Arena of Death nr 10

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Dead_Guard
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 189
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Dead_Guard »

Pomyślmy, długouchy popapraniec, hmmmm... w przeciwieństwie do truposzy jedna kula w czoło wystarczy, skurczybyk pewnie będzie tańczył, to irytujące, ale będzie jeszcze większy ubaw jak dostanie toporem, niźli kulą. Na mą rudą brodę, dobry elf, to martwy elf!

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Wallenstein gdy tylko wyszedł zza bramy na piaski został powitany przez ryk entuzjazmu. Oto zbliżał się ulubieniec publiki. Niepokonany od wielu pojedynków pogromca najlepszych. Karol czuł się niezwykle dumny z uznania które zdobył. Ech żeby jego ojciec go teraz widział. Rzucił okiem na swój rynsztunek i pieszczotliwie pogładził Iskrę.- rapier będący jego towarzyszem broni od zawsze. Ta stal nei zawiodłą go nigdy. Stanął w miescu przeznaczonym dla niego i odczekiwał swojego przeciwnika. Nie czekałdługo. Z przeciwległej bramy wybiegł koziogłowy bestiolud z potężnym toporem. Chrząkając i becząc niczym koza zbliżył się. Gluffy czuł pierwsze zalążki zbliżającego się szału bojowego, normalnego przez swymi walkami. Czerpał z tego szału przyjemność bo co może być przyjemniejsze niż uczucie wbicia broni w ciało przeciwnika i rozbryzg krwi. Już się nie mógł doczekać przelania krwi tego słabego człeczyny.
Zabrzmiał gong. Gluffy ryknął rzucając się do ataku. Karol wycelowal świętego i nacisnął spust. Pistolet wypalił i trafił Gluffiego prosto w pierś. Zwierzoluda jakby rąbnął młot. Nie spowolniło go to jednak. Gluffy szarżował dalej chcąc jak najszybciej dopaść wroga. Wtedy Wallentstein wycelował Damusa i wcisnął spust. Kula trafiła zwierzoluda między oczy. Gluffy jak biegł tak głowę mu odrzuciło na moment do tyłu i padł na pysk. Nie wstał już. Wallenstein ukłonił się publice. Scierwo nawet do niego nie doszło. Obeszło się bez wyciągania iskierki.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Manfred
Postownik Niepospolity
Posty: 5907
Lokalizacja: Cobra Kai

Post autor: Manfred »

Zniszcz, (jedyne co słyszał) zmiażdż ożywionego elfa. A potem zabij każdego nastepnego, po czym wykończ nędznego elfiego maga, chce mi rzucać wyzwanie ? przynieś mi jego głowe - Rozkaz Nagasha
Jego wola zostanie wykonana, zresztą jak zawsze
I wyszedł na arene ...

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2177
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Sartanis kroczył ku Arenie mając u bok swój miecz półtoraręczny, brakowało mu drugiego ostrza ale musiał się bez niego obejść. Zbroja wykonana w Naggaroth trzymała się całkiem dobrze ale wymagała drobnych napraw, niestety czarnoksiężnik nie przejmował się takimi błachostkami. Tuż przed wejściem na Arenę nieumarły Mroczny Elf spotkał swego następnego przeciwnika, który również był ożywieńcem. Widok jego zbroi wydawał się znajomy przypominał Sartanisowi ludzkich wojowników z krainy zwanej Bretonią, było on jednak bardziej mroczny i złowrogi. Nie miało to jednak teraz większego znaczenia, być może ten nieumarły Bretończyk da w końcu Sartanisowi wolność

Co do walki Karola tu uwinął się z tym zwierzaczkiem szybciej niż sądziłem, gratulacje :D :wink: .
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
Tutajec
Postownik Niepospolity
Posty: 5351

