Raporty bitewne
Księżycowa głowa fajna Ale nie zapomnij oczyścić figurek z nadlewów
Gdy powstanie odpowiedni temat to szefostwo przerzuci tego linka
http://s230.photobucket.com/albums/ee35 ... edited.jpg
Są to foty z dzisiejszej bitwy Witch Hunters+Darf Treasure Hunters VS Carnival Of Chaos+Skaven. Grany bł pierwszy scenariusz Bazylowego turnieju. Niestety Zuuooooooo wygrało ;/ Kapitan Hak i Zaraza Tryumfowali (po prostu daliśmy wygrać przyjezdnym )
Gdy powstanie odpowiedni temat to szefostwo przerzuci tego linka
http://s230.photobucket.com/albums/ee35 ... edited.jpg
Są to foty z dzisiejszej bitwy Witch Hunters+Darf Treasure Hunters VS Carnival Of Chaos+Skaven. Grany bł pierwszy scenariusz Bazylowego turnieju. Niestety Zuuooooooo wygrało ;/ Kapitan Hak i Zaraza Tryumfowali (po prostu daliśmy wygrać przyjezdnym )
przyznałbyś się, że potrafisz zdawać routów na 8ce liderki i zostawiasz biedne krasnale na pastwę złaSykstus pisze: Niestety Zuuooooooo wygrało ;/ Kapitan Hak i Zaraza Tryumfowali (po prostu daliśmy wygrać przyjezdnym )
A koleś na wózku faktycznie wymiata. Przyjemne konwersje i z ciekawym pomysłem
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Tego tematu mi brakowało. Zatem piszcie swoje raporty bitewne - ja wrzucę swój z gry w NS, skąd Sykstus wrzucił już zdjęcia
Dnia 22.09 na gruncie nowosądeckim spotkały się Nowy Sącz i Warszawa. Z Warszawy nadciągnął iście zakaźny sojusz - Karnawał Chaosu i skaveński klan Pestilens. Miasta bronili zaciekle łowcy czarownic i krasnoludy. Zaczęła się mordercza walka o Wyrdston i chwałę, nieprzerwana nawet nadchodzącą Apokalipsą...
Bandy
Kapitan Hak - Karnawał Chaosu, 9 chłopa
Ja - Klan Pestilens, 9 chłopa [rozpiska jest w temacie Rozpiski]
Sykstus - Witch Hunters, 10 chłopa
Stecu - Krasnale, 6 chłopa.
Sojusz praworządny miał chyba 6 czy 7 kusz my zaś poza rzygiem PB nie mieliśmy ŻADNYCH broni strzeleckich
Graliśmy Wyrdstone Hunt, czy też raczej Polowanie na Niewolnice z naszych turniejowych scenariuszy na Bazyla. Oczywiście graliśmy też na własne Random Happenings z tegoż turnieju, czyli Tabelkę Apokaliptycznych Zdarzeń. Działo się dużo.
A zatem posłuchajcie...
Mroczny był to dzień i mglisty, kiedy do Miasta Potępionych zawitał zakaźny sojusz strasznego Karnawału Chaosu i przebiegłych skavenów z Klanu Zarazy. Szukał on legendarnego Wyrdstona, by użyć go do własnych niecnych celów - takich jak pogrążenie świata w chorobie. Na szczęście miasta próbowali bronić łowcy czarownic, wspomagani przez krasnoludzkich poszukiwaczy skarbów. Zaczęła się walka, na razie tylko o to, kto pierwszy dobiegnie do kamienia...
WH rozstawili się w większości na pięknej, otwartej dla kusz przestrzeni. Podobnie uczyniły krasnoludy. Za wyjątkiem dwóch zabójców trolli, którzy przemykali się jedną stroną do kamienia, i kilku flagellantów, którzy przemykali się do innego kamienia drugą stroną, wśród zabudowań. Szczury, mimo że były najszybszą bandą, postanowiły nie zbierać Wyrdstona [może ze względu na to, że niewolnice uwodzą ], a bić w jego posiadaczy. Karnawał jak zwykle zaś ruszył na spotkanie flagellantom, po drodze zabierając Wyrdston z jednego domku.
Przerażający Kapłan Zarazy, nie patrząc pod nogi, wpadł nagle w wielką, migoczącą zielonkawym połyskiem kałużę. Efekt był przerażający - sierść jego nagle zmieniła się w chitynowy pancerz i szczur wyglądał, jakby przeistoczył się częściowo w żuka...
Pierwsze Zdarzenie, jakie udało się rzucić było moje i poraziło na wstępie - 66, "jeszcze twardsza skóra szefa". Spaczeniowa mutacja, czyli niemodyfikowany save na 4+ dla wodza skavenów
Zaiste, dziwne się zaczęły dziać rzeczy! Jeden z błaznów potwornego Karanwału urósł w oczach jeszcze bardziej - choć jego mroczny bóg świadkiem, miał już czym oddychać, na czym siedzieć i po czym się poklepać. Mroczna mgła zasnuwała miasto co i rusz - kusze dzielnych łowców i krasnoludów nie mogły dosięgnąć plugawych wyznawców Chaosu. Zarazem okazało się, że Wyrdstona pilnują straszne potwory - mroczne kusicielki Slaanesha pod postacią pięknych kobiet! Choć dzielny biczownik nie dał się zwieść jej nagiemu ciału i słodkim spojrzeniom, upadł na ziemię pod jej ciosem! Zupełnie niezależnie od nich krasnoludzki szlachcic natrafił w walce na, zdawałoby się, niegodną przeciwniczkę - upadłą siostrę Sigmara, a raczej żałosne, półnagie coś, co z niej pozostało. Walka trwała jednak straszliwie długo, co osłabiło nieco krasnoludy, a w każdym razie ich morale.
Apokaliptyczne Zdarzenia dały o sobie znać. Kilkakrotnie mroczna mgła nie dawała strzelać i szarżować. Dodatkowo spasiony błazen dostał "Ja wam pokażę!". Niewolnica ogłuszyła flagellanta, a noble tłukł się dobrych kilka tur z upadłą sigmarytką o charakterystykach młodzika. Jednak jakoś to szło - łowcy czarownic zdobyli nawet dwa Wyrdstony, choć spowolnił ich atak wściekłych skavenów.
Skaveński sposób gry - atak zza ściany, wykrywanie wrogów, ukrywanie się - to robiło swoje Przy okazji okazało się, że akolici - choć mają WS2 BS2 S2 i T2 - to nie tacy źli młodzicy znowuż. Dobić wroga zatrutym sztyletem - czy to nie po pestileńsku? A kadzielnica to broń mordercza! Moi mnisi tłukli dzielnie.
