Lord z deathem wordem na 4+ greedy i bitting bladem.
Mały z dispellscrollem dragonbane worrior bane i ironcourse icon.
BSB z Runemaw
2x3 bulle adhd
8 ironów z Dragonem
3 mourny z BoEF
5 Manów Scaut&Swiftstride
Gorger
Działo
Stonehorn
Kotki
1 bitwa z VC Bila
Mój stary znajomy od "biegającej armaty i przereklamowanych potworów" . Bitwa była wyrównana. Miał 2 terrorgeje, hordę ghuli, 20 GG, 3x5 psów, 2x 20 szkieli i 10 turbo ghuli ( crypt horrory ?), a do tego nec 4lvl z vampire, nec 4lvl z deathem i mały necros z vampire. Horda ghuli na prawej flance z oddziałem piesków, na lewej 20 szkieli z terrorem i oddziałem piesków, a środek z resztą w mniej lub bardziej posrany sposób ustawiony ( Bilu jeszcze ma problemy z ogarnięciem, bo tylko genek w jego armii pozwalał marszować do dało mi niebotyczną przewagę). Wykorzystałem rozciągnięcie bila do anihilacji jego ghuli przez moich scautów którzy kulając bonusowe impacty zassały je w 2 tury. Stonehorn niestety niewiele zdziałał, bo zjechał tylko psy i oddział GG ( no jak na niego to niewiele ), po czym został zakrzyczany. Ironblaster też niestety poszedł na hita od krzyku. Jego główny oddział turbo ghuli dostał łączoną szarżę na maskę od mournów i Irongutsów. Płonące ataki poszły w ruch, a potem tylko GW z Dragonhidem i soulblightem skończyły zabawę Terror geje i uciekającego w róg mapy genka złapałem czyszcząc stół
Żałuję, że nie miałęm przy sobie jakiejś MP3 bo jak tylko zobaczyłem manewr odwrotu w kierunku górki naszła mnie piosenka : http://www.youtube.com/watch?v=3ZlDZPYzfm4
20:0
2 Bitwa z VS White Liona.
Szedłem zesrany i to równo, bo jest to gracz z którym nie wygrałem, ( UWAGA TO NIE ŻART) od pięciu bitych lat. Ba mój najlepszy wynik to 7:13. No ale do rzeczy. Rozpa wersja radziecka 2 hordy zombiech, 2 terrory, Nec lord i mały nec ( obaj z lore of VC), 2x3 latające ghule, 10 turboghuli, horda zwykłych ghuli.
Wkleiłem raport kolegi bo sedno sprawy oddał lepiej niż jaWhite Lion pisze: Z Kubą jestm dość ograny i zazwyczaj wyniki między nami kształtują się 18-20 licząc EURO albo 13-16 dla mnie nie na Euro więc do bitwy podszedłem dość luźno i nawet byłem trochę niezadowolony że nie mogę zagrać z Rincem albo Kosą.
Cóż pewnie u każdego z Was 1-2 razy w roku zdarza się taka bitwa gdzie nie musicie nic robić bo kostki zachowują się tak jakby miały tylko 5tki i 6tki na ściankach i w sumie poza nudnym gnieceniem przeciwnika bez wysiłku nie musicie nic robić.
Równie często zdarzają się bitwy gdzie jest odwrotnie.
I to właśnie była dla mnie taka bitwa. (Jeszcze jakiś czas się nie otrząsnę z szoku).
O rozstawieniu nie ma co gadać bo nic specjalnego tu nie było.
Kuba wylosował 3 snajperki i -1S -1T więc wiedziałem że nie mogę zbyt długo się czaić bo będzie źle.
Wygrałem zaczynanie więc postawiłem przed jego słoniem (stał po środku armii) TG chronionego przez pieski. Drugie TG podepchnąłem popychaczką stając przed 3ką buli z małym rzeźnikiem ale tak aby w razie czego mógł dobić Słonia.
Reszta ruszyła ostro do przodu oczywiście dobrze asekurowana przez Fasty.
Oba oddziały gargulców, z boku rozpoczęły flankowanie.
Strzelanie.
Krzyk to 2k6 + 6 a słoń mimo to nie grzesząc LD przeżył dostając tylko 3 rany.
