Demony Nurgla - moja nowa armia (wpis rocznicowy)
Moderatorzy: Ziemko, wind_sower
Re: Demony Nurgla - moja nowa armia (rocznicowy plagus 4)
Nie nauczyli rodzice że nie wolno zażywać narkotyków?
Pan Mamikon
W czasach, gdy rodzice mogli mnie jeszcze czegoś nauczyć, narkotyków nie było na świecie
Za to przychylnym okiem patrzyli na książki, podczas gdy ja znajdywałem w nich rzeczy, które niezdrowo spaczyły moją wyobraźnię:
https://www.google.pl/search?q=hieronym ... HCA#imgrc=_
Za to przychylnym okiem patrzyli na książki, podczas gdy ja znajdywałem w nich rzeczy, które niezdrowo spaczyły moją wyobraźnię:
https://www.google.pl/search?q=hieronym ... HCA#imgrc=_
To już rok minął, gdy zacząłem czcić warhammerowego boga zarazy – poprzez odtwarzanie wizerunku jego demonów.
Zaczęło się to w 2014. Wtedy zmieniło się moje podejście do battla – przeszedłem od nieregularnych bitew towarzyskich do gry turniejowiej. Co prawda dla niektórych Szturmy nie liczą się jako prawdziwe turnieje – ale moje potrzeby spełniały znakomicie. Wymogiem było bowiem granie pomalowaną armią. A to właśnie aspekt modelarsko - malarski jest tym, co pociąga mnie w tym hobby najbardziej. Odstręczają mnie natomiast napinki przy stole, kłótnie o wynik na kostce i napięcie w walce o złote kalesony.
Szturmy były więc imprezą skrojoną pod moje potrzeby. I kiedy tak zebrałem łomot w paru edycjach, pooglądałem sobie świetnie pomalowane armie, pomyślałem sobie, że też bym tak chciał. Mieć armię mniej liczną – za to fajnie wyglądającą. I pasującą mi klimatem. I mającą szansę na zrobienie przeciwnikowi krzywdy. Skaveńskie hordy trafiły na ubocze moich zainteresowań. Przeglądałem galerie, oferty producentów zamienników – i mój wybór padł na demony Nurgla.
Do tego boga miałem słabość od czasów licealnych, gdy graliśmy z kumplami w pierwszą edycję fabularnego warhammera. W co drugiej przygodzie bohaterowie napotykali wygódkę, w której dole rezydował nurgling, który lubił podgryzać nieczego niepodejrzewających srających. Albo byli poszukiwani w mieście, i musieli uciekać – przez kanały wypełnione jszczochami i gównem.
Same figurki demonów Nurgla urzekły mnie przerwotnym połączeniem odrażającej powierzchowności i poczucia humoru. W dodatku Nurgle różni się od swych braci – nie pragnie zagłądy ludzkości, chce tylko przytulić do swego wielkiego, kochającego cielska jak największą liczbę sług.
A zatem kupiłem pudełko plaguebearerów, bloodletterów i crypt horrorów. Wygrzebałem stare bitsy od zombiaków i skavenów – i zacząłem sklejać, a potem malować. W międzyczasie przeglądałem aukcje w poszukiwaniu figurek z 6 edycji – wyjątkowo klimatycznych. Co rusz to przychodziły mi do głowy pomysły, które starałem się przerobić na realne figurki. Efekty tego mogliście oglądać w tym wątku na bierząco.
Od sierpnia 2014 do dziś warhammer zmienł się drastycznie. To nawet nie jest katastrofa – to apokalipsa! Po serii podręczników End Times (na przykład Glottkin – wciąż nie mam wszystkich figurek z nim powiązanych, które planowałem kupić) Stary Świat i stary dobry warhammer fantasy battle zostały zniszczone.
Wciąż nie mam zdania nt AoS. Doceniam proste zasady, bezpretensjonalność zabawy i odwagę (być może - straceńczą) GW w wypuszczeniu czegoś zupełnie nowego. Figurki widziane na żywo również mi się podobają. Z drugiej strony - całość wydaje się być mało zbalansowana, i przez to na dłuższą metę przypominać Dreadfleeta (jednostki wyraźnie mocniejsze od innych).
