Arena of Death 23- Las Drakwald

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Jab
Kradziej
Posty: 924
Lokalizacja: Warszawa

Re: Arena of Death 23- Las Drakwald

Post autor: Jab »

Cornelius szedł spokojnie korytarzami najwspanialszej w świecie biblioteki, znajdującej się w wierzy Hoetha. Nie był tutaj sam. Znajdowało się tu kilku uczniów-magów zgłębiających swą wiedzę magiczną. Nie interesowali go jednak, ponieważ przyszedł tutaj znaleźć bardzo konkretny tom. Szczerze to Tyloris nie znosił szukać czegokolwiek w tym miejscu. Zawsze to zajmowało to bardzo długo, jednak tym razem siedział tutaj tylko od tygodnia i chyba jest już na dobrym tropie. Prowadził go bibliotekarz i miał nadzieje że tym razem do dobrej księgi.
- Jesteś pewny, że to to?
- Corneliusuie musisz pamiętać o tym że na wiedzę trzeba zapracować. Nie przychodzi ona łatwo... ooo proszę bardzo! Oto pamiętnik arcymaga Selidiusa.
- Dziękuje Ci. Pozwolisz teraz, że oddam się badaniom tego tomu.
- W takim razie oddale się.
Chwilę później Cornelius otwierał dziennik drżącymi rękami, mając nadzieje na odnalezienie odpowiedzi, których szukał od tak dawna.

Ulthuan... wolę go pamiętać takim jaki był kiedyś. Miejscem wspaniałości i dobrobytu tak wielkiego, że zwykły ludzki umysł nie jest w stanie go pojąć. Niegdyś miasta tętniły życiem, a handel z prowincjami całego świata przynosił wielki zysk, dzięki czemu nigdy niczego nie brakowało... Byłem szczęśliwy. Jednak wszystko co ma swój początek ma też swój koniec...

Wtedy nadeszło zło, które ludzie nazwali "chaosem", i choć nigdy nie będą w stanie zrozumieć jego natury, gdyż ich żywoty są zbyt krótkie, to My elfy wiemy o nim aż nazbyt wiele. Chaos to czysta energia, która jest kreowana przez emocje żyjących na świecie istot. Zapytacie pewnie, dlaczego w takim razie chaos tylko wypacza i sieje zniszczenie.
Odpowiedz jest prosta, negatywne emocje są znacznie silniejsze i powszechniejsze niż ulotne chwile szczęścia, więc "demony" to nic innego niż manifestacja naszych uczuć ożywiona przy pomocy magii pochodzącej zza bramy na pustkowiach.
Musieliśmy się nauczyć walczyć z tymi potworami, wykorzystaliśmy więc nasze najpotężniejsze atuty. Smoki, odwagę, magię i gotowość do poświęcenia wszystkiego, aby uratować nasz lud...