Post autor: Tutajec »

wiedzialem ze tak bedze cpunom zawsze latwiej

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Dwie nieruchome postacie stały na placu areny. Nie poruszały się. Na ich twarzach nie widac było emocji. Nic nie było widać poza gołą kością. Postacie trwały trzymane mistycznymi rozkazami, każdy inne go pana jakby niepomne ze zaraz stoczą ze sobą bój. Tą walka wielki mag był szczególnie zainteresowany. Widział kontrolującego jednego z umarłych czarodzieja ze swej loży ale drugiego nie. Ba nie wyczuwał go nawet w najbliższej okolicy. Tylko najpotężniejsi czarodzieje mogli utrzymywać swe sługi w odległosci dużej ale tutaj to było niebywałę bo naprawdę nie wyczuwał żadnej zwykłej więzi. Czarodzieja z Areny zastanowiła ta sprawa.
Dwaj nieumarli oczywiście zdawali sobie sprawę z tego ze za chwile nadejdzie mentalny rozkaz do nich. Nie byli w końcu bezmyślnymi zombimi tylko mieli swoją swiadomośc, silną swiadomośc. Sartanis dzierżył oburącz swego bastarda a Bezimienny rycerz czarnego graala tkwił w miejscu dzierżąc miecz i tarczę. Nadszedłw końcu sygnał i gong. Jednocześnie nieumarli zwrócili się ku sobie. Jednocześnie unieśli broń i postąpili w swoim kierunku.
Pierwszy uderzył bezimienny rycerz graala Długi miecz Victoria spadł na Sartanisa. Nieumarły elf odbił stal swoją samemu uderzając. Automatyucznie wręcz instynktownie bezimienny sam sparował kontratak przeciwnika. Nastąpiła mozolna wymiana ciosów. Stal uderzała o stal gdy jeden upiór starał się trafic drugiego. W końcu Sartanis okazał się odrobine za wolny i długi miecz przebił się przez jego obronę. Kawałki starej zbroi i kości odleciały od niego. Bastard Sartanisa w odwecie spadł tylko na tarzę Czarnego Graalowca. Sartanis poczuł że zaczyna lekko tracic panowanie nad sobą. Chwila trwałą momencik bo zaraz znów poczuł się normalnie. Gdzies na trybunach kontrolujący go elfi mag zagryzł wargi z wysiłku. Bezimienny nie ustawał w atakach a chwila zachwiania się Sartanisa drogo go kosztowała bowiem kolejne ciosy spadły na niego z czego jeden paskudny rozrąbujący mu kawałek czaszki. Upiór Sartanis nie ustał jednak swoich ataków. Berzimienny jednak je parował a e które nie zdołał spadłu na tarczę bądź zbroję. Nagle elfi upiór ustanął i nie zadał następnego ciosu. Zamiast tego jak stał tak zwalił się na ziemię zamieniając się w kupę kości.
Bezimienny pokonałwroga. Jak było zresztą wolą Nagasha.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Arte
Wodzirej
Posty: 723
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Arte »