Biczownicy upadali pod ciosami potwornego Karnawału. W czarną furię wpadł czarnoksiężnik klanu Pestilens - nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, zaatakował kapitana łowców czarownic! Niestety, furia osłabła i czarnoksiężnik padł pod ciosem kapitana. W tym samym momencie z daleka dał się słyszeć okrzyk. To łowca czarownic, potężny jeździec z kuszą, postanowił wspomóc swoich - obcych, lecz jakże bliskich - braci w wierze. W tym momencie szala zwycięstwa zaczęła się powoli przechylać na stronę praworządności... niestety, nie na długo!
Sykstus wylosował sobie taki RH, jakim ja go napisałam, a Hak dopakował [ale osłabimy, osłabimy... ] - 25, łowca czarownic. W dodatku przyłączył się natychmiast do WH Sykstusa i w dodatku z naszej krawędzi... było niewesoło! Na szczęście pomogło nam coś mało spodziewanego...
Co osłabło w wyznawcach Sigmara? Wiara czy siły? Nie wiadomo. Lecz fakt był niezaprzeczalny - kapitan łowców zarządził odwrót! Na polu bitwy zostały tylko trupy pomordowanych i krasnoludy, rozpaczliwie broniące się przed sojuszem Zarazy. Niestety, nie miały szczęścia - jeden z zabójców trolli poniósł niegodną śmierć z rąk nurglinga. Drugi co prawda nurglinga zabił, lecz w tym samym czasie szczury dopadły kolejno szlachcica, inżyniera i gromowładnych, z piskiem i wrzaskiem mordując wszystkich. Halabarda kapłana siekła, sztylety uczących się walki akolitów dobijały, kadzielnice wirowały w powietrzu. Miasto zaczęło płonąć, niedaleko pojawił się wrogi nurgling, Prawdziwe szaleństwo wybuchło w mieście, kiedy ostatni z krasnoludów, zabójca trolli wyszedł z budynku z Wyrdstonem.
Półkolem otaczali go wrogowie - siedmiu skavenów, wstrętnych i czerwonookich i siedmiu wyznawców Nurgla. Ledwie zdążył się ruszyć, a zaatakowało go czterech szczuroludzi - Kapłan, obaj mnisi i nowicjusz. I choć silni byli szczurzy bohaterowie, godną śmierć podarował mu właśnie ów nowicjusz.
Tak to miasto Mordheim pogrążyło się w mroku ponownie, a Chaos raz jeszcze zatriumfował. Strzeżcie się zatem, byście nie byli następnymi, których dosięgnie!
Tak, tak - mimo że miały być 3A z S5, krasnoluda zamordował zwykły henczmen. Cóż, ironia losu.
Wygraliśmy.
Zarobiliśmy z Hakiem po 100gc na bandę. Dodatkowo Hak znalazł 3 kusze, a ja mistrzowską mapę Mordheim.
Łowcy niestety w dużej części umarli po bitwie... u nas nieco lepiej: jeden nurgling i mój henczmen zginęli bezpowrotnie. Za to jeden mnich ma 5T, jeden akolita +1A a drugi akolita ma wreszcie jakąś 3, i to WS
Bitwa była naprawdę super, klimat Mordheim, kurczę, dawno takiej nie grałam Dzięki chłopaki Zapraszamy na rewanżyk do nas.
A zdjęcia są fajne
Dnia 22.09 na gruncie nowosądeckim spotkały się Nowy Sącz i Warszawa. Z Warszawy nadciągnął iście zakaźny sojusz - Karnawał Chaosu i skaveński klan Pestilens. Miasta bronili zaciekle łowcy czarownic i krasnoludy. Zaczęła się mordercza walka o Wyrdston i chwałę, nieprzerwana nawet nadchodzącą Apokalipsą...
Bandy
Kapitan Hak - Karnawał Chaosu, 9 chłopa
Ja - Klan Pestilens, 9 chłopa [rozpiska jest w temacie Rozpiski]
Sykstus - Witch Hunters, 10 chłopa
Stecu - Krasnale, 6 chłopa.
Sojusz praworządny miał chyba 6 czy 7 kusz my zaś poza rzygiem PB nie mieliśmy ŻADNYCH broni strzeleckich
Graliśmy Wyrdstone Hunt, czy też raczej Polowanie na Niewolnice z naszych turniejowych scenariuszy na Bazyla. Oczywiście graliśmy też na własne Random Happenings z tegoż turnieju, czyli Tabelkę Apokaliptycznych Zdarzeń. Działo się dużo.
A zatem posłuchajcie...
Mroczny był to dzień i mglisty, kiedy do Miasta Potępionych zawitał zakaźny sojusz strasznego Karnawału Chaosu i przebiegłych skavenów z Klanu Zarazy. Szukał on legendarnego Wyrdstona, by użyć go do własnych niecnych celów - takich jak pogrążenie świata w chorobie. Na szczęście miasta próbowali bronić łowcy czarownic, wspomagani przez krasnoludzkich poszukiwaczy skarbów. Zaczęła się walka, na razie tylko o to, kto pierwszy dobiegnie do kamienia...
WH rozstawili się w większości na pięknej, otwartej dla kusz przestrzeni. Podobnie uczyniły krasnoludy. Za wyjątkiem dwóch zabójców trolli, którzy przemykali się jedną stroną do kamienia, i kilku flagellantów, którzy przemykali się do innego kamienia drugą stroną, wśród zabudowań. Szczury, mimo że były najszybszą bandą, postanowiły nie zbierać Wyrdstona [może ze względu na to, że niewolnice uwodzą ], a bić w jego posiadaczy. Karnawał jak zwykle zaś ruszył na spotkanie flagellantom, po drodze zabierając Wyrdston z jednego domku.
Przerażający Kapłan Zarazy, nie patrząc pod nogi, wpadł nagle w wielką, migoczącą zielonkawym połyskiem kałużę. Efekt był przerażający - sierść jego nagle zmieniła się w chitynowy pancerz i szczur wyglądał, jakby przeistoczył się częściowo w żuka...
Pierwsze Zdarzenie, jakie udało się rzucić było moje i poraziło na wstępie - 66, "jeszcze twardsza skóra szefa". Spaczeniowa mutacja, czyli niemodyfikowany save na 4+ dla wodza skavenów
Zaiste, dziwne się zaczęły dziać rzeczy! Jeden z błaznów potwornego Karanwału urósł w oczach jeszcze bardziej - choć jego mroczny bóg świadkiem, miał już czym oddychać, na czym siedzieć i po czym się poklepać. Mroczna mgła zasnuwała miasto co i rusz - kusze dzielnych łowców i krasnoludów nie mogły dosięgnąć plugawych wyznawców Chaosu. Zarazem okazało się, że Wyrdstona pilnują straszne potwory - mroczne kusicielki Slaanesha pod postacią pięknych kobiet! Choć dzielny biczownik nie dał się zwieść jej nagiemu ciału i słodkim spojrzeniom, upadł na ziemię pod jej ciosem! Zupełnie niezależnie od nich krasnoludzki szlachcic natrafił w walce na, zdawałoby się, niegodną przeciwniczkę - upadłą siostrę Sigmara, a raczej żałosne, półnagie coś, co z niej pozostało. Walka trwała jednak straszliwie długo, co osłabiło nieco krasnoludy, a w każdym razie ich morale.
