Zdecydowaliśmy, że zagramy na trochę zmodyfikowane zasady Storm of Magic, magia była taka jak w dodatku jednak zrezygnowaliśmy zupełnie z artefaktów i wprowadziliśmy opcję, że bohaterowie mogą jeździć na potworach z SoM (oczywiście w granicach rozsądku). Stół miał wymiar 100x48 cali, po każdej stronie były 3 fulcrumy dla magów. Wystawienie tajne, rozpiski jawne. Pominęliśmy zasadę sojuszu z RB, generał każdej armii dawał liderkę na 18 cali wszystkim jednostkom, BSB również działał dla wszystkich ale już na normalnych zasięgach.
Zagraliśmy normalne 6 tur bez żadnych zmian.
Jest to mój pierwszy raport, zachęcam do komentowania

Zdjęcia
Sojusz Skavenów i Mrocznych Elfów
DE 3500 punktów
Dreadlord na Emperor Dragonie
BSB na pegazie
Duża czarka - Fire
Mała czarka - Metal
Kociołek
1x20 kuszników
1x20 warriorów
1x30 korsarzy
1x20 Gwardzistów
1x6 kawalerii
2 hydry
SK 3500 punktów
Grey Seer na dzwonie do tego 44 clan ratów
Chieftain BSB
Plague priest
2x Elektryk
2x40 slave'ów
1x40 clan ratów
1x30 stormów
1x30 plagusów
1x40 plagusów
2x abominacja
2x latarka
2x5 gutter runners
2x5 censerów
2x moździerz
1x ratling
Rozpiska WOCHU
Lord Tzeentcha na Emperor Chaos Dragonie
Lord Khorna na Mantykorze
Exalted Hero tzeentcha na koniu- BSB
Exalted Hero tzeebtcha z buta- BSB
Sorcerer Lord Tzeentcha
Sorcerer Lord Nurgla
Sorcerer z death
Sorcerer nurgla
30 Warriorów Khorna (halabardy)
30 Warriorów Nurgla (halabardy, frenzy)
20 Warriorów Tzeentcha (tarcze, raptorous standart)
30 Maruderów Khorna (great weapony)
30 Maruderów Tzeentcha (tarcze)
5 Psów
15 Knightów Khorna (ward 4+ na strzelanie)
18 Chosenów Tzeentcha (+1 do movementa, terror)
2 Warshriny Tzeentcha
2 Hellcannony
Tak mniej więcej wyglądał stół na początku rozgrywki (przepraszam za małą ilość zdjęć, zbyt się przejąłem bitwą)

Uploaded with ImageShack.us
PRZEBIEG BITWY - z perspektywy generała Mrocznych Elfów
Lord Vraneth Okrutny ciągle nie mógł uwierzyć w rozkazy, które otrzymał od Wiedźmiego Króla. On (postrach wszystkich żołnierzy) i jego armia miały stanąć do walki razem z przebrzydłymi i śmierdzącymi skavenami. To była jawna obraza z strony Malekitha. Ciągle nie mógł zrozumieć dlaczego taki sojusz został zawarty. Rekompensatą mógł być jedynie smok, którego teraz dosiadał, była to największa bestia jaką było mu dane kiedykolwiek widzieć.
Vraneth rozstawił swoje armie w centrum i na lewej flance planowanego pola bitwy, na prawą wysłał jedynie władców bestii z dwoma hydrami. Jeszcze nigdy się na nich nie zawiódł i liczył, że tym razem będzie podobnie. Smród, który zaczął dochodzić do jego nozdrzy mógł oznaczać tylko jedno ... do pola bitwy zbliżali się jego ... sojusznicy. Rozwrzeszczana, piszcząca horda samego obrzydlistwa i ich dziwne wymysły. Do tego cholerny Szary Prorok ... jeszcze się z nim policzę, ale najpierw rozkazy ... Malekithowi nie można się sprzeciwiać.
