Arena nr 30 (Czeluścia Karak-Kadrin)

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Re: Arena nr 30 (Czeluścia Karak-Kadrin)

Post autor: Varinastari »

Ula'tho'issh'is przeklinał w ciszy durnego orka. Nie tylko Bogowie Chaosu całkowicie zignorowali jego ofiarę, to jeszcze parszywa bestia okazała się być nieprawdopodobnie żywotna. Topielec bez słowa ruszył w kierunku swojej komnaty, chrobocząc pancerzem. Zielonkawa krew powoli sączyła się z jego ran. Wiedział jednak, iż Błogosławieństwo Czterech uleczy jego śmiertelną powłokę. Już niedługo.

Awatar użytkownika
Karlito
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3305
Lokalizacja: Wawa

Post autor: Karlito »

Undrag przyglądał się pierwszemu pojedynkowi, przez chwilę zajadły Ork zrobił nawet na nim wrażenie swoimi zaciekłymi atakami, jednak Orki nie są zbyt rozumnymi istotami i nie potrafią rozłożyć sił w pojedynkach z tak wytrzymałymi przeciwnikami. Undraga jako Wybrańca Khorna też zawsze ogarnmiał szał podczas walki ale z wiekiem nauczył się nie poddawać bezmyślnej furii i zawsze gdzieś z tyłu głowy kołatała się iskierka rozsądku. Poza tym zawsze w wirze walki, gdy zbyt mocno pochłaniał go atak, mógł liczyć na swój Pancerz Chaosu, który chronił praktycznie każdą część jego ciała. Z drugiej strony, mimo że nie przepadał zbytnio za wyznawcami Nurglea i ich smrodem, cieszył się że Ula'tho'issh'is zwyciężył w tym starciu, ponieważ z tych dwóch zawsze bardziej mógł liczyć na wsparcie wyznawcy Chaosu, niż zielonoskórego.
Welcome to the Tower of Rising Sun.
Moja galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=10&t=28122
Kupię RÓŻNE RÓŻNOŚCI: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=55&t=42454

Awatar użytkownika
Tharival
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 118

Post autor: Tharival »

Piotr siedział na widowni i widział co się działo na arenie. Przyszedł tutaj tylko po to, żeby móc zobaczyć jak walczą chaośnicy. Wiedział, że musi obmyślić taktykę, w zamyśleniu wrócił do swojej komnaty.

Awatar użytkownika
Matijjos
Wodzirej
Posty: 744

Post autor: Matijjos »

Elhirius przybył oczywiście by oglądać walkę. Nie wierzył własnym oczom. To był ten ork, którego poprzysiągł sobie zabić. Gdy walka dobiegła końca podszedł do truchła stwora. Butem przewrócił go na plecy. Spojrzał na jego zmasakrowaną twarz, po czym splunął na nią. -Gdy tylko cała ta zabawa się skończy, pojadę do twojego domu, i zabiję twoich braci, w zamian za to żeś mi tak szybko się wymknął- rzucił w stronę umarlaka. Chwilę jeszcze patrzły na niego. -Tchórz - dodał i oddalił się z miejsca starcia.

Jak ktoś chce sobie poczytać to skończyłem opowieść wczoraj Elhiriusa

Awatar użytkownika
Eriks281
Chuck Norris
Posty: 538

Post autor: Eriks281 »

Mrok oraz klimat podziemi nie sprzyjał Joachimowi. Czuł się dosyć nieswojo; nie dość, że krasnoludy wszczynały burdy na okrągło i okropnie hałasowały to dostał znienacka metalowym trzonkiem. Początek walki zakończył jednak wszelkie starcia na trybunach oraz, o dziwo ból głowy. Z początku wydawało się, że ork ma szanse wygrać, jednak mózg zawsze będzie ograniczał możliwości taktyczne zielonoskórych, na co ta walka była idealnym przykładem. Jego oponent, wyznawca Chaosu choć zwycięsko to mocno okaleczony zszedł z piasków areny.
- Klnę się na Sigmara - nigdy nie weźmiecie mnie żywcem, upadli słudzy ciemności!

- Nigdy nie zamierzaliśmy. Zastrzelcie go.