Jak grzyby po deszczu - albo bardziej - jak barbarzyńskie królestwa po upadku Cesarstwa Rzymskiego - mnożą się mutacje i poprawki do battla rozumianego jako symulacja bitwy na kwadratowych podstawkach. Każdy ma pewne zalety - i pewnie potrzeba około 2 lat, by zobaczyć, w którą wersję "9 edycji" warto się angażować.
Śledziłem te zmiany na bieżąco. Kolejne plotki - a potem informacje - osłabiały mój zapał do przygotowywania nowych figurek do stanu grywalnego. Mimo to uważam, że przez ten rok zrobiłem całkiem sporo. Znacznie gorzej było z graniem - demony nurgla tylko raz odwiedziły bitewny stół. W dodatku wystąpili jako najemnicy na zasadach Triumph & treachery. Spisały się świetnie. Drony bez strat własnych pożądliły na śmierć jednostki leśnych elfów warte jakieś 500 pkt.
Za to regularnie zacząłem brać udział w PMOTM. Im więcej motywacji, tym większa szansa, że figurka będzie ukończona.
Co na przyszłość? W najbliższym czasie nie planuję nowych zakupów. Na pomalowanie czego Great Unclean One własnej roboty, trzeba dokończyć lepienie trzech nowych bestii nurgla, no i 40 plague bearesów to trochę za mało. Do tego na uzyskanie kolorów czekają ludki z Descenta i żołnierze z Neuroshimy Tactics. Może pojawi się chęć do grania? Może wreszcie kupię putrid blightknightów i zrobię furie z tyranidowych gargoryli, może kupię żaby od minimonsters? Patrzę w przód bez robienie konkretnych planów, poza jednym - lepić i malować dalej nurglowców, bo daje to mnóstwo frajdy
I na koniec - figurka na pierwszą rocznicę:
Epidemius.
Ze wszystkich figurek wyprodukowanych przez GW, ten Nurglowiec wyróżnia się wybitną obrzydliwością. Jego twórca błysnął geniuszem, w trakcie projektowania tej figurki. Napuchnięte cielsko, rozwalone niedbale na czymś, co przypomina sławojkę - od niechcenia podnosi kawał brudnego żelastwa i wskazuje kierunek ataku. Do tego "tron" dzwigają na swych barkach niepokojące, paskudne stworzonka, jakże różne od kabaretowych nurglingów znanych z bieżących edycji. Te nowe budzą uśmiech - natomiast tragarze Epidemiusa, dziwnie podobni do gnijących niemowląt z obrazów Gigera, kojarzą się z bardzo przykrymi koszmarami.
Epidemius urzekł mnie już dawno. Ale bałem się, że wersja finecastowa będzie miała zbyt dużo mankamentów. Dlatego szukałem do skutku metalowej - i znalazłem. Myślałem "Lepiej i łatwiej coś upiłować, niż dolepić".
Byłem w błędzie. Ileż ja się musiałem naszlifować tego, nawyginać, nalepić, nawiercić i napinować. A potem okazało się, ile błędów popełniłem, mimo wielu godzin poświęconych na przygotowania. Malowanie zaś było jeszcze bardziej mozolne - przy żadnej figurce do tej pory nie siedziałem tak długo, jak przy nim.
Jestem zadowolony z efektu, ale ewentualnym naśladowcą raczej rekomenduję finceast
I na koniec - moi milusińscy w komplecie:
http://i397.photobucket.com/albums/pp55 ... g~original
Zaczęło się to w 2014. Wtedy zmieniło się moje podejście do battla – przeszedłem od nieregularnych bitew towarzyskich do gry turniejowiej. Co prawda dla niektórych Szturmy nie liczą się jako prawdziwe turnieje – ale moje potrzeby spełniały znakomicie. Wymogiem było bowiem granie pomalowaną armią. A to właśnie aspekt modelarsko - malarski jest tym, co pociąga mnie w tym hobby najbardziej. Odstręczają mnie natomiast napinki przy stole, kłótnie o wynik na kostce i napięcie w walce o złote kalesony.
