Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Giacomo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 104

Re: Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Post autor: Giacomo »

Czy możno wystawiać magów? Bo z tego co przeczytałem, to można wystawić dowolną jednostkę za wyjątkiem lordów i magii mogą używać tylko Książęta grobowców, Kapłani i Heroldowie Tzenncha. Czyli można wystawic maga, ale nie może on używać magii? Proszę o szybki uściślenie.
:)

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Obawiam się że jest już 16 graczy #-o

Awatar użytkownika
Giacomo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 104

Post autor: Giacomo »

Racja, zabrakło 20 minut. #-o :cry: :cry:

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Hahah, dzięki Kubencjuszowi byłem pierwszy :D

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

zajcew pisze:RASA:Gnoblar Choncho
BROŃ: Dwa kastety ( traktować jako pięści)
Ekwipunek: Obręcz Szybkości
Umiejętności : Błyskawiczny unik, Błyskawiczny blok , Nieprawdopodobne szczęście
Ubrany tylko w przepaskę biodrową.
Imię: Kazik

Kazik był zwykłym Gnoblarem. Pewnego słonecznego ranka postanowił wyruszyć w daleką podróż. Szedł przez lasy, szedł przez góry, przepływał jeziora, aż w końcu dotarł do wielkiej bezkresnej pustyni. I tam postanowił pójść. Szedł, szedł,szedł ,szedł ,szedł i szedł ,aż doszedł do miasta pełnego trupów. Nie zaskoczyło go to ,gdyż w czasie podróży nie takie dziwy widział. Gdy szedł przez miast ujrzał szyld z napisem arena śmierci. Pomyślał ,że to coś dla niego , przecież w sowjej wiosce uchodził za najlepszego boksera na świecie, którym niewątpliwie był. Więc zapisał się na arenę ,usiadł na murku i czekał na jego kolej spokojnie majtając chudziutkimi nóżkami.
That's my man :D.

Czyżby nadszedł czas by jakiś Gnoblar w końcu wygrał Arenę śmierci? ;)
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

-Baltazar! Gdzie ty się szlajasz! Chodź tu kurwa twoja mać - wściekły wampir wydzierał się, wymachując groźnie ręką naokoło siebie ,próbując zlokalizować swojego nowego sługę. Po chwili spośród kolumny zombie wyłoniła się postać ,odziana w poprzedzierane i wytarte szaty, podeszła z wahaniem i skłoniła się.
-Tu jestem panie. Zawsze na twoje usługi.
-Właśnie widzę. Szukaj nam dobrego duzego lokum. Otwieramy biznes! Tylko cholera przebieraj tymi patykami szybciej! Widziałem tutaj już paru krasnoludów i ludzi może zechcą skorzystać.

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

eh neta mi wywaliło a tu arena pełna.
No nic powodzenia, będę śledził.
:)

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Trudno! Następnym razem. :)

Jutro losowanie walk i trochę opisu fabularnego. Dziś nie dam rady.

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

To jak by coś, jeszcze coś tam dobazgrałem do historii mojej postaci. Enjoy ;)

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Zarthog zdążył już znudzić się w nekropolii, ale i jego średnio bystry umysł zdołał zarejestrować, że praktycznie brak tu żywych istot. Z tego też powodu nietrudno było mu poznać, które z tych nielicznych bijących serc będą niedługo miażdżone jego Morgenszternem, piąchami i tarczą. Było to bardzo barnwe, urozmaicone zbiegowisko: Demony, Ogry, nieumarli... reszta to jakieś mizernoty, których dość już się nazabijał. Dostrzegł również jednego orka... Dzikus - Jeden z tych, których szaleńczą postawą gardził i myślał o niej, jako o zgubie zielonoskórych. Jednak prócz niego, był on jedyną wartą uwagi istotą w tej nędznej "mieścinie".
-Te! Dzikus! Cho-no-tu! Możem coś rozpiździć.
Zagaił nieśmiało.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

rasti, "uniknal ciosu robiac unik " ... :P

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Dobra, mniejsza. Późno jest, nie sprawdzałem nawet tego ;)

Rabsp
Masakrator
Posty: 2445
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Rabsp »

Beton ocknął się w klatce w jakims obskurnym miejscu pełnym trupów i piasku. Pragnął rozgnieść czaszki tych mizernych kościanych ludzików. Siedział za metalowymi kratami, gdy usłyszał głos...

-Te! Dzikus! Cho-no-tu! Możem coś rozpiździć.

