
Arena of Death nr 8
A krasie nie sluchaja elfow... 

Blog o malowanych przeze mnie figurkach. http://celedorverminhorde.blogspot.com/
DE mogą słuchać nawet Disko Polo, byle by wygrywały bitwy.
Ok Murm, dawaj następne walki.
Ok Murm, dawaj następne walki.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
jestem w pracy, jak wrócę to napiszę.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Judasz wyszedł na arenę w milczeniu. Z przeciwka takim samym krokiem wyszedł Morte. Komiczny i straszny doprawdę widok przedstawiały te dwie postaci idące niemal mechanicznie(chociarz Morte z większą gracją i szybciej) wpatrzone przed siebie jakby nieświadome otaczającej ich widowni. Także równocześnie zatrzymali się w miejscu i żaden z nich nie zmienił pozycji, nie obejrzał się. Tylko każdy z nich wpatrywał się przed siebie. Judasz w strzępkach swojej samoświadomości dostrzegł ironię samemu będąc martwym zmierzyć się z tak martwym lecz żywym jak on. Zaiste patrząc w puste oczodoły Mortego nie czuł się jeszcze samemu tak martwy. Podejrzewał że Morte czuje się podobnie. W istocie tak było. Były szermierz po raz kolejny pożałował że w ogóle dał się ponieść swemu entuzjazmowi i dał zabić niż cieszyć się życiem nie mogąc nawet umrzeć. Mógł już tylko zginąć.
Gdy zabmizmiał gong. Martwi wojownicy jednocześnie unieśli oręż. Jednocześnie ruszyli na siebie. Morte uderzył pierwszy przeszywając kości swego przeciwnika. Niewielki to dało efekt bo jedyne co zrobił swoim rapierem to skruszenie kawałka miednicy Judaszowi. Judasz z drugiej strony centralnie uderzył swym mieczem. Ciężki dwuręczny oręż z głośniym zgrzytem zbroi i chrupnięciem łamanych żeber uderzył w Mortego. Nieumarli jednak nie czują bólu…co do zasady i po prostu atakował dalej w milczeniu nie zważając na to że cząstki połamanych żeber opadłu na ziemię. Niestety miał lżejszy oręż i jego ciosy zatrzymywała albo zbroja Judasza albo mocne kości jego własciciela. Miecz Judasza po raz kolejny uderzył w niego pełną mocą. Kawałek żuchwy odleciał i czaszka popękała a Morte poczuł że jego dusza wkrótce może być wolna gdy jego jestestwo zaczęło się wyrywać w zaświaty. Zdążył jeszcze wybic dziurę w czaszcze swego przeciwnika tak by rapier z kruchnięciem wyszedł na zewnątrz po drugiej stronie gdy odzyskał stabilność. Miecz Judasza minął go o krok. Teraz Morte był w idealnej pozycj. Precyzyjnym pchnięciem wbił koniec rapiera w rzepkę skuszając ją że Judasz uklęknął. Jedną ręką chwycił rapier wroga przytrzymując go drugą na moment odłożył miecz sięgając po woreczek ze sproszkowaną esencją życia. Wysypał ją na uszkodzoną nogę i ta natychmiast się zregenerowała. Morte zdołał wtedy uwolnic rapier i gotował się by uderzyc znowu lecz w tym momencie Judasz kolejnym ciosem pokruszył wiele z kości Mortego. Ten już nie mógł powstrzymac uciekającej duszy, która uciekłą do krainy umarłych z przeklętego ciała. Judasz stał chwilę nad poharatanym szkieletem w zbroi i schylając się włożył złotą monetę w jego zęby.
