Prolog "Czerwonej Ręki"

Dyskusje na dowolne tematy, niekoniecznie związane z tematyką forum. To tutaj można poćwiczyć prawy shiftowy.

Moderatorzy: Heretic, Grolshek, Albo_Albo

ODPOWIEDZ
WiTuSS_xD
Plankton
Posty: 4

Prolog "Czerwonej Ręki"

Post autor: WiTuSS_xD »

Witam. Nie widziałem, gdzie należy to wrzucić, wiec postanowiłem umieścić to tutaj. Jest to prolog mojej "książki" pt : "Czerwona Ręka". Prosiłbym o ocenę i może jakieś podpowiedzi. Byłbym bardzo wdzięczny :)

Prolog

Deszcz stukał w uchylone okiennice starego pałacu rodu Elthan. Większość kropel spływało po parapecie wprost na altanę w ogrodzie, a te nieliczne, którym udało się wkraść do domu lądowały na biurko Waltera, rozmywając tusz na porozrzucanych w nieładzie listach.
Drzwi od gabinetu uchyliły się, a przez niewielką szczelinę do pomieszczania wpadła smuga światła, która oświetliła portret nad biurkiem. Z zakurzonego płótna na pomieszczenie spoglądał młody mężczyzna o bardzo łagodnych rysach twarzy.
- Dost, przekaż służbie, żeby mi nie przeszkadzano. Będę bardzo zajęty – z korytarza dało usłyszeć się gardłowy głos mężczyzny, a po chwili do pomieszczenia wszedł grubawy mężczyzna w średnim wieku.
Mężczyzna zrobił kilka powolnych kroków w gabinecie, a następnie zatrzymał się tuż przy biurku. Z twarzy zarządcy pałacu rodu Elthan rzadko dało się coś wyczytać, tak było i tym razem, choć jego wzrok był niezaprzeczalnie inny niż zwykle. W jego oczach był strach i niepokój - uczucia tak mu obce.
Walter podniósł z biurka zapałki i rozpalił lampę, która rozświetliła całe pomieszczenie. Dopiero teraz zauważył otwarte okno i kałużę na biurku. Zarządca bardzo powoli zamknął okiennice i zatrzymał wzrok na zamokłych listach. Nie mógł uwierzyć jak lekkomyślny był pozostawiając je na widoku – gdyby Eliss weszła do gabinetu wszystko wyszłoby na jaw. Walter uśmiechnął się pod nosem.
- Przecież ona nigdy tutaj nie wchodzi – szepnął mężczyzna, nalewając wino z kryształowej karafki.
Zarządca rozsiadł się w swoim ulubionym fotelu, pociągając z kielicha. Mężczyzna chwycił mokre kartki i spróbował rozczytać rozmazany list. Po chwili cisnął go do kominka.
Z parku dało się usłyszeć przekleństwa służących, którzy musieli wyjść w tak parszywą pogodę na dwór. Walter spojrzał w okno, a jego wzrok utkwił na szybie przyozdobionej licznymi kroplami deszczu. Lato, pomyślał mężczyzna. Wiedział, że to zły znak. Nie wierzył w przesądy, ale ta pogoda przyprawiała go o gęsią skórkę. Ostatni raz widział taką pogodę, gdy …
Walter oderwał wzrok od okna i szybko spojrzał na jeden z dwóch portretów wiszących na ścianie. Spod długich, czarnych włosów spoglądały na niego czarne oczy pięknej kobiety. Zarządca jednak nie patrzył na portret Estelle Elthan, bał się jej wzroku. Oczu, którymi codziennie spoglądała na niego jej córka – Elizabeth, którą pieszczotliwie nazywał Eliss. Walter patrzył na swojego dawnego pracodawcę i jednocześnie przyjaciela. Od wielu lat nie spoglądał na te portrety. Zapomniał o nich, ale one nie zapomniały o nim. Z starego płótna spoglądali na jego czyny. Czyny przeciwko ich córce.
Zarządca wpatrzony w portret Nitodemusa, nalał kolejną porcję wina do kufla. Był coraz bardziej zły. Nie na siebie, lecz na nią.
- Co mam według Ciebie zrobić? – wykrztusił z siebie Walter, kończąc karafkę – Nie mam wyboru. Wielokrotnie próbowałem z nią rozmawiać, przekonać ją. Jest uparta jak Estelle.
Mężczyzna wstał chwiejnym krokiem i podszedł do okna. Oparł spocone czoło do wilgotnej szyby, po czym energicznie obrócił się na pięcie i krzyknął w kierunku portretu:
- Jest dla mnie jak córka! Od waszej śmierci zajmuję się nią! Nie patrz tak na mnie!
Zarządca osunął się na podłogę i usiadł w szerokim rozkroku. Po chwili drzwi do gabinetu otworzyły się i wszedł do niego wysoki mężczyzna z krótkim brązowym wąsem. Z łatwością dało się zauważyć podobieństwo między mężczyznami.
- Ojcze, nic Ci nie jest? – zapytał, rozglądając się po gabinecie.
- Dost! – krzyknął, próbując zerwać się na nogi, lecz ponownie wylądował na starym dywanie. – Przynieś wina.
- Chyba Ci wystarczy.
- To był rozkaz od zarządcy posiadłości! – wykrzyknął zarządca, uderzając pięścią w dywan.
Dost pokiwał niezadowolony głową, po czym wyszedł z pomieszczenia. Walter jeszcze raz spróbował podnieść się z dywanu, ale i tym razem zakończyło się to fiaskiem. Zarządca przez kilka minut siedział na podłodze, bezmyślnie wpatrując się w stojącą biblioteczkę po drugiej stronie pomieszczenia, a następnie zebrał się, aby spróbować wstać. Po raz kolejny zakończyło się to bolesnym upadkiem.
Gdyby to było takie proste, pomyślał. Wszystko było zaplanowane, ale ona musiała się wtrącić. Zawsze musi mieć ostatnie słowo. Zupełnie jak matka.
Na twarzy Waltera pojawił się brzydki grymas, a następnie splunął na dywan. W jego głowie kotłowały się tysiące myśli, a spożyte wcześniej wino nie pozwalało na ich uporządkowanie. Zarządca wiedział, że jego idealnie dopracowany plan właśnie przestał już takim być, ale nie mógł sprzeciwić się Eliss. Nigdy tego nie robił, a gdyby teraz to zmienił mogłaby coś zacząć podejrzewać. Był w kropce.

