ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Re: ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Post autor: Byqu »

[Nie warto kończyć! Będziemy kontynuować w 38! :mrgreen: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

[ wedle zaleceń. postaram się ogarnąć ku podniesieniu poziomu mojego rolpleju :wink: ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

anast3r pisze:[ wedle zaleceń. postaram się ogarnąć ku podniesieniu poziomu mojego rolpleju :wink: ]
[Na odchodne... pamiętaj, że niektórzy hmmm.... zdobywali wtedy szlify :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Byqu pisze:[Inglief, czekam na historię postaci!]
[ Ja tam bym na niego dzisiaj nie liczył, kwadrans temu odwoziłem ichnie zwłoki do jego domu :lol2: ]

https://www.youtube.com/watch?v=fcpEY5KZ6Zc
- Weit lasst die Fahnen wehen, wir wollen zum Sturme gehen! Frei nach Landskechtsart..!
Śpiew oddziału hochlandzkich chwatów niósł się gromko między wysokimi, rozłożystymi konarami carcassonńskich drzew, gdy ich pochód pokonywał zdeptane końskimi kopytami trakty, nieco namoknięte po ostatnich deszczach, które musieli przeczekać w Calismarie, gdzie dzięki pijackim wyczynom, bynajmniej nie kończącym się na wzięciu miejscowego burdelu na bagnety na długo zapamiętają hałastrę kapitana Brennenfelda.
Sam dowódca leżał obecnie wygodnie na wozie wyładowanym workami z paszą i zwinąwszy ręce pod głową, twarz zasłoniwszy kapeluszem tylko zrazu pociągał z jednej z ostatnich pozostałym im z wyjściowego zapasu butelek reiklandzkiego lagera. Przy solidnych łykach narzekać na świecące coraz intensywniej, w miarę jak zbliżali się do granicy Estalii słońce nie przeszkadzała mu raczej zdecydowanie mniej do pozazdroszczenia sytuacja maszerujących w dwuszeregu po obu stronach dwóch wozów żołnierzy, których mundury wypiły już solidną dawkę potu. Jadący w argierardzie na swoim masywnym ogierze bojowym Horst z Białych Wilków, także dosłownie rozpływał się w swojej grubej przeszywanicy z middenlandzkiej wełny, zaś jego dzika ruda broda sprawiała wrażenie, jakby dało radę wycisnąć z niej z pół kwarty płynu. Przynajmniej zgodził się zdjąć swoją zbroję i futra, w których uparcie chodził nawet na stronę, tłumacząc na popasach, że zrażon do śmierci od jakiejś elfiej strzały nieustannie był gotów na salwę takowych. Jedynym, który upały znosił iście znakomicie był inkwizycyjny adept, Stirlitz wesoło pogwizdujący na zydlu pierwszego wozu, czasem w takt turkotu jego kół, czasem zaś w melodiach zahaczających skalą podobieństwa o jakieś zagraniczne, być może kislevskie podśpiewki, których służąc w siłach pomocniczych Imperium na północy kapitan Lothar nasłuchał się za wszystkie czasy.

Wtem nagły hałas, a uderzenie serca po nim ryk zniszczył cały sielankowy nastrój. Strzelcy zdejmując pospieszenie broń z ramienia poczęli sięgać do ładownic, wbijając wzrok w ścianę drzew, konie przy wozach stanęły dęba, szarpiąc pojazdami, zaś próbujący je uspokoić Stirlitz zleciał z wozu, tylko dzięki refleksowi w porę wytaczając się spomiędzy ich kopyt młócących grunt.
Pośród tego całego chaosu, na szczycie drugiego wozu wydawać by się mogło beztroski kapitan Brennenfeld poderwał się niczym skupiony na zwierzynie drapieżnik, lufą jednego z dzierżonych pistoletów zawadiacko podsuwając do góry rondo kapelusza. Opanowany i zdecydowany głos oficera wraz przywrócił ordynek.
- Hans! Szereg na lewo, cofnąć się do wozów i nabić! Albrecht, to samo z drugą stroną! Wachlarzowe pole ostrzału! - Lothar odwrócił się do Horsta, odwiązującego swój ciężki młot bojowy i dobywającego rapiera Stirlitza - Bądźcie w pogotowiu i osłaniajcie w razie czego chłopaków, zanim naładują!
Gdy wypełniono już rozkazy, na krótką komendę uniesiono naładowane rusznice, czekając na najlżejszy ruch poszycia. Ten w końcu nadszedł, razem z kolejnym rykiem.
- Skoro nie chcą do nas wyjść... dajcie im gorącego ołowiu chłopy! - warknął Brennenfeld, odciągając cyngle w pistoletach. Huk salwy poniósł się całym lasem, płosząc okoliczną populację ptactwa. Gdy dymy prochowe się rozwiały, ukazując zmasakrowane krzaki i drzewka trupów czy wroga nie było ani śladu. Czekali za to w ciasnej formacji przy wozach dotąd, aż Hors stracił cierpliwość i sam zjechał z traktu. Wrócił, wołając o kilku ludzi do przeniesienia trupów. Po minucie na szlak wyciągnięto dwa dorodne jelenie i parę trupów w niemal idealnie zlewających się z lasem płaszczach. Po uchyleniu kapturów dało się zauważyć spiczaste uszy. Pobliscy żołnierze uczynili przezornie znak młota.
- Ha! Przeklęte elfy! Mówiłem wam! - niemal tryumfującym tonem wysapał Horst - Śledziły nas sukinsyny i nie spodziewały się ognia. Ten drugi ma rozbity łeb, pewnikiem zleciał z drzewa, gdy strzeliliście bo nie ma dziur po kulach.
- Natomiast jego towarzysz został skoszony salwą w plecy. - ocenił Lothar, przewracając zwłoki Asrai butem - Lepiej zabierajmy się stąd czym prędzej, bo może czaić się ich tu więcej.
- No i po chuj zdejmowałem zbroję ? Teraz mogą mnie zastrzelić jak gołębia, cięte sukinsyny z lasu... przynajmniej mamy dwa ładne okazy dzikiego zwierza... zgaduję, że kolacja będzie syta.
- Elfami bym się akurat nie martwił.
Horst i Lothar odwrócili się ku Stirlitzowi, bujającego się na obcasach skórzanych oficerek. Dopiero po chwili obrzucania pytającymi spojrzeniami łowca dodał coś więcej.
- Za polowanie na zwierzynę w lasach możnowładztwa w tych stronach Bretonni rozrywa się końmi. Po uprzedniej chłoście.