Odwróciwszy głowę lekko w lewo, zauważył orka przyodzianego w ciężką zbroje siedzącego pod filarem kilka metrów dalej.

- Te! Nie zauważyłeś, że badziewne trupki zakuły mnie w metal? Rozpiździć, rozpiździć możem! Rusz chyżo dupe i wydostań mnie z klatki!

Wnet przybyło kilka chodzących szkieletów, chwyciły klatkę i ruszyły. Ork dostał czymś twardym po głowie aby się uspokoił, lecz to tylko jeszcze bardziej go wkurzyło. Kościotrupy skręciły w lewo, potem dwa razy w prawo, aż wkońcu wąską uliczką dotarły do schodów przy których stał wyposarzony w oręż straznik. Obślizgłe schody prowadziły w dół. Niewygodna klatka to nie było miejsce w którym Beton chciałby teraz się znajdować. Ściany z piaskowca pokrywały gęste sieci pajeczyny, a smród był okropny. Dotarli wkońcu do jakiegoś korytarza, widać było kilka przejść i kolejne schody. Weszli w prawe drzwi po lewo i skręciwszy na wprost ruszyli szybkim spacerowym krokiem. Beton zauważył szybko cele z różnymi istotami. Za kratami uwięzionych było wielu przedstawicieli kilku ras, znajowało się tam pięciu ludzi, dwa elfy, goblin, wielki szur stojący na dwóch łapach oraz krasnolud z ogoloną brodą. Minęli kilka cel, po czym konwój zatrzymał się. Jeden ze szkieletów otworzył stalowym kluczem drzwi zimnej celi. Pokazał coś swym skostniałym palcem, skinął głową i po chwili pięciu innych trupów wrzuciło Betona w małe pomieszczenie ograniczone metalowymi prętami. Kraty się zatrzasnęły, pochodnie przygasły, kościotrupy się oddaliły, a Beton pozostał wraz ze swoimi myslami i złością w gronie innych niewolników.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Gdzież to oni orka zabierają? -NO GDZIE ZABIERAJO ZAWODNIKA!- Wrzasnął Czarny ork. Niebawem też ruszył za konwojem szkieletów, który zmierzał niechybnie do jakiejś celi. Umysł orka nie pozwolił mu nawet przypuszczać, że ork może być... niewolnikiem? Nie, to przecież musi być jeden z zawodników, najlepsiejszych z najlepsiejszych! -Wypuśćta go, Wy żebraste pokraki! Bo łby rozpiździelem i se pod dupala położe!- Wrzasnął, gdy pięknym zamachem swego Morgenszterna skruszył głowę uzbrojonego strażnika. Ostrze tegoż ledwie go drasnęło, ale pozostawiło rysę na pancerzu Zarthoga. Mimo to, droga była już wolna, a on wkroczył do korytarza. Było kilkoro, całkiem solidnych drzwi, postanowił otworzyć każde, trzymając w gotowości tarczę, przygotowaną do odparcia niewygodnych ataków. Nic jednak się nie wydarzyło, dopóki nie dotarł do jednych drzwi, usłyszał za nimi jakieś głosy, więc wyważył kopniakiem...
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Rabsp
Masakrator
Posty: 2445
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Rabsp »

Retrospekcja...

W gąszcz dżungli wyruszyło dwunastu, prowadził ich on - Żelazny Pazur. Skradali się za zwierzyną, polowali na dzikie bestie w poszukiwaniu obiadu. Goniąc potężnego dzika, wypuścili się za daleko na północ i dotarli do piasków pustyni. Nigdy tak daleko się nie oddalali, nigdy wcześniej nie uświadczyli widoku rozległych piasków. Ciekawość wzięła górę i z dzikiem przebitym dwoma włóczniami, udali się na zwiad pobliskich wydm. Zaszli jednak 100 kroków za daleko, piaski zadrżały i rozstąpiły się. Potężne skorpiony i masa robactwa pustynnego wypełzła na powierzchnię!