***

Gdy Dost wszedł do gabinetu swojego ojca było już długo po północy. Większość służby skończyło już swoją pracę, a Ci nieliczni, którzy jeszcze nie spali cicho myszkowali po spiżarni. Wartownicy, którzy powinni stać na deszczu przy bramie, schowani w kuchni przeczekiwali swoją wartę. Jedynie stary Armil sumiennie stał na straży posiadłości swojej pani. Dawno temu obiecał Elthanowi, że będzie bronił jego córki. Pogoda nie mogła mu przeszkodzić w dotrzymaniu obietnicy. Armil przede wszystkim cenił lojalność - cechę, której brakowało tak wielu ludziom.

***

Dost odstawił karafkę na biurko, a następnie zabrał koc i poduszkę z jednego z foteli. Nie chciał budzić swojego ojca, więc tylko przykrył go dokładnie, po czym cicho zamknął za sobą drzwi.

Tomasz "Witek" Witkowski

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Po pierwsze: nie jest źle.

Po drugie:
Z zakurzonego płótna na pomieszczenie spoglądał młody mężczyzna o bardzo łagodnych rysach twarzy.
- Dost, przekaż służbie, żeby mi nie przeszkadzano. Będę bardzo zajęty – z korytarza dało usłyszeć się gardłowy głos mężczyzny, a po chwili do pomieszczenia wszedł grubawy mężczyzna w średnim wieku.
Mężczyzna zrobił kilka powolnych kroków w gabinecie, a następnie zatrzymał się tuż przy biurku.

Ten fragment to jakieś kosmiczne nagromadzenie powtórzeń.

Czasem ucieka Ci właściwa odmiana słów, ale nie jest to nic tragicznego.

