Myślałem cały dzień nad jakimś nekromantą, ale wyszło mi coś takiego. Przypominam, że pan LEgionu jest niewidzialny i nie wiadomo co taki walnięty necromanta może robić w czasie kiedy Legion biędzie się bił na arenie. Mam nadzieje że nie odpadne w 1 rundzie bo jestem zbyt przekozacki...
Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri
Re: Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri
ja nie wiem jak to działa, bo nie jestem mistrzem gry. Mam nadzieję że tak
szkoda żę nie ma pierścienia co wyłącza magiczne przedmioty...
Myślałem cały dzień nad jakimś nekromantą, ale wyszło mi coś takiego. Przypominam, że pan LEgionu jest niewidzialny i nie wiadomo co taki walnięty necromanta może robić w czasie kiedy Legion biędzie się bił na arenie. Mam nadzieje że nie odpadne w 1 rundzie bo jestem zbyt przekozacki...
Myślałem cały dzień nad jakimś nekromantą, ale wyszło mi coś takiego. Przypominam, że pan LEgionu jest niewidzialny i nie wiadomo co taki walnięty necromanta może robić w czasie kiedy Legion biędzie się bił na arenie. Mam nadzieje że nie odpadne w 1 rundzie bo jestem zbyt przekozacki...
-
Varinastari
- Masakrator
- Posty: 2297
Ależ bzdura. Nie martwcie się, Mistrz Areny zbalansuje to odpowiednio. Nie z takimi kozakami mieli już prowadzący(m.in Ja) do czynienia.
Btw. Naviedzony, widzę, żeś dokonał niecnej inkorporacji części umiejętności, które mój chory umysł wypluł na świat:)
Nakurwię postać najpóźniej jutro.
Luzik:>Zaraz nie rozumiem czegoś. Czyli na przykład mój brzydal jak stanie w szranki z takim cudem to z automatu przegrał ? w końcu nie mam magicznej broni ...
Btw. Naviedzony, widzę, żeś dokonał niecnej inkorporacji części umiejętności, które mój chory umysł wypluł na świat:)
Nakurwię postać najpóźniej jutro.
Ale dobra, wystarczy że trafi w pierwszej rundzie na ziutka z magiczną bronią i mamy problem z bani
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
Ojtam ojtam. Jak będzie za bardzo gięty to dam up postaci i wystawie Great Unclean One i mi ten eteryk skoczy 
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Ale tu odchodzą dziwne akcje.
Po kolei więc od najważniejszych:
Drodzy gracze, prowadziłem już kilka ładnych sesji i zmagałem się z wieloma problemami przegięcia i niedogięcia. Dam radę. Otwarta lista postaci jest właśnie po to, żeby pojawiały się takie dziwadła.
Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe? Spodobały mi się najbardziej ze wszystkich, a uważam, że nie ma sensu na siłę ulepszać czegoś, co już i tak jest dobre. Wprowadziłem tylko kosmetyczne zmiany.Btw. Naviedzony, widzę, żeś dokonał niecnej inkorporacji części umiejętności, które mój chory umysł wypluł na świat:)
Jasne, że nie. To, że wszystkie zasady są respektowane nie oznacza, że działają identycznie jak w Battlu. Rzekłbym nawet, że prawie żadna nie działa tak samo jak w WHFB. Eteryczność (jak wszystko) ma swoje plusy i minusy.Zaraz nie rozumiem czegoś. Czyli na przykład mój brzydal jak stanie w szranki z takim cudem to z automatu przegrał ? w końcu nie mam magicznej broni ...
Drodzy gracze, prowadziłem już kilka ładnych sesji i zmagałem się z wieloma problemami przegięcia i niedogięcia. Dam radę. Otwarta lista postaci jest właśnie po to, żeby pojawiały się takie dziwadła.
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
No jak wszystko załapałem to git. A i stawiam GM piwo jak ten eteryk się potknie 
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
Naviedzony pisze:swoje plusy i minusy.