Gdy zabmizmiał gong. Martwi wojownicy jednocześnie unieśli oręż. Jednocześnie ruszyli na siebie. Morte uderzył pierwszy przeszywając kości swego przeciwnika. Niewielki to dało efekt bo jedyne co zrobił swoim rapierem to skruszenie kawałka miednicy Judaszowi. Judasz z drugiej strony centralnie uderzył swym mieczem. Ciężki dwuręczny oręż z głośniym zgrzytem zbroi i chrupnięciem łamanych żeber uderzył w Mortego. Nieumarli jednak nie czują bólu…co do zasady i po prostu atakował dalej w milczeniu nie zważając na to że cząstki połamanych żeber opadłu na ziemię. Niestety miał lżejszy oręż i jego ciosy zatrzymywała albo zbroja Judasza albo mocne kości jego własciciela. Miecz Judasza po raz kolejny uderzył w niego pełną mocą. Kawałek żuchwy odleciał i czaszka popękała a Morte poczuł że jego dusza wkrótce może być wolna gdy jego jestestwo zaczęło się wyrywać w zaświaty. Zdążył jeszcze wybic dziurę w czaszcze swego przeciwnika tak by rapier z kruchnięciem wyszedł na zewnątrz po drugiej stronie gdy odzyskał stabilność. Miecz Judasza minął go o krok. Teraz Morte był w idealnej pozycj. Precyzyjnym pchnięciem wbił koniec rapiera w rzepkę skuszając ją że Judasz uklęknął. Jedną ręką chwycił rapier wroga przytrzymując go drugą na moment odłożył miecz sięgając po woreczek ze sproszkowaną esencją życia. Wysypał ją na uszkodzoną nogę i ta natychmiast się zregenerowała. Morte zdołał wtedy uwolnic rapier i gotował się by uderzyc znowu lecz w tym momencie Judasz kolejnym ciosem pokruszył wiele z kości Mortego. Ten już nie mógł powstrzymac uciekającej duszy, która uciekłą do krainy umarłych z przeklętego ciała. Judasz stał chwilę nad poharatanym szkieletem w zbroi i schylając się włożył złotą monetę w jego zęby.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Ostatnia walka II rundy wprawiła publikę zaprawdę w radosny nastrój, zwłąszcza że połowa była już pijana i tym bardziej dała się odczuć wrzawa panująca na trybunach. Alhid oczekiwał swego przeciwnika, który najwyraźniej nie pojawiał się. Jeden pojedynek wygrał już i szykował się by zwyciężyć następny. Zdawał sobie sprawę że szaleńśtwem jest ryzykować życiem na arenie ale dla niego czymże było by życie bez takich szaleństw. Na trybunach dostrzegał Meladora obserwującego jego walki. Przyjaciel był z nim i to dawało mu siłę. Elf rozejrzał się lecz nigdzie nadal nie dostrzegł przeciwnika. Nawet gdy rozległ się gong nie było go nigdzie widać. Nie mógł być niewidzialny więc chyba stchórzył. Alhid zaczął się przechadzać po arenie a zdezorientowana publika patrzyła po sobie i zerkała co chwila na uśmiechniętego mistrza walk rozsiadłego na swym tronie. Ten uważnie się wpatrywał w arenę.
Alhid nadal powolnym krokiem szedł rozluźniony rozmyślając że jak za chwilę nie przybędzie tchórzliwy szczur to wygra walkowerem. Chwała małą ale przechodziłby dalej.
Gdzieś niedaleko elfa przykucnął przypłaszczony do piasku i przykryty płaszczem o kolorze gruntu Zkriit. Zachichotał przygotowywując swe pazury gdy zauważył że elf kieruje kroki nieświadomy niczego w jego stronę. Jeszcze- Jeszcze elfiku, choc choc do zkirita- pomyślał skaven.