Dalej mag opisuje opisuje przebieg pierwszej inwazji chaosu, współtworzył nawet plan powstania wielkiego wiru, jednak z jakiegoś powodu nie uczestniczył w rytuale...? Czemu? Co mogło być ważniejsze niż wydarzenie, które zakończyło pierwszą inwazję? Jednak dziennik się kończy, znaczy się że gdzieś musi być druga część opowieści tego maga, która mówi o tym co robił potem... Bibliotekarz nic nie wspominał o drugiej części dziennika...
- To oznacza, że dalsze losy arcymaga Selidiusa muszą być spisane gdzie indziej Corneliusie... - powiedział ktoś szeptem
- Kim jesteś?
- Nie poznajesz Mnie? - postać podeszłą bliżej światła.
- Lord Teclis! Czym zasługuję na ten zaszczyt mistrzu wierzy?
- Kazałem bibliotekarzowi Mnie informować za każdym razem, gdy ktoś spyta o ten tom, który właśnie studiujesz.
- Dlaczego?
- Powiedzmy, że od dłuższego czasu zastanawia Mnie to co się stało z tym wielkim magiem. Jestem pewny, że nie zginął w czasie inwazji, ponieważ jego imię widnieje na liście osób, które popłynęły w kierunku ziem obecnie należących do imperium zaraz po zakończeniu inwazji.
- Może dostał jakąś misje?
- Tak... a nawet wiemy od kogo ją dostał.
- ...?
- Od samego Caledora. Choć Ty nie możesz o tym wiedzieć, ponieważ dostęp do dziennika Caledora mam dostęp tylko Ja. Znajduję się on w mojej "prywatnej" kolekcji...
- To by tłumaczyło dlaczego nie uczestniczył w rytuale! Ale co było tak ważne żeby narazić na niebezpieczeństwo cały rytuał?
- I to jest pytanie, które zadaje Sobie od 400 lat. Wiele razy próbowałem użyć zaklęć wieszczących, ale na próżno.
- Więc nie ma już żadnej nadziei na dowiedzenie się tego?
- Niekoniecznie. Słyszałeś może kiedyś o arenach śmierci?
- Nie, Mistrzu.
- Otóż prowadzi je pewien mag... i choć ciężko się do tego przyznać to jeżeli chodzi o magię wieszczenia to przewyższa nawet Mnie. - gniewny grymas przebiegł po twarzy arcymaga. Cornelius wiedział, że drążenie tego tematu może się źle skończyć, a nikt nie chciał rozgniewać Mistrza wierzy.
- Czyli... muszę wygrać arenę śmierci. I poprosić go o wytropienie drugiej części dziennika albo chociaż o wskazówki dotyczące jego lokalizacji!
- Dokładnie. Śpiesz się jednak. Kolejna arena śmierci odbędzie się niedługo w lesie Drakwald. Masz tu mapę z dokładną lokalizacją areny. Niebezpieczne miejsce, bądź więc ostrożny i niech Asuryan będzie z Tobą - mówiąc to zniknął pośród cieni.
Następnego ranka Cornelius znajdował się już na pokładzie statku, który płynął ku ziemiom imperium. Jako mistrz miecza nie posiadał dobytku który mógłby spakować, więc bez problemu mógł wyruszyć w podróż. Jedyne co zabrał ze Sobą to swoją piękną elfią zbroje, hełm i miecz, który zdawał się być przedłużeniem jego ręki. Nic więcej nie chciał, nic więcej nie potrzebował. Jedyne co go nurtowało to powód dla którego Selidius opuścił wyspę. To musiało być coś ważnego... jednak nie był w stanie powiedzieć co. Może odkryli razem z Caledorem coś co mogło zmienić wynik wojny? Tak sądził też sam lord Teclis skoro interesował się tą sprawą. Jednak nie musiał Sobie tym zaprzątać głowy... na razie.

Po paru tygodniach podróży dotarł do wybrzeży imperium, do wspaniałego miasta Marienburg. Stąd miał zacząć podróż już do samej areny. Musiał się śpieszyć bo statek przypłynął trzy dni później niż planowano. Szybko zrobił zapasy i ruszył w drogę. Podróżował dniem i nocą, zatrzymując się jedynie na krótkie postoje w czasie których medytował i jadł Thyr, taki rodzaj elfiego chleba, który w zasadzie przypomina suchary lecz jest dużo smaczniejszy i dłużej zachowuje świeżość.
Czwartego dnia przybył na miejsce. Musiał przyznać, że mapa którą otrzymał była bardzo dokładna. Przed jego oczyma ukazał się rozlatujący się znak obwieszczający, że czytający znalazł się w Krankapfell. I o ile znak nie był w najlepszym stanie tak ta wioska była dosłownie rozlatująca się... Jedyne co wybijało się ponad miasto to świeżo co postawiona arena. Ruszył bezzwłocznie w jej kierunku. Po drodze mijał biedną ludność, najpewniej rdzenni mieszkańcy tej ziemi... Gdy na nich patrzył czuł mieszankę obrzydzenia i litości. Jednak nie miał wiele czasu na rozmyślanie o tym bo przed nim wyrosło stanowisko przy którym można się było zapisać. Elf śmiało złapał za pióro i zapisał swoje imię na liście.