Apokaliptyczne Zdarzenia dały o sobie znać. Kilkakrotnie mroczna mgła nie dawała strzelać i szarżować. Dodatkowo spasiony błazen dostał "Ja wam pokażę!". Niewolnica ogłuszyła flagellanta, a noble tłukł się dobrych kilka tur z upadłą sigmarytką o charakterystykach młodzika. Jednak jakoś to szło - łowcy czarownic zdobyli nawet dwa Wyrdstony, choć spowolnił ich atak wściekłych skavenów.
Skaveński sposób gry - atak zza ściany, wykrywanie wrogów, ukrywanie się - to robiło swoje Przy okazji okazało się, że akolici - choć mają WS2 BS2 S2 i T2 - to nie tacy źli młodzicy znowuż. Dobić wroga zatrutym sztyletem - czy to nie po pestileńsku? A kadzielnica to broń mordercza! Moi mnisi tłukli dzielnie.
Biczownicy upadali pod ciosami potwornego Karnawału. W czarną furię wpadł czarnoksiężnik klanu Pestilens - nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, zaatakował kapitana łowców czarownic! Niestety, furia osłabła i czarnoksiężnik padł pod ciosem kapitana. W tym samym momencie z daleka dał się słyszeć okrzyk. To łowca czarownic, potężny jeździec z kuszą, postanowił wspomóc swoich - obcych, lecz jakże bliskich - braci w wierze. W tym momencie szala zwycięstwa zaczęła się powoli przechylać na stronę praworządności... niestety, nie na długo!
Sykstus wylosował sobie taki RH, jakim ja go napisałam, a Hak dopakował [ale osłabimy, osłabimy... ] - 25, łowca czarownic. W dodatku przyłączył się natychmiast do WH Sykstusa i w dodatku z naszej krawędzi... było niewesoło! Na szczęście pomogło nam coś mało spodziewanego...
Co osłabło w wyznawcach Sigmara? Wiara czy siły? Nie wiadomo. Lecz fakt był niezaprzeczalny - kapitan łowców zarządził odwrót! Na polu bitwy zostały tylko trupy pomordowanych i krasnoludy, rozpaczliwie broniące się przed sojuszem Zarazy. Niestety, nie miały szczęścia - jeden z zabójców trolli poniósł niegodną śmierć z rąk nurglinga. Drugi co prawda nurglinga zabił, lecz w tym samym czasie szczury dopadły kolejno szlachcica, inżyniera i gromowładnych, z piskiem i wrzaskiem mordując wszystkich. Halabarda kapłana siekła, sztylety uczących się walki akolitów dobijały, kadzielnice wirowały w powietrzu. Miasto zaczęło płonąć, niedaleko pojawił się wrogi nurgling, Prawdziwe szaleństwo wybuchło w mieście, kiedy ostatni z krasnoludów, zabójca trolli wyszedł z budynku z Wyrdstonem.
Półkolem otaczali go wrogowie - siedmiu skavenów, wstrętnych i czerwonookich i siedmiu wyznawców Nurgla. Ledwie zdążył się ruszyć, a zaatakowało go czterech szczuroludzi - Kapłan, obaj mnisi i nowicjusz. I choć silni byli szczurzy bohaterowie, godną śmierć podarował mu właśnie ów nowicjusz.
Tak to miasto Mordheim pogrążyło się w mroku ponownie, a Chaos raz jeszcze zatriumfował. Strzeżcie się zatem, byście nie byli następnymi, których dosięgnie!
Tak, tak - mimo że miały być 3A z S5, krasnoluda zamordował zwykły henczmen. Cóż, ironia losu.
Wygraliśmy.
Zarobiliśmy z Hakiem po 100gc na bandę. Dodatkowo Hak znalazł 3 kusze, a ja mistrzowską mapę Mordheim.
Łowcy niestety w dużej części umarli po bitwie... u nas nieco lepiej: jeden nurgling i mój henczmen zginęli bezpowrotnie. Za to jeden mnich ma 5T, jeden akolita +1A a drugi akolita ma wreszcie jakąś 3, i to WS
Bitwa była naprawdę super, klimat Mordheim, kurczę, dawno takiej nie grałam Dzięki chłopaki Zapraszamy na rewanżyk do nas.
A zdjęcia są fajne
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
- Kapitan Hak
- Bosman
- Posty: 1041
- Lokalizacja: z krańca świata
- Kontakt:
W temacie głucho od września - czas go trochę rozruszać.
Wrzucam swój raport bitewny z turnieju na Falkonie - co prawda umieściłem go również na forum NG, ale nie wszyscy bywalcy BP tam zaglądają.
1 Bitwa - "Bugman's Ale" przeciwko Wojtkowi i jego Truposzom
Naprzeciwko siebie stanęły siły podobne zarówno pod względem zarówno liczebności (obydwie bandy po 9-ciu osobników), jak i sposobu walki (bez strzelania (z wyjątkiem wylosowanego przeze mnie czaru Buboes oraz rzygania Siewców Zarazy). Banda podzieliła się na dwie grupy - w każdej był błazen, brutal, siewca zarazy, nurgling, jednej dowodził Mistrz Karnawału, Marghoul Czyrak. Już w pierwszej turze każda z grup zgarnęła po beczułce, po czym ruszyły w kierunku centralnego budynku, w którym ukrywał się zabójca trolli wraz ze swoim piwnym skarbem . Plan zakładał związanie sił przeciwnika przez jedną z grup, podczas gdy druga, po okrążeniu budynku, zajdzie go od tyłu i zada przysłowiowy coup de grace. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem, niestety wskutek mojej błędnej oceny odległości i nie do końca przemyślanego ustawienia wojaków z pierwszej grupy, dałem się zaszarżować zbyt dużą liczbą modeli przeciwnika... Jednakże tutaj nastąpiła pierwsza, z wielu w tym dniu, interwencja Papy Nurgla. Jego ukochane dziecię, opasły błazen Ordo (mutacja "bloated fullnes", czyli W2 i T4), uniknąwszy morderczych ciosów wampira, jednym celnym ciosem młota wyprawił go ostatecznie na tamten świat (6-tka krytyk; po bitwie martwy na amen). Niestety nie zmieniło to faktu, że zacząłem dostawać niezłe lanie od rozsierdzonych truposzy, łaknących krwi po stracie swego przywódcy - siewca zarazy bronił się dzielnie, ale nie wytrzymał liczebnej przewagi; podobnie z błaznem Jules'em, któremu nawet rój much nie pomógł. Smutny los spotkał też Gomora, jednego z brutali. Sytuacja zaczęła się robić wysoce niepokojąca, bo bilans strat wynosił 3 do 1 na moją niekorzyść - pojawiła się bliska konieczność zdawania przeze mnie testu rozbicia, podczas gdy przeciwnikowi do zdawania testu musiałbym zdjąć jeszcze 2 figurki. Całkiem wyraźnie zamajaczyło przede mną widmo przegranej. Papa Noigul okazał jednak swoją łaskę po raz kolejny - w tym właśnie momencie, po zdanym przeze mnie szczęśliwie teście rozbicia (ledwo co, ale zdanym), do gry wkroczył Sodom, drugi z siewców zarazy i Mistrz (w międzyczasie ogłuszył jednego z ghouli swoim zaklęciem), którzy, siejąc popłoch na tyłach wroga, wyrównali bilans na moją korzyść, w następnej turze doprowadzając bandę truposzy do ucieczki.