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
No po to nie znamy systemu by grać tym czym mamy ochotę grać, a nie tym co jest najlepsze 
Ja na przykład strzeliłem w ciemno, że broń dwuręczna + ogr berserk dekapitator będzie pakował krytyk za krytkiem. A czy dobrze kminę to inna bajka
Ja na przykład strzeliłem w ciemno, że broń dwuręczna + ogr berserk dekapitator będzie pakował krytyk za krytkiem. A czy dobrze kminę to inna bajka
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
JareKK pisze:to w takim razie mam pytanie co daje mi ta eteryczność?
kubencjusz pisze:Naviedzony pisze:swoje plusy i minusy.
Nie. Jeden użytkownik, jedna postać.można zgłosić 2 kandydatów?
Imię: Slarhen Bloodblade
Rasa: Mroczny Elf
Klasa: Egzekutor
Broń: Draich - ( 2 ręczny miecz można go używać również jako topora )
Zbroja: Średnia zbroja + Kaptur ( Kolczuga + lekkie elementy płytowe )
Umiejętność: Fanatyk
Ekwipunek: Przeklęta broń
Trening: Szybkość
Historia:
- Khainie Panie mój pobłogosław mój oręż bym mógł w imię twoje siać mord i zniszczenie.
Rzekł Slarhen Bloodblade klęcząc na piasku a zimna słona woda zalewała mu nogi. Bitwa u wybrzeży Arabii. Po zmówieniu modlitwy wstał ustawić się w szeregu razem z pozostałymi siejącymi groze egzekutorami. Dzień był pogodny a upał nieznośny. W oddali słychać było okrzyki bojowe wojsk, świst bełtów oraz krzyki bólu i śmierci. Przed nimi ścierały się już oddziały korsarzy oraz arabskich wojowników. Dowodca wydal rozkaz marszu więc ruszyli na lewą flanke. Nogi zapadały im się w pasku, jednak parli na przód nie zwarzając na nic. Gdzieś obok ktoś padł ugodziny w szyje. Naprzeciw nim wyszli nędzni ludzie bez zbroi uzbrojeni tylko w tarcze i zakrzywone miecze.
- Szybciej do ataku! - Krzyknąl dowódca. Trębacz zadął głośno w róg, auuuuuuuhhh.
- Śmierć! Śmierć! W imię Khaine!
Gdy starli się z obrońcami śmierć stała się ich rzemiosłem. Draichy błyszczały od krwi a ludzkie części ciała fruwały w powietrzu. „Zapach śmierci, zapach krwi i kolejna głowa dla Ciebie Panie” . Egzekutorzy weszli w oddział jak gorący noż wchodzi w masło. Walka nie trwała długo ludzie z przerażeniem porzucali swoj oręż i rzucali się do ucieczki.
- Gonić ich! - wykrzyknął dowódca i róg znow zawył.
Uciekający gineli od ciosów w plecy, odrąbanych nóg lub tratowani przez własnych towarzyszy. Gdy nagle zawył inny róg. Agresorzy nie zoriętowali się ze wyszli za wysoko w linie wroga. W ten czas do szarży ruszyły słonie przeciwnika. Potężne bestie dwa razy większe od człowieka na których osadzeni w lekktykach z baldachimami byli wojownicy z łukami refleksyjnymi oraz włóczniami. Tratowały swoich oraz nieprzyjaciół.
- Do mnie! Do mnie! - Wrzeszczał Slarhen - Do mnie Psy! - jednak na nic to się zdało panował chaos. Gdy probował dotrzeć do trębacza by zarządził mobilizacje ten leżał z strzałą wbitą w oko a jego nogi które były miazgą i róg został rozdeptany przez słonia.
- Wycofać się ! - nikt jednak go nie słyszał. Kątem oka zauwarzył szarżyjącego słonia. O mały włos nie nabił go na cis, odsunął się i wykanał unik przewracając się na plecy a następnie przez głowe na kolana i ciął w tylnią noge słonia. Ten ryknął z bólu i przerażenia, przewrócił się w jego strone. Ludzie będący na wieżyczce krzyczeli, ostatnie co zapamiętał był cień przewracający się na niego i brzdęk w uszach następnie zapadła ciemność.
