Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Re: Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Post autor: Naviedzony »

[Tak... cóż zrobić... Niedługo i tak koniec Areny. W ten weekend pojawi się finałowa walka. :) ]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

W końcu.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Morsfinek
Wodzirej
Posty: 692

Post autor: Morsfinek »

Krasnolud widząc rozpadającą się bramę szybko wspiął się na blanki tuż powyżej zgliszczy. Czekał tylko aż gwardia otaczająca opasłe cielsko zimnokrwistego maga przekroczy jej próg. Rana zadana przez krasnoluda w poprzedniej bitwie nadal się jątrzyła. Ulewa oraz brak odpowiednich medykamentów skutecznie nie pozwalały oczyścić jej z brudu i bezpiecznie uchronić przed wilgocią. Khar niejednokrotnie widział objawy zgnilizny wdzierającej się w ciało jego braci po bitwach, była to śmierć okrutna i pozbawiona jakiegokolwiek honoru. Wieki temu poprzysiągł sobie, że nie zginie w ten sposób, nie on – wybraniec samego Hashuta. Mroczny Dawi Zhar przykląkł na kolano, skutecznie wtapiając się w cień. Zlustrował doświadczonym okiem teren i z zadowoleniem przyjrzał się czmychającemu elfowi.
- Czego można było się spodziewać po tym gównożernym szpicouchym! – splunął obficie w skórzane rękawice obite doskonale spasowanymi płytami.

Armia jaszczuroludzi posuwała się powoli do przodu. Jaskarwe, olbrzymie jaszczury posyłały serie kolczastych pocisków jedna za drógą, skutecznie uniemożliwiając obronę murów prastarego miasta.

Dostrzegł przemykającą obok khermijską dziewczynę, tą która nie tak dawno temu starała się załatać go po walce z tym przeklętym człowiekiem. Złapał ją może zbyt mocno za ramię i przycisnął do ziemi. Sekundę po tym tuż nad ich głowami przeleciała chmura zielonych kolców. Wyrwał zza pasa małe zawiniątko , z którego wystawała mała część piórka.
- Trzymaj i uciekaj. Schowaj się w pałacu. Te jaszczury boją się ognia jak niczego innego, nienawidzą go a dzięki temu zdołasz się obronić! Pomogłaś mi teraz ja spłacam swój dług.
Puścił zaschnięte ciało dziewczyny i dalej skupił się na oczekiwaniu. Widział już oblicze olbrzymiego, tłustego gada….


[przepraszam, że nie pisałem, ale siedzę teraz praktycznie tylko na telefonie, mój błąd i obiecuję się poprawić •]
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Eeeee... od kiedy jaszczury boją się ognia?
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Walka rozstrzygnięta! Finał Areny pojawi się dziś, dokładnie o godz. 23.00 :) Ja już wiem, kto wygrał...]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3750
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

kiedy będzie się można zgłaszać do następnej?
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

- !!! - FINAŁ - !!! -

Malcator Finnaen
vs
Khar'Azghar


Khar'Azghar przygotował się już na śmierć, widząc pędzący ku niemu rój kolczastych stworzeń, poganianych przez małe, zwinne jaszczurki z dzidami. W powietrzu latały setki zatrutych szpikulców, brzęcząc o blachy jego pancerza. Krasnolud mocniej ścisnął topór.

Zanim jednak bestie z południowych dżungli zdążyły przebiec choćby połowę drogi, wysadzane kamiennymi płytami aleje eksplodowały gejzerami piasku. Wśród kłębów kurzu ukazały się najpierw gigantyczne kleszcze, potem wieloprzegubowe, okryte twardą chityną ramiona, a na koniec skorpionie odwłoki. Zagięte, kapiące palącą trucizną ogony z umykającą oczom prędkością zadawały śmiertelne ciosy. Khar'Azghar odwrócił się. W głębi ulicy, porzuciwszy Rydwan Bogów, stał król Settra Nieśmiertelny, otoczony wierną gwardią. Wzrok skupiony miał na wrogu, a niemy rozkaz pchał do boju coraz to nowe zastępy owadzich strażników podziemnego świata.

- Pójdź za mną! - Czyjaś zabandażowana ręka chwyciła Khar'Azghara za ramię i pociągnęła go w tył, daleko od bitewnej zawieruchy. W samą porę. W miejsce, w którym przed momentem stał krasnolud uderzyło rozszarpane truchło sępa. Wojna rozgorzała również i na niebie.

