Arena of Death 22 Mousillon
Re: Arena of Death 22 Mousillon
Szkoda Małego.
Świetna walka.
Z kolacyjką brzydki numer.
Świetna walka.
Z kolacyjką brzydki numer.
- Kto wrzucił ten gnój na arenę? - spytała bogato ubrana mieszczanka, zatykając nos chusteczką nasączoną wonnościami chroniąc się przed wszechogarniającym odorem unoszącym się wokół.
Jej towarzysz nie odpowiadał. Z rozwartymi ustami mimo smrodu obserwował, jak ten gnój na arenie się poruszył. Zaniemówił.
Jej towarzysz nie odpowiadał. Z rozwartymi ustami mimo smrodu obserwował, jak ten gnój na arenie się poruszył. Zaniemówił.
Dusiciel ( ogre bruiser) vs Inferius, Exalted Champion of Chaos
Czempion Khhorna Odpoczywał przed walką w karczmie nieopodal budynku Areny. Tutaj było pełno dziwolongów więc i on nie wzbudzał takiega zainteresowania wśród ludzi jak zwykle. Siedział i popijał piwo czekając na chwile rozrywki w tym jakże nudnym miejscu. Miał się bic z jakimś smierdzielem od Nurgla. Wiedział ze pokona go bez problemu więc nie przejmował się zbytnio walką.
Za to Ogr bawił się znakomicie wchodząc to do jednej to do drugiej karczmy, uprzykrzając życie
swoim smrodem ludziom którzy akurat tamtędy przechodzili. A szczyt radości przezywał kiedy komóś z przebywających w pobliżu osób zab rakło w płuchach świerzego powietrza i z tego powodu opadli bez życia na ziemię. Inferius siedział w jednaj z takich karczm kiedy weszła do niej okropna bestia Nurgla. Wszyscy ludzie włącznie z karczmarzem uciekli ale Czempion chaosu siedział tam gdzie siedział a jego wypaczone ciało przez krwawego Boga chaosu nie reagowało na wszechogarniający otoczenie smród. Kiedy ogr śmiał się grubym głosem Wojownik Chaosu wstał i ruszył w jego strone Miał ochotę już teraz zabic stwora ale cała swoją siłą woli powstrzymał się i powiedział jedynie swoim demonicznym głosem:
-Spotkamy się za chwile na Arenie...
Po czym wyszedł i kierował się w strponę gdzie miała odbyć się walka. W pewnej chwili ogra oświeciło że on też musi tam pójsc aby pokonać żelaznego ludzika. Poszedł więc za nim.
Za chwile obaj stali już naprzeciw siebie a powyżej nich znajdowały się opustoszałe trybuny. Tylko nieliczni byli w stanie wytrzymać smród a i tak musieli zasłaniać swoje nosy rękoma. Dziwięk gongu niósł się echem po opustoszałych trybunach areny. Ogr przypuścił szarże wpadając z impetem na chaośnika. Dwie siły starły się w tym pojedynku krzepy lecz ogr był o wiele silniejszy i odepchną Inferius'a od siebie poprawiając dwuręczną maczugą. Uderzenie odrzuciło Czempiona chaosu nieznacznie do tyłu lecz on zaparł się w sobie i i robiąc dwa kroki uderzył w cielsko wielkiego ogra. Uderzył mocna, niestety ogr był tak obrosniety brudem że topór zrobił tylko niewielką ranę w brzuchu przeciwnika. Stwór Nurgla tylko zaśmiał się donośnym głosem unosząc swoją muczugę do ataku. Ale ogr nieumiejętnie władał bronią co poskudkowało zrobieniem jedynie dwóch kraterów w piasku pod stopami wojowników. Czempion Khorna pozwolił zapanować nad sobą Pierwotnym rządzą krwi i w furii z całej siły wywiną wielka bronią i zdarł wielki kawał zrogowaciałej skóry z nogi Nurglisy. Samego Dusiciela- bo tak nazywał się ogr – nie zraniło to aż tak dotkliwie jak by sobie tego życzył Inferius. Jego przeciwnik wylko wyszczeżył zgniło żółte zęby i wywijał maczugą dalej. Uderzenie tym razem trafiło a Wojownik chaosu nie zdążył tego zablokował i na napiersniku powstało nieznaczne wgniecenie lecz impet uderzenie na sekunde zabrał Inferius'owi dech w piersiach. Jednak po chwili opamietał się i z wściekłością krzycząc jakieś democzniczne przekleństwa wymachując stoim toporem w szale nie celował tylko walił na oślep i jedno z trakich uderzeń trafiło Dusiciela prosto w łeb. Poraz pierwszy krew popłynęła z rany zrobionej na bardzo grubym przedstawicielu najobrzydliwszego z bóstw chaosu. Przestał się śmiać i szczeżyc zęby. Tym razem zdenerwował się i atakował nieprzerwanie pierwsze uderzenie zostało odparte wielkim toporem Chaosisty ale kolejne już dosiegnęło go. Kolejne uderzenie poprzez gróby pancerz obiło mięśnie wojownika . Inferius odskoczył od ogry abo odetchnąć i zaatakować z rozbiegu a że ogr był gruby i powolny manewr udał się bez trudu. Znów mocno ugodził ogra i znów przyniosło to marny skudek. Jednak krok po koru Czempion chaosu ranił ogra i ten był już dość mocno ranny, a jemu samemu od odniesionych ran bezroło się na wymioty. Żygną Inferius'a pozostawiając go całego w mazi lecz nie powodując znacznych obrażeń na ciele. Terez oboje smierdzieli o Chaosniz był z tego powodu wściekły. Chciał złożyć tego ogra w ofieże bogowi czaszek zamachną się z całej siły i poraz pierwszy większość broni zanuzyła się w cielsku Dusiciela.
Walka trwała jaszcze jakiś czas lecz Ogr nie potrafił zranić Rycerza chaosu na tyle żeby go pokonać za to Inferius ciagle atakował Dusiciela i po mału go ranił. W końcu z powodu utraty krwi bestia opadła z sił, i wyzionęła ducha.
