Arena of Death nr 9

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Arena of Death nr 9

Post autor: Murmandamus »

Kod: Zaznacz cały

Zapraszam zatem do dziewiątej edycji Areny of Death.
zasady takie same jak wtedy ale powtórzę. Niektóre rzeczy lekko zmodyfikowane zostały. Kilka dodanych zasad wystawiania bohaterów. 

edit: bez magów proszę, mumie i wampiry itp są ok ale nie będą czarować. 

zasady: 
1.Każdy uczestnik zgłasza swoją postać podaje: imię + krótka historyjka 
skąd jest i dlaczego znalazł się na arenie nieopodal Karak Vlag.. 
uwaga: wybieramy herosa zajmującego jeden slot herosa 
normalnie(czyli bez exalted demonów proszę) Dla autorów 3 najlepszych historyjek darmowa mikstura zdrowia którą przyznaję po zamknięciu listy uczestników. 
postacie bez historyjek będą wykopywane z areny. 

2.Następnie wybiera ekwipunek z podanychniżej przeze mnie opcji 
może wybrać broń wedle odpowiadającej mu konfiguracji i stylu 
walki. Broń pojedyncza, dwie bronie, dwuręczna, jedną zbroję lub bez 
i jeden dodatek.
3.Walki rozpatruje ja i piszę opisowo przebieg jej trwania na forum. 
4.Zasady specjalne rasowe bohaterowie zatrzymują. 
np: krasnolud ma nienawiśc do zielonoskórych i podobnie.* 
**Armed to da theef nie działą gdyż zbyt skomplikowałoby mój system. 
**Bretońscy bohaterowie mają blessing of lady of lake 
**Imperialni warrior priesci nie mają modlitw jak mumie inkantacji 
**Asasini skavenów i darkelfów nie noszą zbroi cięższych niż lekka. 
**Scar-veterani,mumie i wood elfy zbroja nie cięższa niż średnia. 
**marki chaosu są jako pietna z dodatków. 
**Demony w postaci Heraldów dopuszczone lecz nie mogą wybierać broni czy zbroi. Mogą wybrać dodatek jednak tylko spośród piętn dostępnych oprócz malala. 
**Death Hag nie nosi zbroi cięższej niż lekka. 
**Ogry w postaci bruiserów dopuszczone lecz nie mogą brać dodatków. 
**bohaterowie o koszcie bazowym 50pkt lub mniej(prócz krasnoludów którzy wybierają normalnie jeden)  oraz SKink Chief mogą wziąć drugi przedmiot z dodatków. 
**Asasin skaveński ma zawsze zapoisonowaną broń bez dodatku jak ma 
w zasadach warhammera.Czyli może wziąc dodatek. 
**Exalted chempioni pozbawieni są wyboru dodatku poza piętnem chaosu.. Aspiring chempioni 
mogą wziąść normalnie dodatek swój.(piętno chaosu jest jedynym dodatkiem jaki może wziąc exalted champion) 
**Chaos Dwarf Hero otrzymuje bonus 1T dla tego że to krasnolud. 
**Im cięższe uzbrojenie i pancerz tym trudniej nim włądać. Jakkolwiek 
przynosi określone korzyści jak i określone kary. 


Bronie jednoręczne , 

pazury bitewne(tylko asasini), sztylet, miecz krótki, miecz długi, topór, włócznia, młot, maczuga, czoppa(tylko ork), katana rapier 

*określone bronie mają rózne bonusy i ew minusy.Niektóre komponują się ze sobą używane razem ze sobą. Np dwa krotkie miecze. Inne mogą dawac okreslony bonus normalnie a dodatkowy kiedy są noszone jako jedna broń bez innej i bez tarczy. Np włócznia. 

bronie dwuręczne 

miecz dwuręczny, topór dwuręczny, korbacz, młot oburęczny, halabarda ,kadzielnica plagi(tylko plauge priest) , kij ,bastard(miecz półtoraręczny), dwuręczny miecz Ilthamirowy(tylko HE)

zbroje 

<brak zbroi>, lekka zbroja, srednia zbroja, cięzka zbroja, zbroja Ilthamirowa(tylko HE) płytówka pełna(tylko empire, krasnale, chaos-chaos armour) ,tarcza(można łączyc ze zbrojami) 

*różne dodają różne bonusy i minusy. Lekka wcale nie znaczy gorsza, a brak zbroi równierz ma swoje istotne zalety. 

DODATK i Umiejętności

amulet ochronny, 
berserker            
biegły w broni
błogosławiona broń, 
bomby błyskowe, 
bomby kwasowe, 
buty szybkości, 
dobry refleks     
eliksir refleksu
eliksir odurzający), 
hełm, 
kolce lub zadziory na broni, 
kusza pistoletowa, 
mikstura zdrowia, 
małą mikstura( precyzji, odporności lub  siły)
duża mikstura ( precyzji, odporności, siły) ,
mistrzowska zbroja, 
mistrzowska broń
noże do rzucania
pierścień ochrony jadowej
przerażający
szczęściarz.
trucizna jadowa
twardziel
umagicznienie broni
woda święcona 

cnota rycerskiego paladyna(bretonia) 
błogosławiony pani jeziora(bretonia ) 
duszki lasu( wood elfy) 
leśne błogosławieństwo(wood elfy)
eliksir ze spaczenia(skaveni) 
chwytny ogon z nożem (skaven)
grzyby szalonego kapelusznika(nocne gobliny) 
mięso trolla(gobliny) 
ikona sigmara(imperium) 
szermierz(imperium)         
płaszcz z morskiego smoka(mroczne elfy) 
2x pistolet (tylko emp,sk,dow) 
Piwo bugmana( tylko krasnoludy) 
Trucizna czarny lotos(mroczne elfy) 
Piętna khorna, nurgla, slanesha, tzencha, malala (tylko chaos, slanesha też dark elfy) 

Highscore(zwycięzcy aren)

Arena nr 1 :Skiririt zabójca klanu Eshin(skaven Assasin)
zabity w finale areny nr 2 przez Edwina Wszechwiedzacego wybrańca Tzeencha.

Arena nr 2 Edwin Wszechwiedzący wybraniec Tzeentcha(Exalted champion)
zabity w arenie nr 4 przez Gurthanga Żelaznobrodego(dwarf thane).

areny nr 3:Cossalion mistrz miecza z Hoeth(High elf commander)
zabity w arenie 4 przez Chi Ich Yu aspiring championa

arena nr 4:Otto Kalman Blond Dragon(Vampire Thrall)
powrócił w rodzinne strony

Arena nr 5:Axelheart Strigoi(Vampire Thrall)
los nieznany-zbiegł

Arena nr 6: ???? ( Jasiowa niedokończona w finale) Abdul Al-Raqish ibn Hassan miał walczyc z Ghruu bestią lecz pojedynek się nie odbył.

Arena nr 7: Karol Wallenstein(Empire Captain)
(powrócił do domu w chwale)

Arena nr 8: Judasz Przeklęty(Wight King)
Zdjąwszy klątwe nieżycia po zwycięstwie areny połączył się z ukochaną.

Miejsca wolne na 16 osób:


1.Gorgutz Karkołamacz(Czarny Ork)
Topór , Tarcza , Ciężka Zbroja, Berserker (Manfred)

2.Gorbasz (czarny ork)
topór dwuręczny, ciężka zbroja, Berserker, (paku)

3.Rastrirr (Branchwraith),
szpony, zbroja: twarda skóra (kora, drewno, zwał jak zwał ) duszki leśne
(piotras)


4.Oblo Krzywyryj (Goblin Big Boss)
topór dwuręczny(Da Wryj), średnia zbroja
buty szybkości (a właściwie skóra wilka), mięso trolla
(kokesz)

5.Kunio (empire captain)
Ceremonialna czerwona zbroja (lekka zbroja)
Wakizashi (Krótki miecz) Długi miecz(katana) ;(wykorzystuje styl Bushido)
Biegły w broni, Mistrzowska Broń .
(Ice-T)

6.Agnes the Sister of Sigmar (count as Warrior Priest)

Ciężka, Młot jednoręczny + Tarcza,Ikona Sigmara
(artein)

7.Klusynka, ogrzyca (bruisierka???)
miecz dwuręczny+ciężka zbroja, mikstura zdrowia z nagrody
(okurdemol)

8.Tedeus (Warrior Priest)
Zbroja: Średnia, broń: 2xMłot
Dodatek: Ikona Sigmara
(tedzio)

9. Ursif Jerlis - Aspiring Champion
broń - dwa topory, zbroja - lekka ,dodatki - Berserker
(czop)

10. Tlectolz – Taurus Scar-Veteran
Broń: Halabarda Zbroja: brak DOdatek: szczęściarz
(galahar)

11.Karol Wallenstein(Empire Captain)
rapier " białą iskrę" średnią zroja, dobry szermierz, umagicznione ataki
(Arte)

12.Sartanis Krel Oficer Rycerzy Zimnokrwistych z Har Ganerth.
Master DE ciężke zbroja, dwie bronie półtorak, miecz długi, biegły w broni.
(Tullaris)

13:Łapa Jaguara (Saurus Scar Veteran )
Maczuga ,Lekka Zbroja + Tarcza ,Kolce na broni
(chmuruś)

14Gryzek (skaven chieftain)
spaczo-miecz(krótki miecz) tarcza i lekka spaczo-zbroja szczęściarz, 2xeliksir zdrowia(jeden jako nagroda)
(kreol)

15.Forghegg Bloodspiller(ogre bruiser)
maczuga, tarcza, ciężka zbroja (mikstura zdrowia jako nagroda)
(_reszka)

16.Da`Gadzilla – Nocny goblin
Lekka zbroja, Mała tarcza , Krótki miecz ,
grzyby szalonego kapelusznika, twardziel
(leszczu)
Ostatnio zmieniony 20 sie 2008, o 09:09 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 11 razy.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

post mój do historii postaci:

1.Czarny Ork Gorgutz Karkołamacz Topór , Tarcza , Ciężka Zbroja Berserker

Pochodzi z klanu czerwono okich z Karak Ungor. Upadłej krasnoludzkiej twierdzy, przejętą przez Zielonoskórych. Kilka miesięcy temu krasnoludy próbowały odbić zamek.
Kurduple sie wycyfywać wodzu, Na Gorka wyrżnąć wszystkich - zawrzeszczał wódz,
gonić zadeptać wyrżnieć ich wszystkich !
Gorgutz zgodnie z rozkazem rzucił się razem ze swymi czrnymi orkami w szeregi wycofujących się krasnoludów.
Krasnoludy padły szybko orkowie być szybsi od nich, ale kislevity szybko uciekają do swych zamczysk. My ich gonić długo za długo i się zgubić. Szefie my sie zgubic goniąc ludzików co robić ? My sie nie zgubili głąbie ja znac droga -rzekł Gorgutz. to gdzie idziemy szefie ? Jak to gdzie przed siebie i dojdziem gobliński łbie.
I poszli...
Długo szli i pod ruiny Karak Vlag doszli, szefie idziem długo już ze 40 razy my widzieli jak słońce wychodzić zza gór. Zamknij sie tam coś być idziem powiedział Gorgutz
uuu dużo ludzików opuszkowanych we zbroje dobra bitka bedzie dobra.
O szefie zaczekaj tu kartka ze znakami, dawać tu goblina gadaj mnie tu co ludziki naskrobali na kartce co to znaczyć pokrako. Goblin popatrzył pomyślał , wiem o wielki szefie tu ludziki walki organizują na arenie, najlepsze przychodzom walczyć tu.
Najlepsze - pomyślał Gorgutz po czym stwierdził - to ja idziem, tylko mi tu nie zabijać ludzików zanim nie pozwole. Zabije ich na arena i potem wyrżniem wszystkich, potem zgwałcim i zgrabim albo odwrotnie.
Ruszamy


2. Gorbasz , Black Orc Big Boss,

Gorbasz był dużym orkiem, lecz nie największym. Jego szefem był sam Grimgor, największy ork w całej historii. Po upadku armii Grimgora, Gorbasz wraz z kilkudziesiętnym oddziałem orków uciekł w lasy Imperium, szukając troche łatwiejszej bitki dla swoich chłopaków...

