Arena VI Norsca
- marcus_cheater
- Oszukista
- Posty: 838
- Lokalizacja: Karak Drazh
Storii Grond
Dwarf Dragon Slayer
2x flail, brak zbroi, tatuaże ochronne
Storri dotąd nie zapuszczał się tak daleko na północ. Przemierzył całe Imperium walcząć z dzikimi bestiami, odwiedził Bretonnię i zapamiętał ją ze zmagań z nieumarłymi, walczył w Księstwach Granicznych z trollami, lecz właśnie Norska była kolejnym etapem na jego drodze... Surowy klimat aż tak bardzo nie przeszkadał krasnoludowi. Wpływa na to miały nie tylko długoletnie chartowanie ciała w bojach oraz typowe dla krasnoludów przystosowanie do gór, lecz przede wszystkim ochronne tatuaże zdobiące jego w pół nagie ciało... Nie były to jednak zwykłe malowidła... Każde powstało z krwi pokonanego wroga. Blizny na całym ciele mogły tylko potwierdzać że ich pokonanie nigdy nie przychodziło łatwo. Ale najstrasznieją pamiątką były dwie szereoki szramy na twarzy przecinające ją na znak litery X... Ale w tych pamiątkach było jeszcze coś niezwykłego. Ich poświęcenie następowało w każdą pełnię tuż po walce...
Teraz jednak Strorri miał na głowie inne uświęcenie... Przed każdą poważniejszą walką jak przystało na krasnoluda należało się porządnie nawalić. Zmierzał pewnym krokiem w kierunku karczmy co i nieraz spotykając różne isoty z najróżniejszych miejsc świata... Miał nadzieję, że już niedługo będzie miał okazję skruszyć ich czaszki...
Dwarf Dragon Slayer
2x flail, brak zbroi, tatuaże ochronne
Storri dotąd nie zapuszczał się tak daleko na północ. Przemierzył całe Imperium walcząć z dzikimi bestiami, odwiedził Bretonnię i zapamiętał ją ze zmagań z nieumarłymi, walczył w Księstwach Granicznych z trollami, lecz właśnie Norska była kolejnym etapem na jego drodze... Surowy klimat aż tak bardzo nie przeszkadał krasnoludowi. Wpływa na to miały nie tylko długoletnie chartowanie ciała w bojach oraz typowe dla krasnoludów przystosowanie do gór, lecz przede wszystkim ochronne tatuaże zdobiące jego w pół nagie ciało... Nie były to jednak zwykłe malowidła... Każde powstało z krwi pokonanego wroga. Blizny na całym ciele mogły tylko potwierdzać że ich pokonanie nigdy nie przychodziło łatwo. Ale najstrasznieją pamiątką były dwie szereoki szramy na twarzy przecinające ją na znak litery X... Ale w tych pamiątkach było jeszcze coś niezwykłego. Ich poświęcenie następowało w każdą pełnię tuż po walce...
Teraz jednak Strorri miał na głowie inne uświęcenie... Przed każdą poważniejszą walką jak przystało na krasnoluda należało się porządnie nawalić. Zmierzał pewnym krokiem w kierunku karczmy co i nieraz spotykając różne isoty z najróżniejszych miejsc świata... Miał nadzieję, że już niedługo będzie miał okazję skruszyć ich czaszki...