Po bitwie szczęśliwie obyło się bez strat; mało tego, znalazłem sporo kawałków wyrdstona, które po korzystnym sprzedaniu umożliwiły mi zakup 4 nurglingów, dzięki którym liczebność mojej bandy wzrosła do szczęśliwej 13-stki.
2 Bitwa - "Kto pod kim dołki kopie" przeciwko Leszkowi i jego Zwierzoludziom
Tej bitwy obawiałem się chyba najbardziej - przeciwko mnie dziewiątka zwierzoludzi (liczne awanse po poprzedniej bitwie) wraz z minotaurem, po awansie i podrasowanym przez czar "Oko boga" (WS5, T5). W dodatku trzeba było uważać na grunt pod nogami - brodate pokurcze zryły całe pole bitwy swoimi podziemnymi tunelami (choć trzeba zaznaczyć, że większość moich wojowników, czyli siewcy i nurglingi, byli na większość negatywnych efektów (typu "złamana noga") odporna. Po raz kolejny podzieliłem swoją bandę na dwie grupki, pozostające jednakże w bliskiej odległości od siebie. Pierwsza z nich - elita, czyli bohaterowie i siewcy - ruszyli po gruncie stabilnym, przez budynki, kierując się drogą bezpieczną, choć nieco dłuższą, w kierunku centralnemu budynkowi, który upatrzyłem sobie jako punkt oporu wobec zwierzoludzi. Druga grupa natomiast, składająca się z sześciu, za przeproszeniem, kup, udała się tam najkrótszą drogą (choć niestety przez niepewny grunt). Akurat w momencie, gdy pierwsi z moich wojaków dobiegli do budynku, a Mistrz wspiął się na jego pięterko, by z wysokości razić wrogów Buboes'ami, z drugiej strony domku pojawiło się dwóch pierwszych gorów, którzy łaknąc krwi Karnawału, wyrwali do przodu. Nie docenili jednak potęgi ukrytej w domku i po chwili padli od ciosów brutala (przepotężny Sodom), dwóch siewców i czterech kup. Oznaczało to, że do doprowadzenia przeciwnika do testu rozbicia, musiałem zdjąć z placu boju jeszcze tylko jednego zwierzoczłeka... Niestety w tym momencie do akcji wkroczył minotaur, który kontrszarżował Sodoma... Nie wróżyłem mojemu dzielnemu wojownikowi szczęścia, nie wierzyłem w niego, pocieszająć się, że gdy tylko padnie, rzucę na minotaura wszystkie nurglingi i siewców (i diving charge Mistrza ). Ku mojemu zaskoczeniu, żaden z ataków potężnego stwora nie trafił/zranił! Chwila prawdy, kolejne łaski Papy Nurgla spływają na mój Karnawał i... minotaur ginie od jednego ciosu dwuręcznego młota (krytyk 6-stka!). Niepomyślnie dla zwierzoludzi rozwinęła się również sytuacja w drugiej części frontu, gdzie Gomor (brutal) i Ordo (błazen) wspólnie z kupą posłali do piachu dwa Bestigory. Tego już było za wiele dla zwierzoludzi... w następnej turze test rozbicia: wynik 9... przerzut z umiejętności "Bellowing Roar": 12!!!
Z placu boju zeszły mi podczas tej bitwy tylko dwie figurki: nurgling (zabity przez centigora bodajże) i chudy błazen (wpadł do dziury). Na szczęście straciłem tylko kupę - notabene była to moja jedyna strata podczas całego turnieju! Zarobiłem 100 zk (eksploracja + okup za schwytanego bestigora) i większość tej kwoty postanowiłem odłożyć, by po trzeciej bitwie, akurat na ostatnią, zakupić wózek. Dlatego bieżące wydatki ograniczyłem tylko do odkupienia martwej kupy.
3 bitwa - "Żyrokopter w ogniu" przeciwko Chruszczowowi i jego sproxowanemu Ostlandowi
Przeciwnik nie wyglądał na szczególnie groźnego - 12-stka wojaków z niezbyt licznymi rozwojami, jeden ogr, jeden garłacz... nie obawiałem się większych problemów. Pierwszym celem Ostlandu okazał się krasnoludzki inżynier, zabarykadowany w centralnym budynku. Padł dość szybko wobec miażdżącej przewagi przeciwnika, ale przed śmiercią zdążył zastrzelić jednego z wrogów i osłabić ogra. Postanowiłem zaryzykować i spróbować dobić ogra Gomorem - biorąc pod uwagę, że trafiałem na 3+, a raniłem na 2+, szanse na to były dość spore. Niestety, mimo zadania jednej rany i zredukowania żywotności ogra do 1, dzielny Gomor padł znokautowany. Nie dane mu było jednak zginąć tego dnia - uniknąwszy morderczych ciosów wstał i powalił ogra, a chwilę potem kapitana Ostlandu. W tym samym czasie, nieopodal, wrzała prawdziwa bitwa - wojacy Ostlandu padali dość szybko, niestety zabierając ze sobą Mistrza, Julesa, Ordo i jednego z siewców. Tym samym obydwie bandy czekał test rozbicia - w obydwu przypadkach już bez świętych/przeklętych relikwii (martwi wodzowie), choć w moim przypadku na Ld 10 demonów . Tak się jednak złożyło (Papa Noigul opromienił mnie swym chorobotwórczym smrodem łask !), że swojego testu nie doczekałem - turę wcześniej Ostland nie wytrzymał i dał nogi za pas.
