Pierś hrabiego Montbart dławiła wściekłość i słowa przychodziły mu z trudem. Odziany w narzuconą na kolczugę bordową tunikę Garet Młody krążył po dziedzińcu zamku Cahors przed śmiertelnie przerażonym zarządcą wymachując swymi długimi rękoma. Bergerac, jego rosły kary ogier rżał niespokojnie z trudem przytrzymywany przez rdzawowłosego pachołka. Zamek był niemal pusty, więc jedynymi dodatkowymi świadkami wybuchu gniewu młodego hrabiego byli członkowie jego osobistej straży, Pierre Pół Twarzy, Patryk Okrągłogłowy, Berengar Rybi i Philippe Czarny. Żaden z nich nie zsiadł z konia, stali w szerokim czworokącie spoglądając na zamkowe mury.
- Mój stryj najwyraźniej sądzi, że liczba wiosen które przeżyłem pozwala mu na traktowanie mnie z góry! Mnie, swego seniora! Co za absurdalny pomysł u człowieka, który nie potrafi kontrolować nawet swojej małżonki!!!!
Wydawało się. że zamkowy zarządca nie mógł być bardziej blady, lecz gdy usłyszał ostatnie zdanie zbladł jednak mocniej i odruchowo spojrzał na Wieżę Estalijki. Próbował coś odpowiedzieć, lecz Garet nie zamierzał mu dać takiej szansy.
- Co to znaczy: wyruszył wcześniej?! Czy jakiś złośliwy chochlik przeinaczył język, w którym spisałem swoje polecenie?! ODEPRZEMY DEMONICZNĄ INKURSJĘ W CRETEUIL RAZEM, czy to nie jest po bretońsku?!?!?!
- Hrabio, pojawił się goniec... - wtrącił się Philippe i nie zrażony wściekłością we wzroku Gareta dopowiedział - Goniec od Twojego stryja, panie.
To był dziwny zbieg okoliczności. Grać miałem z Drzewcem i jego wysokimi elfami, ale jakoś tak okoliczności na ostatnich warsztatach się wytworzyły, że wylądowałem na stole naprzeciw demonów Jadzi. Na starcie byłem więc do tyłu o 90 punktów za zabraną antymagię (dwa zwoje i lusterko), Jadzia gra przecież czystym Khornem... 1424 punkty bez BP, Jadzia wystawił dwóch heraldów na juggernautach, dwa oddziały letterów, trzy oddziały psów. Ja 8 realmów, 7 errantów, dwie damselki (w tym jedną drugopoziomową) z domeną Życia (kiepskie czary wyszły), paladyna generała z gromrilowym hełmem, paladyna BSB z duty i war bannerem, 13 łuczników i 4 pegazy.
Pisane wieczorem 25 prairiala.
Dzięki Pani nadal żyję, spieszę więc z zawiadomieniem o sprawach mych i lenników moich. Żyję nadzieją, iż w zamku również wszystko w porządku należytym jest nadal. Gdy do Cahors dotrze mój bratanek, wyjaśnij mu Clement iż czekać na niego nie mogłem z uwagi na stan rozpaczliwy oblężonych w Creteuil. Mój sukurs niestety i tak nastąpił chyba za późno.
Dziś zbrojną przeprawę mieliśmy z plugastwem Chaosu. Natknąłem się na wroga u Stawów Coraille wczesnym rankiem. Nie było żadnego z Wielkich Demonów, ale mnogość wielka pomniejszych tworów Chaosu z naddatkiem zastępowała tę nieobecność. Z lewej strony oflankować próbował nas demon na molochu i dziesięć ogarów Boga Krwi, w centrum szarżowało trzynaście kolejnych ogarów na dwie sfory podzielonych (później okazało się, że krył się za nim demoniczny regiment dowodzony przez kolejne monstrum na stalowym rumaku), flanka prawa zagrożona była przez czworobok dziesięciu rogatych krwiopuszczy.
Okolice Stawów Coraille są mi jak wiesz doskonale znane, ostatecznie kilkukrotnie polowałem tam u boku barona Serga II. Wiedząc, że siły demonicznej inkursji są już blisko nakazałem swym chłopom o brzasku wciągnąć trebusz na szczyt wzgórza zwanego Królewską Głową, na jego stokach stanęli też łucznicy. Pilnować ich wszystkich miała Margot, niełatwy obowiązek pod uwagę wziąwszy to, że chłopi owi stanowić mieli całą moją lewą flankę. Postanowiłem jednak powierzyć los swój hazardowi by skupić swe szczupłe siły w innym miejscu. Sam stanąłem w centrum na czele trzonu swych sił, Rycerzy Królestwa z Cahors. Obok, za zagajnikiem stanęła Anna Montmorency by strzec nas przed magią plugawą (aczkolwiek takowej jak się okazał później wróg nie użył). Najsilniejsze atuty zachowałem jednak dla flanki prawej, gdzie stanęli Błędni Rycerze prowadzeni przez Patryka Brodatego oraz jeźdźcy pegazów. To tam zamierzałem zadać cios decydujący.