Czempion zmęczony po walce odetchną chwilę potem kopna ogra i uniósł swoja bron ku góże aby wysłuchać oklasków tych kilkó osb które pozostały na widowni.
druga runda :
1.Settra II(Tomb King) vs Dirzit Derd’Under, (Master DE)
2.Girflet z Montfortu, zwanym Girfletem Milczącym (Paladyn Bretoński) vs Zielony Jony
3.Hrabia Torres "Espada" Parreira vs Sir Gwidon de Fannaes rycerz Gralla (bretonia Paladin)
4.Thetrob (Czarny Ork) vs Inferius, Exalted Champion of Chaos
Czempion Khhorna Odpoczywał przed walką w karczmie nieopodal budynku Areny. Tutaj było pełno dziwolongów więc i on nie wzbudzał takiega zainteresowania wśród ludzi jak zwykle. Siedział i popijał piwo czekając na chwile rozrywki w tym jakże nudnym miejscu. Miał się bic z jakimś smierdzielem od Nurgla. Wiedział ze pokona go bez problemu więc nie przejmował się zbytnio walką.
Za to Ogr bawił się znakomicie wchodząc to do jednej to do drugiej karczmy, uprzykrzając życie
swoim smrodem ludziom którzy akurat tamtędy przechodzili. A szczyt radości przezywał kiedy komóś z przebywających w pobliżu osób zab rakło w płuchach świerzego powietrza i z tego powodu opadli bez życia na ziemię. Inferius siedział w jednaj z takich karczm kiedy weszła do niej okropna bestia Nurgla. Wszyscy ludzie włącznie z karczmarzem uciekli ale Czempion chaosu siedział tam gdzie siedział a jego wypaczone ciało przez krwawego Boga chaosu nie reagowało na wszechogarniający otoczenie smród. Kiedy ogr śmiał się grubym głosem Wojownik Chaosu wstał i ruszył w jego strone Miał ochotę już teraz zabic stwora ale cała swoją siłą woli powstrzymał się i powiedział jedynie swoim demonicznym głosem:
-Spotkamy się za chwile na Arenie...
Po czym wyszedł i kierował się w strponę gdzie miała odbyć się walka. W pewnej chwili ogra oświeciło że on też musi tam pójsc aby pokonać żelaznego ludzika. Poszedł więc za nim.
Za chwile obaj stali już naprzeciw siebie a powyżej nich znajdowały się opustoszałe trybuny. Tylko nieliczni byli w stanie wytrzymać smród a i tak musieli zasłaniać swoje nosy rękoma. Dziwięk gongu niósł się echem po opustoszałych trybunach areny. Ogr przypuścił szarże wpadając z impetem na chaośnika. Dwie siły starły się w tym pojedynku krzepy lecz ogr był o wiele silniejszy i odepchną Inferius'a od siebie poprawiając dwuręczną maczugą. Uderzenie odrzuciło Czempiona chaosu nieznacznie do tyłu lecz on zaparł się w sobie i i robiąc dwa kroki uderzył w cielsko wielkiego ogra. Uderzył mocna, niestety ogr był tak obrosniety brudem że topór zrobił tylko niewielką ranę w brzuchu przeciwnika. Stwór Nurgla tylko zaśmiał się donośnym głosem unosząc swoją muczugę do ataku. Ale ogr nieumiejętnie władał bronią co poskudkowało zrobieniem jedynie dwóch kraterów w piasku pod stopami wojowników. Czempion Khorna pozwolił zapanować nad sobą Pierwotnym rządzą krwi i w furii z całej siły wywiną wielka bronią i zdarł wielki kawał zrogowaciałej skóry z nogi Nurglisy. Samego Dusiciela- bo tak nazywał się ogr – nie zraniło to aż tak dotkliwie jak by sobie tego życzył Inferius. Jego przeciwnik wylko wyszczeżył zgniło żółte zęby i wywijał maczugą dalej. Uderzenie tym razem trafiło a Wojownik chaosu nie zdążył tego zablokował i na napiersniku powstało nieznaczne wgniecenie lecz impet uderzenie na sekunde zabrał Inferius'owi dech w piersiach. Jednak po chwili opamietał się i z wściekłością krzycząc jakieś democzniczne przekleństwa wymachując stoim toporem w szale nie celował tylko walił na oślep i jedno z trakich uderzeń trafiło Dusiciela prosto w łeb. Poraz pierwszy krew popłynęła z rany zrobionej na bardzo grubym przedstawicielu najobrzydliwszego z bóstw chaosu. Przestał się śmiać i szczeżyc zęby. Tym razem zdenerwował się i atakował nieprzerwanie pierwsze uderzenie zostało odparte wielkim toporem Chaosisty ale kolejne już dosiegnęło go. Kolejne uderzenie poprzez gróby pancerz obiło mięśnie wojownika . Inferius odskoczył od ogry abo odetchnąć i zaatakować z rozbiegu a że ogr był gruby i powolny manewr udał się bez trudu. Znów mocno ugodził ogra i znów przyniosło to marny skudek. Jednak krok po koru Czempion chaosu ranił ogra i ten był już dość mocno ranny, a jemu samemu od odniesionych ran bezroło się na wymioty. Żygną Inferius'a pozostawiając go całego w mazi lecz nie powodując znacznych obrażeń na ciele. Terez oboje smierdzieli o Chaosniz był z tego powodu wściekły. Chciał złożyć tego ogra w ofieże bogowi czaszek zamachną się z całej siły i poraz pierwszy większość broni zanuzyła się w cielsku Dusiciela.
Walka trwała jaszcze jakiś czas lecz Ogr nie potrafił zranić Rycerza chaosu na tyle żeby go pokonać za to Inferius ciagle atakował Dusiciela i po mału go ranił. W końcu z powodu utraty krwi bestia opadła z sił, i wyzionęła ducha.
Czempion zmęczony po walce odetchną chwilę potem kopna ogra i uniósł swoja bron ku góże aby wysłuchać oklasków tych kilkó osb które pozostały na widowni.
druga runda :
1.Settra II(Tomb King) vs Dirzit Derd’Under, (Master DE)
2.Girflet z Montfortu, zwanym Girfletem Milczącym (Paladyn Bretoński) vs Zielony Jony
3.Hrabia Torres "Espada" Parreira vs Sir Gwidon de Fannaes rycerz Gralla (bretonia Paladin)
4.Thetrob (Czarny Ork) vs Inferius, Exalted Champion of Chaos
... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
Chciałem walczyć z kobietą a będę z typem, który kobiety widzi pewnie tylko we śnie...
Nie wiedział co o tym myśleć. Długo stał przed plakatem czytając po raz setny nazwisko paladyna.
W sumie to chyba tak jak walczyć z tym chaosytą, tylko mniejszym? W końcu i tu puszka i tu puszka.
Zdawał sobie sprawę, że tak prosto nie będzie. Najgorsze było to, że nie mógł dokładnie ocenić umiejętności rycerza.