Dalsza droga ku słonecznej Estalii, byle poza zasięg feudalnej jurysdykcji i przekroczenie zbawiennej granicy była chyba najsprawniej pokonanym fragmentem ich podróży, co więcej podczas niej nie narzekano nawet na rosnący skwar, lejący się z nieba na skaliste wąwozy, prowadzące do wolnych królestw Krainy Słońca.

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

Byqu pisze:
anast3r pisze:[ wedle zaleceń. postaram się ogarnąć ku podniesieniu poziomu mojego rolpleju :wink: ]
[Na odchodne... pamiętaj, że niektórzy hmmm.... zdobywali wtedy szlify :wink: ]
[ dość eufemistyczne określenie :mrgreen: ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Piraci siedli przy największym stole, jaki znajdował się w tej karczmie, jeżeli tak w ogóle można było nazwać tą ciemną norę. Okna, które nie widziały chyba od zawsze szmaty i wody, nie przepuszczały praktycznie w ogóle światła. Kapitan, rozsiadł się wygodnie, założył nogi na sąsiedni stolik i odpalił swoja ulubioną fajkę. W tym czasie Grog zajadał się dziczyzną, którą zabrał marynarzom z sąsiedniego stolika, a krasnoludy poszły zamówić gorzałę.
Dain i Drain dokuśtykali do lady, ich kartoflaste nosy ledwo poza nią wystawały.
- Karczmarzu daj nam wódy i piwa!!! Krzyknął pierwszy.
- Migiem człeczy synu!!! Wydarł się drugi.
Zza lady nie było odzewu.
- Nie lekceważ nas ty człecza kurwo!!!! Ryknął Dain.
Głowa karczmarza w końcu pochyliła się nad nimi.
- Proszę wybaczyć, ale jak to nazwa mej karczmy wskazuje, krasnoludów nie obsługujemy z osobistych poglądów właściciela. Proszę poszukać innego lokalu, jest ich tu wiele. Dowidzenia.
Tego było już za wiele. Drain podskoczył i chwycił za włosy rozmówcę, przy lądowaniu roztrzaskując jego nos o ladę. Dain wyszarpnął zza pazuchy pistolet i przystawił go do głowy chamskiego karczmarza.
- Ja Ci kierwa zaraz dam "Krasnoludów nie obsługujemy"!! Będę liczył do dziesięciu i jak po tym czasie nie dostaniemy 6 butelek czystej i dziesięciu kufli zimnego krasnoludzkiego Ale, to tolerancja pochodząca z lufy mojej spluwy wejdzie Ci jednym uchem i wyjdzie drugim!
Gdy tylko krasnolud rozluźnił żelazny uścisk, karczmarz odskoczył od lady łapiąc się za krwawiący nos.
- Raz. Zaczął liczyć Davi.
- Dwa.
- Pięć. Tak, krasnolud nigdy nie był dobry z matematyki.
- Siedem.
- Osiem.
- Dziewięć!
Przestraszony i zalany krwią karczmarz wyleciał z zaplecza, tak jak by go goniło stado demonów. Postawił na stole kilka butelek wódy 70% i przyciągnął beczkę z piwem.
- Wszystko na koszt firmy! Przepraszam szanownych waszmościów za mój brak szacunku. Błagam nie zabijajcie mnie!
- Niech Ci będzie Człeczyno. Odburknęły razem krasnoludy.
Po chwili wszyscy siedzieli z powrotem przy stoliku, właściciel przyniósł schłodzone kufle z kryształowego szkła, które w ciemności delikatnie świeciło na zielono.
Kapitan spojrzał na obitą mordę gospodarza, potem spojrzał na dwa krasnoludy pytającym wzrokiem. Dain postanowił wyjaśnić całą sytuacje.
- Sir, ten dureń powiedział, że nie sprzeda nam alkoholu. Ja rozumiem, splunąć mi w twarz, obrazić moją matkę. Ale odmowa sprzedaży alkoholu krasnoludowiI? Toż to największa możliwa zbrodnia! Powinien się cieszyć, że skończył tylko ze złamanym nosem.
- No dobra, wybaczam wam ten lekki akt niesubordynacji. Ale kara Cię nie ominie.
Davi posmutniał, wiedział dobrze co go czeka.
- Tak mój drogi przyjacielu, będziesz polewał, a to oznacza, że pijesz jako ostatni!

Skit i jego ludzie przyglądali się całej sytuacji. Ork otworzył paszczę ze zdziwienia tak szeroko, że część piwa zaczęła się z niej wylewać. Wstał wzburzony, przewracając przy tym krzesło na którym siedział.
- Widzieliśta chopy!? Wystarczy przywalić karczmarzowi w mordę i dostaje się alkohol za darmo! Ork złapał się ręka za podbródek. - Mają cholernie dziwne tradycje w tej całej Estalii...
Drugi oficer, pan Smith też wstał.
- O nie!! Ten chędożony karczmarzyna mnie oszukał!!! Zapłaciłem 10 złotych koron za to gówno, koniec tego dobrego, idę mu wpierdolić.
Skit zatrzymał go ręką.
- Nie! Jako Kapitan ja musze dbać o interesa moich chopaków.
Łork ruszył w stronę baru, chciał sprawdzić jak działają tutejsze zwyczaje i podziękować piratom, którzy pokazali mu sposób na zdobycie darmowej gorzały.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

