ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Re: ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Post autor: Dziad »

[ Rozumiesz przez to , że wiele postaci miało by z przeżycia z nim walki problem ? ]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Powiem bez ogródek- ci w lekkich pancerzach, bądź ich braku- tak. ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[Podejrzewam tu topos-mechanica broni typu wakizashi/katana - o wiele lepiej tną skórznie i mięso, ale gorzej sobie radzą z blachami.]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Kurcze, przestańcie mędrkować nad pałergejmingami, bo będę Was prał po pyskach. Tylko mi wyślijcie adresy i zdjęcie.
Zdjęcie bo wiecie - może akurat mi się odechce :mrgreen: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ To była tylko ciekawość
ps. teamt PG na arenie przywodzi mi na myśl pewną postać którą raczej dobrze znasz :mrgreen: ]

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

"Magnus ty przegięty sukinsynu!" - said every Norsmen ever. :lol2:

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[SPOKÓJ! :lol2: :lol2: :lol2: SPOKÓJ MOWIĘ! :lol2: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ No dobra :roll: , dej Mistrzu paringi to się trochę uspokoi towarzycho ]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Bez fabuły? Vox populi vox... populi :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Duch Baastana odszedł tak jak on - w spokoju. Jego poszukiwania celu i odkupienia win przeszłości zakończyły się niczym.
Prawie.
Śmierć dała mu wyzwolenie. Z bólu po stracie, klątwy i przekleństwa bycia natchnionym przez bogów. Tego dnia nie było ich z nim. Zajęci swoimi codziennymi boskimi sprawami - łapaniem dusz dziewic składanych w ofiarach czy samotną wycieczką do puszczy w głowie swego czempiona uznali walkę za pewnik. I tylko na pomarszczonej twarzy Morai-heg zagościł paskudny uśmiech.

Hubert pluł sobie w brodę. Oto jego cel, w pogoni za którym przebył tyle mil, leżał martwy. Zabity przez przypadkowego pijanego zbira. A on został z niczym, utykając na Krańcu Świata. Czuł żal. Żal za niemożność osobistego dokonania egzekucji, ale też... żal za dawnym przyjacielem, który mimo że był zdrajcą, to gdzieś głęboko nim pozostał. Pozostała tylko pustka.
Prawie.
Widownia już się rozchodziła, zajęta rozmowami o niespodziewanym finale eliminacji. Poraniony kislevita został zabrany do medyka. Pozostali tylko wynajęci przez niego ludzie niepewnie przystępujący z nogi na nogę oraz kilku jaszczuroludzi wyznaczonych zapewne do zajęcia się ciałem. Ignorując ich heretyckie spojrzenia Hubert pochylił się nad martwym Baastanem. Chciał coś powiedzieć, ale słowa, czy to pogardy, czy smutku, nie chciały opuścić jego ust. Chwycił więc po prostu pierścień szamana, zdejmując go i oglądając. Sygnet rodu Xingam, bez wątpienia. Brawn tylko raz usłyszał tą historię. O ukochanej zmienionej w wampira i jej ostatnim prezencie nim zginęła z rąk Gii Yi. Prezencie naładowanym później przez inkwizycyjnych magów.
Czyli rzecz należąca do Czarnego Zamku trafiła w odpowiednie ręce. Misja była zakończona. Niestety ewakuacja nie nastąpi tak prędko. Mógł więc pomóc Stirlitzowi, który najwidoczniej miał spory problem z kontrolowaniem swojego zawodnika skoro ten miał jakiś układ z kurganinem.
- Szkoda panowie. Nie będziecie mi już potrzebni. - Rzekł nie odwracając głowy do wynajętych marynarzy, którzy mieli pomóc mu przetransportować rannego Baastana w odpowiednie miejsce. - Zostawcie zaliczkę, ale na resztę pieniędzy nie liczcie.
Otoczyli go, ale spodziewał się kłopotów. Zamiast tego jeden stwierdził:
- Powiedz, gdy będziemy ci potrzebni.
I się rozeszli. Patrzył za nimi, rozmyślając.
- Poczekajcie! Jednak mam coś dla was.
Dostał w łeb, gdy tylko do nich dobiegł. Uderzenie tylko go zamroczyło, ale dwa kolejne kopniaki przewaliły na ziemię. Ich wcześniejsza obojętność zupełnie uśpiła jego czujność. Sprytne. Zdążył rzucić bombę dymną i przewalić trzech zanim nie dostał żelazną pałką w głowę. Później zapadła ciemność.