Takaris Fellblade, kapitan Czarnej Arki "Udręka"

Majestic
Falubaz
Posty: 1264

Post autor: Majestic »

Slaup poczuł lekkie szturchnięcie. Spojrzał leniwie ku źródłu tego uczucia i dostrzegł zalęknionego krasnoluda wskazującego w stronę areny
- T-t-twoja walka już wkrótce się zacznie, przygotuj się.
już czas
Już Czas
JUŻ CZAS


W oczach Slaupa rozjarzyły się niepokojące iskierki. Olbrzymi ogr wstał i ruszył w kierunku areny, roztrącając przechodniów nawet nie zauważając ich. Czuł że dusza jego przeciwnika będzie doskonale smakować.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Rabsp
Masakrator
Posty: 2445
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Rabsp »

Shadow Warrior ma dusze czarną jak smoła :mrgreen: smacznego :mrgreen:

Majestic
Falubaz
Posty: 1264

Post autor: Majestic »

Mmm... spicy ;).
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Svarrsoon z nudów nawet obejrzał walkę. Nie podobała mu się. Matołki w pancerzach. Też mi wojownicy. Lepszą rozrywką była gospoda, gdzie dowiedział się, że walczy ostatni. W furii razem z koleżkami wyrozwalał wszystkie stoły w karczmie. I dusząc, wypytywał karczmarza o jego adwersarza. Był nim jakiś Garron Rufinson, szaleniec bez gaci. Wyśmiawszy krasnoludów od stóp do głów wyszedł zataczając się lekko. Był już pewien, że nie będzie zabawy...
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Giacomo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 104

Post autor: Giacomo »

Przybyli do Karak-Kardin. Twierdza prezentowała się wspaniale (dalszy 3- stronicowy opis w armybook-u do Krasnoludów). Po przekroczeni wrót zaczęli schodzić w dół spiralnymi schodami opartymi o ściany wielkiej dziury w ziemi. Toteż schodzili, schodzili oraz schodzili. Przyzwyczajony do widoku nieba i obserwowania gwiazd teraz od co najmniej piętnastu godzin znajdował pod tonami skał. W końcu coś w nim pękło.
- Mam tego k**wa dość hahah. Ale znam sposób na szybciutkie znalezienie się na dole muhahahahaha, ŻEGNAJ. – wdrapał się na barierkę i skoczył. Zamiast tradycyjnego długiego okrzyku i cichego łup w dali, z całkiem niedalekiej odległości rozległo się głośne uderzenie i jeszcze głośniejszy wrzask. Po przejściu ostatnich pięciu metrów w pionie Carlini podszedł do jęczącego na dnie szybu maga. Jego ręce i nogi były wykręcone pod bardzo dziwnym kątem.
- Carlini, podaj mi moja laskę – wyszeptał Leonard
- Ależ Leon, w takim stanie nawet podparty o kostur nie będziesz w stanie chodzić
- Podaj mi ten pieprzony kij – inżynier spełnił jego żądanie. Mag wyszeptał parę słów w nieznanym języku. Wstrząsnęły nim drgawki mocy, a kości z chrzęstem wskoczyły na właściwe pozycje. Mag wstał, otrzepał ubranie i poszedł w kierunku wyjścia z szyby. Wyjścia, które było zastawione przez kilkunastu niezbyt przyjaźnie wyglądających krasnoludów. Paru z nich trzymało strzelby i kusze. Z impasu wyrwał ich starszy wojownik który przepchnął się na czoło grupy.
- Wyście pewnie na arenę hę? – zagadnął ich. Przyjaciele zgodnie pokiwali głowami, bojąc się odezwać. Stary krasnolud pochwycił ich spojrzenie.
- Chłopaki stresujecie gości, opuśćcie te zabawki. Przepraszam za zachowanie moich podwładnych, ale ostatnio nastąpiło tu wiele ataku wiele ataków zielonoskórych i skavenów. A poza tym, przejście te od dawna nie było używane. Wszyscy uczestnicy dostali się na arenę za pomocą windy. Dwadzieścia minut jazdy i po sprawie. Nie zauważyliście jej?
Czarodziej i inżynier spojrzeli na siebie dobitnie…