Alhid wyczuł że coś nie tak, a może to lekkie zafalowanie gruntu tuż przed nim sprawiło że odruchowo zareagował instynkt wojownika bo gdy skaven wyprysnął metr od niego zdążył nadstawić tarczę. Atak Zkriita spełzł na niczym bo pazury bezpiecznie ześlizgnęły się po tarczy elfa. Co gorsze ten natychmiast oddał atak przecinając futro i ciało szczuroluda. Zkriit zapiszczał ‘Squeek’ Squeek” Nie zdążył się jeszcze odwrócić gdy po raz kolejny dosięgła go końcówka pięknie zdobionej broni z Ulthuanu. Zktiit wściekły wyskoczył wysoko następnie odbił się od gruntu prosto w elfa. Alhid znów nadstawił na tarczę. Skaven zatrzymał się na niej lecz zdążył „drapnąć” elfa swoimi pazurami rozrywając na jego ramieniu kolczugę i lekko go raniąc. Elf strząsnął szczuroluda ze swojej tarczy uderzając ją przeciwnika w nos co zabolało jego adwersarza nie tylko fizycznie ale i urażając jego dumę. Skaveni mają niezwykle wrażliwe nosy. Próbując się odwdzięczyć pięknym zanadobne ponownie trafił na tarczę elfa. Alhid do perfekcji opanował zasłony i kontrataki. Oddał cios lecz tym razem to Zkriit miał szczęście i zdążył odskoczyć. Szczurolud próbował teraz okrążyć Alhida. Obiegał go dookoła lecz w którąkolwiek stronę by nie pobiegł, tam śledził go wzrok i tarcza elfa. Alhid nie był tylko bierny. Znienacka przerwał swój pasywny i mocno obronny styl walki zaskakując Zkriita. Nie zdoławszy odeprzeć ani uskoczyć przed cięciem z prawego ramienia Zkriit padł na piasek z rozciętym brzuchem i wyglądającymi jelitami na zewnątrz. Zdążył tylko raz zapiszczeć szczurzo przed śmiercią.
Alhid triumfalnie uniósł miecz do nieba po czym zasalutował nim Meladorowi i właścicielowi areny.
To mamy półfinalistów:
W nich zmierzą się.
1.Quenllin vs Uriel Shadowdancer
2.Judasz vs Alhid
Alhid nadal powolnym krokiem szedł rozluźniony rozmyślając że jak za chwilę nie przybędzie tchórzliwy szczur to wygra walkowerem. Chwała małą ale przechodziłby dalej.
Gdzieś niedaleko elfa przykucnął przypłaszczony do piasku i przykryty płaszczem o kolorze gruntu Zkriit. Zachichotał przygotowywując swe pazury gdy zauważył że elf kieruje kroki nieświadomy niczego w jego stronę. Jeszcze- Jeszcze elfiku, choc choc do zkirita- pomyślał skaven.
Alhid wyczuł że coś nie tak, a może to lekkie zafalowanie gruntu tuż przed nim sprawiło że odruchowo zareagował instynkt wojownika bo gdy skaven wyprysnął metr od niego zdążył nadstawić tarczę. Atak Zkriita spełzł na niczym bo pazury bezpiecznie ześlizgnęły się po tarczy elfa. Co gorsze ten natychmiast oddał atak przecinając futro i ciało szczuroluda. Zkriit zapiszczał ‘Squeek’ Squeek” Nie zdążył się jeszcze odwrócić gdy po raz kolejny dosięgła go końcówka pięknie zdobionej broni z Ulthuanu. Zktiit wściekły wyskoczył wysoko następnie odbił się od gruntu prosto w elfa. Alhid znów nadstawił na tarczę. Skaven zatrzymał się na niej lecz zdążył „drapnąć” elfa swoimi pazurami rozrywając na jego ramieniu kolczugę i lekko go raniąc. Elf strząsnął szczuroluda ze swojej tarczy uderzając ją przeciwnika w nos co zabolało jego adwersarza nie tylko fizycznie ale i urażając jego dumę. Skaveni mają niezwykle wrażliwe nosy. Próbując się odwdzięczyć pięknym zanadobne ponownie trafił na tarczę elfa. Alhid do perfekcji opanował zasłony i kontrataki. Oddał cios lecz tym razem to Zkriit miał szczęście i zdążył odskoczyć. Szczurolud próbował teraz okrążyć Alhida. Obiegał go dookoła lecz w którąkolwiek stronę by nie pobiegł, tam śledził go wzrok i tarcza elfa. Alhid nie był tylko bierny. Znienacka przerwał swój pasywny i mocno obronny styl walki zaskakując Zkriita. Nie zdoławszy odeprzeć ani uskoczyć przed cięciem z prawego ramienia Zkriit padł na piasek z rozciętym brzuchem i wyglądającymi jelitami na zewnątrz. Zdążył tylko raz zapiszczeć szczurzo przed śmiercią.