Szturmy były więc imprezą skrojoną pod moje potrzeby. I kiedy tak zebrałem łomot w paru edycjach, pooglądałem sobie świetnie pomalowane armie, pomyślałem sobie, że też bym tak chciał. Mieć armię mniej liczną – za to fajnie wyglądającą. I pasującą mi klimatem. I mającą szansę na zrobienie przeciwnikowi krzywdy. Skaveńskie hordy trafiły na ubocze moich zainteresowań. Przeglądałem galerie, oferty producentów zamienników – i mój wybór padł na demony Nurgla.
Do tego boga miałem słabość od czasów licealnych, gdy graliśmy z kumplami w pierwszą edycję fabularnego warhammera. W co drugiej przygodzie bohaterowie napotykali wygódkę, w której dole rezydował nurgling, który lubił podgryzać nieczego niepodejrzewających srających. Albo byli poszukiwani w mieście, i musieli uciekać – przez kanały wypełnione jszczochami i gównem.
Same figurki demonów Nurgla urzekły mnie przerwotnym połączeniem odrażającej powierzchowności i poczucia humoru. W dodatku Nurgle różni się od swych braci – nie pragnie zagłądy ludzkości, chce tylko przytulić do swego wielkiego, kochającego cielska jak największą liczbę sług.
A zatem kupiłem pudełko plaguebearerów, bloodletterów i crypt horrorów. Wygrzebałem stare bitsy od zombiaków i skavenów – i zacząłem sklejać, a potem malować. W międzyczasie przeglądałem aukcje w poszukiwaniu figurek z 6 edycji – wyjątkowo klimatycznych. Co rusz to przychodziły mi do głowy pomysły, które starałem się przerobić na realne figurki. Efekty tego mogliście oglądać w tym wątku na bierząco.
Od sierpnia 2014 do dziś warhammer zmienł się drastycznie. To nawet nie jest katastrofa – to apokalipsa! Po serii podręczników End Times (na przykład Glottkin – wciąż nie mam wszystkich figurek z nim powiązanych, które planowałem kupić) Stary Świat i stary dobry warhammer fantasy battle zostały zniszczone.
Wciąż nie mam zdania nt AoS. Doceniam proste zasady, bezpretensjonalność zabawy i odwagę (być może - straceńczą) GW w wypuszczeniu czegoś zupełnie nowego. Figurki widziane na żywo również mi się podobają. Z drugiej strony - całość wydaje się być mało zbalansowana, i przez to na dłuższą metę przypominać Dreadfleeta (jednostki wyraźnie mocniejsze od innych).
Jak grzyby po deszczu - albo bardziej - jak barbarzyńskie królestwa po upadku Cesarstwa Rzymskiego - mnożą się mutacje i poprawki do battla rozumianego jako symulacja bitwy na kwadratowych podstawkach. Każdy ma pewne zalety - i pewnie potrzeba około 2 lat, by zobaczyć, w którą wersję "9 edycji" warto się angażować.
Śledziłem te zmiany na bieżąco. Kolejne plotki - a potem informacje - osłabiały mój zapał do przygotowywania nowych figurek do stanu grywalnego. Mimo to uważam, że przez ten rok zrobiłem całkiem sporo. Znacznie gorzej było z graniem - demony nurgla tylko raz odwiedziły bitewny stół. W dodatku wystąpili jako najemnicy na zasadach Triumph & treachery. Spisały się świetnie. Drony bez strat własnych pożądliły na śmierć jednostki leśnych elfów warte jakieś 500 pkt.
Za to regularnie zacząłem brać udział w PMOTM. Im więcej motywacji, tym większa szansa, że figurka będzie ukończona.
Co na przyszłość? W najbliższym czasie nie planuję nowych zakupów. Na pomalowanie czego Great Unclean One własnej roboty, trzeba dokończyć lepienie trzech nowych bestii nurgla, no i 40 plague bearesów to trochę za mało. Do tego na uzyskanie kolorów czekają ludki z Descenta i żołnierze z Neuroshimy Tactics. Może pojawi się chęć do grania? Może wreszcie kupię putrid blightknightów i zrobię furie z tyranidowych gargoryli, może kupię żaby od minimonsters? Patrzę w przód bez robienie konkretnych planów, poza jednym - lepić i malować dalej nurglowców, bo daje to mnóstwo frajdy
I na koniec - figurka na pierwszą rocznicę:
Epidemius.
