Krwawy świt (Krasnoludy vs Elfy, AAR w formie opowiadania)

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
baltic_dragon
Plewa
Posty: 5

Krwawy świt (Krasnoludy vs Elfy, AAR w formie opowiadania)

Post autor: baltic_dragon »

(Moja pierwsza próba opisu AAR w formie opowiadania. Troszkę długa, ale mam nadzieję, że interesująca. Wszystkie wydarzenia są odzwierciedleniem prawdziwej sytuacji na polu bitwy. Życzę miłej lektury!

To był długi i męczący dzień. Ecthalion prowadził swój oddział przez nieprzyjazną okolicę, klucząc między lasami i przeprawiając się przez liczne w tej okolicy rzeczki i strumienie. Co jakiś czas na czoło kolumny wracała Faruviel, której grupa zwiadowców wynajdowała brody i przesieki w lesie. Elfy Leśne księcia Callahira dotrzymywały dotąd zawartej wcześniej umowy, pozwalając grupie Ecthaliona swobodnie przejść przez swoje terytorium. Ale bynajmniej nie starały mu w niczym pomóc.
- I jak? - zapytał, gdy Faruviel po raz kolejny wynurzyła się z zarośli, zwinnie i szybko podchodząc do maga. Ubrana była w lekki skórzany pancerz, zabarwiony zielenią i brązem, z którym dobrze współgrały jej szmaragdowe oczy. Jasne włosy ukryła pod kapturem płaszcza, zza którego wystawało misternie rzeźbione drzewce łuku.
- Kolejna rzeka. Za nią lasy i jakieś ruiny - aktywne magicznie. Dalej wzgórza. I wyraźne ślady ciężkich buciorów. Są blisko.
Ecthalion kiwnął głową, patrząc ponad ramieniem elfki. A więc to już...
- Ilu?
- Nie więcej niż sześćdziesięciu. Z mułami i ciężkim ładunkiem. Nie wymkną się.
Ponowne kiwnięcie. Krasnoludzka karawana była więc tuż przed nimi. A w niej artefakt, który od tak dawna chciał zdobyć i zbadać. Runiczne Kowadło. Kowadło Zagłady. Pilnie strzeżony sekret, który nigdy jeszcze nie wpadł w ręce elfów. Do czasu.. Ecthalion uśmiechnął się do swoich myśli i spojrzał do tyłu.
Wziął ze sobą doborowy oddział. Oprócz dziesięciu zwiadowców pod wodzą Fahruviel miał pięciu lekkich jeźdźców wiedzionych przez Crahila, piętnastu włóczników z piechoty morskiej z Lothoren, dwudziestu łuczników, ośmiu mistrzów miecza z Hoeth oraz dziesięciu Strażników Feniksa, elitarnego oddziału przybocznych służących książętom i władcom Ulthuanu. No i Krattorixa - smoka, którego dosiadał. Mag uśmiechnął się, patrząc na pokrytą łuskami, szlachetną linię łba wielkiego gada, po czym odwrócił w stronę zwiadowczyni.
- Weź swój oddział i postaraj się podkraść jak najbliżej. Ja chcę się przyjrzeć tym ruinom...

***

Thangrim Ironbeard w skupieniu przyglądał się zwojowi, zapisanemu drobnym maczkiem ludzkiego alfabetu. Migotliwe światło lampy naftowej odbijało się w oczach starego krasnoluda, rzucało ruchome cienie na ściany namiotu. Z zewnątrz dochodziły odgłosy zwykłej obozowej krzątaniny, trzask ognisk, śmiechy żołnierzy, nawoływania strażników. Thangrim po raz setny spojrzał na niewielką mapę z zaznaczonym czerwonym punktem pośrodku lasów, rzek i bagien. Po dwóch tygodniach wędrówki jego drużyna znalazła się wreszcie u celu podróży. Ruiny świątyni jednego z zapomnianych bóstw, zbudowanej przed wiekami jeszcze przez Slannów, czekały by odkryć przed nim swoje tajemnice. "Jutro" - pomyślał. "Jutro rano".

