Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Re: Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Post autor: Naviedzony »

WALKA PIERWSZA

Poszukiwacz Walki , Zabójca Tyranów, Niszczycielski Begrog, Miażdżyczaszka
VS
Gnoblar Choncho Kazik


Dzień był wietrzny. Białe chmurki znad południowych dżungli przesłoniły prażące słońce i zrobiło się odrobinę mniej gorąco. Wszyscy uczestnicy Areny przyjęli zmianę pogody z nieukrywaną ulgą. Dwóch z nich przygotowywało się już do walki inaugurującej Arenę Śmierci. Tu i ówdzie pojawiały się głosy niezadowolenia, gdyż pojedynek uznawano za mało emocjonujący, a jego wynik zdawał się być oczywistym.

Kiedy gnoblar Kazik wkroczył na piaski areny Begror już tam na niego czekał. Mały, goblinoidalny stworek nie za bardzo zdawał sobie sprawę z rozgrywających się dokoła wydarzeń. Jakiś ogr, jakaś arena, jakieś trupy, jakiś ja i jakaś walka. Uśmiechnął się niepewnie i postąpił o krok. Publiczność zaśmiała się, lecz śmiech dobiegł spóźniony, jakby z wielkiej odległości.

- Zaczynajcie! - rzekł Settra i drwiący uśmiech wykrzywił jego zmumifikowane wargi. On też spodziewał się krótkiej i jednostronnej walki.

Zanim jednak Begrog podniósł swój młot, w gnoblara wstąpiły siły pięściarza. Ociężałe spojrzenie skrywało przebiegły umysł weterana wielu pojedynków na ringu, a małe mięśnie były zadziwiająco wytrenowane. Kazik przypadł do tłustego ora i wyprowadził dwa proste w kolano. Begrog warknął ze złością, ale nie mógł zmiażdżyć przeciwnika nie uszkadzając sobie stopy. Kazik krążył dookoła zasypując łydki i kolana ogra dziesiątkami szybkich, celnych ciosów.

Towarzysz ogra, Willard niemal turlał się na trybunach ze śmiechu obserwując jak Begrog kręci się i obraca, próbując odsunąć się od Kazika na sensowną odległość. Zdawało się to być jednak zadaniem niewykonalnym. Ruchliwy jak łasica gnoblar obskakiwał ogra w swym pociesznym tańcu pokrywając jego nogi mozaiką maleńkich siniaków.

W pewnej chwili zdało się, że Begrog wreszcie zyskał sposobność do ciosu, ale było to złudne wrażenie. Kazik zostawił sobie po prostu więcej miejsca do rozbiegu. Rozpędzony gnoblar bez trudu uniknął ciężkiego młota i odbiwszy się od stopy oponenta poczęstował go prawym podkroczowym. Begrog zaryczał tak głośno, że uwięzionego w ponurych kazamatach Tewarka z Jasnych Stoków nawiedziła wizja rozrywanego na dwoje smoka.

To był jednak ostatni wyczyn gnoblara. Begrog bowiem złapał się obydwiema dłońmi za genitalia i zwalił wprost na Kazika. Walka została zakończona w jednej chwili, a nieumarła publiczność skierowała się do wyjść. Eteryczny, nieco upiorny śmiech towarzyszył ogrowi aż do następnej walki. Willard natomiast został przykładnie ukarany za wybuch śmiechu i całą noc zdrapywał resztki Kazika z grubej zbroi.
Ostatnio zmieniony 9 mar 2012, o 17:03 przez Naviedzony, łącznie zmieniany 1 raz.

Rabsp
Masakrator
Posty: 2445
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Rabsp »

Poranek zaczął się jak każdy poprzedni, kraty, zimne ściany, zapach stęchlizny. Nie chcąc tracić czasu na bezczynnym siedzeniu, Beton postanowił urządzić sobie mały trening siłowy, nie był obeznany w takich samotnych praktykach, bowiem siłę mięśni oraz wytrzymałość wytrenował podczas walk z wrogami, polowań i bójek ze współplemieńcami. Gdy nastały godziny popołudniowe, znów nad głową orka słychać było jakieś okrzyki ekscytacji, gromki doping, a nawet śmiech. Odgłosy były bardzo przytłumione przez gruby, kamienny sufit, lecz nagle rozbrzmiał głośny i wyraźny ryk, który wzbudził przerażenie nawet w głowie takiego nieustraszonego wojownika jak Beton. Kilka chwil później wszystko ucichło, ciekawe co mogło byc przyczyna tego straszliwego skowytu?

