Arena Śmierci(25)-Karak Osiem Szczytów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
bagno
Powergamer Rozpiskowy
Posty: 35

Re: Arena Śmierci(25)-Karak Osiem Szczytów

Post autor: bagno »

Rothash podszedł do tablicy z listą uczestników, Huitzilopochtli?! nie no, znowu jaszczurki??!! To właśnie przez te potwory się tu znalazłem! Rothash gwałtownie się rozejrzał, z daleka zobaczył rogaty łeb bestii, który wydał mu się dziwnie znajomy....

Odchodząc od tablicy Rothash, potknął się o jakiś dziwny flakonik ze świetlistą cieczą. -Hmmm ciekawe co to jest i do kogo należy. Pomyślał.

Hi, Gokish! :P
Obrazek

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Kiedy pierwsza walka :wink: ?
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Mam nadzieję że dzisiaj :)
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Dzisiaj wieczorkiem :wink:

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Wampir na wszytko to patrzył z daleka. Widział jak kapłan z którym miał walczyć modlił się do swojego boga, jak idzie do warzywniaka :D po czosnek. Lysanis wiedział że ludzie używają czosnku do walki z wampirami-Jakże się jednak mylili. Czosnek nie ma żadnych właściwości które mogłyby coś mi zrobić. - Widział też jak ork się pożywaił. Nie interesowało go to jednak. Nadal myslał czego zażąda jeśli wygra arene. Godziny mijały ,aż w koncu postanowił. Jesli wygra arene zażąda ,aby to miejsce stało się jego własnością. Postanowił zbudować tu miasto ,które będzie najpotężniejsze na całym świecie. Tymaczasem jednak udał się an arenę zobaczyć pierwszą walkę.

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Małe spóźnienie. Zjem śniadanie i zabieram się za pisanie dwóch pierwszych walk :)

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Walka numer I
Gahrzbaghg Ga vs Miri

Zaiste, krew miała popłynąć dzisiaj obficie w starożytnych salach Karak Osiem Szczytów. Tłumy widzów wlewały się leniwie na widownię, tratując się i przekrzykując nawzajem. Tłum żądny krwi wszak był i nic, nawet najwyższe z najwyższych Mocy, nie były w stanie zatrzymać tego, co nadejść miało. Zbliżała się runda pierwsza starć w miejscu, w którym mieczem i krwią wycinało się historię Starego Świata. Oto jest Arena Śmierci! Kuźnia Bohaterów, której zwycięzca miał zyskać sławę wielką, bogactwo niezmierzone i potęgę godną największych z królów! Już niedługo...

Hrabia Albrecht rozsiadł się wygodnie na swoim skórzanym fotelu i zerknął na piaski Areny. Zaiste, słudzy spisali się znakomicie, sprowadzając podłoże piach z samego Khemri. Złote ziarenka już teraz wypełniały po brzegi miejsce walk, błyszcząc w ogniach tysiąca pochodni i niespełnionej krwi żądzy. Schwarzdorf uśmiechnał się pod nosem:
-Zaiste, mienić ta Arena będzie się nie na złoto jeno dla mnie..dla innych zaś, na krwisto czerwono!
-Pewnyś siebie niezwykle, człowieku- syknęła zakapturzona postać, siadając obok Magnata.
-Nadchodzi czas rozlewu krwi, jakby było go mało w naszych "ponurych" czasach!- zachichotała i spojrzała na Hrabiego, który głośno przełknął ślinę.
-Dopełniłem część umowy swej, ty zaś wywiąż się ze swojej!- jęknął Albrecht.
-Ależ oczywiście! Lecz miej świadomość, iż zawiązywanie sojuszy z moimi braćmi to niebezpieczna gra. Uważaj, byś nie stracił na tym więcej...niźli kilku błyszczących monet- zarechotał Demon.
-A teraz, gdzie są ci zawodnicy, człowieczku?
Hrabia Albrecht Schwarzdorf, pan włości w Krankapfell, począł soczyście przeklinać w duszy swą głupotę. Zaiste, Tzeer'kal'mi'loth rację miał. Twory Immaterium, jakimi są demony, nigdy nie dotrzymują danego słowa.