Alhid triumfalnie uniósł miecz do nieba po czym zasalutował nim Meladorowi i właścicielowi areny.
To mamy półfinalistów:
W nich zmierzą się.
1.Quenllin vs Uriel Shadowdancer
2.Judasz vs Alhid
Hihi, nie dosc ze doszedlem tak daleko pierwszy raz to narazie na moim koncie jest zadrapane ramie i siniaki na nogach...
Teraz trza zabic tego trupka, drugi z wojownikow Slusznej Rasy Elfów z Ulthuanu pokona swojego nedznego przeciwnika i w finale mozemy miec niezly popis umiejetnosci szermierczych... Ale to jeszcze troche...

Teraz trza zabic tego trupka, drugi z wojownikow Slusznej Rasy Elfów z Ulthuanu pokona swojego nedznego przeciwnika i w finale mozemy miec niezly popis umiejetnosci szermierczych... Ale to jeszcze troche...

Blog o malowanych przeze mnie figurkach. http://celedorverminhorde.blogspot.com/
Gdy tylko Uriel dowiedział się kto będzie jego przeciwnikiem od razu wpadł w dobry nastrój.
Nie dość, że nie mam powodu by się obawiać o wynik walki to jeszcze zabiję znienawidzonego krewniaka - pomyślał Shadowdancer - Mam nadzieję, że te zwłoki nie dadzą sobie rady z przeciwnikiem i w finale zabiję jeszcze jednego słabeusza, może i chwały to nie przynosi ale samo wygranie areny niesie ze sobą sławę.
Nie dość, że nie mam powodu by się obawiać o wynik walki to jeszcze zabiję znienawidzonego krewniaka - pomyślał Shadowdancer - Mam nadzieję, że te zwłoki nie dadzą sobie rady z przeciwnikiem i w finale zabiję jeszcze jednego słabeusza, może i chwały to nie przynosi ale samo wygranie areny niesie ze sobą sławę.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Zakapturzony i zamaskowany elf wyszedł z przy aplauzie entuzjazmu jego fanów. Stawał się popularny co niezwykle łaskotało jego ego. Czy ktokolwiek tutaj miał wątpliwości że był najlepszym wojownikiem? Potrafił z każdym skrzyżować ostrza i wyjść z tego zwycięski. Uriel co prawda chciał jak najszybiej wznowić poszukiwania by wrócić do swojego głównego zadania i wytropienia swojego celu. Teraz jednak skoncentrował się na postaci odzianej w pyszną zbroję z kunsztownym dwuręcznym mieczem , która właśnie wychodziła z naprzeciwka.
Quenllinowi żywiej zabiło serce gdy ujrzał zakapturzonego elfa jako swego przeciwnika. Druchii. Zdrajca. Nikczemny sługa upadłego księcia. Jego przynależność do wojowników Hoetha nakazywała eliminację takich i oto znalazł się z nim na arenę by skrzyżować z nim ostrza. Wszelkie myśli odnośnie pomszczenia Cossaliona Quenllin odłożył na bok. Teraz to była sprawa jego osobista, nie kwestia rodziny i chwały. Zdjął z ramienia miecz i chwycił w gotowości do walki.