Gortharion
Orc Big Boss
Topór dwuręczny, Lekki pancerz, Mikstura odporności
Gortharion zawsze był orkiem większym od innych, na początku miał miano Big'una ale po kilku krwawych bitwach wyraźnie było widać że jego siła i wielkość znacznie przewyższała nawet Big'unsów i tym samym zyskał miano Big bossa. Zebrał hordę orków z małym wsparciem maszyn strachliwych goblinów i swoim WAAAAAGH!! podbijał w zaciętych bitwach kolejne to tereny innych ras, a czasem i orków. Gortharion zawsze lubił swój topór dwuręczny, który zabrał słabym goblinom, które nie mogły go nawet podnieść. W pojedynku, z księciem Wysokich Elfów, podczas bitwy, która wydawała się już przegrana, potęga jego broni pozwoliła mu Wygrać. Gortharion z trudnością odpierał jego szybkie i zręczne ataki, która raz po raz raniły go dotkliwie. W końcu Elf popełnił błąd i Gortharion ostatkiem sił zadał cios, który w połączeniu z siłą topora i niską wytrzymałością Elfa (tak, chodzi o T3
) dosłownie przeciął księcia na 2 kawałki. Widząc swojego generała w 2 częściach Elfy szybko straciły morale co dało orkom łatwe zwycięstwo. Widząc siłę topora, broń ta stała się jego ulubioną. Topór w połączeniu z jego dużą siła bez trudu przebijał nawet najcięższe pancerze co pozwalało mu zabijać jednym ciosem. Nosił lekki pancerz, by nie zwalniał jego ruchów i mógł szybko zabijac kolejnych przeciwników, co bardzo lubił, jak zresztą większość zielonoskórych. Podczas jego podbojów wiele razy walczył z bohaterami Impierium, Elfów, Skavenów czy Krasnoludów i za każdym razem kiedy wygrywał, zadając jeden ale potęzny cios pod koniec pojedynku, a jeśli przegrał, szybko uciekał co umożliwiał mu lekki pancerz. Gdy dowiedział się o arenie bez wahania postanowił pokazać wszystkim kto jest największym i najsilniejszym i zwyciężyć, a potem zniszczyć to miasto kontynuując jego WAAAAAGH!.
Orc Big Boss
Topór dwuręczny, Lekki pancerz, Mikstura odporności
Gortharion zawsze był orkiem większym od innych, na początku miał miano Big'una ale po kilku krwawych bitwach wyraźnie było widać że jego siła i wielkość znacznie przewyższała nawet Big'unsów i tym samym zyskał miano Big bossa. Zebrał hordę orków z małym wsparciem maszyn strachliwych goblinów i swoim WAAAAAGH!! podbijał w zaciętych bitwach kolejne to tereny innych ras, a czasem i orków. Gortharion zawsze lubił swój topór dwuręczny, który zabrał słabym goblinom, które nie mogły go nawet podnieść. W pojedynku, z księciem Wysokich Elfów, podczas bitwy, która wydawała się już przegrana, potęga jego broni pozwoliła mu Wygrać. Gortharion z trudnością odpierał jego szybkie i zręczne ataki, która raz po raz raniły go dotkliwie. W końcu Elf popełnił błąd i Gortharion ostatkiem sił zadał cios, który w połączeniu z siłą topora i niską wytrzymałością Elfa (tak, chodzi o T3

- Aragorn007
- "Nie jestem powergamerem"
- Posty: 105
- Lokalizacja: Bełchatów
Sir Alexander
Bretoński Paladyn
pełna płytowa, miecz oburęczny, święta relikwia
Historia po południu bo muszę zmierzać na roboty przymusowe
Bretoński Paladyn
pełna płytowa, miecz oburęczny, święta relikwia
Historia po południu bo muszę zmierzać na roboty przymusowe

Właśnie Jasiu mógłbyś bardziej szczegółowo opisać dodatki. Ja zgłosiłem swoją postać, ale ewentualnie mógłbym coś zmienić. Np.: eliksiry działają przez całą walkę czy tylko w pierwszej turze?Gobo pisze:
co daja te smieszne umiejtnosci...bo nie wszystkie opisales
Rołer Distrojer -exalted champion
Mark of khorne, pełna zbroja (ew. chaos armour, jak się da), dwuręczny topór
Rołer podążał ze swoją armią na południe. Wierny swojemu bogu, postępował zgodnie z jego wolą. Gdy prowadził mroczną krucjatę, plądrując, grabiąc i niszcząc imperium był już prawie w środku kraju, gdy nagle wszystko się zmieniło. Nagle niewiadomo skąd zaczęły go i jego przyboczną straż wielkie, straszne, latające niby płaszczki. Jego armia wobec tego co się działo, obróciła się przeciw niemu. Został sam ze swoim przybocznyą gwardią wybrańców khorna, otoczony przez wielką nieznaną mu siłę. Nie bał się, nie czuł strachu, nie wiedział co spowodowało takie zachowanie jego armii.. wiedział jednak że nie jest w stanie stawić im wszystkim czoła.. Nagle z góry zleciał jakiś wielki, dowódca, w zbroii mieniącej się wszystkimi kolorami tęczy. Rołer zorientował się że to wielka armia spod sztandaru Tzeentcha, który magią obrócił jego własną armię, przeciw niemu. Lśniący czempion, odezwał się do niego: "przechodzisz na naszą stronę, lub giniesz". Rołer nawet się nie zastanawiał, krzyknął odrazu: "śmierć wrogom Khorna!" i razem ze swoimi przybocznymi wojownikami rzucił się na przeważające siły wroga. W porywie złości zciął swoim toporem głowy, kilku pobliskich zdrajców, dorwał się do wrogiego dowódcy. Widział jak jego przyboczna gwardia ginie pod naporem otacząjących ją wrogów, zdołał jeszcze ściąć ręke przeciwnikowi i tak oddał swoje życie, ugodzony magicznym pociskiem o niesamowitej sile.