Szlag to! chcialem zeby Tullaris mogl znowu ze mna przegrac :D

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2177
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Może jeszcze będzie ku temu okazja, wygraj tą Arenę :wink: .
Półtorak okazał się beznadziejny, we wszystkich konfiguracjach, rzazem z tarczą, w parze z inną bronią i trzymany oburęcznie, no cóż na następnej Arenie trzeba będzie wymyślić coś innego.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Asasyn to profesja gdzie niezbędna jest pewność siebie. Zabojca nie może się wachać bo będzie zgubiony. Khaerth Abaleth nie był wyjątkiem, nigdy się nie wachał podczas pracy. Dodatkowo miał przekonanie że jest lepszy niż wszyscy razem wzięci i nie martwił sięczy kiedykolwiek go ktoś pokona czy zabije. To on zabijał. Gdy obserwował krasnoluda zrobiło mu się lekko niedobrze. Poza pistoletami , ta kreatura nie przedstawiała dla niego żadnego zagrożenia. Jedyne co musiał zrobic do dopaść go i zakończyc jego marny żywot.
Darkon Rudobrody miał swe pistolety za pasem. Był z nich dumny z powodu ustrzelenia w jednym strzale rozpędzonej i żądnej jego krwi bestii. Tak. Będzie się o tym dobrze wspominało przy piwie w długie wieczory. Taraz jeszcze lepiej. Parszywy elf. Jakiś smiesznie zamaskowany i na czarno ubrany. Doprawdy elfy miewają wiele śmiesznych zwyczajów a zwyczaj smiesznego ubierania się jest chyba jeden z najbardziej znanych. Jeśli nie rajtuzy i zieleń, to znowu smieszna i pretensjonalna czarna peleryna z maską. Boki zrywać. I na Grungiego słusznie oberwali w Rzyć swego czasu. Co nie oznacza że nie zasłużyli na jeszcze więcej.
Gdy rozbrzmiał gong Khaleth nie marnował czasu. Ruszył natychmiast i biegiem w kierunku krasnoluda. Biegiem zygzakiem by utrudnic ewentualne celowanie krasnoludowi. Darkon błyskawicznie sięgnął po rewolwery i wypalił w zbliżającego się elfa. Spudłował oba. Kule tylko swisnęły za uchem Khaeretha. Ten uśmiechnął się paskudnie pod maską mając już sztylkety w pogotowiu. Darkon przezornie chciał się uchylic od ciosu , lecz końcówka sztyletu i tak go drasnęła a rana zapłonęła ogniem bólu gdy trucizna dostała się do krwi. Darkon zaklął i zadał cios toporem wyszarpanym zza pasa. Cios zadany był w próżnie bo elfa już tam nie było za to Khaerth był już za plecami Darkona zagłębiając sztylety przez nieosłonięte zbroją miejsca w jego ciele. Krew zaczęła obficie spływać z krasnoluda. Darkon odwinął się lecz topór przemknął tylko nad głową schylonego zabójcy. Sztylety ponownie śmignęły choc tym razem zle wymierzone ciosy zgrzytnęły na zbroi. Krasnolud atakował. Elf uchylał się bez trudu. Khaerth wystrzelił z ciosem prawą ręką w kierunku szyi i naciął ją w wyniku czego krasnoilud zagulgotał a posoka poczęła obficie płynąć z tej rany. Darkon poczuł strach przed smiercią. Już nie atakował. Odwrócił się i zaczął uciekać. Za nim zabójca ruszył w „pogoń” lecz pechowo źle postawił nogę i runął na piasek jak dlugi. Zanim się podniósł krasnolud odbiegł już kawałek lecz biegł jakby w zwolnionym tępie , ciężko dysząc. Zabójca postanowił go obserwować. Wiedział co się zaraz stanie. I rzeczywiscie. Krasnolud padł na kolana, a następnie połozył się na piachu w rosnącej powoli czerwonej kałuży. Nieśpiesznym krokiem Abaleth podszedł do niego i dla pewności wbił mu sztylet w serce
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Radość po zwycięstwie Drughba opił grzybkowym piwem. Oczywiście po tym jak odespał ostatni raz bo nie pamiętał jak go znoszono z areny. Teraz znów raczył sięgrzybkami a miał znów wyjść na tą arenę i walczyć. Czknął . Specjały fanatykó1) mu smakowały. Gdyby wcześniej spróbował tylko życie stało by się o wiele prstsze. Wstał i chwiejnie chwycił swą kulę ciągnąc ją z przypływem siły po halucynogenie który zażył. Zaczęło mu być niewiarygodnie wręcz wesoło.
Timon wyszedł na arenęw pełnym rynsztunku bojowym. Zwyciężył ostatnią walkę i teraz miała być kolejna. Z niejakim zdziwieniem spojrzałna wytaczającego się i zaśmiewającego się zielonego stworka przypominającego nieco skinka lecz dużo bardziej szkaradnego i wrednego. Timon spojrzałz politowaniem ale nie podobała mu się ta kula którą tamten ciągnął za soba.
Po sygnale do walki. Drughba począł kręcic swoim orężem jak poprzednio zaśmiewając się do rozpuku tak naprawdę widząc dookołą roztańczone orki i chloszczące je batem gobliny. Co więce na pobliskich szubienicach tańczyły też elfy wisielczy taniec na sznurku. Drughba ryczał ze smiechuy kręcąc kulą. Timon musiał się zbliżyc do goblina bo tamten jakos nie wykazał zainteresowania by w jego kierunku się posunąć. Ruch goblina był raczej losowy. Timon wszedłw strefę kręcenia i od razu oberwał w kawałek ciała. Ból był choc znośny. Saurusy miały twardą skórę i były odporne na ból. Tak czy inaczej coś trzasnęło w srodku. Timon zdążył walnąć maczugą goblina. Tamtemu poczerwieniało w oczach ale wizję stały się jeszcze lepsze. Zabarwione na czerwono. Tymczasem łeb drughby nie był godzień pozazdroszczenia po tym ciosie. Krecił dalej kulą. Timon wybrał moment i znów zaatakował. Kula przeleciała bezpiecznie obok niego a jaszczur ponownie sięgnśął maczugą goblina. Tym razem cios sprawił że Drughba poleciał do przodu. Wytrącona z rytmu kula tymczasem poleciała i zgrabnie okręciłą sięwokół szyi Nocnego goblina. Coś trzasnęło i bezwładne ciało z wywieszonym jęzorem oraz kula spadła na piach. Arena eksplodowała aplauzem.