Teraz już nie ma odwrotu, nawet jeśli by był to nic to nie zmieniało. Być może uda mu się odkryć sekret dzięki, któremu będzie w stanie pomóc całej rasie elfów! Nie było szczytniejszego celu ponad to, a śmierć w dążeniu do tak szlachetnego celu na pewno zapewni mu miejsce w komnatach Asuryana, w końcu który elf nie marzy o dostąpieniu tego zaszczytu...

-Cornelius
- High elf noble <swordsmaster>
- Dwuręczny miecz
-Zbroja z Ilthimaru( Tylko wysokie Elfy) + hełm
-Mistrzowska broń
-starożytne szkolenie( tylko Wysokie Elfy i Krasnoludy)
Ostatnio zmieniony 16 maja 2010, o 12:10 przez Jab, łącznie zmieniany 5 razy.
Paskudny uśmiech power gamera

Awatar użytkownika
Cresus
Mudżahedin
Posty: 300

Post autor: Cresus »

Kharg'Ul ( Ogre Hunter)
Zbroja: Lekka zbroja (
Broń: Specjalna - Totem ( duża, duża, duża maczuga dwuręczna, misternie wyrzeźbiona z kamienia ^^ )
Ekwipunek: Piekielny proch

Kharg'Ul był raczej zwykłym ludożercą. Ogr najemnik biegający w tą i z powrotem za jedzeniem i pieniędzmi, nie było by w nim nic niezwykłego gdyby nie historia jego oręża. Jedną z jego pierwszych przygód była walka w krucjacie przeciwko nipończykom urządzonej przez jakiegoś nawiedzonego możnowładcę z Bretonii. Częścią krucjaty było także nawracanie "tubylców" a co idzie za tym demolowanie ich świątyń. Z tamtąd wziął się właśnie totem Kharg'Ula, gigantyczna kolumna na której rzeźby przedstawiały najróżniejszych orientalnych bogów. Ogr uważał że to będzie oręż godzien jego renomy i posady. Jak się okazało słusznie, potrafił miotać wielką bronią niczym patykiem i miażdżyć naraz wielu przeciwników, którzy zbyt późno zobaczyli zbliżającego się wirującego ogra, wyglądającego niczym wielki huragan kamiennego zniszczenia. Choć totem nie był jedyną z pamiątek przywiezionych z krucjaty. Ale o tym kiedy indziej. Sama krucjata dosyć szybko upadła, lecz ogr zachował sentyment ( jeśli góra mięsa może posiadać takie uczucia) do bretońskich zleceniodawców. Jednak na bretońskiej arenie mógł być najzwyżej widzem ,zbyt późno się o niej dowiedział. Ztąd po krótkim czasie od ogłoszenia areny śmierci w lesie Drakenwaldzkim zdecydował się na udział. Chyba nie do końca pewien na co się waży.
Obrazek
SZARŻAAA!!!
new steggie has super huge multi fire high strength big blowguns

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

Breeg (Ogre Hunter)
Zbroja: odzienie ze skór i futer upolowanych bestii (Średnia zbroja)
Broń specjalna (a jakże ;)): Potężna włócznia zakończona krzemiennym grotem. Cechuje ją niebywała moc penetrująca.\ okrywy przeciwników. Nie ważne czy zbroja, futro czy łuski. Celne pchnięcie przebija je bez większych problemów.
Umiejętność specjalna: Precyzja w uderzeniu

To były ostatnie podrygi wielkiego Rhinoxa, gigantyczne bydlę nie wiedziało nawet co się z nim właściwie stało. Spokojnie leżało w swej jaskini, gdy nagle wielki kawał drewna wbił się w jego bok. Po chwili zaś, jakaś wielka siła wywlekła szamoczące się zwierzę na zewnątrz

- Hy, hy! Żem dzisiaj znalazł duużo mięsa! - rzekł wielki ogr, kończąc życie bestii potężnym pchnięciem włóczni. - No, uchachałem się, czas wracać do plemienia...