Nagle stał się jakby cud. Na zadowoloną armię zdrajców, ze wszystkich stron zaatakowały siły imperialnych rycerzy. Artyleria imperialna zestrzeliła wielu chaośników, innych wybili szarżujący rycerze.. sam okaleczony generał Tzeentchowy, zdołał uciec na dysku, pod osłoną latających wokół niego demonów.. Wojsko imperialne po pokonaniu sił chaosu odjechało.
Rołer nie zbudził się w miejscu, w którym padł. Wstał ledwo żywy w jakimś zimnym kraju. Nie wiedział co się stało, ani gdzie jest, wiedział jedno: musi dopaść zdrajców i ukarać ich. Był jednak za słaby i nie miał wcale armii, nawet naj,mniejszego oddziału wojowników. Ostatkiem sił podniósł się, lecz znowu upadł.. Obudził się później skuty łańcuchami w jakimś domu. Zobaczył że otaczają go ludzie i mówią coś o arenie na której będzie dla nich walczył. Powiedzieli że poczekają aż wyzdrowieje, a następnie sprzedadzą go na arenę, aby tam umarł dla uciechy widowni.
Khorne jednak nie zostawia swoich zwolenników bez opieki. Pewnej zimnej nocy, gdy Rołer odzyskał już prawie całkiem siły, na dom, w którym był wieziony napadło stado dzikich wilków- nie były to zwykłe wilki, ale takie wielkie, paskudne i ogromne. Pozabijały wszystkich ludzi, rozgryzły łańcuchy, którymi chaosiarz był skuty i uciekły. To był dla niego dobry znak od Khorna. Następnie Khorn przemówił do niego i wytłumaczył mu co ma robić: "to twoja kolejna próba, jeśli uda ci się pomyślnie przez nią przebrnąć, pomoge ci zgromadzić na nowo siły 100-razy potęrzeniejsze niż twoja poprzednia armia i zemścić się na wszystkich" Rołer słuchał w milczeniu, a bóg mówił dalej: "nieopodal odbędzie się turniej wojowników, pójdziesz tam i wygrasz dla mojej chwały, następnie ja tobą pokieruje, powodzenia"..
Mark of khorne, pełna zbroja (ew. chaos armour, jak się da), dwuręczny topór
Rołer podążał ze swoją armią na południe. Wierny swojemu bogu, postępował zgodnie z jego wolą. Gdy prowadził mroczną krucjatę, plądrując, grabiąc i niszcząc imperium był już prawie w środku kraju, gdy nagle wszystko się zmieniło. Nagle niewiadomo skąd zaczęły go i jego przyboczną straż wielkie, straszne, latające niby płaszczki. Jego armia wobec tego co się działo, obróciła się przeciw niemu. Został sam ze swoim przybocznyą gwardią wybrańców khorna, otoczony przez wielką nieznaną mu siłę. Nie bał się, nie czuł strachu, nie wiedział co spowodowało takie zachowanie jego armii.. wiedział jednak że nie jest w stanie stawić im wszystkim czoła.. Nagle z góry zleciał jakiś wielki, dowódca, w zbroii mieniącej się wszystkimi kolorami tęczy. Rołer zorientował się że to wielka armia spod sztandaru Tzeentcha, który magią obrócił jego własną armię, przeciw niemu. Lśniący czempion, odezwał się do niego: "przechodzisz na naszą stronę, lub giniesz". Rołer nawet się nie zastanawiał, krzyknął odrazu: "śmierć wrogom Khorna!" i razem ze swoimi przybocznymi wojownikami rzucił się na przeważające siły wroga. W porywie złości zciął swoim toporem głowy, kilku pobliskich zdrajców, dorwał się do wrogiego dowódcy. Widział jak jego przyboczna gwardia ginie pod naporem otacząjących ją wrogów, zdołał jeszcze ściąć ręke przeciwnikowi i tak oddał swoje życie, ugodzony magicznym pociskiem o niesamowitej sile.