Przecież zwycięstwo nad zielonoskórym pokurczem nie mogło być AŻ tak trudne?
Znowu przyjdzie przekonać się na własnej skórze. Szczęście, że po pierwszej rundzie miał dość czasu na odpoczynek i zagojenie ran.
Nie wiedział co o tym myśleć. Długo stał przed plakatem czytając po raz setny nazwisko paladyna.
W sumie to chyba tak jak walczyć z tym chaosytą, tylko mniejszym? W końcu i tu puszka i tu puszka.
Zdawał sobie sprawę, że tak prosto nie będzie. Najgorsze było to, że nie mógł dokładnie ocenić umiejętności rycerza.
Przecież zwycięstwo nad zielonoskórym pokurczem nie mogło być AŻ tak trudne?
Znowu przyjdzie przekonać się na własnej skórze. Szczęście, że po pierwszej rundzie miał dość czasu na odpoczynek i zagojenie ran.
-Świetnie! Będę mógł teraz zabić głupiego idiotę z przęklętego rodu buców. Gdyby nie oni, wampiry by nie istniały! Zwrócił się w kierunku elfa
- Usłysz mnie długouchy! Zginiesz jutro na arenie... Jam jest Settra II król Khemri, nie możesz mnie zabić. Najpierw ty, a potem twój lud zostanie zniszczony. Po tym jak cię zabiję, wyrwę twoją czaszkę na pamiątkę! HAHAHA
A tak na serio, to wątpię, żebym wygrał
- Usłysz mnie długouchy! Zginiesz jutro na arenie... Jam jest Settra II król Khemri, nie możesz mnie zabić. Najpierw ty, a potem twój lud zostanie zniszczony. Po tym jak cię zabiję, wyrwę twoją czaszkę na pamiątkę! HAHAHA
A tak na serio, to wątpię, żebym wygrał
- Dead_Guard
- "Nie jestem powergamerem"
- Posty: 189
- Lokalizacja: Kraków
Izdul szybko kuśtykał po schodach w kierunku muru, dobrze wiedział, że zastanie tam Girfleta. Odkąd przybyli, rycerz większość czasu spędzał na obserwowaniu panoramy przeklętego miasta. Nie pamiętał też aby jego przyjaciel uczestniczył w obserwowaniu pojedynków na arenie. Pokonawszy ostatnie stopnie, Izdul wyszedł na mur i zauważył Girfleta, stojącego nieruchomo i spoglądającego w dół na nocne życie. Izdul zwolnił by wyrównać oddech i podszedł do nieruchomej postaci.
- Człowiek - rzekł spokojnie starzec. Rycerz odwrócił głowę, a Izdul odpowiedział jakby na zdane pytanie - Zielony Jony.
Tym razem Girflet zacharczał, a siwowłosy mężczyzna znów odpowiedział:
- Niestety przyjacielu, ale reguły areny są okrutne, będziesz musiał walczyć, choć tego nie chcesz - Izdul położył dłoń na ramieniu rycerza - jedyne co dla niego możesz zrobić, to zadać szybką, bezbolesną śmierć.
Girflet spuścił głowę, a starcowi zrobiło się przykro, wiedział bowiem, że pojedynek z Zielonym Jonym będzie złamaniem jednej z zasad rycerza, zasad której nigdy jeszcze nie złamał.
- Człowiek - rzekł spokojnie starzec. Rycerz odwrócił głowę, a Izdul odpowiedział jakby na zdane pytanie - Zielony Jony.
Tym razem Girflet zacharczał, a siwowłosy mężczyzna znów odpowiedział:
- Niestety przyjacielu, ale reguły areny są okrutne, będziesz musiał walczyć, choć tego nie chcesz - Izdul położył dłoń na ramieniu rycerza - jedyne co dla niego możesz zrobić, to zadać szybką, bezbolesną śmierć.
Girflet spuścił głowę, a starcowi zrobiło się przykro, wiedział bowiem, że pojedynek z Zielonym Jonym będzie złamaniem jednej z zasad rycerza, zasad której nigdy jeszcze nie złamał.
Dirzit ćwiczył wraz z Elien, gdy Selian przyniósł wiadomość o nowym przeciwniku łowcy i o tym, że zmierzy się z nim w pierwszej walce drugiej rundy. Gdy Cień o tym mówił oboje nawet nie przestali walczyć.
-Jak kochanie zamierzasz sobie poradzić z mumią- Zapytał Elien wyprowadzając błyskawicznie cięcia swoimi mieczami.
-Widzisz- Odpowiedział Dirzit jednocześnie po mistrzowsku parując ciosy -Są różne sposoby na różne stwory-
Zaatakował następnie, Elien przeszła do obrony, a po odparciu ataku do błyskawicznej kontry, jednak Dirzit odskoczył i na bezpieczną odległość i ostrza leśnej elfki trafiły w próżnie, a Dirzit odbił się nogą od ściany przy której się znalazł i jednocześnie z wielką szybkością zbliżył się do swojej ukochanej zbijając w tym samym momencie ostrza jej długich mieczy swymi sejmitarami. Jednak klinga padła na podłogę, druga została przyciśnięta do stołu przez zakrzywione ostrze Dirzita, a tan przycisnął swym ciałem wojowniczkę Asari do ściany.
-Widzisz moja droga- kontynuował, patrząc się jej w oczy -Wygrywać można na różne sposoby, na przykład poprzez szybkość mumie są niebezpieczne, lecz powolne. Tak wygrywać i zdobywać to co się chce- Zakończył Dirzit po czym złożył na słodkich ustach Elien płomienny pocałunek.
-Jak kochanie zamierzasz sobie poradzić z mumią- Zapytał Elien wyprowadzając błyskawicznie cięcia swoimi mieczami.
-Widzisz- Odpowiedział Dirzit jednocześnie po mistrzowsku parując ciosy -Są różne sposoby na różne stwory-
Zaatakował następnie, Elien przeszła do obrony, a po odparciu ataku do błyskawicznej kontry, jednak Dirzit odskoczył i na bezpieczną odległość i ostrza leśnej elfki trafiły w próżnie, a Dirzit odbił się nogą od ściany przy której się znalazł i jednocześnie z wielką szybkością zbliżył się do swojej ukochanej zbijając w tym samym momencie ostrza jej długich mieczy swymi sejmitarami. Jednak klinga padła na podłogę, druga została przyciśnięta do stołu przez zakrzywione ostrze Dirzita, a tan przycisnął swym ciałem wojowniczkę Asari do ściany.
