
-Wstawaj!- wykrzyknął Thori uderzając leżącego na wozie ojca z liścia.
-No wstawaj mówię ,ojciec!- powtórzył krasnolud powtarzając cios.
Tym razem stary Bafur otworzył gwałtownie oczy łapiąc syna za szyję i powalajac go na bok.
-Ojciec! To ja!- wrzasnął górnik odpychając długobrodego. Ten zamrugał oczami i przemielił pod nosem przekleństwo.
-Gdzie my ,kurna ,jesteśmy?!- odezwał się w końcu zachrypniętym głosem.
-Podczas zdradzieckiej zasadzki elfów jakaś przerośnięta sosna wywróciła nasz bastion i skrzynia z amunicją walnęła cię w głowę ,ojciec! Ledwo żeś przeżył!-
-Ha!- wykrzyknął Bafur wyciągając spod brody fajkę -Bo trzeba mieć tu!- wskazał nią na głowę -A nie tu!- dodał uderzając o ramię.
-Hę?-
-Podstawowa zasada! Zawsze noś żelazny kask! Zwłaszcza jeśli obok są elfy! Gdzie te wozy zapieprzają!? Przydałby się jakiś postój!- rzekł rozglądając się.
-Przed chwilą był postój ,bo jakieś rycerzyny pognały gdzieś do przodu!-
-Ta! I nawet staremu sztygarowi nie dadzą się napić! Ale ta beczułka wygląda całkiem przyjaźnie!- uśmiechnął się krasnolud widząc obok siebie beczkę z winem
-Radziłbym ją oszczędzić zanim dotrzemy do zamku...- odezwał się delikatny ,ale stanowczy głos.
Stary Bafursson odwrócił się gwałtownie ze wściekłym wzrokiem -Ciebie za to nie mam zamiaru oszczędzać...-
-Synek! Kto wsadził to coś na mój wóz?!-
Thori chciał odezwał się jednak elf przerwał -Twój wóz ,krasnoludzie? Bynajmniej wą...-
-Synek! Strzelba!- wrzasnął Bafur ,a woźnica skulił się trzymając z całych sił wodze. Stary krasnolud rozpalił fajkę i wsadził do ust ,kiedy Thori chwycił za strzelbę.
Wtedy jakiś rycerz podjechał do tego wozu i zaczął mówić
- ...raz jeszcze dzięki wam składam. - mówił herbowy, gmerając w swej sakwie. - Gdyby nie wy to jak ten elf na jeleniu mnie nie stratuje i włócznią nie dobije... a tu włócznią zwierzę zadźgane i czaszka jezdnego w kawałkach. Oto mikstura, którą w opactwie zwędziliśmy z Antoinem, na rany pomaga zrazu... jeno... jak nią was dwóch obdzielić ?
- Ta, ta dzięki i biorę. - burknął Bafur i wyrwał długą fiolkę z zabandażowanej ręki rycerza. Na to Ramazal skrzywił się i szybko jak atakująca kobra złapał za drugi koniec naczynia.
- Złodziejski pokurczu, to nie jest tylko twoje!
- Złodziejski ?! - Bafur niczym parskający smok puścił dymek z fajki, który zaraz rozpłynął się we mgle i szarpnął nagrodą w swoją stronę, potrącając zdziwionego rycerza. - Elf ma czelność nazywać mnie złodziejem, słyszeliście ?! Hipokryty chyndożone..!
- Jak ja ci zaraz..! - groźbę Ramazala i niejako szarpaninę przerwał nagły trzask. Każdy spojrzał na swoją dłoń i ujrzał że trzyma już tylko kawałek fiolki, pękniętą stroną w górę. Kilka kropel spadło na usztywnioną nogę rycerza, gojąc ją momentalnie.
- Przeklęty elf - zepsułeś!
- Taak ? To czemu ułamałeś dwa razy większą część, chciwy karle ?! Zamień się.
- Już pędzę... drzewojebny kapiszonie.
Natychmiastową bójkę wstających na wozie zawodników, powstrzymał tylko dźwięk wyciąganego miecza przejeżdżającego sir Ronnela.
- Łajno mnie obchodzi kto, co i jak dawno temu przegiął. Okładając się tutaj możecie zrzucić wóz w przepaść. - warknął rycerz z siodła. Bafur przelał ocalały płyn do pustej manierki i uśmiechnął się pod brodą z nutką szaleństwa.
- Jeśli elf ma spaść razem z nim to mogę się poświęcić.
Ramazal westchnął z politowaniem i zeskoczył z wozu na trakt, ostrożnie unosząc swą małą porcję eliksiru
-No! Spierdolił! Schowaj tą wykałaczkę człeczyno ,bo sobie krzywdę zrobisz!- warknął Bafur wstając na wozie.
Thori wszedł między miecz ,a ojca i rzekł do rycerza jak najciszej ,żeby stary Bafur nie słyszał -Ojciec od wczoraj nic nie pił!-
Rycerz zmarszczył brwi.
-Taki wiek...- dodał jeszcze ciszej.
-O ty gnoju!- rzekł twardo Bafur zdzielając syna w potylicę -Co ci mówiłem o wtrącaniu się w interesy?!-
-PRZED NAMI KRWAWE WROTA!- rozległ się okrzyk kogoś z przodu
Rycerz gwałtownie spojrzał w tamtym kierunku po czym zostawił krasnoludy ruszając naprzód.
-Widzisz ,nawet nie zdążyłem go sprać!- mruknął pod nosem Bafur siadając obok beczki z winem. Patrzył na nią chwilę po czym odkorkował ją i wlał trunek do naczynia ,gdzie wcześniej wlał eliksir zdrowia.
-Ojciec ,co ty!- zaprotestował Thori.
-E tam! Kolor się zgadza!- odparł sztygar mieszając ciecze -Poza tym już winiacz ma lepsze właściwości zdrowotne niż jakieś człeczyńskie oranżadki!
Wtedy konwój rzeczywiście zbliżył się do wielkich wrót. Thori wstał z wrażenia widząc warownię i powywieszanych wokół ludzi. Widział jak mnóstwo osób na innych wozach odruchowo łapie za broń ,nie zbliżali się oni do bezpiecznej okolicy. Stary Świat pełny był miejsc ,gdzie w powietrzu unosił się odór śmierci ,a bezpieczeństwo to była tylko wymyślona fraza. Jednak w tych rejonach nikt nie mógł czuć się bezpiecznie ,nawet uzbrojony po zęby konwój.
- Brama! Srama!- rzucił Bafur ćmiąc fajkę -Nie podniecaj się synek! Byle działko i w drzazgi by poszła ta chwiejąca się konstrukcja! Jeśli człeczyny pokładają bezpieczeństwo tego księstwa w tych spróchniałych dechach to mają mocno narąbane do łba! W Zhufbar nawet klopa ,czy więzienia dla elfów nie obudowywuje się takim szajsem!-