W tej samej chwili, w której Settra Wspaniały rzucał do walki hordy skorpionów, Malcator Finnaen opuszczał już bezpieczne schronienie.

- Pilnujcie czarodziejki - warknął do korsarzy, ostrzeliwujących się z rzadka z okien swej siedziby. Rzucił ostatnie spojrzenie adeptce Mrocznej Sztuki i wymaszerował, otoczony przez ciężkozbrojną straż samego króla.

Błyskawice przeszyły niebo. Lewitujący tron wpłynął poprzez zniszczoną miejską bramę, unosząc swojego właściciela ponad bitewnym chaosem. Oślepiające pioruny spaliły najbliższe skorpiony na proch, otwierając jaszczurom drogę do szarży. Settra wyciągnął miecz. Zagięte ostrze rozbłysło niczym słońce Nehekhary.

- Dlaczego nie ma kapłanów?! - wrzasnął Malcator - Widziałem co potrafią! Dlaczego nie rozpraszają tych zaklęć?!

- Wykonują rozkaz króla. - Gwardzista wydawał się być nieporuszony. - Kierujemy się w stronę najwyższej baszty. Tam odbędzie się walka.

- Teraz? - Malcator aż przystanął. - W środku bitwy?

Szkielet nie odpowiedział. "Udaje", pomyślał Malcator, "że nie ma czym."

Na oddział prowadzący Khar'Azghara natknęli się już w środku. Obydwóch zawodników rozdzielił połyskujący złotem i stalą kordon nieumarłych. Pierwszy, drugi, piąty, dziesiąty, czterdziesty... Krasnolud liczył kamienne stopnie. Z każdym krokiem oddalały się odgłosy walk na ulicach Khemri, a potężniała bitewna zawierucha poza murami miasta. Gdy wreszcie dotarli na szczyt wieży, ich oczom ukazał się przerażający widok. Wielkie, spasione bestie o rogatych łbach opierały o kamienie murów przymocowane do grzbietów drewniane mosty. Nowe hordy jaszczurów rzuciły się na obrońców. Pierwsze szeregi padły pokotem, przeszyte setkami strzał, ale po ciałach swoich towarzyszy wspięli się następni wrogowie. Daleko w dole rozgorzała walka.

Malcator Finnaen stanął w gotowości. Jego czarny płaszcz odcinał się wyraźnie na tle nieba, lecz Druchii zdawał się tym nie przejmować. W dłoniach dzierżył swoje niezawodne sztylety, a płonący na jego czole znak boskiej łaski ukryty był pod głębokim kapturem.

Khar'Azghar również był już przygotowany do walki. Dla taktyka tak wytrawnego jak on, każdy szczegół pola bitwy był ważny. "Mały areał", pomyślał, "trudno będzie trzymać elfa na dystans. Wykruszone blanki z jednej strony, pęknięcie w kamieniu..."

Książę Chumchotep skinął głową i wspierając jedną nogę o kamienie krenelażu dał znak do rozpoczęcia walki. Malcator rzucił się w przód i pierwszy zadał cios. Pojedynek rozpoczął się szybką wymianą uderzeń. Minęła chwila i obydwaj zawodnicy krwawili już z wielu płytkich ran. Zabójca denerwował się. Niepokój o los Kai szalał w nim niepowstrzymaną burzą, mącił jego zmysły. Krasnolud, zbyt ufny w moc swojego mistrzowskiego pancerza zebrał dwa powierzchowne cięcia. Rany były niegroźne, ale trucizna, którymi pokryte były klingi Malcatora już zaczęła rozlewać się w jego żyłach palącym ogniem.

Księcia Chumchotepa i jego gwardii nie było już na wieży. Odeszli, by wspomóc obrońców na murach. Tymczasem w głębi miasta zrobiło się jakby ciemniej. Przez sekundę nic się nie działo, a potem Kaia rozpętała czarne piekło. Monstrualna kula mroku, niczym dziura w świecie przetoczyła się przez pole bitwy, wyduszając iskrę życia z każdego, kto stanął jej na drodze. Kaia leżała już wtedy nieprzytomna, a z oczu i uszu płynęła jej krew, plamiąc piękną twarz.