Gahrzbaghg nie mógł już doczekać się rzezi. Od rana czekał z niecierpliwością na sygnał rozpoczęcia walki pierwszej. Czuł, iż Gork( lub ten ewentualnie Mork) wspierał go całym swym zielonym majestatem! Czarny Ork trzasnął swą okutą kolcami i pancerzem rękawicą w pierś. Wiedział, iż siła jego i moc jest wielka. Orki po prostu stworzone są do zabijania. Muskularne ciało, wyśmienity( jak na orcze standardy!) pancerz i błyskotliwy, taktyczny umysł( w przypadku orka ograniczający się do rąbania celu aż do skutku) tylko to potwierdzają!
Zielonoskóry wiedział też, iż nie trafił mu się trudny przeciwnik. Elfy znane były z tego, iż więcej uciekały i używały durnych(dla orka) metod walki, by zwyciężyć. Teraz zaś jego przeciwniczka( kobieta!) nie miała innego wyjścia, by stawić czoła sam na sam potędze Gahrzbaghg'a w bezpośrednim starciu! A takie lanie po pyskach Orki lubią najbardziej.

Miri w ciszy modliła się do swojego boskiego patrona, Khaine'a. Czuła, iż Okrwawione Bóstwo spoglądało na nią i poddało je sprawdzianowi wiary. Jej przeciwnikiem miał być śmierdzący orczy pomiot! Druchi czuła się zhańbiona taką koleją rzeczy. Zielonoskórzy wszak powstali tylko po to, by zdychać w kopalniach w Nargaroth dla najpotężniejszych istot tego nędznego świata-Mrocznych Elfów. Zaiste! Arena Śmierci miała zafundować jej wyzwanie, nie zaś kolejne smaganie biczem tych zaszczutych zwierząt! Miri uśmiechnęła się paskudnie i oblizała pokryty krwią sztylet rytualny. Karmazynowa stróżka krwi spłynęła po jej ustach, nadając jej twarzy upiorny wygląd.Czuła, iż bogowie Cytherai mają ją w swojej opiece.
Wtem odezwał się gong. Starożytny krasnoludzki mechanizm, zabrany i "udoskonalony" przez sługów Hrabiego zabrzmiał ponuro, roznosząc
wibrujący odgłos po mrocznych salach Karak Osiem Szczytów. Tłumy na trybunach zawyły, czując zbliżający się rozlew krwi. Zaiste, czekały już wystarczająco długo!

Gahrzbaghg słysząc dźwięk wzywający uczestników Areny Śmierci na pierwszą walkę zawył z radości. Z rykiem roztrącił tłum gapiów i chyboczącym krokiem ruszył ku bramom. Miri zaś śmiejąc się histerycznie, widząc w umyśle martwego i krwawiącego z tysiąca ran zielonoskórego, również zmierzała ku swemu przeznaczeniu.

Po chwili obaj zawodnicy stali naprzeciw siebie. Dyszący z żądzy i mordu Czarny Ork. I Wiedźma Druchi, oblizująca ponętnie swoje ostrza i tylko czekająca na rozpoczęcie walki.
Hrabia Albrecht wstał z fotelu swego i podniósł rękę. Tłumy ucichły.
-Dzisiaj rozpoczyna się kolejna Arena Śmierci! Zmierzą się tu najlepsi wojownicy Starego Świata! Zwycięży zaś...jeno JEDEN! Oto jest miejsce, gdzie sława buduje się ogniach walk! Tutaj, w opuszczonej krasnoludzkiej twierdzy! Czy jesteście gotowi, cni uczestnicy?
Ork w tym czasie, znudzony bezsensowną demagogiczną przemową Albrechta, zawzięcie dłubał w zębach i w odpowiedzi głośno puścił gazy. Miri zaś skinęła nerwowo głową i uśmiechnęła się okrutnie.
-ZATEM ZACZYNAJCIE! NIECHAJ ZWYCIĘŻY LEPSZY!
I zaiste, zaczęli!