czyli do półfinału dostają się

walka nr 1
Karol Wallenstein vs Bezimienny

walka nr 2
Khaerth Abaleth vs Timon
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Zeppelin
Falubaz
Posty: 1390
Lokalizacja: Górny Śląsk - Katowice

Post autor: Zeppelin »

Khaereth Abaleth !!! Khaereth Abaleth !!! Khaereth Abaleth !!! Khaereth Abaleth !!! Khaereth Abaleth !!! Khaereth Abaleth !!!

pozdro :):):):)
I believe in Honour.!

Chmuruś
Chuck Norris
Posty: 462

Post autor: Chmuruś »

Timon musiał się otrząsnąć po walce z goblinem. Mimo iż tyle lat walczył w dżunglach Lustrii, to nigdy nie spotkał czegoś takiego. Parę razy wielka kula minęła go o włos. Ale już było po wszystkim, po raz kolejny zwyciężył. Teraz czekał na kolejną walkę. Spojrzał na Khaereth'a i od razu humor mu się poprawił. Elfy nie należały do najwytrzymalszych stworzeń, a ten jeszcze nie miał żadnej zbroi. Zapowiadało się, że walka pójdzie gładko. A w finale już będzie na niego czekał obrońca tytułu.

Awatar użytkownika
ZiMny
Wodzirej
Posty: 737
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: ZiMny »

Asasyn stał na arenie , uśmiechając się za bandaną nie pokazywał żadnej oznaki radości , publiczność wiwatowała : Khaerth , Khaerth , Khaerh . Lecz on nie zwracał na to uwagi , patrzył na martwego krasnoluda zimnym spojrzeniem , lustrował go wzrokiem wpatrując się w rany zadane magicznymi sztyletami , wiedział że tej walki nie mógłby przegrać , krasnolud był zbyt wielki , zbyt ociężały. Jego zbroja utrudniała mu ruchy , tak jak po każdej walce Asasyn analizował swoje wszystkie posunięcia , w myślach wytykał błędy , złe ruchu. Sfrustrowała go ta wywrotka , chciał wbić sztylet w ten haniebny kamień który mógł przesądzić o losie walki. Kheart wreszcie zszedł z Areny , już wiedział że ma walczyć z Wojownikiem z Lustrii. Wiedział bardzo dużo o Lizardmenach , ponieważ wykonywał niezmiernie dużo zleceń na ich przywódców , punkty witalne znał na pamięć , jego sztylety tak zakosztowały już krwi jaszczuroludzi że łakneły ich krwi. A Kheart mógł im to ułatwić. Wchodząc do swojej komnaty usiadł przy starym biurku i zaczął już zastanawiać się nad walką , analizować swój każdy krok który jeszcze nie został postawiony , Asasyn podchodził do swojej pracy bardzo poważnie. Dobiegła godzina spoczynku lecz on nadal , bez końca wczytywał się w księgi , wpatrywał się w odziane skórą ciało Lizardmena , chociaż je znał na pamięć musiał się upewnić. Wiedział o swoich atutach , o szybkości , przebiegłości , precyzji. On poprostu wiedział że wygra , Lizardmen okazał się dobrym wojownikiem lecz nie spotkał jeszcze Adepta ze świątyni Khaina. Adepta który jest jednym z najlepszych , adepta który pobierał naukę u samego Ostrza Cienia , który był zaplątany w intrygi pałacowe , pomówienia , który potrafił niespodziewanie wbić sztylet w gardło , zupełnie nie spodziewającemu się przeciwnikowi. Khaerth nie był głupi , wiedział że po niezbyt męczącej walce jego ciało musi się zregenerować , musiał nabrać siły by znów zatriumfować. Mimo iż w tym dniu jego zmysły nie wyczuwały zagrożenia , standardowo zasnął z dwoma sztyletami , ukrytymi pod pazuchą , wcześniej złożył ofiarę dwóm bogom , którzy tak bardzo go wspierają podczas tegorocznej areny.
Obrazek