Zielonoskórzy chwycili za broń, pierwsze ciosy rębaków uświadomiły orków, że pancerze skorpionów są bardzo twarde. Zwinni łowcy nie przyzwyczajeni do walki na miękkim gruncie byli na przegranej pozycji. Dwóch towarzyszy Betona odrazu zostało przebitych wielkimi kolcami jadowymi, trzech zostało zmielonych przez wielkie szczypce. Orki dzielnie walczyły, praca zespołowa zaowocowała i udało im się porąbać toporami jednego z wielkich skorpionów! W tym momencie, Beton unikał ataków wielkich szczypiec drugiego ze skorpionów, swe pazury wbijał raz po razie w cielsko stawonoga, lecz nie robiło to na nim wielkiego wrażenia. Skarabeusze wypełzające w piasków zagryzły kolejnych dwóch łowców, a trzeci z wielkich skorpionów wciągnął pod ziemię nastepnego orka.

Rozległy się dźwięki rogów i dudnienie bębnów, zaraz po tym zza wydmy wystrzelił w górę grad strzał zasypując pole walki. Beton zwinnie ukrył się za szczątkami posiekanego skorpiona, strzały dosięgnęły kolejnych dwóch jego towarzyszy. Ku zdziwieniu orków, skorpiony nie ucierpiały od strzał - w ich twarde pancerze wbiło się ich sporo. Stawonogi wyglądały jak gigantyczne jeże! Widok ten mógł rozśmieszyć osoby postronne, lecz nie rozkojarzył zdeterminowanych orków. Gdy wszystkie pociski spadły już z niebios, Beton spostrzegł jak skorpion rozpoławia ciało ostatniego orka ze swej grupy. Ruszył zza poćwiartowanego cielska i z wyskoku jednym ciosem wbił pazury w głowę skorpiona. Nie zdążył jednak wyjąć wbitych szponów nim dostał od tyłu obuchem w głowę i padł jak kłoda na gorący piasek. Nad ciałem ogłuszonego orka stanęło kilka kościanych trupów.

- Wołaj dowódcę! - krzyknął jeden - Mamy tu wojownika godnego uwagi, może nadać się na turniej dla naszego Pana!

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Karth i Gustav przekroczyli bramy miasta. Miejsce było dziwne. W gorącym powietrzu unosiła się woń śmierci. Dwóch strażników pilnowało bramy. Były to szkielety uzbrojone we włócznie i miecze. Poobwieszani resztkami zbroi stali wpatrzeni przed siebie. Wyglądali prędzej na ozdoby, niżeli "żywych" strażników. Ulica była szeroka, a wzdłuż niej wznosił się budynki i odchodziły alejki. Owymi ulicami przemieszczali się mieszkańcy miasta - szkielety ludzi w strzępach ubrań i resztkach bandaży. Niektórzy nie mieli wszystkich żeber, bądź nawet kończyn. Na ulicy był dziwny gwar. Jakby potępieńcze echo pochodzące z próżni. Jedni nosili wiklinowe kosze, inni dźwigali na plecach jakieś tobołki. Wszystko to wyglądało na jakąś parodię życia. Miasto, w którym odbywa się potępieńcze nie-życie.
- Co tutaj do cholery się wyprawia? - cicho wyszeptał człowiek, jakby bojąc się, że go usłyszą.
- Skąd ja mam Ci, kurwa, wiedzieć. Słyszałem o Khemri, ale nigdy ich nie spotkałem. Lepiej znajdźmy tą arenę.
- Planujesz tutaj mieszkać między nimi? A jak nas zabiją w nocy?
- Nie pieprz. - skwitował Druchii i ruszył przed siebie idąc prosto ulicą. Gustav długo nie zastanawiał się i dołączył do niego. Elf nie zwracał uwagi na "przechodniów". Szedł prosto, aż potrącił jednego z nich. Ten spojrzał na niego swoimi pustymi oczodołami i jakby z niego wnętrza wydobył się upiorny bulogt. Karth zaśmiał się, ignorując go poszedł dalej.
Idąc głębiej w kierunku centrum miasta w końcu odnaleźli budynek areny. Był olbrzymi. Wokół niego przechadzało się wielu uzbrojonych strażników. Ciężko byłoby go nie znaleźć, pomyślał elf.
Udali się do wejście gdzie Karth zapisał się na listę uczestników. Przy arenie kręciło się już więcej żywych istot. Dostrzegli jakiegoś ogra, człowieka i jeszcze parę innych stworzeń.
- Przydałoby się znaleźć jakieś dobre wino. - rzekł elf spoglądając na Gustava.
- Poważnie sądzisz, że mają tutaj wino?