Po dwóch latach tułaczki, niszczenia wiosek oraz bicia małych regimentów milicii, Gorbasz uznał że Gork i Mork strasznie mu sprzyjają i postanowił wyruszyć na trochę większego wroga, ze znaczną armią (siłą wymusił pomoc kilku plemień dzikich orków i leśnych goblinów). Wyruszył więc nad morze...

Jako pierwszy wynurzył się z ciemnego lasu i stanął na kamienistym wybrzeżu, gdy nagle ujrzał przed sobą przegrupowujące się oddziały kolczastych elfów*, które szykowały się do odpływu do krainy cienia.
Gorbasz długo się nie zastanawiał. Z gromki WAAAGH ruszył na swoich przeciwników, a cała jego zgraja którą nazywał armią poszła w jego ślady. Na próżno była odwaga Gorbasza, oddziały kolczastych elfów strzelały z broni, która dziesiątkowała jego armie, a jak już doszło do zderzenia jego i jego dzielnych kompanów, większość z nich poległa od włóczni lub wielkich mieczy małych ludków w srebrno złotej zbroji.
Gorbasz jednak szalał ze swoim dwuręcznym toporem w najlepsze w samym centrum walki. W pewnym momęcie został zraniony tu i tam, aż wreszcie upadł... szepcąc "waaagh".

Obudził się dopiero na arenie, arenie w Naggaroth, gdzie jego pierwszym przeciwnikiem był także pojmany, stwór chaosu. Gorbasz wiedział co ma zrobić, zakatrupił tego małego ludka i krzyknął WAAAGH!. Na arenie spełniała się jego żądza krwii. Po trzech latkach walk ciężkich stanął w walce o wolność, jego przeciwnikiem była hydra z wieloma głowami. Kolczaste elfy piszczały z zachwytu, lecz Gorbasz nie uciekł z walki. Utrzymał pozycję, wymierzył cios swoim toporem i za pierwszym razem odrąbał potworowi trzy głowy zrobił szybki nawrót i ucioł jej kolejne dwie. Bestia dyszała, aż wreszcie upadła...

Gorbasz został odesłany do Starego Świata, w myśli że więcej narobi tam szkód. Idąc przez imperium zobaczył nieznajomą arenę. Uśmiechnął się...


3.Rastrirr (Branchwraith),

W Athel Loren nadeszła wiosna. Lada dzień miał się zacząć Dziki Gon. Rastrirr stał właśnie wśród gromady driad. Właśnie pogonili grupę chłopstwa bretońskiego, które zapuściło się pod knieję. Krew ściekała z szponów zjawy. Tak, zdecydowanie krew ludzi smakuje najlepiej, chociaż krasnoludzka smakuje też dobrze...
Gdy nastał Dziki Gon, Rastrirr jako jeden ze starszych duchów drzew biegł przy boku Oriona armii wypadającej z Athel Loren. Gdy dziki gon zwracał już u podnóża gór, Rastrirr postanowił zakosztować większej ilości krwi. Podróżował po lasach, czasami zapadając w letarg, aż dotarł do wysokich grani górskich i stamtąd zobaczył trzy postacie przy ognisku, które obozowały niedaleko. Niczym cień ześlizgnął się po skałach i spadł na niczego nie spodziewających się ludzi. Zarżnął dwójkę i już miał dobijać trzecią osobę, gdy spostrzegł pod kapturem śliczną dziewczynę, około 17 roku życia. Kamienne dotąd serce uderzyło z całą siła wspomnieniami. Tak, tak kiedyś wyglądała jego siostra, była podobna jak dwie krople wody. W tej chwili dziewczyna wyciągnęła świstek papieru i podała go Rastrirrowi. Zainteresowany chciał dowiedzieć się co jest tam napisane, ale nie umial czytać. Spytał dziewczynę o co chodzi. Okazało się, że dwójka jej towarzyszy zmierzała na arenę, by udowodnić swoich możliwości w walce przeciwko potężnym przeciwnikom. Rastrirr prychnął, położył ich w niecałe 15 sekund, ale wizja areny i bycia zwycięzcą korciła go. Darował dziewczynie życie, a sam wyruszył na poszukiwanie areny w Karak Vlag.


4..Sartanis Krel Oficer Rycerzy Zimnokrwistych z Har Ganerth.
Szczęk oręża rozbrzmiewał w Sali treningowej Rycerzy Zimnokrwistych w Har Ganeth. Dwóch szermierzy toczyło morderczy pojedynek, ciecia padały z niesamowitą prędkością i precyzją, a obaj rycerze dawali dowody swych zabójczych umiejętności. Sartanis Krel, odpierał ataki swego zastępcy Rycerza Strachu Dareksa, wydawać by się mogło, że ostatnie pchnięcie dosięgnie Sartanisa, ale ten zdołał się idealnie uchylić i wyprowadzić mordercza kontrę, niestety ta sztuka nie udał się Dareksowi i otrzymał by ciecie w korpus, naszczepcie pojedynek był ćwiczebny a używana broń była nie naostrzona.
- Jeszcze jedna walka dowódco – zapytał Dareks Sartanisa.
- Niestety, na dzisiaj to już koniec, jutro powalczymy- odpowiedział Mistrz.
Przy wyjściu z sali ćwiczeń na Sartanisa czekał Utrion, przywitał się ze swoim przyjacielem (jeśli pomiędzy mrocznymi elfami może istnieć jakaś przyjaźń)
- Gratuluje awansu i szybkiego objęcia dowództwa, rzadko się zdarza aby w Har Ganeth dowodzenie nad jakimś korpusem objął inny oficer niż Wysoki Egzekutor – powiedział Utrion
- Po tym jak zniknąłeś gdzieś z Khelarionem ktoś musiał objąć dowodzenie, nie było innego Wysokiego egzekutora chętnego na to stanowisko, a poprzedni dowódca Rycerzy zginął beznadziejnie głupią śmiercią –
- Ale twoje ostatnie wyczyny okryły cię chwałą, dwie wygrane bitwy na północy, dodatkowo ataki, na Jaszczurki na południu i na zdrajców w Ulthuanie –
- A tam nic wielkiego, to czego dokonam teraz przyćmi wszystkie dotychczasowe zwycięstwa, niestety póki co jestem uziemiony, kolejne bitwy zdziesiątkowały moje oddziały, a nie dostawne nowych uzupełnień póki Tullaris nie powróci z północy. Utrionie powiedz mi jedną rzecz podobno Khelarino zginął w walce w jakiś turnieju, zabity przez jakiegoś nędznego człowieka, nie wierz w to, że takie bezwartościowe stworzenie mogło zabić takiego Fechmistrza-
- To lepiej uwierz- Odpowiedział kapitan korsarzy – Ludzie potrafią być bardzo niebezpieczni, co do samej walki to wydawał się, że Draich Khelariona zetnie głowę tego nędznika, ale jakiś cudem udało mu się zadać pchniecie w gardło Khelariona-
- Przeklęty człowiek, Khelariona należy pomścić, jeśli nie poprzez zabicie tego człowieka to chociażby poprzez wygranie tego turnieju. Opowiedz mi coś o nimi Utrionie, chętnie wziął bym w nim udział i pokazał wszystkim jak walczą Mrocze Elfy moje oddziały na razie pozostaną w rezerwie wiec mam czas aby zająć się czymś innym, tylko rozmowę dokończymy przy winie bowiem zaschło mi w gardle od tego pojedynku.
- Jak chcesz Sartanisie, uprzedzam cię jednak, że to morze zakończyć się twoją śmiercią-
- Czym jest życie wojownika bez ryzyka, biorąc do reki miecz wiedziałem jaka przyszłość mnie spotka-
Późnym wieczorem Sartanis powracał do rezydencji swego rodu, przechodzenie przez dzielnice biedoty nie było mądrym pomysłem, ale młody szlachcic ufny w swe umiejętności bojowe, nie okazywał strachu. Nagle nad jego głową świsnęło ostrze, tylko dzięki intuicji i niesamowitemu refleksowi uniknął śmierci. Natychmiast dobył swych mieczy i sparował kolejne ataki, rozpoznał przy tym swojego przeciwnika, był nim Hurien Vaks, głupiec uważający się za najlepszego szermierza pośród Rycerzy Har Ganeth, w ostatnim pojedynku Sartanis upokorzył go na oczach Hellebron Tullarisa oraz wysokich kapłanek i arystokracji. Głupiec myślał, że uda mu się pokonać prawdziwego mistrza atakując go z zaskoczenia. Ostrza zwarły się z sobą w śmiertelnym tańcu, Sartanis odparł ataki przeciwnika i przystąpił do zadawania swoich błyskawicznych i śmiertelnie precyzyjnych cięć, jednak Hurien skutecznie się bronił. Obaj przeciwnicy byli doskonale wyszkoleni technicznie i zanosił się na długą i ciężką walkę. W pewnym momencie Hurien wyprowadził błyskawiczne pchnięcie które miało dojść do serca Sartanisa, ten jednak zszedł z linii ataku i ciął długim mieczem w nogę przeciwnika. Hurien stracił równowagę, co Sartanis bezlitośnie wykorzystał, ciecie miecza półtoraręcznego pozbawiło oponenta głowy.
- No to załatwione – powiedział Sartanis – pierwszy solidny trening przed tym przeklętym turniejem.


5.Oblo Krzywyryj (Goblin Big Boss)
Gdzieś w Górach Krańca Świata, w rejonie zwanym przez ludzi Przełęczą Wściekłego Psa, wiele lat temu z grzyba wyszedł Oblo. Już po wielkości samego grzyba można było wywnioskować, że ten goblin nie będzie tak jak większość jego gatunku zwykłym mięsem armatnim. Jemu pisane były bardziej ambitne cele. Szybko udało mu sie zająć wysoką pozycję w plemieniu Kulawych Wilków. Aczkolwiek jego celem było przywództwo nad tym plamieniem i dominacja w Przełęczy Wściekłego Psa.

Charakteryzowało go uparte dążenie do wyznaczonego celu. Nie przebierał także w środkach. Wkrótce jego postać obrosła w legendy. On sam miał w tym pewien udział. Nosił niczym płaszcz skórę wilka. Utrzymywał, że wilka, do którego należała owa skóra, udusił gołymi rękoma. Nie wszyscy mu wierzyli, choć było wielu, którzy uważali, że udało mu się to dzięki boskiej interwencji. Jednakże jego wrogowie, których miał multum, rozpowiadali inne wersje tej historii. Jedna z nich mówiła o tym, że Oblo miał po prosu dużo szczęścia. Wilka miał rzucić się na niego i szczęśliwym trafem napił się na broń goblina przygniatając go swoim ciężarem. Inna wersja tej historii opowiada o tym jak to Oblo znalazł truchło wilka i obdarł je ze skóry. Najbardziej skrajna mówi o tym, że nie nosi on tak na prawdę wilczego futra, lecz zszyte ze sobą skóry domowych kotów. Nikt chyba nie wie poza Oblem jaka jest prawda, jednak chodzą pogłoski, że to magiczna skóra i goblin przejął wilczą szybkość.

Przydomek Obla pochodzi od jego krzywego nosa. Wszyscy wiedzą, że nos złamał mu jakiś ork, lecz on sam zawsze powtarza, że to był gigant. Oczywiście gigant nie przeżył długo.

Pewnego deszczowego dnia wódz plemienia Kulawych Wilków postanowił wysłać swojego przedstawiciela na turniej zwany Areną. Wybrał do tej misji Obla. Oczywiście wiadomo było, że pragnie on śmierci Krzywegoryja, ponieważ ten był jego największym rywalem. Oblo jednak nie mógł się przeciwstawić, bo miał jeszcze zbyt małą grupę zwolenników wśród współplemieńców. Zabrał więc swój topór Da Wryj, zapas trollego mięsa i wyruszył w długą podróż.