Ze wszystkich figurek wyprodukowanych przez GW, ten Nurglowiec wyróżnia się wybitną obrzydliwością. Jego twórca błysnął geniuszem, w trakcie projektowania tej figurki. Napuchnięte cielsko, rozwalone niedbale na czymś, co przypomina sławojkę - od niechcenia podnosi kawał brudnego żelastwa i wskazuje kierunek ataku. Do tego "tron" dzwigają na swych barkach niepokojące, paskudne stworzonka, jakże różne od kabaretowych nurglingów znanych z bieżących edycji. Te nowe budzą uśmiech - natomiast tragarze Epidemiusa, dziwnie podobni do gnijących niemowląt z obrazów Gigera, kojarzą się z bardzo przykrymi koszmarami.
Epidemius urzekł mnie już dawno. Ale bałem się, że wersja finecastowa będzie miała zbyt dużo mankamentów. Dlatego szukałem do skutku metalowej - i znalazłem. Myślałem "Lepiej i łatwiej coś upiłować, niż dolepić".
Byłem w błędzie. Ileż ja się musiałem naszlifować tego, nawyginać, nalepić, nawiercić i napinować. A potem okazało się, ile błędów popełniłem, mimo wielu godzin poświęconych na przygotowania. Malowanie zaś było jeszcze bardziej mozolne - przy żadnej figurce do tej pory nie siedziałem tak długo, jak przy nim.
Jestem zadowolony z efektu, ale ewentualnym naśladowcą raczej rekomenduję finceast
I na koniec - moi milusińscy w komplecie:
http://i397.photobucket.com/albums/pp55 ... g~original
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Gratuluję oryginalnej, kreatywnej i obrzydliwie brzydkiej w jak najlepszym znaczeniu tych słów armii Nurgle'a. Dobrze, że nie straciłeś motywacji, przez tyle czasu.
-
- Mudżahedin
- Posty: 222
Ostatni post gervaza znakomicie oddaje czym dla mnie jest warhammer - połączenie wrażeń płynących z sesji rpgowych, hobby modelarsko-malarskie i od czasu do czasu emocje związane z bitwą w battla. Gdzieś na uboczu pozostaje napinka związana z polityką gw względem graczy czy zasadami battla i przebiegiem gry. Tak na dobrą sprawę to battl sam w sobie raczej przeszkadzał mi w czerpaniu radości z szerokopojetego warhammera budząc za wiele frustracji kiedy po długich przygotowaniach do bitwy kolejny raz kończyła się ona porażką którą można było przewidzieć po przeczytaniu rozpiski przeciwnika Od dłuższego czasu moje battlowe projekty modelarsko-malarskie kurzą się na półce, a czas przeznaczony na hobby częściej niż żołnierzom imperium poświęcany jest bandytom z neuroshimy, elemntom terenu do infinity czy nawet kowbojom którzy nie mają jeszcze własnego systemu. Nie oznacza to jednak, że zrezygnowałem z battla zupełnie -właśnie teraz mogę w spokoju podokańczać rozpoczęte oddziały, wiedząc, że po kolejnych 5-6 bitwach nie wyjdzie już nowy rulebook i armybook z kolejną porcją zasad do przyswojenia, ba, nie wyjdą żadne nowe modele -wreszcie zacznę malować szybciej niż dokupywać a kiedy pomaluję już wszystko, można spojrzeć w stronę bardzo dobrych jakościowo zamienników innych producentów...
To dobry czas dla hobby w takiej wersji, jak ja je pojmuję i liczę na to, że będzie to również dobry czas dla projektu jakim jest armia gervaza. Z okazji rocznicy życzę nurglowcom wszystkiego najbardziej zepsutego, mało zdrowia, za to dużo szczęścia i pomyślności;-) gdyby to tylko było możliwe przez forum wstawiłbym tu gnijący torcik którego świeczki mógłbyś zdmuchnąć powiewem w nurglowym stylu, niekoniecznie z ust;-)
To dobry czas dla hobby w takiej wersji, jak ja je pojmuję i liczę na to, że będzie to również dobry czas dla projektu jakim jest armia gervaza. Z okazji rocznicy życzę nurglowcom wszystkiego najbardziej zepsutego, mało zdrowia, za to dużo szczęścia i pomyślności;-) gdyby to tylko było możliwe przez forum wstawiłbym tu gnijący torcik którego świeczki mógłbyś zdmuchnąć powiewem w nurglowym stylu, niekoniecznie z ust;-)
Dawno nie aktualizowałem tematu, ale dziś pora do niego wrócić. Co prawda ten post będzie w małym stopniu dotyczył malowania i konwertowania - ale liczę na wyrozumiałość moderacji. I obiecuję że niebawem wrzucę zdjęcia nowych konwersji bestii nurgla i plaguebearerów.
