A powiedz mi. Co złego jest w tym, ze rodzina zachowek "wydrze" ? Związki homoseksualne mają to do siebie, że nie są rodzinami - i generalnie są mało trwałe z dwóch zasadniczych powodów: poligamicznej natury mężczyzn, którzy działają na zasadzie - jak najwięcej z naj największą liczbą osób oraz z tego powodu, że gdy miłość wygaśnie to tak naprawdę odpadają wszystkie zobowiązania i nic nie stoi na przeszkodzie by się rozejść i poszukać szczęścia gdzie indziej (nie ma np. dzieci). Tezę ową potwierdzają statystyki. Ale do czego zmierzam - ano do tego, że kilkuletnia miłostka rozpoczęta ślubem w trakcie której jeden z partnerów zmarł nie uzasadnia sukcesji majątkowej na rzecz żyjącego partnera. W mojej subiektywnej opinii naprawdę mało co za tym przemawia. Ani względy społeczne ani rodzinne. . . trudno uzasadniać uniwersalną sukcesje majątkową dotyczącą majątku czasem wypracowywanego przez pokolenia reakcją chemiczną czy odurzeniem narkotykowym, które nazywamy popularnie miłością, która mogla równie dobrze przeminąć rok po śmierci. Prawo nie powinno oczywiście wyłączać woli danej osoby, ale w mojej opinii powinno faworyzować sytuacje, w których majątek utrzymuje się w rodzinie przechodząc z pokolenia na pokolenie. Np. sytuacja: mój hipotetyczny brat jest gejem, a drugi brat jest hetero. Rodzice zaciskając pasa wyposażają najstarszego brata-homo w mieszkanie. Umierają - zostawiają dom, który staje się naszym wspólnym majątkiem - każdy ma 33% wkładów. W międzyczasie wszyscy zakładają rodziny. I teraz dwie sytuacje:Tiger Brown pisze:No i co z tego, że sobie spisze testament - rodzinka i tak swoje wydrze na podstawie prawa do zachowku.Ritchie pisze:Phi.
Co do spadkobrania. Zasadą jest swoboda testowania więc to naprawdę nie jest wielki problem napisać testament na kartce, opatrzyć datą i podpisać - to jest kwestia kilkudziesięciu minut ? A jak ktoś chce pewniejszej formy to pozostaje notariusz.
Nie trudno wyobrazić sobie sytuację, że zachowek zostanie policzony od wartości obejmującej także majątek wypracowany przez żyjącego partnera/kę, ale z różnych względów uznany za majątek zmarłego/ej.
A jakoś nie bardzo wierzę, żeby obrzydzenie rodziny do stylu życia zmarłego krewnego było równie silne wobec pozostawionego przezeń majątku.
Uważam, ze legalizacja jakiejś formy związków cywilnych (nazwa małżeństwo - wykluczona) jest kwestią humanitarną/praw człowieka. Dlatego już co do wspólnego opodatkowania to bym miał bardzo duże wątpliwości, bo dla mnie to wykracza poza tę sferę h/pcz.
a) brat-homo umiera - dziedziczy po nim jego partner, z którym coraz częściej się właściwie kłócił i związek chylił się generalnie ku końcowi. I tak jego partner dostaje jego mieszkanie i 33% udziałów w domu, a 66% udziałów dzieli między siebie dwóch braci, którzy mają żony i dzieci. . . zaciągają kredyty na własne mieszkania. Czy jest to z aksjologicznego pkt. widzenia uzasadnione ?
b) brat-homo umiera pozostając jedynie w nieformalnym związku. Ustawowo dziedziczą obaj bracia - mają mieszkanie i dom. Mogą spokojnie wychowywać dzieci, posłać je do dobrych szkół, bułka bibułka. Czy jest w tym coś złego ?
To oczywiście skrajne przykłady aczkolwiek dobrze obrazują, że w wielu przypadkach nie ma żadnego uzasadnienia dla takiego rozwiązania spraw spadkowych do jakich dążą geje. A w większości te uzasadnienia są zapewne bardzo słabe.