***

Słońce odbijało się w wypolerowanych i błyszczących hełmach żołnierzy z Hoeth, lśniło na klingach opartych o ziemię smukłych dwuręcznych mieczy. Nieopodal wsparci na halabardach stali Gwardziści - dumni, wyprostowani, w płomiennych czerwono - żółtych płaszczach. Konni zwiadowcy kończyli sposobić swoje wierzchowce. Ecthalion raz jeszcze spojrzał na stojących przed nim w cieniu ogromnego drzewa Faruviel i Crahila.
- Faruviel, chcę mieć Twój oddział na prawym skrzydle, podejdźcie do linii przeciwnika tak blisko jak tylko będziecie mogli. Ty, Crahil, weź swoich chłopców i przejedźcie przez las po drugiej stronie, dzięki czemu znajdziecie się na krasnoludzkiej prawej flance. To zmusi ich do walki na trzech frontach. Ja uderzę od przodu, zza ruin.
- Krasnale już o nas wiedzą. Szykują się do obrony - powiedziała Faruviel.
- Dobrze. Jak oceniasz ich siły?
- Około trzydziestu kuszników i muszkieterów, tyle samo piechoty. Jedno działo.
- Taszczyli to żelastwo przez te bagna?! - Crahil pokręcił głową z niedowierzaniem - przecieź to bez sensu..
- Krasnale są znane z tego, że często robią różne rzeczy, które nie mają sensu - w szmaragdowych oczach elfki zagrały szydercze ogniki.
- Lub pozornie go nie mają - zakończył dyskusję Ecthalion - Crahil, zajmiesz się tą armatą.
Młody dowódca zasalutował i odszedł w stronę swojego oddziału. Faruviel spojrzała na maga i uśmiechnęła się. - Do zobaczenia na wzgórzu.

***

Thangrim ze swojego stanowiska miał doskonały widok na pole bitwy. Stał na wzniesieniu, oparty o kowadło, patrząc w dół ponad hełmami dwóch oddziałów ciężkiej piechoty oraz stojącego najbliżej równego dwuszeregu muszkieterów. Po lewej stronie trzech artylerzystów kończyło ustawiać działo. Jeszcze dalej pozycję zajęli kusznicy. Przed nim majaczył otoczony na wpół zawalonymi kolumnami, zarośnięty bluszczem obelisk. Gdzieś za nim, pośród drzew, pojawiły się smukłe sylwetki elfów...

***

Faruviel przyciągnęła cięciwę do ucha, mrużąc oczy. Grot strzały zatoczył niewielki łuk i zatrzymał się, celując w szereg krępych, brodatych postaci obróconych teraz bokiem do elfki, wpatrujących się w las otaczający ruiny. Zerknęła w bok. W wysokiej trawie klęczała reszta jej oddziału, prawie niewidoczna wśród falującej zieleni. Ponownie skupiła wzrok na kusznikach.

***

Crahil dotarł do brzegu lasu i podniósł rękę. Sześciu jeźdźców wstrzymało konie, uważnie lustrując pole bitwy. Po prawej stronie przez niezbyt głęboki strumień przeprawiali się gwardziści i grupka łuczników. Przed nim rozpościerał się kawałek równiny, za którym wyrastało niewielkie, trawiaste wzniesienie. Bystre oczy elfa dostrzegły na szczycie małe postacie uwijające się przy dziale, spostrzegły też mieniące się złotym i srebrnym blaskiem kowadło, za którym w bogato zdobionej zbroi stał siwobrody krasnolud. Crahil odpiął od siodła długi łuk z białego drzewa Ulthuanu - materiału niesamowicie wytrzymałego, a jednocześnie bardzo giętkiego. Kątem oka dostrzegł, że jego jeźdźcy robią to samo. Bez słowa przeszedł w kłus, wynurzając się z chłodnego cienia drzew.

***

Gotrek Stormfist po raz siódmy tego ranka wypróbował mechanizm swojego muszkietu i kiwnął głową z zadowoleniem, gdy kurek ze szczęknięciem opadł na krzesiwo. Cicho pogwizdując, zabrał się do ładowania karabinu, co jakiś czas zerkając spod krzaczastych brwi na odległą o pięćset kroków linię lasu. Gdy skończył, obrócił się i zerknął w górę, na szczyt wzgórza, gdzie stało dwudziestofuntowe działo, jego duma i chluba. Sam upewnił się, że wszystko działa jak należy zanim zostawił je pod opieką Gruma, swojego ucznia z Gildii Inżynierów i Szkoły Artylerii w Karaz - a - Kazak. Z zadowoleniem pyknął z fajki, po czym zwrócił się do swoich strzelców.
- No, chłopcy! Kończcie ładować te wasze pukawki, bo szpicouchy niedługo pewnie wylezą z tego lasu, choć wszyscy wiemy, że robią to nad wyraz niechętnie.
- A co jak nie wylezą? - odezwała się któraś z brodatych postaci.
- Wtedy my pójdziemy do nich - na twarzy Gotreka pojawił się szeroki uśmiech.

