ETC 2010 Live

Moderator: swieta_barbara

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Ziemko
Lex Luthor
Posty: 16595
Lokalizacja: Warszawa

Re: ETC 2010 Live

Post autor: Ziemko »

Debek brawo za maske na tym fuksiarskim Wlochu, ktory rok temu taki sam wynik powinien dostac :D
Zemsta jest slodka co? ;)

Awatar użytkownika
Barbarossa
Mniejsze zło
Posty: 5612

Post autor: Barbarossa »

Sorki Furion, zdążyłem założyć temat. Ale IMO przyda się tę kwestię rozstrzygnąć, bo to aktualny wrzód na dupie. Poczekamy miesiąc, sprawa się rozmyje, a potem już każdy będzie zainteresowany zrobieniem systemu "pod siebie" bo będzie sporo wyników.

Natomiast jestem oczywiście bardzo ciekaw Waszych wniosków. Choć fajnie by było jednak usłyszeć je szybciej, niż później - to nie mogą być aż tak skomplikowane (a jeśli są - Okkam's Mindrazor wyklucza ich słuszność)

Awatar użytkownika
Dębek
Wujek
Posty: 10347
Lokalizacja: Jeźdźcy Hardkoru

Post autor: Dębek »

Ziemko pisze:Debek brawo za maske na tym fuksiarskim Wlochu, ktory rok temu taki sam wynik powinien dostac :D
Zemsta jest slodka co? ;)
Mało powiedziane. Byłem tak załamany swoją wczesniejszą postawą, ze zaraz po smierci lorda vampira ryknałem ile tylko miałem siły "Vampire Lord is fucking death"!!!!! Cała sala spojżała na mnie jak na debila, ale miałem to gdzies bo musiałem dać upust temu co się we mnie cały turniej zbierało. Potem podziękowania od duńczyków. To akurat była zajebista chwila.
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
CzarnY
Falubaz
Posty: 1470
Lokalizacja: Front Wschodni - Białystok!

Post autor: CzarnY »

Daw pisze:Karli.
Powedz jak na Froncie wybieraliście ekipę do wyjazdu do Rosji? Może to być ciekawe ponieważ w relacji chyba nie napisaliście choć relacja była genialna :D
4 kumpli pojechalo do Moskwy na tydzien popic, posmiac sie i pograc w figurki.

to trywialne, ale co poradze ;).

Awatar użytkownika
Cosmo
Oszukista
Posty: 886
Lokalizacja: Zabrze

Post autor: Cosmo »

Jestem troche warzywem w pracy dzisiaj ;P ale postaram sie naskrobac cos. Z tym ze z pewnoscia nie bedzie to wszystko co mam do powiedzenia, bo wnioskow jest duzo.