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

-No stary takie wykończenia to ja się nie spodziewałem. Choć po tym strzale w jaja myślałem, że zrobi się nieciekawie. - chichotał Willard.
- No jak Cię to tak bawi to ma propozycję małego zakładu. Wyścig do karczmy. Ten kto przegra stawia i szoruje mi zbroję. - powiedział to z szulerskim uśmiechem na twarzy. Begrog uczył się na błędach nawet w walce z nieznaczącym przeciwnikiem. Otóż gnoblar zyskiwał dodatkową przewagę szybkości dzięki temu że sam biegał na bosaka, podczas gdy ogr walczył w ciężkich obitych stalą butach. Wiedział, że jego stopy są dość wytrzymałe by mogły zdzierżyć kontakt z gorącem piasku.
Przygotowując się do wyścigu zdjął buty i schował je do jednej z bezdennych kieszeni w workowatych spodniach.
- Gotowy?- spytał Begrog.
Willard tylko lekko skinął głową i przybrał odpowiednia pozycję.
- Jazda!- ryknął ogr i wypruł jak strzała. Begrog zauważył, że bez butów jest w stanie częściej przebierać nogami. Szybszy krok i dłuższe giczoły zagwarantowały mu zwycięstwo.
Biedny Willard przeliczył się oceniając prędkość poruszania się po tuszy kamrata. Skutki były opłakane zarówno dla mieszka weterana, który miał się przekonać o tęgości głowy przyjaciela jak i masie, która tak skutecznie wprasowała kości gnoblara w płyty pancerza, że ten pokaleczył sobie dłonie je wyciągając. Jednak po kilu głębszych i to przestało mu przeszkadzać. Rozweseleni pili, śpiewali i jedli, aż początkowo bezdenny mieszek Willarda ukazał dno. Jedyne co pamięta z późniejszej części libacji to to, że Begrog gdy już był mocno niestabilny zaczął walać się po karczmie szukając osoby która wymasowała by mu obolałe krocze...
Trening- Szybkość

Awatar użytkownika
JarekK
Bothunter
Posty: 5090
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: JarekK »

Już myślałem żę ogr padnie i gnablar bedzie go bił po twarzy xD
Stone pisze: 16 gru 2019, o 13:36Żeby dobrze rosły, o warzywa trzeba dbać.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Kurt nie oglądał walki. Wynik był oczywisty, więc nie zdziwił się, gdy zobaczył ogra wychodzącego z areny z mokrą, czerwoną plamą na nabrzuszniku. W końcu gnobalry były tylko nędznymi niewolnikami, a nawet najsłabszy z ogrów stanowił poważne wyzwanie dla większości potencjalnych przeciwników, podczas gdy ten był już doświadczonym weteranem.
Natomiast zainteresowało Kurta to, jak szybko Bagrog się poruszał, nawet jak na kogoś o tak długich nogach. Najważniejsze było to, że postawił wcześniej swoje ostatnie pieniądze na pewniaka i choć wygrana była niewielka wystarczyło mu na to, by stołować się w tutejszej karczmie przez kilka następnych dni.

W karczmie były inkwizytor popijał piwo lokalnej produkcji. Smakowało inaczej niż krasnoludzkie czy imperialne, gdyż było wyrabiane według starożytnej Khemrijskiej receptury. Pijany ogr świętował swoje zwycięstwo, krasnoludy trzymały się ze sobą i zrzędziły na czym to świat i lokalne browarnictwo stoi. Wszystko byłoby dalej w jak najlepszym porządku gdyby nie cień, który padł na Kurta. Chwilę później rozległ się bełkotliwy głos:
- Hej, tyyy. Mosze ty mnie jajca rossma... sujesz?! - Kurt puścił to mimo uszu. Miał ważniejsze rzeczy do roboty niż kłócenie się z jakimś pijanym brutalem. - No... eee... co ty... Tak mnie olewasz...
- Może poproś swojego kumpla. - Odpowiedział Kurt, patrząc gdzieś przed siebie. Zerknął w kierunku stolika zajmowanego przedtem przez Bagroga i zauważył, że człowiek leżał twarzą na stoliku.
- Nie... On... tego... no, zię najebał... rosumiesz. - Powiedział ogr spuszczając spodnie. Smród genitaliów był obezwładniający.
-Piję teraz. Spierdalaj. - To najwyraźniej zdenerwowało ogra, bo ten ryknął i zamachnął się pięścią. Kurt był jednak jeszcze w miarę trzeźwy i uchylił się przed ciosem, chwycił grube ramię i pociągnął. W efekcie ogr stracił równowagę, zatoczył się do przodu i wpadł prosto w stolik krasnoludów wywracając go i co gorsza rozlewając całe ich piwo.