Zimne pełne nienawiści oczy przez dłuższą chwilę wpatrywały się w oczy nie zdradzające strachu czy wachania. Nawet gdy rozbrzmiał gong do rozpoczęcia walki. Pierwszy przemówił Uriel.
-Długo czekałem na ten moment Asurze. To będzie całą przyjemność po mojej stronie , szkoda że dla ciebie nie będzie tak przyjemnie. Jestem Uriel. To wszystko co musisz wiedzieć przed śmiercią.
Quenllin odpowiedział hardo:
-Nie nikczemny Druchii, nie dam ci satysfakcji , zdrajco i sługo Malekitha wiedz że spotkałeś się z Quenllinem z białej wieży. Wiedz że położę kres twej żałosnej egzystencji , ty i cały twój lud jesteście niczym pył na wietrze. Nigdy nie poddamy się wam.
Shadowdancer splunął.
-Nie widzisz śmierci gdy spotykasz się z nią oko w oko.
Spiął się i wyskoczył na Quenllina w niespodziewanym ataku z wściekłym ‘GIŃ TERAZ GNIDO!’/.
Quenllin był na tyle przytomny by się zastawić mieczem lecz mógl tylko jedną rękę zablokować na raz. Drugie pazury rozorały mu twarz a rany zaczęły błyskawicznie piec niczym ogień. Gdy Urielo był jeszcze blisko kolanem kopnął go w brzuch. To dało mu czas by wyprowadzić cios. Skrytobójca nie zdołał uniknąć ciosu i stal Ulthuańska przecięła jego ciało nad żebrami. Cofnął się pospiesznie oczekując na coś. Quenllin zamrugał , zrobiło mu się bardzo gorąco i coś zamajaczyło mu przed oczami. Broń zdrajcy z pewnością była zatruta. Elf zacisnął zęby. Musiał wytrwać. Pocieszała go myśl że jego przeciwnik też solidnie oberwał.
Shadowdancer spokojnym krokiem poszedł na prawo od niego po czym szalonym zrywem zaatakował w lewą stronę. Quenllin odchylił się lekko do tyłu sprawiając ze pazury ominęły lekko jego gardło. Mając teraz odsłonione plecy Uriela ciął mimo że mieniło mu się w przed oczami. Zabójcza szybkość z jaką to zrobił nie dała Urielowi cienia szansy na unik. Ciężki ceremonialni miecz wbił się głęboko tuż nad krzyżem. Uriel był martwy nim padł na ziemię w kałuży krwi szybko wsiąkającej w piasek. Quenllin zachwiał się. Trucizna nadwyrężała jego siły lecz zdołał ustać na nogach. Część widowni oklaskiwała go z uznaniem a druga gwizdałą z dezaprobatą na widok śmierci swego faworyta.
Quenllinowi żywiej zabiło serce gdy ujrzał zakapturzonego elfa jako swego przeciwnika. Druchii. Zdrajca. Nikczemny sługa upadłego księcia. Jego przynależność do wojowników Hoetha nakazywała eliminację takich i oto znalazł się z nim na arenę by skrzyżować z nim ostrza. Wszelkie myśli odnośnie pomszczenia Cossaliona Quenllin odłożył na bok. Teraz to była sprawa jego osobista, nie kwestia rodziny i chwały. Zdjął z ramienia miecz i chwycił w gotowości do walki.
Zimne pełne nienawiści oczy przez dłuższą chwilę wpatrywały się w oczy nie zdradzające strachu czy wachania. Nawet gdy rozbrzmiał gong do rozpoczęcia walki. Pierwszy przemówił Uriel.
-Długo czekałem na ten moment Asurze. To będzie całą przyjemność po mojej stronie , szkoda że dla ciebie nie będzie tak przyjemnie. Jestem Uriel. To wszystko co musisz wiedzieć przed śmiercią.