Dziś będzie o bojach, jakie stoczyły moje demony w trakcie 9 odsłony turnieju Szturm. Graliśmy w system Age of Sigmar. Wrażenia mam nienajlepsze. Nie uprzedzając się z góry, liczyłem na prostą, bezpretensjonalną rozgrywkę z łatwymi do opanowania, szybkimi zasadami. Niestety - okazało się, że gra jest bardzo skomplikowana. Każda jednostka ma kilka zasad specjalnych, aktywowanych przez różne warunki (np. tarcze - zwiększają wartość save, ale tylko wtedy, gdy broń przeciwnika zadaje tylko 1 ranę). Ani mi, ani nikomu z moich przeciwników nie udało się ogarnąć i zastosować adekwatnie zasad do swoich armii. Mimo że niektórzy z nich byli dużo lepiej ograni ode mnie.
Po drugie system określania zwycięstwa wyraźnie promuje wystawianie trudno zabijalnych model. Im więcej woundów ma figurka, im większy save, jeśli ma leczenie, to jest dużo więcej warta w walce, niż model tych walorów pozbawiony. A do warunków zwycięstwa liczy się tak samo.
Ten problem można rozwiązać np. za pomocą compscoru - ale to kolejny raz, kiedy fani muszą poprawiać produkt GW. Jedyne, co usprawiedliwia w tym wypadku wydawcę, to darmowość reguł.
A teraz czas na zdjęcia z walk:
Tutaj Epidemius potyka się ze stormverminami. Tutaj akurat miał pod górkę - stormvermini mieli bonus, gdy było ich więcej. Suma sumarum - zostali wybicie przez innych nurglowców.
Za Queek - Headteakerem plaguebearerzy sznurem! Tutaj sytuacja się odwróciła - dzielny skaven bronił się przed przeważającymi hordami wroga, ale bilans ataków wypadł na jego niekorzyść. Niemniej jednak wytrzymał za trzy rundy wklepywania mu woundów.
Tutaj potyczka z khornowcami na juggernatach. W battlu byli trudni do zabicia i potrafili zrobić przeciwnikowi krzywdę. W tej grze ich power znacznie opadł i zostali mocno przetrzebieni (choć tutaj właśnie przeciwnik mógł zapomnieć o ich specjalnych zasadach).
Polowanie na giganta. Ta figurka jest przykładem tego, o czym pisałem wcześniej. Jej różnorakie ataki i duża ilość woundów uczyniły go niepokonanym zabójcą demonów.
A tu pojedynek kafarów - demon prince'a i terrorgeista. Przewaga była po stronie tego drugiego. Jak już pisałem - więcej woundów, więcej ataków, leczenie. Demon prince nurgla nie mógł się z nim równać.
Horda plaguebearerów otoczyła blood knightów. Była to długa, mozolna walka - rycerze byli dobrze opancerzeni, mieli więcej woundów, leczyli się. I w końcu wyrżnęli wroga w pień. Z tyłu widać generała - Ikit Clawa.
Druga pamiątka z tej samej walki.
A tu bestia nurgla bije się z gwardią grobową. Długo stała, ale nie dała im rady. Bestia, wraz z dwoma koleżankami miała za zadanie dzięki błyskawicznej szarży rozmontować wampirzego lorda. Na zdjęciu widać jego skrzydło - na drugim planie. Krwiopijca schował się za swymi ochroniarzami - i plan spalił na panewce.