[Masz Matis. Dobrej zabawy! :wink: ]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Przejmuj lepiej postać kislevity i graj dalej. "Umarł król, niech żyje król":D ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Matis pisze:[Przejmuj lepiej postać kislevity i graj dalej. "Umarł król, niech żyje król":D ]
[Jestem za. Aż mam wyrzuty sumienia, że mój semi-bot zabił aktywnego gracza :oops:]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Nie no skoro Chomikozo żyje to liberum veto! Harald i Razandir pozostają botami póki co. No i masz jeszcze Huberta]

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[Ok, któregoś przejmę. ]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Akt drugi: Łzy słońca

Wiele było powodów do świętowania. Pierwszy etap turnieju właśnie się zakończył. Połowa ofiary dla Przedwiecznych została spełniona. Ośmiu mężów zachowało swe życia, zwycięscy, okryci chwałą byli o krok bliżej od niewyobrażalnej fortuny. Atmosfera uczy była jednak chłodna. Powietrze było gęste jak przed burzą, pełne nieufności w równym stopniu, co wilgoci. Rozmowy były rzadkie, niemal przyciszonym głosem. Co rusz ktoś spoglądał na kamień walk. Teraz wszystkie imiona wymazane były czerwienią lub zielenią. Nowych jednak nie wyryto.
Pakja rozważał słowa kapitana von Drake'a. Konflikt wydawał się być nieunikniony. Wystarczyła ledwie kropla, by czara rozgrzanej goryczy przelała się wrzącym strumieniem. Nastroje były nieciekawe. Co wtedy? Są umocnieni, mają dwie bazy. Dysponowali grzmiącymi kijami, zdolnymi razić z wysokości palisady. W dodatku ich liczebność była zbliżona do tej u jaszczuroludzi. Weteran słyszał opowieści ukrytych w leśnej gęstwinie. Ciepłokrwiści mieli zapasy wody, jedzenia i broni na długo. Zaiste trudny czas nadszedł dla jego ludu. Fotel wodza zaś wciąż było puste...
Pakja wstał. Zatopił swe opalizujące oczy w złotopomarańczową tarczę Choteca, pochłanianą teraz przez bezkresny ocean.
Znaki na niebie i ziemi zwiastowały trudne czasy. Czy los z nich zadrwił i poprzez próbę jego odczytania, wypełnili przeznaczone im zdarzenia?
Zapadła noc. Niektórym z mieszkańców i gości Sanguax przyniosła niespokojne sny.