Jezeli chodzi o sama impreze, niesamowity klimat. W niedziele lapalem sie na tym ze po angielsku liczylem nawet w myslach punkty po bitwie ;)
W czwartek po pracy zawinalem sie na pociag do warszawy i wieczorem odebral mnie z peronu Kolata. Shino troche zamulil, ale poczekalismy na niego i we trojke pojechalismy na kimansko do Kolaty, gdzie mialem okazje poznac jego zone i skubnac troche arbuza. Po drodze jojczylem chlopakom pol drodzi ze nie mielismy sie zatrzymac po smakolyki jeszcze, az w koncu sie zlamali i stanelismy pod Zabka ;P Debek ma wyjebana chate, wiec bez przeszkod moglismy sobie z Shino podebatowac o ludkach, zyciu itd kiedy Kolata juz spokojnie spal regenerujac sily przed 12h jazdy. Rano gospodarz poczestowal nas sniadankiem, zgarnelismy wujka Deboslawa ktory sie jak zwykle spoznil ;P i ruszylismy po przygode. Na szczescie gadki o battlu nie bylo za duzo. Wiecej wspominek i dowcipow. Poswiecilismy tylko troche czasu na analizy rozpisek przeciwnikow, zakladajac ze prawdziwa burza mozgow w temacie paringow wydarzy sie w drugim samochodzie. Shino mial zamulony zoladek i nie chcial ze mna nic chlapnac, a Debek byl zapasowym kierowca, wiec cala droga na trzezwo.. Przyjechalismy w piatek wieczorem bardzo wygodnym samochodem (dzieki Kolata ;* docenilem to dopiero jak wracalem z 40k-cami). Okazalo sie ze na miejscu jest tylko Robson i runepriest, a drugi samochod jeszcze sie kula. Zjedlismy pierwszy z niezliczonych posilkow w Burger Kingu, ogarnelismy miejscowki do spania, przywitalismy sie z JJ, kupilismy piweczko no i zaczela sie integracja (na poczatek poznalismy dziewczyne Robsona). Wy wiecie ze te wszystkie dziady maja calkiem fajne i mile dziwczyny?? ;P Piatkowy wieczor to bylo troche szalenstwo. Zanim przyjechala reszta ekipy, zdazylem przetestowac smaki kilku piw ze stacji benzynowej. Pozniej piwkowalismy juz cala ekipa, az na horyzoncie pojawil sie Woody - irlandczyk z lasu :P Bardzo w porzadku gosc, ale po pijaku ma troche zagrywki jak Darek 'do you like my leg', 'i like your hair' itd ;> Byl z nim ubaw. Pozniej sie dowiedzialem ze cala druzyna Irlandii byla sponsorowana przez producenta whiskey. Szkoda ze z nas z nimi nie sparowali, bo kazdego gracza obdarowywali flaszka ;) Od tego momentu juz zaczela sie stratosfera, nie pamietam juz zabardzo co sie dzialo. Zdaje sie ze impreza przeniosla sie pozniej na zewnatrz. Zdaje sie tez ze byli jacys Czesi, bo nastepnego dnia pytali mnie czy zyje. Musialo to miec jakis zwiazek z ta ich sliwowica i dwudziestosekundowym zygiem. Jak Woody uciekl goly do lasu, zostalem sam na polu integracyjnym.
Otworzylem oczy. Sobota. Patrze na sale. Ludzi nie ma przy stolach. Sprawdzam na zegarku czy nie przegapilem pierwszej bitwy. Ale bylo ok, wszyscy sie zbierali dopiero. Sprawnosc motoryczna 40% wiec o wlasnych silach pokulalem sie do lazienki na porannego belta, ale po wystaniu chwile w kolejce przepchnalem sie spowrotem do wyjscia i zygnalem do umywalki. Na szczescie resztki jedzenia z zoladka zniknely poprzedniego wieczoru, wiec oddalem tylko plyny nie robiac wiekszegow stydu z zapychaniem umywalki :/ :P Jak sie wykulalem z lazienki wpadlem na Darka i Furiona, ktorzy przywitali mnie zjeba z gory na dol, lacznie z grozbami ze nie pozwola mi grac itd. Olalem ich i poszedlem sie znowu wyzygac. Zalapalem sie jeszcze na zjebe od Malala. Dostalismy Australie. Paringi spedzilem modlac sie do klopa. Po powrocie okazalo sie ze gram mirror z Trentem. Jak sie gra mirror, trzeba albo po prostu byc lepszym