[sezon karczemnych bijatyk uważam za rozpoczęty. mam nadzieję kubencjusz, że nie przeszkodziło ci to, że pożyczyłem sobie postać]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

rozlewając całe ich piwo.
[ :shock: MG przypomina o tradycji nie zabijania się poza Areną!]

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Begrog wstał zataczając się.
-hyc... przeaszam- rzucił wstając ze stołu który teraz mógł co najwyżej posłużyć jak klapa do podłogi.- Szty... hamie... Ja ci hyc... dam!- krzyknął w swoim ojczystym języku i cisnął w kurta krzesło. Krasnoludy których trunek został rozlany poprzestały jednak na szpetnych bluzgach i groźnych spojrzeniach, gdyż zdawały sobie sprawę, że pijany ogr był zbyt nieobliczalny.
Kurt mimo, iż zauważył przedmiot lecący w jego kierunku, przeliczył się co do szybkości pocisku i spóźnił się unikiem. Mebel trafił go oparciem w klatkę piersiową wywracając człowieka nie czyniąc mu jednak specjalnej szkody.
-Jeden hyc... jeen!- rzucił bełkocząc i zataczając wrócił do lady dopic kufel piwa, który wcześniej tam zostawił. Całość wyglądała by całkiem normalnie gdyby nie fakt, że ogr wszystkie te czynności wykonał z gaciami na wysokości kostek. Nieświadomy swojej gafy siadł jak gdyby nigdy nic i sączył piwsko. Wtem Willard się ocknął i zwymiotował.
-Ej... cos ci hyc... dynda hłe hłe- wybełkotał pokazując butelką w kierunku przyrodzenia ogra, po czym znów osunął się na posadzkę zasypiając w własnych wymiocinach. Begrog wstał, upadł na czworaka i znów wstał. Oparł się plecami o kolumnę i podciągnął spodnie. Mimo, że wietrzył jaja tylko kilka minut swąd stał się nie do wytrzymania i kilku co trzeźwiejszych klientów opuściło lokal...

[ależ nie mam nic przeciwko. Jeśli Ci to nie przeszkadza i ja użyłem trochę twojej :) ]

chida
Wałkarz
Posty: 60

Post autor: chida »

Bliz spędzała czas na przyglądaniu sięuczestnikom areny. Każdy detal może się liczy, a każda słabośc może przechylić szalę zwycięstwa na jej korzyść. Jednak nie zapominała o przyjemnościach. Szczególną uwagę Bliz wzbudzili elfowie. " Ci chłopcy pewnie potrafią się bawić" pomyślała oblizując wargi. "Mroczni elfowie przecież zawsze chętnie służyli mojemu Panu". Uwodzicielsko kołysząc biodrami podeszłą do assasina...

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Slarhen większość czasu spędzał na modliwtiwe do swojego boga, przy okazji przeklinając te cholerne trupy że nie ma w nich ani kropeli krwi którą mógłby im upuścić. Jedynymi żywymi stworzeniami byli zawodnicy oraz ich "świta", która wyglądała raczej na bande cyrkowych klaunów. Po walce na której mistrz egzekutorów nawet nie myślał iść z szacunku do samego siebie i Khaine, siedział sobie w karczmie popijając słodkie czerwone wino w ciemnym kącie. Gdy nagle pijany w sztok ogr zaczynał awanture.
- Hej, tyyy. Mosze ty mnie jajca rossma... sujesz?!
- No... eee... co ty... Tak mnie olewasz...
Dalej nawet nie słuchał wiedział co się zaraz stanie. Gdy kierował się ku schodom na góre, sącząc pomału kufel rozbił się niedaleko niego rzucony przez któregoś z walczących.Banda imbecyli, Khaine czy wszystkie te istoty są nędzne? Ruszył po mału ku górze wyrzucajac w między czasie pusty kielich za siebie.
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

Malcator w duchu przeklinał korsarzy którzy przekonali go że odwiedzenie tawerny będzie dobrym pomysłem.W momencie gdy widział ogra podchodzącego do łowcy czarownic, zaczął domyślać się nadchodzącej burdy. Wstał i ruszył w stronę wyjścia, unikając uderzenia pucharu który trafił prosto w nos siedzącego nieopodal krasnoludzkiego zabójcy i lekkim szturchnięciem posyłając nadchodzącą demonetkę w stronę Tirdora, korsarza który zachęcał go do wyjścia szczególnie usilnie.