Po pół godzinie doszli do hali głównej. Jej szczyt ginął w mroku, taki był jej ogrom. W grocie rozłożyło się tymczasowe krasnoludzie miast, z magazynami karczmami i (oczywiście) kramami kowali i handlarzy bronią.
Właśnie minęło ich dwóch ludzi niosących zmasakrowany kawał zielonego ciała i wrzuciło je w czarną czeluść pobliskiej szczeliny skalnej.
- Spóźniliście się na pierwszą walkę. - odpowiedział wojownik widząc pytające spojrzenie Carliniego. – Mutant Chaosu doprowadził orka do takiego stanu. Ale cóż, widziałem gorsze przypadki. – krasnolud zaśmiał się chrapliwie. ,, Honorowy pojedynek, tfu. Ty albo on. W co mnie ten mag wpakował?’’ – pomyślał były inżynier. Jednak teraz było za późno na odwrót.
Wkrótce dotarli do karczmy ,, Pod martwym Zabójcą”.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Tharri z ponurą satysfakcją oglądał, jak Upiór Mgieł przerabia orka na szaszłyki. Wprawdzie obaj walczący byli zaprzysiężonymi wrogami krasnoludzkiego ludu, ale z dwojga złego wolał żeby to zielonoskóremu się oberwało. Sam pojedynek był nawet ciekawy, przeszkadzał tylko wszechobecny zapach mułu i wodorostów. To tak, jakby ktoś nagle otworzył studzienkę ściekową na samym środku Areny.
Nieoczekiwanym dodatkiem do i tak mile spędzonego wieczoru było pojawienie się w karczmie jakiś dziwnych obdartusów z północy. Jeden z nich umyślnie wylał piwo Drugniego, który w podzięce wsadził mu pięść w twarz. Wprawdzie musiał się najpierw wdrapać na stół, bo Norsmen był odrobinkę za wysoki jak na krasnoludzkie standardy, ale i tak zabawa była przednia.
Gdy Tharri kładł się spać, z podbitym okiem i bez dwóch górnych zębów, poczuł się dziwnie szczęśliwy. Dotychczas tylko pracował i pracował, a tu nagle okazało się, że picie piwa i obijanie mord w karczmach też może być niezłym sposobem na życie. Chciał się nad tym głębiej zastanowić, ale nieoczekiwanie zapadł w długi i mocny sen.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Majestic
Falubaz
Posty: 1264

Post autor: Majestic »

Na kiedy zaplanowano kolejną walkę? ;)
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Mac
Kretozord
Posty: 1842
Lokalizacja: Kazad Gnol Grumbaki z klanu Azgamod

Post autor: Mac »

Kolejną walkę rozegram dzisiaj, lecz post pojawi się dopiero w okolicach późnego wieczoru (północ). Następna walka po tej odbędzie się w okolicach soboty.
"Remember, a Dwarf's only as big as his beard."

Awatar użytkownika
Mac
Kretozord
Posty: 1842
Lokalizacja: Kazad Gnol Grumbaki z klanu Azgamod

Post autor: Mac »

Druga walka: Slaup Pożeracz Dusz, Wybraniec trzewi vs Filamar Oblicze Cienia

- Panie, raporty…
- Nie teraz mędrcze. Widzisz przecie, walka się rozpoczęła. W te parę minut Karak-Kadrin nie upadnie. Podajcie mi kufel ale. – rzekł król Ungrim, ignorując swego doradcę.

Rzeczywiście, walka się rozpoczęła. Na piaskach z jednej strony stał smukły elf, w płaszczu i kapturze skrywającym jego oblicze. Łuk, który trzymał był już naciągnięty, lecz wciąż wycelowany w ziemię. Po drugiej stronie areny stał wysoki ogr. Tłuszcz i resztki z ostatniego obiadu spływały mu z policzków i po wałach ciała stanowiących szyję. Mimo to, bydle nie próbowało go zlizać, lecz gapiło się bez wyrazu przed siebie, nawet nie zwracając uwagi na przeciwnika.

Nagle, piękno chwili i oczekiwania prysło. Elf ruszył w stronę kolumn, starając zbliżyć się do bestii na zasięg łuku. Wiedział, że w walce wręcz będzie miał marne szanse przeciwko czystej sile jaką reprezentowało ciało ogra. Ogr tymczasem wyglądał jakby obudził się z letargu. Oczka skryte za wałkami tłuszczu, które chwile temu wyglądały jak zamglone, teraz odzyskały ostrość i skupiły się na pierwszej rzeczy, którą zauważyły – szybko przemykającego elfa. Z niskim rykiem, Slaup rzucił się do przodu.

Gdy ogr dobiegł do środka areny, Filamar wyczuł, że czas przelać pierwszą krew. Napiął łuk i strzelił. Biegnący ogr nie próbował unikać pocisku, skupiając się wyłącznie na dotarciu do swego przeciwnika. Strzała przebiła się przez ciało i tłuszcz, a jej grot wyszedł po drugiej stronie na wysokości łopatki.