***

Najpierw usłyszał świst kuli, dopiero w uderzenie serca później rozległ się grzmot wystrzału. Crahil mocniej pochylił się w siodle. O kolczugę zagruchotały małe kamienie, uderzyły kępki trawy i ziemi. Ethelion i Korahir zniknęli, upadli ze swoimi końmi, krótko krzyknęli. Wbił pięty w bok rumaka, zmuszając go do galopu.

***

Na szczycie wzgórza wykwitła fontanna dymu, armata huknęła i cofnęła się kawałek, spowita szarym oparem. Faruviel usłyszała dzikie rżenie koni po drugiej stronie krasnoludzkich pozycji. Wiedziała, że działo trafiło w oddział Crahila. Zmrużyła oczy i spuściła cięciwę. Grot przebił się przez kolczugę jakby to był zwykły materiał, przeszedł na wylot, trafił w następnego krasnoluda, lecz zatrzymał się na tarczy. W powietrzu zaświergotały lotki kolejnych strzał, które z brzękiem spadły na zaskoczonych kuszników. Dwóch zachwiało się i upadło. Elfka szybko ponownie napięła łuk.

***

Ecthalion usłyszał huk działa, akord rozpoczynający bitwę. Po prawej widział łuczników, biegnących wśród traw w stronę ruin. Dwóch, może trzech upadło po salwie z krasnoludzkich kusz, reszta jednak zbliżyła się do muru, za którym znaleźli choć odrobinę schronienia przed kolejnymi bełtami. Te jednak nie nadleciały, gdyż wróg, zaatakowany z boku przez zwiadowców Faruviel, pospiesznie zaczął się obracać w stronę nowego przeciwnika. Pomiędzy na wpół zawalonymi kolumnami mag dojrzał zbliżające się równym krokiem dwa kolejne oddziały krasnoludów, idących z zaciętym wyrazem twarzy, ściskających w dłoniach styliska toporów. Uśmiechnął się do siebie, każąc w myślach Krattorixowi poderwać się do lotu. Smok zaryczał donośnie, po czym ogromne cielsko wzbiło się w powietrze, roztrząsając ogromnymi skrzydłami gałęzie drzew, łamiąc je i rozrzucając wokoło. Elf pochylił się nad grzbietem, pikując w stronę najbliższej grupy przeciwników, widząc w ich oczach przerażenie, które szybko jednak zastąpiła zimna determinacja. Smok otworzył paszczę i zionął gorącym, białym płomieniem, który przykrył szeregi krasnoludów i podpalił dużą połać trawy za nimi, po czym wylądował z głośnym łoskotem nieopodal podnoszących się z ziemi krępych postaci. Część z nich jednak już nie wstała, tląc się i leżąc w dziwnych pozycjach, ze stopionymi hełmami i spalonymi trzonkami broni. Ecthalion uniósł dłoń i wykrzyczał zaklęcie, wyrzucając ręce w kierunku przeciwnika. Kula ognia pomknęła w stronę krasnoludów, jednak w tej samej chwili ponad zgiełk bitwy uniosły się głośne słowa dzierżącego młot brodacza stojącego przy mieniącym się w słońcu kowadle. Fala energii przecięła tor lotu ognistej kuli i bezgłośnie rozproszyła jego moc. Elf ze zdziwieniem spojrzał w stronę wzgórza...

***

Crahil przesadził zwalony pień, w galopie zbliżał się do krasnoludzkiej flanki. Widział spustoszenie, które zasiał Krattorix, widział przerażenie na twarzach przeciwników. Strzelcy już obracali się w stronę smoka, podnosząc lufy rusznic. Crahil nie zwalniając podniósł łuk i wypuścił w pędzie trzy strzały, jedną za drugą. Dwie trafiły w cel, muszkiety wypadły z dłoni, brodate postacie ciężko zwaliły się w trawę. Trzeciego trafił jeden z trzech pozostających z porucznikiem elfów. Sięgnął po kolejną strzałę.