"Wróce... Oblo kopie twój zad i bedzie da best. Już nedługo ja da boss" - pomyślał wyjeżdżając z głównej osady.


6.Kunio z Nipponu(empire captain)
Dzień jak codzień. W barze banda pijaków i przechwalajacych sie aroganckich gbórów "kogo ja nie zabijłem...", "Mam serca vampirów w słoikach i nadal biją...", "ja zabibiłem nie jednego assasyna" co jeden to głupsza historia. Gdzieś w mrokach karczmy siedział Elficki skrytobujca do którego każdy z nich bał sie podejść. Gdzieniegdzie dziwni arabowie i mistrzowie miecza z Hoeth. Bez żadnych bujek potyczek, ani pojedynków, gdyż wszystkie porachunki załatwiane były podczas wielkiego turnieju, w którym mogło wziac udział 16 wojowników... Wtem do karczmy wpadła postać niska słabej postury. W dziwnej czerwonej zbroi jakiej nigdy dotąd jeszcze nie widziałem. Postać miała maske na twarzy przypominajaca smoka czy dziwnego demona. Oczywiście jeden z naszych hojraków podszedł do tajemniczej postaci i kazał jej ujawnić twarz krzyczac że jest demonem zaczoł coś bełkotać po pijanemu ściągajac maskę ów postaci. Nim sie spostrzegł postac w czerwonej zbroi odcieła mu rękę ścinajac przy tym równiez głowę śmiałka. Krew tryskała wszedzie saplamiając twarz wojownika i posadzkę. Cała akcja trwała doslownie sekunde. Jakże wielkie było me zdziwienie, jak i wszystkich w karczmie że ów postać to człowiek co więcej kobieta niezwykłej urody miała: czarna grzywkę blada twarz oblana krwia i wilkie czarne błyczące skośne oczy. Z gracja zamykajac i otwierajac powieki z długimi ciemnymi rzęsami przejrzała sale tak jakby mówiac, czy ktos jeszcze? Wszyscy byli przerażeni refleksem i mistrzowskim opanowaniem miecza, oraz gładkościa ciecia dorównujaca elfiej stali. Kobieta schyliła miecz i uderzajac w tsubę ściagła resztki spływającej krwi z niezwykle wykonanego miecza.Orientalna uroda rzuciła biały kwiat lotosu na zwłoki zabitego mówiąc coś w niezrozumiałym dla mnie języku. Chwile póżniej do karczmy przybyły dizwnie przebrane kobiety okryte szatami wygladem przypominajace zabujcza wojowniczke. 2Dwóch przebranych na czarno mężczyzn z mieczami w dziwnej pozycji na plecach i wielkimi sponami w dłoniach przypominali elfickich assasynó. Za nimi cała świta i kolejni wojownicy przypominający ów kobietę nie mniej byli to mężczyźni. Pomyslałem co taka kobieta robi w zbroi i skąd u niej tak perfekcyjne opanowanie miecza? Jedna z służek jak mniemam podeszła do mnie i piskliwym głosem zaczeła sklejać słowa w mym jezyku. Powiedziała ze to pani Kunio, przybyła na organizowany tu turniej by zwycieżyć i pokazac że jej szkoła walki jest najlepsza w kraju Nippon znanym mi dotąd tylko z opowieści kupców. Kunio wytarła miecz o podaną przez jedna z tajemniczych kobiet białe sukno uprzednio polany woda by zmyć krew z ostrza. Druga zaś nie schylajac sie lecz najpierw uklekwszy podniosła czarną maskę wojowniczki. Słózka żuciła sakwa monet mówiąc że ten lokal podoba sie pani Kunio gdyż nie śmierdzi jak inne i wynajmuje go cały na czas turnieju. Co miałem zrobić widzac taka sume pieniędzy wyprosiłęm wszystkich gości a hojrakom kazałem posprzatać truchło kolegi żeby nie śmierdziało memu klijentowi. Biały kwiat lotosu tak ja nazwano w miescie gdyż imie jej powodowało trwoge w kazdym sercu a na samą myśl jej spotkania nawet serca vampirów zaczynały bić ze strachu...

7.Agnes the Sister of Sigmar(warrior priest)

Siostra Agnes pochodzi z zakonu Płonącego Serca z Reiklandu. Przeciętnego wzrostu jak na ludzką kobietę, odziana w ciężką zbroję i władająca młotem z klasztornej zbrojowni zakonu. Równoprzycięte, płomiennorude włosy okalają jej twarz. Oczy błękitne niczym niebo w bezchmurny letni dzień. Jej ruchy pełne gracji, jakby melodii, ale również godności. Jej usta pełne ale zaciśnięte. Jej dłonie delikatne zgrabne, jednak odziane w kolcze rękawice i dzierżące młot wraz z tarczą.

Przybyła w okolice Karak Vlag wysłana ze specjalna misją przez siostrę przełożoną. Z misją, która miałabyć też testem jej wiary. Gdzieś tutaj czai się wielkie zło, zło które to właśnie ona musi wyplenić.

Po wielu dniach, tygodniach nawet forsownego marszu dotarła na miejsce. Wyczerpana gdyż po drodze zatrzymywała się rzadko, zwykle pod golym niebem, czasami przy kaplicach poświęconych Sigmarowi.

Tak, przybyła do siedziby czarodzieja aby zniszczyć zło w imię Sigmara. Jakże prosty się wydawał ten cel, a jednak jak trudno będzie go osiągnąć. Nie zawacha się. Pokona każdego. I zrobi to z uśmiechem i modlitwą na ustach. Tego wymaga od niej jej bóg. To jedyna słuszna droga.

Walka na Arenie wydawała się rozsądniejsza i bardziej honorowa niż otwarty atak na wszystkie slugi zła w okolicy.


8.Klusynka, ogrzyca (bruisierka???)

-Ty pytać moja jak siem tu znalefsc?- potoki śliny zalały Alfonsa von Burdello znanego podróżnika i pisarza.
-Nis plostsego! Moja mieskac za sijedmioma gulami, sijedmioma sekami i sijedmioma dsewami, sijedmioma dolinami, i ogólnie za sijedmioma luznymi zecami... takimi dusymi..ooo! Ogrzyca pokazała jak dużymi o mało nie rozbijając Alfonsowi głowy wymachami swoich dość kształtnych, bo bez tkanki tłuszczowej, łap.
Gładkie lekko zielonkawe czoło, dość przystojnej jak na ludzkie standardy, a obrzydliwej jak na standardy ogrze, dwumetrowej potworzycy, zaczęło falować pod wpływem intensywnych procesów myślowych. Klusynka wyraznie zaczęła się męczyć.
-Moja nie fidziec co znacys sijedem, ale moja lubiec mówić sijedem!- ogrzyca wzruszyła ramionami. -Nu nacym to jam... rusowy ty psypomnij moja!- Klusynka szturchnęła lekko Alfonsa, starając się być jak najbardziej to możliwe delikatną, jednak człowiek z głuchym jękiem zwalił się z kamienia na którym siedział.
-Aaale ta Tfoja mienka jest!- ogrzyca wzruszyła ramionami.
-Mówiła pani o tym gdzie mieszkała i skąd przyszłą.- rzekł człowiek podnosząc się z ziemi i otrzepując ubranie.
-Aaaa! Moja pamieftać jus... no fiemc moja tato pofiedziec moja se jest chuda i bsydka i nie móc jej dac za sona nikomu, bo moja miec duze.. oo takie cusie, co je mencizni nie majom-ogrzyca poprawiła dwa swoje sporych rozmiarów "cosie", które o mało co nie rozerwały zrobionego ze skór biustonosza -a moja nie miec bzusek, o tutej!- Klusynka klepnęła się po gładkim, umięśnionym brzuchu.
-Moja ni safse taka byc! Moja chudnomc saceła jakas cas temu! Duza cas temu. Inne moja tata siostra-córka mieć ladny i cusie i bzuch i miec jusz monz. A moja nie miec. Kufa!-Klusynka dała upust swojej złości i rozgoryczeniu z powodu czysto nie ogrzych walorów waląc pięścią w jakiś głaz. Alfons z przerażeniem zauważył że kamień pękł.
-Nu to moja tata pofiedziec moja seby isc plec. To moja mu pierfolnąć w ta gupi uep i isc. Moja lupiec spuscac lomota, to moja isc f filea i stalia tam slysec ze lubieć tych co lubić spuscac innym lomot.
-Mówi pani o najemnikach? W sumie dobra robota, a i trochę ogrów też tam jest- rzucił od niechcenia Alfons bazgrząc w swoim dzienniku.
-Nuuu baa...moja tys slysec, ale slysec tys se tutej tys mosna spuscic komu lomot i moja psyjsc tutej bo moja latfiej.-Ogrzyca w zamyśleniu zaczęła bawić się swoim grubym warkoczem.
-A so ty tam tak sklopies w ta papiera luzofy?- pytanie wyrwało Alfonsa z zadumy nad kolejnym zgrabnym zdaniem.
-Ty moja ofiecac sjesc cus! Moja glodna! ty sostaf ta papiera kufa!!!- głos Klusynki stał się bardzo nieprzyjemny
-Aaale..
-Ty kufa mnie sukac ciałeś!! Ty kufa lusowy se nie poswalaj! Ty sostaf ta papiera i daj co sesrec! Migiem kufa!- ogrzyca zgrzytnęła zębami. -Ty obiesac moja!
-Aaale.. jeszcze...
-Os ty kufa mendo jedna!
PLASK! Pięść wielkości sporego głazu wgniotła głowę Alfonsa prosto pomiędzy jego ramiona.
-Hmmm...-czoło ogrzycy znowu zaczęło falować, co niezawodnie wskazywało na to, iż zaczyna rozwiązywać jakiś ważny problem filozoficzny.
-Acha! -oblicze Klusynki rozpogodziło się i zagościł na nim prześliczny uśmiech gdy sięgnęła do leżącego u jej stóp ciała i urwała mu nogę.
-Mientkie smacne miensko.. plosto do bzuska!


9.Tedeus Kapłan Sigmara

Tedeus pochodzi ze stolicy Nordlandu to jest Salzenmundu. Jak kazdy inny Priest, jest łysy, dosyc wysoki na twarzy znajduje sie kilka blizn oznaczających wiele walk ze Mrocznymi elfami najeżdzającymi co jakis czas Nordland oraz ludzmi z Norski. Na arenie znalazł sie z powodu zaznajomienia sie z innymi sługami chaosu np.: wampirami czy czempionami morcznych bogów, ponieważ ma walczyc w oklicach występowania tychże osobników. Nie wiedział jednak iż inny wysłannik Sigmara przybedzie na arene aby niszczyc sługusów Chaosu ktory zwiekszał swoją moc w okolicach Karak Vlag. Niech Sigmar nie dopuści do bratobujczej walki miedzy nimi a pozwoli niszczyc plugastwa, szczuroludzi i iinnego tego typu chaosowe istoty.