Lecz Malctor nie mógł tego widzieć. Wśród błyskawic targających pochmurnymi niebiosami, w ogniu oblężenia, toczył pojedynek z przeciwnikiem straszniejszym niż wszyscy, których spotkał na swej drodze do tej pory. Khar'Azghar wydawał się być bowiem niezniszczalny. Zdradliwe pchnięcia, najbardziej wysublimowane ciosy, sypiące się z różnych stron, wszystkie odbijały się od tego mrocznego pancerza, wielkiego dzieła Dawi Zharr. Krasnolud obronił się przed wszystkimi atakami. Tarcza drżała w jego ręku. Topór zataczał kręgi coraz szersze. Upadły Dawi postanowił zaryzykować i ryzyko to opłaciło się po stokroć. Zmienił nagle kierunek ataku i uderzył z półobrotu drugim ostrzem topora. Tylko błyskawiczny unik uratował Malcatora przez utratą ręki. Wytrącony z rytmu i równowagi elf nie zdołał już jednak sparować drugiego ciosu. Czarne ostrze rozcięło jego lekki pancerz niczym wełnę i utoczyło krwi. Zabójca cofnął się, porażony bólem, oszołomiony.

Khar'Azghar napierał, niczym legiony jaszczurów wiele stóp pod nimi. Był niepowstrzymany. Błogosławiony plugawym darem Hashuta, z obliczem śmierci wykutym na hełmie wyglądał jak żelazny golem. Istota powołana wyłącznie do mordu.

Mroczny elf postanowił zyskać trochę czasu. Miał świadomość, że szybko traci siły, ale musiał, po prostu musiał spojrzeć w kierunku miasta. Choćby po to, by przekonać się, że schronienie Kai jest jeszcze bezpieczne. Obrócił oczy na rozgrywające się poniżej infernalne sceny i zamarł zdziwiony. Khar'Azghar zbliżył się niebezpiecznie blisko, ale i on, tknięty nagłym przeczuciem utkwił spojrzenie w straszliwej bitwie toczącej się już teraz zarówno na murach, alejach, jak i dachach Khemri.

Olśnienie uderzyło walczących w tym samym momencie. Malcator Finnaen wciągnął głośno powietrze. Khar'Azhar stał tylko nieruchomo, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Oto objawił się wielki plan Settry Wiecznego. Sam król prowadził ostatnią szarżę obrońców. Za nim postępowała nowa gwardia. Rozwiewały się na wietrze bandaże, lśniło złoto i srebrzysta stal pancerzy. I byli tam wszyscy. Był Kazik, gnoblar, który nie cofnął się przed ogrem. Byli Thorlek i Gerfuld, dwa krasnoludy. Był Schaler Geormich, był Slarhen Bloodblade i Kurt Pfeifer, który wyruszył szukać córki, a znalazł śmierć. Byli również dwaj orkowie, Zarthog i Beton, wielcy jak za życia. Był Tewark z Jasnych stoków i wampir Maximus, a obok dzierżył dwuręczny młot ogr Begrog. Tuż przy nich kroczył Karth w grobowej masce skrywającej pożartą twarz. Gdzieś z tyłu mignął zielenią duch Legion. Malcator przysiągłby, że nawet z tej odległości, w tłumie walczących dostrzegł przez chwilę oczy demonicy Bliz, ale to mogła być tylko iluzja, kolejny złudny miraż.

- Naprzód! Do boju, synowie pustyni! - wzniósł bitewny okrzyk najpotężniejszy z królów Nehekhary i zakrzyczał strasznym głosem.

Wrogowie cofnęli się, przerażeni. Settra Wspaniały podniósł swój miecz, a na krawędzi słonecznej klingi igrały płomień i śmierć. Ławą kroczyli poważni kapłani. Ceremonialne szaty skrzyły się w świetle poranka. A wszyscy umarli zawodnicy Areny Śmierci wznieśli broń i ruszyli za tym, który okazał szacunek ich martwym ciałom. Z impetem wpadli w pierzchające szeregi wroga, siejąc zniszczenie, ostateczną destrukcję. Czternastu wielkich wojowników prowadzonych przez wiecznego wodza starło na proch struchlałych wrogów. Walcząc ramię w ramię, najpotężniejsi, których nosił świat, przerąbali się przez jaszczurze hordy. Drwiąc sobie z ciosów, ze spokojem śmierci, pośród bitewnego szału wycięli drogę do nieprzyjacielskiego generała. I stało się tak, że Settra Nieśmiertelny wstąpił na kamienny tron i jednym ciosem zgładził potężnego maga-kapłana Slaanów. Zastępy jaszczurów rzuciły się do ucieczki, pierzchając przed potęgą, z którą nie mogły się mierzyć.