generalem, albo miec fart. Jak chlop zobaczyl z kim gra, tylko sie usmechnal. Bardzo mily przeciwnik i w ogole caly team. Zaluje ze nie wymienilismy sie koszulkami. Chuck, ich coach zostal pozniej moja lucky-feary od dmuchania na kostki ;) Posprzatalem smieci, Abominacja od boku rozkrecila dzwon, ale zatrzymaly ja Slavy i uciekl mi Seer ktory sie pozniej zebral. Wheel przeciwnika biegal na flance nie robiac nic ciekawego poza wyciagnieciem mi Censerow. Moj dzwon pocisnal Clanraty od boku. Zabilem maga, polowe BSB.. Generalnie w porzadku. Zamulilem tylko troche z dzwonem, bo wymanewrowalem klocek przeciwnika, a zapomnialem sie popchnac ;P Crus na to patrzyl z boku i sie pozniej ze mnie smial ;P Nic to w bitwie nie zmienilo, ale mimo wszystko troche zamulilem. Mialem tez troche farta z Wheelem ze wykrecil malo impaktow, wiec go zlamalem kulturalnie Clanratami. 13:7. Jako team wygrana.
W pierwszej bitwie bylem warzywem.. Ale naprawde cierpiec zaczalem dopiero w drugiej. Dawno juz nie mialem w zoladku wrapa ktorego kupil mi runepriest (dziekuje ;*), wiec wymiotowalem juz sama woda. Moj blekitnooki zlotowlosy przeciwnik na ta bitwe mial jeszcze wiekszego banana niz Trent kiedy musial mnie obudzil jak zasnalem nad stolem. Gralem ze swoim imiennikiem - Filipem - na Tomb Kingach. Nie wiem co chlopakiem kierowalo ale jak zobaczylem jego ruchy w drugiej turze to szepnalem do Debka 'jesli nie rzuci hita na klopie to w trzeciej turze robie maske'. Niestety rzucil, wiec maska byla dopiero w piatej. Generalnie zranil mi mocno Abominacje z klopy, postrzelal z lukow i dobil szarza rydwanow od boku. Zablokowalem te rydwany Slavami i wpadlem od boku dzwonem. Do tego z drugiej strony Censerzy rozkrecili od boku piatke fasta i dobili od boku do rydwanow. W tym czasie Slavy zaszarzowaly od tylu giganta, Clanraci posypali Skorpiona ktory wczesniej przelecial sie razem z drugim kolega po moim Censerach. Drugiego Skorpiona upolowal Elektryk w lesie z Crack's Call. W czwartej turze strącilem hierophante ktory z drugiem priestem spierdalal jak najszybciej od Clanratow i Censerow i zaczelo sie sypanie. W piatej Stormverminami szaszarzowalem resztki ostatniego klocka na stole i podalismy sobie rece. Pozniej przyszedl mi powiedziec ze ta szarza to walek byl. Niestety okazalo sie ze mial racje, wiec go przeprosilem. Ale stwierdzil ze nie chowa zalu bo i tak dostal solidna maske a mielismy jeszcze jedna ture w zapasie. Z tym ze ta mroczna wiadomosc o walku wymusila na mnie zmiane taktyki w pozniejszych bitwach. 20:0. Jako team przegrana. Musze tutaj wspomniec (co pewnie ucieszy Ziemka), ze niemcy okazali sie byc bardzo w porzadku. Dobrzy gracze, ale bez cisnienia. Moj byl akurat burakiem, ale kapitana mieli zajebiscie w porzadku bo troche z nim pogadalem.
W trzeciej bitwie juz sie czulem troche lepiej. Na wieczor dostalismy finow. Ja zalapalem sie na HE. Bardzo zachowawczo gral smokiem, wiec nie mialem go jak zlapac. Mialem trzy Scorch'e, co bardzo ulatwilo sprawe. Orla zabily Slavy, Dragon Princow, Censerzy, lucznikow Censerzy, drugiego orla Jezzaile, niedobitki drugich lucznikow drudzy Censerzy, baliste Clanraci, druga baliste Stormvermini, trzecich lucznikow i White Lionow uszczknalem z magii, a dobilem Abominacja. Stracilem Slavy i polowe Jezzaili. Marko obessal po kulki, a jakby jeszcze bylo malo, to na dowidzenia wstala mi Abominacja ;D Znajac zycie uzna to za glowny powod porazki ze Abominacja zabila mu 7 White Lionow na ktorych czekali juz Censerzy ;> 20:0. Jako team wygrana.

