Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Re: Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Post autor: Warlock »

To było na mojej arenie :mrgreen:
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

[To nie był mój assassyn?]

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Nie, był to Akali twórstwa Garga :wink:
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Możliwe. Też miałem Druchii Assassyna, który wygrał arenę, a potem wystawiłe m go w drugiej, ale chyba gdzieś padł :-k

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Właśnie dlatego uśmiercam moich zawsze po końcu areny :wink: . Nie spotkają lepszych od siebie :mrgreen:
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

DragoMir
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 122

Post autor: DragoMir »

Ta arena jest robiona pod warhammera FB czy RPG?
"Walery: Niech się pan na mnie spuści
Harpagon: A teraz Jakubie, trzeba wychędożyć karocę"
Skąpiec Moliera [Slaaneshyty]

"Czyli to maja najskrytsza fantazja! Już się nie mogę doczekać, aż poznam głębię swego zwyrodnienia."
Król Julian z Madagaskaru

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Ani, ani :wink: Myślę, że tak pół na pół. System rozgrywania walk przypomina (przynajmniej u mnie) bardziej tego z Role Playinga. Ale postacie i reszta jest z WFB. Ale żadne nie jest w 100% :wink:
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Warlock zadna moja postać jeszcze nie wygrała areny :D A co do Akali i drwala to calkiem możliwe.
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

To coś pokićkałem.

Ale w mojej 1szej arenie Twój elf padł w bitce z chłopem w pierwszej rundzie :wink:
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

WALKA PIĄTA

Thorlek
vs
Slarhen Bloodblade

Slarhen Bloodblade pierwszy wkroczył na piaski Areny. Pamiętał siebie samego sprzed wielu dziesiątek lat w zadziwiająco podobnej sytuacji. Był wtedy młody - jak na elfa - i drżał z podniecenia przed swoim pierwszym prawdziwym pojedynkiem. Na śmierć i życie wyzwał go szlachcic ze znienawidzonego rodu, a Slarhen nie mógł przepuścić okazji, by udowodnić stłoczonym wokół widzom, że jest godzien wstąpić w przyszłości w szeregi egzekutorów. Wtedy też wypowiedział słowa modlitwy, która od tamtej pory towarzyszyła mu w ogniu niezliczonych bitew.
- Dziękuje Ci Panie za tą walkę, za tą krew, za tą śmierć którą pozwalasz mi siać. Niech ciosy mego miecza będą dla Ciebie pieśnią, niech przelana krew będzie twoim winem a pokarmem jego dusza.

Po przeciwległej stronie areny ukazała się lśniąca stalą sylwetka Thorleka. Krasnolud od stóp aż po czubek głowy odziany był w ciężki, wykuty w głębokich trzewiach Karak-Kadrin pancerz. Lewy bok jego ciała przysłaniała tarcza, wielka niczym wrota strażnicy. Thorlek nie okazał emocji w obliczu wroga. Poprawił tylko hełm chrzęszcząc pancerną rękawicą i uderzył toporem w tarczę.

Slarhen spojrzał na przeciwnika i uśmiechnął się. Błysnęły drobne, elfie ząbki. Egzekutor przegryzł wargę i obdarzył swą przeklętą broń krótkim pocałunkiem. Rubin osadzony w rękojeści draicha rozjarzył się, a krew zniknęła z ostrza, wsiąkając bez śladu w ciemny metal.

Odezwały się piszczałki i huk kotłów. Walka rozpoczęła się w przeciągu chwili. Slarhen zaatakował wraz z pierwszymi nutami, zrównując rytm kroków z uderzeniami bębna. Thorlek podniósł tarczę i powoli ruszył mu naprzeciw. W ostatniej chwili egzekutor zmienił jednak krok i uderzył oburącz, nie dając krasnoludowi szans na uniknięcie ciosu. Łoskot metalu był ogłuszający. Uderzony w tarczę Thorlek postąpił o krok do tyłu, lecz zdołał utrzymać się na nogach.
- Nie może upaść! - wyjaśnił Drugni przejętym towarzyszom, obserwującym walkę z trybun - Jeśli się przewróci, może nie wstać w tak ciężkim pancerzu! Chędożony elf na to właśnie liczy!

