Arena of Death nr 10
Timon jednak się mylił. Karol Wallenstein nie pokonał wybrańca Nagasha. Zląkł się trochę przyszłej walki z nieumarłym. Ale na razie musiał myśleć tylko o Elfie. Wiedział, że jest on bardzo zwinny i na pewno zaatakuje go pierwszy. Miał nadzieje, że jego tarcza, pancerz i skóra powstrzymają sztylety napastnika. Był już za blisko, aby przegrać.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Zabójca Abaleth wyszedł sprężystym krokiem na pole zmagań. Oto czekał go jeszcze jeden przeciwnik przed finałem. Jaszczur. Zimnokrwisty. Cięzkie i nieruchawe ale wytrzymałe i silne. Abaleth nie miał nic przeciwko walce z ciężkim i nieruchawym przeciwnikiem. W samej rzeczy lepiej mu się z takimi walczyło niż z innymi. Zabójca trzymał pod płaszczem swe sztylety. Z ich rękojeści przyjemnie buzowało ciepło z blogosławieństwa Slanesha.
Timon zasyczał cicho gdy zbliżył się kolejny z jego przeciwników . Zatracił już właściwie ich liczbę i nie dlatego bynajmniej że umiał liczyc tylko do trzech. Jego łuski były silne a ogon niezrównany. Wiedział że zatriumfuje. W końcu przybysz nie miał ani ogona ani łusek. Spoglądali na siebie przez moment zanim nie zabrzmiał gong. Timon ruszył powoli. Khaerth przeciwnie. Zwinnie i szybko jak przstało na elfa ruszył biegiem. Elf postanowiłzaatakowac z prawej. Przeleciał obok jaszczura zacinając go swym sztyletem i wytaczając z rany krew ostrym ciurkiem. Rana zaczęła błyskawicznie piec Timona. Jaszczur będąc wszelakorz dobrym wojownikiem wyczuł moment i rąbnąl elfa w przelocie w plecy i Khaerth został posłany na piach z bolkącym krzyżem mocno i prawdopodobnie psorym sińcem. Obolały zabójca wstał nie bez trudu. Splunął krwią. Nie zawachał się jednak przerd kolejnym atakiem. Tym razem dokonał go bezbłędnie . przeleciał lewym bokiem Saurusa wbijając sztylet pod pachę. Timon go nawet nie dotknął. Khaerth zawirował dookoła jaszczura Tnąc bezkarnie najróżniejsze miejsca powodując obfite krwawienia. Saurus nawet nie mógł złapac elfa zębami gdy ten był na tak bliskiej odległości gdy było to możliwe. W końcu elf odskoczył a Timon już chwiał się z upływy krwi. W końcu ostatnim skokiem Khaerth dopadł Saurusa i szybkimi pchnięciami przeszył gardło lustrianina. Gadzi wojownik padł na piach gulgocząc gdy uchodziły z niego ostatnie resztki życia. Khaerth odetchnął lekko. Cios w plecy dał mu we znaki. Na szczęście więcej jaszczur nie zdołał go trafić.
no to mamy finalistów
a są nimi:
Bezimiennu vs Khaerth Abaleth
kto wygra a kto będzie gryzł ziemię, czy jak zwykle zabił ogrodnik, czy baronowa von krieglitz zdradza starego barona z imperatorem karlem frantzem dowiemy się już wkrótce.