***

Thangrim zdawał sobie sprawę, że sytuacja nie jest dobra. Elfy atakowały z trzech stron, a dodatkowo zza ruin świątyni wynurzył się potężny smok, którego dosiadał odziany w czerwień i zieleń czarodziej. Krasnolud widział, jak część oddziału prowadzonego przez Dragorna, thana Wschodniej Wieży Karaz-a-Karak, pada spowita piekielnym płomieniem. Wskazał młotem nowego przeciwnika, starając się przekrzyczeć bitewny zgiełk.
- Ognia!!!!! Zabić to zielone cholerstwo!!!!!!
Smok szykował się do ataku. Thangrim ledwo zdołał rozproszyć czar, rzucony przez elfa. W tym momencie działo huknęło ponownie, szary dym spowił szczyt wzgórza. Wzbijający się w powietrze stwór nagle odleciał kawałek do tyłu, szaleńczo machając błoniastymi skrzydłami, zaryczał głośno i jakby trochę żałośnie. Ociężale zwalił się trawę, wściekle tłukąc w ziemię pokrytym łuskami ogonem. Z dziesiątek krasnoludzkich gardeł wyrwał się okrzyk radości. Najgłośniej krzyczał Grum.

***

Ecthalion nie mógł w to uwierzyć. Jeden strzał? Jedna kula? Zdołał utrzymać się w wysokim siodle, gdy Krattorix opadł na ziemię, teraz jednak wiedział, że musi jak najszybciej dostać się za jakąś osłonę. Próbował stanąć na grzbiecie smoka i zeskoczyć tak, żeby wielkie cielsko odgrodziło go od krasnoludów, jednak w tym momencie kolejny spazm agonii jego wierzchowca spowodował, że mag stracił równowagę i zsunął się niezgrabnie na trawę. Podniósł się najszybciej jak potrafił i zamarł. Przed sobą widział czarne otwory luf karabinów, skupione oczy za krzaczastymi brwiami.. i uśmiech starszego już krasnoluda w pozłacanej zbroi, który spokojnie celował w elfa. Strzelił, ale kula tylko świsnęła koło ucha Ecthaliona. Ten wyprostował się dumnie, hardo patrząc na przeciwników. Huknęła cała salwa, krasnoludy zniknęły za białą mgłą. Mag nawet nie poczuł, ile kul go trafiło. Był martwy zanim upadł na ziemię.

***

Grogni mocno chwycił drzewce, na którym powiewał sztandar bitewny twierdzy Karaz - a - Karak. W drugiej ręce trzymał cynowy kufel pełen piwa, który wychylił do końca zanim porwał za topór. Dookoła trwała walka, słyszał krzyki, wystrzały, świst lotek. Wykrzyczał gromkie “naprzód” i wraz z resztą oddziału puścił się biegiem przed siebie, ku otaczającemu ruiny murowi, za którym dostrzegł zbliżające się sylwetki elfów. “Łucznicy” - przeszło mu przez myśl. “Dobiec do nich, nim zdążą do nas strzelić..”. Wiedział wprawdzie, że sztandar, który miał honor nieść do bitwy, miał wprawioną runę gwarantującą pewną dozę ochrony przed strzałami. Z drugiej strony zbyt wiele słyszał o legendarnych zdolnościach elfów w posługiwaniu się łukiem, by chcieć na własnej skórze przekonać się jak skuteczna jest tak naprawdę ta runa. Jednak kolejny rzut oka w stronę przeciwnika upewnił go, że jest już za późno - wróg właśnie naciągał cięciwy .
- Tarcze!!! - krzyknął Grogni, i w tym momencie na niego i jego Długobrodych spadła pierwsza salwa. Rzucił okiem za siebie i ulgą stwierdził, że padł tylko jeden z jego ludzi. W duchu podziękował Grimnirowi, bogowi wojowników, i jeszcze przyspieszył kroku.

***

Faruviel widziała upadek Krattorixa i śmierć Ecthaliona. Przeklęła szpetnie i wypuściła kolejną strzałę, tym razem zabijając dwóch krasnoludów. Kolejnych dwóch padło trafionych przez resztę zwiadowców. Jej adwersarze nie zasypiali gruszek w popiele, po początkowym zaskoczeniu szybko obrócili się przodem do jej oddziału i odpowiedzieli salwą z kusz. Stojący najbliżej elf jęknął głucho i zniknął w wysokiej trawie z bełtem sterczącym z piersi. Kolejny, trafiony w nogę, krzyknął i przyklęknął. Jednak przewaga, mimo słabszego pancerza, była po stronie zwiadowców. Strzelali celniej i szybciej, a magiczny łuk Faruviel bardzo rzadko chybiał.