Slarhen nie przestawał atakować.
- Khaine!!! - ryknął i zamłynkował mieczem. Świst rozcinanego powietrza zabrzmiał jak chichot. Paskudną czerwienią jarzyło się jedyne oko draicha. Thorlek sparował jednak kolejne z uderzeń. Podniósł toporek. Wykute na ostrzu pradawne runy zalśniły w khemrijskim słońcu. Wojownicy starli się ze sobą na środku Areny. Krasnolud uderzył, ale Slarhen, nawet okryty pancerzem okazał się zbyt szybki. Topór trafił w pustkę. Elf zwinął się w miejscu i uderzył krótko, bezlitośnie. Pod ciosem miecza pękła płaszczyzna krasnoludzkiego hełmu, rozsiewając wokół ostre odłamki. Policzek Thorleka oszpeciła długa szrama. Rubin w rękojeści draicha rozbłysnął krótko.

Lecz to nie stuletni młodzik stał tego dnia naprzeciw egzekutora. Thorlek, weteran wielu bitew i wielu ciężkich ran zachwiał się, ale nie upadł. Zaryczał donośnie, bluzgając z policzka spienioną krwią i ruszył raz jeszcze ku swojemu przeznaczeniu. Tego ciosu nie udało się już Slarhenowi uniknąć. Uderzenie krótkiego topora trafiło go prosto w brzuch, zatrzymując się na zbroi. Elf jęknął, gdy porażona przepona skurczyła się gwałtownie. Thorlek nie przestawał nacierać. Krew spływała mu po twarzy i napierśniku, lecz jego oczy błyszczały uporem i determinacją. Cios za ciosem, krok za krokiem. Ramię Thorleka, czempiona Karaz-a-Karak, unosiło się i opadało, świeciło ostrze topora. Slarhen zwijał się jak w oszalałym tańcu. Z jego ust spływała makabryczna modlitwa. Słowo po słowie, coraz szybciej, w miarę jak szybsze stawały się ciosy draicha, aż osiągnęła crescendo w pełnym nienawiści skowycie sięgającym dna jego zepsutej duszy.

I pośród tego wycia, pośród łoskotu metalu i padających na piasek kropel krwi wybił się nagle czysty i mocny głos Thorleka.
- Khazad! Khazad!

I oto w przeciągu chwili, w umykającym oczom ułamku sekundy, zakończyło się śmiertelne zmaganie tych dwóch wojowników. Oto Slarhen leżał już na piasku, a z jego biodra, wbity aż po rękojeść sterczał krasnoludzki topór. Thorlek skoczył na wroga i dociskając go opancerzoną stopą do piasku sięgnął ku jego twarzy. Okryte stalą palce zagłębiły się w ustach egzekutora. Thorlek zacisnął chwyt i jednym, potężnym ruchem wyrwał Slarhenową szczękę unosząc ją wysoko w powietrze, parodiując gest, którym Karth zakończył poprzednią walkę. Mroczny Elf już krztusił się spływającym do gardła gejzerem krwi. Thorlek obojętnie patrzył na jego agonię. Wyrwał topór z nieruchomiejącego ciała i podpierając się trzonkiem, chwiejnie ruszył ku towarzyszom.

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Ranny, osłabiony przez upływ krwi Thorlek nie zdążył jeszcze zwlec się z piasku, gdy pierwszy obły owad usiadł mu na ramieniu. Cień padł na Arenę. Widzowie zerwali się z miejsc. Drugni podbiegł do przyjaciela i strząsnął prostoskrzydłą paskudę na ziemię.
- Szarańcza! Szarańcza!
W jednej chwili w powietrzu zrobiło się ciemno od owadów, wielkich jak męski kciuk. Lazurowe zazwyczaj niebo teraz roiło się kłębami robactwa. Gdzieś niedaleko zahuczał płomień. To Kurt Pfeifer uruchomił swój wynalazek, starając się przebić przez skłębioną masę insektów.

Ponad zamieszanie wybił się głos niczym pustynny wicher. Kapłan Neferneferuaten stał nieruchomo skandując słowa jednej z pradawnych inkantacji, prosząc o pomoc nehekhariańskiego Boga Słońce imieniem Ptra.
I Ptra odpowiedział. W nagłym rozbłysku, który rzucił na kolana żywych i umarłych Arenę spowiły płomienie, przynosząc śmierć milionom owadów. Ogień rozpalił się w powietrzu, formując świetlistą kopułę i odcinając skrytych w jej cieple widzów od kłębiącego się na zewnątrz roju. Masa owadów przesłoniła w końcu słońce i nad Areną zapadł mrok, rozświetlany tylko połyskiwaniem utkanej z płomieni klatki.