Pożeracz Dusz był coraz bliżej. Wielka Paszcza czuła jak cierpienie i głód ogarnia umysł jej wybrańca tworząc chaotyczne obrazy. Nie ingerowała. Ciało musiało być władne, jeśli miało zachować całą moc. Moc, która przyniesie jej pokarm.

Tymczasem Filamar stanął przed decyzją – uciekać, czy wykonać kolejny strzał? Wybrał to pierwsze gdyż wiedział, że ogr zdąży dobiegnąć do niego na swych masywnych nogach nim on sam wyciągnie swe ostrza. Tak będzie miał szansę na jeszcze jeden strzał, uniemożliwiając bestii bezpośrednią szarżę. Skrył się za kamienną kolumną czekając, aż bestia wybiegnie prosto pod niego.

Slaup widział jak elf czmycha przed nim, lecz nie dał się do końca zwieść. Przez sekundę Trzewia ogarnęły jego umysł, oświecając go i wskazując odpowiednią drogę do posiłku. Ogr ruszył, lecz zaczął okrążać kolumnę z zupełnie innej strony niż elf się spodziewał.

Filamar słyszał głośne tupnięcia i czuł wibracje ziemi, gdy ogr zbliżał się do kolumny. Nie był jednak przygotowany na to, że bydle zjawi się po jego lewej. Zdążył wypuść strzałę, którą miał już wcześniej napiętą. Ta jednak przeleciała cal od głowy ogra, nie czyniąc mu szkody.

Slaup miał długouchego na wyciągnięcie ręki. Szał głodu opanował go, zmuszając do szarży. Z tak bliska Filamar nie miał jak uniknąć bezpośredniego uderzenia. Slaup poniósł elfa ze sobą parę metrów, nim zmiażdżył go uderzeniem o kamień stanowiący ścianę areny. Filamar starał się przesunąć na bok, co po części mu się udało. Większą część uderzenia przyjął jedna na siebie.

Oszołomiony elf czuł jakby na całe ciało zwalono mu górę, co w pewnym sensie było prawdą. Otrzymał straszne obrażenia, sądził, że co najmniej dwa żebra ma złamane, lecz nie mógł być pewien. Nie miał czasu być pewien. Slaup był blisko i musiał atakować jeśli chciał przeżyć.

Wykonał trzy szybkie cięcia, które z racji bliskości przeciwnika, trafiły. Ogr dwa z nich częściowo zbił na bok, lecz mimo wszystko nie uniknął obrażeń. Trzy cięcia przez brzuch. Trzy długie rany, które szybko zalały wystający kałdun czerwoną posoką.

Slaup przeciągnął ręką po ranie, ze zdziwieniem zauważając, że jego palce są zabarwione na czerwono. Wzbudziło to w nim gniew. Chciał coś zjeść, ale jedzenie go zraniło. Tak nie mogło być. Będzie musiał zjeść papkę. Papkę z elfa! Rozpoczął swoją serię ataków w odpowiedzi.

Uderzył raz – obie bronie trafiły w piaski areny wzbijając tumany pył. Uderzył drugi raz – i ponownie chmura pyłu uniosła się wśród walczących. Dopiero trzecie uderzenie trafiło, lecz te elf zdołał sparować. Siła uderzenia poniosła elfa, który ponownie uderzył plecami o ściany areny, powodując że fale bólu zalały jego już połamane ciało. Mimo to wciąż mógł utrzymać się na nogach.

Postanowił wykorzystać resztki sił by odbiec od bydlaka jak najdalej i ponownie spróbować strzału. Był na tyle daleko, by móc spróbować tego raz. Prześliznął się ostatnie 2 metry i odwrócił w ostatniej chwili szybko wypuszczając strzałę w stronę Slaupa. Ta trafiła, choć ogr w ostatniej chwili uniósł dłoń by się osłonić zmniejszając ogólne obrażenia. Strzała wbiła się, wystając z ramienia ogra.

Wybraniec trzewi otrzymał ponowną szanse by zaszarżować przeciwnika z której skorzystał. Filamarowi udało się częściowo uniknąć szerokich cięć jakie wyprowadził Slaup, lecz jeden z nich po raz kolejny go dosięgnął i zranił. Elf znajdował się teraz w dogodnej pozycji będąc z boku ogra. Wykonał serię ataków, które czysto trafiły.

Obaj przeciwnicy znajdowali się w podobnym stanie. Walka trwała już długo, dużo krwi zostało przelane. Zarówno Filamar jak i Slaup poczuli zmęczenie. Wszystko zależało od kolejnych ciosów i od tego komu się je udać następnemu.