- Ej, wy tam - rzucił ork, zbliżając się do stolika zajmowanego przez piracką kompanię. Wilki morskie jak na sygnał oparły dłonie na rękojeściach, niepewne, co zielonoskóry, pochodzący wszak z ludu słynącego z agresji i szaleństwa, chce uczynić; ten jednak uśmiechnął się do nich przyjaźnie - o ile krzywy grymas odsłaniający dwa kły, długie i ostre jak sztylety, można uznać za uśmiech.
- Wyście widzę swoje chopy, a i po mordzie umiecie dać, jak potrzeba. Tedy proponuję wam towarzystwo moje i moich ludzi, bo podobne podobnemu ciągnie, a w dobrej kompanii czas szybciej biega. Skit jestem, z Gor'kk ra Blakk - przywitał się, radośnie nieświadomy zbrodni, którą podczas kwiecistej przemowy popełnił na związkach frazeologicznych. Piraci spojrzeli na niego. W ich oczach dało się wyczytać, że nie poczuliby się bardziej zdziwieni, gdyby ork nagle rozebrał się i zaczął tańczyć sambę. Pierwszy odzyskał spokój jeden z Davi, zastygły z przechyloną do polania flaszką w dłoni.
- Eee... no tak - wydukał - Ja... eee... jestem Dain, to mój brat Drain, służymy pod kapitanem Francisem von Drakiem.
Siedzący u szczytu stołu człowiek o wyglądzie rasowego zabijaki skinął Skitowi głową, pociągając z kielicha. Skit, uznawszy, że pierwsze lody zostały przełamane, odsunął sobie wolne krzesło i usiadł, rozpierając się na siedzisku. Machnął ręką na swoich oficerów, by dołączyli do niego przy stole.
- Nie miałem pojęcia, że tu też się negocjuje jak w domu - przyznał szczerze, patrząc z wdzięcznością na dwóch krasnoludów - Bywaliście już w Estalii? Możemy wymienić opowieści o dobrych walkach...
Przerwało mu przybycie Jegorowa i Smitha. Ork rozpromienił się - wspólne spożywanie wysokoprocentowych trunków zawsze pomagało utrwalić nowo nawiązane znajomości.
- No, panie Smith - rzucił nonszalancko (choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że nawet nie wiedział, co znaczy to słowo) - polej pan tej berberuchy!
Drugi oficer zrobił zasępioną minę.
- Skończyła się, kapitanie - odparł - Dziesięć złotych koron jak psu w...
- Dobra - warknął Skit, po czym hałaśliwie odsunął krzesło - Zaraz wracam.
Za barem karczmarz wciąż trzymał się za zmasakrowany po spotkaniu z Dainem nos. Na widok zwalistego orka, zmierzającego ku niemu od tego samego stolika, pisnął i schował się pod kontuarem. Po chwili długie ramię, grube jak drzewna kłoda, złapało go za kołnierz i wywlokło z bezpiecznej kryjówki.
Zielonoskóry zmarszczył groźnie brwi. Nie cierpiał tchórzy, a wychylając się po barmana za kontuar, zaplamił swoje najelegantsze ubranie jakąś podejrzanie woniejącą cieczą z jego powierzchni.
- Słuchaj - powiedział do przerażonego karczmarza - Tera dam ci w mordę, ty przyniesiesz mi najmocniejszy trunek, jaki masz na składzie, a ja za niego nie zapłacę. Dotarło?
- P-p-proszę, panie, n-nie bijcie... - załkał biedak, wyciągając spod lady dwie butelki ozdobione rysunkiem uśmiechniętych brodatych karłów. Skit zastanowił się. Po dłuższych rozważaniach doszedł do wniosku, że propozycja jest podstępem, mającym sprawdzić jego miękkie serce i ująć mu szacunku w oczach pozostałych klientów.
- Niestety, muszę odrzucić twoją ofertę - odparł tonem urodzonego handlowca i, zanim rasistowski karczmarz zorientował się, co zamierza, przyłożył mu pięknym, klasycznym prawym sierpowym.
Gdy człowiek zwinął się w kłębek na podłodze, rozcierając obolałą szczękę, Skit zabrał butelki i wrócił do stolika.
Ostatnio zmieniony 16 lip 2015, o 16:15 przez anast3r, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

Mag zdążył już zjeść i teraz starannie nabijał fajkę. Zastanawiał się kim była ta nieskromnie ubrana dziewczyna, która weszła tu przed chwilą, zapisała się na arenę i zaraz wyszła prowadząc ze sobą rozochoconego urzędnika. Próbował skupić się i ujrzeć wiatry magii powiewające wokół niej bo zrozumiał, że ponętna niewiasta wcale nie musi być tym kim wydaje się na pierwszy rzut oka. Jednak sposób w jaki dziewczyna pochyliła się nad stołem zapisując się na zawody prezentował nieco więcej jej kształtów, co znacznie utrudniało Razandirowi całe to skupianie się. Mimo to zanim jeszcze piękna niewiasta wyprowadziła z karczmy urzędnika zdołał ujrzeć wokół niej opary mrocznej emanacji mocy.
Z rozmyślań wyrwał go łomot jaki wydała głowa karczmarza brutalnie spotykająca się z ladą. Dwóch krasnoludów z pirackiej kompanii wyraźnie okazywało swoje niezadowolenie z obsługi. Sterroryzowanie gospodarza przyniosło jednak dość wymierne efekty w postaci darmowych trunków jakimi raczyć mogła się teraz piracka kompania. Co więcej, zachowanie morskich zbójów zwróciło uwagę zagadkowego orka, który najwyraźniej podziwiając krasnoludzką skuteczność w zdobywaniu alkoholu wstał i przyłączył się do pirackiej zgrai zwołując zaraz swoich druhów. Razandir dopiero teraz zauważył, że zielonoskóry nosi tradycyjny kilt jaki przywdziewają wojowniczy mieszkańcy dalekiego Albionu. Że co? Ork w kilcie?
– Robi się coraz ciekawiej – mruknął do siebie mag i zapalił w końcu fajkę.