Nagle stał się jakby cud. Na zadowoloną armię zdrajców, ze wszystkich stron zaatakowały siły imperialnych rycerzy. Artyleria imperialna zestrzeliła wielu chaośników, innych wybili szarżujący rycerze.. sam okaleczony generał Tzeentchowy, zdołał uciec na dysku, pod osłoną latających wokół niego demonów.. Wojsko imperialne po pokonaniu sił chaosu odjechało.
Rołer nie zbudził się w miejscu, w którym padł. Wstał ledwo żywy w jakimś zimnym kraju. Nie wiedział co się stało, ani gdzie jest, wiedział jedno: musi dopaść zdrajców i ukarać ich. Był jednak za słaby i nie miał wcale armii, nawet naj,mniejszego oddziału wojowników. Ostatkiem sił podniósł się, lecz znowu upadł.. Obudził się później skuty łańcuchami w jakimś domu. Zobaczył że otaczają go ludzie i mówią coś o arenie na której będzie dla nich walczył. Powiedzieli że poczekają aż wyzdrowieje, a następnie sprzedadzą go na arenę, aby tam umarł dla uciechy widowni.
Khorne jednak nie zostawia swoich zwolenników bez opieki. Pewnej zimnej nocy, gdy Rołer odzyskał już prawie całkiem siły, na dom, w którym był wieziony napadło stado dzikich wilków- nie były to zwykłe wilki, ale takie wielkie, paskudne i ogromne. Pozabijały wszystkich ludzi, rozgryzły łańcuchy, którymi chaosiarz był skuty i uciekły. To był dla niego dobry znak od Khorna. Następnie Khorn przemówił do niego i wytłumaczył mu co ma robić: "to twoja kolejna próba, jeśli uda ci się pomyślnie przez nią przebrnąć, pomoge ci zgromadzić na nowo siły 100-razy potęrzeniejsze niż twoja poprzednia armia i zemścić się na wszystkich" Rołer słuchał w milczeniu, a bóg mówił dalej: "nieopodal odbędzie się turniej wojowników, pójdziesz tam i wygrasz dla mojej chwały, następnie ja tobą pokieruje, powodzenia"..
Rastagarnar sługa Tzeentcha , Katana (miecz) , zbroja chaosu i Wakizashi (krótki miecz).
Rastagarnar był doradcą cesarza w dalekim Kitaju. A raczej nadzorcą pewien wykonywania woli pana swego Tzeentcha w tym kraju. Jednak pewnego dnia dostał wizje od swego władcy, widział jak dwór płonie zaatakowany przez sprzymierzone siły ludzi-buntowkników. Nie zastanawiając się długo zdradził swego władcę i pomógł butownikom zdobyc zamek . Tym samym zdobył zaufanie przywódcy buntowników i dzięki temu poprzez subtelne kierowanie swoim 'wodzem' utrzymał władzę w krainie. Jednak Subotai (bo tak zwał się ów wódz) posiadał magiczny pierścień przepełniony mocą nurgla . Pierścień rządził się swoją własną pokrętną logiką i wyczuwał swąd sługi Tzeentcha . Podczas jednego ze spotkań Subotaia z Rastagamerem pierścień zabłysł zielonym światłem i przeniósł sługe Tzeentcha w odległe miejsce przepełnione śmiercią - domeną jego pana.
Rastagamar obudził się na arenie. Uśmiechnął się paskudnie ponieważ pan zesłał mu wizję że zwycięży wszystkie walki .