Po bitwie obawiałem się strat, bo zeszło mi aż 3 bohaterów i wrażliwy siewca zarazy... Szczęśliwie jednak nikomu nie dane było zginąć! Eksploracja co prawda dość skromna, ale po połączeniu z oszczędnościami z poprzedniej bitwy, mogłem wreszcie zakupić wózek!
4 bitwa - "Krasnoludzki szaniec" przeciwko Przemkowi i jego Marienburgowi
Historia moich zmagań z Przemkiem sięga Bazyliszka 2005, kiedy to w ostatniej bitwie dosłownie zmiótł mnie z powierzchni ziemi swoją drużyną kowbojów uzbrojonych w potężną ilość pistoletów pojedynkowych. Częściowo zrewanżowałem się na Dragonie, kiedy spotkaliśmy się w pierwszej bitwie. Teraz jednak nadszedł czas ostatecznego rewanżu . Muszę jednak przyznać, że 15-stka najemników z Marienburga wraz ze Strażnikiem Dróg i Tileańskim Strzelcem budziły we mnie respekt i nie dawały nadziei na łatwą bitwę... Mimo to, uzbrojony w potężny oręż - wózek i czar Pestilence (Przemek spotkał się już z nimi na Dragonie, podczas bitwy z Natalią), ruszyłem w kierunku centralnie położonego szańca. Przed morderczym ostrzałem zarówno krasnoludów, jak i Marienburczyków, chronił mnie wózek, co pozowoliło mi śmiało i konsekwentnie zbliżać się do celu. Gdy byłem już blisko, spomiędzy budynków wychyliła się potężna grupa najemników. Część z nich rzuciła się na krasnoludy broniące szańca, a część szykowała się na mnie, nieświadoma niespodzianek, które im szykuję... Zacząłem od wjechania w tę grupkę wózkiem - niestety z marnymi efektami, bo wojacy Przemka skutecznie odskakiwali i tylko dwóch padło na brzuszek/plecki. Mistrz usilnie próbował rzucić Pestilence - niestety na próbach się skończyło, a wielka szkoda, bo bardzo chciałem zobaczyć, co się wydarzy, gdy to zaklęcie obejmie swym zasięgiem 18 modeli! Musiałem zdać się jednak na walkę konwencjonalną i stopniowo rzucałem w wir walki kolejnych swoich wojowników - zważywszy, że po wielu bojach byli już doświadczeni (na ten przykład Sodom z 3A, Gomor ze Step Aside, Ordo z 4A i sprintem, Jules z S4 i T4) nawet moc pistoletów pojedynkowych nie była w stanie ich zatrzymać. Po krótkim momencie równowagi, stopniowo i miarowo, wraz ze śmiercią kolejnych ludzi, szala zwycięstwa przechylała się na moją stronę. Ostatecznie dzielny Marienburg został wycięty w pień (podczas gdy po mojej stronie padli tylko nurgling i Jules), co dało mi kolejne zwycięstwo i pierwsze miejsce na podium !!!
Wrzucam swój raport bitewny z turnieju na Falkonie - co prawda umieściłem go również na forum NG, ale nie wszyscy bywalcy BP tam zaglądają.
1 Bitwa - "Bugman's Ale" przeciwko Wojtkowi i jego Truposzom
Naprzeciwko siebie stanęły siły podobne zarówno pod względem zarówno liczebności (obydwie bandy po 9-ciu osobników), jak i sposobu walki (bez strzelania (z wyjątkiem wylosowanego przeze mnie czaru Buboes oraz rzygania Siewców Zarazy). Banda podzieliła się na dwie grupy - w każdej był błazen, brutal, siewca zarazy, nurgling, jednej dowodził Mistrz Karnawału, Marghoul Czyrak. Już w pierwszej turze każda z grup zgarnęła po beczułce, po czym ruszyły w kierunku centralnego budynku, w którym ukrywał się zabójca trolli wraz ze swoim piwnym skarbem . Plan zakładał związanie sił przeciwnika przez jedną z grup, podczas gdy druga, po okrążeniu budynku, zajdzie go od tyłu i zada przysłowiowy coup de grace. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem, niestety wskutek mojej błędnej oceny odległości i nie do końca przemyślanego ustawienia wojaków z pierwszej grupy, dałem się zaszarżować zbyt dużą liczbą modeli przeciwnika... Jednakże tutaj nastąpiła pierwsza, z wielu w tym dniu, interwencja Papy Nurgla. Jego ukochane dziecię, opasły błazen Ordo (mutacja "bloated fullnes", czyli W2 i T4), uniknąwszy morderczych ciosów wampira, jednym celnym ciosem młota wyprawił go ostatecznie na tamten świat (6-tka krytyk; po bitwie martwy na amen). Niestety nie zmieniło to faktu, że zacząłem dostawać niezłe lanie od rozsierdzonych truposzy, łaknących krwi po stracie swego przywódcy - siewca zarazy bronił się dzielnie, ale nie wytrzymał liczebnej przewagi; podobnie z błaznem Jules'em, któremu nawet rój much nie pomógł. Smutny los spotkał też Gomora, jednego z brutali. Sytuacja zaczęła się robić wysoce niepokojąca, bo bilans strat wynosił 3 do 1 na moją niekorzyść - pojawiła się bliska konieczność zdawania przeze mnie testu rozbicia, podczas gdy przeciwnikowi do zdawania testu musiałbym zdjąć jeszcze 2 figurki. Całkiem wyraźnie zamajaczyło przede mną widmo przegranej. Papa Noigul okazał jednak swoją łaskę po raz kolejny - w tym właśnie momencie, po zdanym przeze mnie szczęśliwie teście rozbicia (ledwo co, ale zdanym), do gry wkroczył Sodom, drugi z siewców zarazy i Mistrz (w międzyczasie ogłuszył jednego z ghouli swoim zaklęciem), którzy, siejąc popłoch na tyłach wroga, wyrównali bilans na moją korzyść, w następnej turze doprowadzając bandę truposzy do ucieczki.
Po bitwie szczęśliwie obyło się bez strat; mało tego, znalazłem sporo kawałków wyrdstona, które po korzystnym sprzedaniu umożliwiły mi zakup 4 nurglingów, dzięki którym liczebność mojej bandy wzrosła do szczęśliwej 13-stki.