„Gdzie ja jestem?” Piasek wchodził mu do ust nosa oraz uszu. Ból głowy okrutny i niezmordowany. Przy każdej próbie poruszenia się narastał. „Może lepiej będzie jak po prostu nie będę się ruszał” I tak przez godzine, dwie może sześć. Nie był pewien gdyż czas zatrzymał się dla niego w miejscu. „Wstań” wkoncu sobie powiedział „wstań! Nie moge umrzeć w taki sposób Khaine mi dopomoże”
Wspierając się na łokciach probował się czołgać. Każdy ruch sprawiał mu ból.
Zobaczył słabe światło gdy jego głowa wydostała się spod płachty. Gdy w końcu udało mu się wstać zobaczył powojowisko po bitwie. Rozglądając się doszedł do wniosku że bitwa została wygrana jednak nie dla niego. Pozostałe mroczne elfy zniknęły zostały tylko trupy pochłaniane przez piasek towarzyszy oraz wrogów. Słońce leniwie osadzone było na wschodzie co oznaczało że przez pół dnia leżał pod lekktyką. Ściągnął hełm i odrzucił go na piasek. „ Panie mój co mam teraz zrobić?” Sięgnął do manierki z winem którą zawsze nosił przy sobie. Przepłukał usta a następnie wypił łapczywie ponad pół. Świat mu nagle zawirował i aż o mało nie zwymiotował drogocennym trunkiem od mdłości które mu on nagle przyniosł.
Padł na kolana „ Khaine Panie mój! Wskaż mi droge!”. Klęczał tak przez dłuższą chwile aż słońce zaczęło świecić mocniej. Gdy nagle zobaczył blask w piasku. Podszedł na klęczkach w tym kierunku. Przesunął ręką po piasku odsłaniając rubin z głowicy jego miecza który w barwie wschodzącego słońca był karmazynowy, barwi krwi. „ Krwi! Tego chcesz? Mojej? Nie jestem twym narzędziem... a więc dobrze!” Poniósł miecz wstając, schował do pochwy.
„Muszę przetrwać to by dalej śpiewać twą pieśń swym orężem”. Przeszukując okoliczne trupy znalazł parę przydatnych rzeczy. Troche wody, krzesidło jakieś mało warte pierścienie i inne troche wartościowe rzeczy których nie zauważyli łupieżcy a mógłby sprzedać w razie potrzeby. „
Teraz jestem zbyt słaby i obolały by wyruszyć, poza tym w tym upale prędzej się usmażę niż pojdę gdziekolwiek”. Rozbił oboz na polu bitwy. Zapach śmierci i sępy były jego towarzyszami. Obmył się z krwi i potu w słonym, ciepłym morzu, za posiłek miał smażone mięso słonia przez którego znalazł się sam na skraju pustyni. Noc była chłodna i cicha. Ból nadal mu doskwierał jednak nie tak bardzo jak wcześniej. Po porannej modlitwie w której prosił Khaina o to by i dzisiaj jego ostrze posmakowało krwi, zjadł śniadaie podobne do kolacji i wyruszył w strone skąd armia arabii przybyła.
Marsz był długi i męczący. Po kilku godzinach dotarł jednak do spalonej wioski którą złupiono. „Może jeszcze gdzieś tu są kurwiaste kałamarnice”. Szedł dalej upał mu doskwierał jednak modlitwa mordu była jego siłą. Po 3 dniach marszu zauważył karawane podążył za nią. Wczoraj skonczyło mu się mięso słonia a ostatni z 3 bukłaków był już prawie pusty pomimo uzupełnienia zapasów wody w rozgrabionej wiosce. Po niespełna poł godziny wyrosło jak by znikąd miasto. „Woda i jedzenie, nareszcie! Dzięki Ci o krwawy!”
Zasłonił się szczelniej płaszczem by nikt nie rozpoznał w nim elfa. Pomimo nie znajomości ich plugawego języka udało mu się znaleźć karczmę.