Quenllin odpowiedział hardo:
-Nie nikczemny Druchii, nie dam ci satysfakcji , zdrajco i sługo Malekitha wiedz że spotkałeś się z Quenllinem z białej wieży. Wiedz że położę kres twej żałosnej egzystencji , ty i cały twój lud jesteście niczym pył na wietrze. Nigdy nie poddamy się wam.
Shadowdancer splunął.
-Nie widzisz śmierci gdy spotykasz się z nią oko w oko.
Spiął się i wyskoczył na Quenllina w niespodziewanym ataku z wściekłym ‘GIŃ TERAZ GNIDO!’/.
Quenllin był na tyle przytomny by się zastawić mieczem lecz mógl tylko jedną rękę zablokować na raz. Drugie pazury rozorały mu twarz a rany zaczęły błyskawicznie piec niczym ogień. Gdy Urielo był jeszcze blisko kolanem kopnął go w brzuch. To dało mu czas by wyprowadzić cios. Skrytobójca nie zdołał uniknąć ciosu i stal Ulthuańska przecięła jego ciało nad żebrami. Cofnął się pospiesznie oczekując na coś. Quenllin zamrugał , zrobiło mu się bardzo gorąco i coś zamajaczyło mu przed oczami. Broń zdrajcy z pewnością była zatruta. Elf zacisnął zęby. Musiał wytrwać. Pocieszała go myśl że jego przeciwnik też solidnie oberwał.
Shadowdancer spokojnym krokiem poszedł na prawo od niego po czym szalonym zrywem zaatakował w lewą stronę. Quenllin odchylił się lekko do tyłu sprawiając ze pazury ominęły lekko jego gardło. Mając teraz odsłonione plecy Uriela ciął mimo że mieniło mu się w przed oczami. Zabójcza szybkość z jaką to zrobił nie dała Urielowi cienia szansy na unik. Ciężki ceremonialni miecz wbił się głęboko tuż nad krzyżem. Uriel był martwy nim padł na ziemię w kałuży krwi szybko wsiąkającej w piasek. Quenllin zachwiał się. Trucizna nadwyrężała jego siły lecz zdołał ustać na nogach. Część widowni oklaskiwała go z uznaniem a druga gwizdałą z dezaprobatą na widok śmierci swego faworyta.
glory, glory Ulthuan!! 
mistrzowie miecza są nie do pokonania.
Cel pomszenia brata jest tuż, tuż, ale co będzie gdy przyjdzie stoczyć pojdeynek z drugim Assurem?
ciekawe jak on wróci na Ulthuan, bez zeba z takimi szpeczącymi bliznami na twarzy, hlip, hlip

mistrzowie miecza są nie do pokonania.
Cel pomszenia brata jest tuż, tuż, ale co będzie gdy przyjdzie stoczyć pojdeynek z drugim Assurem?
ciekawe jak on wróci na Ulthuan, bez zeba z takimi szpeczącymi bliznami na twarzy, hlip, hlip

Dobrze, liczylem na to... Teraz obym tylko pokonal zgnilka... 

Blog o malowanych przeze mnie figurkach. http://celedorverminhorde.blogspot.com/
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Był blisko zwycięstwa. Był też całkiem blisko uwolnienia. Jeszcze dwie śmierci i dwa obole. Potem może stanie się wolny i połączy się z ukochaną. Po raz pierwszy nadzieja żywiej zatętniłą wewnątrz uwięzionej duszy w nieumarłym ciele. Judasz wiedział że kolejnych 100 lat nie zniesie w tej przeklętej formie. Wytrwa mini złej woli dawnego pana.
Alhid wyszedł skąpany w chwale. Nie było bardziej dostojnych wojowników nad elfy i tłum to zauważał. Wysoki elf o smukłej sylwetce i kocich oczach pokonywał wszystko na swej drodze. Teraz młody wojownik spotkał się oko w oko z nieumarłym. Pomny na przestrogi i ostatnie wskazówki Meladora zastygł w oczekiwaniu. Jeszcze dwie walki a już wkrótce będzie mistrzem areny. Najpierw jednak odeśle przeklętego z powrotem do grobu. Nieumarli byli wynaturzeniem które trzeba zniszczyć.