Cóż czasem tak bywa ale mimo że zmartwiony to przyzwyczajony do sporadycznego tracenia TG stwierdziłem że będzie trudniej ale dam radę.
Hehe ale byłem naiwny..
Kuba wpadł słoniem w psy przed TG, zrobił jakąś dziwną szarżę Bulami z boku z prawie 90 stopniowym wheelem i dopadł TG stojącego przed słoniem. (co prawda teraz się zastanawiam że przecież byki stały z przodu TG a chyba zaszarżowały na jego bok ale i tak to by nic nie zmieniło przy dalszych moich rzutach).
Drugie bulle z rzeźnikiem wpadły w drugiego TG ale tu byłem spokojny bo z takich pojedynków zazwyczaj TG wychodził do tej pory zwycięsko.
Reszta jego armii ruszyła powoli do przodu.
Faza magii…
Hmm wiedziałem że muszę obawiać się tylko Soulblighta i tyle i że Kuba może go rzucić maks z 4kostek.
Mnie wyszło 6 kostek na dispela..
Kuba rzucił 3, 3, 4, 4 a więc 14 + level. Pewny sukcesu z 6 kości rzucam: 1, 1, 2, 2, 3, 4 czyli 13…. miodzio…
Słoń wpada przez wilki w TG i razem z bulami go rozmontowują. Cóż zdaża się myślę.. Nadal mam jeszcze trochę do powiedzenia.
Ale jak bule z rzeźnikiem masakrują mojego drugiego TG w 1 rundę rozcierając go na proch podczas gdy sami dostają 1 ranę… to już mi brew drgnęła.. po raz pierwszy..
Cóż.. moja tura.. nie miałem wyjścia innego niż tylko cisnąć i licząc na choć lekkiego farta w kościach aby walczyć o remis…
Oba oddziały Gargulców zaszarżowały na flankę Ironów z bohaterami licząc że trochę potrzymają klocek i ghoule zdążą dojść z drugiej flanki za turę.
Co prawda jedne z gargulców musiały najpierw rozwalić samotnego kotka i potem dołączyć do walki ale cóż to za problem…
Nie wziąłem niestety pod uwagę że samotny kotek nie dość że uniknie całkowicie zranienia to jeszcze wbije mi sam 1 ranę tak że nawet nie musiał się testować
Tymczasem moje turbo-horrory, razem z wilkami wpadły 3 bule z rzeźnikiem planując w następnej turze zaszarżować od boku na Ironów. Obok nich baty skutecznie zblokowały maneaterów.
Tu spotkała kolejna miła niespodzianka. Nie pamiętam ile ataków wypłaciłem ale wiem że zadałem 1 ranę :):) za to bule nabiły mi razem z CRem aż 6 ran :)
Horda małych ghouli zaszarżowała na Słonia planując go dobić i później przebijać się dalej do walki..
Cóż w tym momencie zrozumiałem już że to jest ta gra w której nieważne co wykombinuję to i tak nie da rady. Ghoule zadały 0! Słownie ZERO! Ran
Jedne duchy wpadły w drugiego z kotków planując później zblokować i ew. pogonić mourny skradające się po flance – i tu miałem jedyny sukces w tej grze ! udało mi się wbić 1 ranę na kotka który się złamał, uciekł (ja oczywiście nie dogoniłem) ale za to kotek już się nie zebrał :)
Pojedyncze gargulce nie miały nawet tyle wstydu żeby nabić parę ran na Ironach (zadały razem 2 rany) więc się po prostu rozpadły .
2 tura Kuby.
Maneaterzy zjadają baty w padają w horrory twarzą w twarz obok buli-morderców. Cóż stwierdziłem że w końcu aż tak źle nie będzie, w końcu ma 8 ghouli jeszcze
Cóż nie ma sensu się rozpisywać w rzutach. Przeżył 1 horror. Sukcesem było wbicie 2 ran na Bulach i dzięki temu pierwszy ogr w tej grze wreszcie zszedł.
W fazie magii Kuba znowu z 4 kości rzucił Soulblight. Tym razem udało mi się wycisnąć aż 7 kostek dis pela więc z szerokim uśmiechem spróbowałem rozproszyć… znowu mi się nie udało !
A więc kolejne 2 tury z dużym soulblightem w grze ! odlot..