Na prawym policzku Sebastiena de Sansbrue była pokaźna, czerwona plama w kształcie niewieściego sutka. Jędrnego, kształtnego, dokładnie z tego rodzaju, który Patryk lubił najbardziej. Zadziwiające, co też człowiekowi do głowy przychodzi tuż przed takim bożym igrzyskiem. Zadziwiające.
- Twoi Błędni Rycerze i wsparcie na pegazach uderzą w tamtą sforę demonicznych ogarów - kontynuował Sebastien szczęśliwie nieświadomy skojarzeń Patryka Brodatego. - Pozwól im jednak zbliżyć się na odległość cwału. Wicehrabia cofnie się przed sforą z lewej flanki, więc pachołki Niszczących Potęg mogą unieść się swą pychą. I o to właśnie chodzi Reginaldowi. Z Pani pomocą przebijecie się na ich tyły i...
- ...herold Khorna w centrum znajdzie się między młotem a kowadłem - dokończył Patryk. - Mam nadzieję, że nasz senior jest przygotowany na rolę kowadła?
Sebastien zarechotał nerwowo, zasalutował mieczem i odjechał galopem w stronę roty wicehrabiego.
Sutki, psiajucha, o czym ja myślę?!
Sebastien zmienił się już w drgającą żółtą kropkę znikającą za ścianą lasu, więc chorąży armii Reginalda odwrócił się do swych młodzików.
- Kto ma ochotę umrzeć dziś obok mnie?
Pierwsze rundy... było różnie. Z jednej strony trebusz paskudnie chybiał, z drugiej łucznikom udało się ustrzelić jednego chaośnickiego pieska. Sfora nadal była wielka, więc lancę realmów cofnąłem z zasięgu jej szarży nęcąc ją biednymi łucznikami. Jedna z damselek usiłowała ustrzelić juggernauta magiczną balistą, oczywiście bezskutecznie. Na prawym skrzydle było jeszcze ciekawiej. Tamtejsze psy wystawiły się na szarżę moich errantów i pegazów, szarżę wymarzoną: gdybym ich anihilował, wbiłbym się w dwa kolejne klocki wroga z dużymi szansami na przełamanie.
Ale pegaźnicy oczywiście nie zdali LD. Norma. Do szarży pomknęli więc jedynie erranci.
Na zdjęciu sytuacja jeszcze sprzed niezdaniem liderki przez pegazy (cofnąłem je).

W centrum zakotłowało się okrutnie gdy w demoniczne szeregi Błędni Rycerze się wdarli. niestety jeźdźcy pegazów spóźnili się z szarżą, więc Patrykowi zrazu nie udało się przełamać linii sił Chaosu. Więcej nawet: wystawcie sobie, że czworobok krwiopuszczy zaatakował go z boku!
Patryk Brodaty bardzo rad jest takim krotochwilom.
Erranci utknęli na psach, ale potem na prawym skrzydle zaczęło dziać się baaaardzo niedobrze dla Jadzi. Jego kontrszarża letterami utknęła a erranci nie stracili chyba nawet jednego człowieka! Co więcej, w następnej rundzie do bijatyki włączyły się pegazy... i ta flanka u demonów przestała istnieć. Więcej nawet: kolejna szarża drugiego oddziału bloodleterów również zatrzymała się na niesamowitych errantach, więc pegazy po raz kolejny odegrać mogły rolę plutonu egzekucyjnego.
Cóż, na lewym skrzydle było odwrotnie.
Garet Młody zmiął list i rzucił nim w twarz szambelanowi.
- Twój pan nadal żyje, dobry rycerzu. Może dlatego, że znowu uciekł z pola. Pardon, przegrupował się, on tak to określił w tej epistole. Eleganckie określenie, czyż nie dobry rycerzu? Szarmancki się zrobił ten mój stryj, muszę to przyznać. Dlaczegóż to ta jego estalijska małżonka się na tym nie poznała? Ktoś powinien ją uświadomić, jaką pomyłkę popełniła!!!
Garet odwrócił się i niemal wbiegł na swego wierzchowca. Na szambelana zupełnie już nie zwracał uwagi.
- Panowie - rzekł zwracając się do swych przyjaciół. - Zbieramy się. Creteuil padło pomimo heroizmu Reginalda.

Na lewym skrzydle herald zamiótł wszystko. Uciekła czarodziejka, trebusz został wyrżnięty. Łucznicy uciekli przed szarżującymi psami. Przez chwilę miałem nadzieję na pozytywne rozstrzygnięcie, gdyż w tym momencie psiaki wystawiły się na szarżę moich realmów... ale psiaki ustały. Co pozwoliło na szarżę jeszcze jednej ich sfory, z drugim heraldem w składzie. Realmi ustali jedną turę, w drugiej uciekli

Bitwa skończyła się remisem, w małych punktach byłem 37 do przodu. Bitwa bardzo fajna, ze zwrotami akcji: a to jest to, co najbardziej w battlu lubię!