Nadszedł głos gongu. Alhid stał w miejscu w oczekiwaniu na atak Judasza. Nieumarły wojownik ruszył na niego prawie mechanicznie. Zanim martwiak doszedł do elfa na tyle by zaatakować Alhid już zaatakował . Judasz odżył. Sparował wszystkie ataki elfa a drobne nie czyniące szkody draśnięcia zignorował. Następny cios elfa Judasz odrzucił na bok swym wielkim mieczem nadwyrężając lekko ramię swego przeciwnika. Alhid skrzywił się po czym wycofał. Znó1) skrzyżowali ostrza. Upiór był powolny, ale każdy cios przepuszczony po prostu ignorował. Tak jakby w ogóle go nie było. Alhid nie mógł złamać ani jednej z wystających kości a w dodatku wiele z nich była osłonięta przez zbroje. Sam unikał łatwo ciosów lub przyjmował miecz wroga na swą tarczę. Przy jednym z takich ciosów odczuł dotkliwy ból w ramieniu z tarczą. Nikt nie może bez końca przyjmować silnych ciosów i Alhid nie był wyjątkiem. Nie miał wyboru. Tarcza jego też zaczynała się już wyginać. Stal o stal. Miecz o zbroje. Miecz o tarczę. Wymiana ciosów wzmagała się i tak samo wzmagał się doping na trybunach. Zewsząd skandowanie ‘ALHID’ ‘ALHID’ lub ‘JUDASZ’ JUDASZ’. Naraz Upiur powalił na ziemię Alhida. Ten upadł na plecy. Nieumarły zbliżył się by zadać smiertelny cios. Na szczęście elf zdążył zasłonić się tarczą i po przyjęciu ciosu odtaczając się zadał cios w szkieletową nogę. Miecz elfa tylko po kości się ześlizgnął natomiast dało to Alhidowi na powstanie czas na powstanie. Nieumarły nieustannie napierał a Alhid zszedł już do głębokiej defensyfy. Raz po raz cofał się przed ciosami upiora od czasu do czasu robiąc szybki wypad. Jeden z takich wypadów sprawił że czaszka Judasza pękła i zostawiła sporą szczelinę od szczęki do otworu ocznego. Niewielkie wrażenie to wywarło na Judaszu. Nacierał i nacierał sprawiając raz co raz ból Alhidowi. Kolejny wypad tym razem sprawił że kilka żeber pękło i złamało się wewnątrz Judasza. Alhid cofnął się dalej i poczuł za plecami ścianę. Teraz był przyparty do mury. Judasz nie znał zmęczenia. Zadawał ciosy raz po raz. W końcu jeden z nich zza głowy spuszczony prosto na tarczę złamał nadwyrężoną rękę elfa. Wrzask bólu rozległ się na arenie a złamana obrona elfa nie stanowiła już przeszkody dla ciosu Upiora. Następny cios wbił się elfowi pod obojczyk i doszedł aż do pierśi. Krew opryskała Judasza. Ten stał chwilę nad ciałem ofiary po czym włożył obola w jego zęby. Wrzawa na widowni nie miałą granic.]
No to mamy finalistów...
Quenllin vs Judasz
kto wygra kto przegra.
czy cossalion zostanie pomszczony?
czy Judasz odzyska wieczny odpoczynek i dołączy do ukochanej w zaświatach?
Czy Nagash nawróci się na wiarę w Sigmara?
Już wkrótce w Arenie 8.