„Pod słoneczną piramidą” jak poźniej się się dowiedział. Co prawda z słoneczną nie maiła nic wspólnego. Ciemna piwnica z okrągłymi stolikami i pełna szumowin, takie miejsce jednak bardzo mu odpowiadało. Można tu było na pewno znaleźć krew dla Pana. Parę miedziaków wystarczyło by dostać tu pokój, chleb, oliwki troche winogron i barani udziec w miodzie oraz paskudne kwaśne wino.
Siedząc w najciemniejszym kącie spożywał posiłek. Im później się robiło tym tłoczniej się robiło. Jakieś kurwy tańczyły na stole sześciu pijanych i śmiejących się obdartusów. Barman coś krzyczał a kelnerki pokazywały biust za miedziaka i rozlewały wino oraz ale.
Gdy nagle coś przykuło uwagę Slarhena. Trója ludzi nie podobnych do reszty. Wyglądali raczej na obcokrajowców z Imperium lub Bretonii. Mistrz egzekutorów nie był barbarzyńcą i pochodził z szlachetnego rodu. Dzięki temu znał nieco język brodatych krasnoludów oraz język imperium. Próba wsłuchania się w ich rozmowe okazała się niepowodzeniem, gwar był zbyt wielki. „Trzeba to inaczej rozegrać”. Wstał i ruszył ku ich stolikowi.
- Można ? - Zapytał w języku Imperium.
- Czego? - Odpowiedział człowiek z blizną na prawym policzku, ostrym spojrzeniu i zadartym nosie.
„Khaine ześlij mi mądrość!”
- Chciałbym tylko porozmawiać i postawić wam kolejke – zagadał starając się by jego ton i akcent były jak najbardziej poprawne.
– Jestem tu sam i nie znam tego języka a mój tłumacz umarł na pustyni gdy fałszywy przewodnik nas zosatawił z naszym złotem. Czy panowie pozwolą?
- A gdzie tu kurwa masz panów? - wybuch śmiechem mężczyzna, brzuchaty mężczyzna z małymi oczkami i łysą głową.
„ Najemnicy doskonale! Będzie łatwiej niż się spodziewałem”
- Siadaj dupskiem tutaj – wskazując ręką na wolny stołek.
- Co Cie tu....
Po długiej konwersacji Slarhen dowiedział się że pochodzą z Imperium, miasta Nulln. Zwykłe opryszki, poszukiwacze przygód, chwały i złota. Ci trzej durnie zamierzali szukać skarbów w piramidach dawnych królów Arabii. Po 2 Miesiącach nie wyprawy i ciągłych niepowodzeniach dowiedzieli się o Arenie organizowanej w zrujnowanym mieście „przez jakiegoś Settre” . Nędzny ignoranci. Zamierzali wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Wyruszyli razem gdyż po pijackim wieczorze uznali to za świetny pomysł. Jednak tylko jeden tam dotarł, krew jego towarzyszy splamiła jego miecz. Głowy i reszte truchla pozostawił dla sępów i skorpionów. A rubin jego miecza płonął karmazynowym blaskiem bardziej niż kiedykowiek. Slarhen Bloodblade, Mistrz Egzekutorów, szlachcic rodu Bloodblade oraz wierny sługa swego mrocznego boga Khaine.
" Dziękuje Ci Panie za tą rzeź, za tą krew, za tą śmierć którą pozwalasz mi siać. Niech ciosy mego miecza będą dla Ciebie pieśnią, niech krew przelana będzie twoim winem a dusze pokarmem"
Mam nadzieje że się podobało.
Rasa: Mroczny Elf
Klasa: Egzekutor
Broń: Draich - ( 2 ręczny miecz można go używać również jako topora )
Zbroja: Średnia zbroja + Kaptur ( Kolczuga + lekkie elementy płytowe )
Umiejętność: Fanatyk
Ekwipunek: Przeklęta broń
Trening: Szybkość
Historia:
- Khainie Panie mój pobłogosław mój oręż bym mógł w imię twoje siać mord i zniszczenie.