Miri rzuciła się na zielonoskórego, wymachując wściekle mieczem i sztyletem. Gahrzbaghg nie był jednak tak tępy, ja jakiego wyglądał. Z wprawą godną prawdziwego weterana odbił celne ciosy Druchi swą stalową tarczą i błyskawicznie skontrował. Najeżony kolcami morgensztern zbliżał się nieuchronnie ku głowie Miri...Ta zaś w odpowiedzi z niespotykaną gracją odskoczyła na bok. Ork był zdziwiony. Po raz pierwszy spotkał TAK szybkiego przeciwnika, który uniknął jego (zazwyczaj) zabójczej kontry! Miri w tym czasie nie próżnowała. Chwyciła mocniej swe ostrza i skoczyła na orka. Błyszczące, wykute z czarnego metalu bronie śmignęły i z trzaskiem wbiły się w zbroję Gahrzbaghg'a. Ten jednak, wykazawszy się niespotykanym u zielonoskórych sprytem, błyskawicznie opuścił tarczę na dół i wybił miecz z ręki Wiedźmy.
Trybuny zawyły!
Miri poczuła, upojona walką i rządzą krwi, nie zważała na to. Z wrzaskiem wskoczyła na orka i z całej siły pchnęła sztyletem, wbijając go w klatkę piersiową Orka. Zielonoskóry warknął gniewnie, gdy zielona posoka chlusnęła z rany, zalewając jego napierśnik. Opuścił tarczę i brutalnie uderzył pancerną rękawicą przeciwniczkę w brzuch, zrzucając ją z siebie. Miri stęknęła z bólu. Czuła, jak metalowe kolce wbijają jej się w brzuch, przebijając jej smukłe ciało.
Błyskawicznie wstała i syknęła do orka:
-Zielonoskóre ścierwo! Takie psy jak ty, umierają tysiącami dla NAS, Druchi! Ciebie czeka podobny los!
Gahrzbaghg zarechotał tylko:
-Wy, elfioki, słabe jestoście! My, Łorki, mocni i silni! My walczyć dla GORKA( lub Morka?)! My zabijać lepiej od wus!
Elfka nie wdała się jednak w światopoglądo- religijne dysputy z zieloną kupą mięśni i wykorzystując lukę w obronie Czarnego Orka, pchnęła sztyletem, celując w szyję swego przeciwnika. Ork jednak i tym razem odbił cios, wytrącając sztylet z ręki Miri. Nie poprzestał jednak na tym! Przeprowadził błyskawiczną kontrę, wznosząc morgensztern do góry i opuszczając go w dół. Wiedźma odskoczyła na bok, śmiejąc się paskudnie:
-Ślepy głupiec! Nie masz szans z Prawdziwymi Dzie..
W tym momencie broń orka błyskawicznie zmieniła kierunek lotu i wbiła się w głowę Miri. Rozległ się ohydny trzask pękającej czaszki. Wiedźma jak stała, tak padła, zalewając piaski Areny Śmierci czarną krwią. Ork spojrzał na martwą elfkę i zarechotał obrzydliwie:
-Ni rozumim, co gobosy widzom w tych elfiokach. Słabe to jak chulera!
Po czym ryknął na całe gardło bardzo charakterystyczne dla swojej rasy...:
-WAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAGH!
A mózg Miri w tym czasie leniwie wypływał z pękniętej głowy na piaski Areny Śmierci..
Tłumy zawyły po raz kolejny. Tym razem z nieskrywanej radości.

Awatar użytkownika
Morghur
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 146

Post autor: Morghur »

Varg oglądał z ciekawością walkę. Stało się tak jak przewidział, elfka po chwili walki zdechła. Białego Wilka zainteresował ork, mógł być z niego godny rywal, mogący sprawić mu trochę problemów.
-A nie mówiłem kurwa!-powiedział, po czym poszedł kupić jeszcze więcej piwa,i wrócił na arenę na kolejną walkę.
[CENTER]Obrazek[/CENTER]

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Wyrterion patrząc na połomotany łeb elfki pomyślał tylko jedno
-Kto kutwa wpuścił babe na arenę...
Po tych słowach ruszył na swój pojedynek. Wszak był następny.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
bagno
Powergamer Rozpiskowy
Posty: 35

Post autor: bagno »

