Arena Śmierci(25)-Karak Osiem Szczytów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Morghur
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 146

Re: Arena Śmierci(25)-Karak Osiem Szczytów

Post autor: Morghur »

Varg był już gotowy. Ścisnął mocniej młot i z imieniem Ulryka na ustach wyszedł na arenę. Już nie mógł się doczekać, wybiegając darł się niczym wataha wilków, a z pyska leciała mu ślina.
Sorki,ale piszę z komórki
[CENTER]Obrazek[/CENTER]

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Winno już być, trzym się terminów :D

Nie, nie poganiam, ważne by było dobrze napisane i cieszyło wyobraźnię :)

EDIT: Osz Ty spryciarzu, termin zes edytował w tajemnicy :P
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Walka numer V:
Varg Vikerness vs Takeda Ieyasu

Oto zbliżała się kolejna walka na osławionej Arenie Śmierci. Tłumy skandowały głośno imiona zawodników, w powietrzu zaś czuć było napięcie. Lada chwila odezwać miał się gong, wzywający uczestników walk na piaski koloseum. Cóż, nie wszystko jednak miało nastąpić tak, jak zostało przygotowane.
W głębinach Karak Osiem Szczytów, u samego podnóża góry, trwała odwieczna wojna pomiędzy zielonoskórymi i obrzmiałymi szczuroludźmi. Tysiące ginęły po obu stronach, nie miało to jednak żadnego wpływu na wynik tych walk. Panowała chwiejna równowaga pomiędzy walczącymi, która została teraz zachwiana.
Coś stało się w górnych warstwach Karak Osiem Szczytów. Siły szczuroludzi i skavenów zostały zepchnięte do defensywy, by zostać wybitymi do nogi przez tajemniczą i przerażającą siłę, która oczyściła całe połacie twierdzy z wszelakich żywych istot. Teraz, ukryci i żądni zemsty, knują wrogowie świata. Wiedzą, iż ich przeciwnik odszedł. Teraz jest ich czas. Szansa na odzyskanie utraconych sal. Szansa za przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. Szansa na uzyskanie dominacji w Karak Osiem Szczytów. Raz na zawsze!

Varg Vikerness siedział w tym czasie w ukryciu i bacznie obserwował swoją ofiarę. Wielki, górski niedźwiedź stanowił idealne uzupełnienie diety fanatyka Ulryka, pokonanie tej bestii zaś stanowić będzie niemałe wyzwanie. Masywny człowiek przetarł twarz i warknął cicho. Nienawidził, gdy musiał wykazać się odrobiną cierpliwości i w spokoju oczekiwać na właściwy moment na atak. Myślami był już dawno przy walce, gdzie wymachując swym potężnym młotem, posyłał wrogów na spotkanie z ich stworzycielami. Niestety jego słodkie myśli zostały brutalnie przerwane. Z mroków portalu prowadzącego do Karak Osiem Szczytów odezwał się gong, wzywający na kolejną walkę na Arenie Śmierci. Jego walkę! Varg przeklął pod nosem i ciężkim krokiem ruszył ku swemu przeznaczeniu. Niedźwiadki mogą poczekać!

Takeda słysząc odgłos gongu chwycił swe katany i zamknął oczy. Jego nieumarłe ciało promieniało energią Dhar, stanowiącą podstawowy element utrzymujący go przy nie-życiu. Był jednak Przebudzonym i takowi potrzebowali czegoś jeszcze. Krwi. Nieumarły samuraj długo już stawiał sobie wiele pytań, jednym z nich było właśnie...:
-Dlaczego krew?
Odpowiedź znalazł całkiem niedawno, przeglądając pewną mądrą księgę znalezioną tutaj, w zachodnich krainach. Krew stanowiła symbol życia, podstawową esencję wypełniającą każdą żywą i świadomą istotę. Według tezy postawionej w owym woluminie, miała ona balansować nienaturalną egzystencję wampira, stanowiącą jawną obrazę natury i świata.
Takeda uśmiechnął się pod nosem. Życie Przebudzonych jest wszak jednym wielkim paradoksem.