Rzekł Slarhen Bloodblade klęcząc na piasku a zimna słona woda zalewała mu nogi. Bitwa u wybrzeży Arabii. Po zmówieniu modlitwy wstał ustawić się w szeregu razem z pozostałymi siejącymi groze egzekutorami. Dzień był pogodny a upał nieznośny. W oddali słychać było okrzyki bojowe wojsk, świst bełtów oraz krzyki bólu i śmierci. Przed nimi ścierały się już oddziały korsarzy oraz arabskich wojowników. Dowodca wydal rozkaz marszu więc ruszyli na lewą flanke. Nogi zapadały im się w pasku, jednak parli na przód nie zwarzając na nic. Gdzieś obok ktoś padł ugodziny w szyje. Naprzeciw nim wyszli nędzni ludzie bez zbroi uzbrojeni tylko w tarcze i zakrzywone miecze.
- Szybciej do ataku! - Krzyknąl dowódca. Trębacz zadął głośno w róg, auuuuuuuhhh.
- Śmierć! Śmierć! W imię Khaine!
Gdy starli się z obrońcami śmierć stała się ich rzemiosłem. Draichy błyszczały od krwi a ludzkie części ciała fruwały w powietrzu. „Zapach śmierci, zapach krwi i kolejna głowa dla Ciebie Panie” . Egzekutorzy weszli w oddział jak gorący noż wchodzi w masło. Walka nie trwała długo ludzie z przerażeniem porzucali swoj oręż i rzucali się do ucieczki.
- Gonić ich! - wykrzyknął dowódca i róg znow zawył.
Uciekający gineli od ciosów w plecy, odrąbanych nóg lub tratowani przez własnych towarzyszy. Gdy nagle zawył inny róg. Agresorzy nie zoriętowali się ze wyszli za wysoko w linie wroga. W ten czas do szarży ruszyły słonie przeciwnika. Potężne bestie dwa razy większe od człowieka na których osadzeni w lekktykach z baldachimami byli wojownicy z łukami refleksyjnymi oraz włóczniami. Tratowały swoich oraz nieprzyjaciół.
- Do mnie! Do mnie! - Wrzeszczał Slarhen - Do mnie Psy! - jednak na nic to się zdało panował chaos. Gdy probował dotrzeć do trębacza by zarządził mobilizacje ten leżał z strzałą wbitą w oko a jego nogi które były miazgą i róg został rozdeptany przez słonia.
- Wycofać się ! - nikt jednak go nie słyszał. Kątem oka zauwarzył szarżyjącego słonia. O mały włos nie nabił go na cis, odsunął się i wykanał unik przewracając się na plecy a następnie przez głowe na kolana i ciął w tylnią noge słonia. Ten ryknął z bólu i przerażenia, przewrócił się w jego strone. Ludzie będący na wieżyczce krzyczeli, ostatnie co zapamiętał był cień przewracający się na niego i brzdęk w uszach następnie zapadła ciemność.
„Gdzie ja jestem?” Piasek wchodził mu do ust nosa oraz uszu. Ból głowy okrutny i niezmordowany. Przy każdej próbie poruszenia się narastał. „Może lepiej będzie jak po prostu nie będę się ruszał” I tak przez godzine, dwie może sześć. Nie był pewien gdyż czas zatrzymał się dla niego w miejscu. „Wstań” wkoncu sobie powiedział „wstań! Nie moge umrzeć w taki sposób Khaine mi dopomoże”
Wspierając się na łokciach probował się czołgać. Każdy ruch sprawiał mu ból.
Zobaczył słabe światło gdy jego głowa wydostała się spod płachty. Gdy w końcu udało mu się wstać zobaczył powojowisko po bitwie. Rozglądając się doszedł do wniosku że bitwa została wygrana jednak nie dla niego. Pozostałe mroczne elfy zniknęły zostały tylko trupy pochłaniane przez piasek towarzyszy oraz wrogów. Słońce leniwie osadzone było na wschodzie co oznaczało że przez pół dnia leżał pod lekktyką. Ściągnął hełm i odrzucił go na piasek. „ Panie mój co mam teraz zrobić?” Sięgnął do manierki z winem którą zawsze nosił przy sobie. Przepłukał usta a następnie wypił łapczywie ponad pół. Świat mu nagle zawirował i aż o mało nie zwymiotował drogocennym trunkiem od mdłości które mu on nagle przyniosł.