Breeg zawsze lubił wyzwania, prawdopodobnie też został Łowcą w jednym z wielu ogrzych plemion w Górach lamentu. Od czasu gdy zabił swoją pierwszą jaskiniową bestię w wieku lat... ciężko stwierdzić, ogry nie znają zbyt zaawansowanej matematyki. Mniejsza z tym, w każdym razie nasz ogr uwielbia polować. Im zwierz groźniejszy tym lepiej. Jednak szybko górskie bestie przestały budzić w ogrze dreszczyk emocji. Breeg zapragnął nowych wyzwań. Z tego też powodu ruszył w swą podróż po świecie. Walczył już w pomiotami północnych bogów, potwornościami stworzonymi przez szczurzych ludków, ogr miał również okazję zmierzyć się z budzącą grozę Hydrą. Mimo to, ciągle było mu za mało. Pewnego razu, wędrując wraz z pewną grupą najemników, Breeg usłyszał pogłoski o olbrzymich jaszczurach żyjących w "nowym świecie" za wielką wodą, ich niebywałej sile, wytrzymałości i zdolnościach. Słysząc to, ogr zapragnął dostać się do tego osławionego "nowego świata" i zobaczyć (oraz zabić, rzecz jasna) owe stwory. Niestety, wyprawa wcale łatwa nie była. Ogr nie znał również sposobu na dostanie się na pokład jednej z łodzi. Wiedział jedno, będzie potrzebował sporo tych śmiesznych krążków które ludzie chcą za jedzenie i inne towary. Podróżując po wschodnich skrajach imperium ludzi, łowca usłyszał o arenie, na której można ponoć zdobyć co tylko się zapragnie. Ogr zauważył w tym swą wielką szansę. Nie dość że będzie mógł zabawić się zabijaniem ludków, to jeszcze zdobędzie środki na podróż do nowego świata! Rad ze swego niebywałego szczęścia, ruszył czym prędzej ku arenie
Ostatnio zmieniony 15 maja 2010, o 20:08 przez Majestic, łącznie zmieniany 1 raz.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Kilju
Warzywo
Posty: 10

Post autor: Kilju »

Quareth - Dark Elf assassin
Broń: Dwa ząbkowane sztylety ofiarne poświęcone przez kapłanki Khane’a
Ekwipunek: trucizna mantikory
Zdolność: zabójca

Krótka historia:

Strażnik został poinstruowany przez kapłankę Faileth, aby stał przed jej komnatą i nikogo nie wpuszczał. Stał na warcie od kilku ładnych godzin i nogi zaczynały mu powoli wchodzić w dupę. Oczywiście pozostawił tą myśl dla siebie i wciągnął głęboko powietrze. Jeszcze kilka godzin i zostanie zmieniony przez kolejnego nieszczęśnika. Nagle usłyszał z pokoju cichy jęk bólu. Uchylił drzwi i stanął jak wryty, wypuszczając z dłoni halabardę, która upadła na ziemię z głośnym brzdękiem.

-O kurwa...

Przed nim na wielkim łożu znajdującym się w centralnej części pomieszczenia leżała kapłanka, której oczy skierowany były na strażnika. Kapłanka ruszała ustami, jednak nie mogła wydusić z siebie nawet piśnięcia. Jej dłonie i nogi przywiązane były do ramy łóżka cienkim, lecz wytrzymałym sznurem, który wcinał się w jej skórę. Obok głowy leżała zakrwawiona szmata, która służyła najpewniej za knebel. Elfka była zupełnie naga, a całe jej ciało znaczyły drobne nacięcia. Drobne, lecz na tyle liczne, że wydawało się iż skóra kobiety pokryta jest niezwykle skomplikowanym tatuażem. I krew. Strażnik widział ją wszędzie. Zbliżył się do kobiety i próbował zrozumieć co mówi. Gdy nachylił się nad nią usłyszał, że drzwi do pomieszczenia zamknęły się. Szybko uniósł wzrok i to, co zobaczył sprawiło, że cofnął się o krok zapominając zupełnie o konającej przełożonej. Mężczyzna stojący na drugim końcu komnaty był ubrany w zbroję bez rękawów z jasnej, niemal białej skóry, na której widniały świeże jeszcze krople krwi, oraz spodnie i buty pasujące do zestawu. Na ramionach widniały symbole Khaine’a wytatuowane ciemnym tuszem. W ręku błyszczał sztylet, w którym strażnik rozpoznał jeden z dwóch ceremonialnych sztyletó1) Wysokiej Kapłanki Khane’a Faileth. Długie ciemne włosy spływały na ramiona mężczyzny zakrywając częściowo bladą twarz. Jednak tym, co strażnik miał zapamiętać do końca życia były oczy elfa. Szeroko otwarte, przekrwione oczy, które wlepione były w niego. Nie było wątpliwości, stał przed nim assassyn. Sparaliżowany strachem strażnik patrzył tylko na zabójcę i przełknął ślinę