***

Elfy pospiesznie wypuściły ostatnią salwę, ale widząc szybko zbliżających się wojowników Grogniego, rzuciły się do ucieczki. Krasnoludy przesadziły niewysoki mur, ale było jasne, że nie zdołają dogonić łuczników. Ich miejsce zajęli natomiast wysocy i dostojni mistrzowie miecza z Hoeth, w mocnych kolczugach i z ostrymi jak brzytwa dwuręcznymi mieczami. Grogni niewiele myśląc wskazał ich toporem i z głośnym okrzykiem poprowadził swój oddział do szarży. Miecznicy czekali do ostatniej chwili i w momencie, gdy wydawało się że już będzie za późno, wyprowadzili niewiarygodnie szybki i wspaniale zsynchronizowany atak. Ostrza ze świstem przecięły powietrze, uderzając z głuchym hukiem w wysoko podniesione tarcze. Rozległy się krzyki, gdy kilku Długobrodych z pierwszego szeregu upadło na ziemię. Topory w rękach reszty nie pozostały bezczynne. Walka przyjęła postać bezładnie toczonych pojedynków. Krasnoludy miały przewagę liczebną, elficcy wojownicy uderzali szybciej i byli lepszymi szermierzami. Padali jednak pod ciosami, powoli ustępowali pola. Dwuręczne miecze często niegroźnie ześlizgiwały się po tarczach i mocnych pancerzach. W pewnym momencie miecznicy stracili pewność siebie, przestali tworzyć zgraną i bezbłędną wojenną machinę, zaczęli gubić rytm. Widząc to, Grogni wydał z siebie bojowy okrzyk i zachęcił swoich wojowników do jeszcze mocniejszego natarcia. Kilka chwil później dumni mistrzowie z Hoeth rozpoczęli bezładną ucieczkę.

***

Crahil okrążał krasnoludzkie pozycje, niemal bez przerwy szyjąc z łuku. U jego boku pozostał już tylko jeden jeździec, krwawiący z kilku niegroźnych ran. Zrozumiał, że nie zdoła podjechać do działa, nękał więc broniących go muszkieterów jak tylko mógł. Podobnie jak Faruviel widział upadek smoka, wiedział jednak, że w lesie są jeszcze włócznicy z piechoty morskiej i Strażnicy Feniksa, którzy za chwilę przyjdą mu na pomoc. Pozostawał więc w ciągłym ruchu i strzelał..

***

Po śmierci smoka Dragorn zebrał pozostałych przy życiu żołnierzy ze swojego oddziału. Na nogach stała nie więcej niż połowa. Zanim zdołał wydać jakiekolwiek rozkazy, usłyszał głośny okrzyk bojowy i ze zasnuwającego pole bitwy niczym mgła dymu wypadła na nich grupa elfich wojowników w ognistych płaszczach i ze wzniesionymi do ataku halabardami. Uderzyli z morderczą szybkością i precyzją, krasnoludy ledwie zdołały zasłonić się tarczami. Dragorn odbił swoją cios, który - gdyby trafił - bez trudu odrąbałby mu głowę. Większość jego kompanów również zdołała jakoś sparować atak. Nie wszyscy. Krumni zamachał sikającym krwią kikutem prawej ręki i upadł. Norri nie zdołał się zasłonić i ostrze halabardy trafiło go prosto w pierś, obalając na ziemię. Than uniósł głowę, spoglądając w oczy dowódcy oddziału elfów - wyniosłe, zimne i pewne siebie.
Karaz - a - Karak!!! - krzyknął, uderzając toporem. - Na nich, chłopcy!!!!
Starli się ponownie, wymieniając ciosy. Topory uderzały w drzewce, odbijały od kolczug, o włos mijały zwinnych i szybkich elfich wojowników. Tarcze krasnoludów jęczały pod kolejnymi razami. W pewnym momencie z lewego skrzydła pozycji krasnoludzkich rozległ się głośny bojowy okrzyk, odgłosy krótkiej potyczki a następnie kolejny tryumfalny ochrypły wrzask. Halabardnicy zawahali się, stracili impet, zaczęli się cofać. Dragorn zanurkował pod ostrzem halabardy, zrobił krok do przodu, uderzył walczącego z nim elfa w bok. Kolczuga nie wytrzymała, malutkie metalowe kółka posypały się na wszystkie strony, popłynęła krew. Poprawił jeszcze raz, z drugiej strony. Elf opadł na kolana, ale nie poddał się. W jego dłoni pojawił się miecz, lecz cios był zbyt słaby by zranić krasnoluda. Ostrze ze zgrzytem ześlizgnęło się z pancerza. Dragorn podniósł swój topór nad głowę, po czym opuścił go ze świstem.