Dziś będzie o bojach, jakie stoczyły moje demony w trakcie 9 odsłony turnieju Szturm. Graliśmy w system Age of Sigmar. Wrażenia mam nienajlepsze. Nie uprzedzając się z góry, liczyłem na prostą, bezpretensjonalną rozgrywkę z łatwymi do opanowania, szybkimi zasadami. Niestety - okazało się, że gra jest bardzo skomplikowana. Każda jednostka ma kilka zasad specjalnych, aktywowanych przez różne warunki (np. tarcze - zwiększają wartość save, ale tylko wtedy, gdy broń przeciwnika zadaje tylko 1 ranę). Ani mi, ani nikomu z moich przeciwników nie udało się ogarnąć i zastosować adekwatnie zasad do swoich armii. Mimo że niektórzy z nich byli dużo lepiej ograni ode mnie.
Po drugie system określania zwycięstwa wyraźnie promuje wystawianie trudno zabijalnych model. Im więcej woundów ma figurka, im większy save, jeśli ma leczenie, to jest dużo więcej warta w walce, niż model tych walorów pozbawiony. A do warunków zwycięstwa liczy się tak samo.
Ten problem można rozwiązać np. za pomocą compscoru - ale to kolejny raz, kiedy fani muszą poprawiać produkt GW. Jedyne, co usprawiedliwia w tym wypadku wydawcę, to darmowość reguł.
A teraz czas na zdjęcia z walk:
Tutaj Epidemius potyka się ze stormverminami. Tutaj akurat miał pod górkę - stormvermini mieli bonus, gdy było ich więcej. Suma sumarum - zostali wybicie przez innych nurglowców.
Za Queek - Headteakerem plaguebearerzy sznurem! Tutaj sytuacja się odwróciła - dzielny skaven bronił się przed przeważającymi hordami wroga, ale bilans ataków wypadł na jego niekorzyść. Niemniej jednak wytrzymał za trzy rundy wklepywania mu woundów.
Tutaj potyczka z khornowcami na juggernatach. W battlu byli trudni do zabicia i potrafili zrobić przeciwnikowi krzywdę. W tej grze ich power znacznie opadł i zostali mocno przetrzebieni (choć tutaj właśnie przeciwnik mógł zapomnieć o ich specjalnych zasadach).
Polowanie na giganta. Ta figurka jest przykładem tego, o czym pisałem wcześniej. Jej różnorakie ataki i duża ilość woundów uczyniły go niepokonanym zabójcą demonów.
A tu pojedynek kafarów - demon prince'a i terrorgeista. Przewaga była po stronie tego drugiego. Jak już pisałem - więcej woundów, więcej ataków, leczenie. Demon prince nurgla nie mógł się z nim równać.
Horda plaguebearerów otoczyła blood knightów. Była to długa, mozolna walka - rycerze byli dobrze opancerzeni, mieli więcej woundów, leczyli się. I w końcu wyrżnęli wroga w pień. Z tyłu widać generała - Ikit Clawa.
Druga pamiątka z tej samej walki.
A tu bestia nurgla bije się z gwardią grobową. Długo stała, ale nie dała im rady. Bestia, wraz z dwoma koleżankami miała za zadanie dzięki błyskawicznej szarży rozmontować wampirzego lorda. Na zdjęciu widać jego skrzydło - na drugim planie. Krwiopijca schował się za swymi ochroniarzami - i plan spalił na panewce.
Dawno nie zaglądałem go tego wątku , ponieważ myślałem że zrezygnowałeś z tworzenia armii papcia Nurgla i jego prześlicznego potomstwa. Bardzo się cieszę że dalej na tym pracujesz i gratuluje pomysłowości , talentu a przede wszystkim chęci do pracy ( choć chyba wszyscy rozumiemy że z nią bywa różnie ). Chyba w końcu mam motywacje by ruszyć ... się i zawitać na jakimś szturmie . Będziesz tą armią grał raczej w 8ed batlla ?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Na pewno będę chciał zagrać nią w jakiś system, gdzie używa się regimentów. Po doświadczeniach z AoS myślę o powrocie do 8 edycji. Jeszcze nie wiem, w jakim wariancie i kombinacji - ale na następne Make Way bym się wybrał.
Co do pracy -istotnie, bywa z tym różnie - ale jest świetny sposób na motywację. Trzeba sobie sprawić audiobooka. Tematyka dowolna, nie musi wcale dotyczyć warhammera - byleby wciągał. I słuchać go tylko i wyłącznie przy okazji dłubania przy figurkach. Robota idzie wtedy jak błyskawica.