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

Mimo późnej pory , Ethan nie spał i myślał o arenie , przeciwnikach i o tym czy cała to wyprawa miała sens i czy naprawdę jego własne życie przedstawia dla niego tak niską wartość by wziąć udział w tym turnieju dla desperatów , sadystów i czempionów. Zdecydowanie należał do pierwszej grupy , choć ostatnio zauważył ślad chorej radości z zabijania kapłanów sigimara , łowców czarownic i innych wojowników z Imperium. Często zastanawiał się czemu odczuwa do nich tak ogromną pogardę i nienawiść. Może samemu będąc osobą o raczej szczątkowym poczuciu honoru , wiara w mężnego , legendarnego , uosobieniu światła Sigimara była tak obca że aż irytująca. Co nie zmienia faktu że maił świadomość że jego rasa nie jest lepsza. Uważani za tchórzy i chytrych zdrajców Asari zabijali każdego kto według nich zagrażał Kniei , prostych chłopów zbierających chrust , patrole bretońskie które zapuściły się za daleko , najemników , ekspedycje Imperium. Tak , Leśne Elfy były pieprzonymi hipokrytami , głoszące kult życia i natury podczas gdy codziennie giną bez śladu kolejni "wrogowie lasu". Świadomość że sam jest stronniczym , obdartym z honoru i ideałów najemnikiem bynajmniej nie poprawiała samopoczucia. Ethan wyczerpany ponurymi myślami , pociągnął potężny łyk taniej wódki , owinął się płaszczem i zapadł w niespokojny , ciężki sen.

Awatar użytkownika
JarekK
Bothunter
Posty: 5090
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: JarekK »

[przypominam tylko o tej milicji która biegnie w strone portu :D]
Stone pisze: 16 gru 2019, o 13:36Żeby dobrze rosły, o warzywa trzeba dbać.

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

JarekK pisze:[przypominam tylko o tej milicji która biegnie w strone portu :D]
[ spokojnie, karczma tak czy inaczej jest skazana :D ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Docent
Pseudoklimaciarz
Posty: 22

Post autor: Docent »