Gdy nadszedł odpowiedni czas, obaj wojownicy stanęli naprzeciw siebie. Tłumy wyły, widząc swoich faworytów. Przebudzony spojrzał na swego oponenta. Wielki, nieludzko zarośnięty wyznawca Ulryka warknął tylko, czując na sobie wzrok nieumarłego. Nienawidził Mrocznej Magii całym sercem i duszą a nieumarli- żywa egzemplifikacja istnienia takowej, stanowiły ujmę na jego honorze. Masywny Varg splunął soczyście i rzekł tubalnym głosem:
-JAM JEST VARG VIKERNESS, RYCERZ BIAŁEGO WILKA. ULRYK DZISIAJ WSPOMOŻE MNIE W OCZYSZCZENIU ŚWIATA Z TWOJEJ PLUGAWEJ OSOBY. SZYKUJ SIĘ NA ŚMIERĆ, OBRZMIAŁA PIJAWKO!
Takeda przez większość przemowy zachowywał kamienną twarz, lecz gdy usłyszał obelgę rzucaną przez Ulrykowca, wysunął kły i uśmiechnął się paskudnie. Uczynił to na tyle przerażająco i gwałtownie, iż wielki uśmiech, dotychczas goszczący na ustach jego przeciwnika momentalnie zniknął, zastąpiony przez nerwowe dygotanie. Jednak po chwili się opanował mocno ścisnął w dłoniach swój wielki, dwuręczny młot. Emanował on potężną mocą, zesłaną przez samego Pana Wilczej Zamieci. Varg wiedział, iż teraz nadchodzi czas, by wykazać się oczach swego bóstwa i pokazać wszystkim moc Pana Mrozu!
Nieumarły samuraj, widząc parującą od zimna broń swego oponenta, chwycił ostrza, noszone wcześniej na plecach i powolutku wyciągnął je przed siebie. Piekielnie ostre katany nagle zabłysły dziwnym, karmazynowym światłem. Magia Dhar poczęła kondensować się wokół nich, by po chwili połączyć się z ciałem Przebudzonego. Wampir zachichotał. Już od dawien dawna wiadomym było, iż On i jego miecze stanowili jedność.
Wtem odezwał się drugi gong, sygnalizujący początek walki. Obaj wojownicy spojrzeli na siebie nienawistnym spojrzeniem. Czas sprawdzić się w boju!

