Witajcie. Chciałbym wam przedstawić mój pierwszy fabularny raport bitewny.
Bitwa pomiędzy Bretonnią a High Elfami, była częścią skromnego domowego turnieju. 1300 punktów na stronę, beż lordów.
Rozpiski:
Bretonnia (1298pts):
Paladyn, tarcza, dawnstone, dragongelm, warrior bane, lanca (120pts)
Paladyn, tarcza, cuirass of fortune( przerzut jedynek w walce), lanca (120pts)
Paladyn, tarcza, gromril Great hełm, tomentor sword, lanca, bsb (109pts)
Paladyn, Pegaz, wyrmlanca, tarcza, glittering scales, (162pts)
Damselka, 2lvl bestii, Dispel scroll
9 knights Errant, fcg, banner of eternal flame (211pts)
8 knights of te realm, fcg, standard of discipline (231pts)
10 bowmen, braziers (65pts)
5 mounted yoeman (75pts)
Trebuchet (90pts)
High Elves (1300pts):
Caradryan (420pts) The Phoenix Blade, Ashtari (250pts)
Mage (130pts) Lore of Metal, Wizard Level 2, Golden Crown of Atrazar (10pts)
5xEllyrian Reavers (80pts)
35xSpearmen (335pts) [Musician (10pts), Standard Bearer (10pts)]
15xWhite Lions of Chrace (195pts)
Eagle Claw Bolt Thrower (70pts)
Eagle Claw Bolt Thrower (70pts)
Wstęp:
-Jak zwykle pada ten cholerny, mokry deszcz, a wy jak zwykle musicie się cholernie, ociągać, wy cholerne obiboki! Zakrzyknął Kulawy John. Nie dość, że musiał ganiać za baronem Betisem, gdzie mu się żywnie podoba, to na dokładkę musiał poganiać to stado baranów. Stado nie duże, ale nad wyraz tępe. Czego jednak można oczekiwać od ludzi, którzy przez całe życie nie wyściubili nosa ze swojej rodzimej wioski. Przygotowywali właśnie, "Wielkiego Jacka" podopiecznego Johna, do zabawy, która lada moment miała się rozpocząć. A wszystko przez cholernego barona, który chciał zabrać tym długouchym bandytom, coś co podobno do nich należało. I tak on, Kulawy John musi, po raz kolejny męczyć swoje spracowane dłonie bo Baron każe, a sługa musi...
- Rozpalcie ten cholerny ognień! - rozkazał John Małemu i Dużemu, którzy bezowocnie próbowali skrzesać choć, malutką iskierkę. A ogień był im teraz potrzebny jak nigdy. Nie dość, że był wieczór, to jeszcze lało, cholernie lało. Swoim starym wzrokiem John nie widział niczego oprócz, szarego niewiadomoczego, unoszącego się nad lasem, na którym jechał otoczony ognistym pierścieniem długouchy łajdak, i właśnie w jego kierunku ustawiał ramię trebusza. To nie jest twój szczęśliwy dzień, elfi psubracie- pomyślał Kulawy John i powiedział - Hans, Damian! Załadujcie ten cholerny trebusz, tym przeklętym głazem, w trymiga, bo jak kopnę w dupę to...
-Sie robi Johnie, ale przez ten deszcz to my ten tego...no nic nie widzim.
-Nic nie widzim?
-No...- zmieszani popatrzyli się na siebie- nie, nie widzim nic szefie, bo leje jak z cebra! Rzekli szczęśliwi, że znaleźli odpowiedź na to arcytrudne pytanie.
-Ja mam 52 lata i widzę, a wy nawet zarostu nie macie i nie widzicie? Jak mi tego cholernego kamienia, nie załadujecie na ten przeklęty trebusz, to wasza matka, usłyszy co wyście nicponie jedne za sto...
-Już, już ładujemy, tego kamulca, tyko wiecie nie mówcie nic matuli, bo ona taka zarobiona...
-Nie gadać tylko ładować, cholerne kartoflaki
C.d.n.
Głazem w łeb - czyli jak strzelać żeby zabić.
Moderator: RedScorpion
- Szczwaniak
- Chuck Norris
- Posty: 435
- Lokalizacja: Legion Kraków
Głazem w łeb - czyli jak strzelać żeby zabić.
Kiedyś cierpieliśmy z powodu plag społecznych, dziś cierpimy z powodu lekarstw na nie. - Friedrich August von Hayek