Rothash siedząc na trybunach ze znudzeniem oglądał walkę. W głębi ducha miał nadzieje ze ork i elfka zabiją się nawzajem oszczędzając temu światu bólu związanego z istnieniem tych dwóch zbrodniczych ras. Mały remis, śmierć obydwojga, to by było coś spektakularnego, zaśmiał się w duchu. Czas na drugą walkę zobaczymy kto będzie lepszy, a teraz muszę się napić. Jak pomyślał tak zrobił.
-szkoda że w tej dziurze nie mają bretońskiego wina, tylko te szczyny...
Powiedział, po czym skierował swe kroki do speluny którą tu nazywają karczmą.
Obrazek

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Skeggi nie był zaskoczony wynikiem walki. Pamiętał, jak kiedyś kilka podobnych elfek leciało z wrzaskiem na gromowładnych, którzy wystrzelali je jak kaczki, a tę jedną, która jakimś cudem dobiegła, zatłukli kolbami. Osobiście wolałby, żeby to on tam walczył. Gdyby bił się z elfką, to by zrobił z niej mielone i rozrzucił na publiczność - orki nie mają żadnego polotu. To by im się na pewno spodobało. A najbardziej chciał walczyć z tym orkiem. Z resztą, to co potrafi zrobić ktokolwiek z tego tałatajstwa, krasnolud zrobi lepiej. Ale nie! On musi stoczyć walkę z innym krasnoludem. Gdy tylko o tym pomyślał, zjeżyła mu się broda. Ten kto ustawił tę walkę zasłużył sobie na srogie manto!
Skeggi zerknął jeszcze raz na arenę. "Kurde, ładna była, chociaż trochę wątła, szkoda trochę" - pomyślał. Splunął i poszedł dokupić piwa oraz podpiec sobie jeszcze trochę świeżo upolowanego squiga.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Whydak
Chuck Norris
Posty: 625
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Whydak »

Czempion dopijał kolejne piwo w opustoszałej karczmie. Zastanawiał się gdzie wszystkich wywiało. Dopiero głośny wrzask tłumu po skończonej walce uświadomił go, że tam coś się dzieje. Widok drącego ryja, rannego orka rozwiał wszelkie wątpliwości. Keineth postanowił poczekać na arenie na następną walką i zajął się obmyślaniem skomplikowanej taktyki do swojego pojedynku. "Podejdź i rozetnij na pół" podobała mu się najbardziej.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Ork poskakał jeszcze trochę po głowie Miri. Szczerze powiedziawszy nie był zaskoczony swoim zwycięstwem. Jako wprawiony już w walkach wiedział iż szaleńczy styl walki nie za bardzo pomaga w walce z przeciwnikiem dobrze używającym swojej ochrony. Nie był aż tak głupi na jakiego wyglądał, oj nie był... Ryknął po raz któryś z radości. Stalowy Morgensztern obijał się co i rusz o stalową tarczę, dźwiękiem symbolizując jego zwycięstwo ku uciesze publiki. Zaraz jeszcze rozgrzebał ciało swej przeciwniczki. Poniesiony pozytywną reakcją tłumu wypatroszył jej brzuch, wyjął martwe serce i rzucił gdzieś w tłum. Dopiero potem postanowił zejść z areny. Teraz chyba nie będą mieli oporów by wpuścić go do karczmy. Musi oblać swe zwycięstwo.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Przemcio
Postownik Niepospolity
Posty: 5334

Post autor: Przemcio »

Gunther był zdziwiony wynikiem walki... Ork okazał się szybkim i zręcznym przeciwnikiem. Nie to co większość Orków których spotkał w swoim długim życiu... Tamte były silne i brutalne ale troszkę powolne...
Gunther siedział tak rozmyślając aż arena opustoszała...
We Bust in, Fight Through the Carnage, let the BOOMSTIK do the Talking...