***
Kolejny dzień zaczął się typowo. Upał, zachmurzone niebo, wilgoć. Dzień jak codzień.
Karawana mozolnie poruszała się przez las. Był to już jeden z ostatnich transportów zapasów do fortu u podnóży Ixtly. Cortez co chwila wycierał kark i czoło kraciastą chustą. Miał nieciekawe przeczucia. Od rana czuł się nieswojo. Z początku nie mógł powiedzieć o co chodziło. Dopiero po jakimś czasie się zorientował. Las umilkł. Najmniejszy powiew wiatru nie poruszał koronami drzew, ptaki i małpy nie wrzeszczały do zdarcia gardeł. Normalnie przeklinał hałasy jakie podnosiły. Jako żeglarz obawiał się ciszy. Zwykle zwiastowała burzę. Niezwłocznie rozkazał marynarzom trzymać broń w pogotowiu. Przez całą drogę do fortu nic jednak się nie wydarzyło.
Dzień spędził doglądaniu ostatnich przygotowań w organizacji bazy przy kopalni. Odłożył tymczasowo opis wyspy i jej mieszkańców.
Późnym popołudniem spotkał się z Lotharem. Strzelec stał przy bramie wjazdowej, wzrokiem weterana oceniając pole przed nim. W myślach oceniał pole ostrzału, by odeprzeć atak, który jeszcze nie nadszedł. Nikt nawet się nie łudził, że do walki nie dojdzie.
- Capitano?- zagadnął Fernando, bez typowej dla siebie werwy.
- Daj spokój. Mów mi Lothar- rzucił prosto i rzeczowo Brennenfeld, odwracając się ku swemu rozmówcy.
- Lothar. Francis zbyt jest teraz zajęty. Ma na głowie cały ten burdello- machnął ręką Cortez- To świetny kapitan statku. Ma łeb na karku i potrafi wymusić posłuch....
- Ale?- spytał strzelec, wychwytując wahanie w głosie Estalijczyka.
- ... ale nie jest wojskowym. Nie dowodził oddziałem. Nie mam na myśli bandy piratów. Chodzi o żołnierzy z prawdziwego zdarzenia.
Milczał przez chwilę. Lothar jeśli domyślał się czego od niego Cotrez chce, to nie zdradzał tego przedwcześnie.
- Jakie mamy szanse?
Brennenfeld uniósł lekko brew, wykrzywił usta. Spodziewał się pytania.
- Jesteśmy umocnieni. Mamy sześć dział, drużynę Jaegerów, ludzi von Drake'a i twoich, a także zapas prochu, jedzenia i wody by wytrzymać długie oblężenie. Całkiem nieźle to wygląda. Jeśli dojdzie do walki...
- Gdy dojdzie do walki...- przerwał mu z naciskiem kapitan Cortez- Znałem takich jak ty Lothar. Doskonale zdajesz sobie sprawę z kilku problemów, jakie nas trapią. Że od tej wilgoci, madre dias, część prochu będzie do wyrzucenia. Że mamy pięćdziesiąt kroków do ostrzału, a dalej zaczyna się las. I może tam być nawet tysiąc jaszczurów, a my ich nie będziemy widzieć.
- Ale będą musieli się zbliżyć, by do nas sięgnąć, prawda main Freund?
- Si. Lecz uważajcie na te gady. Coś mi mówi, że mają w zanadrzu niejedną sztuczkę.
Brennenfeld wzruszył ramionami.
- Poradzimy sobie.
- Ty i twoi strzelcy z pewnością. Ale co z resztą. Jest nas sporo, ale większość to niezdyscyplinowani piraci. Załoga Francisa to najtwardsze zabijaki siedmiu mórz, ale nie walczymy w abordażu. Ledwie kilku z nich ma broń palną. Z moimi chłopakami jest dużo gorzej. Zbierani po najgorszych tawernach. Jeśli się ich przyciśnie, pękną.
Lothar zmarszczył nos, pociągając nim krótko i splunął za barykadę.
- Rozumiem- odparł- Znasz najlepiej z nas te wyspy. Każda uwaga będzie cenna.
Fernando zmarszczył czoło i przytaknął.
- Jest jeszcze coś. Kilku moich ludzi praktycznie nie wychodzi z wychodka. Srają na rzadko, nieraz z krwią. Papa Razandir kazał ich odizolować, ale kolejni również zachorowali.
- Mówiłeś Francisowi?
- Si. Kazał nie rozpowiadać o tym innym.
- Trzeba będzie pogadać z nim wieczorkiem.
Cortez westchnął.
- Najlepiej przy czymś mocniejszym...

***
Przez resztę dnia nic się nie wydarzyło. Cortez siedząc na werandzie prowizorycznej altany sączył albiońską whiskey, próbując nie drapać się po ukąszeniach komarów. Wygadało na to, że przeczucie go zmyliło. Nie, żeby żałował.
Lothar, Harald, Francis i Razandir również tu byli. Nawet Merxerzis przewijał się gdzieś dalej, usiłując nie rzucać się w oczy.
- Spokojny wieczór- mruknął Estalijczyk- Wiecie, miałem dziś takie paskudne przeczucie, że coś się...
Nie dokończył. Przerwał mu rumor, jaki powstał w obozie. Zapadający zmrok nie od razu pozwolił mu zorientować się co się właściwie dzieje. Wyjaśniło się to jednak po chwili.
- Kapitanie!- zawołał strzelec z drużyny Lothara, nie precyzując do którego z czterech kapitanów mówi. Nie miało to jednak większego znaczenia. Prowadził marynarza z załogi Revenge. Był ranny, koszula jego ciemna była od krwi i sadzy. Von Drake zerwał się momentalnie z miejsca, wypuszczając z rąk fajkę.
- Co do stu morskich diabłów...- warknął, nie kończąc.
- Mów marynarzu- rozkazał opanowany Lothar.
- K- kilku naszych poszło do świątyni- relacjonował ranny- Nie mówili po co. Nie wiem dokładnie co się stało. Usłyszeliśmy strzały, gruchnęła wieść, że zastrzelili kilka jaszczurek, w tym ich kapłana. Ci, co przeżyli nie dotarli nawet do dołu schodów...
Cortez poczuł jakby ktoś go oblał lodowatą wodą. A potem kopnął w brzuch.
- Rozpętało się piekło...- sapnął goniec- Gady rzucili się na naszych. Spalili fort...
- Jak? JAK, U LICHA?!- ryknął von Drake.
- Nie zdołaliśmy się w nim zamknąć. Nie byliśmy gotowi. Przetrwałem jako jedyny...
Pięść kapitana Revenge trzasnęła w stół, zrzucając szklankę na ziemię. Szkło rozprysło się na dziesiątki części. Nastała długa, niezręczna cisza.
- Co z innymi zawodnikami?- spytał w końcu Razandir.
- Nie wiem- rzucił słabnącym głosem marynarz- Nie widziałem ich w chwili ataku. Naprawdę, wybaczcie...
- W porządku- odparł stary mag- Niech no spojrzę teraz na twoje rany...