To właśnie Pożeracz Dusz wykrzesał z siebie ostatnie siły. Złapał Filamara w żelaznym uścisku i zaczął wyciskać z niego niewielką ilość życia jaka pozostała. Wojownik Cienia najpierw stęknął a potem zaczął krzyczeć, gdy kości klatki piersiowej w końcu nie wytrzymały i zaczęły się łamać. Krzyczał do momentu, dopóki jego płuca nie zostały przebite i nie zapadły się. Wtedy gardło wypełniła mu krew, która w bryzgach piany zaczęła mu się wylewać ustami.

W tym właśnie momencie, Slaup… Wybraniec Trzewi… został owładnięty mocą swego bóstwa. Wielkie Trzewia obudziły się w ciele i niewiarygodnie otworzyły paszczę ogra, wybijając mu żuchwę ze stawów. Oczy Slaupa zaszły bielmem, gdy jego twarz zaczęła zniżać się w stronę elfa, by pochłonąć jego głowę. Gdy twarz Filamara znalazła się w pełni w paszczy ogra, żuchwa zatrzasnęła się jak niedźwiedzie sidła, odrywając głowę elfa. Strumień krwi zalewał tą część areny, gdy ciało elfa drgało w konwulsja, a ogr zaczął posilać się jego wnętrznościami.

Na trybunach zaszło poruszenie. Król Ungrim siedział w ciszy obserwując. W końcu poleciał strażnikom by odesłał ogra i posprzątał arenę, przed kolejną walką:
- A teraz mędrcze. Co chciałeś mi przekazać?
Doradca w ciszy przekazał Ungrimowi raporty. Dziewięć na dziesięć ekspedycji, które wyruszyły w głąb rozpadliny, wróciło bez żadnych konkretnych wiadomości. Jedna z drużyn jednak natknęła się na coś niepokojącego… Poza tym patrole, które rozesłał po Przełęczy Szczytu natknęły się na małe gromady zielonoskórych:
- Może jednak Karak-Kadrin będzie potrzebowało więcej niż sądziłem. Gorimie! – król wezwał do siebie dowódcę swej straży.
- Przekazuje Ci władzę na arenie! Znasz procedury i wiesz co trzeba robić. Muszę się udać, by rozwiązać resztę spraw przygotowawczych aren i zająć się w końcu problemami Przełęczy. Wierzę, że dasz sobie radę.
- Tak jest! Na honor mój i mego klanu, nie zawiodę Cię Ungrimie Ironfist - inaczej przysięgam Ci służyć, jako pogromca, gdzie tylko śmierć oczyści mnie z mych win.
"Remember, a Dwarf's only as big as his beard."

Awatar użytkownika
Karlito
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3305
Lokalizacja: Wawa

Post autor: Karlito »

Undrag patrzył jak niechybnie zbliża się koniec żywota mizernego elfa. Już od początku walki spiczastouchy był na straconej pozycji, ponieważ zwyczajnie nie miał czym porządnie ukłuć Ogra, przebić się przez masę cielska. Tylko jakiś szczęśliwy traf mógł uratować Wojownika Cienia ale tak się nie stało. Strzały nie robiły na spaślaku żadnego wrażenia, a miecz elfa był zbyt lekki żeby przebić się i zadać głęboką ranę. Elf był za słaby na tak wytrzymałego przeciwnika. Zanim walka dobiegła końca Undrag opuścił Arenę i udał się do swojej komnaty... wiedział jaki będzie wynik tego starcia.
Ostatnio zmieniony 15 wrz 2011, o 10:20 przez Karlito, łącznie zmieniany 1 raz.
Welcome to the Tower of Rising Sun.
Moja galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=10&t=28122
Kupię RÓŻNE RÓŻNOŚCI: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=55&t=42454

Awatar użytkownika
Laik
Pan Spamu
Posty: 8787
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Laik »