Timon zasyczał cicho gdy zbliżył się kolejny z jego przeciwników . Zatracił już właściwie ich liczbę i nie dlatego bynajmniej że umiał liczyc tylko do trzech. Jego łuski były silne a ogon niezrównany. Wiedział że zatriumfuje. W końcu przybysz nie miał ani ogona ani łusek. Spoglądali na siebie przez moment zanim nie zabrzmiał gong. Timon ruszył powoli. Khaerth przeciwnie. Zwinnie i szybko jak przstało na elfa ruszył biegiem. Elf postanowiłzaatakowac z prawej. Przeleciał obok jaszczura zacinając go swym sztyletem i wytaczając z rany krew ostrym ciurkiem. Rana zaczęła błyskawicznie piec Timona. Jaszczur będąc wszelakorz dobrym wojownikiem wyczuł moment i rąbnąl elfa w przelocie w plecy i Khaerth został posłany na piach z bolkącym krzyżem mocno i prawdopodobnie psorym sińcem. Obolały zabójca wstał nie bez trudu. Splunął krwią. Nie zawachał się jednak przerd kolejnym atakiem. Tym razem dokonał go bezbłędnie . przeleciał lewym bokiem Saurusa wbijając sztylet pod pachę. Timon go nawet nie dotknął. Khaerth zawirował dookoła jaszczura Tnąc bezkarnie najróżniejsze miejsca powodując obfite krwawienia. Saurus nawet nie mógł złapac elfa zębami gdy ten był na tak bliskiej odległości gdy było to możliwe. W końcu elf odskoczył a Timon już chwiał się z upływy krwi. W końcu ostatnim skokiem Khaerth dopadł Saurusa i szybkimi pchnięciami przeszył gardło lustrianina. Gadzi wojownik padł na piach gulgocząc gdy uchodziły z niego ostatnie resztki życia. Khaerth odetchnął lekko. Cios w plecy dał mu we znaki. Na szczęście więcej jaszczur nie zdołał go trafić.
no to mamy finalistów
a są nimi:
Bezimiennu vs Khaerth Abaleth
kto wygra a kto będzie gryzł ziemię, czy jak zwykle zabił ogrodnik, czy baronowa von krieglitz zdradza starego barona z imperatorem karlem frantzem dowiemy się już wkrótce.
I tu ZiMny możesz mieć problem, bo choć twój Asas ładnie znajduję, luki w zbroi wroga, to niestety ma tylko S4a umarlak ma T5, więc może być trudno. A z tego co pamiętam magia twych sztyletów zwiększa szybkość a nie siłę, ale zobaczymy.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Wiesz ja zaznaczyłem opcję magiczna broń , dałem w nawias "błogosławieństwo slannesha" by odnieść się trochę do fluffu , dlatego premie do szybkości raczej bym miał gdybym wybrał błogosławieństwo jako cechę , a tego nie zrobiłem. Umarlakowi będzie trudno mnie trafić co będzie moim atutem , a skoro Murmi zmodyfikował trochę ten system to mam skrytą nadzieje że uwzględni tak dużą różnice w WW A jak przegram i mój Asasyn zginie to poprostu ktoś go wskrzesi no co , nie pozwolę umrzeć tak ciekawej postaci , nigdy
Pozdrowienia
Pozdrowienia
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Nadszedł finał. Widownia była pełna po brzegi i każdy prześcigał się w zakładach kto wygra obecną arenę. Nawet mag areny z chęcią postawiłsetkę złotych koron na swego faworyta. Pochodnie płonęły i bębny łomotaly wprowadzając klimat oczekiwania. Sami wojownicy już od dobrej chwili oczekiwali na sygnał do starcia. Khaerth Abaleth ze zwykłym sobiew stoicki mspokojem sciskał pod płaszczem swe sztylety błogosławione przez boga rozkoszy. Absolutnie nie bał się nieumarłych. Uważał że można je wpędzić do grobu. A i pozostawanie przez nich poza nim było dowodem wyjątkowej nieuprzejmości. Co gorsza walka z nimi była irytująca bo nie krwawiły. Jakież to irytujące było. Bezimienny stał po prostu bez ruchu oczekując sygnału do walki i mentalnego rozkazu. Widok elfa nie budził w nim żadnych uczuc. Jeśli jego pan rozkarze mu go zabic , zrobi to. Jeżeli tylko objąc i pogłaskac po głowie , zrobi to także. Nic nie mogło sprzeciwic się woli jego pana a już na pewno nie on. Gdzies na dnie swojej swiadomosci Khaerth wiedział że jest to ostatnia walka tuta i stojący przed nim wojownik też stoczył wiele pojedynków. Gdzies resztki dumy rycerskiej sprawiały ze oczekiwał nawet tego starcia. Rozbrzmiał gong i bezimienny ruszył natychmiast, Khaerth czekał na niego. Bezimienny podszedł po prostu gdy elf stał w miejscu. Gdy płonąca klinga zakreśliła łuk do ciosu. Sztylety szybko odnalazły dziury w poszarpanej zbroi i naruszyły kawałek struktury kostnej upiora. Bezimienny nie pozostałdłużny bo zdążył jeszcze zdzielic elfa mimo szybkosci tamtego. Rozszedł się swąd palonego mięsa. Khaertha zignorował ranę z której nie leciała krew z powodu przypalenia jednoczesnego. Co więcej byłzirytowany ze zniszczył mu upiór płaszcz. Abaleth ruszył do ataku ponownego. Miecz upiora był za wolny lecz zbroja za mocna. Zabójca odskoczył. Nie dając wrogowi szans na odwrócenie się doskoczył znowu naruszając ponownie nieumarłe truchło. Bezimienny poczuł się nagle jakby wysysany. Uczucie na szczęście minęło. Lecz stracił przez to okazję do ataku. Elf przemknął mu koło nosa a sztylety znów zgrzytnęły w jego ciele przestawiając kosci. Uczucie powróciło lecz silniejsze. Z trudem utrzymał kontrolę nad swym ciałem. Nie na długo. Elf dopadł go z tyłu i zrobił dziurę w jego czaszce. Nie mogąc strącic Khaertha , nieumarły szarpnął się. Niestety powróciło po raz kolejny uczucie wysysania i tym razem już go nie opanował. Jego dusza uleciała w niebyt sprawiając ze poruszane magią ciało rozsypało się w kupę kości i zbroi. Zabójca zatriumfował. Zewsząd dał się słyszeć aplauz aprobaty dla zwycięzcy i skandowanie. Khaerth! Khaerth! Abaleth! Abaleth!
Khaerth Abaleth !!!!!! Khaerth Abaleth !!!!!! Khaerth Abaleth !!!!!! Ihhaaa.. Od początku wiedziałem!! NIech żyje niezwyciężona rasa Mrocznych Elfów !!! Khaerth Abaleth !!!!!! Khaerth Abaleth !!!!!! Khaerth Abaleth !!!!!! Niech żyje !!!!! Khaerth Abaleth !!!!!! Khaerth Abaleth !!!!!! Tularian chyli czoła
POZDRO
POZDRO
I believe in Honour.!
Khaerthowi za bandana widniał głęboki uśmiech zwycięstwa , cieszył się z wygranej , choć tak naprawdę cały ten czas wiedział że nie może przegrać , poprostu jest to niemożliwe z czystej logiki , Khaerth przed każdą walką robił sobie prawdopodobieństwo zwycięstwa , Z kruczogłowym wyszło mu 60 % , z Krasnoludem 80% a z Umarlakiem 51%. Asasyn był poprostu zimny do szpiku kości , nie kontrolowały go emocje , tylko szlacheckie obyczaje. Znał każde posunięcie wroga zanim ten zdążył je wykonać , częściowo dzięki magicznej broni Slannesha , częściowo dzięki obserwacji każdego ruchu. Najmniejszy i najbardziej nie znaczący dla zwykłego wojownika ruch , był wyłapywany przez Asasyna , analizowany i tłumiony w zarodku. Nawet poruszenie kciukiem ukazywalo Asasynowi z której strony padnie cios. Khaerth na chwilę się wyciszył , niewsłuchiwał się w wiwatowanie i okrzyki radości na cześć jego. Ten czas pozwolił mu na podziękowanie bogom za sprzyjanie mu podczas tej areny , złożenie ofiary z dusz pokonanych wojowników , następnie dzięki tajemniczej zdolności telepatii wysłał wiadomość myślową do Morathi , a ta już miała co do niego plany. Tak , miała i to nie małe , ród Helbanów jeszcze nigdy nie posiadał takiego wojownika , takiej potęgi zawartej w jednej prostej posturze , tego elfa , który jest w stanie sprostać każdemu przeciwnikowi. Kiedy Khaerth pogrążył się