2 Bitwa - "Kto pod kim dołki kopie" przeciwko Leszkowi i jego Zwierzoludziom
Tej bitwy obawiałem się chyba najbardziej - przeciwko mnie dziewiątka zwierzoludzi (liczne awanse po poprzedniej bitwie) wraz z minotaurem, po awansie i podrasowanym przez czar "Oko boga" (WS5, T5). W dodatku trzeba było uważać na grunt pod nogami - brodate pokurcze zryły całe pole bitwy swoimi podziemnymi tunelami (choć trzeba zaznaczyć, że większość moich wojowników, czyli siewcy i nurglingi, byli na większość negatywnych efektów (typu "złamana noga") odporna. Po raz kolejny podzieliłem swoją bandę na dwie grupki, pozostające jednakże w bliskiej odległości od siebie. Pierwsza z nich - elita, czyli bohaterowie i siewcy - ruszyli po gruncie stabilnym, przez budynki, kierując się drogą bezpieczną, choć nieco dłuższą, w kierunku centralnemu budynkowi, który upatrzyłem sobie jako punkt oporu wobec zwierzoludzi. Druga grupa natomiast, składająca się z sześciu, za przeproszeniem, kup, udała się tam najkrótszą drogą (choć niestety przez niepewny grunt). Akurat w momencie, gdy pierwsi z moich wojaków dobiegli do budynku, a Mistrz wspiął się na jego pięterko, by z wysokości razić wrogów Buboes'ami, z drugiej strony domku pojawiło się dwóch pierwszych gorów, którzy łaknąc krwi Karnawału, wyrwali do przodu. Nie docenili jednak potęgi ukrytej w domku i po chwili padli od ciosów brutala (przepotężny Sodom), dwóch siewców i czterech kup. Oznaczało to, że do doprowadzenia przeciwnika do testu rozbicia, musiałem zdjąć z placu boju jeszcze tylko jednego zwierzoczłeka... Niestety w tym momencie do akcji wkroczył minotaur, który kontrszarżował Sodoma... Nie wróżyłem mojemu dzielnemu wojownikowi szczęścia, nie wierzyłem w niego, pocieszająć się, że gdy tylko padnie, rzucę na minotaura wszystkie nurglingi i siewców (i diving charge Mistrza ). Ku mojemu zaskoczeniu, żaden z ataków potężnego stwora nie trafił/zranił! Chwila prawdy, kolejne łaski Papy Nurgla spływają na mój Karnawał i... minotaur ginie od jednego ciosu dwuręcznego młota (krytyk 6-stka!). Niepomyślnie dla zwierzoludzi rozwinęła się również sytuacja w drugiej części frontu, gdzie Gomor (brutal) i Ordo (błazen) wspólnie z kupą posłali do piachu dwa Bestigory. Tego już było za wiele dla zwierzoludzi... w następnej turze test rozbicia: wynik 9... przerzut z umiejętności "Bellowing Roar": 12!!!
Z placu boju zeszły mi podczas tej bitwy tylko dwie figurki: nurgling (zabity przez centigora bodajże) i chudy błazen (wpadł do dziury). Na szczęście straciłem tylko kupę - notabene była to moja jedyna strata podczas całego turnieju! Zarobiłem 100 zk (eksploracja + okup za schwytanego bestigora) i większość tej kwoty postanowiłem odłożyć, by po trzeciej bitwie, akurat na ostatnią, zakupić wózek. Dlatego bieżące wydatki ograniczyłem tylko do odkupienia martwej kupy.
3 bitwa - "Żyrokopter w ogniu" przeciwko Chruszczowowi i jego sproxowanemu Ostlandowi
Przeciwnik nie wyglądał na szczególnie groźnego - 12-stka wojaków z niezbyt licznymi rozwojami, jeden ogr, jeden garłacz... nie obawiałem się większych problemów. Pierwszym celem Ostlandu okazał się krasnoludzki inżynier, zabarykadowany w centralnym budynku. Padł dość szybko wobec miażdżącej przewagi przeciwnika, ale przed śmiercią zdążył zastrzelić jednego z wrogów i osłabić ogra. Postanowiłem zaryzykować i spróbować dobić ogra Gomorem - biorąc pod uwagę, że trafiałem na 3+, a raniłem na 2+, szanse na to były dość spore. Niestety, mimo zadania jednej rany i zredukowania żywotności ogra do 1, dzielny Gomor padł znokautowany. Nie dane mu było jednak zginąć tego dnia - uniknąwszy morderczych ciosów wstał i powalił ogra, a chwilę potem kapitana Ostlandu. W tym samym czasie, nieopodal, wrzała prawdziwa bitwa - wojacy Ostlandu padali dość szybko, niestety zabierając ze sobą Mistrza, Julesa, Ordo i jednego z siewców. Tym samym obydwie bandy czekał test rozbicia - w obydwu przypadkach już bez świętych/przeklętych relikwii (martwi wodzowie), choć w moim przypadku na Ld 10 demonów . Tak się jednak złożyło (Papa Noigul opromienił mnie swym chorobotwórczym smrodem łask !), że swojego testu nie doczekałem - turę wcześniej Ostland nie wytrzymał i dał nogi za pas.
Po bitwie obawiałem się strat, bo zeszło mi aż 3 bohaterów i wrażliwy siewca zarazy... Szczęśliwie jednak nikomu nie dane było zginąć! Eksploracja co prawda dość skromna, ale po połączeniu z oszczędnościami z poprzedniej bitwy, mogłem wreszcie zakupić wózek!
4 bitwa - "Krasnoludzki szaniec" przeciwko Przemkowi i jego Marienburgowi
Historia moich zmagań z Przemkiem sięga Bazyliszka 2005, kiedy to w ostatniej bitwie dosłownie zmiótł mnie z powierzchni ziemi swoją drużyną kowbojów uzbrojonych w potężną ilość pistoletów pojedynkowych. Częściowo zrewanżowałem się na Dragonie, kiedy spotkaliśmy się w pierwszej bitwie. Teraz jednak nadszedł czas ostatecznego rewanżu . Muszę jednak przyznać, że 15-stka najemników z Marienburga wraz ze Strażnikiem Dróg i Tileańskim Strzelcem budziły we mnie respekt i nie dawały nadziei na łatwą bitwę... Mimo to, uzbrojony w potężny oręż - wózek i czar Pestilence (Przemek spotkał się już z nimi na Dragonie, podczas bitwy z Natalią), ruszyłem w kierunku centralnie położonego szańca. Przed morderczym ostrzałem zarówno krasnoludów, jak i Marienburczyków, chronił mnie wózek, co pozowoliło mi śmiało i konsekwentnie zbliżać się do celu. Gdy byłem już blisko, spomiędzy budynków wychyliła się potężna grupa najemników. Część z nich rzuciła się na krasnoludy broniące szańca, a część szykowała się na mnie, nieświadoma niespodzianek, które im szykuję... Zacząłem od wjechania w tę grupkę wózkiem - niestety z marnymi efektami, bo wojacy Przemka skutecznie odskakiwali i tylko dwóch padło na brzuszek/plecki. Mistrz usilnie próbował rzucić Pestilence - niestety na próbach się skończyło, a wielka szkoda, bo bardzo chciałem zobaczyć, co się wydarzy, gdy to zaklęcie obejmie swym zasięgiem 18 modeli! Musiałem zdać się jednak na walkę konwencjonalną i stopniowo rzucałem w wir walki kolejnych swoich wojowników - zważywszy, że po wielu bojach byli już doświadczeni (na ten przykład Sodom z 3A, Gomor ze Step Aside, Ordo z 4A i sprintem, Jules z S4 i T4) nawet moc pistoletów pojedynkowych nie była w stanie ich zatrzymać. Po krótkim momencie równowagi, stopniowo i miarowo, wraz ze śmiercią kolejnych ludzi, szala zwycięstwa przechylała się na moją stronę. Ostatecznie dzielny Marienburg został wycięty w pień (podczas gdy po mojej stronie padli tylko nurgling i Jules), co dało mi kolejne zwycięstwo i pierwsze miejsce na podium !!!