Awatar użytkownika
bagno
Powergamer Rozpiskowy
Posty: 35

Post autor: bagno »

Rothash stwierdził, że skoro ma tyle czasu do swojej walki, idzie narąbać drzewa na grilllla.
Obrazek

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

wampir zauważywszy bretończyka piekoącego kiełbaski wraz z jakimiś ludźmi postanowił się przyłączyć. Nie mógł z nimi się posilać ale rozmowa z mocno podchmielonymi już ludźmi przypomniała mu o swojej młodości gdy był jeszcze człowiekiem i wraz z przyjaciółmi chodził bez celu po piaskach pustyń. Rozmawiali długo i nawet Rothash z powodu upojenia alkocholowego nie rozpoznał kim był przybysz.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Krwi :!: Krwi :!: Krwi :!:

:wink:
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Walka numer II:
Cuchulan vs Wyrterion Okrwawiony


Zaiste, krew miała polać się jeszcze dziś. Zwłoki Druchi zostały wyrzucone w czeluście Karak Osiem Szczytów, słudzy Hrabiego zaś pośpiesznie uprzątnęli bałagan, jaki zostawili po sobie uczestnicy pierwszej walki. Zbliżał się czas na kolejną rzeź, tłumy wszak takowej żądne były!
Nad górami Krańca Świata nadchodził zmrok. Ciemność leniwie ogarniała świat, z nią zaś przybyły i chmury, otulając niebiosa i górskie szczyty szarymi wstęgami. Zagrzmiało. Wiatr delikatnie poruszał konarami drzew w dolinach, zawodząc przy tym ponuro. Widzowie niebawem pochowali się w pachnących stęchlizną salach krasnoludzkiej twierdzy, wyczekując zbliżającej się walki na osławionej Arenie Śmierci. Zaiste, niebawem miała ona nastąpić.
Demon wiedział, iż nadszedł czas. Membrany Immaterium delikatnie drgały, łącząc się ze sobą i wywołując ciche eksplozje. W każdym miejscu, w którym owe membrany się spotkały, powstawało miliardy światów, istnień, po chwili ginąc, będąc pożeranym przez żarłoczne Mroczne Potęgi. Istota zarechotała i wstąpiła niezauważenie na ziemię. Czuła strach tego głupca, Schwarzdorfa, wślizgujący się do jego umysłu, powoli ogarniający jego ciało i paraliżujący zmysły. Zaiste, Demon wiedział, iż dusza tego ścierwa należała już do niego. Lecz jeszcze za wcześnie na żniwa! Wszak jeno głupi rolnik zbiera plony w nie-porę.
Tymczasem widownia Areny szybko zapełniała się. Tłumy maści wszelakiej( i płci, dodał bym!) przybyły tutaj z czterech stron świata, by móc być świadkiem jednego z największych wydarzeń lat ostatnich-Arenie Śmierci. I zaiste, wojownicy byli już gotowi

Wyrterion warczał z niepohamowanej furii. Czuł, iż pasma Immaterium mocno opinały to miejsce. Herold oblizał swój paskudny, pokryty kolcami miecz. Pan Czaszek dał mu drugą szansę, nadając mu nieśmiertelne ciało i siłę, by móc sławić Wielką Rzeź na polach bitew. Teraz nadszedł czas, by osobiście przelać nieco posoki ku chwale Chaosu. Teraz nadarzała się ku temu okazja. Nie zamierzał zawieść po raz kolejny swego Lorda. Przegrana po prostu nie wchodziła w rachubę.
Cuchulan w milczeniu przygotowywał się do walki. Jako rdzenny Albiończyk wiedział, czym są demony i jak z nimi walczyć. Od dziecka opowiadano mu historie o Cienistym Panie, który przybył na wyspę na czele Demonicznego Legionu, niszcząc wszystko, co popadnie. Tylko nadludzkim wysiłkiem wielu ras udało się zniweczyć plany Wiecznego Antagonisty, lecz słuchy krążą, iż i tak odzyskał część swojej dano utraconej potęgi. Wojownik chwycił włócznie i bez słowa udał się pod bramy Areny. Wszystko rozstrzygnie się tutaj..