Takeda błyskawicznie chwycił katany w obie dłonie i z przejmującym wrzaskiem, ruszył na Ulrykowca. Wybraniec Pana Zimy zaryczał w odpowiedzi i wzniósłszy młot ku górze, odpowiedział wampirowi tym samym. Widownia zamarła. Szykowała się fascynująca walka.
Przebudzony okazał się o wiele szybszy od człowieka. Wykorzystując swoją nadludzką zręczność, hartowaną przez lata w ogniach tysiąca pojedynków, wampir uderzył katanami, trafiając w nogi Ulrykowca. Ciężka zbroja Varga nie wytrzymała siły nieumarłego i poddała się jej, co dał poznać po sobie sam Vikerness, rycząc z bólu. Katany okazały się być nieprawdopodobnie ostrymi brońmi, bez problemu tnącymi nawet tak doskonały pancerz, jak posiadał On- Rycerz Białego Wilka. Varg zawarczał i opuścił błyskawicznie młot, celując w głowę swego przeciwnika. Ten jednak mistrzowsko sparował cios na krzyż swych katan i z całych sił machnął brońmi w obie strony, niemalże wytrącając Młot z rąk Ulrykowca. Jeno nieprawdopodobna siła i umiejętności rycerza pozwoliły mu zachować oręż ( i prawdopodobnie też życie). Wtem Varg, zaśmiawszy się nienawistnie, uderzył potężnie młotem od boku, niemalże trafiając wampira w bok. Takeda zwinnie odskoczył i uśmiechając się paskudnie, skrzyżował katany i ruszył w kierunku oponenta. Ten jednak nie poprzestał na jednym ciosie. Błyskawicznie znalazł się przy swym przeciwniku i począł ustawicznie machać wokół swym młotem, starając się przebić przez mistrzowską obronę, jaką stosował nieumarły samuraj. Nie zważał na rany, jakie co chwila pojawiały się na swym ciele. Atakował, bez przerwy atakował, nie czynił przerw, nie pozwalał swemu przeciwnikowi na kontratak. Młot uderzał to w jedną, to w drugą stronę. Wtem, widząc lukę w obronie Przebudzonego, błyskawicznie pchnął młotem od siebie, uderzając mroźnym styliskiem swej Świętej Broni w klatkę piersiową Takedy. Efekt okazał się piorunujący. Wampir odskoczył jak poparzony i złapał się za pierś. Z pomiędzy jego szponów począł wydobywać się dym, sam Takeda zaś spojrzał z nienawiścią na Varga. Sam rycerz Ulryka nie dał jednak swemu oponentowi chwili na odpoczynek. Z rykiem :
-CHWAŁA PANU ZIMY!
rzucił się na Przebudzonego, wiedząc, iż ranny przeciwnik będzie stanowił o wiele łatwiejszy cel, niźli w pełni sił. Wampir uczynił jednak coś absolutnie niesłychanego. Śmiejąc się opętańczo, błyskawicznie znalazł się przed Ulrykowcem i uderzył, gdy Varg nie był na to w zupełności przygotowany. Katana przeorała klatkę piersiową wojownika, wywołując u Vikernessa gniewny pomruk. Jego przeciwnik okazał się piekielnie szybkim i niebezpiecznym Przebudzonym. Takich właśnie wrogów najbardziej lubił pokonywać! Jednak jego dobry humor zniknął na dobre, gdy zobaczył, co dzieje się z Takedą. Ziejący otwór na jego klatce piersiowej nagle zniknął, nie pozostawiając po sobie śladu. Varg syknął wściekle:
-CO TO ZA CZARNA MAGIA? WIDZĘ, IŻ NI KRZTYNY HONORU NIE POSIADACIE, PRZEKLĘCI NIEUMARLI, BY WYSŁUGIWAĆ SIĘ W MĘSKIM BOJU ŻAŁOSNYMI GUSŁAMI!
Przebudzony spojrzał na Vikerness'a i zaśmiał się tylko:
-Głupcze, powiedz mi zatem, czymże jest TWOJA broń, jak nie gusłami, którymi tak "pogardzasz"?
Słysząc te słowa, Rycerz Białego Wilka zawył w odpowiedzi:
-MA BROŃ DAREM JEST OD SAMEGO PANA ZIMY! JAK ŚMIESZ PRZYRÓWNYWAĆ POTĘGĘ BOGÓW DO TCHÓRZLIWYCH SZTUCZEK TAKICH ŚCIERW, JAK TY?!
Takeda wysunął na zewnątrz kły i opuścił ostrza, wbijając je w ziemie. Varg wybałuszył oczy. Czyżby jego przeciwnik się poddawał?
Niestety, nie był to koniec walki, lecz dopiero jej początek!
Wampir począł intonować pieśni, wnosząc ręce do góry i wypluwając z siebie plugawe inkantacje w Mrocznej Mowie, cytując Liber Nagash v.III.
Varg z rykiem rzucił się na Przebudzonego, starając się przerwać zaklęcie, które właśnie splatał. Było jednak za późno. Macki Dhar gwałtownie wytrysnęły z ciała Takedy, wnikając w ziemię. Nastąpiła cisza. Jednak nie na długo. Wtem ziemia zadrżała, gdy poczęły wypełzać z niej dziwnie, niezwykle wychodzone istoty. Piasek Areny zafalował niczym powierzchnia wody i wypluł z siebie nieumarłych. Cholernie wielu nieumarłych.
Widownia zawyła z grozy widząc potworności, które rzuciły się na Rycerza Białego Wilka. Ten jednak zachował zimną krew. Wskazał młotem na Takedę i zaśmiał się szaleńczo:
-NA ULRYKA, PANA MEGO PRZYSIĘGAM, IŻ DZISIAJ NADEJDZIE KONIEC TWÓJ, O POTWORNOŚCI! MŁOTEM TYM ZMIAŻDŻĘ CIĘ, NICZYM WILK ŚCISKAJĄCY SZCZĘKI NA SZYI OFIARY SWEJ!
Po czym z imieniem swego boga na ustach, skoczył w maelstrom nieumarłych, jaki wypełzał z piasków Areny Śmierci.