-Widzisz moja droga- kontynuował, patrząc się jej w oczy -Wygrywać można na różne sposoby, na przykład poprzez szybkość mumie są niebezpieczne, lecz powolne. Tak wygrywać i zdobywać to co się chce- Zakończył Dirzit po czym złożył na słodkich ustach Elien płomienny pocałunek.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
-
- Masakrator
- Posty: 2297
Inferius dowiedziawszy się o swym następnym przeciwniku zarechotał:
-Czaszka tej istoty ozdobi mój naramiennik!
Ruszył na Arenę. Nim nastąpi jego walka, będzie miał czas na obejrzenie innych.
PS. Mroczni Bogowie robią sobie ze mnie jaja. Znowu ostatni!
-Czaszka tej istoty ozdobi mój naramiennik!
Ruszył na Arenę. Nim nastąpi jego walka, będzie miał czas na obejrzenie innych.
PS. Mroczni Bogowie robią sobie ze mnie jaja. Znowu ostatni!
Kubon rob tą arene przynajmniej raz dziennie... Bo Lud domaga się krwi...
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
1.Settra II(Tomb King) vs Dirzit Derd’Under, (Master DE)
Ćwierćfinały. Najsłabsze ogniwa już odpadły, a po pierwszych osmiu walkach zarządzono przerwe aby zawodnicy mieli czas na odpoczynek. Po kilkudniowej przerwie wznowiono turniej a w pierwszej ćwierćfinałowej walce miał zmieżyć się pewien elf oraz starozytna mumia.
Dirzit w swojej pierwszej walce pokazał na co go stać. Jego walka choć była już w kfalifikacjach była w pełni w wymiarze finału. Elf analizował teraz w ciszy każdy błąd jaki popełnił, każde swoje potknięcie przy uniku które spowodowało głęboką kłutą rane jakich jeszcze wiele mimo że opatrzonych miał na swoim ciele. Ta walka miała być tylko przykrym obowiazkiem ponieważ mumia raczej nie stanowiła zgrozenia dla Dirzit'a musiał tylko tam wejśc i szybko zabic nieumarłego. Tym czasem odpoczywał...
Settra stał w swojej komnacie bez ruchu ciągle trzymając się za rękojeść swojej mistrzowsko wykonanej broni. Jak dotąd nie miał okazji do rozwinięcia w pełni swoich umiejętności ponieważ walczył jedynie z jakąć marną chłopiną z tutejszej wsi. Teraz miał naprawdę pokazać na co go stać. Powoli ruszył na spotkanie z przeznaczeniem. Po chwili obaj stali naprzeciw siebie pod trybunami.
Tak stali patrząc na siebie. Settra spoklądając martwym spojżeniem na elfa. Dirzit zaś mierząc mumie swym zimnym wzrokiem znad maski. Walka miała rozpocząć się za kilka minut, Nieumarły szybkim ruchem począgną za swoja broń która z gracją wyskoczyła z pochwy, zaś Druchii stał już z sejmintarami w dłoniach. Rozpoczęła się walka, gong zadzwonił. Elf prawie niedotykając ziemi pedził ku potworowi. Wiedział że przeciwnikowi trudno będzie go trafic ze względu na szybkość. Settra stał gotów do obrony. Dirzit Pchną jednym ostrzem kolejnym wymachną z pół obrotu który przemienił się w atak z piruetu. Mumia z gracją i dziwnym refleksem parował wszystkie te ciosy. Kiedy elf po skonczonym obrocie na chwile zaprzestał atakowania katem oka spostrzegł lecącą w jego stronę złotą broń przeciwnika. Uskoczył w tył i jeszcze raz gdyż ostrze świnsęło poraz kolejny obok głowy wojownika. Druchii znów uderzył, wyskoczył z jednej nog i pchną ostrza w pierś Settry. Pierwsze z ostrzy zatrzymało się na płazie miecza lecz kolejne wdarło się między pancerz przeciwnika i wbiło się w miejsce gdzie normalnie powinno znajdować się serce. Mumia pięścią odrzuciła Dirzit'a, ten upadł na ziemię lecz widząc nadlatujące ostrze szybko przeturlał się jakis metr obok. Stamtąd chciał wyprowadzić atak od dołu lecz musiał odskoczyc przed złotym mieczem nieumarłego . Kiedy elf znalazł się na bezpiecznej odległości zaszarżował na Settre w ostatniej chwili. Wszedł do parteru i próbował wyprowadzic ciosy w nogi. Niestwty, impet uderzenia został wychamowany i uderzenia nie zdziałały za wiele. W tej pozycji Druchii był świetnym cenel do ataku, Świuetnie wykonany miecz został z turdem sparowany przez Dirzit'a a on musiał aż przyklęknąć przycinięty siła ciosu. Jakimś cudem udało mu się wykaraskać lecz wiedział że ta walka mu nie idzie io jest ciagle o włos od smierci. Jednak próbował ciągle. Jego ciosy jednak poraz kolejny były chybione i parowane. Umysł Settry był czystyu i skupiał się jedynie na walce dzięki czemu walczył dobrze. W pewnym momęcie dwa potęzne uderzenia spadły na elfa, jedno zdałał sparować lecz drugie raniło do na całej dłudości klatki pierciowej. Druchii miał chwilowe kłopoty ze złapaniem oddechu. Szybko złapał za fiolkę z płynem leczniczym odkorkował i łykną zawartość naraz. Zrobiło mu się troche lepiej jednak rany nie zagoiły się całkowicie. Zaatakował jednak był zbyt poraniony by oddać mocny cios. I choć celny jedynie lekko zranił nieumarłego. Uderzenia Mumi były nieskudeczne gdyż zwinny Dirzit wszystkie je parował albo unikał. Wizja śmierci w tym miejscu i to z tak nędznym przeciwnikiem przyniosła by hańbę jego imieniu i jego ukochanej. Zacisną w dłoniach swoje sejmintary w z krzykiem wpadł na Settrę zadając mu dotkliwe rany. Nieumarły tylko spojżał na swoje zdarte bandarze – rykną i wyprowadził atak. Elf wrócił do dawnej formy i z gracją sparował to uderzenie z obrotu. Jednak jego uderzenia osiadły na starej tarczy Mumii. Nieumarły skierował broń prosto w głowe Dirzit'a lecz ten w ostatniej chwili uskoczył widząc jeszcze jak ostrze ścina końcówki jego elfich włosów. Druchii odskakując zrobił piruet i jego złowieszczo piekny i niepozorny cios wbił się w zebra mumii aż po sama rękojeść. W jednym momęcie całe ciało zmieniło się w proch pozostawiając po sobie jedynie kupe bandarzy.