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

- Panie krasnoludzie, mam pewne pytanie... - Zaczął niepewnie młody student.
Drugni zmierzył żaczka ponurym spojrzeniem. Gdyby chciał, mógłby go zabić samym splunięciem. Jeśli tacy ludzie będą w przyszłości bronić Imperium, to ten kraj ma wybitnie przesrane.
- Wal.
- Jak wyglądało życie w tym wymarłym mieście ? W końcu znajdowaliście się na środku pustyni, otoczeni wrogami, z dala od domu i...
- Nie było tak źle - przerwał krasnolud, zirytowany sennym, sepleniącym tonem głosu człowieka - Po kilku dniach Arena zapełniła się potencjalnymi uczestnikami. Wprawdzie większość z nich w normalnych warunkach zapoznałaby się bliżej z moim toporem, ale i tak miło było słyszeć gwar rozmów czy zapach smażonego mięsiwa w pełnym nieumarłych mieście. Dni upływały nam głównie na radosnym opierdalaniu się, przerywanym spontanicznymi libacjami.
Studenci przebywający w tawernie uśmiechnęli się nieznacznie. Prowadzili podobny tryb życia.
- Jedyną osobą, która zachowała pełne skupienie i powagę był oczywiście Thorlek. Całe mnóstwo czasu spędzał na ćwiczeniach ze swoimi młotodzierżcami. Niekiedy nie rozmawiałem z nim cały dzień, tylko po to by nie przerywać jego skomplikowanego programu treningowego. Za to często przebywałem z Pijanym Inżynierem (głównie ze względu na jego niesamowitą umiejętność produkowania alkoholu z dosłownie wszystkiego) i z młodym Gorinem. Pewnego dnia, podczas jednej z naszych przechadzek po okolicy, zauważyłem pewną niepokojącą rzecz, a mianowicie....

***

- Pierdolone elfy - Drugni delikatnie szturchnął Gorina w ramię, pragnąc zwrócić jego uwagę na zakapturzoną postać stojącą pod zniszczoną kolumną. Tajemniczy przybysz nosił długi płaszcz skutecznie maskujący jego tożsamość. Poza jednym szczegółem.
- Widzisz rękojeść jego miecza ? - Spytał młodego krasnoluda, który masował ramię po "delikatnym" szturchnięciu.
Gorin widział. Czerwony rubin w głowicy broni płonął karmazynowym blaskiem. Kamień zdawał się pulsować, tak jakby cały ocean krwi przelewał się w jego wnętrzu. Gorin patrzył jak zahipnotyzowany.
- Odwróć wzrok, młody - Ostrzegł Zabójca - Ten tutaj myśli, że nie wiemy kim jest. Jeśli zauważy twój wzrok na sobie, może się zdenerwować. A wtedy będę musiał cię bronić
Gorin nagle zainteresował się zniszczonymi kolumnami po jego lewej stronie.
- Tak trzymać. Idziemy.
Szli główną aleją pustynnego miasta. Wokół mijali kwatery nowo przybyłych zawodników Areny. Gorin z ciekawością przyglądał się przybyszom z wszystkich stron świata, ogrom, ludziom, orkom, innym krasnoludom...
- Minęliśmy jeszcze dwóch - Mruknął Zabójca.
- Hę ?
- Mówię o elfach - Syknął - Razem daje to nam trzech Druchii w jednym miejscu. To nie wróży nic dobrego...
- Przesadzasz - odparł młodzik - Wszyscy przybyli tu na Arenę, nie będą próbowały kombinować nic poza nią.
- Jesteś tego pewien ? Widziałeś listę uczestników ? Skąd wiesz, który z nich przyjechał tu walczyć, a który jest skrytobójcą ? - Widząc wystraszone spojrzenie Gorina, spuścił nieco z tonu - Ech, jesteś jeszcze młody i niedoświadczony. Zapamiętaj więc tę złotą myśl wujka Drugniego: Każdy elf coś knuje. Zawsze i wszędzie. Może dzięki tej wiedzy pożyjesz kilka lat dłużej.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

miły5
Mudżahedin
Posty: 201
Lokalizacja: Poznań

Post autor: miły5 »