- Oddam was wszystkich Khaine'owi cholerne małpoludy - rzucił odchodząc w mroki nocy.

Tirdor był również niezadowolony z tego wieczora co Zabójca, mimo że był przekonany o wielkich możliwościach kryjących się za inwigilacją wrogów, widząc podirytowanie zabójcy i potencjalną burdę jaka miała się tutaj rozegrać wiedział że to nie był jego szczęśliwy dzień. W tym momencie, gdy był pogrążony w mrocznych myślach, coś wylądowało w jego ramionach. Coś miało wyjątkowo ładną twarz, figurę i... szczypce? Uśmiechnął się niepewnie.

Reszta korsarzy pozbawiona bagażu emocjonalnego Tirdora (który już zaczynał odnajdować się w zaistniałej sytuacji). Z entuzjazmen dołączyła do rozpoczynającej się burdy. Rishim, najbardziej śmiały ze wszystkich korsarzy, potężnym zamachem krzesła zmiótł z ławy jednego z grupy krasnoludów któremu zachciało się śpiewać piosenkę o sodomii elfów. kolejna trójka obskoczyła zabójcę, wyglądającego na szefa całej gromady.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

miły5
Mudżahedin
Posty: 201
Lokalizacja: Poznań

Post autor: miły5 »

Ta walka , którą oglądał Gerfuld przypominała zabawę a nie bitkę.Wstał więc i ruszył ku gospodzie w celu napicia się trochę.Będąc już w karczmie zauważył małą grupkę krasnoludów (z trzech lub czterech).Siadł więc koło nich i zaczęło się ... Wpierw zamówienie 5 jakże ohydnych piw , następnie pojedynek pijacki z Gwirronem , który o dziwo wypił więcej piw niż Gerfuld.Potem była długa rozmowa z Gaurosem i Gihrosem na temat piwowarstwa nieumarłych oraz jakie to to piwo jest nie dobre.Wtem Gerfuld usłyszał jak to Ten zwycięski ogr gada do człowieczyny.-Za chwilę będzie bójka.powiedział Gerfuld.
-To co ? stawiam trzy kolejki piw na tego ogra.Odpowiedział Gauros.
-A ja moje śmierdzące buty na człeka.Odparł Gwirron.
Później rozpoczęła się bójka całej karczmy.Jakieś elfy podeszły i strąciły Gihrosa z ławy po czym okrążyły Gerfulda.-Wy śmierdzące elfy , jak śmiecie dotykać Gihrosa.Wtem Gerfuld rzucił się na napastników jednemu łamiąc rękę , drugiego wyrzucając z karczmy przez okno a trzeci sam uciekł.On sam dostał w twarz ale nie na tyle mocno by mu coś zrobiono.Krasnoludzka banda rzuciła się do drzwi bijąc , tłukąc i waląc osoby , które weszły pod ich drogę.Gwirron w ostatnim momencie wziął jeszcze trzy piwa od barmana.Cała grupa szła przez ulice pijąc , śpiewając i rozmawiając o niewiadomo czym.

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Karth i Gustav z wielkim smakiem jedli swój posiłek. Nie spieszyli się. Gdy już zjedli zamówili wojny pokój i kolejny antałek wina i udali się na piętro do pokoju. Nie był on jakiś duży, ale wystarczający. No i co najważniejsze - były tutaj łóżka z pościelą. Gustav uśmiechnął się na sam widok. W pokoju oprócz 2 łóżek znajdował się mały stolik i 2 krzesła, szafka i resztki jakiegoś obrazu na ścianie przedstawiającego panoramę pustyni. Bagaże ułożyli na ziemi i w szafce. Kath zdjął swoją zbroję i ułożył ją obok szafy. Swoje miecze położył na łóżku. Teraz obydwoje zostali już tylko w lekkim odzieniu. Elf pokrcił głową masując kark. Gustav zwalił się na łóżko.
- A niech mnie szlag trafi, jakie wygodne - rzekł człowiek. - W końcu będziemy mieli okazję się wyspać.
- I napić. - Dodal elf sięgając po antałek. - Siadaj.
Obydwoje zasiedli przy stole. Karth nalał im wina.
- Więc Karth... Ryzyko już podjąłeś. Lecz myślałeś o tym, co alej będziesz robić, jak już wygrasz? Myślisz, że w Naggaroth Cię przyjmą?
- Nie wiem od końca. - w jego głosie słychać było smutek... i coś jakby nienawiść. - Musiałem uciekać, inaczej by mnie zabili. A to wszystko przez tego gnojka... Ja, znany taktyk prowadzący armie Wiedźmiego Króla do boju, zrobiony w chuja przez jakiegoś młodego gnojka, tylko dlatego, że jest z bardziej wpływowego rodu. Jak już mówiłem - musiałem uciekać. Assassyni deptali mi po piętach... Zresztą, po jaką cholerę Ci o tym mówię, już to słyszałeś. - westchnął głośno.
- Ale w jaki sposób ta arena Ci w tym pomoże?
- Mimo wszystko sława wojownika to dla Druchii wiele, jeśli wygram tą arenę to liczę na jakąś sporą pieniężną nagrodę. Moja rodzina odwróciła się wtedy ode mnie, więc musiałem uciekać bez grosza. Jak zdobędę pieniądze, to udam się tam spowrotem, kupię jakąś łódź i zwerbuję korsarzy. - spojrzał się ukosem na już zniszczony mocno płaszcz z łusek morskiego smoka wiszący na wieszaku.
- A potem? Przecież nadal będziesz w niełasce... no i ścigany...
- Pokażę, jaki ze mnie dobry skurwiel i tym wzbudzę zainteresowanie Malekitha. On nie jest głupi. Nie pogardzi dobrym dowódcą...