coś jak Adamek vs Kliczko...
swieta_barbara pisze:Jesteś maszyna debelial, bez Ciebie to hobby dawno by umarło.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Tharri patrzył uważnie jak ogr pożera elfa i cholernie żałował, że nie zjadł kolacji PO walce. Widok był zaiste obrzydliwy. Slaup, cały we krwi, wyciągał szkarłatne wnętrzności Filamara i obżerał się nimi, niczym Stirlandzki dzieciak urodzinowymi cukierkami. Krasnolud miał przemożną ochotę wyrwać kuszę z rąk pobliskiego strażnika i nafaszerować abominację bełtami. Wiedział jednak, że nie mógł tego zrobić. Pocieszył się tym, że nawet takie monstrum trafi kiedyś na lepszego od siebie. Kto wie, może to jego topór zakończy żywot tego stworzenia?
- Ale go załatwił - rzekł stojący obok Drugni, jakby nigdy nic żując paski suszonej wołowiny - Długouch nie miał szans. Zawsze mówiłem, że elfy bardziej nadają się do garów niźli do miecza.
- Cholera, masz jeszcze apetyt ?
- A niby czemu miałbym nie mieć ? - Spytał zdziwiony Zabójca. Po chwili jednak zrozumiał, patrząc na "ucztującego" ogra - A, kumam. Uważasz, że TO jest obrzydliwe ? Chyba nigdy nie widziałeś srającego trolla.
- A ty widziałeś ?
- Oj stary, nawet sobie nie wyobrażasz...
Tharri już otwierał usta, ale Drugni uciszył go gestem.
- Nieważne. Chodź, musisz przygotować się do swojej walki.
Dołączyli do tłumu krasnoludów przeciskających się wąskimi, skalnymi korytarzami. Minęło trochę czasu zanim dotarli do swoich komnat. Na dobry początek obalili antałek ciemnego, mocnego piwa, zagryzając pieczonym baranim udźcem. Nabrawszy siły i determinacji godnej największych herosów (głównie dzięki piwu), Tharri włożył skórznię, kolczugę oraz długi pas przecinający pierś. Przez plecy przerzucił topór, a na pasie umieścił fiolkę ze zdobycznym eliksirem leczniczym.
Był gotów.
Teraz tylko wystarczyło wyjść na Arenę i porąbać zielonoskórego na kawałki.
Ostatnio zmieniony 15 wrz 2011, o 18:29 przez Chomikozo, łącznie zmieniany 1 raz.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Erol
Mudżahedin
Posty: 240

Post autor: Erol »

Grinchai podczas drugiej walki siedział w jaskini niedaleko wejścia do Karak Kardin. Nie wchodził tam bo nie chciał robić kłopotów bowiem wiedział, że krasnoludy nie obdarzają zielonych sympatią. O tym jak elfa zjadł ogr dowiedział się gdy szedł ze swoimi kompanami oddać cześć Gorkowi i Morkowi żeby jego wysluchali i dali mu moc i siłę na walkę z krasnalem. Zobaczyli jak z głównego wejścia ucieka elf który krzyczał "Ogr pokonał naszego pobratyńca! Nadchodzi zagłada!

Gdy już wrócili Grinchai chciał poćwiczyć, więc wziął swoje dwa sztylety i ruszył do lasu. Po czterech brutalnie ściętych drzewach wrócił do swoich kompanów którzy zajadali się świeżo upieczonym dzikiem w sosie sromotnikowym. Grinchai posilił się dzikiem i poszedł w ciszy do swojej jaskini żeby przyszykować się na walkę. Założył hełm, odział się w skórzaną zbroję, wsadził dwa sztylety do pochwy oraz jad z arachnaroka. Wziął zgloszenie i poszedł wraz z Gutherem i Skarskem pod bramę. Pokazał zgłoszenie krasnoludom którzy z niechęcią otwożyli mu bramę...
Solo pisze: Wjeba***** taką maskę że stoły powinny się załamać pod jej ciężarem.

Awatar użytkownika
Matijjos
Wodzirej
Posty: 744

Post autor: Matijjos »

elhirius nie przyszedł na walkę bo mu się nie chciało (oficjalna wersja jest taka, że polerował miecz). Wrzaski ogra sprawiły jednak, że niczego nie przegapił, wszystko było słychać na bierząco

Majestic
Falubaz
Posty: 1264

Post autor: Majestic »

Smak mięsa, krwi i wnętrzności elfa był rozkoszny, jednak najsmaczniejsza była jego dusza, jednocześnie czysta, jak i czarna od płonącej nienawiści i rządzy zemsty, nawet teraz tętniła tymi uczuciami. Jakże to inne od tych słabeuszy którzy smakują tylko strachem...

- Doobrze, przybycie tutaj było słuszne


Wkrótce nie było już nic godnego zjedzenia, Trzewia pozwoliły więc Slaupowi na krótki powrót i kazały mu opuścić arenę. Wtem Trzewia przypomniały sobie o ranach jakie elf zadał jego naczyniu, przelał więc nieco swej mocy by je uleczyć. Nie mógł wszak pozwolić żeby jego ulubieniec padł... zbyt szybko.
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

ODPOWIEDZ