Elfi wojownik był zły ze takn nędzny przeciwnik był wstanie aż tak go ranić. W złosci zszedł areny usmiechajac się jedynie słysząc odgłosy tłumu...
Sory że taka przerwa ale czułem sie na tyle źle że nie dałem rady nic napisać .
Teraz walki będą regularnie
Ćwierćfinały. Najsłabsze ogniwa już odpadły, a po pierwszych osmiu walkach zarządzono przerwe aby zawodnicy mieli czas na odpoczynek. Po kilkudniowej przerwie wznowiono turniej a w pierwszej ćwierćfinałowej walce miał zmieżyć się pewien elf oraz starozytna mumia.
Dirzit w swojej pierwszej walce pokazał na co go stać. Jego walka choć była już w kfalifikacjach była w pełni w wymiarze finału. Elf analizował teraz w ciszy każdy błąd jaki popełnił, każde swoje potknięcie przy uniku które spowodowało głęboką kłutą rane jakich jeszcze wiele mimo że opatrzonych miał na swoim ciele. Ta walka miała być tylko przykrym obowiazkiem ponieważ mumia raczej nie stanowiła zgrozenia dla Dirzit'a musiał tylko tam wejśc i szybko zabic nieumarłego. Tym czasem odpoczywał...
Settra stał w swojej komnacie bez ruchu ciągle trzymając się za rękojeść swojej mistrzowsko wykonanej broni. Jak dotąd nie miał okazji do rozwinięcia w pełni swoich umiejętności ponieważ walczył jedynie z jakąć marną chłopiną z tutejszej wsi. Teraz miał naprawdę pokazać na co go stać. Powoli ruszył na spotkanie z przeznaczeniem. Po chwili obaj stali naprzeciw siebie pod trybunami.
Tak stali patrząc na siebie. Settra spoklądając martwym spojżeniem na elfa. Dirzit zaś mierząc mumie swym zimnym wzrokiem znad maski. Walka miała rozpocząć się za kilka minut, Nieumarły szybkim ruchem począgną za swoja broń która z gracją wyskoczyła z pochwy, zaś Druchii stał już z sejmintarami w dłoniach. Rozpoczęła się walka, gong zadzwonił. Elf prawie niedotykając ziemi pedził ku potworowi. Wiedział że przeciwnikowi trudno będzie go trafic ze względu na szybkość. Settra stał gotów do obrony. Dirzit Pchną jednym ostrzem kolejnym wymachną z pół obrotu który przemienił się w atak z piruetu. Mumia z gracją i dziwnym refleksem parował wszystkie te ciosy. Kiedy elf po skonczonym obrocie na chwile zaprzestał atakowania katem oka spostrzegł lecącą w jego stronę złotą broń przeciwnika. Uskoczył w tył i jeszcze raz gdyż ostrze świnsęło poraz kolejny obok głowy wojownika. Druchii znów uderzył, wyskoczył z jednej nog i pchną ostrza w pierś Settry. Pierwsze z ostrzy zatrzymało się na płazie miecza lecz kolejne wdarło się między pancerz przeciwnika i wbiło się w miejsce gdzie normalnie powinno znajdować się serce. Mumia pięścią odrzuciła Dirzit'a, ten upadł na ziemię lecz widząc nadlatujące ostrze szybko przeturlał się jakis metr obok. Stamtąd chciał wyprowadzić atak od dołu lecz musiał odskoczyc przed złotym mieczem nieumarłego . Kiedy elf znalazł się na bezpiecznej odległości zaszarżował na Settre w ostatniej chwili. Wszedł do parteru i próbował wyprowadzic ciosy w nogi. Niestwty, impet uderzenia został wychamowany i uderzenia nie zdziałały za wiele. W tej pozycji Druchii był świetnym cenel do ataku, Świuetnie wykonany miecz został z turdem sparowany przez Dirzit'a a on musiał aż przyklęknąć przycinięty siła ciosu. Jakimś cudem udało mu się wykaraskać lecz wiedział że ta walka mu nie idzie io jest ciagle o włos od smierci. Jednak próbował ciągle. Jego ciosy jednak poraz kolejny były chybione i parowane. Umysł Settry był czystyu i skupiał się jedynie na walce dzięki czemu walczył dobrze. W pewnym momęcie dwa potęzne uderzenia spadły na elfa, jedno zdałał sparować lecz drugie raniło do na całej dłudości klatki pierciowej. Druchii miał chwilowe kłopoty ze złapaniem oddechu. Szybko złapał za fiolkę z płynem leczniczym odkorkował i łykną zawartość naraz. Zrobiło mu się troche lepiej jednak rany nie zagoiły się całkowicie. Zaatakował jednak był zbyt poraniony by oddać mocny cios. I choć celny jedynie lekko zranił nieumarłego. Uderzenia Mumi były nieskudeczne gdyż zwinny Dirzit wszystkie je parował albo unikał. Wizja śmierci w tym miejscu i to z tak nędznym przeciwnikiem przyniosła by hańbę jego imieniu i jego ukochanej. Zacisną w dłoniach swoje sejmintary w z krzykiem wpadł na Settrę zadając mu dotkliwe rany. Nieumarły tylko spojżał na swoje zdarte bandarze – rykną i wyprowadził atak. Elf wrócił do dawnej formy i z gracją sparował to uderzenie z obrotu. Jednak jego uderzenia osiadły na starej tarczy Mumii. Nieumarły skierował broń prosto w głowe Dirzit'a lecz ten w ostatniej chwili uskoczył widząc jeszcze jak ostrze ścina końcówki jego elfich włosów. Druchii odskakując zrobił piruet i jego złowieszczo piekny i niepozorny cios wbił się w zebra mumii aż po sama rękojeść. W jednym momęcie całe ciało zmieniło się w proch pozostawiając po sobie jedynie kupe bandarzy.
Elfi wojownik był zły ze takn nędzny przeciwnik był wstanie aż tak go ranić. W złosci zszedł areny usmiechajac się jedynie słysząc odgłosy tłumu...
Sory że taka przerwa ale czułem sie na tyle źle że nie dałem rady nic napisać .
Teraz walki będą regularnie
... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
Nie przejmuj się normalna sprawa.Sory że taka przerwa ale czułem sie na tyle źle że nie dałem rady nic napisać .