Do namiotu kapitana Haralda wchodzi 3 ludzie .
-Sir! - powiedział donośnie i zasalutował człowiek o wygolonej glacy
-Spocznij poruczniku Donaldzie. – powiedział zmęczonym głosem kpt. Harald
-Mam meldunki dla pana.
-Połóż je na mój stolik .
-Oczywiście , sir . - położył plik papierów zawinięty w rulon na brzegu biurka
- Czego one dotyczą - Zapytał Harald bez entuzjazmu
- Raporty dotyczące liczebności uchodźców , zablokowanych tras i dróg , zniszczonych miejsc , transportu sprzętu i żywności
Harald podrapał się po głowie , sięgnął do swojego kubka i wyciągnął z kosza leżącego obok biurka butelkę alkoholu
- Chce ktoś się napić gin ? - zapytał ożywionym głosem Harald
- z całym szacunkiem sir , ale tego gówna nie da się pić – odpowiedział skrzywiony Donald
- No cóż …... więcej dla mnie – nalał zawartość butelki do kubka i pociągnął duży łyk
- Czy to wszystko ? - poprawił kołnierz munduru- Mam nadzieje , że informacje , które przekazałem ,zadowolą ciebie , Sir
- Czy możemy porozmawiać na osobności , Donaldzie ?
- Możecie już iść chłopaki , później was złapie.– powiedział przez ramie do swoich kompanów porucznik Donald po czym wyszli z namiotu
- Jak chcesz to usiądź. – powiedział kulturalnie kpt. Harald
- Może być , Sir – rozsiadł się wygodnie na krześle Donald
- Ile lat już służysz u mnie Donaldzie ?
- To będzie jakieś 5 lat , Sir .
- Aż 5 lat ? - powiedział Harald pełen podziwu
- Dokładnie , „Aż 5 lat” , Sir
- Sporo przeszliśmy razem , czyż nie ? - z nutką nostalgii
- O tak , dużo rzeczy działo się przez ten czas. – westchnął Donald
- Pamiętasz może , jak udało nam się wysadzić zamek hrabiego Devaluara ?
W tym czasie Harald sięgnął do szuflady swojego biurka , wyciągnął inny kubek i butelkę z gorzałą , podał Donaldowi kubek i nalał mu zawartość z butelki.
- Pamiętam dobrze , że hr. Devaluar był zamieszany w sprawie kultystów „mrocznych sił” , którzy posiadali technologię opartą na czarcim pyle . - pociągnął łyk z kubka – Ahhh , dobre . Wywiad doniósł , ,że hr. Devaluar zakupił od naszych podstawionych ludzi księgę „ Niewyobrażalnej mocy” i czarci pył . Później …..
- dodając od siebie Harald – Później , doprowadził nas do swojego laboratorium , gdzie prowadził swoje chore eksperymenty . Chciałbym jeszcze raz zobaczyć jego minę , kiedy dowiedział się , że laboratorium płonie ,a później wysadziliśmy jego „fortece” – z uśmiechem na ustach, pociągnął kolejny łyk ginu
- Zapomniałeś powiedzieć , że przed tym zabiliśmy jego wszystkich strażników , pobiliśmy go , związaliśmy i zostawili w lochach . - powiedział to z czystą satysfakcją Donald
- Aaa no tak – powiedział rozbawiony Harald
- Dopiero później podłożyliśmy bomby.
- Najlepiej wspomina się zawsze końcowy efekt swojej pracy- powiedział z dumą Harald
- Tego podmuchu na twarzy nigdy nie zapomnę. – podniósł kubek w stronę Harald na znak szacunku - Ja też tego nie zapomnę .
Po krótszej chwili milczenia
A może pamiętasz , Donaldzie? …....... lato 2521 r, w Talabecland ?
- „Najbardziej krwawy okres w dziejach Talabecland” - powiedział drżącym głosem , stłumionym przez alkohol. Gwałtownie pokręcił głową , otrząsając się z nadmiaru emocji. Chyba bał się takich napadów emocji . Wiedział , że gdyby im się poddał , wróciłoby poczucie bezradności i strachu .
- Tak, tak pamiętam to dobrze. – powiedział Donald po czym pociągnął kolejny głębszy łyk z kubka
To była rzeź – odpowiedział cierpko Harald
Harald patrzy na Donalda jeszcze w chwile w milczeniu po tym , jak zastanawiał się , czy warto przypominać sobie o tych wydarzeniach z Wielkiej Wojny z Chaosem . Nie do pomyślenia . Coś podobnego na taką skalę w ich życiu nie miało miejsca .
Przypomniał sobie to sobie wszystko . Miał znowu przed oczyma obraz rozrywanych ludzi przez demony , krzyczących w agonii , błagających o litość , wiedział jednak ,że w tym czasie musiał walczyć o przetrwanie . Sięgnął pamięciom jak jednym rozkazem doprowadził do śmierci setek ludzi , aby spowolnić przemarsz armii potworów ; trzymał przed sobą kubek i zaglądał na jego dno szukając odpowiedzi.
-Sir? - zapytał zmartwionym głosem Donald – Czy wszystko w porządku ?
-Nie , Donaldzie. Nie jest w porządku – dolał sobie więcej ginu i pociągnął głęboki łyk
- Dobrze pamiętam jak walczyliśmy o swoje życie ,Sir .
- Straciliśmy wielu dobrych żołnierzy , Donaldzie
Wciąż nieco oszołomieni , rozejrzeli się dookoła . Wciąż bez wątpienia byli w namiocie , jednak wspomnienia mocno ożywił obraz okrucieństw jakie zobaczyli , wiedzieli jednak , że mają przed sobą długą drogę i nie zamierzają poddać się tej atmosferze
- Cholera !! - Krzyknął Donald – W jaki sposób to wojnę było można prowadzić w sposób konwencjonalny , kiedy nasi przeciwnicy są więksi od naszych umocnień obronnych. - powiedział bezradnie Donald
- Pamiętam dobrze , że kilka demonicznych bestii udało nam się powalić serią pocisków
„Bernadeta” z dział – Harald zrobił krótką przerwę , po czym dodał - Szkoda , że ich nie mieliśmy więcej .
- Mimo naszej taktyki nie mogliśmy pokonać naszych wrogów,walczyliśmy na naszym terenie , znaliśmy,mieliśmy dobrze zorganizowane wojsko, mieliśmy doskonałe dane wywiadowcze na temat przemarszu wroga , a jednak tych sukinsynów nie mogliśmy odeprzeć . – spojrzał na Haralda prosząc o kolejną dolewkę bimbru
- Wiele czynników miało na to wpływ.- Harald zrobił zamyśloną minę - Jednym z czynników była brutalna siła naszych przeciwników: wyciągnął rapier , unosząc go w górę i po chwili włożył z powrotem: nasza konwencjonalna broń nie była w stanie skutecznie odeprzeć natarcia naszego wroga , to tak jakby dźgać ogra igłą , chociaż dźgnięcie igłą w oko daje efekty .
Na twarzy Haralda ukazały się nowe oznaki zmartwienia i smutku , które dawał znać , że w głowie Harald tworzy się obraz lęku , który nie dawał mu spokoju .Wypił gin , po czym nalał sobie i Donaldowi bimber .
- Kolejną sprawą , która uniemożliwiła nam skutecznego natarcia była demoniczna siła wroga i jego piekielna magia . - na twarzy Haralda zarysował się lekki gniew
- Nasi chłopcy byli waleczni , dzielni i odważni – powiedział Donald
- Szkoda , że to nie zawsze wystarczyło – powiedział Harald
Po tych słowach wznieśli toast za poległych ludzi , z którymi walczyli i wypili za pomyślną przyszłość. Po wypiciu toastu , na twarzy Harald pojawiła się oznaka obrzydzenia i grymas niesmaku po mocnym bimbrze .
- Coś cieniutko Harald – powiedział rozbawiony Donald - , gdybyś nie pił tego gówna to może umiałbyś pić alkohol jak normalny człowiek .
Po wypowiedzi Donalda , Harald zmierzył go ostrym spojrzeniem .