10.Ursif Jerlis - Aspiring Champion

...-Wznieście wysoko swe topory!Ujrzyjcie lecące kruki!Niech usłyszą waszą nienawiść!Pokaż odwagę!Niech stal Bogów zakończy ich nędzne żywoty. - okrzyk ten rozpłynął się w szalejącym wietrze, gdy gnali konie poprzez równinę wprost na mur tarcz i włóczni.
-Razem jedziemy na spotkanie z przeznaczeniem
Nie bój się śmierci, gdy nadszedł twój czas!! - z tymi słowami na ustach ich konie z łoskotem wpadły między żołnierzy ludzi. Impet powalił wielu na ziemię, gdzie rozdeptały ich kopyta, włócznie kolejno wbijały się w zbroje, topory rozpłatywały hełmy, miecze tańczyły śmierć.
-Poślij ich do grobów,Nie oszczędzaj żadnego, Martwych pozostawiaj na swej drodze,Zobacz cierpienie w ich oczach! - kolejno wykrzykiwał Ursif.
Norsmeńscy wojownicy dzielnie walczyli, za każdego zabitego barbarzyńcę padało kilku Nordlandzkich żołnierzy. Ursif walił swym toporem pozbawiając życia kolejno tych którzy staneli mu przed oczami. Nagle poczuł, że traci pion, jego koń padł na ziemię, Ursif całym swym ciężarem przygniótł jakiegoś herlaka, którego dobił w szale swym toporem, zwyczajnie odrąbując mu głowę.Wokół niego wrzała walka, już miał się podnieść gdy poczuł łomot w głowie. Zamroczyło go, dalej stracił przytomność.....

... Ursif otworzył oczy, poranne słońce oślepiło go na moment, gdy przyzwyczaił się do jasności ujrzał w oddali góry, spojrzał dookoła siebie, był spętany, jechał na koniu wraz z taborem nędznych, słabych ludzi co zaraz stwierdził. Ryknął doniośle do człowieka jadącego przed nim-
- Psi synu, łysy kurduplu, gdzie jadą te wozy?!
Postać nie odpowiedziała
-W ryja jeszcze nie zarwałeś nigdy, śmieciu, myślisz że nie zginiesz? wiecie czego się dopuściliście? wiecie kogo pojmaliście? wiesz ile dni ci pozostało twego marnego żywota?. - Ursif splunął na jałową ziemię - to jest twój koniec !
Na próżno Ursif spróbował mimo swej siły przerwać więzy. Usłyszał tylko cichy chihot z tyłu.
Około południa dotarli do podnóża gór, gdzie wśród skał majaczył się obraz krasnoludzkiej twierdzy.
- Tam zginiesz - powiedziała postać jadąca przed jeńcem, nie odwracając się doń.
Niedługo potem Ursif wiedział jaki czekał go los, uśmiechnął się na myśl że te psubraty poprostu go nie zabiły tylko dadzą mu możliwość chwalebnej śmierci, którą znajdzie pojedynkując się z niewiadomo jeszcze czym. Tylko trapiła go myśl, kim są Ci ludzie i jaki interes mają w tym, że będzie walczył...


11.Tlectolz – Saurus Scar-Veteran

Tlectolz od najmłodszych lat służył w gwardii świątynnej wielkiego Slanna Xetoka, władcy złotego miasta ukrytego w Wielkiej Dżungli daleko na południu Lustrii. Mimo młodego (jak na Saurusy) wieku brał udział w licznych wojnach ze szczuroludźmi, którzy często nękali tamtejsze okolice. Dzięki zdobytemu doświadczeniu, a także dzięki morderczym treningom, jakim poddawano go w koszarach, Tlectolz stał się jednym z największych wojowników w Złotym Mieście i został mianowany dowódcą gwardii świątynnej, zastępując poległego w walce Setoha. Lata mijały, wybuchały coraz to nowsze wojny, w których Tlectolz zdobywał coraz większą sławę.
Niestety, nawet w świcie jaszczuroludzi zdarzają się osobnicy zazdrośni i żadni władzy, tytułów lub pozycji. Niejaki Cotlox, Saurus starszej krwi, zapragnął objąć stanowisko Tlectolza. Wraz z grupą wiernych mu wojowników wtargnął do Wielkiej Świątyni Soteka i wyzwał dowódcę na pojedynek. Rozlewowi krwi w świątyni zapobiegł sam Wielki Xetok, który poprzez jednego ze skinkowych kapłanów powstrzymał Cotloxa i zabronił jakichkolwiek pojedynków. Jaszczur jednak nie odpuścił i wyzwał Tlectolza do walki w miejskiej arenie następnego dnia tuż z samego rana.
Nazajutrz odbył się pojedynek jakiego nie widział do tej pory żaden Saurus, nawet starszej krwi. Dwa jaszczury walczyły ze sobą ponad godzinę, zasypując się nawzajem gradem ciosów lub gryząc jeden drugiego. Obaj walczyli halabardami, bez żadnego pancerza, chroniła ich jedynie gruba skóra i łuski. Obaj byli niesłychanie silni i wytrzymali na ciosy i zmęczenie. Obaj nie moli przełamać obrony drugiego i zadać ostatecznego ciosu. Obaj byli godni zwycięstwa, obaj mieli równe szanse na wygranie tego pojedynku, lecz odrobinę więcej szczęścia miał Tlectolz. Gdy Cotlox zdołał wreszcie przełamać obronę przeciwnika, ostrze jego halabardy trafiło w miejsce najgęściej porośnięte łuską. Cios, który przeciąłby zwykłego jaszczura na pół, nieszczęśliwie odbił się tylko od skóry Tlectola. Ten mimo bólu jakiego doznał od uderzenia zdołał wyprowadzić kontrę i kolejnym celnym trafieniem rozpołowił głowę przeciwnika. W tym też momencie na arenie pojawił się Wielki Slann.
Tlectolz za złamanie rozkazu swojego przełożonego, został wyrzucony z Gwardii Świątynnej, a także wygnany ze Złotego Miasta.
Latami tułał się po Lustrii, próbując zaciągnąć się do armii, lecz nigdzie nie zagrzał długo miejsca. Po wielu latach opuścił rodzinna Lustrię i wybrał się w podróż po Starym Świecie, gdzie brał udział w wielu różnych arenach, zarabiając pieniądze na utrzymanie i zdobywając nowe doświadczenia w walce z nieznanymi rasami. Teraz trafił do pewnej krasnoludzkiej twierdzy, gdzie spróbuje swoich sił w słynnej arenie, prowadzonej przez pewnego


12.Karol Wallenstein(Empire Captain)

Po wygranej wojnie z chaosem znów nastał spokój, Karol wiedząc ze jego dni beda i tak dobiegać już końca, postanowił znów wziąć udział w Arenie śmierci-"nie po to walczyłem zeby teraz wylegiwać się w luksusie i umrzeć jak stary dziad! Henryku, wyruszamy znów na Arene, szykuj Iskrę"- tym razem Karol nie wziął swoich kolegów Groma i Trzaska, ponieważ pewnego dnia Grom się rozgromił i jednym słowem zaciął a Trzask innego dnia się roztrzaskał, po ataku championa chaosu. jednak godziny treningu oraz wojaczki spowodowały ze sztuka władania rapierem o wiele się polepszyła. Karol stał się bardziej ostrożny, lepiej starał się przywidywać ruchy przeciwnika, a szybkość i zwinność z jaką władał ostrzem była zadziwiająca. I znów marszałek Talbeclandu musi wyruszyć na walkę ze śmiercią, jak to sam Karol powiedział-Są dwa wyjscia, albo zginę albo zwyciężę, lecz obydwa te czyny są chwalebne.-

13.Imię: Łapa Jaguara
Łapa urodził się w małej wiosce gdzieś głęboko w dżungli. Od małego charakteryzował się niesamowitą siłą. Równieśnicy zwyczajnie się go bali. Pewnego dnia gdy armia króla maszerowała walczyc z najeźdzcą przechodziła przez wioskę Łapy. Odrazu zauważyli jego ponadprzeciętne zdolności, i postanowili, że nadaje się na żołnierza. Łapa był przeszczęśliwy, pożegnał się z rodziną, wziął swoją maczugę i ruszył z wojskiem. Na polu bitwy odtrzymał tarczę i zbroję. Wykazał się tam niesamowitymi umiejętnościami i został odesłany do stolicy, gdzie miał stawic się przed weteranami słynnymi w całym kraju. Ci zauważyli, że Łapa ma potencjał by stac się jednym z najlepszych wojowników w całym kraju. Po latach szkoleń miał stawic się u nich ponownie. Dali mu oni zadanie, idź na Arenę, która odbywa i się w Karak Varn i rosławiaj nasze państwo. Jeśli polegniesz, wszyscy o Tobie zapomną. Jeśli jednak zwycięższych, dostaniesz tytuł weterana i będziesz jednym z ważniejszych dowódzców w kraju. A potomkowie będą pamiętac o Twoich czynach. Łapa przyjął misję z honorem i zaczął zbierac się do drogi, bo czekało go kilka tygodni podróży. Wziął uzbrojenie, którego używał podczas swojej pierwszej bitwy, podziękował Bogom i ruszył w drogę.

14.Gryzek (skaven chieftain)

Gryzek był nikim, nawet się nie łudził że może być inaczej, tak mu wmawiano przez całe jego krótkie życie. Lecz cóż w tym dziwnego skoro był dopiero 13 samcem a pech chciał, że dopiero 14 pomiotem swoich szczurzych rodziców. Pierwszy zazwyczaj przejmuje norę i pracę jako szczur rozpłodowy po ojcu, następnych czterech jest oddawanych do braci jednego z klanów tak by siły były rozłożone równomiernie i żaden nie zyskał przewagi, a trzynaste szczurze dziecko jest oddawane pod opiekę świątyni skaveńskiego boga - rogatego szczura. Pech chciał że Gryzek nie załapał się do żadnej z tych kast, tak więc droga jego kariery potoczyła się tak jak wszystkich pozostałych z pomiotu ... jako najniższa ranga wśród skavenów ,został niewolnikiem od urodzenia.

I tak życie Gryzka przebiegało jak zwykle w tym przypadku kariery, na byciu poniżanym, bitym, oraz wykorzystywanym do wykonywania wstrętnej i ohydnej pracy jakiej żaden z szanujących się skavenów nie babrał by łap. Nic nie zapowiadało spektakularnej zmiany tak więc Gryzek był nikim.

(...)

Jeszcze dzień wcześniej łud szczęścia jak wówczas się wydawało sprawił ,że udało mu się wygrać w trzynaściaka przednie zaszczytne miejsce na tyłach oddziału w nadchodzącej bardzo ciężkiej bitwie, w której to musieliśmy się znaleźć pod przytłaczającą ilością rycerzy wroga, mając zaledwie przewagę dwudziestu do jednego. Był pewien ,że to spisek jego wrogów w Skavenblight sprawił ,że znalazł się na lini szarży wyskakującej znienacka na tyłach kawalerii. Tak-tak wszyscy tam mają wrogów, a bycie niewolnikiem wcale nie sprawia, że szczur przestaje być niewidoczny, nawet w hierarchii niewolniczej panują zasady. Jego zakichane szczęście sprawiło ,że dał się tak łatwo podejść i teraz stał w pierwszej lini obok przerażonej bandy sierot ,a z tego wszystkiego ,myśląc o tych otaczających go takich bezużytecznych głupcach sam wypuścił piżmo strachu. Bycie niewolnikiem podczas bitwy oznaczało tylko tyle, że najprawdopodobniej i tak zginie, ale tak zaszczytne miejsce dawało przynajmniej nadzieje, w przeciwieństwie do przeżycia twarzą w twarz szarżującej bretońskiej kawalerii.

Ziemia wokoło się trzęsła pod łapami. Gryzek odmówił już wszelkie znane modlitwy do rogatego szczura i juz miał robić to co każdy szanujący się skaveński bohater z legend. Niestety za nim przerażeni współ-niewolnicy uniemożliwiali mu ucieczkę stojąc i trzęsąc się, będąc jednak pod wpływem szczurzego szarego proroka, który nie wiadomo jakim cudem mimo iż przed chwilą go nie było pojawił się. Musiał być chyba błąd w obliczeniach maga gdyż i jego głos był załamany w sytuacji w jakiej przyszło mu się znaleźć. Jak mówi przysłowie skaveńskie znalazł się pomiędzy spaczeniem a pułapką. Gryzek przeklął swoje szczęście po raz kolejny, jednak nie zostało mu nic innego jak zginąć jak frajer, stojąc i broniąc się, zamiast pozwolić by bronili go inni. Teraz to on był tym innym.