Nietykalny pisze:NIE perManentny (stały-jednolity)!tylko PerNamentny!!! - np makijaż!
Kontynuuje dzisiejszy wątek z tematu rozpiski. Stanąłem dzisiaj do walki z Qendim. Ja wesoła brygada krasnalków:
Noble z krasnoludzkim toporem, hełmem, gromilową zbroją i tarczą
Inżynier z kuszą, młotkiem, ciężka zbroją i tarczą
Dwaj zabójcy trolli z krasnoludzkim toporem i młotem u każdego.
oraz Road Warden. Tylu nas, malutko ale własnie to mnei urzeka w tej rozpisce.
Naprzeciw nam staneła zgraja kultystów chaosu w składzie magister, dwa mutasy-jeden z reką drugi z tailem, 3 czy 4 brethenów, 2 dark soule i beastmen, prawie wszystko pałki. Łącznie 9 modeli. Rozpiska równie eksperymentalna co moja.
Z dodatkowych ciekawostek to używaliśmy zasady tarcza plus broń reczna save na +5
Przed nami ruiny i zgliszcza, czysta walka i masakra (skrimsh). Kultyści zaczeli szybko sunąć do przodu, krasnale stały w miejscu w rogu stołu. Tylko roadwarden jeździł i pruł z kuszy nawet z dużym efektem ( 2 czy 3 lezące modele). Q podzielił bandę na dwie grupy. Jedna miała zająć się irytującym najemnikiem, reszta powoli szła do moich dzielnych brodaczy.
W końcu road warden został zagoniony do koziego rogu przez jedną grupkę, jednak wcześniej zdołał zdjąć jeden model i wounda z zwierzaka. W drugim rogu stołu rozpoczęła się szarża, inżynier w ostatnim tchu nacisnął spust kuszy i ustrzelił brethena jednak mimo solidnych blach został zclubowany na śmierć. W kontrze dzielni zabójcy rozpoczęli dożynki. Tu muszę przede wszystkim podziękować kościom dzięki którym zaczęli oni szybka eksterminacje plugawców. Z walki 4 na 4 nagle zrobiło się 3 na 0. Druga grupka po dobiciu biednego road wardena zbliżała się do mnie. No tu niestety rzuciłem 10 na routa i przegrałem, jednak postanowiliśmy dokończyć bez routów. Zaowocowało to masakrą Qendiego.
Podsumowując:
ta rozpiska powoduje, że trzeba bardzo dużo kombinować. roadwarden jest cudny, tylko tabelka whoha boy czy jak jej tam jest do dupy strasznie. Oberwał dwa injury rolle po bitwie i zdechł. Mimo to spłacił się robiąc zamęt na polu bitwy. Puszki w postaci Nobla i Inżyniera sprawdziły się w miare dobrze. Nie ma to jak save na 1+ gdy trafiaja sztyletem Inżyneir niestety za szybko zszedł. Zdziwiła mnei tez żywotnośc zabójców.
Po całej bitwie miałem 80 gc do przodu, jedyne co mi pozostaje to dalsza faza testów i przekonać lubelaków by na turniejach była zasada save'a z tarzcy i broni ręcznej
Noble z krasnoludzkim toporem, hełmem, gromilową zbroją i tarczą
Inżynier z kuszą, młotkiem, ciężka zbroją i tarczą
Dwaj zabójcy trolli z krasnoludzkim toporem i młotem u każdego.
oraz Road Warden. Tylu nas, malutko ale własnie to mnei urzeka w tej rozpisce.
Naprzeciw nam staneła zgraja kultystów chaosu w składzie magister, dwa mutasy-jeden z reką drugi z tailem, 3 czy 4 brethenów, 2 dark soule i beastmen, prawie wszystko pałki. Łącznie 9 modeli. Rozpiska równie eksperymentalna co moja.
Z dodatkowych ciekawostek to używaliśmy zasady tarcza plus broń reczna save na +5
Przed nami ruiny i zgliszcza, czysta walka i masakra (skrimsh). Kultyści zaczeli szybko sunąć do przodu, krasnale stały w miejscu w rogu stołu. Tylko roadwarden jeździł i pruł z kuszy nawet z dużym efektem ( 2 czy 3 lezące modele). Q podzielił bandę na dwie grupy. Jedna miała zająć się irytującym najemnikiem, reszta powoli szła do moich dzielnych brodaczy.
W końcu road warden został zagoniony do koziego rogu przez jedną grupkę, jednak wcześniej zdołał zdjąć jeden model i wounda z zwierzaka. W drugim rogu stołu rozpoczęła się szarża, inżynier w ostatnim tchu nacisnął spust kuszy i ustrzelił brethena jednak mimo solidnych blach został zclubowany na śmierć. W kontrze dzielni zabójcy rozpoczęli dożynki. Tu muszę przede wszystkim podziękować kościom dzięki którym zaczęli oni szybka eksterminacje plugawców. Z walki 4 na 4 nagle zrobiło się 3 na 0. Druga grupka po dobiciu biednego road wardena zbliżała się do mnie. No tu niestety rzuciłem 10 na routa i przegrałem, jednak postanowiliśmy dokończyć bez routów. Zaowocowało to masakrą Qendiego.
Podsumowując:
ta rozpiska powoduje, że trzeba bardzo dużo kombinować. roadwarden jest cudny, tylko tabelka whoha boy czy jak jej tam jest do dupy strasznie. Oberwał dwa injury rolle po bitwie i zdechł. Mimo to spłacił się robiąc zamęt na polu bitwy. Puszki w postaci Nobla i Inżyniera sprawdziły się w miare dobrze. Nie ma to jak save na 1+ gdy trafiaja sztyletem Inżyneir niestety za szybko zszedł. Zdziwiła mnei tez żywotnośc zabójców.
