Wydaje mi się, że zrozumiałem... Chodziło mi o niuans językowy (napisałem zresztą o czepianiu się słówek), po prostu jestem przewrażliwiony na punkcie używania nazwy "darmowe" na rzeczy opłacane z podatków.Taraś pisze:Cytowałeś jego wypowiedz ale jej nie zrozumiałeś
Składkę płaci się z podatków, a u lekarza nic, masz jak najbardziej rację. Tyle, że jak boli mnie ząb, a kolejka do dentysty z NFZ na dwa lata (sic!), to oczywiście idę prywatnie, bo zanim dostanę się do państwowego, już dawno mi ten ząb wypadnie. Tym sposobem płacę (no dobra, póki co rodzice płacą...) podwójnie, co jest ze strony państwa ordynarnym bandytyzmem.