Ten prolog jest jednak słaby fabularnie. Niczym nie przykuwa uwagi. Przeczytałem go w chwilkę i w chwilkę o nim zapomnę.Pierwsze zdanie książki powinno być niezapomniane - powinno być piękne jako część całości i samo w sobie. U Ciebie jest dość przeciętne. Nie zarysowałeś ani ciekawych bohaterów, ani ciekawej sytuacji. Nic się nie dzieje, brak dynamiki... Szkoda, bo styl masz niezły.

WiTuSS_xD
Plankton
Posty: 4

Post autor: WiTuSS_xD »

Dzięki za pomoc. Powtórzenia już poprawiłem. Długo się zastanawiałem nad zmianą tego prologu, ale stwierdziłem, że jest nieodłącznym elementem późniejszej fabuły.
Jak tylko dopiszę coś więcej to wrzucę. Mam nadzieję, że będę mógł liczyć na dalszą pomoc :)

Awatar użytkownika
Marks
Falubaz
Posty: 1492

Post autor: Marks »

@Naviedzony

"Przystępując do opisania dziwnych wydarzeń, które miały miejsce niedawno w naszym dotychczas niczym niewyróżniającym się miasteczku, zmuszony jestem, wskutek mej nieudolności, rozpocząć od pewnych szczegółów z życia utalentowanego i czigodnego Stiepana Trofimowicza Wierchowieńskiego. Niech te szczegóły będą wstępem do opowieści, którą mam zamiar napisać." itd.

To są dwa pierwsze zdania z "Biesów" Dostojewskiego. Nie twórzmy przepisów na idealną książkę, bo takich nie ma, a gdyby były, to sztywne trzymanie się ich zasad na pewno nie zrodziłoby dzieła sztuki. Dobra książka to nie suma elementów na nią się składających, lecz coś więcej.

@WiTuSS_xD

Istnieje coś takiego jak błędy kolokacji - niektóre wyrazy nie tworzą ze sobą związków mimo poprawności gramatycznej - np. "porozrzucane w nieładzie listy" - nie ma listów porozrzucanych w ładzie.

Odnoszę wrażenie, że starasz się być zbyt dokładny w rejestracji poszczególnych drobnostek, a sam sposób tej rejestracji jest czasami małoliteracki - "Walter podniósł z biurka zapałki i rozpalił lampę, KTÓRA ROZŚWIETLIŁA CAŁE POMIESZCZENIE" - trochę to zwyklackie i zbyt banalne.

Nie rozumiem też czemu wyjawiasz, że "gdyby Eliss weszła do gabinetu wszystko wyszłoby na jaw" - może lepiej byłoby zasugerować, że spojrzał nerwowo na listy i w pośpiechu, wyrzucając sobie coś pod nosem, chował je, gniotąc je rozdygotanymi dłońmi, gdzie popadnie, czy coś w ten deseń. Znacznie lepiej sugerować, mówić o oznakach, niż nazywać.

"pociągając z kielicha" razi tandetą stylu na tle pozostałych zdań.

Kiedy zarządca pije pierwszy raz - wali z kielicha, a później dolewa sobie do "kufla" więc z czego on pił? z kufla i z kielicha?

"Na twarzy Waltera pojawił się brzydki grymas, a następnie splunął na dywan" - podmiotem w tym zdaniu jest "brzydki grymas", który w dalszej części zdania "pluje". Babol.

Twoja narracji ja nudnawa, bo ciągle przebiega w takim samym tempie. Brak tutaj przyspieszania i skracania czasu opowiadania, prawie wszystkie zdania są tak samo napisane i są jednakowo długie. Zobacz tutaj, nie jest to na pewno majstersztyk ale jest bardziej dynamicznie:
"Przeszedł jeszcze kilkanaście metrów by zyskać pewność. Kiedy skręcił w W-ską znowu usłyszał ten sam tupot kroków. Chlupnięcie kałuży i bezgłośny niemal syk, upewniły go, że ma do czynienia z amatorem. Ktoś go śledzi, nie było wątpliwości. Przystanął. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni surduta, macając jakiś przedmiot, jakby sprawdzał czy jest na miejscu, wyjął zdobioną papierośnicę z wygrawerowanym napisem „Za wzorową służbę wojskową, Arestowi”, wyciągnął papierosa, rolował go chwilę w palcach, po czym włożył do ust, błysnęła zapałka, z nosa wyleciał szary dym. To czyniąc, niby od niechcenia, rozglądał się po okolicy, szukając bocznej uliczki pomiędzy budynkami i spokojnym krokiem ruszył w jej kierunku. "