Takeda w tym czasie śmiał się opętańczo. Czuł, jak Mroczna Magia otula go szczelnym płaszczem, regenerując jego rany. Widział, jak Ulrykowiec znika pod morzem nieumarłych, których z taką łatwością przywołał. Przebudzony wyciągnął z piasku ostrza i stanął w pozycji bojowej, spokojnie oczekując swojego przeciwnika. Mimo, iż był doświadczonym Nekromantą wiedział, iż nigdy nie należy popadać w samozachwyt i nie doceniać swego przeciwnika. I nie przeliczył się.
Po paru dobrych minutach ze stosu szkieletów i zombie wynurzyła się okrwawiona ręką, ściskająca promieniujący lodem Młot Bojowy. Z rykiem pełnym wściekłości Varg zamachnął się wokół swoim orężem, roztrącając sługów Takedy. Począł szaleńczo wirować, ścinając każdego przeciwnika, który stanął mu na drodze, torując sobie drogę ku przeklętemu Nekromancie. Przebudzony w tym czasie stał spokojnie na miejscu i uśmiechając się szyderczo, wykonał pogardliwy gest mieczem w kierunku Vikerness'a:
-Z twardej gliny ulepionyś, jak na ludzkie bydło! Dostarczyłeś mi sporo rozrywki...
Rycerz Białego Wilka odtrącił ostatniego sługę Takedy na bok i zmiażdżył szkieletu czaszkę na drobne kawałeczki, po czym rzucił się na samego wampira.
-....a teraz giń!
Takeda gwałtownie skoczył na Varga i chlasnął katanami z dwóch stron. Wyznawca Ulryka nie miał jak zablokować tych ciosów. Ostrza wbiły się głęboko z obu stron, rozcinając skórę, mięśnie i łamiąc żebra. Vikerness wrzasnął i zamachnął się szaleńczo młotem, zmuszając Przebudzonego do przejścia do defensywy. Mimo ran, nie chciał się poddać. Wiedział, iż ochrania go SAM Ulryk. Porażka była niedopuszczalna!
Widzowie z wypiekami na twarzy obserwowali walkę wampira i rycerza. Mimo, iż przeciągała się ona, nadal wszak nie widać było zwycięzcy!
Tymczasem Varg splunął krwią i zaśmiał się tubalnie:
-NIE TAK ŁATWO WYŚLESZ MNIE W ZAŚWIATY, PLUGAWCZE! JA, VARG VIKERNESS, NIE PODDAM SIĘ TWEJ MROCZNEJ MOCY!
Z wrzaskiem skoczył na Takedę, wznosząc młot do góry i wykorzystując całą swą pozostałą mu siłę, opuścił go w dół, przeprowadzając uderzenie zdolne rozłupać kawał głazu, co dopiero zaś zbroję czy ciało.
Wampir w odpowiedzi odskoczył w tył, unikając ciosu. Topór wbił się w podłoże Areny, rozsypując wokół piach. Takeda zerknął na swego przeciwnika, w tej chwili całkowicie odsłoniętego. Uśmiechał się paskudnie i w pełni wykorzystał niekorzystne położenie Rycerza. Wpierw przeprowadził cios w dół, celując ręce swego przeciwnika. Dwie Katany mignęły w powietrzu i z obrzydliwym chrzęstem odcięły dłonie Varga od reszty ciała. Vikerness wrzasnął z bólu i spojrzał na swoją broń, leżącą na okrwawionych piaskach Areny. Wiedział, iż zawiódł.
Kolejne uderzenie spadło na jego głowę. Świat raptownie zawirował, gdy Varg patrzył gasnącym wzrokiem na to, co go otaczało. Zanim jego głowa z cichym stuknięciem spadła na ziemię, tocząc się po podłożu Areny. Ostatnia myśl Rycerza Białego Wilka skierowana była ku swemu przeciwnikowi. Życzył mu rychłej i pełnej bólu śmierci.