- Eeeee chciał powiedzieć , Sir – dodał szybko Donald
- Spokojnie Poruczniku – roześmianym głosem powiedział Harald- nic nie szkodzi , ale gin będzie jedynym trunkiem , którym będę się delektował Z-a-w-s-z-e .
Wymienili między sobą spojrzenie i razem roześmiali się w towarzystwie alkoholu .
Po kilku minutach rozmów między sobą do namiotu wkroczył zadyszany żołnierz . Wyprostował się i zasalutował im . Po tym szybko powiedział
- Major Zygfryd Brauden przybył do pana
- w jakiej sprawie – zapytał Harald
- Tego raczy się kapitan zapytać majora.
- No to czas na mnie – powiedział Donald – przyjdziesz do nas do barku , właśnie chłopaki skończyły stawiać stołki , będziemy świętować dokonania naszego batalionu .
- Wpadnę do was później – powiedział Harald
- Porucznik Donald odmeldowuje się , Sir !!
Porucznik wstał , zasalutował kapitanowi i wyszedł za namiotu . Po chwili , dumnym krokiem wszedł do namiotu w ozdobnym mundurze , stary , siwowłosy major Zygfryd . Wyprosił stojącego żołnierza przy wyjściu namiotu .
Zdjął rękawice i wyciągnął prawą rękę w stronę Haralda .
- Witaj kapitanie ! - powiedział żołnierskim głosem
- Witam majora . - uścisnął mu dłoń i usiadł z powrotem na krześle
- Moje najszczersze kondolencje z powodu twojego rodzinnego miasta , Haraldzie – powiedział z pełną powagą Major
Major usiadł na krześle , oczekując reakcji Harald.
- Wiem , Holthusen zostało całkowicie spalone . - powiedział bez emocji w głosie Harald
- Jakieś wieści od rodzinny ? - zapytał zainteresowany Major
- Dostałem list od mojego ojca , wszyscy są cali i zdrowi , jednak …..
- Jednak , co ? - zapytał Major
- Mój dziadek zaginął i wieści o nim ustały .- po czym dodał – Ostatnie wieści jakie o nim usłyszałem , wyruszył z 9-tą Dywizją Piechoty pod miejscowością Dorfmark i słuch o nim zaginął
- A dziadka Dywizja ?
- Rozbita pod lasem Cieni , niedaleko miejscowości Dünsen. - powiedział Harald
- Na..... na pewno twój dziadek przeżył . - powiedział z sztucznym entuzjazmem Major
- Dziękuje , Majorze
- Wiele lat służyłem z twoim dziadkiem , tego skurczybyka trudno zabić , podczas tych lat
w służbie z twoim dziadkiem , wiem na pewno , że poradzi sobie i gdzieś tam jest . - z nieco większym przekonaniem w głosie ,powiedział Major
- W taki razie do rzeczy panie majorze.- z pewnością w głosie - Co pana tu sprowadza ?
Major wstał z krzesła i podszedł do blatu stołu , stojącego za Haraldem . Na stole leżała rozłożona mapa z wykreślonymi miejscami . Major przesunął rękę po mapie i powiedział .
- Co wiesz na temat Arenie Śmierci ?
- No cóż . - zaczął niepewnie Harald
Wstał i podszedł do mapy z kubkiem , w którym leżała na dnie resztka niedopitego bimbru .
- Jest to pewnego rodzaju rozgrywka , o charakterze międzynarodowym . Informacje o tym wydarzeniu krążą na ustach gawiedzi . W wielu miastach znajdują się plakaty zachęcające „śmiałków” do przyłączenia się do konkurencji na .
- Konkurencji na śmierć i życie – dodał zaintrygowany Major
- Tak zgadza się , Majorze – pociągnął łyk bimbru i mocno zakasłał
- Powiedz mi więcej na temat tego zdarzenia ,Haraldzie .
- Są to zawody , które odbywają z jakąś ustaloną częstotliwością,aktualnie teraz jest seria 37 , mająca na celu wyłonić największego bohatera , śmiałka lub zabijakę , z spośród wszystkich uczestnikówehhhh..... tej „zabawy” – powiedział z nutką obojętności Harald
- Co możesz mi powiedzieć na temat organizatorów tego przedsięwzięcia ?
- Czy te pytania mają jakieś większe znaczenie , Majorze ?
Po tych słowach , które Harald wypowiedział ,Major zmierzył go rozgniewanym spojrzeniem .
W tym momencie Harald , odczuł poważne zaniepokojenie w intencjach swojego dowódcy .
- Kapitanie, ja zadaje pytania , a pan na nie odpowiada , Czy to jasne !– powiedział z nienaturalną wściekłością , z jaką Harald nigdy nie spotkał się w zachowaniu swojego dowódcy ,
Lekko zgubiony Harald zaczął mówić .
- Co do organizatorów tych zawodów , nie jestem pewien ich pochodzenia , ani ich intencji , zawody są organizowane prze jednego lub kilku ludzi – to tylko moje przypuszczenia – powiedział Harald
- Czy ktoś z twoich ludzi zajmował się tą sprawą ? - pogłębiając pytanie
- Staraliśmy się wysłać kilku agentów , aby zbadali sprawę …
- I co ? - zapytał zniecierpliwiony Major
- Jeden skończył z toporem w plecach , Dwóch zostało spopielonych , 1 został rozerwany na strzępy , kilku zostało pożartych i jeden zginął z powodu – cytat z raportu - „Z powodu sraki „
- Jakim cudem ? - zapytał zafascynowany Major
- W drodze do miejsca zmarł na statku z powodu ostrego zatrucia pokarmowego . - stwierdził beznamiętnie
Harald
- Hmmm … Gówniany koniec – stwierdził Major
Harald wstrzymał oddech - nie tylko ze względu na odór alkoholu , który walił z jego ust , ale i ze strachu , że Major wymyślił coś totalnie irracjonalnego , co mogło wpędzić Haralda w kłopoty .
- Mam coś dla ciebie Haraldzie – powiedział słodkim głosem do Haralda
Harald otrzymał plik papierów. Na nim znajdowała się odbita pieczęć w laku z robionym z roztopionego ołowiu . Nie rozpoznał widniejącej na niej pieczęci ( lew trzymający przed sobą tarczę z rogatym smokiem , trzymający dwuręczny miecz ) . Otworzył i zauważył , że zawiera dane dotyczące uczestników( również potęcjalnych) Areny Śmierci .
- Co to jest , Majorze ? – zapytał zdenerwowanych Harald
- Dane dotyczące twoich przeciwników – powiedział Major
- Że co ?
Harald starał się utrzymać ciało w całkowitym bezruch , co nie było łatwym zadaniem . Przez chwilę zastanawiał się , czy to niej jest jakaś forma okrutnego żartu , która bawiła jego dowódce .
- Z całym szacunkiem Panie MAJORZE , ale zdaje sobie z tego sprawę jaki burdel teraz panuję w państwie ! Mamy do odbudowy sieć dróg , naprawę zniszczeń po tej całej cholernej wojnie , pomóc uchodźcom , odnowić dostawę żywności i broni , a pan major sugeruje żebym wziął udział w bezrozumnej Sieczce ?!
W tej chwili na twarzy Major ukazał się uśmiech , który zjeżył włosy na karku Harald . Major podszedł do Haralda , poklepał go po jego ramieniu i powiedział
- Został nominowany do tajnej misji treningowej – powiedział tryumfalnie – A poza tym nie masz innego wyboru jak wziąć w tym udział , Chłopcze , uznaj to za działania na rzecz wywiadu .
- Nie rozumiem jaki to ma sens , funkcje strategiczne , aby mnie wysłać tam . Tutaj ludzie mnie potrzebują. Czy Major tego nie widzi ?
- Twoje wszystkie zadania przejmuje , kpt. Otton von Jüger
Major przekazał kolejny zwitek papierów w rękę Haralda . W liście do niego było napisane :