Padł na kolana „ Khaine Panie mój! Wskaż mi droge!”. Klęczał tak przez dłuższą chwile aż słońce zaczęło świecić mocniej. Gdy nagle zobaczył blask w piasku. Podszedł na klęczkach w tym kierunku. Przesunął ręką po piasku odsłaniając rubin z głowicy jego miecza który w barwie wschodzącego słońca był karmazynowy, barwi krwi. „ Krwi! Tego chcesz? Mojej? Nie jestem twym narzędziem... a więc dobrze!” Poniósł miecz wstając, schował do pochwy.
„Muszę przetrwać to by dalej śpiewać twą pieśń swym orężem”. Przeszukując okoliczne trupy znalazł parę przydatnych rzeczy. Troche wody, krzesidło jakieś mało warte pierścienie i inne troche wartościowe rzeczy których nie zauważyli łupieżcy a mógłby sprzedać w razie potrzeby. „
Teraz jestem zbyt słaby i obolały by wyruszyć, poza tym w tym upale prędzej się usmażę niż pojdę gdziekolwiek”. Rozbił oboz na polu bitwy. Zapach śmierci i sępy były jego towarzyszami. Obmył się z krwi i potu w słonym, ciepłym morzu, za posiłek miał smażone mięso słonia przez którego znalazł się sam na skraju pustyni. Noc była chłodna i cicha. Ból nadal mu doskwierał jednak nie tak bardzo jak wcześniej. Po porannej modlitwie w której prosił Khaina o to by i dzisiaj jego ostrze posmakowało krwi, zjadł śniadaie podobne do kolacji i wyruszył w strone skąd armia arabii przybyła.
Marsz był długi i męczący. Po kilku godzinach dotarł jednak do spalonej wioski którą złupiono. „Może jeszcze gdzieś tu są kurwiaste kałamarnice”. Szedł dalej upał mu doskwierał jednak modlitwa mordu była jego siłą. Po 3 dniach marszu zauważył karawane podążył za nią. Wczoraj skonczyło mu się mięso słonia a ostatni z 3 bukłaków był już prawie pusty pomimo uzupełnienia zapasów wody w rozgrabionej wiosce. Po niespełna poł godziny wyrosło jak by znikąd miasto. „Woda i jedzenie, nareszcie! Dzięki Ci o krwawy!”
Zasłonił się szczelniej płaszczem by nikt nie rozpoznał w nim elfa. Pomimo nie znajomości ich plugawego języka udało mu się znaleźć karczmę.
„Pod słoneczną piramidą” jak poźniej się się dowiedział. Co prawda z słoneczną nie maiła nic wspólnego. Ciemna piwnica z okrągłymi stolikami i pełna szumowin, takie miejsce jednak bardzo mu odpowiadało. Można tu było na pewno znaleźć krew dla Pana. Parę miedziaków wystarczyło by dostać tu pokój, chleb, oliwki troche winogron i barani udziec w miodzie oraz paskudne kwaśne wino.
Siedząc w najciemniejszym kącie spożywał posiłek. Im później się robiło tym tłoczniej się robiło. Jakieś kurwy tańczyły na stole sześciu pijanych i śmiejących się obdartusów. Barman coś krzyczał a kelnerki pokazywały biust za miedziaka i rozlewały wino oraz ale.
Gdy nagle coś przykuło uwagę Slarhena. Trója ludzi nie podobnych do reszty. Wyglądali raczej na obcokrajowców z Imperium lub Bretonii. Mistrz egzekutorów nie był barbarzyńcą i pochodził z szlachetnego rodu. Dzięki temu znał nieco język brodatych krasnoludów oraz język imperium. Próba wsłuchania się w ich rozmowe okazała się niepowodzeniem, gwar był zbyt wielki. „Trzeba to inaczej rozegrać”. Wstał i ruszył ku ich stolikowi.
- Można ? - Zapytał w języku Imperium.
- Czego? - Odpowiedział człowiek z blizną na prawym policzku, ostrym spojrzeniu i zadartym nosie.
„Khaine ześlij mi mądrość!”