Rozmawiali tak jeszcze przez godzinę pijąc. W końcu zasnęli o zbudzili się dopiero z rana. Przed ich drzwiami znajdowała się wiadomość zapisana na pergaminie. Była ona od organizatora areny z informacją, kto jest następnym przeciwnikiem Kartha, oraz o terminie pierwszej walki.

Następnego dnia udali się na walkę. Elf był wielce rozczarowany, a jego towarzysz rozbawiony.
- Jeśli to są uczestnicy areny, to to muszą być jakieś kurwa jaja. - z wielką irytacja rzekł elf opuszczając arenę.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Kiedy trójka przyjaciół rozmawiała łucznik Martin zauważył dziwne poruszenie
- Hej chłopaki. Wszyscy się tam gromadzą. Zapowiada się chyba na walkę.
Zaiste walka odbyła się, jednak z początku zabawna, skończyła się dość szybko. Schaler zaklnął.
- Dlaczego psiakrew zaczęli, a ja nawet nie wiem kiedy walczę - żalił się im w tawernie.
- Dowiesz się, spokojnie - ziewnął Veren - i to szybciej niż byś chciał. Ale nie przejmuj się.
- Pomożemy Ci zająć się nudą - wyszczerzył zęby Martin, po czym klepnął po miednicy szkielet roznoszący piwo.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Drugni otworzył drzwi tawerny z kopa, prawie wyłamując je z zawiasów. Sekundę wcześniej jakiś Mroczny Elf wyleciał z izby przez okno, waląc mordą w kamienną kolumnę. Zabójca gwizdnął z cicha, widząc iście dantejskie sceny rozgrywające się przed jego oczyma. Wszyscy tłukli się ze wszystkimi, meble latały w powietrzu, piwo rozlewało się na podłogę i, nie wiedzieć czemu, wszędzie śmierdziało spoconymi jajcami.
- Prawie jak w domu - mruknął, rozglądając się za żołnierzami Thorleka. Znalazł ich w towarzystwie innego Zabójcy, niejakiego Gerfulda, który właśnie łamał rękę jakiemuś Długouchemu.
- Swój chłop ! - Klepnął swego ziomka po ramieniu. Ten spojrzał na niego zamglonym od alkoholu spojrzeniem. Drugni był pewien, że na następny dzień nie będzie pamiętał nic a nic a tego spotkania.
Tymczasem, z pięciu zgromadzonych tu krasnoludów, tylko dwóch było Młotodzierżcami Thorleka.
- Aleście się wpakowali !
Jakiś elf dzierżący taboret zaszedł Drugniego od tyłu. Zabójca wyczuł jego charakterystyczny smród i w porę uniknął ciosu. Zaraz potem odwinął się w piruecie i trzasnął go z całej siły w wątrobę.
- No, ty już raczej sobie nie popijesz ! - I jakby na potwierdzenie swych słów, strzelił schylonego z bólu przeciwnika w ryj. Małe, drobne zęby posypały się na podłogę razem ze sporą ilością krwi, a nagle zwiotczały Druchii padł na podłogę.
- To by było na tyle. Chłopaki, spierdalamy ! Jeszcze chwila i Thorlek wkurwiłby się nie na żarty. Wiecie, jak nie lubi pijaństwa wśród wojska.
Krasnoludy z ociąganiem podążyły za Zabójcą w ciemny chłód Nekherańskiej nocy.
- A ja bym się jeszcze czegoś napił - Jęknął jeden z żołnierzy.
- Spoko, zostało nam jeszcze mnóstwo daktylówki, możemy walnąć sobie po kielichu prze snem.
- Tylko nie to, rzygam już tymi daktylami...
- Nie dramatyzuj, przecie daktyl nie słonecznik...