Komentarz maciupeńki ode Mnie. Dziękuję za wytrwałość i wyrozumiałość. Ostatnimi czasy nieco za dużo zwaliło się mi na głowę, dlatego też walki pisane są wieczorami( nocami?). Anyway, oto kolejna walka, po raz kolejny spóźniona. Widząc, iż nie mam jak pisać podczas dnia, zastrzegam, iż walki pojawiać się będą raczej pod koniec dnia. Pozdrawiam. Teraz nie znajdziecie tutaj dużo "zaistezatemów", którymi tak lubię szafować w codziennym życiu :wink:

Awatar użytkownika
Przemcio
Postownik Niepospolity
Posty: 5334

Post autor: Przemcio »

Gunther wyszedł znudzony z widowni... ostatnie 2 walki nie były ciekawe w 1 człowieczek z bronią palną walczył z przygłupim wybrańcem. Gunther był pewny wyniku tej walki i jedyne co było w niej ciekawego to mina człowieczka gdy jego broń okazała się nieskuteczna oraz mutacja jaką zesłali na przygłupiego zwycięzce bogowie.
Kto wie może teraz dzikus wykarze się odrobiną więcej pomyślunku :mrgreen:
W drugiej walce wampir zabił człowieka... wynik tak samo przewidywalny jak pierwszej. Zwykli ludzie sam na sam nie są w stanie stawić czoła wampirom... nie ważne jak silni i duzi by nie byli nieumarli i tak ich zabiją.
We Bust in, Fight Through the Carnage, let the BOOMSTIK do the Talking...

Awatar użytkownika
Wisnia
Chuck Norris
Posty: 607
Lokalizacja: Battleground - Chodzież

Post autor: Wisnia »

Niech to szlak, wskrzesił moich nieumarłych! Niech Morr ma ich w opiece, mam nadzieję, że to mi będzie dane roztrzaskać jego czaszkę na kawałeczki. - oburzył się brat Landiger i powoli wyszedł z Areny.

Co do Twojego komentarza Vari, nie musisz przecież trzymać się terminów, jeśli jesteś zmęczony, nie pisz, lepiej się wtedy czyta. Tekst jest mega zajebisty, ale nocne pisanie przeplatane jest takimi chochlikami jak:
Topór wbił się w podłoże Areny, rozsypując wokół piach.
Siły szczuroludzi i skavenów zostały zepchnięte do defensywy, by zostać wybitymi do nogi przez tajemniczą i przerażającą siłę
Pozdrawiam :)

Awatar użytkownika
bagno
Powergamer Rozpiskowy
Posty: 35

Post autor: bagno »

Rothash patrzył jak wampir zabija człowieka. Mimo wiary jaką w Imperium obdarzają człowieka, paladyn kibicował Vargowi, który całkiem nieźle walczył.
- Poczekaj pijawko aż trafisz na mnie, nie pójdzie Ci tak łatwo. Rzekł, patrząc z nienawiścią na pomiot nocy.