Już widział zbliżające się kanały w trzynastym niebie rogatego szczura, gdy zbliżały się długie lance i pieniące się pyski zwierząt nadbiegające z taką prędkością. Zrobił to co myślał, że jest najrozsądniejsze w tym wypadku ... zamknął oczy, pożegnał się z życiem i wystawił swój zardzewiały miecz do przodu. Gryzek był już martwy.

Jednak los chciał inaczej, okazało się, że Gryzek był trzynastym synem trzynastego syna w trzynastym pokoleniu wywodzącym się z trzynastego z wielkich skaveńskich rodów stworzonych na samym początku dając zaczątek tej cywilizacji. Wyciągniętych z kanałów i pułapek na szczury, przemienionych cudownie przez samego rogatego szczura. I mimo iż przez całe życie mówiono mu że jest nikim, nie był nikim, był obdarzony błogosławieństwem rogatego szczura, które akurat w tym momencie dało o sobie znać. Wystawiony miecz przebił konia nadjeżdżającego w pierwszej lini kawalerzysty, który zamiast w niego zamachiwał się już lancą w szczura albinosa. Jednak cios nie doszedł celu a kawalerzysta zamiast w szarego proroka trafił na ziemię, wraz z jego koniem, który wierzgając zahaczył o konia biegnącego zanim który nie mogąc już w ostatnim momencie przeskoczyć tej przeszkody, również się wywrócił. I tak rozsypała się formacja lancy bretońskiej niczym domino, a ośmielone tym skaveny rzuciły się na rycerzy, którzy wytracili już ten impet, który wcześniej dawał im przewagę.

Po tym wydarzeniu, kariera Gryzka potoczyła się błyskawicznie. Wszędzie było głośno o szczurze, który przyczynił się do wygranej. A szary prorok, i zarazem kapłan rogatego szczura, który niechybnie by pożegnał się z futrem dostrzegł w nim błysk i przeznaczenie. Wziął go pod swoją 'opiekę' i tym sposobem Gryzek bardzo szybko awansował na klan-szefa oddziału, a po kilku szczęśliwych zgonach jego przeciwników został klan-szefem-szefów. Przeznaczeniem jednak Gryzka nie było spokojnie zostać w norze, Szary prorok dostrzegł w wizjach po wypaleniu sporej ilości spaczenia, że aby odkryć co dalej ma robić, musi udać się do dalekiego kraju poziemnymi drogami i zmierzyć się z kilkoma przeciwnikami na arenie.

I w ten oto sposób Gryzek dostał się na Arenę, oszukany przez tego któremu wszystko zawdzięczał ,a który zaczął mu zazdrościć, popularności i błogosławieństwa rogatego szczura. Czy Gryzek odnajdzie swoje przeznaczenie, czy nadal zostanie nikim ... to się dopiero okaże.


15.Forghegg Bloodspiller – ogre bruiser

Ognisko wesoło płonęło, gdy wiekowy Yezarth the Crooked machnął ręką na otaczających go zakrwawionych smarkaczy.

-Chodźcie maluchy, czas na historię naszych bohaterów, na sławienie czynów dzielnych, niech ich brzuchy zawsze pełnymi będą. Dziś posłuchacie o Forgheggdzie Bloodspillerze, naszym bohaterze spod Karak Vlag!
-....... moja ....... nos.
Była ciemna noc gdy Forghegg Bloodspiller powoli uniósł głowę próbując coś zobaczyć. Zanim ujrzał cokolwiek ponownie opadła ona jednak w brudną breję.............
- ............... waaaaaaaaaaaa
Głęboki odrzut głowy do tyłu pozwolił mu na oddech. Po wąsach spływały strużki wody. Zmęczony opuścił wzrok.
.... Gnojówka......, gnojówka – stwierdził bez emocji. Gdzieś na skraju umysłu błysnęła myśl, że jest cały przemoczony mimo że deszcz nie padał, więc to nie woda kapie z wąsów. Zanim skontaktował, że to ciekawe, myśl zbladła a umysł wypełnił się pojedynczym wrzaskiem
- Jeść...........

Opierając się na rękach dźwignął się na kolana i popatrzył na okolicę. Ciała, kilka ciał. Ozurt?

Forghegg podczołgując się dotarł do ciała. Zdechlak. Podniósł wzrok. Pamięć zaczęła wracać. On........... Ozurt .............., Wargholg i ten młody, którego imienia nie mogę spamiętać. Napadnięci. Pamiętał jak rozdzielali łachy samic z rozwalonego wozu, zaśmiewając się do rozpuku z takiej ilości sznurków. Miło było, najedzeni, zostało nawet ponad pół ludzia-samicy na deser. Pieniędzy nie było na wozie, sam towar, ale zabawy to nie umniejszało. W końcu dwa kuce i trzy ludzia to też gradka.”

Dobra, już nie naśladuję, tylko opowiadam. Poza tym krzyż mnie boli, ten chudy elf czymś mi przyłożył.

“I wtedy się zaczęło. Ryki, wrzaski, brzęk metalu. Zewsząd. Dużo ludzia się rzuciło, więcej niż w kotle Scraga na święto jelita. Forghegg zabił dwie setki zanim go z tyłu nie zaszedł jakiś fircykowaty kurdupel i nie zdzielił w łeb. Forghegg padł. Kurdupel rzekł wtedy coś pamiętnego, “ty śmierdzielu, nie jesteś wart bić się z Kalem Wallenstem”. Oj, nie wiedział, że za te słowa przyjdzie mu zapłacić, ale o tym później.

Forghegg był głodny. Podniósł łapę Ozurta i wgryzł się w soczyste, choć już zimne mięso. Pamiętajcie, mięso to mięso. Nażarł się, przespał i nażarł ponownie. Zebrał maczugę, tarczę i ruszył przed siebie. Żywił się ludzmi, smokami i gigantami. Aż pewnego dnia dotarł do Karak Vlag. Tam zobaczył Kala Wallenstema. Zaryczał i rzucił się na niego, lecz ten schował się za plecami pięciu setek ludzi i powiedział że się z nim nie będzie bił bo walczy na arenie. Forghegg nie był głupi. Wiedział że zanim zabije pięć setek ludzi tamten ucieknie.

Śledził Kala, lecz ten się dobrze pilnował. Potem przypadkiem spotkał Klusynkę. Tak, tą Klusynkę. Ale o tym, jakie rzeczy razem robili to innym razem. Nauczyła Forghegga wielu rzeczy, których on później nauczał nasze samice. Ona poradziła mu, aby zapisał się na arenę. Przekonała go, że tam spotka Kala i jak go pokona, to będzie mógł z nim zrobić co zechce. Forghegg chciał zjeść jego głowę, ręce, nogi, serce i brzuch. I zapisał się.”

Ale o tym co się działo i kogo tam spotkał to następnym razem, bo teraz żryjmy, bo muchy zyżrą nam całe mięso. I tak w tych pokurczach więcej kości niż mięsa.


16.Da`Gadzilla – Nocny goblin
Da`Gadzilla… Tak mówili na tego nocnego, parszywego nocnego goblina z dosyć twardą i skorupowatą skórą jak na tą rase. Do miasta przemycał odurzające grzyby, które cieszyły się dużą popularnością wśród chłopów, choć oni wcale nie wiedzieli - albo może nie chcieli wiedzieć skąd one pochodzą. Był także zręcznym wojownikiem znanym od tego, że udawało mu się szybko znaleźć zawsze za plecami przeciwnika i poderżnąc mu gardło albo odciąć jednym cięciem kończyne lub głowę przy odrobinie szczęścia. Stoczył wiele walk ze swymi braćmi, którzy gardzili nim i jego ochydną skórą (nawet parszywe gobliny krzywo patrzyły na takiego „stwora”). W końcu rozpoczął własny „biznes” i zamieszkał pod murami miasta w norze. Wiodło mu się dobrze do czasu, gdy inne plemię goblinów napadło na jego pole i zniszczyło plony. Przywódcą ich był Oblo Krzywyryj. Da’Gadzilla dowiedział się, że właśnie ten przywódca pojawił się na arenie w mieście. Nastał czas na zemsssssssssteee…
Ostatnio zmieniony 19 sie 2008, o 21:04 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 8 razy.

Awatar użytkownika
Artein
Masakrator
Posty: 2284

Post autor: Artein »

Pozwoliłem sobie takie coś zrobić, możesz skopiować i aktualizować na bierząco, chyba że pozwolisz mi to robić :)
Tablica wyników pisze:Runda pierwsza - 1/8 Finału

Oblo Krzywy Ryj vs Tedeus kapłan Sigmara
Tlectolz vs Kunio z Nipponu

Karol Wallenstein vs Satanis Krel
Usif Jerlis vs Gryzek

Łapa Jaguara vs Gorbasz Czarny Ork
Klusynka Ogrzyca vs Forgheg Bloodsplitter

Rastirr vs Da Gadzilla
Gorgutz Karkołamacz vs Agnes siostra Sigmara

Runda druga - 1/4 Finału

Oblo Krzywy Ryj vs Tlectolz
Karol Wallenstein vs Gryzek

Gorbasz Czarny Ork vs Forgheg Bloodsplitter
Rastirr vs Agnes siostra Sigmara

Runda trzecia - 1/2 Finału

Oblo Krzywy Ryj vs Karol Wallenstein
Forgheg Bloodsplitter vs Agnes siostra Sigmara

Finał

Karol Wallenstein vs Agnes siostra Sigmara
Ostatnio zmieniony 26 sie 2008, o 19:16 przez Artein, łącznie zmieniany 12 razy.

Awatar użytkownika
Piotras
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3216
Lokalizacja: Krotoszyn/Poznań

Post autor: Piotras »

Rastrirr (Branchwraith), ekwipunek:
broń: szpony
zbroja: twarda skóra (kora, drewno, zwał jak zwał :D)
dodatek 1: duszki leśne

W Athel Loren nadeszła wiosna. Lada dzień miał się zacząć Dziki Gon. Rastrirr stał właśnie wśród gromady driad. Właśnie pogonili grupę chłopstwa bretońskiego, które zapuściło się pod knieję. Krew ściekała z szponów zjawy. Tak, zdecydowanie krew ludzi smakuje najlepiej, chociaż krasnoludzka smakuje też dobrze...
Gdy nastał Dziki Gon, Rastrirr jako jeden ze starszych duchów drzew biegł przy boku Oriona armii wypadającej z Athel Loren. Gdy dziki gon zwracał już u podnóża gór, Rastrirr postanowił zakosztować większej ilości krwi. Podróżował po lasach, czasami zapadając w letarg, aż dotarł do wysokich grani górskich i stamtąd zobaczył trzy postacie przy ognisku, które obozowały niedaleko. Niczym cień ześlizgnął się po skałach i spadł na niczego nie spodziewających się ludzi. Zarżnął dwójkę i już miał dobijać trzecią osobę, gdy spostrzegł pod kapturem śliczną dziewczynę, około 17 roku życia. Kamienne dotąd serce uderzyło z całą siła wspomnieniami. Tak, tak kiedyś wyglądała jego siostra, była podobna jak dwie krople wody. W tej chwili dziewczyna wyciągnęła świstek papieru i podała go Rastrirrowi. Zainteresowany chciał dowiedzieć się co jest tam napisane, ale nie umial czytać. Spytał dziewczynę o co chodzi. Okazało się, że dwójka jej towarzyszy zmierzała na arenę, by udowodnić swoich możliwości w walce przeciwko potężnym przeciwnikom. Rastrirr prychnął, położył ich w niecałe 15 sekund, ale wizja areny i bycia zwycięzcą korciła go. Darował dziewczynie życie, a sam wyruszył na poszukiwanie areny w Karak Vlag.