***

Coś było nie tak. Przed nią kusznicy wciąż strzelali, ale coraz mniej pewnie, wielu leżało bez ruchu lub wiło się na ziemi. Nagle któryś z jej elfów - chyba Haradil - krzyknął ostrzegawczo, obracając się do tyłu. Wtedy usłyszała rozdzierający, gardłowy krzyk:
- “Na Grungniego!!!! Do atakuu!!!”
Firuviel błyskawicznie się odwróciła, wyciągając miecz. Przed sobą miała kolejnych krasnoludów, uzbrojonych w wielkie, dwuręczne kilofy, z twarzami i kolczugami brudnymi od sadzy i ziemi. Jej zwiadowcy również przygotowali się do obrony, lecz było już za późno. Niektórzy próbowali zasłonić się przed ciosami przy pomocy swych łuków, inni zdołali jedynie sięgnąć po miecze. Większość padła od pierwszego ciosu. Firuviel uskoczyła przed lecącym w jej stronę kilofem, uderzyła na odlew. Uchyliła się przed kolejnym ciosem, odtańczyła unik przed następnym. Pchnęła stojącego najbliżej krasnoluda, ale nie zdołała przebić kolczugi. Wtem poczuła oślepiający ból na wysokości krzyża, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Upadła w wysoką trawę obok dziewięciu swych towarzyszy.

***

Crahil widział, że przegrali. Na polu bitwy zostało może dwudziestu elfów - kilku łuczników i piętnastu żołnierzy z Lothoren, którzy celnie i bez jednej przerwy wypuszczali rój strzał w stronę krasnoludów. Wiedział, że dalsza walka nie ma sensu. Skierował konia w stronę, w jego ślady poszedł ostatni z pozostających przy życiu kawalerzystów. Nad głową świszczały groty wypuszczane przez elfy, z tyłu goniły go grzmoty wystrzałów krasnoludzkich rusznic. Przejeżdżając obok piechoty morskiej krzyknął, aby się wycofali. Wykonali rozkaz posłusznie, karnie, wciąż się ostrzeliwując. Przeciwnik ich nie gonił.

***

Gdy Firuviel odzyskała przytomność, ujrzała zatroskaną twarz jakiegoś elfa. Nie znała go. Ten obrócił się i krzyknął coś, czego nie zrozumiała. Po chwili ktoś przyklęknął nad nią i zobaczyła inną twarz, piękną, a jednocześnie bardzo starą i mądrą. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Mistrzu Teclisie... - wyszeptała - my...
- Nic nie mów. Wiem co tu się stało - jego głos był spokojny, brzmiał kojąco - zapłacą nam za to.
- Co z Crahilem, czy on...
- Żyje. Wyprowadził z pola tych, którzy przeżyli bitwę.
- My...
- Nic nie mów, dziecko. Odpoczywaj. Osobiście dopilnuję, by krasnoludy zapłaciły za śmierć Ecthaliona. Za śmierć wielu dobrych elfów. Masz moje słowo..

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Super raport. Przejrzysty, czytelny, świetnie napisany =D> Chętnie poczytałbym inne twoje bitwy przedstawione w tej formie.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

baltic_dragon
Plewa
Posty: 5

Post autor: baltic_dragon »

Chomikozo pisze:Super raport. Przejrzysty, czytelny, świetnie napisany =D> Chętnie poczytałbym inne twoje bitwy przedstawione w tej formie.
Dzięki za miłe słowa :) nie wykluczam, że pojawią się kolejne, tym razem prawdopodobnie z orkami.