Jak się okazało nie trafiliśmy zbytnio z rozstawieniem naszych oddziałów z Łukaszem. Dosyć mocno skoncentrowaliśmy armię skavenów na lewej flance, gdzie pojawiły się później tylko szczątkowe oddziały Wojowników Chaosu. Cała zaś ich siła skupiła się na naszej prawej flance, gdzie oprócz hydr i 2 oddziałów szczurków nie było nic. Początek niezbyt udany

Wreszcie zza przeciwległego wzgórza zaczęli się wyłaniać przeciwnicy.
- Głupcy, myślą że uda im się przejść przez nas jakbyśmy byli tymi dziewczynkami z Ulthuanu. To się zdziwią a ja przynajmniej dostarczę do Naggaroth nowych niewolników, ciekawe czy w tych zbrojach będą umieli pracować w kopalniach - zastanawiał się Vraneth. Jak nie będą się nadawali to oddamy ich wiedźmom, ofiar dla Khaina nigdy nie jest za wiele.
Cały horyzont przesłoniły hordy wojsk Chaosu, ciężka piechota zapakowana w te swoje zbroje nie zaprzątała głowy Vranetha, większym zagrożeniem było to co zobaczył po prawej stronie. Wielki oddział ciężkozbrojnej kawalerii a za nią dwie ogromne bestie dosiadane przez generałów tego cyrku. Vraneth musiał jednak przyznać, że dwugłowy smok, którego tam zobaczył w niczym nie ustępował rozmiarami jego własnemu.
Początek wymusił na nas korektę ustawień, ja musiałem ewakuować hydry w kierunku centrum, jak najdalej od wojowników z płonącymi atakami i generała z hellfire swordem. Łukasz rozpoczął zdecydowany marsz szczurami na lewej flance w kierunku wroga. Żeby myśleć o zwycięstwie musieliśmy jak najszybciej oczyścić tę stronę stołu, co się całkiem szybko udało, bo chyba w 3 turze został tam tylko mag i około 10 wojowników nurgla.
Vraneth szybko wydał pierwsze rozkazy po czym sam popędził w sam środek wojsk chaosu, aby jednym tylko ognistym podmuchem swojego smoka spopielić 18 wojowników. W centrum oddział korsarzy z błogosławieństwem Khaina dostał zadanie rozprawienia się z oddziałem Wybrańców, mieli nadzieję, iż zdążą uderzyć zanim wybrańcy otrzymają osławione już błogosławieństwo swojego tęczowego bożka. Z początku wszystko wyglądało dobrze ciosy spadały na wybrańców ze wszystkich stron jednak ku zdziwieniu Vranetha Wybrańcy dalej stali, uszczupleni zaledwie o kilku wojowników. Koniec tego starcia był przesądzony, niestety korsarze tego dnia srogo zawiedli pokładane w nich nadzieje. W celu zatrzymania marszu wybrańców do walki stanęła straszna Czarna Gwardia, udało im się powstrzymać Wybrańców do czasu nadejścia nieoczekiwanej pomocy ze strony ... tfuuuuu ... przebrzydłego potwora rodem z najczarniejszych odmętów ludzkiej, elfiej i szczurzej wyobraźni ... piekielna abominacja wpadła na flankę Wybrańców i wręcz rozszarpała ich na strzępy.
W tym momencie szala zwycięstwa zaczęła się lekko przechylać na naszą stronę, w międzyczasie druga abominacja zabiła dużego maga tzeentcha, który po jednym z miscastów wylądował w środku naszych wojsk. Nasza lewa flanka była już praktycznie pozbawiona wojsk przeciwnika.
- Wiedziałem, że miałem zabrać ze sobą Illune - zaprawioną w bojach Wielką Czarownicę Cienia - zamiast tej dziwnej ognistej Ignire. W niczym nie pomogła moim wojskom i dodatkowo bezczelnie szybko zginęłą. Moriathi będzie musiała za to odpowiednio podziękować jej rodzinie - pomyślał z szyderzczym uśmiechem na twarzy Vraneth. Prawa flanka była mocno zagrożona, z oddziałów skaveńskich został tylko ten śmierdzący prorok na dziwnej machinie, jedna hydra właśnie zakończyła swoje zadanie pożerając kolejnego maga, druga musiała się niestety ratować ucieczką przed wrogim generałem dzierżącym ogromny, płonący miecz. Dla Vranetha pozostało tylko jedno godne zadanie - przebrzydły, śmierdzący mag Nurgla, smok dobrze odczytał myśli swojego Pana, wzbił się w powietrze i z impetem runął na głowę czarodzieja, ten z przerażenia nawet nie zdążył się zasłonić przed ciosami spadającymi na jego rozpadające się ciało. Po chwili pole bitwy zostało zupełnie oczyszczone z magii Chaosu. Został tylko problem, tego marnego tęczowca na smoku, był on już jednak za daleko aby go dosięgnąć.