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2177
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Sartanis Krel Oficer Rycerzy Zimnokrwistych z Har Ganeth.
Master DE ciężke zbroja, dwie bronie półtorak, miecz długi, biegły w broni.
Szczęk oręża rozbrzmiewał w Sali treningowej Rycerzy Zimnokrwistych w Har Ganeth. Dwóch szermierzy toczyło morderczy pojedynek, ciecia padały z niesamowitą prędkością i precyzją, a obaj rycerze dawali dowody swych zabójczych umiejętności. Sartanis Krel, odpierał ataki swego zastępcy Rycerza Strachu Dareksa, wydawać by się mogło, że ostatnie pchnięcie dosięgnie Sartanisa, ale ten zdołał się idealnie uchylić i wyprowadzić mordercza kontrę, niestety ta sztuka nie udał się Dareksowi i otrzymał by ciecie w korpus, naszczepcie pojedynek był ćwiczebny a używana broń była nie naostrzona.
- Jeszcze jedna walka dowódco – zapytał Dareks Sartanisa.
- Niestety, na dzisiaj to już koniec, jutro powalczymy- odpowiedział Mistrz.
Przy wyjściu z sali ćwiczeń na Sartanisa czekał Utrion, przywitał się ze swoim przyjacielem (jeśli pomiędzy mrocznymi elfami może istnieć jakaś przyjaźń)
- Gratuluje awansu i szybkiego objęcia dowództwa, rzadko się zdarza aby w Har Ganeth dowodzenie nad jakimś korpusem objął inny oficer niż Wysoki Egzekutor – powiedział Utrion
- Po tym jak zniknąłeś gdzieś z Khelarionem ktoś musiał objąć dowodzenie, nie było innego Wysokiego egzekutora chętnego na to stanowisko, a poprzedni dowódca Rycerzy zginął beznadziejnie głupią śmiercią –
- Ale twoje ostatnie wyczyny okryły cię chwałą, dwie wygrane bitwy na północy, dodatkowo ataki, na Jaszczurki na południu i na zdrajców w Ulthuanie –
- A tam nic wielkiego, to czego dokonam teraz przyćmi wszystkie dotychczasowe zwycięstwa, niestety póki co jestem uziemiony, kolejne bitwy zdziesiątkowały moje oddziały, a nie dostawne nowych uzupełnień póki Tullaris nie powróci z północy. Utrionie powiedz mi jedną rzecz podobno Khelarino zginął w walce w jakiś turnieju, zabity przez jakiegoś nędznego człowieka, nie wierz w to, że takie bezwartościowe stworzenie mogło zabić takiego Fechmistrza-
- To lepiej uwierz- Odpowiedział kapitan korsarzy – Ludzie potrafią być bardzo niebezpieczni, co do samej walki to wydawał się, że Draich Khelariona zetnie głowę tego nędznika, ale jakiś cudem udało mu się zadać pchniecie w gardło Khelariona-
- Przeklęty człowiek, Khelariona należy pomścić, jeśli nie poprzez zabicie tego człowieka to chociażby poprzez wygranie tego turnieju. Opowiedz mi coś o nimi Utrionie, chętnie wziął bym w nim udział i pokazał wszystkim jak walczą Mrocze Elfy moje oddziały na razie pozostaną w rezerwie wiec mam czas aby zająć się czymś innym, tylko rozmowę dokończymy przy winie bowiem zaschło mi w gardle od tego pojedynku.
- Jak chcesz Sartanisie, uprzedzam cię jednak, że to morze zakończyć się twoją śmiercią-
- Czym jest życie wojownika bez ryzyka, biorąc do reki miecz wiedziałem jaka przyszłość mnie spotka-
Późnym wieczorem Sartanis powracał do rezydencji swego rodu, przechodzenie przez dzielnice biedoty nie było mądrym pomysłem, ale młody szlachcic ufny w swe umiejętności bojowe, nie okazywał strachu. Nagle nad jego głową świsnęło ostrze, tylko dzięki intuicji i niesamowitemu refleksowi uniknął śmierci. Natychmiast dobył swych mieczy i sparował kolejne ataki, rozpoznał przy tym swojego przeciwnika, był nim Hurien Vaks, głupiec uważający się za najlepszego szermierza pośród Rycerzy Har Ganeth, w ostatnim pojedynku Sartanis upokorzył go na oczach Hellebron Tullarisa oraz wysokich kapłanek i arystokracji. Głupiec myślał, że uda mu się pokonać prawdziwego mistrza atakując go z zaskoczenia. Ostrza zwarły się z sobą w śmiertelnym tańcu, Sartanis odparł ataki przeciwnika i przystąpił do zadawania swoich błyskawicznych i śmiertelnie precyzyjnych cięć, jednak Hurien skutecznie się bronił. Obaj przeciwnicy byli doskonale wyszkoleni technicznie i zanosił się na długą i ciężką walkę. W pewnym momencie Hurien wyprowadził błyskawiczne pchnięcie które miało dojść do serca Sartanisa, ten jednak zszedł z linii ataku i ciął długim mieczem w nogę przeciwnika. Hurien stracił równowagę, co Sartanis bezlitośnie wykorzystał, ciecie miecza półtoraręcznego pozbawiło oponenta głowy.
- No to załatwione – powiedział Sartanis – pierwszy solidny trening przed tym przeklętym turniejem.

Pomysł na walke mieczem długim i pułtorakiem wziąłem z 75 str. podręcznika 6 ED DE "Ścieżka rzezi" na przedstawinym rysunku Lord Yeurl ma właśnie półtoraka i miecz długi.
Ostatnio zmieniony 18 sie 2008, o 18:06 przez Tullaris, łącznie zmieniany 2 razy.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Paku
Oszukista
Posty: 826

Post autor: Paku »

Gorbasz , Black Orc Big Boss, topór dwuręczny, ciężka zbroja, Berserker,

Ot taka historia Gorbasza:

Gorbasz był dużym orkiem, lecz nie największym. Jego szefem był sam Grimgor, największy ork w całej historii. Po upadku armii Grimgora, Gorbasz wraz z kilkudziesiętnym oddziałem orków uciekł w lasy Imperium, szukając troche łatwiejszej bitki dla swoich chłopaków...

Po dwóch latach tułaczki, niszczenia wiosek oraz bicia małych regimentów milicii, Gorbasz uznał że Gork i Mork strasznie mu sprzyjają i postanowił wyruszyć na trochę większego wroga, ze znaczną armią (siłą wymusił pomoc kilku plemień dzikich orków i leśnych goblinów). Wyruszył więc nad morze...

Jako pierwszy wynurzył się z ciemnego lasu i stanął na kamienistym wybrzeżu, gdy nagle ujrzał przed sobą przegrupowujące się oddziały kolczastych elfów*, które szykowały się do odpływu do krainy cienia.
Gorbasz długo się nie zastanawiał. Z gromki WAAAGH ruszył na swoich przeciwników, a cała jego zgraja którą nazywał armią poszła w jego ślady. Na próżno była odwaga Gorbasza, oddziały kolczastych elfów strzelały z broni, która dziesiątkowała jego armie, a jak już doszło do zderzenia jego i jego dzielnych kompanów, większość z nich poległa od włóczni lub wielkich mieczy małych ludków w srebrno złotej zbroji.
Gorbasz jednak szalał ze swoim dwuręcznym toporem w najlepsze w samym centrum walki. W pewnym momęcie został zraniony tu i tam, aż wreszcie upadł... szepcąc "waaagh".

Obudził się dopiero na arenie, arenie w Naggaroth, gdzie jego pierwszym przeciwnikiem był także pojmany, stwór chaosu. Gorbasz wiedział co ma zrobić, zakatrupił tego małego ludka i krzyknął WAAAGH!. Na arenie spełniała się jego żądza krwii. Po trzech latkach walk ciężkich stanął w walce o wolność, jego przeciwnikiem była hydra z wieloma głowami. Kolczaste elfy piszczały z zachwytu, lecz Gorbasz nie uciekł z walki. Utrzymał pozycję, wymierzył cios swoim toporem i za pierwszym razem odrąbał potworowi trzy głowy zrobił szybki nawrót i ucioł jej kolejne dwie. Bestia dyszała, aż wreszcie upadła...

Gorbasz został odesłany do Starego Świata, w myśli że więcej narobi tam szkód. Idąc przez imperium zobaczył nieznajomą arenę. Uśmiechnął się...


------
Kolczaste elfy - DE

Awatar użytkownika
Manfred
Postownik Niepospolity
Posty: 5906
Lokalizacja: Cobra Kai

Post autor: Manfred »

Czarny Ork Gorgutz Karkołamacz Topór , Tarcza , Ciężka Zbroja Berserker

Pochodzi z klanu czerwono okich z Karak Ungor. Upadłej krasnoludzkiej twierdzy, przejętą przez Zielonoskórych. Kilka miesięcy temu krasnoludy próbowały odbić zamek.
Kurduple sie wycyfywać wodzu, Na Gorka wyrżnąć wszystkich - zawrzeszczał wódz,
gonić zadeptać wyrżnieć ich wszystkich !
Gorgutz zgodnie z rozkazem rzucił się razem ze swymi czrnymi orkami w szeregi wycofujących się krasnoludów.
Krasnoludy padły szybko orkowie być szybsi od nich, ale kislevity szybko uciekają do swych zamczysk. My ich gonić długo za długo i się zgubić. Szefie my sie zgubic goniąc ludzików co robić ? My sie nie zgubilć głąbie ja znać droga -rzekł Gorgutz. to gdzie idziem szefie ? Jak to gdzie przed siebie i dojdziem ty gobliński łbie.
I poszli...
Długo szli i pod ruiny Karak Vlag doszli, szefie idziem długo już ze 40 razy my widzieli jak słońce wychodzić zza gór. Zamknij sie tam coś być idziem powiedział Gorgutz
uuu dużo ludzików opuszkowanych we zbroje dobra bitka bedzie dobra.
O szefie zaczekaj tu kartka ze znakami, dawać tu goblina gadaj mnie tu co ludziki naskrobali na kartce co to znaczyć pokrako
. Goblin popatrzył pomyślał , wiem o wielki szefie tu ludziki walki organizują na arenie, najlepsze przychodzom walczyć tu.
Najlepsze - pomyślał Gorgutz po czym stwierdził - to ja idziem, tylko mi tu nie zabijać ludzików zanim nie pozwole. Zabije ich na arena i potem wyrżniem wszystkich, potem zgwałcim i zgrabim albo odwrotnie.
Ruszamy


Acha berserk dlatego że odurza się suszonymi muchomorami (jak przwdziwy berserkerzy) co czyni go wyjątkowo groźnym, szalonym i potężnym nawet jak na orka. W dodatku nie czuje bólu i krew słabiej mu płynie. Chociaż po walce przy użyciu grzybów musi odpoczac pare dni :D
Ostatnio zmieniony 17 sie 2008, o 21:10 przez Manfred, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Kokesz
Kretozord
Posty: 1749
Lokalizacja: kolebka cywilizacji

Post autor: Kokesz »

Oblo Krzywyryj (Goblin Big Boss)
Ekwipunek: topór dwuręczny(Da Wryj), średnia zbroja
Dodatki: buty szybkości (a właściwie skóra wilka), mięso trolla
Gdzieś w Górach Krańca Świata, w rejonie zwanym przez ludzi Przełęczą Wściekłego Psa, wiele lat temu z grzyba wyszedł Oblo. Już po wielkości samego grzyba można było wywnioskować, że ten goblin nie będzie tak jak większość jego gatunku zwykłym mięsem armatnim. Jemu pisane były bardziej ambitne cele. Szybko udało mu sie zająć wysoką pozycję w plemieniu Kulawych Wilków. Aczkolwiek jego celem było przywództwo nad tym plamieniem i dominacja w Przełęczy Wściekłego Psa.