=D> Najlepsza walka.
Obrazek

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Wyrterion patrząc na upadającą głowę człowieka miał mieszane uczucia. Z jednej strony Wampir pokonał ludzika, który śmiał obrazić potęgę Khorna. Z drugiej strony sam chętnie dobrałby się mu do rzyci.
-Trudno. Co lepsi przeciwnicy odpadli - Prychnął demon i poszedł się zabawić z okolicznymi chłopami
bagno pisze: Najlepsza walka.
Potwiedzam :wink: oby więcej takich.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Siły szczuroludzi i skavenów zostały zepchnięte do defensywy, by zostać wybitymi do nogi przez tajemniczą i przerażającą siłę
O kurwa, to jest faktycznie liche. :P Chyba zrobię sobie przerwę z Areną Śmierci, bo najwyraźniej mi nie idzie.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Nawet nie próbuj przerywać :P Po prostu lepiej się wysypiaj^ (Ewentualnie dobrym rozwiązaniem mogłoby być pisanie rano miast wieczorem)
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Jab
Kradziej
Posty: 924
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jab »

O kurwa :shock:
Ale żeś wypracowanie strzelił. :shock:
Serio jestem w szoku. Walki równie epickie co mojego <bardzo fartownego> elfa, który doszedł do półfinału.
Szczere gratulacje, ponieważ tą walką zmiażdżyłeś system :shock:
Normalnie Mi wstyd że nie byłem w stanie napisać żadnego posta, ale w ogóle weny nie miałem :oops:
Paskudny uśmiech power gamera

Awatar użytkownika
Wisnia
Chuck Norris
Posty: 607
Lokalizacja: Battleground - Chodzież

Post autor: Wisnia »

Dawaj dawaj, już odpocząłeś ? :)

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Wieczorkiem. Sesję RPG teraz prowadzę :wink:

Awatar użytkownika
Morghur
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 146

Post autor: Morghur »

Zajebista walka, Ulryk jest z Varga dumny. =D>
[CENTER]Obrazek[/CENTER]

Awatar użytkownika
Wisnia
Chuck Norris
Posty: 607
Lokalizacja: Battleground - Chodzież

Post autor: Wisnia »

To było niezłe, niektórzy się nawet nabrali, że chodzić mogło, o wieczór wczorajszy :D

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Niestety mam ostatnio sporo zajęć. Walka będzie pewnie w najbliższym czasie. Cierpliwości, poganianie MG to w sumie całkiem zły pomysł. Murm czynił swoją AŚ w miesiąc i jakoś krzyku nie było.

Awatar użytkownika
Wisnia
Chuck Norris
Posty: 607
Lokalizacja: Battleground - Chodzież

Post autor: Wisnia »

Wiadomo, nie znasz się na żartach? Tak tylko przypominam! :)

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2177
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

@Varinastari, jak skończysz tą arenę to ja rezerwuje sobię kolejkę na swoją. Czas powrócic na Sartosse :) .
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

a właśnie kiedy następna walka?

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Walka numer VI:
Annemon, Egzekutor Mrocznych Elfów vs Gunther