Po całej bitwie miałem 80 gc do przodu, jedyne co mi pozostaje to dalsza faza testów i przekonać lubelaków by na turniejach była zasada save'a z tarzcy i broni ręcznej
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nienawidzę tego, często to losuję... w porównaniu do nurglowego Pestilenca, który też wchodzi na 10, to zaklęcie jest ultraplewne...Wojtku pisze:No miał ten pierwsze co na 10 wychodzi :/ i powala
A co do turnieju, to zobaczymy, kiedy, ja to bym chciała wkrótce, ale sam się nie zrobi
uściślając nieco: było mnie 10 w składzie: magister mutek z 3 rękami, mutek z ogonem, beast 3 bretki i 3 darki. Rozpiska nastawiona na fluffizacje i klut który własnego pozida się jeszcze nie dorobił(w poprzedniej kampanii sprawdzała się zaskakująco dobrze).
Ja do dodania o bitwie mam tylko: kości!!!!! wypaczyły strasznie wynik bitwy, bo gdyby nie one i fakt, że u Wojtka każda tura walki owocowała wbijaniem mi 2-3 killi byłoby znacznie inaczej...
Ja do dodania o bitwie mam tylko: kości!!!!! wypaczyły strasznie wynik bitwy, bo gdyby nie one i fakt, że u Wojtka każda tura walki owocowała wbijaniem mi 2-3 killi byłoby znacznie inaczej...
- Kapitan Hak
- Bosman
- Posty: 1041
- Lokalizacja: z krańca świata
- Kontakt:
Bardzo fajny raport - widać, że batalia była emocjonująca !
Natchnął mnie ten raport do kontynuowania eksperymentów z tego typu nielicznymi, acz dobrze wyposażonymi, bandami krasnali; widzę, że odpowiednio dobrany najemnik naprawdę dużo potrafi zdziałać.
Co do turnieju... jeżeli dałoby się znaleźć jakiś lokal (może podczepić się pod jakąś imprezę), a ponadto odpowiedni zestaw makiet (z tym są zawsze olbrzymie problemy... tak, załatwianie i przewożenie makiet to chyba najmniej wdzięczny element organizacji turniejów), to w sumie dlaczego nie. Pożyjemy, zobaczymy .
Natchnął mnie ten raport do kontynuowania eksperymentów z tego typu nielicznymi, acz dobrze wyposażonymi, bandami krasnali; widzę, że odpowiednio dobrany najemnik naprawdę dużo potrafi zdziałać.
Save z tarczy to IMO pomysł bardzo dobry , a poza tym - w porównaniu z szeregiem innych HR/uściśleń - bardzo mało ingerujący w sam system.Także róbcie turniej i dopuście save'a z tarczy Very Happy
Co do turnieju... jeżeli dałoby się znaleźć jakiś lokal (może podczepić się pod jakąś imprezę), a ponadto odpowiedni zestaw makiet (z tym są zawsze olbrzymie problemy... tak, załatwianie i przewożenie makiet to chyba najmniej wdzięczny element organizacji turniejów), to w sumie dlaczego nie. Pożyjemy, zobaczymy .
Nietykalny pisze:NIE perManentny (stały-jednolity)!tylko PerNamentny!!! - np makijaż!
Witam.
Bardzo podoba mi się idea dobrze wyposażonej i uzbrojonej krasnoludzkiej bandy . Jedyne co bym zmienił to tego ludzkiego najemnika <Co? Człeczyna ??>, ale o gustach się nie dyskutuje .
Wczorajszej nocy Kislevicka Rota przeszła chrzest bojowy.
Grało się dość przyjemnie no i było pełno śmiesznych sytuacji – czyli tak jak lubię .
Po potyczkach nasunęły mi się pewne wnioski:
- krytyk power
- duża liczba ataków power
- strzelanie jest IMO trochę pokrzywdzone, nie było sytuacji, żeby
strzelający nie miał minimalnie –1 do oddania strzału ...
- bardzo szybko da się zroutować przeciwnika ........
No, takie lekkie spostrzeżenie po 4 potyczkach. Gdy już pomalujemy swoje bandy zamieszczę jakiś propagandowy raporcik.
Pozdrawiam.
Bardzo podoba mi się idea dobrze wyposażonej i uzbrojonej krasnoludzkiej bandy . Jedyne co bym zmienił to tego ludzkiego najemnika <Co? Człeczyna ??>, ale o gustach się nie dyskutuje .
Wczorajszej nocy Kislevicka Rota przeszła chrzest bojowy.
Grało się dość przyjemnie no i było pełno śmiesznych sytuacji – czyli tak jak lubię .
Po potyczkach nasunęły mi się pewne wnioski:
- krytyk power
- duża liczba ataków power
- strzelanie jest IMO trochę pokrzywdzone, nie było sytuacji, żeby
strzelający nie miał minimalnie –1 do oddania strzału ...
- bardzo szybko da się zroutować przeciwnika ........
No, takie lekkie spostrzeżenie po 4 potyczkach. Gdy już pomalujemy swoje bandy zamieszczę jakiś propagandowy raporcik.
Pozdrawiam.
,, ... I zesłał ich Pan by siali zamęt i zniszczenie ... "
- Kapitan Hak
- Bosman
- Posty: 1041
- Lokalizacja: z krańca świata
- Kontakt:
Właśnie o to chodzi w najemnikach, że nie muszą być wcale krasnoludami - równie dobrze mogą być ludźmi/halflingami. IMO większość najemników spokojnie można dopasować do krasnoludów bez uszczerbku dla klimatu. Nawet takiego, na ten przykład, warlocka, mimo iż wiele jest głosów, że krasnoludy brzydzą się magią (w sadze o Gotreku i Felixie krasnoludy też wynajęły Maxa Schreibera, mając w tym swój konkretny interes), czy tym bardziej strażnika dróg.Jedyne co bym zmienił to tego ludzkiego najemnika <Co? Człeczyna ??>
Nietykalny pisze:NIE perManentny (stały-jednolity)!tylko PerNamentny!!! - np makijaż!
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
http://bitewniaki.polter.pl/Mordheim-Ch ... eni-c14819
Tu na Polterze ukazał się mój bitewny raport z jednej z walk między mną a Hakiem. Dzięki wielkie dla Robacka za fotki!
Tu na Polterze ukazał się mój bitewny raport z jednej z walk między mną a Hakiem. Dzięki wielkie dla Robacka za fotki!