-Ty nie wydajesz rozkazów...tylko służysz...tak jak ja służę Khaine’owi. – powiedział assassyn cichym, lecz zdecydowanym głosem. Strażnik drgnął niespokojnie
-Nie musisz umierać. Jeszcze nie dzisiaj. Dzisiaj Pan Mordu dostał dzisiaj wspaniałą ofiarę! – elf uśmiechnął się zadowolony – Faileth wiele razy wysyłała mnie, abym moją sztuką posyłał dary Bogu. Dzisiaj sama mogła złożyć najwyższą ofiarę. Taaaak hahhahahahaha.

Strażnik patrzył na mężczyznę, a gdy ten zrobił krok w jego stronę wrzasnął przerażony i rzucił się w stronę okna. Po chwili jego nogi zniknęły za parapetem, a wrzask niósł się po placu przed świątynią. Assassyn nawet nie próbował go powstrzymać. Szepnął jedynie – głupiec... – i zbliżył się do elfki. Palcem umoczonym w krwi ofiary nakreślił święty symbol Khane’a na czole kapłanki i zakończył jej cierpienia wbijając sztylet głęboko w oko kobiety.

Strażnicy i wojsko z Har Ganeth długo szukało sprawcy tej zuchwałej zbrodni. Patrole krążyły wokół miasta, lecz nigdy nie schwytano sprawcy, a wokół zabójstwa kapłanki powstały legendy. Mówiono, że zabójca opuścił granice Nagaroth. Wysłano za nim dwóch zabójców, jednak raporty od nich urwały się chwilę po tym, jak dotarli oni na terytorium Imperium.


Meanwhile in Swe...in Altdorf:

W każdej niemal karczmie na terenie Altdorfu mówiono o tym samym. Straszliwa zbrodnia, okrutna i bezsensowna. W domu kowala Alberta Krause znaleziono trzy ciała – jego własne niemal pozbawione skóry na twarzy i klatce piersiowej, żony - Angeliki oraz ich młodej córeczki. Śledczy, którzy badali sprawę nie chcieli udzielać żadnych oficjalnych informacji. Wokół morderstw zaczęły narastać plotki i przypuszczenia. Jedna z nich głosiła, że z domu nie zniknęło nic, a morderca zakatował ofiary dla zabawy. Nie było też śladów włamania. Według innych plotek podobne bestialskie mordy miały miejsce w Middenheim oraz w licznych wsiach porozrzucanych w Ostlandzie, których nazwy zmieniały się zależnie od karczmy i ilości piwa wypitego przez opowiadających te rewelacje:

-Słyszałem...hic...żeee...w Paravonie dziewkę z karczmy zadźgał...brata tam mam...kupiec...burp...Mówił, że w innych miastach Bretonii – pijak przerwał, aby splunąć z odrazą na ziemię - też zabijał...hic...nazywali go tam Nożownikiem...le Nożownikiem...nikt nie widział jego mordy, ale był tam...a teraz...burp...jest u nas! Biada!