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2177
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

No cóż wygląda na to, że Karol zmierzy się w finale z Zabójcą, ale zobaczymy zobaczymy. W każdym razie ja (pomimo, że to parszywy wyznawca Slannesha) będę kibicował Khaerethowi Abalethowi, w końcu jakiś DE musi wygrać Arenę :twisted: .
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Pierwszy z półfinałowych walk odbył się pod wieczór. Dobra pora, przynajmniej publika nie była jeszcze do końca pijana i zwracała więcej uwagi na to co działo sięna areni niż na dnie swoich gasiorków wódki. Co prawda był jeszcze jeden powód. Czyli to że była to półfinałowa walka z Karolem Wallensteinem już podwójnym mistrzem walk który najwyraźniej nie utracił swej dobrej passy. Stał elegancki i ze spokojem jak zwykle na srodku areny przed walką dając się podziwiac widowni póki nie pojawi się jego przeciwnik. W końcu mający się z nim zmierzyc upiór wyszedł na arenę. Chrzęst kości niknął w chrzęście starej zbroi gdy noga za nogą szła w kierunku ludzkiego wojownika pchana wolą Wielkiego Nekromanty. W końcu upiór stanął bez słowa czy innego ruchu. Karolowi przeszły ciarki gdy spojrzał w puste oczodoły, wzdrygnął się ale wziął się w garść. Tylko mocniej scisnął rękojeści swoich pistoletów. I ledwie rozbrzmiał gong, upiór ruszył ponownie. Karol widząc to wymierzył najpier swiętego a potem Damusa. Oba pistolety huknęły i kule uderzyły prosto w upiora grzęznąć w zbroi i nie wywierając na jej włascicielu żadnego wrażenia. Cicho i z chrzęstem kości nieumarły się zbliżał. Szur. Szur . Szur. ‘Idzie po mnie’ przemknęło przez myśl Wallensteinowi. Sięgnął po Iskrę i wyciągnął ją z sykiem z pochwy. Postanowił sobie ‘ale ja nie pójdę’ i stanął w pozycji szermierczej. Upiór zbliżył się. Wtedy Karol zaatakował. Zgrabnie dzgnął i natrafiłna miecz bezimiennego. W starych kościach nadal tkwiła wprawa szermiercza rycerza bretonii . Płonąca broń oddała cios i sama zatrzymała się na klindze Karola. Ludzki szlachcic też nie był dyletantem w szermierce. Cios szedł za ciosem . Karol był szybszy, lecz Bezimienny nieustępliwy. Stal ciągle zgrzytała o stal. To z góry to z dołu. Chwila nieuwagi i Karol przepuscił klingę nieumarłego. Płonące ostrze zraniło go lekko w bok i przy okazji osmaliło. Karol syknął najwyraźniej otrzeźwiony swym błędem. Natychmiast wykorzystał nadarzającą sięsytuację uszkadzając parę kości w nieosłoniętych miejsach przeciwnika. Bezimiennego to i tak niewiele ruszyło. Był nieumarłym . Nie czuł bólu. Wymiana ciosów trwała dalej. Jeśli nawet którys z wojowników przepuscił cios drugiego ten zatrzymywał się i tak na zbroi. Na nieszczęście dla siebie Karol był smiertewlnikiem i się też po prostu męczył. Dzięki temu oberwał kolejny cios i z policzka oraz ramienia pociekła mu krew naznaczona ostrzem nieumarłego. Karol odskoczył by zaczerpnąć oddech. Nie miał zbyt wiele czasu bo bezimienny szedł za nim krok w krok nieubłagalnie. To wystarczyło bowiem karol zaatakował jak żmija. Mając chwilę wytchnienia udało mu się teraz precyzyjniej wymierzyc cios i zagłębic ostrze w nieumarłe truchło przemieszczając parę kości. Wycofał się na czas by sparowac spadający nań cios. Bezimienny poczuł wtedy że coś zaczyna go wyrywac z tego swiata. Uczucie trwało tylko chwile ale jakby się przez ten czas stał wątlejszy w swej swiadomosci. Rapier zgrzytnął na starożytnej zbroi a starożytna klinga na napierśniku i rozpoczęła się kolejna wymiana ciosów. Płonące ostrze znów znalazło drogę parząc i nacinając ciało człowieka już coraz ciężej dyszącego. Karol zagryzł zęby z wysiłku i bólu. Nie mógł przegrac teraz. Nie mógł. Był coraz słabszy i czuł kolejne ciosy na sobie gdy upiór kaleczył go i przypalał zarazem. Następny cios posłał Wallensteina na piasek. Rozpaczliwie pchnął. Lecz spudłował. Następny cios poszybował na niego lecz na szczęście zdołał się odtoczyc. Płonące ostrze wbiło się w piach i to dało chwilę czasu Wallensteinowi by wypic niewielką buteleczke z miksturą. Szlachcic od razu poczuł się orzeźwionuy a jego rany się podgoiły. Stał się chyba zbyt nieostrożny bo zaraz otrzymał cios przez pierś od którego jego zbroja popękała i otworzyła się w tym miejscu dużą szramą. Jednak Iskra człowieka też nie próżnowała. W tym czasie wbiła się w oczodół i wybiła dziurę w tylnej części czaszki nieumarłego. Ten jakby zadrżał. Nie na wiele to się zdało. Wallenstein był za blisko. Klinga upiora znalazła szyję Karola i gładko ścieła ją z jego ramion. Publika krzyknęła ze zgrozą (taq która go wspierała). Upiór natychmiast opuścił broń. Nie było już potrzeby zadawac ciosów. Bezgłowy kadłub człowieka padł na piach do przodu wypuszczając broń z martwej ręki. Głowa z otwartymi ustami karola odtoczyła się kilka metrów dalej. Taki był koniec Karola z Tabeclandu z Zimnej Szlachty.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Manfred
Postownik Niepospolity
Posty: 5907
Lokalizacja: Cobra Kai