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Trafiony krzesłem Kurt podniósł się z podłogi. W tym momencie od boku skoczył ku niemu jakiś elfi korsarz z kanciastą szablą w ręce. Łowca czarownic odruchowo nastawił stalową rękawicę, o którą brzęknęło ostrze. Prawie nie odczuł uderzenia. Drugą ręką strzelił długoucha w niegodny ryj, z taką siłą, że ten odleciał prosto na przeciwległą ścianę. Chwilę później łowca był już przy nim, chwycił przeciwnika za nadgarstek, wykręcił go tak, że elf wrzasnął i upuścił broń. Chwilę później chrupnął wyłamany łokieć. Kilkoma kopniakami opancerzonych butów Kurt obalił przeciwnika na ziemię i dokończył dzieła skacząc na niego i łamiąc mu żebra.
-Durne zwierzę. - rzucił pod nosem i odwrócił się w samą porę, by zauważyć jak inny korsarz, pewnie kumpel tego leżącego na podłodze, rzuca ciężkim, spiżowym kuflem. Były inkwizytor uchylił się i w nagłym przypływie energii porwał z podłogi ciężką, hebanową ławę, z którą przeszarżował przez pomieszczenie przy okazji tratując kilku walczących, a na końcu z całym impetem grzmotnął elfa, desperacko usiłującego powstrzymać rozpędzony mebel. Uderzenie było tak silne, że tynk posypał się z sufitu, a na ścianie pojawiło się spore pęknięcie.
"Dobra, dość tego. Trzeba stąd wyjść i pozwiedzać okolicę" - pomyślał Kurt i zaczął przebijać się ku wyjściu, rozdając kopniaki i kuksańce na wszystkie strony. Nim dotarł do drzwi, zobaczył jeszcze jak krasnolud zabiera szkieletowemu karczmarzowi czaszkę i gryzie nią w nos przygniecionego przez innego brodacza Druchii, podczas gdy właściciel czerepu bezładnie kręci się w kółko. Kurt znalazł się na zewnątrz i poszedł w miasto. Odgłosy burdy długo jeszcze rozchodziły się po starożytnych ruinach.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Wampir wszedł do karczmy ,słysząc hałasy dobiegające z niej. W tym przeklętym mieście ni było nikogo żywego ,na kim można byłoby się pożywić. Otworzył drzwi , złapał lecący w jego kierunku kufel i odrzucił w stronę elfa stojącego na stole i wymachującego mieczem na wszystkie strony. Trafiony elf runął ze stołu , Maximus doskoczywszy do niego zabrał się za regenerowanie sił. Wstał, wstąpił na ławkę i chciał ryknąć ,jednak ktoś z duża siłą pociągnął za ławę, wampir stracił równowagę i runął z impetem wprost na elfa zabawiającego się z demonetką.

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

Mimo nadspodziewanej waleczności pozostałych gości karczmy, Mroczne elfy szybko odzyskały animusz. Dwa z nich powaliły krasnoluda dziko wymachującego stołkiem i serią szybkich ciosów pozbawiły go przytomności i sporej części zębów. Inny z korsarzy celnym ciosem kolana złamał nos kolejnego upartego karła. Rishim, tymczasowy szef bandy zręcznie unikał powolnych ciosów jednego z krasnoludzkich zabójców. Wtem poczuł że jakiś wyjątkowo zawzięty krasnal łapie go za nogi.

- Mam cię pieprzony długouchu! - zakrzyczał zabójca i wziął potężny zamach swą łapą wielkości bochna chleba.

Rishim porwał lampę ze stołu i rozbił ja na klatce piersiowej napastnika. Nasmarowana łojem broda szybko zajęła się ogniem i wyjący jak potępieniec krasnolud wypadł z tawerny ciągnąc za sobą ognisty ogon.

Celny kopniak pozbawił przytomności krasnoluda przytrzymującego nogi elfa. Rishim nasadą dłoni rozbił nos krasnoluda siedzącego na powalonym korsarzu.

- Zabieramy się stąd!