Zawodnicy i ich wierni towarzysze utknęli w przepastnym budynku Areny, skazani na towarzystwo swoje i umarłych.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

-Kolejnego gościa mniej- skwitował Willard truchło elfa, gdy nagle słońce zostało chwilowo przyćmione przez migoczące szare punkciki.
Begrog jako osoba obyta z fauną pustyni szybko zrozumiał co się szykuje- To szarańcza! Zmywamy się stąd!- ryknął i z żalem rozstając się z niedokończoną pieczenią począł tratować wszystko co stało na drodze do wyjścia.
Po chwili Khemryjscy kapłani też wyczuli co się święci i gdy tylko owady się zbliżyły otoczyli oni arenę płonącą tarczą. Kilku co mniej rozsądnych próbowało z niej wyjść kończąc jako kolejne pieczenie Begroga.
No to jesteśmy w ciemnej dupie- powiedział siadając na schodku i krzyżując ręce na piersi.
Dzisiaj powrót z areny mógł okazać się troszkę opóźniony... A Willard już zrobił sobie smaka na flaszkę samogonu, którą obiecał mu jeden krasnolud ...
[ to nas gm udupił. panowie trzeba zrobić małą zadymę tutaj, skoro karczmy nie ma :D ]

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

[Khemri odbudowują tamtą spaloną karczmę 8) ]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Krasnolud właśnie kończył walkę efektownym szarpnięciem. Kurt patrzał na to z satysfakcją, nie tylko dlatego, że po prostu lubił widok zdychających długouchów, ale też darzył mroczne elfy szczególną niechęcią, za to co zrobiły z jego córką. W tym momencie jednak czujny wzrok inkwizytora zwrócił jego uwagę na kilka drobnych cieni, które mignęły mu przed oczyma.
Spojrzał w górę: wysoko nad areną pojawiać zaczęły się małe, czarne punkciki, z każdą chwilą ich ilość wzrastała w nieprawdopodobnym tempie. Formując chmury, szarańcze zaczęły dławić niebo setkami tysięcy pancerzyków. Wtem zaczęły schodzić w dół... Haczykowate odnóża wczepiały się w ciało, a żuwaczki cięły jak noże. Zarówno nieumarli jak i żywi zaczęli padać na ziemię opędzając się od żarłocznych owadów.
Kurt spróbował osłonić twarz płaszczem, jednocześnie unosząc miotacz ognia. Do szumu plamistych skrzydeł dołączył syk płonącego oleju, którego jęzorem Kurt chciał wypalić sobie drogę do schronienia. Wydawało mu się, że słyszy pisk tysiąca istnień, a na pewno słyszał strzelanie smażących się szarańczy. Jednak to było za mało. Fala za falą, insekty uderzały o inkwizytora z każdej strony, niczym rozszalały sztorm. Tylko dzięki niezwykłej determinacji uniknął upadku i niechybnego stratowania przez spanikowany tłum. Przez głowę przemknęła mu myśl, co z Dagmarą, czy nie została rozsiekana przez kłębiące się robactwo. Szarańcze właziły wszędzie i zdawać by się mogło, że to już koniec, gdy rozległ się ryk i nastąpiła eksplozja oczyszczającego światła.
Kurt padł na ziemię, uderzony potężną falą, tworzącą błyskawicznie rosnącą tarczę, oddzielającą szkodniki od widzów. Wszystkie szarańcze dotknięte świetlistym pęcherzem zostały zniszczone. Kurt spojrzał w kierunku źródła światła i zobaczył starożytnego licza unoszącego się w wirze energii. Bandaże i filakterie powiewały na nim jak targane wichurą.
Jako były łowca czarownic, Kurt wiedział, że zaklęcie zostało rzucone z wyjątkowo wielką mocą, czarodziej, choćby nie wiadomo jak potężny nie mógł nie ponieść konsekwencji uwolnienia takiej dawki energii, licz jednak pozostał z jakiejś przyczyny nietknięty.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Drugni z rezygnacją spojrzał w górę. Ciemnopomarańczowe płomienie ognistej kopuły były jedynym źródłem światła na Arenie. Ponad nią miliardy olbrzymich owadów kontynuowało swój niszczycielski exodus, zakrywając słońce swą przytłaczającą masą. Zabójca spojrzał po zgromadzonych. Setki nieumarłych i garstka zawodników Areny, uwięzionych razem na dość przepastnej, acz ciągle ograniczonej przestrzeni. Oczywiście, dla przeciętnego krasnoluda takie warunki nie były niczym wyjątkowym. Gorzej z całą resztą. Drugni wiedział, że dla istot wychowanych na powierzchni zbyt długa izolacja mogła okazać się tragiczną w skutkach. Ile czasu mogło minąć zanim ogr, pozbawiony stałego źródła pożywienia, ulegnie swym pierwotnym instynktom i zacznie pożerać tych, których niegdyś nazywał przyjaciółmi ? Czy liczny poczet elfów, przyzwyczajonych do nieskończonej wolności oceanu, nie zacznie wyładowywać swej frustracji na, dajmy na to, śpiących krasnoludach ? Ta cała sytuacja mogła się skończyć bardzo, bardzo źle... Zabójca oderwał się od mrocznych myśli. Kiedy zbyt długo nie pił, zaczynał filozofować, a kiedy zaczynał filozofować, to wpadał w gówniany nastrój.
- Wniosek: muszę się napić - Szepnął sam do siebie i skierował się do swych towarzyszy.
Znalazł ich siedzących na swoich miejscach na trybunach i zajmujących się zwycięskim czempionem. Thorlek został rozkuty ze swej potężnej zbroi i właśnie był opatrywany przez Gorina.
- To cięcie przez policzek wygląda paskudnie - Młody krasnolud dezynfekował ranę daktylowym samogonem. Czempion wzdrygnął się na samą myśl, że to gówno miałoby krążyć w jego żyłach.
- Daj spokój młody, to ledwie zadrapanie. Sam przecie widziałeś, jak kilka miesięcy temu prawie straciłem rękę. A dzisiaj to właśnie ona zadała zwycięski cios !
- Zaiste - Zabójca włączył się do rozmowy - Ta blizna będzie stanowiła pamiątkę twego dzisiejszego zwycięstwa. Gorin, idź skołować coś do żarcia.
- Niby co ? Szarańcze ?
-Wstyd mi o tym mówić, ale Inżynier przytargał ze sobą cały worek daktyli w charakterze przekąski. Przynieś nam trochę, tylko tak żeby nikt nie widział.
Poszedł.
Thorlek i Drugni siedzieli przez chwilę milcząc.
- Z tą szczęką to trochę przesadziłeś. Mogłeś po prostu wbić mu topór w jajca i zejść.
- No dobra, trochę mnie poniosło. Ale musisz przyznać, że wyglądało to efektownie.
- A żebyś wiedział. Swoją drogą, co zrobimy z tym ? - Zabójca wskazał na ognistą kopułę i szarańcze ponad nią.
- Nic. Pozostaje nam tylko czekać. Przecież to paskudztwo musi się kiedyś skończyć. W okolicy nie ma nic do jedzenia, prędzej czy później odlecą.
- Mam nadzieję, stary - Drugni zauważył nerwowe spojrzenia reszty uwięzionych - Mam nadzieję.