Teraz walki będą regularnie
Dirzit dyszał ciężko po walce, nie spodziewał się, że truposz sprawi mu tyle kłopotów, ale nic to wygrał i to się liczyło, był na dobrej drodze do zwycięstwa. Nie można oczywiście nie przeanalizować błędów które się popełniło, ale teraz trzeba odpocząć.
Na arenie publiczność wiwatowała na cześć elfiego łowcy, lecz na Dirzicie nie robiło to wrażenia.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
A ja dalej nie moge się doczekać swojej wakli
Elfik i mumia coż za "irónia", byle do przodu aż do grobu
Elfik i mumia coż za "irónia", byle do przodu aż do grobu
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
Girflet z Montfortu, zwanym Girfletem Milczącym (Paladyn Bretoński) vs Zielony Jony
Johny siedział w karczmie i bujając się na krześle popalał skręta zrobionego z relaksująco działających ziółek. Chciał odprężyć się przed walką która mogła dla niego okazać się przegrana. Miał w koncu zmierzyc się z bretonskim rycerzem a oni słyneli ze swego kunsztu we władaniu bronią. Pozostawała jeszcze kwestia grubej stali przec którą przeba było się przebić aby w ogóle zranic ryerza. Johny z błogim uśmiechem spojżał na swoje pistolety w których pozostawiał ostatnią
nadzieję. Cóż jeśli zginie to przynajmniej zrelaksowany, i pociągną jeszcze jednego głębokiego bucha. Potem skierował się ku przeznaczeniu.
Girflet modlił się w małej, starej i brudnej kalpiczce. Widział w poprzedniej walce mozliwości swojego przeciwnika i nie było mu to w smak. Tym razem gruba zbroja może stanąć przeciw niemu i sprawić ze szybkie ciosy Johnego mogą być dla niego śmiertelne. Zrzucił jednak z siebie strach i po skonczonej modlitwie udał się ku miejscu śmierci.
Za chwile obaj stali przed sobą. Zdyscyplinowany Rycerz. I wyluzowany Johny. Zachwile miała zacząć się walka. Pierwszy z nich wyciagną swój dwuręczny miecz, natomiast drugi parę pistoletów. Walkę rozpoczą dzwięk gongu. Girflet rozpoczą szarżę na przeciwnika lecz ciężka zbroja spowalniała go znacznie. Johny to wykorzystał i spokojnie wycelował. BOOM!. Oba pistolety wypaliły naraz i dwie kule zmierzały wprost w rycerza. Pierwsza z nich roztrzaskała naramiennik Bretończyka i mocna nadszarpała jego ramię. Druga kula świsnęła tuż obok głowy nie czyniąc żadnych szkód. Ten cios mocno spowolnił rycerza co dało szansę Johnemu. Odrzucił pistolety w biegu wyciągając katany. Spadł na Girflet'a próbując dobić go, lecz sztuka szermiercza rycerza była na tyle dobra że nawet z mocno ranną ręką był w stanie parować ciosy Dwuręcznym mieczem. Z zaparciem uderzył mieczem po dwukroć. Pierwsze uderzenie Johny unikną bez trudu lecz prowadzony boską ręką Pani, Rycerz mocna zranił skocznego człowieka. Po ataku Girflet szybko wypił mikstórkę zdrowia która jednak prawie nic nie uczyniła, nawet najmniejsze rany nie zasklepiły się całkowicie. Johny siłą uderzenia został sprowadzony na ziemię. Dosłownie i w przenosni – ten cios wyrwał go z trwającego jeszcze narkotycznego transu, i jednocześnie musiał przyknęknać łapiąc się za klatkę piersiową. Uderzył jeszcze raz. Pierwsze uderzenie sprawiło że katana ze zgrzytem osunęła się po zbroi. Kolejne, bardziej precyzyjne uderzenie trafiło dokładnie w miejsce po uderzeniu kuli i pod dziwnym kątem ostrze dostało się do serca rycerza. Bretonczyk głośno krzykną mimo sewj wady szczęki. W agoni próbował jeszcze zabić Johnego jednak jego ciosy nie były już precyzyjne czy silne i przeciwnik rycerza po prostu je unikał. Po chwili upadł na kolana. Podparł się swoim mieczem i dysząc cieżko w myslach ułozył krótką modlitwę do Pani. Cały zakrwawiony nie skończywszy modłów upadł twarzą na ziemię a jego mniecz z głuchym plaskiem obok niego. Zapadła niezręczna cisza ponieważ właśnie odszedł jeden z elitarnych Rycerzy Graala. Świetny i honorowy wojownik. Johny uśmiechną się tylko. Odszedł zapalając skręta po drodze.
Johny siedział w karczmie i bujając się na krześle popalał skręta zrobionego z relaksująco działających ziółek. Chciał odprężyć się przed walką która mogła dla niego okazać się przegrana. Miał w koncu zmierzyc się z bretonskim rycerzem a oni słyneli ze swego kunsztu we władaniu bronią. Pozostawała jeszcze kwestia grubej stali przec którą przeba było się przebić aby w ogóle zranic ryerza. Johny z błogim uśmiechem spojżał na swoje pistolety w których pozostawiał ostatnią
nadzieję. Cóż jeśli zginie to przynajmniej zrelaksowany, i pociągną jeszcze jednego głębokiego bucha. Potem skierował się ku przeznaczeniu.
Girflet modlił się w małej, starej i brudnej kalpiczce. Widział w poprzedniej walce mozliwości swojego przeciwnika i nie było mu to w smak. Tym razem gruba zbroja może stanąć przeciw niemu i sprawić ze szybkie ciosy Johnego mogą być dla niego śmiertelne. Zrzucił jednak z siebie strach i po skonczonej modlitwie udał się ku miejscu śmierci.