Korsarze szybko zabrali swych rannych kompanów i wszelkie wartościowe przedmioty, włączając w to sakiewki powalonych krasnoludów i zdobiony topór podpalonego wcześniej zabójcy i pobiegli w noc kierując się do swych kwater. Wszyscy zapomnieli za to o Tirdorze którego randez vous z demonetką zostało brutalnie przerwane wtargnięciem wampira.

- No, takie rozróby to ja rozumiem, powiedział Rishim oglądając zawartość sakiewki jakiegoś krasnoluda.
- Aaa, ręka!
- Ciszej, idioto. Jak się nie umiesz bić to po kiego do tawerny idziesz? Kurwa, już myślałem że umrę z nudów w tym martwym mieście, a tu proszę jaka zabawa! Szkoda tylko że jedyne niewolnice jakie tu znajdziemy nie mają na sobie skóry.

Śmiejąc się i popijając ukradzione wino, gromada wróciła do budynku zajmowanego przez Mroczne Elfy.

Następnego ranka...

Malcator jak zawsze gdy przychodziło mu do sprawdzania gotowości bojowej swych podwładnych ledwo powstrzymywał się od wbiciem jednemu z drugim sztyletu w oko. Większość z korsarzy była ostro skacowana po poprzedniej nocy, posiniaczona po wczorajszej burdzie i co gorsza, wydawali się z siebie zadowoleni. Po odesłaniu ostatniego elfa niezdolnego do walki (i zaraportowaniu o kolejnym zaginionym w akcji) Zabójca uznał że jego dzielnym kompanionom należy się kilka słów od dowódcy.

- Pewnie części z was kretyni wydaje się, że jesteśmy na jakiejś pierdolonej majówce. Ale wyobraźcie sobie że tak nie jest! Kapitan dał mi pełne prawo do dysponowania waszymi obowiązkami i nie obrazi się jeśli ktoś z was nie wróci na arkę.
- Spokojnie, przecież nic się nie stało "dowódco", twoje zdrowie! Rzucił Durriel, jeden z jego podkomendnych i wziął głęboki łyk wina z kielicha.

Zabójca chłodnym spojrzeniem obserwował nagły atak kaszlu elfa i konwulsje które groteskowo wykręciły jego smukłe ciało. Przeciągły jęk bólu wydobył się od zniekształconego trucizną korsarza. Łzy bólu zagościły na jego dotąd okrutnym obliczu. Po długiej chwili agonii było po wszystkim. W sali zapanowała cisza, w której spokojny głos Malcatora wydawał się głośny niczym wystrzał z armaty.

- To była bardzo rozwodniona wydzielina pewnej niepozornej żabki z dżungli Lustrii. Mimo spektakularnego wyglądu, i efektów dźwiękowych wasz przyjaciel umarł wyjątkowo szybko. Uwierzcie mi, jestem w stanie sprawić byście umierali całymi dniami i nie byli w stanie skrócić swego cierpienia. Następny idiota który zagrozi powodzeniu naszej misji może liczyć na taki właśnie los. Czy zrozumieliście?

- Tak jest! - Wykrzyknęli nieco nierówno, ale bardzo szczerze Korsarze.

To dobrze. Posprzątajcie ścierwo i odeślijcie na statek. Mam tez wiadomość do kapitana, zaraportujcie jeśli tylko ją otrzyma.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Matijjos
Wodzirej
Posty: 744

Post autor: Matijjos »

Paskudne zimno nie dawało Tewarkowi zasnąć. Leżał więc w kącie i zastanawiał się ile czasu upłynęło od pierwszego przebudzenia w ciemności. Nic jednak nie dawało mu punktu zaczepienia, pozwalającego choćby ogólnie określić czas. Były tylko chłód i mrok. Raz tylko, gdy spał, obudził go okrutny ryk wściekłości i bólu. Tak głos słyszał tylko raz w życiu. Ciarki przeszły mu po plecach.
Pamiętał to jak dziś dzień. To był słoneczny dzień. Ojciec zabrał go na, jak powiedział, "widowisko". Sprawa wyglądała tak: od wielu dni okoliczne wsie nawiedzał smok. Nie jakiś duży. Niewyrośnięty jaszczur, szary, pokraczny. Ale ział ogniem i swój mizerny wygląd chyba chciał poprawić zżerając bydło. Z początku chłopi próbowali sobie sami radzić, odpędzając poczwarę strzałami z łuku. Jednak ta, jakkolwiek wychudzona, po pewnym czasie nabrała zwinności i szybkie uciekanie przed rozwścieczonymi chłopami stało się dla niej pestką. W końcu sprawę wziął w swoją ręce ojciec Tewarka. Zebrał swoich wasali i razem z nimi wyruszyli na polowanie. Nie było ich zaledwie dwa dni. Gdy wracali, Tewark zobaczył z bliska maszkarę. Leżąc na wozie i będąc związana grubą liną wyglądała nadzwyczaj żałośnie. Następnego dnia odbyło się to "widowisko". Tewark oglądał, jak chłopi z paskudnymi uśmiechami na ustach przywiązywali skrzydła potwora do koni z obu stron. Smok kręcił głową ze związanym pyskiem i mrugał przerażony. Nie mógł w żaden sposób uciec. Gdy już wszystko było gotowe ludzie utworzyli krąg, a sołtys dał znak. W tym momencie chłopi, którzy pilnowali koni zaczęli je poganiać. Te ruszyły ostro naprzód. Tewark usłyszał najpierw głośny trzask, a potem, mimo związanego pyska okrutny wrzask ranionego zwierza. Smok rozerwał krępujące mu szczęki sznury. Jego skrzydła martwo wisiały po obu stronach. Przestraszeni chłopi zaczęli dźgać cielsko smoka. Ten wił się jeszcze przez moment, po czym skonał w kałuży krwi.
Teraz znów, jak echo usłyszał ten krzyk rozpaczy. Uśmiechnął się jednak. Był gladiatorem.