A dwaj ostatni zawodnicy Areny otrząsnęli się z dziwnego stuporu. Ich walka nie była jeszcze skończona. Khar'Azghar ponownie ruszył do szarży, lecz elfa nie było już w miejscu, w które celował. Chwilę późnie sztylet trafił go pod pachę. Wyssane z krasnoluda życie napełniło Malcatora nową energią. Nie wystarczyła ona jednak, by uchronić go przed zabójczą kontrą mrocznego Dawi.

Krasnolud rzucił się w tył i staranował skrytobójcę zbrojnym ramieniem. Elf poturlał się po kamieniach aż na sam skraj baszty, tam, gdzie wykruszony krenelaż otwierał się bezdenną przepaścią. Khar'Azghar zbliżył się do niego i wzniósł ostrze topora. Był lepszy.

Ale to Malcator miał powód, żeby walczyć.

Elf zwinął się jak sprężyna i kopnął upadłego Dawi prosto pod kolano. Krasnolud runął na niego całym ciałem, wtrącony z równowagi, nabijając się na wsparte o kamień sztylety. Khar'Azghar zacharczał. Spojrzenia obydwóch zawodników skrzyżowały się. Przez jedną, ulotną chwilę, krasnolud i elf poczuli nić porozumienia, więź łączącą ich nie jako istoty, lecz jako wojowników. A potem Khar'Azghar z krzykiem wzniósł trzonek topora. Zamierzał zmiażdżyć twarz elfa i rozbić jego czaszkę, splamić krwią białe kamienie wieży.

Malcator Finnaen, skrytobójca Druchii, chwycił jego dłoń i ostatnim, desperackim wysiłkiem przerzucił go ponad swoim ciałem. Krasnolud zachwiał się i osunął w mrok, znikając poza krawędzią baszty. Zapadła cisza.

Nie mogąc uwierzyć, że to już koniec, skrytobójca podniósł się chwiejnie na kolana i spojrzał w dół. Maleńka z tej wysokości sylwetka krasnoluda tkwiła nieruchomo w pyle i prochu pod murami miasta. Wrogowie pierzchali przed wysypującą się z miasta armią Nehekhary. Trzymając się za zranioną pierś, Malcator Finnaen jeszcze raz ogarnął krajobraz po bitwie. Powoli zapadała cisza. Był sam. Zwycięski.
Ostatnio zmieniony 9 cze 2012, o 11:04 przez Naviedzony, łącznie zmieniany 4 razy.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

So epic.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Awsome. Numer z zmartwychwstałymi zawodnikami mnie rozwalił =D> =D> =D>
No i brawa dla zwycięscy =D>

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Naviedzony, poprowadzisz kolejną arenę?
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

:shock:
To się nazywa twist fabularny ! Gratulacje dla zwycięzcy i brawa dla prowadzącego :mrgreen:
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

To wręcz promieniuje epickością. Jesteś moim mistrzem Naviedzony. Wielkie brawa.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

[-1, nie po to zabijałem tego tłuściocha żebyś go ożywiał :P]

Było już po bitwie, Malcator czym prędzej ruszył ku miejscu gdzie zostawił swych podwładnych. Budynek był zrujnowany, jedna ze ścian poczerniała od ognistej wydzieliny Salamander, stosy martwych jaszczurów, które z powodu wbitych w nie bełtów przypominały raczej potworne jeże, leżały w promieniu kilkunastu metrów od punktu obrony Korsarzy. W przedsionku ciała Jaszczuroludzi i Druchii, szczepione ze sobą w ostatniej walce... Ale wyglądało na to że się udało. Na dachu, pozostały przy życiu tuzin Korsarzy otaczał małą skuloną sylwetkę.

Malcator w ciszy spojrzał na Kaię, patrzącą się nieruchomym wzrokiem w Khemryjskie niebo, na je piękne niegdyś włosy, teraz zlepione krwią. Pogładził lekko jej policzek.