Rastagarnar był doradcą cesarza w dalekim Kitaju. A raczej nadzorcą pewien wykonywania woli pana swego Tzeentcha w tym kraju. Jednak pewnego dnia dostał wizje od swego władcy, widział jak dwór płonie zaatakowany przez sprzymierzone siły ludzi-buntowkników. Nie zastanawiając się długo zdradził swego władcę i pomógł butownikom zdobyc zamek . Tym samym zdobył zaufanie przywódcy buntowników i dzięki temu poprzez subtelne kierowanie swoim 'wodzem' utrzymał władzę w krainie. Jednak Subotai (bo tak zwał się ów wódz) posiadał magiczny pierścień przepełniony mocą nurgla . Pierścień rządził się swoją własną pokrętną logiką i wyczuwał swąd sługi Tzeentcha . Podczas jednego ze spotkań Subotaia z Rastagamerem pierścień zabłysł zielonym światłem i przeniósł sługe Tzeentcha w odległe miejsce przepełnione śmiercią - domeną jego pana.
Rastagamar obudził się na arenie. Uśmiechnął się paskudnie ponieważ pan zesłał mu wizję że zwycięży wszystkie walki .





szkoda bo noże i posion to niezłe połączenie
ok pary :
1. Czarna łapa vs Storii Grond
2. Morte Wygadany vs Grothgaar Rzeźnik
3. Scikch Zwinięty Ogon vs Gumpo Samozabójca
4. Gregorius vs Ghrnu wargor
5. Rastagarnar vs Sir Rodderick
5. Skaveński Asasyn Hikch Rdzawy vs
Rołer Distrojer
7. CuChulain Nabijacz vs Abdul Al-Raqish ibn Hassan
8. Harmattan vs Gortharion

1. Czarna łapa vs Storii Grond
2. Morte Wygadany vs Grothgaar Rzeźnik
3. Scikch Zwinięty Ogon vs Gumpo Samozabójca
4. Gregorius vs Ghrnu wargor
5. Rastagarnar vs Sir Rodderick
5. Skaveński Asasyn Hikch Rdzawy vs
Rołer Distrojer
7. CuChulain Nabijacz vs Abdul Al-Raqish ibn Hassan
8. Harmattan vs Gortharion
Haha dostalem tego przeciwnika jakiego chcialem!
Jasiuuu kiedy mozna sie spodziewac pierwszych walk...?
I kto dostaje miksturki? 



Blog o malowanych przeze mnie figurkach. http://celedorverminhorde.blogspot.com/
Arena była o wiele mniejsza niż ta znana mu z imperium , Storri pamiętał jak jeszcze przed okryciem się hańbą lubił czasem oglądać zmagania wojowników w księstwach granicznych. Tamtejsza arena była przestronna i dobrze utrzymana , ta była swego rodzaju klitką zwykłym dołem w ziemi wokół którego gromadzili się widzowie - Storri splunął - ta widzowie . Orki barbarzyńcy , odmieńcy , czarownicy .. połowa z nich spłonęła by w Imperium za sam wygląd bądź pochodzenie. Teraz jednak pora skupić się na walce , Storri ocenił wielkośc areny na 6 metrów długości i jakieś 5 szerokości . Podano mu bronię - 2 wielgachne Flaile przepiękne zdobione runami - Storri uśmiechnął się paskudnie ukazując niepełne uzębienie i zeskoczył na dół jamy.
Czarna Łapa czuł się pewnie mając za plecami swoich dzielnych chłopaków . Odczuwał radość że przyjdzie mu pokonać w walce jednego z tych parszywych pokurczów, nie po raz pierwszy przyszło mu walczyc z Krasnoludami i wiedział że walczą lepiej niż wyglądają. Zeskoczył ciężko na dół jamy nie spuszczając z oczu swego przeciwnika.
Storri zdziwił się. Orka ten osobnik był wyraźnie bardziej opanowany i skoncentrowany niż każdy których Storri usiekł na swojej drodze. To nic i tak padnie pod moimi ciosami. -uspokoił się .
Flaile zaczęły wygwizdywac swą cichą melodię a przeciwnicy powoli ruszyli na siebie. Tłum wył podniecony czekając na posokę .