Krew lała się strumieniami z ust Felicji. Kobieta charczała cicho, chwytając się w agonii za swoje rozprute gardło i jęcząc, dogorywała. Gunther uśmiechnął się zalotnie i objął swą nałożnicę, całując ją po piersiach.
-Kochanie, jesteś przepiękna! Zwłaszcza teraz, gdy umierasz na rękach mych!
Czempion Slaneesha wstał z łoza i począł przywdziewać zbroję. Czuł, iż Mroczny Książę spojrzał na niego łaskawym wzrokiem, zsyłając mu tak powabną i niewinna niewiastę, jaka była Felicja. Wiedział jednak, iż zbliża się czas próby. Mroczny kusiciel dał mu do zrozumienia, iż zwycięstwo na tej obrzmiałej Arenie Śmierci jest ważne. Chaos wszak jeszcze nie miał dane zagościć w zakurzonych salach Karak Osiem Szczytów. Sługa Węża był jednak pewien swej ostatecznej wiktorii. Dawno temu uległ pokusie Mrocznych Bogów, którzy wynagrodzili jego wierną służbę wieloma darami. Mimo to, tęsknił za pustkowiami Chaosu. Czuł tez, iż w pewien sposób marnuje swój czas, zabijając obskurnych wojowników, którzy przybyli tu, by stanąć do walki na śmierć i życie. Jednak rozumiał ich dobrze.
Chwała. I potęga.
Czempion Węża uśmiechał się słodko. Zaiste, rozumiał ich aż nazbyt dobrze. Sam dążył do wywyższenia się w oczach swego bóstwa, a Arena Śmierci nadawała się do tego wyśmienicie!
Annemon w tym czasie w spokoju oczekiwał na sygnał, wyzwalający wojowników na Arenę. W głębi swej mrocznej duszy czuł, iż niedługo będzie miał cudowna okazje, przy sprawdzić się w boju. Był pewien , iż zwycięży. Od wielu setek lat szkolił się w Har Ganeth, zabijając każdego, kto stanął mu na drodze. Jeno Tullaris( :wink: ) okazał się godnym przeciwnikiem. I plamą na honorze egzekutora. Druchi warknął, przypominając sobie upokorzenie, jakiego źródłem był dowódca Egzekutorów. Wygnanie z miasta, kamienie i śmiech. Czuł się jak pies, którego wściekły właściciel okładał kijem, by następie wyrzucić na bruk. Annemon chwycił swe No Dachi i zmówił cicha modlitwę do Khanie’a. Nie prosił się jednak o zwycięstwo, lecz okazje do ponownego skrzyżowania ostrza z kapitanem Egzekutorów. Wiedział, iż jeśli zwycięży na tej przeklętej przez bogów arenie, będzie godzien skrócić o głowę swe nemezis.


Nadszedł czas kolejnej walki na Arenie Śmierci. Obaj zawodnicy stanęli naprzeciw siebie. Okuty w zbroje sługa Węża spojrzał na egzekutora, dzierżącego dziwną i rzadko spotykana broń.
- Fascynujące!- syknął, uśmiechając się pod hełmem. Bron twa do niezwykłych należy! Na Slaanesha, przysięgam, iż gdy wić będziesz się w agonii, rozpruję cię nią, tak dla ironii!
Annemon zerknął na swego przeciwnika i zaśmiał się paskudnie.
-Niedoczekanie twoje, niewolniku słabych bogów! Khaine ma mnie w opiece swej, a potężniejszy jest on on twych słabowitych bóstewek!
Słysząc te słowa, Czempion Chaosu roześmiał się radośnie.
-Ostry języczek masz, eunuchu Wiedźmiego Króla! Wiedz jednak, iż męki wieczne cie czekają, gdy zarówno ja, jak i mój patron uwielbiamy bawić się ofiarami swymi przez długo. Bardzo długo! Aż do czasu, gdy się….zepsują...
Egzekutor zacisnał wargi i warknał:
-Milcz, słabeuszu! Niczym jesteś przy potędze prawowitego władcy Ulthuanu, Lorda Malekitha!
Gunter pochylił głowę na bok i uśmiechał się zalotnie:
-A on glistą jest przy panie mym przepięknym!