Za chwile obaj stali przed sobą. Zdyscyplinowany Rycerz. I wyluzowany Johny. Zachwile miała zacząć się walka. Pierwszy z nich wyciagną swój dwuręczny miecz, natomiast drugi parę pistoletów. Walkę rozpoczą dzwięk gongu. Girflet rozpoczą szarżę na przeciwnika lecz ciężka zbroja spowalniała go znacznie. Johny to wykorzystał i spokojnie wycelował. BOOM!. Oba pistolety wypaliły naraz i dwie kule zmierzały wprost w rycerza. Pierwsza z nich roztrzaskała naramiennik Bretończyka i mocna nadszarpała jego ramię. Druga kula świsnęła tuż obok głowy nie czyniąc żadnych szkód. Ten cios mocno spowolnił rycerza co dało szansę Johnemu. Odrzucił pistolety w biegu wyciągając katany. Spadł na Girflet'a próbując dobić go, lecz sztuka szermiercza rycerza była na tyle dobra że nawet z mocno ranną ręką był w stanie parować ciosy Dwuręcznym mieczem. Z zaparciem uderzył mieczem po dwukroć. Pierwsze uderzenie Johny unikną bez trudu lecz prowadzony boską ręką Pani, Rycerz mocna zranił skocznego człowieka. Po ataku Girflet szybko wypił mikstórkę zdrowia która jednak prawie nic nie uczyniła, nawet najmniejsze rany nie zasklepiły się całkowicie. Johny siłą uderzenia został sprowadzony na ziemię. Dosłownie i w przenosni – ten cios wyrwał go z trwającego jeszcze narkotycznego transu, i jednocześnie musiał przyknęknać łapiąc się za klatkę piersiową. Uderzył jeszcze raz. Pierwsze uderzenie sprawiło że katana ze zgrzytem osunęła się po zbroi. Kolejne, bardziej precyzyjne uderzenie trafiło dokładnie w miejsce po uderzeniu kuli i pod dziwnym kątem ostrze dostało się do serca rycerza. Bretonczyk głośno krzykną mimo sewj wady szczęki. W agoni próbował jeszcze zabić Johnego jednak jego ciosy nie były już precyzyjne czy silne i przeciwnik rycerza po prostu je unikał. Po chwili upadł na kolana. Podparł się swoim mieczem i dysząc cieżko w myslach ułozył krótką modlitwę do Pani. Cały zakrwawiony nie skończywszy modłów upadł twarzą na ziemię a jego mniecz z głuchym plaskiem obok niego. Zapadła niezręczna cisza ponieważ właśnie odszedł jeden z elitarnych Rycerzy Graala. Świetny i honorowy wojownik. Johny uśmiechną się tylko. Odszedł zapalając skręta po drodze.
... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
Rycerzyk, harcerzyk, plum, plum, plum i boom
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
Dirzit z zaciekawienie obserwował walkę i musiał przyznać, że jej zwycięzca był by wyjątkowo niebezpiecznym przeciwnikiem, katany to mordercza broń Nippoiskich samurajów (z drugiej strony praktycznie niespotykana w Starym Świecie i Drirzita ciekawiło skąd ów człowiek je zdobył), do tego mordercze pistolety (choć Dirzit zawsze wzbraniał się przed ich użyciem twierdząc, że to chora zabawka wymyślona w zapijaczonym umyśle szalonego krasnoluda). Mrocznego Elfa zaintrygował natomiast sposób bycia owego człowieka. Ot ta ko od razu po skasowaniu tego bretońca koleś zapalił skręta i wyluzowany opuścił arenę, pojedynek z nim był by ciekawy Sejmitary przeciw Katanom to było by to, no trzeba by jeszcze uważać na te paskudne pistolety.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
.Hrabia Torres "Espada" Parreira vs Sir Gwidon de Fannaes rycerz Gralla (bretonia Paladin)
Torres relaksował się przed walką w swojej komnacie z bardzo uroczą kobietą. W łóżku była naprawdę świetna a hrabia zapomniał już nawet o ranach odniesionych w poprzedniej walce. Wczesniej walczył z jakimś opancerzonym chaośnikiem a teraz po raz kolejny musi zmierzyc się z jakaś opancerzona puszką. Ale trudno. To nie był czas rozmyślań tylko przyjemnosci. Będzie myślał później... Kiedy przygotowywał się do walki zażył swój narkotyk aby poprawił jedo refleks w walce. Przygotował szpadę oraz lewak i skupiony ruszył przed siebie...
Gwidon modlił się w tej samej kapliczce co jego poprzedni. Widział wyczyny Espady z poprzedniej rundzie i musiał pilnować się przed jego precyzyjnymi ciosami które bez trudu mogły przedostac się pprzez najwęższe szczeliny w jego zbroi. Więc modlił się. Modlił się aby Pani aby wspomogła go i pomogła mu wygrać w słusznej sprawie. Zresztą. Przecież wygrał już z Mistrzem Miecza elfów wysokiego rodu więc taki chłystek z południa nie powinien stanowic problemu. Po tej refleksji pewien człowiek delikatnie wyrwał rycerza z transu i nakazał wyruszenie na pole walki.Gwidon posłuchał i grzecznie skierował się tam gdzie mnu nakazano.
Za chwile stali naprzeciw siebie, sławny rycerz w lśniącej zbroi i elsalijczyk w pięknie zdobionych szatach. Publiczność wrzała na widowni. Jedni zagrzewali do walki rycerza drudzy szermierza przec co powstał jeden wielki szum. Kiedy zadzwonił gong Torres ruszył na rycerza który nie zdążył zareagował przytłoczony cieżarem zbroi. Jednak ciosy ostrej szpady osuwały się jedynie ze zgrzytem po zbroi rycerza. Kiedy ten wreszcie zdołał wyprowadzić ciosy, jako wyszkolony wojownik zdołał zranić szermierza. Rycerz podnosząc tarczę do obrony spostrzegł że Espada już zaczyna atakować. Dwa szybkie pchnięcia zdążył odbic tarczą lecz ostatnie wbiło się w szczelinę pomiędzy płytami naramiennika. Lecz rycerz się nie przejmował się bólem, jego wyszkolenie nie pozwalało mu na to. Odsłaniając się na chwilę ciołą mieczem lecz elstaijski wojownik był zbyt szybki i zwinny aby pozwolić zranić się ponownie. Zanim Gwidon zdążył zasłonić się tarczą w jego drugim ramieniu ponownie zatopiła się ostra szpada. . Tym razem głębiej nież poprzednio. Dużo głębiej. Mimo ogromnegu bólu nie zaprzeztał walczyc ponieważ nie robił tego dla siebie tylko dla Pani Jeziora. Pierwszy cios został sparowany lewakiem a drugi zdołał uniknąć. Jednak miecz prawego rycerza prowadzony ręką Pani dosiegną ciała nieprawego sprowadzajac go do parteru . Szermierzowi aż zabrało dech w płucach kiedy miecz uderzył do w klatkę piersiową odnawiając starą rane. Oboje byli bardzo zmęczenie leż zeden nie miał zamiaru się poddać. A to Torres próbował jednym precyzyjnym ciosek zabic rycerza a to Gwidon chciał jednym potężnym ciosem rozciąć przeciwnika na pół. Jednak wszystkie ciosy była albo parowana albo unikane co dosyć wydłuzyło walke w czasie. Przez cały czas atakowali. A to z chęci zwyciestwa albo wypełnienia boskiego rozkazu. W koncu jednak boska moc bogini bretońskich rycerzy przesądziła o lasach bitwy i podczas boskiego natchnienia bretonski wojownik jednym sztychem przebił płuco estalijczyka. Kiedy wyją miecz tan począ dusić się i kasłać krwią. Upadł na kolana i z przerażeniem w oczach tępo spogladał na okute w żelażo nogi rycerza. Ze zdumieniem podniusł wzrok ku góże spogladając na wojownika a jednocześnie trzymajac się za klatke piersiową. Po chwili żwycie w oczach hrabii wypaliło się życie i dez ducha upadł z głuchym plaskiem na piasek a ten błyskawicznie nasiakna krwią.
