

Serio, chcesz oceniać Merzbow po jednym kawałku? To tak jakby definiować styl Mike'a Pattona po Faith No More. Jak pisałem, Masami Akita to nie jest tylko noise, to przede wszystkim 30 lat nieustannego eskperymentowania z elektroniką, od zamierzłych czasów sprzętu analogowego po najnowsze cyfrowe zabawki. To liczne muzyczne kolaboracje z takimi tuzami awangardy jak John Zorn czy Jamie Saft.
Rozumiem, że Ci się to nie podoba, ale nazywanie tego "zgiełkiem" nie jest najszczęśliwsze. Szukanie w tego rodzaju dźwiękach jasnej i pewnej ścieżki melodii, rytmiki czy jakiejkolwiek "skostniałej" struktury - jak również z resztą pisałem - jest imo błędem. Bo również dobrze powinno się mieć pretensje do Zorna, że nie można zanucić jego partii saksofonu albo że Milford Graves czy inny Han Bennik nie trzymają rytmu.
Dla mnie EOT, bo i tak siebie nawzajem nie przekonamy w żaden sposób - dla Ciebie będzie to *tylko" nawałnica przesteru, a dla mnie to będzie *aż* nawałnica przesteru, totalna i zdehumanizowana, a przez to niepokojąco wciągająca i na swój zwichrowany sposób piękna. Ot, konieczne wewnętrzne nastrojenie oraz odpowiednia korelacja czasu i miejsca by całościowo objąć to co się wylewa z głośników. Choć pewnie są i tacy co zrywają przy tym poziomki.