Po czym, nie zważając na brak odgłosu gongu, sygnalizującego rozpoczęcie walki, skoczył w kierunku Annemon'a, chichocząc maniakalnie.
Druchi zmuszony był odskoczyć na bok. Przeklęty Chaosyta okazał się zaiste szybki! Miecz Gunthera nie minął celu. Gdy Druchi postąpił krok w bok, by móc przeprowadzić sprawny kontratak, Czempion Chaosu zaśmiał się słodko i błyskawicznie zawirował, wytrącając Egzekutora z równowagi. Miecz wybrańca zbliżył się niebezpiecznie ku głowę Annemon'a, ten jednak zachował zimną krew. Brutalnie sparował cios swego przeciwnika i nie czekając, aż Gunther przejdzie do kolejnego ataku, sam skoczył na przód, pochylając ostrze ku ziemi. Cios okazał się wyjątkowo zdradliwy, jak przystało na Mrocznego Elfa. Ostrze, gdy tylko znalazło się w zasięgu Gunthera, gwałtownie zmieniło kierunek uderzenia, gdy Annemon z wrzaskiem wznisł swe No Dachi w górę, zamierzając rozpruć bezczelnego Slaaneszytę od pasa w górę. Gunther jednak znów wykazał się swą nadludzką szybkością, podarowaną mu przez Księcia Ekscesu przed wiekami. Uczynił krok w tył, odsuwając się poza zasięg ostrza Druchi i skontrował, z gracją i niespotykana finezja, kierując ostrze ku nodze Annemon'a. Egzekutor nie zdążył zablokować tego ciosu. Poczuł bolesne ukłucie, gdy miecz Gunthera przejechał po jego ciele, docierając do żeber. Ryknął wściekle i chlasnął na odlew, zmuszając czempiona Slaanesha do odsunięcia się. Gunther odskoczył tanecznym krokiem, po czym śmiejąc się przejmująco, ukłonił się publiczności. Annemon przeklnął w duchu swą nieuwagę. Ten durny niewolnik chaosu czynił z niego pośmiewisko! Zupełnie jak Tullaris…
Z modlitwą na ustach, Egzekutor ruszył na Guntera, wywyiajc nad głową swym no dachi. Gunther ruszył mu na spotkanie, podśpiewując sobie pod nosem niedawno usłyszaną śpiewkę( nota bene, traktująca o niezwykle hojnie obdarowanej przez naturę córce młynarza). I tym razem szybkość Slaaneshyty dała się we znaki Egzekutorowi. Gunther ominął ostrze oponenta i znów, jakby od niechcenia, wbił swój miecz w ciało Druchii. Tym razem jednak nie poprzestał na jednym ciosie. Wykorzystując swój rozpęd, wywrócił Annemon'a na ziemię. Egzekutor znów poczuł, jak miecz Chaosyty przebija jego ciało. Czarna krew wesoło sikała z przeciętej tętnicy udowej, zalewając walczących posoką. Annemon w desperacji machnął na oślep swym ostrzem. Jednak Gunther przewidział atak Druchi. Spokojnie odskoczył na bok, by stanąć przez lezącym egzekutorem i zaśmiać się słodki:
-Słodko wyglądasz, umazany we krwi! Oszczędził bym cię, lecz niestety..
Tu Slaaneshyta ściągnął hełm i uśmiechnał się smutno:
-Ty i tak już nie żyjesz…
Mroczny Elf wrzasnął z wściekłości i próbował wstać, opierając się na swym No Dachi. Gunther podszedł do śmiertelnie rannego Druchi i bez słowa przeprowadził jedno, precyzyjne uderzenie. Śmiertelnie precyzyjne, dodał bym. Głowa Annemon'a potoczyła się po piaskach areny. Gunther uśmiechnał się i pomachał publiczności. Czuł , iż zaiste zadowolił swe bóstwo. Już teraz jego ciało zmieniało się pod zbroją, przybierając nowe, przerażające formy. Wybraniec węza skłonił się po raz ostatni i opuścił piaski areny śmierci. Nie spojrzał nawet na ciało swego przeciwnika.
-Czas się zabawić- zachichotał Gunther. Wiedział, iż walka ta warta była co najmniej paru "Felicji"!

Awatar użytkownika
Wisnia
Chuck Norris
Posty: 607
Lokalizacja: Battleground - Chodzież

Post autor: Wisnia »

Idę się przygotować - szepnął w myślach kapłan i wyszedł z areny, odmawiając modlitwę do swego Boga.


Good job. Solidnie opisana walka.

ODPOWIEDZ