Od dnia przekazania listu z rąk mjr Zygfryda Braudena do okresu 2522 r. wszystkie działania na rzecz wywiadu , działalności o charakterze militarnym kpt. kpt .Haralda Trescowa mają być bez zwłoki wykonane . Jeżeli osoba nie ustosunkuje się do wyżej wymienionych założeń po dostarczeniu listu , będzie musiał odbyć karą pozbawienia wolności , kolejnym krokiem w stronie postępowania będzie odebranie wszystkich należnych tytułów należących do kpt . Haralda Trescowa i jego oddalenia z wojska.
Podpisane
gen. Klaus von Moltkę

Po przeczytaniu tego listu Harald ,milczał przez dłuższą chwilę . Zastanawiał się nad tym do czego to wszystko służy, jaki ma w tym plan Major i co najważniejsze , po co go wysyłają tak daleko ?
Zacisnął mocno powieki i starał się skupić wyłącznie a tym co powiedział do niego Major . Słuchał Majora , jednocześnie myślał , by ta sprawa się rozwiązała . Oczywiste , że Major mu wszystkiego nie mówi . Może dowie się wszystkiego w drodze do ustalonego celu podróży .
„Na Sigmara , co to jest” - myślami błądził gdzieś i szukał odpowiedzi na jego pytania .
Zaraz po tym rozbrzmiało następne zdanie , Harald zarejestrował jednak pojedyńcze słowo , wypowiedziane z zupełnie inną intonacją , niż wszystkie pozostałe , jakby w ten sposób Major chciał wyrazić „szczególny szacunek .
- …............ POWODZENIA , masz misję do wykonania , wszystkie istotne informacje dla ciebie masz w pozostałych dokumentach załączonych .
Wyszedł z namiotu i w oddali za nim było słychać odgłos dobiegających konni . Po chwili głos ustał , Major zaczął coś mówić , znowu odgłos konni dobiegał za namiotem lecz zaczął się raptownie oddalać .

Poczuł się beznadziejnie, przybity , gdy uświadomił sobie , że musi zostawić wszystkich chłopaków z brygady i musi gdzieś płynąc, cholera wie!
Zarówno om , jak i Donald i cała reszta żyją dzięki wspólnej pracy , umiejętnościom i dobrej woli innych . Co się stanie kiedy odjedzie i zostawi ich z Ottonem von Jügerem .
„Ci to mają pecha, że muszą teraz służyć pod dowództwem tego idioty Ottonem” - pomyślał Harald Gniew nagle opuścił Haralda . Mężczyzna opadł z emocji , które mu towarzyszył mu podczas rozmowy z majorem . Usiadł wygodnie na krześle i zobaczył listę osób , które mogą uczestniczyć w tych zawodach . Zaczął rozmyślać i przyjrzał się mapie na stole . Obejrzał datę rozpoczęcia zawodów i przysiadł do czytania dokumentów przekazanych od Majora. Sprawdził dostępnych agentów i wysłał listy , aby przekazali mu więcej informacji ( jakich ? ON sam wie . )
Po dłuższej chwili zastanawiania się nad tą całą sytuacją , przypomniał sobie , że już chłopaki z brygady piją w baraku . Poprawił swój mundur i wyszedł z namiotu , aby dołączyć do reszty .

Przyszedł do nich i przyłączył się do hucznej imprezy , świętowali wielkie zwycięstwa Imperium i bohaterskich czynów brygady . Po długich , wesołych rozmowach z kompanami , Harald poprosił na stronę Donalda . Przekazał mu informacje jakie otrzymał od Majora .
Na co Donald odpowiedział lekko podchmielonym głosem .
- A to dufek z naszego dowódcy. - starając się mówić poprawnie Donald-
- Sam byłem zdziwiony . - odparł Harald
- Chyba coś mu się staneło , że ciebie wyfrał na tych zawodów , one są tylko dla chętnych
- Noooooo – zastanawia się co powiedzieć Harald -
Po chwili długiego zastanowienia się Harald , usłyszał wrzask Donalda , który swoją wypowiedź skierował do tłumu
- EEEEJjjj wy słyszeli co kapitan robi , jedzie wziąć udiał w Arenie Śmierci
Na co tłum odpowiada krzykiem i wiwatami
- Nasz kapitan – NIECH ZYJE , NIECH ŻYJE
Po tych słowach Harald nabrał nowej otuch i przyjął słowa bardzo pozytywnie . Przemierzając wzorkiem po całej gromadce ,przypomniał sobie wszystkie dobre lata swojej służby.
- Aha – chrząknął Donald – tylko nie zemrzyj tam , bo trochę chujowe będzie jak umrzesz .
- Będę się starał. – powiedział z krzywym uśmiechem Harald
- Ahaa – poprawił się Donald – Jeżeli umrzesz to cię zajebię , bo nie zniose tego... tego dupfka Jugchuwera na twoim stanowisku – obrzydliwie beknął - SIRrr


Tak oto przygoda Haralda rozpoczyna się od kaca . Myślami wracał do wczorajszej rozmowy
z Majorem . Zastanawiał się nad tym , czy na pewno z Majorem jest wszystko w porządku , ( jeżeli tak ) to dlaczego go wysłał na tzw. „Misje” . Co było powodem ? Brakowało mu punktu zaczepienia w tym wszystkim .
„Cóż …...... przynajmniej od chłopaków dostał na drogę butelkę ginu” - pomyślał Harald trzymając swój plecak z sprzętem na drogę.
Ostatnio zmieniony 17 lip 2015, o 14:14 przez Docent, łącznie zmieniany 4 razy.

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[Co tym razem uczestnicy areny zrobią z karczmą :lol2: ?]