Charakteryzowało go uparte dążenie do wyznaczonego celu. Nie przebierał także w środkach. Wkrótce jego postać obrosła w legendy. On sam miał w tym pewien udział. Nosił niczym płaszcz skórę wilka. Utrzymywał, że wilka, do którego należała owa skóra, udusił gołymi rękoma. Nie wszyscy mu wierzyli, choć było wielu, którzy uważali, że udało mu się to dzięki boskiej interwencji. Jednakże jego wrogowie, których miał multum, rozpowiadali inne wersje tej historii. Jedna z nich mówiła o tym, że Oblo miał po prosu dużo szczęścia. Wilka miał rzucić się na niego i szczęśliwym trafem napił się na broń goblina przygniatając go swoim ciężarem. Inna wersja tej historii opowiada o tym jak to Oblo znalazł truchło wilka i obdarł je ze skóry. Najbardziej skrajna mówi o tym, że nie nosi on tak na prawdę wilczego futra, lecz zszyte ze sobą skóry domowych kotów. Nikt chyba nie wie poza Oblem jaka jest prawda, jednak chodzą pogłoski, że to magiczna skóra i goblin przejął wilczą szybkość.

Przydomek Obla pochodzi od jego krzywego nosa. Wszyscy wiedzą, że nos złamał mu jakiś ork, lecz on sam zawsze powtarza, że to był gigant. Oczywiście gigant nie przeżył długo.

Pewnego deszczowego dnia wódz plemienia Kulawych Wilków postanowił wysłać swojego przedstawiciela na turniej zwany Areną. Wybrał do tej misji Obla. Oczywiście wiadomo było, że pragnie on śmierci Krzywegoryja, ponieważ ten był jego największym rywalem. Oblo jednak nie mógł się przeciwstawić, bo miał jeszcze zbyt małą grupę zwolenników wśród współplemieńców. Zabrał więc swój topór Da Wryj, zapas trollego mięsa i wyruszył w długą podróż.

"Wróce... Oblo kopie twój zad i bedzie da best. Już nedługo ja da boss" - pomyślał wyjeżdżając z głównej osady.
Mam nadzieję, że w tej Arenie będzie bardziej różnorodnie pod względem postaci. Choć widzę, że już jest dwóch BO.

Awatar użytkownika
Ice-T
Kretozord
Posty: 1620
Lokalizacja: 8 Bila

Post autor: Ice-T »

na podstawie
Obrazek

Jestem sczęsliwym posiadaczem tej ksiazeczki powiem szczerze że jest niezwykła i dałaby armia rade na nowe demony gdyby nie równajaca ją do poziomu zasada honoru czyli np zginą ci herosi sztandar armi i oddasz pierwszy salwe z łuków to twoja armia samórajów popełnia sepuku a ashigari uciekaja mogac sie sproszyc jedynie na 2x1 :D zuoo


Kunio (kobieta)
Rasa Nipppończyk Kensai (człowiek)
Preofesja Samuraj, Bushido (killing blow special rule)

Ceremonialna czerwona zbroja (lekka zbroja)
Wakizashi (Krótki miecz) Długi miecz(katana) ;(wykorzystuje styl Bushido)

Biegły w broni
Mistrzowska Broń
Przerażajacy


Dzień jak codzień. W barze banda pijaków i przechwalajacych sie aroganckich gbórów "kogo ja nie zabijłem...", "Mam serca vampirów w słoikach i nadal biją...", "ja zabibiłem nie jednego assasyna" co jeden to głupsza historia. Gdzieś w mrokach karczmy siedział Elficki skrytobujca do którego każdy z nich bał sie podejść. Gdzieniegdzie dziwni arabowie i mistrzowie miecza z Hoeth. Bez żadnych bujek potyczek, ani pojedynków, gdyż wszystkie porachunki załatwiane były podczas wielkiego turnieju, w którym mogło wziac udział 16 wojowników... Wtem do karczmy wpadła postać niska słabej postury. W dziwnej czerwonej zbroi jakiej nigdy dotąd jeszcze nie widziałem. Postać miała maske na twarzy przypominajaca smoka czy dziwnego demona. Oczywiście jeden z naszych hojraków podszedł do tajemniczej postaci i kazał jej ujawnić twarz krzyczac że jest demonem zaczoł coś bełkotać po pijanemu ściągajac maskę ów postaci. Nim sie spostrzegł postac w czerwonej zbroi odcieła mu rękę ścinajac przy tym równiez głowę śmiałka. Krew tryskała wszedzie saplamiając twarz wojownika i posadzkę. Cała akcja trwała doslownie sekunde. Jakże wielkie było me zdziwienie, jak i wszystkich w karczmie że ów postać to człowiek co więcej kobieta niezwykłej urody miała: czarna grzywkę blada twarz oblana krwia i wilkie czarne błyczące skośne oczy. Z gracja zamykajac i otwierajac powieki z długimi ciemnymi rzęsami przejrzała sale tak jakby mówiac, czy ktos jeszcze? Wszyscy byli przerażeni refleksem i mistrzowskim opanowaniem miecza, oraz gładkościa ciecia dorównujaca elfiej stali. Kobieta schyliła miecz i uderzajac w tsubę ściagła resztki spływającej krwi z niezwykle wykonanego miecza.Orientalna uroda rzuciła biały kwiat lotosu na zwłoki zabitego mówiąc coś w niezrozumiałym dla mnie języku. Chwile póżniej do karczmy przybyły dizwnie przebrane kobiety okryte szatami wygladem przypominajace zabujcza wojowniczke. 2Dwóch przebranych na czarno mężczyzn z mieczami w dziwnej pozycji na plecach i wielkimi sponami w dłoniach przypominali elfickich assasynó. Za nimi cała świta i kolejni wojownicy przypominający ów kobietę nie mniej byli to mężczyźni. Pomyslałem co taka kobieta robi w zbroi i skąd u niej tak perfekcyjne opanowanie miecza? Jedna z służek jak mniemam podeszła do mnie i piskliwym głosem zaczeła sklejać słowa w mym jezyku. Powiedziała ze to pani Kunio, przybyła na organizowany tu turniej by zwycieżyć i pokazac że jej szkoła walki jest najlepsza w kraju Nippon znanym mi dotąd tylko z opowieści kupców. Kunio wytarła miecz o podaną przez jedna z tajemniczych kobiet białe sukno uprzednio polany woda by zmyć krew z ostrza. Druga zaś nie schylajac sie lecz najpierw uklekwszy podniosła czarną maskę wojowniczki. Słózka żuciła sakwa monet mówiąc że ten lokal podoba sie pani Kunio gdyż nie śmierdzi jak inne i wynajmuje go cały na czas turnieju. Co miałem zrobić widzac taka sume pieniędzy wyprosiłęm wszystkich gości a hojrakom kazałem posprzatać truchło kolegi żeby nie śmierdziało memu klijentowi. Biały kwiat lotosu tak ja nazwano w miescie gdyż imie jej powodowało trwoge w kazdym sercu a na samą myśl jej spotkania nawet serca vampirów zaczynały bić ze strachu...

Awatar użytkownika
Artein
Masakrator
Posty: 2284

Post autor: Artein »

Klasa: Sister of Sigmar (count as Warrior Priest)
Imię: Agnes
Zbroja: Ciężka
Broń: Młot jednoręczny + Tarcza
Dodatek: Ikona Sigmara
Historia: Siostra Agnes pochodzi z zakonu Płonącego Serca z Reiklandu. Przeciętnego wzrostu jak na ludzką kobietę, odziana w ciężką zbroję i władająca młotem z klasztornej zbrojowni zakonu. Równoprzycięte, płomiennorude włosy okalają jej twarz. Oczy błękitne niczym niebo w bezchmurny letni dzień. Jej ruchy pełne gracji, jakby melodii, ale również godności. Jej usta pełne ale zaciśnięte. Jej dłonie delikatne zgrabne, jednak odziane w kolcze rękawice i dzierżące młot wraz z tarczą.

Przybyła w okolice Karak Vlag wysłana ze specjalna misją przez siostrę przełożoną. Z misją, która miałabyć też testem jej wiary. Gdzieś tutaj czai się wielkie zło, zło które to właśnie ona musi wyplenić.

Po wielu dniach, tygodniach nawet forsownego marszu dotarła na miejsce. Wyczerpana gdyż po drodze zatrzymywała się rzadko, zwykle pod golym niebem, czasami przy kaplicach poświęconych Sigmarowi.

Tak, przybyła do siedziby czarodzieja aby zniszczyć zło w imię Sigmara. Jakże prosty się wydawał ten cel, a jednak jak trudno będzie go osiągnąć. Nie zawacha się. Pokona każdego. I zrobi to z uśmiechem i modlitwą na ustach. Tego wymaga od niej jej bóg. To jedyna słuszna droga.

Walka na Arenie wydawała się rozsądniejsza i bardziej honorowa niż otwarty atak na wszystkie slugi zła w okolicy.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

ahem dla pana ice t, KB nie będzie...
zasady bazowe herosów z army booków a zaden człowiek nie ma killing blowa
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
okurdemol
Wodzirej
Posty: 695

Post autor: okurdemol »

Klusynka, ogrzyca (bruisierka???)
miecz dwuręczny+ciężka zbroja


-Ty pytać moja jak siem tu znalefsc?- potoki śliny zalały Alfonsa von Burdello znanego podróżnika i pisarza.
-Nis plostsego! Moja mieskac za sijedmioma gulami, sijedmioma sekami i sijedmioma dsewami, sijedmioma dolinami, i ogólnie za sijedmioma luznymi zecami... takimi dusymi..ooo! Ogrzyca pokazała jak dużymi o mało nie rozbijając Alfonsowi głowy wymachami swoich dość kształtnych, bo bez tkanki tłuszczowej, łap.
Gładkie lekko zielonkawe czoło, dość przystojnej jak na ludzkie standardy, a obrzydliwej jak na standardy ogrze, dwumetrowej potworzycy, zaczęło falować pod wpływem intensywnych procesów myślowych. Klusynka wyraznie zaczęła się męczyć.
-Moja nie fidziec co znacys sijedem, ale moja lubiec mówić sijedem!- ogrzyca wzruszyła ramionami. -Nu nacym to jam... rusowy ty psypomnij moja!- Klusynka szturchnęła lekko Alfonsa, starając się być jak najbardziej to możliwe delikatną, jednak człowiek z głuchym jękiem zwalił się z kamienia na którym siedział.
-Aaale ta Tfoja mienka jest!- ogrzyca wzruszyła ramionami.
-Mówiła pani o tym gdzie mieszkała i skąd przyszłą.- rzekł człowiek podnosząc się z ziemi i otrzepując ubranie.
-Aaaa! Moja pamieftać jus... no fiemc moja tato pofiedziec moja se jest chuda i bsydka i nie móc jej dac za sona nikomu, bo moja miec duze.. oo takie cusie, co je mencizni nie majom-ogrzyca poprawiła dwa swoje sporych rozmiarów "cosie", które o mało co nie rozerwały zrobionego ze skór biustonosza -a moja nie miec bzusek, o tutej!- Klusynka klepnęła się po gładkim, umięśnionym brzuchu.
-Moja ni safse taka byc! Moja chudnomc saceła jakas cas temu! Duza cas temu. Inne moja tata siostra-córka mieć ladny i cusie i bzuch i miec jusz monz. A moja nie miec. Kufa!-Klusynka dała upust swojej złości i rozgoryczeniu z powodu czysto nie ogrzych walorów waląc pięścią w jakiś głaz. Alfons z przerażeniem zauważył że kamień pękł.
-Nu to moja tata pofiedziec moja seby isc plec. To moja mu pierfolnąć w ta gupi uep i isc. Moja lupiec spuscac lomota, to moja isc f filea i stalia tam slysec ze lubieć tych co lubić spuscac innym lomot.
-Mówi pani o najemnikach? W sumie dobra robota, a i trochę ogrów też tam jest- rzucił od niechcenia Alfons bazgrząc w swoim dzienniku.
-Nuuu baa...moja tys slysec, ale slysec tys se tutej tys mosna spuscic komu lomot i moja psyjsc tutej bo moja latfiej.-Ogrzyca w zamyśleniu zaczęła bawić się swoim grubym warkoczem.
-A so ty tam tak sklopies w ta papiera luzofy?- pytanie wyrwało Alfonsa z zadumy nad kolejnym zgrabnym zdaniem.
-Ty moja ofiecac sjesc cus! Moja glodna! ty sostaf ta papiera kufa!!!- głos Klusynki stał się bardzo nieprzyjemny
-Aaale..
-Ty kufa mnie sukac ciałeś!! Ty kufa lusowy se nie poswalaj! Ty sostaf ta papiera i daj co sesrec! Migiem kufa!- ogrzyca zgrzytnęła zębami. -Ty obiesac moja!
-Aaale.. jeszcze...
-Os ty kufa mendo jedna!
PLASK! Pięść wielkości sporego głazu wgniotła głowę Alfonsa prosto pomiędzy jego ramiona.
-Hmmm...-czoło ogrzycy znowu zaczęło falować, co niezawodnie wskazywało na to, iż zaczyna rozwiązywać jakiś ważny problem filozoficzny.
-Acha! -oblicze Klusynki rozpogodziło się i zagościł na nim prześliczny uśmiech gdy sięgnęła do leżącego u jej stóp ciała i urwała mu nogę.
-Mientkie smacne miensko.. plosto do bzuska!