Storri nagle zaatakował młócąc powietrze pare cali od czaszki Czarnej Łapy który w ostatniej chwili odskoczył . Ten Ork umie unikac ciosów! zdumiał się Storri , jeszcze bardziej się zdumiał widząc kątem oka topór pędzący wprost w swoje podbrzusze. Jednak tajemnicze tatuaże rozbłysły światłem i cios który powinien zakończyc walkę odepchnął jedynie Storriego w tył. Krasnolud natychmiast przystąpił do kontr ataku wyprowadzając 2 łukowate ciosy które poważnie zmiażdżyły kolano Orka. Czarna Łapa zawył ze złości i ciął z całej siły , tym razem mniej celnie jednak na tyle celnie że cios dosięgnął piersi krasnoluda która zaczęła obficie krwawic .
WHAAAAAAAAAAAAAAAAAA ŁAPA ZJEŚĆ TWE 'ERCE!
Nażryj się żelaza wycedził krasnolud i uderzył w orka z półobrotu, ciężkie żelazne kule trafiły w skroń Czarnej Łapy . Ork upadł na ziemię.
Walka się zakończyła.
(tak w gruncie rzeczy to dopiero się zaczęła bo orkowie na trybunach byli powiedzmy -niezadowoleni- z takiego wyniku walki i zdecydowali się pomścic swego pana. Jednak opanowano łobuziaków przy niewielkich stratach -28zabitych 53 rannych )
Storri przeklął pod nosem jak tak dalej pójdzie to nigdzie nie znajdę swojej zagłądy i udał się na piwo do karczmy .
Czarna Łapa czuł się pewnie mając za plecami swoich dzielnych chłopaków . Odczuwał radość że przyjdzie mu pokonać w walce jednego z tych parszywych pokurczów, nie po raz pierwszy przyszło mu walczyc z Krasnoludami i wiedział że walczą lepiej niż wyglądają. Zeskoczył ciężko na dół jamy nie spuszczając z oczu swego przeciwnika.
Storri zdziwił się. Orka ten osobnik był wyraźnie bardziej opanowany i skoncentrowany niż każdy których Storri usiekł na swojej drodze. To nic i tak padnie pod moimi ciosami. -uspokoił się .
Flaile zaczęły wygwizdywac swą cichą melodię a przeciwnicy powoli ruszyli na siebie. Tłum wył podniecony czekając na posokę .
Storri nagle zaatakował młócąc powietrze pare cali od czaszki Czarnej Łapy który w ostatniej chwili odskoczył . Ten Ork umie unikac ciosów! zdumiał się Storri , jeszcze bardziej się zdumiał widząc kątem oka topór pędzący wprost w swoje podbrzusze. Jednak tajemnicze tatuaże rozbłysły światłem i cios który powinien zakończyc walkę odepchnął jedynie Storriego w tył. Krasnolud natychmiast przystąpił do kontr ataku wyprowadzając 2 łukowate ciosy które poważnie zmiażdżyły kolano Orka. Czarna Łapa zawył ze złości i ciął z całej siły , tym razem mniej celnie jednak na tyle celnie że cios dosięgnął piersi krasnoluda która zaczęła obficie krwawic .
WHAAAAAAAAAAAAAAAAAA ŁAPA ZJEŚĆ TWE 'ERCE!
Nażryj się żelaza wycedził krasnolud i uderzył w orka z półobrotu, ciężkie żelazne kule trafiły w skroń Czarnej Łapy . Ork upadł na ziemię.
Walka się zakończyła.
(tak w gruncie rzeczy to dopiero się zaczęła bo orkowie na trybunach byli powiedzmy -niezadowoleni- z takiego wyniku walki i zdecydowali się pomścic swego pana. Jednak opanowano łobuziaków przy niewielkich stratach -28zabitych 53 rannych )
Storri przeklął pod nosem jak tak dalej pójdzie to nigdzie nie znajdę swojej zagłądy i udał się na piwo do karczmy .
Ja też się cieszę. Nocnikowi herosi są zadziwiająco twardzi.(Jak na swój koszt.)Celedor11 pisze:Haha dostalem tego przeciwnika jakiego chcialem!Jasiuuu kiedy mozna sie spodziewac pierwszych walk...?
I kto dostaje miksturki?

co to znaczy zmaści ?