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

[ @dziad_zbych: ten twój elf to się w końcu zapisuje? bo póki co chyba tego nie zrobił, a jak knajpa pójdzie z dymem, może mieć problemy :P ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Nie czekając, aż znajdzie go jakiś kolejny patrol, sprawdził wszystkie zwłoki jakie pozostały po potyczce. Przy jednym z imperialnych żołdaków znalazł małą torbę, w której znalazł trochę, podróżnego prowiantu. Przez lata służby nie miał z tym żadnego problemu, chociaż ludzkie jedzenie miało w sobie coś odpychającego. Potem przeszedł jakieś piętnaście minut przez las, by w końcu skierować się w stronę plaży. Od początku miał zamiar w ten sposób trafić do portowego miasta jakim było Porto Maltese, ale wciąż obawiał się imperialnej floty. Na szczęście wzdłuż brzegu nie zauważył niczego poza piaskiem, więc raźnym krokiem poszedł w kierunku wcześniej wskazanym przez Sardaina. Po drodze spotkał jeszcze jeden ze statków, które wypłynęły razem z nimi z Karond Kar. Był w podobnym stanie co cała flota, różnił się tylko tym, że sztorm wyniósł go dużo dalej. Merxerzis uśmiechnął się na myśl o tym jaką katastrofą okazała się ta wyprawa i jak bardzo był z tego powodu szczęśliwy. Ilu Druchii, w tym egzekutorów umarło w trakcie poprzedniej nocy i jak to doprowadziło go do momentu, w którym podążał ku swemu przeznaczeniu, Arenie Śmierci.
Dowodem na to, że ten turniej zdawał się być dla niego przeznaczony, były pojawiające się zarysy zabudowań na horyzoncie, po tak krótkim marszu. Cała zawierucha okazała się odbywać, bardzo blisko Porto Maltese. Do samego miasta wszedł dużo łatwiej niż się tego spodziewał. Wokół panowało takie zamieszanie, że nikt nie zwrócił nawet na niego uwagi, co było dziwna odmiana od tego co zwykle spotykało go w Har Ganeth. Ruch zdawał się zagęszczać przy jakiejś karczmie, a wśród dyskutujących ludzi czasami słyszał jej nazwę "Nieludziom mówimy stanowcze nie". Egzekutor nagle poczuł w sobie ducha buntownika, o którym do tej pory nie miał pojęcia i bardzo zapragnął na przekór szyldowi wejść do środka. Jak postanowił tak zrobił.
Jeśli do tej pory nie zrobił wrażenia na ulicach miasta, to w tym przybytku wyróżniał się jeszcze mniej, a takich rebeliantów jak on było tu co najmniej kilku. Co zdecydowanie nie pozastawiało miejsca na przypadek. Jedyny stolik pokryty papierami, a nie na przykład alkoholem, musiał być punktem zapisów na Arenę. Trzymając swój długi hełm pod ręką, podszedł do człowieka zajmującego się papierkową robotą. Krótka obserwacja jego uzbrojenia, zwłaszcza miecza przewieszonego za plecami i wszystko jasne.
- Godność?
- Merxerzis.
- Jakiś tytuł, miejsce pochodzenia?
- Możesz dopisać, że z Har Ganeth, dh'oine. - Pominął swoja rangę kapitana. Razem z wydarzeniami na plaży, przestała cokolwiek znaczyć.
Człowiek nie był za bardzo rozmowny, więc egzekutor stwierdził, że formalnościom stało się za dość. teraz dopiero rozejrzał się dokładniej i naliczył tyle osobliwych gości, że nie był w stanie stwierdzić, którzy przybyli tu w związku z Areną, a którzy nie. Zdecydował tylko, że paradoksalnie, jako nieludź, nigdzie nie będzie mu lepiej niż w tej właśnie karczmie. Wolał się jednak mieć na baczności, więc zrezygnował tym razem z alkoholu. Usiadł sobie tylko w kącie, jak to miał w zwyczaju czynić, kiedy unikał kontaktu z innymi i obserwował sytuację.
Obrazek

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Błagam misie patysie!
Poczekajcie z rozpierdzielem wszystkiego na więcej osób!
To raz!
Pamiętajcie, że to klimat Warhammera i TAK WIEM, ŻE NA 35 ARENIE PŁONĘŁO MIDDENHEIM ale to nie powód żeby przeżywać każe starcie i masakrować armie wrogów! :twisted: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

Kordelas pisze:[Błagam misie patysie!
Poczekajcie z rozpierdzielem wszystkiego na więcej osób!
To raz!
Pamiętajcie, że to klimat Warhammera i TAK WIEM, ŻE NA 35 ARENIE PŁONĘŁO MIDDENHEIM ale to nie powód żeby przeżywać każe starcie i masakrować armie wrogów! :twisted: ]
[ no czekamy, czekamy, dlatego panowie milicjantowie tak powoli biegną do tego portu :D nie da się rozkręcić porządnej bijatyki, jak w knajpie jest czterech zawodników na krzyż, każdy łork o tym wie... ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ @anast3r nie moja postać jest w mieście tylko po to pójść na widownie i pokibicować :D . Tak zapisuje się , dzięki za przypomnienie chciał ( chciałem ) być sprytny i zapisać się dyskretnie no ale jak tak stawiasz sprawę to już to robię ]
Ethan obudził się zły i poirytowany , na tyle że nie miał już sił i chęci na obserwowanie uczestników i inne sztuczki. Ubrał się od razu ruszył jeszcze śpiącą ulicą do karczmy "Nieludzia mówimy stanowcze nie !". Miasto powoli się budziło , uczestniczy nocnych zabaw i amatorzy burdeli wracali zataczając się a kupcy i rzemieślnicy dopiero rozpoczynali pracę. Gdy po około 8 minutach drogi zobaczył budynek karczmy , ucieszył się bo był dość głodny i nie miał zajęcia więc siedzenie w karczmie i picie piwa jak najbardziej mu odpowiadało. Otworzył drzwi i od razu poczuł charakterystyczną woń karczmy , oraz zobaczył dość otyłego mężczyznę ubranego w świadczący o zamożności strój zasiadającego za stołem. Na nim leżały dwa stosy kartek jedne wypełnione a drugie nie. Zauważył też , elfa siedzącego w rogu , kilku najemników , ogra i wiele innych osób które wyglądały na osoby które mają zamiar wziąć udział w arenie. Czuł ich spojrzenia Widocznie mam tak brzydką twarz że się wyróżniam , no może te orki wygrywają w tej kategorii
- " Prowadzisz zapisy do Areny Śmierci ?" zaczął od razu Ethan
- "Witamy w Estali , jak wrażenie zrobiło na tobie miasto ?" Zapytał z sztucznym entuzjazmem skryba
- "Brzydkie , jak mało które. Masz zamiar mnie zapisać ?" Odparł poirytowany
- "No dobrze , jak się zwiesz i skąd pochodzisz"
- "Jestem Ethan. Skąd , dobre pytanie , napisz z Artel Loren choć raz powiem prawdę.
Gdy procedura dobiegła końca , zakupił sporo jedzenia ( mięso , ryby , cebule i grzyby ) , poprosił też o kufel mleka ( miał obrzydliwy gust kulinarny ) i usiadł przy dla odmiany środkowym stole.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Milicja z burmistrzem biegnie po mnie, więc pozwólcie, że zaklepię sobie rozpoczęcie bójki. Około 1 w nocy, wstawię tekst mówiący o tym, co spowolniło ich interwencję.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

[ matis, już po pierwszej, dawai cyka blyat' ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

ODPOWIEDZ