Radzę dużo dużo czytać.
Puszka Pandory, o immersji w grach
http://polygamia.pl/Polygamia/1,94534,1 ... .html?bo=1
Nosił Wilk razy kilka, czyli inaczej o grach TellTale Games
http://polygamia.pl/Polygamia/1,94534,1 ... .html?bo=1

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Dobrze radzi, słuchaj jego.

WiTuSS_xD
Plankton
Posty: 4

Post autor: WiTuSS_xD »

Prolog

Deszcz stukał w uchylone okiennice starego pałacu rodu Elthan. Większość kropel spływało po parapecie wprost na altanę w ogrodzie, a te nieliczne, którym udało się wkraść do domu lądowały na biurko Waltera, rozmywając tusz na porozrzucanych listach.
Drzwi od gabinetu uchyliły się, a przez niewielką szczelinę do pomieszczania wpadła smuga światła, która oświetliła portret nad biurkiem. Z zakurzonego płótna na pomieszczenie spoglądał młodzieniec o bardzo łagodnych rysach twarzy.
- Dost, przekaż służbie, żeby mi nie przeszkadzano. Będę bardzo zajęty – z korytarza dało usłyszeć się gardłowy głos mężczyzny, a po chwili do pomieszczenia wszedł grubawy mężczyzna w średnim wieku.
Jegomość zrobił kilka powolnych kroków w gabinecie, a następnie zatrzymał się tuż przy biurku. Z twarzy zarządcy pałacu rodu Elthan rzadko dało się coś wyczytać, tak było i tym razem, choć jego wzrok był niezaprzeczalnie inny niż zwykle. W jego oczach był strach i niepokój - uczucia tak mu obce.
Walter podniósł z biurka zapałki i rozpalił lampę. Dopiero teraz zauważył otwarte okno i kałużę na biurku. Zarządca bardzo powoli zamknął okiennice i zatrzymał wzrok na zamokłych listach. Nie mógł uwierzyć jak lekkomyślny był pozostawiając je na widoku. Szybko podszedł do biurka i zgniótł je ze wściekłością.
- Przecież ona nigdy tutaj nie wchodzi – szepnął mężczyzna, nalewając wino z kryształowej karafki.
Zarządca rozsiadł się w swoim ulubionym fotelu, pijąc z kielicha. Mężczyzna chwycił mokre kartki, a po chwili cisnął je do kominka.
Z parku dało się usłyszeć przekleństwa służących, którzy musieli wyjść w tak parszywą pogodę na dwór. Walter spojrzał w okno, a jego wzrok utkwił na szybie przyozdobionej licznymi kroplami deszczu. Lato, pomyślał mężczyzna. Wiedział, że to zły znak. Nie wierzył w przesądy, ale ta pogoda przyprawiała go o gęsią skórkę. Ostatni raz widział taką pogodę, gdy …
Walter oderwał wzrok od okna i szybko spojrzał na jeden z dwóch portretów wiszących na ścianie. Spod długich, czarnych włosów spoglądały na niego czarne oczy pięknej kobiety. Zarządca jednak nie patrzył na portret Estelle Elthan, bał się jej wzroku. Oczu, którymi codziennie spoglądała na niego jej córka – Elizabeth, którą pieszczotliwie nazywał Eliss. Walter patrzył na swojego dawnego pracodawcę i jednocześnie przyjaciela. Od wielu lat nie spoglądał na te portrety. Zapomniał o nich, ale one nie zapomniały o nim. Z starego płótna spoglądali na jego czyny. Czyny przeciwko ich córce.
Zarządca wpatrzony w portret Nitodemusa, nalał kolejną porcję wina do kielicha. Był coraz bardziej zły. Nie na siebie, lecz na nią.
- Co mam według Ciebie zrobić? – wykrztusił z siebie Walter, kończąc karafkę – Nie mam wyboru. Wielokrotnie próbowałem z nią rozmawiać, przekonać ją. Jest uparta jak Estelle.
Mężczyzna wstał chwiejnym krokiem i podszedł do okna. Oparł spocone czoło do wilgotnej szyby, po czym energicznie obrócił się na pięcie i krzyknął w kierunku portretu:
- Jest dla mnie jak córka! Od waszej śmierci zajmuję się nią! Nie patrz tak na mnie!
Zarządca osunął się na podłogę i usiadł w szerokim rozkroku. Po chwili drzwi do gabinetu otworzyły się i wszedł do niego wysoki mężczyzna z krótkim brązowym wąsem. Z łatwością dało się zauważyć podobieństwo między mężczyznami.
- Ojcze, nic Ci nie jest? – zapytał, rozglądając się po gabinecie.
- Dost! – krzyknął, próbując zerwać się na nogi, lecz ponownie wylądował na starym dywanie. – Przynieś wina.
- Chyba Ci wystarczy.
- To był rozkaz od zarządcy posiadłości! – wykrzyknął zarządca, uderzając pięścią w dywan.
Dost pokiwał niezadowolony głową, po czym wyszedł z pomieszczenia. Walter jeszcze raz spróbował podnieść się z dywanu, ale i tym razem zakończyło się to fiaskiem. Zarządca przez kilka minut siedział na podłodze, bezmyślnie wpatrując się w stojącą biblioteczkę po drugiej stronie pomieszczenia, a następnie zebrał się, aby spróbować wstać. Po raz kolejny zakończyło się to bolesnym upadkiem.
Gdyby to było takie proste, pomyślał. Wszystko było zaplanowane, ale ona musiała się wtrącić. Zawsze musi mieć ostatnie słowo. Zupełnie jak matka.
Brzydki grymas pojawił się na twarzy Waltera, a następnie splunął na dywan. W jego głowie kotłowały się tysiące myśli, a spożyte wcześniej wino nie pozwalało na ich uporządkowanie. Zarządca wiedział, że jego idealnie dopracowany plan właśnie przestał już takim być, ale nie mógł sprzeciwić się Eliss. Nigdy tego nie robił, a gdyby teraz to zmienił mogłaby coś zacząć podejrzewać. Był w kropce.