Niedługo pochwalę się efektem takiego podejścia.
Dziękuję za słowa uznania, postaram się skompletować pełną armię i cieszyć nią oczy oglądających
Co do pracy -istotnie, bywa z tym różnie - ale jest świetny sposób na motywację. Trzeba sobie sprawić audiobooka. Tematyka dowolna, nie musi wcale dotyczyć warhammera - byleby wciągał. I słuchać go tylko i wyłącznie przy okazji dłubania przy figurkach. Robota idzie wtedy jak błyskawica.
Niedługo pochwalę się efektem takiego podejścia.
Dziękuję za słowa uznania, postaram się skompletować pełną armię i cieszyć nią oczy oglądających
gervaz pisze:Na pewno będę chciał zagrać nią w jakiś system, gdzie używa się regimentów. Po doświadczeniach z AoS myślę o powrocie do 8 edycji. Jeszcze nie wiem, w jakim wariancie i kombinacji - ale na następne Make Way bym się wybrał.
Co do pracy -istotnie, bywa z tym różnie - ale jest świetny sposób na motywację. Trzeba sobie sprawić audiobooka. Tematyka dowolna, nie musi wcale dotyczyć warhammera - byleby wciągał. I słuchać go tylko i wyłącznie przy okazji dłubania przy figurkach. Robota idzie wtedy jak błyskawica.
Niedługo pochwalę się efektem takiego podejścia.
Dziękuję za słowa uznania, postaram się skompletować pełną armię i cieszyć nią oczy oglądających
oto to dobry sposób polecam
słuchanie audiobooków, konferencji, wywiadów innych takich to dwa z jednym, raz że pracujesz, dwa coś tam sobie zapamiętasz z tego co leci w tle.
a armia ładna mimo że to nurgl..blee
Po pierwsze dzięki za miłą grę i piękne zdjęcia, mogę powiedzieć że twoje figurki prezentują się lepiej w realu, a to dużo bo na zdjęciach i tak są super.
Co do oceny systemu to masz dużo racji jednak wydaje mi się że trzeba go jeszcze mocno ograć. Za każdym razem jak gram odkrywam coś nowego.
Z audiobooków polecam Star Wars
Co do oceny systemu to masz dużo racji jednak wydaje mi się że trzeba go jeszcze mocno ograć. Za każdym razem jak gram odkrywam coś nowego.
Z audiobooków polecam Star Wars
Obecnie słucham czegoś takiego:
http://audioteka.pl/mroczny-zakatek,produkt.html
Bardzo mocna rzecz, zdecydowanie polecam, choć nie wszystkim przypadnie do gustu. A jak się fajnie przy tym konwertuje
Durant - rozumiem, że pod tym pseudonimem ukrywa się Staś?
http://audioteka.pl/mroczny-zakatek,produkt.html
Bardzo mocna rzecz, zdecydowanie polecam, choć nie wszystkim przypadnie do gustu. A jak się fajnie przy tym konwertuje
Durant - rozumiem, że pod tym pseudonimem ukrywa się Staś?
Sporo się ostatnio działo u podopiecznych Papy Nurgla, więc spodziewajcie się częstych aktualizacji. Na razie tylko jedna jaskółka, która tym razem uczyni wiosnę: sztandarowiec oddziałowy. Widzieliście go już po kąpieli w podkładzie, ale od tego czasu nabrał kolorów.
Demony bez bluźnierstwa to jak Bretonnia bez rycerzy, Tomb kingi bez Egiptu, albo heteroseksualne elfy.
Demony bez bluźnierstwa to jak Bretonnia bez rycerzy, Tomb kingi bez Egiptu, albo heteroseksualne elfy.
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Kiepaśne zdjęcia, ale malowanie wygląda dobrze.
W końcu update Już chciałem dopytywać się o postępy ale cierpliwość się opłaciła. Mam wrażenie jakby chorąży był odrobine mniej zgniły , ( tak wiem , zrzędzę ) Uwagę o orientacji seksualnej elfów łaskawie zignoruje. Pamiętaj strażnicy ścieżek czuwają gotowi a ich strzały nie chybiają i umiejętności krycia się nigdy nie zawodzą ...