chida
Wałkarz
Posty: 60

Post autor: chida »

Bliz z przyjemniścią przyglądała się Malcatorowi i jego podwładnym.
- To była bardzo rozwodniona wydzielina pewnej niepozornej żabki z dżungli Lustrii. Mimo spektakularnego wyglądu, i efektów dźwiękowych wasz przyjaciel umarł wyjątkowo szybko. Uwierzcie mi, jestem w stanie sprawić byście umierali całymi dniami i nie byli w stanie skrócić swego cierpienia. Następny idiota który zagrozi powodzeniu naszej misji może liczyć na taki właśnie los. Czy zrozumieliście? - demonetka z oddali przysłuchiwała się całej sytuacji. Spodobała jej się brutalność i bezwzględność dowódcy mrocznych elfów. Gdy Malcoatorowi udało się zapanować nad korsarzami, Bliz oddaliła się , by odpręzyć się przed walką, która zbliżała się wielkimi krokami. Khemrijska daktylówka stanoiła rarytas, więc demonetka na własnej skórze postanowiła przekonać się, czy i jej zasmakuje. W karczmie było cicho. Zniszczenia po wczorajszej bijatyce zostały już na tyle usunięte,że bez przeszkód można było czegoś się napić . Gdy Bliz dopijała właśnie swoją porcję daktylówki, w drzwiach karczmy stanął mroczny elf. Wszedł do karczmy i spojrzał Bliz w oczy. Oczy demonetki zaświeciły na różowo, a przybysz stanął jak wryt. Jego oczom ukazała się najpiękniejsza kobieta, jaką widział. Jej długie czarne włosy z różowymi pasemkami opadały na kształtne i pełne piersi, które figlarnie wyglądałyz za blatu stołu,a drobne, zgrabne dłonie trzymały puchar z daktylówką. Usmiech ów dziewczyny był pełen tajemnic ,a w spojrzeniu można było dostrzec kuszącą obietnicę. Elf chwiejnym krokiem zbliżył się do stolika, przy krótym siedziało owe zjawiskowe stworzenie...

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Leczących kaca i liżących rany po niespodziewanej burdzie uczestników Areny obudziły bębny. Słońce stało już wysoko na horyzoncie, a po przyjemnym, południowym wietrze nie został nawet ślad. Potworna spiekota znowu zaczęła być dokuczliwa, lecz władca Khemri pomyślał i o tym. Wraz z nadejściem południa fontanny w mieście trysnęły krystaliczną wodą z gór, przynosząc ukojenie spragnionym i rozświetlając migotliwymi tęczami panoramę miasta. Nehekhara prawdziwie budziła się do życia po życiu.

Tego też dnia ogłoszono, że nowa walka odbędzie się niebawem. Na rozjarzonym magicznym błękitem obelisku wykuto też nową parę, która zmierzyć się miała ze sobą jako piąta z kolei.

1)
Poszukiwacz Walki , Zabójca Tyranów, Niszczycielski Begrog, Miażdżyczaszka
VS
Gnoblar Choncho Kazik

2)
Legion
VS
Bliz


3)
Maximus Orgazmus
VS
Tewark z Jasnych Stoków


4)
Karth, Dark Elf Noble
VS
Gerfuld

5)
Thorlek
VS
Slarhen Bloodblade

ODPOWIEDZ