w radości spoglądając na arenę , zobaczył znaną twarz , a raczej znane oczy. Już miał wykrzyczeć "mistrzu" ale jak zwykle emocje nie zatriumfowały , wymianą spojrzenia , bez żadnych sztuczek magicznych ani gestukulacji Ostrze Cienia nakazał iść Kheartowi do jego komaty , następnie mistrz Asasynów wstał z miejsca i pomaszerował w stronę pokoju Khaertha. Natomiast nasz bohater wiedział już jakie jest jego przeznaczenie. Będzie jednym z najbardziej poważanych wojowników w historii. Powoli zaświtała mu myśl , a nawet dwie. Pierwszą był oczywiście udział w arenie za rok , drugą natomiast wzięcie w kuratele jakiegoś chłopca i wyszkolenie go na super asasyna. Wspomnieniami w tym momencie sięgnął do swojego dzieciństwa , do lasu Arnheim i swojej pierwszej miłości , pocałunku. Po tych jakże niedopasowanych do DElfów wspomnieniach nastały inne , te bardziej gorzkie. Czyli pierwsze zabójstwo , pierwsze zabicie Lorda HElfów oraz tony ksiąg w świątyni Khaina , godziny bezustannych ćwiczeń fizycznych i umysłowych. Nie dość że Khaert był inteligenty to pozatym władał sztyletem jak nikt dotąd. Asasyn bardzo chciał zdjąć bandanę by odbarować ją publiczność. Sięgnął pod płaszcz , i wyjął z niej zapasową , rzucił w stronę loży honorowej a tam ku jego zdumeniu dostojnicy zaczeli o nią walczyć , bić się , kotłować. Asasyn jednak wiedział że w życiu obowiązki stanowią kluczową role , dlatego udał się do komaty. Tam czekał na niego nie kto inny jak sam Ostrze Cienia. Mistrz Asasynów zaczął rozmowę - Przyjacielu , sprawy się bardzo skomplikowały , podczas twojej nieobecności wiele się zdarzyło , mam Ci tyle do powiedzenia. Khaerth podszedł do drzwi i je zamknął. Po rozmowie stało się coś nie zwykłego , na twarzy Khaertha , zimnego , okrutnego oraz wyrachowanego pojawiła się ŁZA ! , łza na policzku Asasyna ?? czy to jest wogule możliwe. Kheart , wraz ze swoimi dwoma sztyletami wybiegł z pokoju , biegł przed siebie z zawrotną prędkością , na jego twarzy widać było oznakę żalu i niewypowiedzianą wściekłość , jego biegł wyglądał tak przerażająco że nawet większe demony Chaosu przestraszyły by się na samą myśl co spowodowało skurczenie się powiek Asasyna oraz niesamowite wrażenie jakby w tych oto piękncyh szlachetnych oczach pojawił się płomień ?!... co spowodowało reakcje Asasyna , kto się stał jego kolejną ofiarą ?? , czemu pojawiła się na policzku najbardziej bezuczuciowego wojownika jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi ŁZA ?! Tego dowiemy się na następnej arenie
Pozdrowienia i powodzenia na następnej arenie
Pozdrowienia i powodzenia na następnej arenie
Racja... wielkie dzięki, zabawa prześwietna, opisy niesamowite i bardzo wkręcająca rzeczZiMny pisze:Tak myślę że największe podziękowania należą się Murmiemu za świetną arenę i za chęć
Trzymaj się Mur i życzę dużo dobrych pomysłów na następną arenę , odwaliłeś kawał dobrej roboty
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
polecam się na przyszłość
heh. Karolek padł. Jaka szkoda. A byłoby tak zabawnie gdyby po raz trzeci wygrał, Prawie jak Adam Małysz.
heh. Karolek padł. Jaka szkoda. A byłoby tak zabawnie gdyby po raz trzeci wygrał, Prawie jak Adam Małysz.
Hi hi hi, prawie robi wielką różnicę .
@ Mur kiedy następna Arena.
@ Mur kiedy następna Arena.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
może nawet już tuż tuż, bo pozostaje mi przebalansowac delikatnie pewne rzeczy jak po każdej arenie robię by bardziej odpowiadało mej wizji. Potem się zobaczy. I cos może uda się dodać jeszcze.