Nadszedł czas.
Wyrterion i Cuchulan stanęli naprzeciwko siebie na piaskach Areny, otaczani przez wrzeszczącą publikę. Herold Khorna zaryczał wściekle i wskazał zakrzywionym pazurem w kierunku Albiończyka:
-TWOJA CZASZKA OZDOBI DZIŚ TRON LORDA KHORNA! JESTEŚ MÓJ, NĘDZNA CZŁECZYNO! CZY JESTEŚ GOTOWY NA ŚMIERĆ!?
Wojownik zaś całkowicie nie zważał na słowa demona. Czuł, iż narasta w nim wściekłość i niepohamowana żądza zabijania. Sam zaryczał, niemalże tak głośno, jak Demon i chwyciwszy oburącz swą włócznię, nie czekając na sygnał dany przez Hrabiego, zaszarżował na Wyrteriona.
Zaczęło się!
Herold skoczył naprzeciw Włócznika, zbijając skierowany ku swej głowie zaostrzony grot broni Cuchulana i wrzeszcząc wściekle odepchnał człowieka od siebie. Albiończyk, całkowicie nieświadomy tego, co działo się poza swoją walką, odpowiedział, rzucając się z pianą na ustach na swego adwersarza, kierując włócznie ku klatce piersiowej potwora. Demon jednak i tym razem w porę sparował cios człeczyny. Wziąwszy zamach oburącz, błyskawicznie ciął swym Piekielnym Ostrzem, niemalże odrąbując rękę swego przeciwnika. Publiczność w tym czasie obserwowała zmagania uczestników Areny Śmierci, przekrzykując się i głośno skandując imiona swych faworytów( tudzież tych, na których postawiła pieniądze swego życia?).
Cuchulan w tym czasie doszedł do siebie i chwyciwszy się za ramię, spojrzał na potworną ranę, jaką uczynił mu Demon. Jasna krew wesoło sikała z rozerwanej tętnicy, plamiąc piaski areny na karmazynowo. Barbarzyńca z rykiem rzucił się na Herolda, nie zważając na swój stan zdrowia. Wyrterion zarechotał tylko i, gdy tylko Cuchulan zbliżył się do niego na odległość ciosu, odskoczył zwinnie w bok i skoczył na niego, powalając Albiończyka na ziemię. Gdy człowiek próbował wstać, Demoniczny Herold chlasnął leżącego mieczem, odcinając mu rękę.
Tłumy zawyły.
Wyrterion podniósł wrzeszczącego człowieka za głowę i śmiejąc się paskudnie, warknął:
-Zaiste! Starchu ni bólu nie doświadczasz! Lord Khorne już na ciebie czeka!
Po czym jedną ręką wyrzucił Cuchulana w powietrze.
Albiończyk czuł, iż umiera. Krew walała się z niego strumieniami a on począł tracić przytomność. Ostatnim wysiłkiem spojrzał w dół, w kierunku Areny Śmierci. Widział Demona, który rechocząc, wyrywa mu wnętrzności, rozrzucając je po Arenie. Zamknął oczy.
W porę, zanim Herold zdążył mu je wyrwać i pożreć, ku uciesze publiki.

Awatar użytkownika
Wisnia
Chuck Norris
Posty: 607
Lokalizacja: Battleground - Chodzież

Post autor: Wisnia »

Szkoda, myślałem, że Cuchulan pokaże coś więcej. Nie dawno udało mi się nieco zapoznać z Albiończykiem, całkiem miły z niego facet, był...- powiedział kapłan i opuścił arenę.

Trudno, demony tak samo przegięte jak w battlu ! :)
Bardzo zgrabnie opisana walka Varinastari, brawo.

Awatar użytkownika
Arte
Wodzirej
Posty: 723
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Arte »

Dead_Guard pisze:kapitan Oliver von Ahresdorf (hochlandzki kapitan)
Bronie: sztylet, para pistoletów
Zbroja: średnia, lekki hełm
Ekwipunek: Eksperymentalna Broń: Personalna Hochlandzka Eksperymentalna Rusznica
Umiejętności: Sokole Oko, Nieprawdopodobne Szczęście
przypomina mi kogos... moze nie sama historią, ale ułożenie postaci mi kogos przypomina... :D
tedzio pisze:w batalionie jest taka uniwersalna armia i jest standardowa czyli czesto spotyka się ją na turniejach
:D taa jasne :D

ODPOWIEDZ