***
Pakja wypuścił z łapy martwego człowieka z rozdartym gardłem. Jego język i krtań wciąż było w dłoni saurusa. Pysk wymazany miał gorącą krwią ssaków. Za nim płonęły umocnienia ciepłokrwistych. Dziesiątki par oczu saurusów i dwa razy tyle skinków patrzyło na jego właśnie postać. Milczeli.
Duchy przemówiły- pomyślał starokrwisty. Uniósł rękę ku nieba. Pióra przy tewhatewhie drgały unoszone gorącym powietrzem pożaru.
- Jestem Pakja! Pao jest mym domem. Poluję w jego lasach od wieków, tak jak od wieki przede mną polował w nim Xothal i tak jak mój następca będzie w nim polował wieki po mnie!
Ryk z dziesiątków gadzich gardeł. Okrzyk aprobaty.
- Lud Słońca przemówił!
Wtedy Pakja dostrzegł Toariego. Czekał na jego powrót już trzy księżyce. Powitał go tymi słowami:
- A co mówi wódz Kanaak?

***
Z balkonu swej wieży pojedyńcza postać rozważała przebieg wydarzeń. Choć sylwetkę skrywał cień, białe zęby uśmiechu zajaśniały w mroku.
- Wszystko idzie zgodnie z planem- mruknęła postać, gładząc dłonią starą, grubą księgę.
Ostatnio zmieniony 3 lut 2016, o 23:45 przez Byqu, łącznie zmieniany 3 razy.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[To trochę niesportowe odbierać nam z miejsca fort i 1/4 ludzi. Ale mam kilka asów w rękawie, nie myśl sobie, że nas załatwiłeś. :twisted: Jednocześnie, proszę wszystkich graczy, by jasno opowiedzieli się po której stronie stoją, wybierzcie mądrze ;) ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Nie wiem skąd obliczenia, że akurat ćwierć, a o forcie w wiosce rozmawialiśmy już dawno temu. A wymowa Twoich tekstów była "Jest nas więcej, mamy lepszą technologię, jesteśmy umocnieni, nie ma opcji tego przegrać. Stąd kilka kruczków, bez odbierania zalet :wink:

Dla wyjaśnienia fabuły, nie robimy teraz szturmu na kopalnię czy co. Konflikt mam zamiar prowadzić przez całą tą rundę, aż do końca ćwierćfinałów.
Również apelują o to by zawodnicy zastanowili się nad dołączeniem do danej frakcji. Lothara uznałem za oczywistość, Razandir i tak jest botem, a teksty Grimgora i Matisa sugerują jego poparcie. Merxerzis teżma sprawę jasną. Boty ustalę ja.
Z wyborem wiążą się konsekwencje. Popierający konkwistadorów (umownie nazwijmy to ugrupowanie) mogą wybrać dodatkowy oręż, ale nie zbroję, ani ekwipunek, czy umiejętność specjalną. Z kolei popierający tubylców otrzymają plemienny tatuaż, jeden z kilku do wyboru:
- jaguara
- węża
- rajskiego ptaka
- rekina
Każdy ma inne działanie. Dla chętnych wytłumaczę fluffowo jak one działają. ]
Ostatnio zmieniony 3 lut 2016, o 23:38 przez Byqu, łącznie zmieniany 2 razy.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

[Tego Draicha, nie da się wymienić :D
Z pałer gejmerskiego punktu widzenia, jaszczurki się bardziej opłacają, ale po tym co się wydarzyło, to nie ma takiej opcji.]
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Up zasad]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Biere pistolet jako dodatkową broń :twisted: ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

ODPOWIEDZ