Tym razem cała publiczność skandowała imię Gwidon'a jako byłego zwyciescę Areny i zmierzającego ku kolejnemu zwycięstwu. Jego jednak nie obchodziły nagrodi i gloria jaka powstawała wokół jego osoby. Interesowało go tylko wypełnienie obowiązku wobec Bogini z Jeziora.Całując amulet z jej wizerunkiem odszedł aby uleczyć rany gdyż ból zaczynał mu doskwierać.
Torres relaksował się przed walką w swojej komnacie z bardzo uroczą kobietą. W łóżku była naprawdę świetna a hrabia zapomniał już nawet o ranach odniesionych w poprzedniej walce. Wczesniej walczył z jakimś opancerzonym chaośnikiem a teraz po raz kolejny musi zmierzyc się z jakaś opancerzona puszką. Ale trudno. To nie był czas rozmyślań tylko przyjemnosci. Będzie myślał później... Kiedy przygotowywał się do walki zażył swój narkotyk aby poprawił jedo refleks w walce. Przygotował szpadę oraz lewak i skupiony ruszył przed siebie...
Gwidon modlił się w tej samej kapliczce co jego poprzedni. Widział wyczyny Espady z poprzedniej rundzie i musiał pilnować się przed jego precyzyjnymi ciosami które bez trudu mogły przedostac się pprzez najwęższe szczeliny w jego zbroi. Więc modlił się. Modlił się aby Pani aby wspomogła go i pomogła mu wygrać w słusznej sprawie. Zresztą. Przecież wygrał już z Mistrzem Miecza elfów wysokiego rodu więc taki chłystek z południa nie powinien stanowic problemu. Po tej refleksji pewien człowiek delikatnie wyrwał rycerza z transu i nakazał wyruszenie na pole walki.Gwidon posłuchał i grzecznie skierował się tam gdzie mnu nakazano.
Za chwile stali naprzeciw siebie, sławny rycerz w lśniącej zbroi i elsalijczyk w pięknie zdobionych szatach. Publiczność wrzała na widowni. Jedni zagrzewali do walki rycerza drudzy szermierza przec co powstał jeden wielki szum. Kiedy zadzwonił gong Torres ruszył na rycerza który nie zdążył zareagował przytłoczony cieżarem zbroi. Jednak ciosy ostrej szpady osuwały się jedynie ze zgrzytem po zbroi rycerza. Kiedy ten wreszcie zdołał wyprowadzić ciosy, jako wyszkolony wojownik zdołał zranić szermierza. Rycerz podnosząc tarczę do obrony spostrzegł że Espada już zaczyna atakować. Dwa szybkie pchnięcia zdążył odbic tarczą lecz ostatnie wbiło się w szczelinę pomiędzy płytami naramiennika. Lecz rycerz się nie przejmował się bólem, jego wyszkolenie nie pozwalało mu na to. Odsłaniając się na chwilę ciołą mieczem lecz elstaijski wojownik był zbyt szybki i zwinny aby pozwolić zranić się ponownie. Zanim Gwidon zdążył zasłonić się tarczą w jego drugim ramieniu ponownie zatopiła się ostra szpada. . Tym razem głębiej nież poprzednio. Dużo głębiej. Mimo ogromnegu bólu nie zaprzeztał walczyc ponieważ nie robił tego dla siebie tylko dla Pani Jeziora. Pierwszy cios został sparowany lewakiem a drugi zdołał uniknąć. Jednak miecz prawego rycerza prowadzony ręką Pani dosiegną ciała nieprawego sprowadzajac go do parteru . Szermierzowi aż zabrało dech w płucach kiedy miecz uderzył do w klatkę piersiową odnawiając starą rane. Oboje byli bardzo zmęczenie leż zeden nie miał zamiaru się poddać. A to Torres próbował jednym precyzyjnym ciosek zabic rycerza a to Gwidon chciał jednym potężnym ciosem rozciąć przeciwnika na pół. Jednak wszystkie ciosy była albo parowana albo unikane co dosyć wydłuzyło walke w czasie. Przez cały czas atakowali. A to z chęci zwyciestwa albo wypełnienia boskiego rozkazu. W koncu jednak boska moc bogini bretońskich rycerzy przesądziła o lasach bitwy i podczas boskiego natchnienia bretonski wojownik jednym sztychem przebił płuco estalijczyka. Kiedy wyją miecz tan począ dusić się i kasłać krwią. Upadł na kolana i z przerażeniem w oczach tępo spogladał na okute w żelażo nogi rycerza. Ze zdumieniem podniusł wzrok ku góże spogladając na wojownika a jednocześnie trzymajac się za klatke piersiową. Po chwili żwycie w oczach hrabii wypaliło się życie i dez ducha upadł z głuchym plaskiem na piasek a ten błyskawicznie nasiakna krwią.
Tym razem cała publiczność skandowała imię Gwidon'a jako byłego zwyciescę Areny i zmierzającego ku kolejnemu zwycięstwu. Jego jednak nie obchodziły nagrodi i gloria jaka powstawała wokół jego osoby. Interesowało go tylko wypełnienie obowiązku wobec Bogini z Jeziora.Całując amulet z jej wizerunkiem odszedł aby uleczyć rany gdyż ból zaczynał mu doskwierać.
... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
Wujek żelazna puszka poknał wujka nadenta głowa... jakie to smutne - po tych słowach Jony wybuchnął śmiechem
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
-
- Masakrator
- Posty: 2297
Inferius nie mógł doczekać się swojej walki.
Wyciągnął topór i dygocząc z ledwie powstrzymywanej furii, ruszył na Arenę.
-KREW DLA BOGA KRWI- ryknął.
Wyciągnął topór i dygocząc z ledwie powstrzymywanej furii, ruszył na Arenę.
-KREW DLA BOGA KRWI- ryknął.