- Tchórz - wrzasnął Vraneth - nie uciekaj jak jakiś szczur, gwarantuję ci szybką i honorową śmierć w pojedynku. Wezwania te nie przyniosły niestety żadnego skutku. Tchórz nie godny dosiadania takiej bestii opuścił pole bitwy jak tylko zorientował się, że nie zostały mu już prawie żadne wojska, którymi mógłby dowodzić, a lewa flanka skavenów i elfów podąża w jego kierunku.
- Kolejne łatwe zwycięstwo, teraz tylko muszę wyrżnąć niedobitki moich ... tfuuu ... sojuszników i będę mógł dołączyć do Wiedźmiego Króla w ostatecznym ataku na Ulthuan, nic już nas nie powstrzyma
Teraz dla odmiany relacja jednego z generałów wojsk Chaosu
Megrimm Skavenslayer z niesmakiem spojrzał na pole bitwy i splunął finezyjnie. Potężna mantykora której dosiadał pogardliwie warczała łypiąc spode łba na kłębowisko na drugim krańcu pola. "Niewiele wartościowych czaszek dziś zgromadzimy, że tym parchom nie wstyd takie wojska wystawiać". Wciąż był zły na czempiona tzeentcha który oferując mu współdowodzenie w bitwie podstępnie zagarnął najwartościowsze przedmioty dla swoich podkomendnych a teraz jeszcze dumnie prężył się na swoim dwugłowym smoku. Szczurza i elfia hołota z takiej odległości wydawała się niezdyscyplinowaną masą przypadkowych żołnierzy. Z uśmiechem spojrzeli na oddział kuszników który przerażony widokiem armii chaosu czym prędzej schował się do piwnicy starego budynku.
Ale Megrimm był spokojny o swoje wojska- sztandarowy armii i doborowa osiemnastka wybrańców których pieszczotliwie nazywał "rzeźnikami drzew", horda 30 osobiście dobranych wojowników, weteranów setek bitew, najlepsi wojownicy północnych plemion oraz jego gwardia- straszliwi rycerze, najgorliwsi wyznawcy Khorna. Do tego kupiony od krasnoludów chaosu za pięciuset bretońskich rycerzy Hellcannon, potężny ołtarz bojowy ciągnięty przez osobiście ujarzmionego Juggernauta oraz 5 ogarów które włóczyły się w nocy pod jego namiotem. To była jego duma, jego armia przed którą pewnego dnia zegnie kark każdy władca południa.
Niestety, wyznawcy Pana Zmian i Dziadka Nurgla nie byli tak obiecujący. Wojownicy bez prawdziwego doświadczenia bojowego, nie mający ze sobą nawet żadnych trofeów, plugawi magowie którzy żałosnymi próbami spętania wiatrów magii częściej przynosili zgubę swoim armiom niż wrogim, prowizoryczny ołtarz będący kpiną z Pana Zmian, jedynie dwygłowy smok ratował honor tej zgrai.