Bitwa nr 2 :
Muszę zabijać mordować ku czci mego pana KHORNA, KREW przepełnia me myśli MORD jest moim celem!! mmmmmmm kiedy wyjde na arene? Muszę ZABIJAC i MORDOWAC łakne KRWIIIIII mój topór pragnie posoki wrogów, moja MACZUGA pragie rozpierdzielaĆ czaszki ooo KHORNIE bogu
mordu siły i potępienia daj mi SIŁĘĘĘ!
-Cześć Stefan przyszedłem Cię zmienić przy klatce .. Sigmarze on tak ciągle nadaję ?
KREW DZIEWIC spłynie strumieniem po mojej =maczudze...
- Hej Alferd , niee dzisiaj tylko 11 godzin , dzięki bogu że jutro z rana
wychodzi na arenę.
5 godzin później
KREEEW tarzam się w niej dla radości pana mego KHORNA . Zjadam serca i wątro..
- No twardzielu twoja kolej czeka Cię nie lada pojedynek - powiedział Alfred nadzorca otwierając klatkę.
KREW DLA BOGA KRWIII!-powiedział Grothgaar Rzeźnik wyznawca Khorna
Wstałem nad ranem , najpierw krótki Jogging po okolicznych wyżynach. Lekarz mówił że to zdrowę na moje płuca i żeby skupić się przed walką. Wiecie chodzi o to żeby krew dobrze krążyła i była rześka . Krew jest bardzo ważna. Nadaje rytm organizmowi , przynajmniej tak doktorek powiedzał przy czym zgarnął moje 15 złotych monet. P%@#$ zdzierca.
No więc wracam na pole walk i co widzę ? 2 metrową małpę z toporem większym niż mój wynajęty pokój w Aldorfie. Normalnie zesrałem się w gacie ze strachu na sam widok , i jeszcze te jego okrzyki " CZASZKi ! " "KHOORNE" naprawdę poczułem się nieswojo , no ale nie mogę wyjść na popaprańca i tchórza przy tych wszystkich cycatych blond włosych panienkach z wioski. Eh cóż zrobić muszę go zabić ...
Wojownicy stali naprzeciw siebie w milczeniu. Z jednej strony mierzący 2,20m ważący wraz ze zbroją jakieś 210kg Grothgaar z drugiej strony mierzący 1,60m i ważący jakieś 67kg Morte . Nagle Morte wypalił : -Grothgaar twoja maciora chędoży się pod Aldolfmarktem
-KHOOOOORN - wrzasnął wściekły Grothgaar ruszając na przeciwnika
Morte jako doświadczony szermierz wykorzystał tą utrate panowania nad sobą i ciął celnie w tętnice . Krew polała się gęsto lecz stwór dalej parł do przodu.
Morte zbladł wiedział że nie przeżyje najbliższych 3 sekund. Nie było gdzie odskoczyć a za jego plecami widniała ściana. Wtedy wpadł na genialny pomysł
- Za tobą czołg parowy!
-HYYYY? - odwracając się wyspał Grothgaar
Morte zręcznie uskoczył na bok i ciął zręcznie w plecy wojownika khorna . To go tylko bardziej rozścwieczyło i chwile później Morte dostał 2 celne ciosy , cios maczugi zdołał zablokowac lecz topór wbił się w jego ciało praktycznie patrosząc jego brzuch. Zdesporwany Morte wbił z całej siły miecz w szyje Grothgaar'a lecz zdołał tylko wywołac uśmiech na twarzy wyznawcy Khorna . Grothgaar złapał go za głowe i wdusił mu oczy do mózgu. Wyjął miecz. Po czym padł martwy .
( ej ludzie co zrobic khorniarz zabil imperiala ale zabił go poison. Traktowac to jako remis i oboje są martwi czy jak ? )
Bitwa nr 2 :
Muszę zabijać mordować ku czci mego pana KHORNA, KREW przepełnia me myśli MORD jest moim celem!! mmmmmmm kiedy wyjde na arene? Muszę ZABIJAC i MORDOWAC łakne KRWIIIIII mój topór pragnie posoki wrogów, moja MACZUGA pragie rozpierdzielaĆ czaszki ooo KHORNIE bogu
mordu siły i potępienia daj mi SIŁĘĘĘ!