Meanwhile in Drakwald Forest:

Tuż przed zmrokiem na Arenę wślizgnął się mężczyzna ubrany w białą skórzaną zbroję. Tym razem pod zbroją miał zasłaniająca ramiona lnianą koszulę, a włosy upiął w schludny ogon. Zbliżył się do stolika zapisów.

-To miejsce mnie przyciąga – szepnął tajemniczy przybysz do mężczyzny rejestrującego kandydatów do walk – wpisz mnie
-Nie wpisze bez podania imienia...więc jak?
-Quareth
-Quareth jaki?
-Wkrótce zobaczymy-szepnął mężczyzna i odszedł w stronę lasu
Watch what you put inna, put inna, put inna Rizla...

"Pfecionc sfiece na pół...byli tu dwie godziny temu!" - Skavenski zwiadowca w czasie oględzin obozu Wysokich Elfów

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

Pytanie, czy mogę dostać Ogrową kuszę? Prooszę :)
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Powiem tak- wolałbym trzymać się restrykcji jednej broni dla postaci. To troszkę jak z BP. Jedna armia dostaje kopa, inne domagają się także. :wink:

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

Ale tak w charakterze pistoletów dla innych ras, znaczy, w ekwipunku dodatkowym? ;)

Zresztą, nevermind. Mój ogr ma w końcu polować na Stegadony, jacyś ludzie mu nie straszni ;).
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Dokładnie. :wink:
Ale tak w charakterze pistoletów dla innych ras, znaczy, w ekwipunku dodatkowym? ;)
Na tej arenie poeksperymentowałem i dodałem wiele dziwnych i nietypowych broni do ogólnej, powszechnej sekcji broni.

Pamiętajcie, do czasu zapełnienia Areny macie czas pozmieniać swoje postacie "nieznacznie". W takich sprawach pm-ka jest wskazana.

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Wampir-Lysippos
broń- Długi miecz połyskujący czerwienią. Bardzo lekki (szybsze ataki)
zbroja- tarcza, hełm, ciężka zbroja
umiejętność- linia blood dragon
ekwipunek- Mistrzowska zbroja

Do miejsca w którym zapisywano wojowników na arenę podszedł wysoki mężczyzna w czarnej zbroi. Jego oczy świeciły się złowrogą krwista czerwienią. Biła od niego aura strachu. Stanął nad osobnikiem odpowiedzialnym za zapisy i poprosił o listę. Następnie słożył na niej swój podpis i złowroga uśmiecznął się ukazując dwa kilku calowe kły na których znajdowały się jeszcze ślady krwi. Zaczął się śmiać i udał się do swojego kuzyna z którym miał się spotkać na pobliskiej polanie.

Gdy tam dotarł z daleko zobaczył swojego krewnego. Był nieco niższy z długimi czarnymi włosami. Dzierżył w dłoni miecz który połyskiwał czerwienia. Obok leżały porzrzucane truchła zwierzoludzi oraz minotaura.
-Tyś to zrobił-rzekł Lysippos.
-NIe -odpowiedział- To robota krasnoluda. Obserwowałem go. Jest dobrym wojownikiem. Będziesz musiał go zgładzić ,aby wygrać arenę. Pamiętaj potrzebujemy rozgłosu, musisz udowodnić że jesteś potężny. Wtedy uda nam się zgromadzić wystarczającą ilość sprzymierzeńców.
Lysippos nie odpowiedział. Wziął tylko miecz od kuzyna i oddalił się. wiedział że musi wygrać aby jego plan się powiódł.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

imię: Sho-Pi Lee(dow captain)

zbroja: brak
broń: brak
ekwipunek: amulet ochronny
umiejętność: uniki, zabójca


Pochodzący z Kitaju Sho-Pi był obiecującym adeptem klasztoru Yu-Jing. Jako adept stylu Kung-Fung jeden z najlepszych uczniów mistrza Wakamade rywalizował wraz z innym uczniem do miana następcy swego mistrza jednak podczas sprzeczki ze swym rywalem doszło do wymiany ciosów i śmierci przeciwnika Sho-Pi. Takie coś było nie do pomyślenia wśród mnichów którzy wygnali Sho-Pi. Kitajczyk odtąd nie mając dokąd pójść stał się bezdomnym najemnikiem i tułaczem. Zawędrował do Imperium w poszukiwaniu doskonalenia samego siebie i swego kunsztu walki.
Ostatnio zmieniony 16 maja 2010, o 01:02 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 1 raz.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Dodatkowi skill dobierz, Murm :wink:

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

już.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Waldi
Masakrator
Posty: 2026

Post autor: Waldi »

Val de Maar

Pochodzący z Marienburga. Urodził się w rodzinie zubożałej szlachty. W dzieciństwie cierpiał często głód i imał się każdego zajęcia by zdobyć środki na przeżycie. Podczas jednego z nocnych, rutynowych wypadów do bogatszych dzielnic miasta w poszukiwaniu łupów, w jednym z dworów natknął się na rytuał kultystów Chaosu. Obserwował z ukrycia jak grupka zdemoralizowanych szlachciców, składając ofiarę, przywołuje potężnego demona. Demon, co prawda zamiast spełnić prośby kultystów po prostu wyciął ich w pień, następnie zwrócił się w kierunku Vala i zajrzał w głąb jego duszy. Zobaczył tam wiele gniewu na cały świat, arogancję oraz całkowity brak zahamowań moralnych i to wszystko okraszone niebywałą inteligencją. Demona zadowoliło to i ujrzał w nim narzędzie swoich celów. Podszedł do (o dziwo nieprzerażonego a bardziej zadziwionego) złodziejaszka i naznaczył go swym piętnem w zamian za usługi.

Od tego czasu Val zwrócił się w kierunku Chaosu - odnalazł w mieście podobnych sobie i wkrótce wyrósł na jednego z liderów kultu. Starannie wypełnia tajne misje w służbie Chaosu - tym razem został wysłany z misją do mrocznego lasu Drakwald aby wziąć udział w krwawej rozgrywce zorganizowanej przez jednego z członków wrogiego kultu - Albrechta Schwarzdorfa. Po zwycięstwie w turnieju przez niego zorganizowanego zostanie pewnie zaproszony przez lorda na świętowanie zwycięstwa - będzie to świetna okazja do pozbycia się wroga.


Tyle historii a teraz dane techniczne:
- Val de Maar
- bohater Chaosu
- walczy długim mieczem Chaosu, płonie on niebieskim, złowrogim płomieniem i zdaje się dziwnie migotać.
- zbroja Chaosu, tarcza, hełm
- biegły w broni
- płonąca broń


To mój pierwszy raz, więc jak coś źle dobrałem/przekręciłem/przepakowałem - to proszę o poprawienie.
Ostatnio zmieniony 16 maja 2010, o 10:23 przez Waldi, łącznie zmieniany 4 razy.

Awatar użytkownika
Jab
Kradziej
Posty: 924
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jab »

No to jeszcze ostatni spot :>
Paskudny uśmiech power gamera

_reszka
Chuck Norris
Posty: 551

Post autor: _reszka »

Krun Żelazne Kopyta

Bull centaur hero

broń: maczuga, korbacz
zbroja: brak
umiejętności: dobry refleks
ekwipunek: stymulant

Krun pochodził ze starego, uznanego rodu centaurów. Wsławił się w wielu bitwach, wciąż jednak nie powierzano mu ważnych stanowisk. Mówiono, iż jest wspaniałym wojownikiem, ale po zażyciu proszków ze sprasowanej kinurii całkowicie traci głowę i zapomina się w bitwie.

Krun w końcu uwierzył swoim towarzyszom i odrzucił marzenia dowodzenia armią. W zamian postanowił udowodnić, iż to on jest największym wojownikiem na świecie. Okazja przyszła niespodziewanie, wraz z wiadomością o kolejnej arenie. Krun szybko się spakował i galopem udał się w kierunku Lasu Drakwald. Zdążył ledwo ledwo.