"Zbieram moje wojska po lewej stronie, Hellcannon zaciągnięty zostanie na prawą flankę, zbyt dużo razy ten cholerny demon próbował walczyć z moimi wojownikami. Ty zajmij się szczurzymi zgrajami po prawej." Z powodu braku koordynacji wrogich wojsk i chaosu na wyższych szczeblach, część wrogiej hordy ruszyła do przodu bez porozumienia z resztą. Niezdecydowani czy walczyć czy uciekać, powoli powlekli się naprzód. Megrimm z wyrazem triumfu spojrzał na tak zwaną "gwardię honorową" elfów, której żołnierze oparli się o płot i oddali sodomii. Następnie zawyły wiatry magii, w powietrzu zatrzaskała energia, kilku wojowników poległo od uderzeń kul ognia i błyskawic. "Tchórze..." warknął Megrimm potrząsając czaszkami zabitych generałów. Wtedy armia chaosu ruszyła. Wybrańcy bez litości wycinali w pień elfy nie zważając na straty własne, polegli dopiero gdy wrodzy generałowie zdecydowali się wesprzeć elfich sodomitów magią. Rycerze Khorna bez litości tratowali kolejne setki szczurów, końskie kopyta gruchotały dziesiątki kruchych czaszek. Megrimm strzelił lejcami i mantykora wzbiła się w powietrze lądując za plecami oddziału ciężko opancerzonych szturmowych szczurów. Spojrzał na płonący miecz- "na takich wrogów nie muszę mieć oręża" po czym ściągnął hełm, okazując swoje pocięte bliznami oblicze, z krwistym piętnem Khorna na czole. Zebrał powietrze w płucach i wydał z siebie okrzyk tak straszliwy że garść szczurów na miejscu padła trupem a reszta podkuliła ze strachu ogony. Następnie charknął potężnie i rzygnął strumieniem demonicznej energii w futrzaste szeregi kładąc trupem dziesiątki szkodników. Z pogardą spojrzał na lądującego obok smoka i generała który spróbował tej samej sztuczki z o wiele gorszym skutkiem.
Kilkadziesiąt metrów dalej na starożytnym postumencie prężyła się dziwka, której miejscem powinien być harem kultu Boga Rozkoszy a nie kolegium magii. Zignorował ją gdyż przed nim pojawił się kolejny cel godny uwagi- pochodzaca z pustkowi Naggaroth hydra. Pięć ogromnych czaszek czaszek dla Khorna. Wtem lord Tzeentcha krzyknął "Jest twoja! Ja zajmę się tym chuchrem na skale i zwiążę walką skaveńskiego generała!" po czym wskazał na potężny dzwon na którym siedział szary prorok i kłębiącą się poniżej masę szkodników. Mantykora nie musiała czekać na rozkaz- wzbiła się w powietrze rycząc okurtnie a Megrimm wyjął płonący miecz i począł nim wywijać w powietrzu. To było dla hydry zbyt dużo- nawet tak głupie stworzenie miało swój instynkt samozachowawczy- rzuciła się do panicznej ucieczki, ciągnąc za sobą chuderlawych poganiaczy i objając się o skały.
Megrimm spojrzał z dumą jak jego wojownicy tną na kawałki elfy i szczurze potwory, jednak dalsza część pola bitwy była spowita tumanami kurzu uniemożliwiającymi dostrzeżenie szczegółów. Wtedy podstępny tzeentchowiec odwrócił się do niego plecami i zostawił na pastwę losu- po zabiciu elfiej czarownicy zignorował skaveńskiego generała na potężnym dzwonie który rozpędzony przez setki szczurów wbił się w mantykorę Megrimma. Ten z nienawiścią rzucił szaremu prorokowi wyzwanie jednak gryzoń ze strachem wspiął się poza zasięg jego miecza. Pełen nienawiści począł ciąć rusztowanie dzwonu na kawałki aby dorwać strachliwego szkodnika a mantykora bez litości zabijała kolejnych futrzastych wojowników. Rycerze byli zbyt daleko aby nadejść z odsieczą. Po chwili kłuta setkami ostrzy mantykora wydała ostatni ryk i zwaliła się na ziemię przygniatając wielu wrogów. Megrimm spadł na ziemię gubiąc oręż i gruchocząc pancerz po czym rzucił się w kierunku równego kawałka ziemi gdzie stawi czoła przeważającym siłom wroga. Nie mineło pięć minut nim wrzeszcząc imię Khorna i przeklinając wyznawców tzeentcha poległ pod naporem skavenów, zabierając jednak dziesiątki żyć przed śmiercią... "KREW DLA BOGA KRWI!"