***

Gdy Dost wszedł do gabinetu swojego ojca było już długo po północy. Większość służby skończyło już swoją pracę, a Ci nieliczni, którzy jeszcze nie spali cicho myszkowali po spiżarni. Wartownicy, którzy powinni stać na deszczu przy bramie, schowani w kuchni przeczekiwali swoją wartę. Jedynie stary Armil sumiennie stał na straży posiadłości swojej pani. Dawno temu obiecał Elthanowi, że będzie bronił jego córki. Pogoda nie mogła mu przeszkodzić w dotrzymaniu obietnicy. Armil przede wszystkim cenił lojalność - cechę, której brakowało tak wielu ludziom.

***

Dost odstawił karafkę na biurko, a następnie zabrał koc i poduszkę z jednego z foteli. Nie chciał budzić swojego ojca, więc tylko przykrył go dokładnie, po czym cicho zamknął za sobą drzwi.

Starałem się poprawić jak najwięcej. Nie wiem, czy o czymś zapomniałem.

Awatar użytkownika
Marks
Falubaz
Posty: 1492

Post autor: Marks »

Nie wymagaj od nas abyśmy redagowali twoje teksty, tym bardziej, raz po raz. Nie będę się bawił w szczegóły, wyciągnę tylko jednego babola:

"Od wielu lat nie spoglądał na te portrety. Zapomniał o nich, ale one nie zapomniały o nim. Z starego płótna spoglądali na jego czyny. Czyny przeciwko ich córce." Budowa tych zdań sugeruje, że te portrety mają córkę, a nie osoby na nich uwiecznione. No i zjadłeś E - "Ze starego płótna (...)" + zła odmiana - portrety (...) spoglądali, ale to ze względu na to, że nie rozeznałeś podmiotu.