[Ps. Opis walki wgniata w ziemię =D> Sam pomysł z szarańczą też stanowi fajne urozmaicenie :) ]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[dziękuję! :) MG ma jeszcze kilka pomysłów w zanadrzu]

chida
Wałkarz
Posty: 60

Post autor: chida »

Bliz obserwowała walkę z wielkim zaaferowaniem, gdy nagle jej umysł wypelnił tak dobrze znany upojny głos Slaanesha:
-Bliz moja Kochana- słowa Pana roskoszy były slodkie i lepkie niczym daktyle, które Bliz widziała w dłoniach widzów na arenie- dobrze się spisałaś podczas swojej walki. Twoje zwycięstwo było...zaiste widowiskowe.-
-Dziękuję Panie. Zwyciężyłam ku Twojej chwale. -
- Tak tak - w głosie Slaanesha słychać było radosny uśmiech - Przykro mi jednak patrzeć, jak taka ślicznotka, jak ty marnuje swoje wdzięki. Wszak powinnaś się tutaj dobrze bawić. -
- Mroczni elfowie dostarczą mi tutaj Panie dobrej rozrywki.-
W tym monecie Bliz zobczyła elfią szczęke w podniesionej ręce Thorleka.
- Chyba już masz o jedną zabawkę mniej - roześmiał się Pan Pokus.
W tym momencie stłum zaczął wybiegać w trybun. Szarańcza zdawała się być wszędzie. Bliz uciekała razem z tłumem najszybciej jak potrafiła rozgniatając nadlatujące owady szczypcami iu odganiając się od nich ogonem.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Schaler był już gotów na spotkanie swego przeciwnika. Jakiś czas temu dowiedział się, iż był to elfi zabójca. Odwagi dodał mu fakt, iż niepokonani dotąd Druchii przegrali ostatnią walkę za sprawą pewnego krasnoluda. Widocznie szczęście (I Khaine!) się od nich odwróciło.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

W kulminacyjnym momencie walki Korsarze obserwujący walkę z kamiennymi twarzami zaczęli głośno dopingować nieznajomego Egzekutora. Gdy ten padł, zamilkli, gdy karzeł pozbawił go szczęki, część cicho zaklęła.