- Jak to się stało?
- Jaszczurki prawie wdarły się do środka, wtedy nagle zaczęła skandować czar i dosłownie zmiotła je w kilka sekund... Ale później... magia wydarła się spod kontroli i ją zabiła. Mimo to, adeptka uratowała nam wszystkim tyłki.
- Rozumiem... lekkomyślna i pewna siebie do samego końca... Szlag! - zabójca uderzył z całej siły pobliski murek, raniąc knycie. Nie tak wyobrażał sobie swój tryumfalny powrót z areny. - Szlag!

Po chwili jednak się opanował

- Zbierz resztę bagaży i zapasów. Zabieramy tą górę złota sprezentowaną nam przez te wióry i wynosimy się na statek, czas wracać na Arkę.
- Dobrze znów będzie poczuć pokład pod nogami - rzekł korsarz z uśmiechem

Malcator miał już wychodzić, gdy coś sobie przypomniał.

- I zwłoki, nie zapomnij zabrać wszystkich zwłok, nie zostawię nieumarłym kolejnego materiału na żołnierzy, o nie.

Po kilku dniach, Malcator wraz z Korsarzami wrócili na Czarną Arkę, góra złota wyraźnie ucieszyła Kapitana, podobnie jak poznanie sił nieumarłej armii. I choć wieść o wskrzeszonych bohaterach oraz śmierci Kai nieco popsuła mu nastrój, uznał że zysk jaki wyciągnął z wygranej jego podopiecznego na arenie jak i tony informacji o nowym zagrożeniu dla starego świata i możliwościach jakie przemarsz nieumarłych mu otwierał, były tego warte.

A Malcator? Pozbawiony jedynej rzeczy jaka trzymała go przy sprawach doczesnych, oddał się całą duszą oddawaniu czci Khaine'owi w rytuałach krwi i śmierci, jakie organizował swym ofiarom. Jako czempion naznaczony przez bóstwo budził wśród swoich rodaków strach, zazdrość i szacunek, jakiego dostąpiło niewielu żyjących. Nikt nigdy nie zauważył delikatnej zmianie wyrazu twarzy elfa i cienia zasnuwającego mu twarz, gdy wspominało się o jego triumfie wśród piasków pustyni.

[ Gratki za świetnie napisane walki, numer z ożywionymi bohaterami areny powalił mnie na łopatki :D. Z niecierpliwością wyczekuję Areny 32]
Ostatnio zmieniony 10 cze 2012, o 11:32 przez Majestic, łącznie zmieniany 2 razy.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

hehe majestic fikałeś z niewłaściwym kolesiem. Jak się ma wpływy u GM to i god moda da się załatwić xD

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Na to czekałem, Majestic. :)

Teraz śmiało mogę już powiedzieć: Trzydziestą Pierwszą Arenę Śmierci uważam za zakończoną! Serdecznie dziękuję wszystkim graczom, dzięki którym mogliśmy się tu wszyscy tak doskonale bawić. :) Było mi strasznie miło poprowadzić tę odsłonę Areny od początku do końca. Wielkie brawa dla uczestników, którzy pisali tak dobrze, jak nigdy nie śmiałbym marzyć. Rozróby w karczmie, bogata interakcja postaci, przemyślenia i prawdziwe emocje aż bijące od Waszych postaci sprawiały, że ta Arena na prawdę żyła. Wszystkie walki pisało mi się bardzo przyjemnie i chętnie wrócę do tego za jakiś czas...

Jeszcze raz dziękuję Wam i wielkie brawa dla Was! =D>

Pozdrawiam Was
Naviedzony

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

@kubencjusz: Tak?! Co c'mon jeden na jeden, każdy z nas wystawia ogra w arenie 32 i zobaczymy kto lepszy :P.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Nie da rady, już napisałem historię do Willarda :D

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

To ja wystawię korsarza z oddziału Malcatora i ci tego ludzia zabiję :D.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

jak tak, to pierdole robie skaveńskiego assasyna z wymaxowanymi unikami i zatrutymi. raz cię trafię i chuja spróbuj ty mnie xD

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

W sumie... Skaven może być jeszcze bardziej op od Dark Elfa, ten ward... :-k . Ale jak znam twoje szczęście do trafiania to rozniosę go skinkiem z halabardą :D.

BTW, mówiłem że Naviedzony pisał chyba najlepsze opisy walk w historii aren? No to teraz piszę jeszcze raz. Do tego chciałem jeszcze wspomnieć o bardzo fajnym motywie z losowaniem (bo to chyba było losowe) pogody podczas starć. Widać że wpływało to na rozgrywkę.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

ODPOWIEDZ