Kotek okazał się być utajonym mordercą, nie dość że znowu nie dostał żadnej rany to jeszcze sam wbił jedną w gargulca skutkiem czego 1 z nich rozpadł się na CR…. (sam kotek oczywiście znowu uniknął zranienia).
Moja trzecia tura to już raczej wesoła zabawa.
Stwierdziłem że wycofam trzon mojej armii i oba oddziały zombiech wycofały się na z góry upatrzone pozycje (głównie dzięki temu że Kuba postanowił wspaniałomyślnie nie rozproszyć mojego drugiego udanego czaru w tej grze).
No i w zasadzie uznaliśmy że to koniec i że dalej nie ma sensu.
Mimo tego że obie postacie, 2 kolcki zombiech i jedne duchy przeżyły (Kuba znowu wspaniałomyślnie zgodził się na nich nie polować) to i tak straciłem ponad 1600pkt a sam zabiłem tylko 1 kotka (choć nie rzucaliśmy i mógłby nie wybiec za stół i byłby tylko połowiony).
Tak więc w niecałą godzinę skończyliśmy tą tak bardzo ciekawą i pouczającą bitwę
wynikiem 20:0 dla Kuby.
Aha miał jeszcze działo i gorgera ale one raczej się nudziły podczas tej gry.
Tutaj była chwilka grozy. Jako, że moje umiejętności grania przeciwko dobrym DE są zerowe, to gdy dowiedziałem się, że na 90% będę grać z Rincem zrobiło mi się cieplutko . Na szczęście mój kochany szeszej z którym już obeznanie miałem zmasakrował innego skavena dzięki czemu to Maciek pokazał dominację jedynej słusznej rasy. Niech mu przepastne trzewia w mięsie wynagrodzą
3 Bitwa z Szeszejem Motomyszy
Sromka, stormy z dzwonkiem, monki z wachadłem, latarka, 3x40 slavów, motar, i 3x gigant raty. Wypisz wymaluj standard jakich mało . Tutaj posłuchałem rady bastora, który od 25 lat ciśnie skavenami cytując dosłownie
Jakoż zasugerował takoż zrobiłem. Poza kotkiem i 3 bulli wszystko dałem na lewą flankę na której był tylko monk team, a środek był tak trefnie poblokowany, że bania mała. Pierwsza tura, przygotowuje się do rozwalania wahadła. Strzelanko Ironblaster; cel: dzwonek; Pocisk typu : rozjeb na hita; Cel, pal! Kurwa missfire; KURRRRR 1! Mina mi zrzedła. Na szczęście szeszej w swoich fazach strzelania był na tyle miły, że na 4 strzały, które mógłby oddać 1 missfirenął, 2x rzucił 1 na zranienie i raz nie zdał paniki od gorgera buszującego na tyłach i krojącego elektryków pilnujących pleców dzwonka( a nóż widelec paskudny killing blow ? ) Abomka wystawiona na przeciwległym krańcu stołu szła do mnie 5 tur i zabiła tylko byki. Ale i tak najlepsza akcja była z wahadłem. Rozjebałem w cholerę monków tracąc maneaterów i małego butchera, który 8 bitch tur CC czelendżował się z wahadełkiem. Stone horn jeszcze w ostatniej turze zabił latarkę i motara za co byłem mu wdzięcznyA teraz spijaj kurwa mądrość z moich ust. Działem napierdalasz w dzwonek dopóki nie jebnie. Wystawiasz się na jednej flace i ciśniesz na remis( tu spoiler potrzebny był mi wynik 9:11 by wygrać więc grałem bardzo spokojnie).
Koniec końców ugrałem 10:10
Po tym jak Maciek dał łomot Ricowi ochłonąłem, bo pierwsze miejsce było moje.
-Lore of death wymiata jak zawsze.
- Oddział ironsów z dragonhidem zasysa prawie wszystko.
- Runemaw banner mi się na razie nie przydał. Jeszcze go potestuje.
- Stonehorn znowu się spłacił.
- Trzy mourny z BoEF to mój nowy top1 na regenko stwory i support
- Iornblaster niestety szału nie czynił, bo wybuchł, został zakrzyczany, zanim oddał 2 dobijający strzał i strzelał do zombiech bo nic innego już nie żyło na stole.
- Gorger jest spoko. Bardzo spoko rzekłbym