Malcator spojrzał na małą sylwetkę która mimo ran opuszczała arenę o własnych siłach... Krasnolud był niebezpieczny, do tego w jego ruchach dostrzegł coś więcej niż intensywny trening i lata doświadczenia. Kolejny dowód na to że potężne artefakty dostały się w posiadanie części uczestników. Wtem nad areną zaczęły zbierać się liczne małe punkciki...

- Do środka, teraz! - syknął do swych podwładnych, którzy słysząc dziwny ton głosu elfa nie mieli zamiaru dopytywać się o co chodzi.

Wtedy szarańcza opadła na widzów, rozległy się krzyki, wszyscy zaczęli biegać we wszystkie strony i oganiać sie od morderczych insektów. Malcator kątem oka zauważył jak jakiś spasiony kupiec zaczyna wrzeszczeć gdy rój wybrał go sobie za kąsek i zaczął pożerać żywcem. Wtem, uszy wszystkich uczestników przeszyła potężna inwokacja i potężny rozbłysk światła spopielił szarańcze znajdujące się w obrębie areny. Gdy widzowie otworzyli oczy porażone nagłym rozbłyskiem światła, zobaczyli jaśniejącą kopułę chroniącą arenę i spopielającą wszelkie szarańcze wchodzące z nią w kontakt.

Mając niejakie pojęcie o posługiwaniu się magią, Malcator domyślił się jak wiele wysiłku od Licza wymaga podtrzymanie czaru. Prawdopodobnie, od kilku chwil skryci w kryptach pod piaskami pustyni, akolici wspomagali swego mistrza w tym zadaniu... interesujace. Zabójca miał nadzieję że środki ostrożności podjęte przez załogę okrętu wystarczą by przetrwać ten kataklizm. W każdym razie, teraz miał inne zadanie, miał wygrać tą walkę, ku chwale Khaine'a!.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Ponieważ migrujące chmary szarańczy zdawały się nie mieć końca, postanowiono zapowiedzieć następną walkę. Niedaleko od Areny, strzelający w ciemne niebo obelisk rozjarzył się luminescencyjnym błękitem. Tym razem na placu boju przeciwnikiem dla Mrocznego Elfa miał być człowiek, doświadczony zabijaka.

1)
Poszukiwacz Walki , Zabójca Tyranów, Niszczycielski Begrog, Miażdżyczaszka
VS
Gnoblar Choncho Kazik

2)
Legion
VS
Bliz

3)
Maximus Orgazmus
VS
Tewark z Jasnych Stoków

4)
Karth, Dark Elf Noble
VS
Gerfuld

5)
Thorlek
VS
Slarhen Bloodblade

6)
Malcator Finnaen
VS
Schaler'a Geormich


7)
Beton, zwany Żelaznym Pazurem
VS
Zarthog Twarda Ściana

8 )
Kurt Pfeiffer
VS
Khar'Azghar

Schaler najwyraźniej nie czuł się pewnie stając przeciwko skrytobójcy. Wolałby spotkać się na ubitym piasku z wojownikiem, jak on sam. Walka z tak zwinnym przeciwnikiem, w dodatku preferującym mordowanie swoich wrogów z zaskoczenia stanowiła powód do zmartwień. Banita sprawdził po raz kolejny cały swój ekwipunek. Wolałby, żeby było już po walce.

Malcator również był niespokojny. Magiczny ogień chroniący Arenę przed uderzeniem szarańczy zakłócał przesył wiadomości od czarodziejki imieniem Kaia. Ostatnia wiadomość była urwana i brzmiała: "Dzisiaj atak owadów. Żagle zjedzone. Zamknięci na dolnym pokła..." Zabójca martwił się o swoich rodaków nie z dobroci serca, ale z bardziej prozaicznego powodu. Jeśli zdecydowaliby się zostawić go w Nehkharze, zwyczajnie nie miałby jak wrócić...

ODPOWIEDZ