Dalej piszesz tak samo, co nie jest dziwne, nie można przecież przestawić się w godzinę na inny styl. Żeby zaprezentować Ci Twój styl pokażę Ci to na przykładzie. Pokazałem Ci ostatnio fragment innego opowiadania i jeszcze raz go zacytuję:

"Przeszedł jeszcze kilkanaście metrów by zyskać pewność. Kiedy skręcił w W-ską znowu usłyszał ten sam tupot kroków. Chlupnięcie kałuży i bezgłośny niemal syk, upewniły go, że ma do czynienia z amatorem. Ktoś go śledzi, nie było wątpliwości. Przystanął. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni surduta, macając jakiś przedmiot, jakby sprawdzał czy jest na miejscu, wyjął zdobioną papierośnicę z wygrawerowanym napisem „Za wzorową służbę wojskową, Arestowi”, wyciągnął papierosa, rolował go chwilę w palcach, po czym włożył do ust, błysnęła zapałka, z nosa wyleciał szary dym. To czyniąc, niby od niechcenia, rozglądał się po okolicy, szukając bocznej uliczki pomiędzy budynkami i spokojnym krokiem ruszył w jej kierunku."

Gdybyś to samo miał napisać Ty, pewnie wyglądałoby to tak:

"Przeszedł jeszcze kilkanaście metrów by się upewnić, podejrzewał bowiem, że ktoś go śledzi. Wszedł na inną ulicę i usłyszał za sobą tupot kroków. Kałuża chlupnęła i wiedział już że ma do czynienia z amatorem. Wyciągnął papierosa i odpalił przechadzając się z nonszalancją po ulicy"

Oczywiście musiałem trochę przerysować Twój styl by jaśniejsze stało się to co chcę powiedzieć. Zdecydowanie radzę czytać i jeszcze raz czytać. Twoim celem, jeśli podchodzisz do tego poważnie, powinna być praca na stylem, analiza cudzych tekstów, oglądanie filmów itp. itd. - np. spróbuj sobie odpowiedzieć na pytanie czym różni się mowa bohatera od mowy zwykłego pionka.
Puszka Pandory, o immersji w grach
http://polygamia.pl/Polygamia/1,94534,1 ... .html?bo=1
Nosił Wilk razy kilka, czyli inaczej o grach TellTale Games
http://polygamia.pl/Polygamia/1,94534,1 ... .html?bo=1

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Posłuchaj. Jest taki portal, nazywa się Nowa Fantastyka. Tam istnieje specjalna grupa, którą nazwano Lożą NF, która ma obowiązek redagować teksty, pojawiające się na portalu. To jest miejsce w sieci, którego szukasz, portal o charakterze czysto literackim. Przygotuj się na ostrą krytykę, bo ludzie tam nie tolerują żadnych niedoróbek. Ale kiedy przebrniesz przez podobną szkołę pisarskiego przetrwania... będziesz silniejszy i będziesz wiedział więcej niż kiedykolwiek wcześniej.

http://www.fantastyka.pl/

Awatar użytkownika
Marks
Falubaz
Posty: 1492

Post autor: Marks »

Ten portal to tylko jeden krok. Poprawnie pisać trzeba, ale znajomość reguł poprawności jeszcze nikogo nie uczyniła literatem, zupełnie tak, jak gramatyka nie uczy nas mówić.
Puszka Pandory, o immersji w grach
http://polygamia.pl/Polygamia/1,94534,1 ... .html?bo=1
Nosił Wilk razy kilka, czyli inaczej o grach TellTale Games
http://polygamia.pl/Polygamia/1,94534,1 ... .html?bo=1

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Nie mówię, że to lek na całe pisarskie zło. Dużo szybciej jednak zdobędzie doświadczenie pisząc tam, niż tu. Poza tym jakoś nie widzę, żeby oceniały go tutaj tłumy. Tam będzie miał znacznie więcej recenzji - bo przecież na tym mu zależy.

ODPOWIEDZ