- Chciałbym tylko porozmawiać i postawić wam kolejke – zagadał starając się by jego ton i akcent były jak najbardziej poprawne.
– Jestem tu sam i nie znam tego języka a mój tłumacz umarł na pustyni gdy fałszywy przewodnik nas zosatawił z naszym złotem. Czy panowie pozwolą?
- A gdzie tu kurwa masz panów? - wybuch śmiechem mężczyzna, brzuchaty mężczyzna z małymi oczkami i łysą głową.
„ Najemnicy doskonale! Będzie łatwiej niż się spodziewałem”
- Siadaj dupskiem tutaj – wskazując ręką na wolny stołek.
- Co Cie tu....
Po długiej konwersacji Slarhen dowiedział się że pochodzą z Imperium, miasta Nulln. Zwykłe opryszki, poszukiwacze przygód, chwały i złota. Ci trzej durnie zamierzali szukać skarbów w piramidach dawnych królów Arabii. Po 2 Miesiącach nie wyprawy i ciągłych niepowodzeniach dowiedzieli się o Arenie organizowanej w zrujnowanym mieście „przez jakiegoś Settre” . Nędzny ignoranci. Zamierzali wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Wyruszyli razem gdyż po pijackim wieczorze uznali to za świetny pomysł. Jednak tylko jeden tam dotarł, krew jego towarzyszy splamiła jego miecz. Głowy i reszte truchla pozostawił dla sępów i skorpionów. A rubin jego miecza płonął karmazynowym blaskiem bardziej niż kiedykowiek. Slarhen Bloodblade, Mistrz Egzekutorów, szlachcic rodu Bloodblade oraz wierny sługa swego mrocznego boga Khaine.
" Dziękuje Ci Panie za tą rzeź, za tą krew, za tą śmierć którą pozwalasz mi siać. Niech ciosy mego miecza będą dla Ciebie pieśnią, niech krew przelana będzie twoim winem a dusze pokarmem"
Mam nadzieje że się podobało.
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
garg pisze:Trening: Szybkość
Naviedzony pisze:Rozwój postaci:
Po każdej swojej wygranej walce bohater nabiera doświadczenia, co pozwala na jego nieustanny rozwój i zwiększenie umiejętności. Każdy gracz może zdecydować według własnego uznania w którym kierunku rozwinąć postać. Rozwój następuje poprzez wybór treningu z listy dostępnych poniżej. Wyszkolenie kumuluje się, czyli bohater, który ma za sobą dwie zwycięskie walki może dołączyć dwa wyszkolenia i obydwa będą wpływały na jego postać.
Trening musi zostać wybrany najlepiej zaraz po zakończonej walce (miło widziany opis fabularny), a najpóźniej przed rozlosowaniem par w następnej turze Areny. W przeciwnym wypadku postać okazała się zbyt leniwa na ćwiczenia i straciła swoją szansę.
- Trening Siły
- Trening Zręczności
- Trening Wytrzymałości
- Trening Szybkości
- Trening Woli
A przed pierwsza walką treninig nie jest uwzględniany?kubencjusz pisze:garg pisze:Trening: SzybkośćNaviedzony pisze:Rozwój postaci:
Po każdej swojej wygranej walce bohater nabiera doświadczenia, co pozwala na jego nieustanny rozwój i zwiększenie umiejętności. Każdy gracz może zdecydować według własnego uznania w którym kierunku rozwinąć postać. Rozwój następuje poprzez wybór treningu z listy dostępnych poniżej. Wyszkolenie kumuluje się, czyli bohater, który ma za sobą dwie zwycięskie walki może dołączyć dwa wyszkolenia i obydwa będą wpływały na jego postać.
Trening musi zostać wybrany najlepiej zaraz po zakończonej walce (miło widziany opis fabularny), a najpóźniej przed rozlosowaniem par w następnej turze Areny. W przeciwnym wypadku postać okazała się zbyt leniwa na ćwiczenia i straciła swoją szansę.
- Trening Siły
- Trening Zręczności
- Trening Wytrzymałości
- Trening Szybkości
- Trening Woli
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