Awatar użytkownika
NOAK
Mudżahedin
Posty: 302

Post autor: NOAK »

Dobre. =D> =D> =D> =D> No i zwycięstwo było po słusznej stronie :mrgreen:

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

"Ale bynajmniej nie starały mu w niczym pomóc. "

Litości... Bynajmniej to przeczenie!!
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

baltic_dragon
Plewa
Posty: 5

Post autor: baltic_dragon »

Matis pisze:"Ale bynajmniej nie starały mu w niczym pomóc. "

Litości... Bynajmniej to przeczenie!!
Hmm, wydaje mi się, że jest OK, choć brakuje tam "się" - powinno być

"Ale bynajmniej nie starały mu się w niczym pomóc"

Dzięki za zwrócenie uwagi!

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Bo wyszło ci coś takiego.

Ale starały mu się w niczym pomóc.

Używając "bynajmniej" i "nie" obok siebie zaprzeczasz, że zaprzeczasz :P
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Kraggo
Chuck Norris
Posty: 585

Post autor: Kraggo »

Kawał dobrej roboty. Oczywiście przewijają się w tle jakieś literówki czy pojedyncze dziwne zwroty, ale w kontekście całości to drobiazg. Chętnie przeczytam kolejny tekst :)

Awatar użytkownika
Robo
Chuck Norris
Posty: 417

Post autor: Robo »

http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=7222

Nie wprowadzaj porządnego polaka w błąd ;)

Raport bardzo mi się podobał. Miło, że był napisany bezstronnie i nie faworyzował żadnej ze stron, dzięki temu czytało się go bardzo dobrze i nie dało się przewidzieć wyniku walki.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Bardzo fajny tekst ,wygrała słuszna frakcja ;) to teraz czekamy na odsiecz Teclisa i opis tej walki :P
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

baltic_dragon
Plewa
Posty: 5

Post autor: baltic_dragon »

Robo pisze:http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=7222

Nie wprowadzaj porządnego polaka w błąd ;)

Raport bardzo mi się podobał. Miło, że był napisany bezstronnie i nie faworyzował żadnej ze stron, dzięki temu czytało się go bardzo dobrze i nie dało się przewidzieć wyniku walki.
Haha, dzięki :) dobrze wiedzieć!

Co do następnej walki to wątpię, żeby wystąpił w niej Teclis (niestety) - moja żona, z którą akurat grałem, przestała go używać po zakupieniu 8 ed podręcznika Wysokich Elfów. Ale myślę, że spokojnie wplotę jakoś w kolejną bitwę jako kontynuację opisanej powyżej. Być może nowy tekst pojawi się w przyszłym tygodniu, bo kolejne starcie zaplanowane jest na sobotę.

Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystkie komentarze i słowa uznania!

Wolfgar
Chuck Norris
Posty: 399

Post autor: Wolfgar »

Zona!? Rany ty to masz szczescie. Swietny raport, czekam na wiecej.

Awatar użytkownika
TomashWwl
Chuck Norris
Posty: 367
Lokalizacja: BeefTown / WaWa

Post autor: TomashWwl »

Swietnie napisany raport, bez zdjęć pełne wyobrażenie pola bitwy. I graty dla jedynego słusznego zwycięzcy i dla Mgr Inz za celny strzał ;)
Remo pisze: Ja bym tabelkę miscasta też usunął bo czasem komuś Wampira wsysnie i jest to smutne i niesprawiedliwe i w ogóle brak balansu... :roll:

Bamberinho
Plewa
Posty: 8

Post autor: Bamberinho »

Rzeczywiście bardzo sprawnie napisany raport i jak ktoś wcześniej zauważył nawet bez zdjęć można poczuć pole bitwy.

Bardzo równo potraktowane strony konfliktu (też ktoś pisał ale jak coś jest dobrego to czemu nie pochwalić ponownie?) i stąd zwielokrotniona przyjemność czytania.

"Pozaraportowo" - Takiej żony pilnować jak skarbu

baltic_dragon
Plewa
Posty: 5

Post autor: baltic_dragon »

Jeszcze raz wielkie dzięki za miłe słowa.
Kolejna bitwa rozegrana, raport w drodze, choć będzie gotowy za kilka dni ze względu na nawał pracy i próbę jeszcze większej "fabularyzacji" całości i połączenia wątków i wydarzeń między pierwszą a drugą bitwą. Jak tylko skończę, od razu się podzielę :)

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

Fantastyczne opowiadanie =D> =D> =D> . Nie mogę się doczekać raportu z orkami. Super napisałes scene smierci Ecthaliona. Oby tak dalej

ODPOWIEDZ