Awatar użytkownika
Ice-T
Kretozord
Posty: 1620
Lokalizacja: 8 Bila

Post autor: Ice-T »

no ok chyba ze mam ci przesłać ten podręcznik ;) choc troche waży. Ten styl walki to daje ale bez niego sie obędę :D

Awatar użytkownika
tedzio
Masakrator
Posty: 2149
Lokalizacja: Nordland > Gdynia > SNOT

Post autor: tedzio »

Osz Artein, tez Priesta wystawiam ^_^.
Klasa: Warrior Priest
Imię: Tedeus
Zbroja: Średnia
Broń: 2xMłot
Dodatek: Ikona Sigmara
Historia:
Tedeus pochodzi ze stolicy Nordlandu to jest Salzenmundu. Jak kazdy inny Priest, jest łysy, dosyc wysoki na twarzy znajduje sie kilka blizn oznaczających wiele walk ze Mrocznymi elfami najeżdzającymi co jakis czas Nordland oraz ludzmi z Norski. Na arenie znalazł sie z powodu zaznajomienia sie z innymi sługami chaosu np.: wampirami czy czempionami morcznych bogów, ponieważ ma walczyc w oklicach występowania tychże osobników. Nie wiedział jednak iż inny wysłannik Sigmara przybedzie na arene aby niszczyc sługusów Chaosu ktory zwiekszał swoją moc w okolicach Karak Vlag. Niech Sigmar nie dopuści do bratobujczej walki miedzy nimi a pozwoli niszczyc plugastwa, szczuroludzi i iinnego tego typu chaosowe istoty.

Awatar użytkownika
Czopek
Masakrator
Posty: 2695

Post autor: Czopek »

Ursif Jerlis - Aspiring Champion

...-Wznieście wysoko swe topory!Ujrzyjcie lecące kruki!Niech usłyszą waszą nienawiść!Pokaż odwagę!Niech stal Bogów zakończy ich nędzne żywoty. - okrzyk ten rozpłynął się w szalejącym wietrze, gdy gnali konie poprzez równinę wprost na mur tarcz i włóczni.
-Razem jedziemy na spotkanie z przeznaczeniem
Nie bój się śmierci, gdy nadszedł twój czas!! - z tymi słowami na ustach ich konie z łoskotem wpadły między żołnierzy ludzi. Impet powalił wielu na ziemię, gdzie rozdeptały ich kopyta, włócznie kolejno wbijały się w zbroje, topory rozpłatywały hełmy, miecze tańczyły śmierć.
-Poślij ich do grobów,Nie oszczędzaj żadnego, Martwych pozostawiaj na swej drodze,Zobacz cierpienie w ich oczach! - kolejno wykrzykiwał Ursif.
Norsmeńscy wojownicy dzielnie walczyli, za każdego zabitego barbarzyńcę padało kilku Nordlandzkich żołnierzy. Ursif walił swym toporem pozbawiając życia kolejno tych którzy staneli mu przed oczami. Nagle poczuł, że traci pion, jego koń padł na ziemię, Ursif całym swym ciężarem przygniótł jakiegoś herlaka, którego dobił w szale swym toporem, zwyczajnie odrąbując mu głowę.Wokół niego wrzała walka, już miał się podnieść gdy poczuł łomot w głowie. Zamroczyło go, dalej stracił przytomność.....

... Ursif otworzył oczy, poranne słońce oślepiło go na moment, gdy przyzwyczaił się do jasności ujrzał w oddali góry, spojrzał dookoła siebie, był spętany, jechał na koniu wraz z taborem nędznych, słabych ludzi co zaraz stwierdził. Ryknął doniośle do człowieka jadącego przed nim-
- Psi synu, łysy kurduplu, gdzie jadą te wozy?!
Postać nie odpowiedziała
-W ryja jeszcze nie zarwałeś nigdy, śmieciu, myślisz że nie zginiesz? wiecie czego się dopuściliście? wiecie kogo pojmaliście? wiesz ile dni ci pozostało twego marnego żywota?. - Ursif splunął na jałową ziemię - to jest twój koniec !
Na próżno Ursif spróbował mimo swej siły przerwać więzy. Usłyszał tylko cichy chihot z tyłu.
Około południa dotarli do podnóża gór, gdzie wśród skał majaczył się obraz krasnoludzkiej twierdzy.
- Tam zginiesz - powiedziała postać jadąca przed jeńcem, nie odwracając się doń.
Niedługo potem Ursif wiedział jaki czekał go los, uśmiechnął się na myśl że te psubraty poprostu go nie zabiły tylko dadzą mu możliwość chwalebnej śmierci, którą znajdzie pojedynkując się z niewiadomo jeszcze czym. Tylko trapiła go myśl, kim są Ci ludzie i jaki interes mają w tym, że będzie walczył...



Aspiring Champion - Ursif Jerlis - Norsmeński najeźdzca
broń - dwa topory
zbroja - lekka
dodatki - Berserker

Awatar użytkownika
galahar
Mudżahedin
Posty: 226

Post autor: galahar »

Tlectolz – Saurus Scar-Veteran
Broń: Halabarda
Zbroja: brak
DOdatek: szczęściarz

Tlectolz od najmłodszych lat służył w gwardii świątynnej wielkiego Slanna Xetoka, władcy złotego miasta ukrytego w Wielkiej Dżungli daleko na południu Lustrii. Mimo młodego (jak na Saurusy) wieku brał udział w licznych wojnach ze szczuroludźmi, którzy często nękali tamtejsze okolice. Dzięki zdobytemu doświadczeniu, a także dzięki morderczym treningom, jakim poddawano go w koszarach, Tlectolz stał się jednym z największych wojowników w Złotym Mieście i został mianowany dowódcą gwardii świątynnej, zastępując poległego w walce Setoha. Lata mijały, wybuchały coraz to nowsze wojny, w których Tlectolz zdobywał coraz większą sławę.
Niestety, nawet w świcie jaszczuroludzi zdarzają się osobnicy zazdrośni i żadni władzy, tytułów lub pozycji. Niejaki Cotlox, Saurus starszej krwi, zapragnął objąć stanowisko Tlectolza. Wraz z grupą wiernych mu wojowników wtargnął do Wielkiej Świątyni Soteka i wyzwał dowódcę na pojedynek. Rozlewowi krwi w świątyni zapobiegł sam Wielki Xetok, który poprzez jednego ze skinkowych kapłanów powstrzymał Cotloxa i zabronił jakichkolwiek pojedynków. Jaszczur jednak nie odpuścił i wyzwał Tlectolza do walki w miejskiej arenie następnego dnia tuż z samego rana.
Nazajutrz odbył się pojedynek jakiego nie widział do tej pory żaden Saurus, nawet starszej krwi. Dwa jaszczury walczyły ze sobą ponad godzinę, zasypując się nawzajem gradem ciosów lub gryząc jeden drugiego. Obaj walczyli halabardami, bez żadnego pancerza, chroniła ich jedynie gruba skóra i łuski. Obaj byli niesłychanie silni i wytrzymali na ciosy i zmęczenie. Obaj nie moli przełamać obrony drugiego i zadać ostatecznego ciosu. Obaj byli godni zwycięstwa, obaj mieli równe szanse na wygranie tego pojedynku, lecz odrobinę więcej szczęścia miał Tlectolz. Gdy Cotlox zdołał wreszcie przełamać obronę przeciwnika, ostrze jego halabardy trafiło w miejsce najgęściej porośnięte łuską. Cios, który przeciąłby zwykłego jaszczura na pół, nieszczęśliwie odbił się tylko od skóry Tlectola. Ten mimo bólu jakiego doznał od uderzenia zdołał wyprowadzić kontrę i kolejnym celnym trafieniem rozpołowił głowę przeciwnika. W tym też momencie na arenie pojawił się Wielki Slann.
Tlectolz za złamanie rozkazu swojego przełożonego, został wyrzucony z Gwardii Świątynnej, a także wygnany ze Złotego Miasta.
Latami tułał się po Lustrii, próbując zaciągnąć się do armii, lecz nigdzie nie zagrzał długo miejsca. Po wielu latach opuścił rodzinna Lustrię i wybrał się w podróż po Starym Świecie, gdzie brał udział w wielu różnych arenach, zarabiając pieniądze na utrzymanie i zdobywając nowe doświadczenia w walce z nieznanymi rasami. Teraz trafił do pewnej krasnoludzkiej twierdzy, gdzie spróbuje swoich sił w słynnej arenie, prowadzonej przez pewnego czarodzieja.
Ostatnio zmieniony 18 sie 2008, o 09:31 przez galahar, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Arte
Wodzirej
Posty: 723
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Arte »

Karol Wallenstein(Empire Captain)

Po wygranej wojnie z chaosem znów nastał spokój, Karol wiedząc ze jego dni beda i tak dobiegać już końca, postanowił znów wziąć udział w Arenie śmierci-"nie po to walczyłem zeby teraz wylegiwać się w luksusie i umrzeć jak stary dziad! Henryku, wyruszamy znów na Arene, szykuj Iskrę"- tym razem Karol nie wziął swoich kolegów Groma i Trzaska, ponieważ pewnego dnia Grom się rozgromił i jednym słowem zaciął a Trzask innego dnia się roztrzaskał, po ataku championa chaosu. jednak godziny treningu oraz wojaczki spowodowały ze sztuka władania rapierem o wiele się polepszyła. Karol stał się bardziej ostrożny, lepiej starał się przywidywać ruchy przeciwnika, a szybkość i zwinność z jaką władał ostrzem była zadziwiająca. I znów marszałek Talbeclandu musi wyruszyć na walkę ze śmiercią, jak to sam Karol powiedział-Są dwa wyjscia, albo zginę albo zwyciężę, lecz obydwa te czyny są chwalebne.-

Karol jest wyposażony tak jak ostatnio w swój MAGICZNY rapier " białą iskrę" oraz średnią zroję, oraz taki sam ubiór. nie ma juz ze sobą swoich pistoletów lecz nauczył się doskonałej szermierki

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2177
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Ooo, Karol powrócił :) , to fajnie, bo jest ktoś kto chce sie z nim spotkać, ciekawe jak teraz poradzi sobię z kolejnym Mrocznym Elferm.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
Kokesz
Kretozord
Posty: 1749
Lokalizacja: kolebka cywilizacji

Post autor: Kokesz »

Ice-T pisze:no ok chyba ze mam ci przesłać ten podręcznik ;) choc troche waży. Ten styl walki to daje ale bez niego sie obędę :D
Ten podręcznik z łatwością można w necie znaleźć.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

nie-oficjalny.

A tak w ogóle zastanawiam się czy nie przesadziłem teraz z 32 os zamiast 16.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

ODPOWIEDZ