Alhid wyszedł skąpany w chwale. Nie było bardziej dostojnych wojowników nad elfy i tłum to zauważał. Wysoki elf o smukłej sylwetce i kocich oczach pokonywał wszystko na swej drodze. Teraz młody wojownik spotkał się oko w oko z nieumarłym. Pomny na przestrogi i ostatnie wskazówki Meladora zastygł w oczekiwaniu. Jeszcze dwie walki a już wkrótce będzie mistrzem areny. Najpierw jednak odeśle przeklętego z powrotem do grobu. Nieumarli byli wynaturzeniem które trzeba zniszczyć.
Nadszedł głos gongu. Alhid stał w miejscu w oczekiwaniu na atak Judasza. Nieumarły wojownik ruszył na niego prawie mechanicznie. Zanim martwiak doszedł do elfa na tyle by zaatakować Alhid już zaatakował . Judasz odżył. Sparował wszystkie ataki elfa a drobne nie czyniące szkody draśnięcia zignorował. Następny cios elfa Judasz odrzucił na bok swym wielkim mieczem nadwyrężając lekko ramię swego przeciwnika. Alhid skrzywił się po czym wycofał. Znó1) skrzyżowali ostrza. Upiór był powolny, ale każdy cios przepuszczony po prostu ignorował. Tak jakby w ogóle go nie było. Alhid nie mógł złamać ani jednej z wystających kości a w dodatku wiele z nich była osłonięta przez zbroje. Sam unikał łatwo ciosów lub przyjmował miecz wroga na swą tarczę. Przy jednym z takich ciosów odczuł dotkliwy ból w ramieniu z tarczą. Nikt nie może bez końca przyjmować silnych ciosów i Alhid nie był wyjątkiem. Nie miał wyboru. Tarcza jego też zaczynała się już wyginać. Stal o stal. Miecz o zbroje. Miecz o tarczę. Wymiana ciosów wzmagała się i tak samo wzmagał się doping na trybunach. Zewsząd skandowanie ‘ALHID’ ‘ALHID’ lub ‘JUDASZ’ JUDASZ’. Naraz Upiur powalił na ziemię Alhida. Ten upadł na plecy. Nieumarły zbliżył się by zadać smiertelny cios. Na szczęście elf zdążył zasłonić się tarczą i po przyjęciu ciosu odtaczając się zadał cios w szkieletową nogę. Miecz elfa tylko po kości się ześlizgnął natomiast dało to Alhidowi na powstanie czas na powstanie. Nieumarły nieustannie napierał a Alhid zszedł już do głębokiej defensyfy. Raz po raz cofał się przed ciosami upiora od czasu do czasu robiąc szybki wypad. Jeden z takich wypadów sprawił że czaszka Judasza pękła i zostawiła sporą szczelinę od szczęki do otworu ocznego. Niewielkie wrażenie to wywarło na Judaszu. Nacierał i nacierał sprawiając raz co raz ból Alhidowi. Kolejny wypad tym razem sprawił że kilka żeber pękło i złamało się wewnątrz Judasza. Alhid cofnął się dalej i poczuł za plecami ścianę. Teraz był przyparty do mury. Judasz nie znał zmęczenia. Zadawał ciosy raz po raz. W końcu jeden z nich zza głowy spuszczony prosto na tarczę złamał nadwyrężoną rękę elfa. Wrzask bólu rozległ się na arenie a złamana obrona elfa nie stanowiła już przeszkody dla ciosu Upiora. Następny cios wbił się elfowi pod obojczyk i doszedł aż do pierśi. Krew opryskała Judasza. Ten stał chwilę nad ciałem ofiary po czym włożył obola w jego zęby. Wrzawa na widowni nie miałą granic.]
No to mamy finalistów...
Quenllin vs Judasz
kto wygra kto przegra.
czy cossalion zostanie pomszczony?
czy Judasz odzyska wieczny odpoczynek i dołączy do ukochanej w zaświatach?
Czy Nagash nawróci się na wiarę w Sigmara?
Już wkrótce w Arenie 8.
Ale jakiego gotyku, bo gotyk gotykowi nie równy?Artein pisze:DE słuchają gotyku

A licky boom boom down!!!