Gerfuld wkroczył do miasta dziwnie patrząc się na nieumarłych strażników , jakby chciał połamać im wszystkie kości.miasto było pełne zombie , szkieletów , paru orków jakiś ogr a nawet demon.nie zważając na niesamowicie dużą ilość trupów i ten okropny smród (który wkurzał Gerfulda) szedł dalej.-Jaką ja mam ochotę wbiegnąć w ten tłum umarlaków , niestety nie dało by mi to nic , bo ostatnio na bagnach jakoś mi nic nie zrobili.Opanowując ochotę roztrzaskania paru umarlaków kroczył tą samą ścieżką w celu znalezienia A.....LE ! Gerfuld szukał czy nie ma tutaj jakiejś karczmy czy czegoś podobnego.Po przejrzeniu większej części miasta przystanął.-Jak oni do jasnej cholery nie mogą mieć najlepszego krasnoludzkiego Ale.Spojrzał z powrotem na grupkę nieumarłych.-No racja , gdyby mieli piwo pewnie wylewało by im się przez gardło.Zaśmiał się głośno.Bez znalezienia stałej czynności (czytaj ,,pić ALE") ruszył ku arenie by oglądać walki.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Willard i Begrog znudzeni czekaniem na urzędnika który obiecał im przekazać wieści co dziś jest w planie znów udali się na spacer. Szli w koło stałą trasą mijając pamiętny burdel, przy którym twarze kolegów wykrzywiały się w szczery uśmiech na wspomnienie przygodny z pierwszego dnia pobytu. Już dochodziło południe a oni nadal nie pili. Prawdopodobnie wynikało to z braku, lub zaniku jakichkolwiek gospód.
Przystanęli na placu przed areną. Ich widok przykul krasnolud który o dziwo chodził nawalony w sztok. Blizny po poparzeniach, narzędzia i smród prochu zdradzały, że należał do sławnego w całym świcie cechu inżynierów. Cóż chyba będzie trzeba zagadać do tego knypa. Co jak co krasnoludy słynęły też z jednej rzeczy. Bez względu na okoliczności prawie zawsze któryś z nich był pijany ...

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

Kolejni zawodnicy zbierali się w mieście umarłych by wyłonić spośród siebie najlepszego. Malcator jedynie pobieżnie ocenił skład uczestników areny. Za szczególnie interesujące uznał obecność innych druchii niż te pochodzące z jego czarnej arki. Ale nie czas na to, miał swoje zadanie.

Spokojnym krokiem przemierzał ulice zapełnione tłumami szkieletów, obserwował powoli odbudowywane umocnienia i wielkie ilości zbrojnych patroli pilnujących jego granic. Zabójca notował w pamięci układ ulic i największe zgrupowania sił zbrojnych. Widział gdzie skupiają się ubrani w pyszne szaty kapłani. Od momentu przybycia do miasta, każdego wieczoru nanosił na pobieżnie nakreślony plan miasta kolejne adnotacje i pisał raport z obserwacji. Korsarze przynoszący zapasy jedzenia dla mrocznych elfów z każdym kursem znosili na statek kolejne informacje które Kaia wysyłała do swej pani na arce.

- To mi się nie podoba - pomyślał Malcator - Miasto wydaje się praktycznie pozbawione realnej siły bojowej, poza najlepiej chronionymi punktami. Wygląda na to, że większość sił wroga znajduje się cały czas pod piaskami...

Mroczny elf wstał z zydla i energicznym krokiem ruszył do sali zajmowanej przez korsarzy. Spotkał ich jak zawsze chlejących wino i przechwalających się swymi wojennymi osiągnięciami. Tancerka została odesłana już jakiś czas temu. Jej klekotanie było na dłuższą metę nieznośne.

- Gdzie Lokhar? - zapytał sie o jednego z korsarzy
- Dureń uznał że w każdym mieście musi być jakiś burdel, więc poszedł go szukać, pieprzony dureń. Ciekawe czy uda mu sie dostać taką z choć kawałkiem skóry

Korsarze wybuchnęli śmiechem.

- Rozumiem, starajcie się nie rozchodzić. Możecie być potrzebni.

Malcator wyszedł na balkon i wciągnął w płuca chłodne powietrze pustyni. Sierp księżyca i tu i ówdzie rozpalone pochodnie nadawały miastu niemal przyjemny wygląd.

Arena... Malcator miał już dość misji szpiegowskich, bawienia się w zwiadowcę i mordowania nie potrafiących walczyć strażników. Został wyszkolony do zabijania elity, najlepszych wojowników na świecie. Teraz będzie mógł zabijać dla Khaine'a naprawdę wartościowych przeciwników. Po raz pierwszy od dawna na pozbawionym emocji obliczu zabójcy zaigrał lekki uśmiech.
Ostatnio zmieniony 6 mar 2012, o 22:03 przez Majestic, łącznie zmieniany 2 razy.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

ODPOWIEDZ