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

1------------Krun Żelazne Kopyta(Bull centaur hero) vs Mohamed Ali(Mercenary Capitan DoW)

2------------Khurgaz Burzyciel (Krasnoludzki Zabójca) vs Morghur Zjadacz Czaszek(Wargor)

3------------Wampir-Lysippos vs Breeg (Ogre Hunter)

4------------Alarion(Wood Elf Wardancer) vs Aluthol ( Wood Elf Eternal Guard Noble)

5------------Cornelius(High elf noble) vs Val de Maar( bohater Chaosu)

6------------Quareth (Dark Elf assassin) vs Kanger Pożeracz Życia(Wargor)

7------------Kharg'Ul ( Ogre Hunter) vs Fjalar (krasnoludzki inżynier)

8------------Sho-Pi Lee(dow captain) vs Boq'Huan(Skink Chameleon)

Miksturki wygrywają:
Khurgaz Burzyciel
Cornelius
Quareth


Wieczorem pierwsze starcia! Na Arenę zaczynają ściągać tłumy, którym niestraszne otchłanie Drakwaldu...

Awatar użytkownika
Jab
Kradziej
Posty: 924
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jab »

Cornelius zbierał myśli po długiej podróży. Medytował nad tym co go czeka i co powinien uczynić. Jego wewnętrzny spokój zburzyły wrzaski plebejuszy na ulicach. Elf nałożył swoją zbroję i zabrał swój miecz. Ostrożności nigdy za wiele... w szczególności gdy ludzie tutaj są niczym szczury, w sytuacji zagrożenia mogą się stać agresywni. Opuścił swój pokój w karczmie i ruszył w kierunku zamierzania. Okazało się, że wywieszono harmonogram walk, a mistrz miecza miał się zmierzyć z emisariuszem chaosu. Miał szczęście. Nie zazdrościł tym dwóm Atel Loreńczykom, którzy byli zmuszeni do bratobójczej walki. On też nie może powiedzieć aby miał "farta", wybrańcy to trudni przeciwnicy. Będzie musiał wytężyć swoje zmysły do granic możliwości, aby przynieść mu zasłużoną śmierć za sprzymierzenie się z siłami zła! Cieszył się, że to jego miecz będzie mógł wymierzyć sprawiedliwość.
Paskudny uśmiech power gamera

Awatar użytkownika
Eriks281
Chuck Norris
Posty: 537

Post autor: Eriks281 »

Alarion ,nie ufał bretończykom a w szczególności takim skurwielom jak on, ale miał cel i musiał go osiągnąć. Jak najszybciej chciał zażyć świeżego powietrze ,lecz na takim zadupiu nawet kwiatki śmierdzą jak orki. Popędził sprawdzić z kim będzie walczyć , na jego nie szczęście...
-Nie, nie może być nie po to tutaj przyjechałem by ginął kolejny Asrai-Powiedział do siebie w myślach.
Badał okolicę o dziwo znalazł tylko pobojowisko ,krew ,truchła zwierzoludzi no i znaczne oddziaływanie bóstw chaosu. Asrai wolał wracać zaczynało się ściemniać.
- Klnę się na Sigmara - nigdy nie weźmiecie mnie żywcem, upadli słudzy ciemności!

- Nigdy nie zamierzaliśmy. Zastrzelcie go.

Takaris Fellblade, kapitan Czarnej Arki "Udręka"

Awatar użytkownika
Dead_Guard
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 189
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Dead_Guard »

Tłusty, gruby ogr - Fjalar pogładził lufę swojej strzelby - duża głowa, duże oczy, większy cel - krasnolud zachichotał - będę musiał być chyba nieprzytomny by nie trafić. Odłożył delikatnie broń na stół przed sobą i podniósł kufel pełen piwa - niezłe, ale pijało się lepsze.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Mohamed stał już przed wrotami areny. Powoli zaczął zakładać swój złoty pas i rękawice. Podszedł do krat i zamruczał pod nosem:
-A więc centaurze - uśmiechnął się pod nosem - niech wygra lepszy


Edit: 100 post ^^ xD
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

ODPOWIEDZ