-Cześć Stefan przyszedłem Cię zmienić przy klatce .. Sigmarze on tak ciągle nadaję ?
KREW DZIEWIC spłynie strumieniem po mojej =maczudze...
- Hej Alferd , niee dzisiaj tylko 11 godzin , dzięki bogu że jutro z rana
wychodzi na arenę.
5 godzin później
KREEEW tarzam się w niej dla radości pana mego KHORNA . Zjadam serca i wątro..
- No twardzielu twoja kolej czeka Cię nie lada pojedynek - powiedział Alfred nadzorca otwierając klatkę.
KREW DLA BOGA KRWIII!-powiedział Grothgaar Rzeźnik wyznawca Khorna
Wstałem nad ranem , najpierw krótki Jogging po okolicznych wyżynach. Lekarz mówił że to zdrowę na moje płuca i żeby skupić się przed walką. Wiecie chodzi o to żeby krew dobrze krążyła i była rześka . Krew jest bardzo ważna. Nadaje rytm organizmowi , przynajmniej tak doktorek powiedzał przy czym zgarnął moje 15 złotych monet. P%@#$ zdzierca.
No więc wracam na pole walk i co widzę ? 2 metrową małpę z toporem większym niż mój wynajęty pokój w Aldorfie. Normalnie zesrałem się w gacie ze strachu na sam widok , i jeszcze te jego okrzyki " CZASZKi ! " "KHOORNE" naprawdę poczułem się nieswojo , no ale nie mogę wyjść na popaprańca i tchórza przy tych wszystkich cycatych blond włosych panienkach z wioski. Eh cóż zrobić muszę go zabić ...
Wojownicy stali naprzeciw siebie w milczeniu. Z jednej strony mierzący 2,20m ważący wraz ze zbroją jakieś 210kg Grothgaar z drugiej strony mierzący 1,60m i ważący jakieś 67kg Morte . Nagle Morte wypalił : -Grothgaar twoja maciora chędoży się pod Aldolfmarktem
-KHOOOOORN - wrzasnął wściekły Grothgaar ruszając na przeciwnika
Morte jako doświadczony szermierz wykorzystał tą utrate panowania nad sobą i ciął celnie w tętnice . Krew polała się gęsto lecz stwór dalej parł do przodu.
Morte zbladł wiedział że nie przeżyje najbliższych 3 sekund. Nie było gdzie odskoczyć a za jego plecami widniała ściana. Wtedy wpadł na genialny pomysł
- Za tobą czołg parowy!
-HYYYY? - odwracając się wyspał Grothgaar
Morte zręcznie uskoczył na bok i ciął zręcznie w plecy wojownika khorna . To go tylko bardziej rozścwieczyło i chwile później Morte dostał 2 celne ciosy , cios maczugi zdołał zablokowac lecz topór wbił się w jego ciało praktycznie patrosząc jego brzuch. Zdesporwany Morte wbił z całej siły miecz w szyje Grothgaar'a lecz zdołał tylko wywołac uśmiech na twarzy wyznawcy Khorna . Grothgaar złapał go za głowe i wdusił mu oczy do mózgu. Wyjął miecz. Po czym padł martwy .
( ej ludzie co zrobic khorniarz zabil imperiala ale zabił go poison. Traktowac to jako remis i oboje są martwi czy jak ? )
Ostatnio zmieniony 29 lut 2008, o 12:46 przez Jasiuuu, łącznie zmieniany 1 raz.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
U mnie to było tak że zwycięzcę postawili uzdrowiciele na nogi.
uwaga: opis ze zmianą przy klatce khornity. Jeden powiedział Jezu. Należało by powiedzieć. A kto to jest Jezus z punktu widzenia mieszkańca starego swiata. Czyli wpada tu raczej O miłosierny Sigmarze/Ulryku/Taalu czy inne bóstwo pasujące do tego.
uwaga: opis ze zmianą przy klatce khornity. Jeden powiedział Jezu. Należało by powiedzieć. A kto to jest Jezus z punktu widzenia mieszkańca starego swiata. Czyli wpada tu raczej O miłosierny Sigmarze/Ulryku/Taalu czy inne bóstwo pasujące do tego.