Post autor: Manfred »

Tak jak kazałeś Panie zabiłem władce ludzkiej prowincji, teraz wedle rozkazu zabiję każdego nastepnego
Nagash doskonale wybrał swego sługę do tego zadania, wypełnia wszystkie rozkazy.

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2177
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

:shock: :shock: :shock: O kurde, to Karol nie żyje, eee no lipa :? , ale w końcu trafiła kosa na kamień. No cóż Arte musi stworzyć sobie nową postać.
@Manfred, jeśli wygrasz tą Arenę to za moją radę należy mi się flacha :D :wink: , choć gdyby tak się stało to była by to też jakaś sprawiedliwość dziejowa, w końcu tyle razy zbierałeś wklep w pierwszej rundzie :wink: .
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
Manfred
Postownik Niepospolity
Posty: 5907
Lokalizacja: Cobra Kai

Post autor: Manfred »

flacha ?
no nie wiem , no dobra ale wypijesz ją ze mną ;)

Awatar użytkownika
ZiMny
Wodzirej
Posty: 737
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: ZiMny »

brrr , aż mi ciarki przeszły. Gratulacje , trochę szkoda Karola , ale no cóż ;)
Obrazek

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2177
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Manfred pisze:flacha ?
no nie wiem , no dobra ale wypijesz ją ze mną ;)
Spoko, ja zawsze chętny do wypitki :D :D :D.

Hmm, Zimnokrwisty widzę, że zmieniłeś nazwę i dobrze, 6 edycyjne tłumaczenie AB DE było lepsze :wink:.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

ODPOWIEDZ