Sobotnia imprezka byla bardziej nasiadowa. Wzialem nawet prysznic (dzieki dla chlopakow z hotelu), wiec zaluj ze Cie nie bylo Fisch, zobaczylbys czystego Cosmo ;) Zrobilismy sobie tez wycieczka po pizze po tym zadupiastym miescie wktorych wszystko bylo zamkniete. A jak wrocilismy to wszyscy juz spali. Posiedzielismy z Crusem, Shino i Ania, posiadlo sie jeszcze jakichs dwoch niemcow, ale bylismy zbyt zmeczeni zeby rozmawiac po angielsku caly czas. Ania pokazywala jak umie robic fikolki, Crus odlecial do hotelu, a my z Shino dogorywalismy dotrzymujac Ani towarzystwa kiedy upijala sie zeby zasnac przy chrapaniu Robsona ;P

Niedziela. Malo spania, malo picia (nie wybacze Ci Debek tego browara ze szwabem ;P). Aaa propo malo picia, to w sobote Zaba stlukl ostatnie wino jakie mialem, ktore w piatek specjalnie odlozylismy na sobotnia impreze. To byl ewidentny sabotaz! ;P
Poranna bitwa to Austria. Dostalem co prawda Empire, ale z bardzo milym przeciwnikiem. No tutaj ciezko spodziewac sie cudow. Na ETC nie ma polowy za czolg, a ze Sword of Fate nie chcialem sie zblizac do Altara. Abominacja spadla od strzelania bo baner sie szybko wyczerpal i nie zdazylem wejsc w combat. Censerzy spadli w combacie - moj blad niestety, nie zauwazylem ze przeciwnik przelozyl championa. Zabawna sytuacja bo ustawilem screen ze Slavow od odgiecia, on zaszarzowal kawa z Priestem i pogonil. Wpadl idealnie tak jak planowalem do lasu - bylem bezpieczny przed czolgiem, a juz widzialem Censerami i moglem kulturalnie zaszarzowac na bok bez martwienia sie o Priesta. Rozbilby sie na Clnaratach podstawionych z drugiej strony. I jak wykulal te 10" na pogon, to jednoczesnie krzyknelismy obaj 'YES!'. Chwila konsternacji. Ja patrze na niego, on na mnie.
Lakai: 'what the fuck? why did you want them there?'.
Ja: 'to charge on the flank not loosing engineer. and you?'.
Lakai: 'the same'.
Konsterna jeszcze wieksza. Kminimy kminimy.. W koncu:
Lakai: 'ok, I'll tell you, I've got there war banner'.
Ja: 'i know that'.
Znowu konsterna, kminimy dalej.
Lakai: 'but it's outnumber, banner, war banner for me, and you get flank and a wound'.
Ja: 'One wound? Mate, I calculate 2 or 3..'.
Lakai: 'well yea, if you gas that champion..'.
Ja: 'what champion??'.
Lakai: 'that guy is a champion. i told you that at the beginning'.
Ja: 'yes you did, but what the fuck is he doing on the flank?'.
Lakei: 'i've moved him there when you weren't looking on the table last turn'.
Ja: 'hyhyhy fuck you'.
Lakai: 'hyhyhy'.
Podszedlem jeszcze Lordem i BSB, a maga wyteleportowalem, ale niestety Censerom to nie pomoglo. Czolg wczesniej szarzowal dosc ryzykowanie na 15" ale nie dolecial do boku dzwonu, dostal screen ze Slavow i utknal w lesie. Kawa ktora gonila Censerow dostala kontre Clanratow z BSB od boku i zjadlem. Drudzy Censerzy do spoly ze Stormverminami zamietli smieci i jednego maga, sam sobie odstrzelilem elektryka, zabilem jeszcze dwie Cannony. Ale szczerze mowiac nie pamietam wyniku. Jako team wygrana.
Popoludnie spedzilismy w towarzystwie grekow. Ja dostalem jednego z trzech Dimitrijow - na Bretonni. Szybki wywiad srodowiskowy z Debkiem, rozstawiamy sie, Abominacja daleko od Trebuszetu. Zaczynam. Dwie male lance w piach, ale reszte zdal jak te dwie sie rozbily na krawedzi. W jego turze wylaczam latanie, Dimitrij podchodzi troche do przodu koncentrujac sie na srodku, Trebusz nie strzela. Abominacja truchta do przodu, Dzwon omija domek i z popchniecia wpada w bok Grali z BSB i dwoma magiczkami. Do greka dopiero w drugiej turze dotarlo ze stracil glowna lance z trzema herosami w 2 turze. Probowal jeszcze ratowac sytuacje Pegazami, ale dostawil sie tylko jednym, przez co promocyjnie dostalem jeszcze Pegazy przy brejku. Jak zaszarzowal jeszcze rannym lordem na rannym pegazie w Abominacje to juz bylem w domu. Scenariusze byly dwa:
1. Abominacja dostaje KB i w swojej turze rozpierdalam lorda z 10 Jezzaili na bliskim zasiegu i 2 Elektrykow (on bedzie mial juz 2DD).
2. Nie wchodzi KB i Abominacja dobija go osobiscie.
Wyszlo posrodku - on nie zabil mnie, ale ja jego tez nie (pegaz przezyl i zwial). Ale nie ma tego zlego, wdupilem sie Abominacja w lance Errantow duza, a Censerzy pobiegli za Pegazem. Seer rozkrecil Trebusz, Pegazy sciagnely mi jedne Jezzaile i razem z druga duza lanca Errantow do konca bitwy przede mnie uciekaly. Na dowidzenia popchnalem jeszcze dzwon zeby miec zasieg do malej lancy i ja spanikowalem. Niestety znowu od rozbicia na krawedzi nic wiecej nie ucieklo, no ale 8Ld to znowu nie tak malo. Tak czy inaczej 20:0. Jako team wygrana.
Szosta bitwa to walka o wszystko. Bylismy trzeci, dostalismy Wlochow. Cud dawal nam mistrzostwo, wygrana drugie miejsce. Niestety obessalismy. Ja gralem z Demonami Bonifaciego. Tutaj chcialbym skorzystac z okazji i bardzo podziekowac sedziom. Zarowno za profesjonalna interwencje przy grze na czas Greka, jak i osobista 'ochrone' przy grze z Bonifacim. Moj sedzia caly czas siedzial obok wlocha. Kiedy zaczynal cos mierzyc, a slyszal ze sie nie zgadzam, od razu wstawal i patrzyl bez wolania. Rowniez dwa razy wloch chcial mi zabronic ruchu/zebrania jednostki, ale interwencja sedziego zalatwila sprawe. Przeciwnik bardzo dobry, wiec wiadomo bylo ze maski nie wbije. Co zdecydowalo o wyniku?
1. Wylosowalem na lordzie beznadziejne zaklecia.
2. Na malym magu niepotrzebnie zostawilem Crack's Call. Moglem sie domyslic ze ze sztandaru obetnie mi lore of Ruin, a nie ma co rzucac 13 casting value na malym magu przeciez.
3. Bonifaci dal sie zlapac koncertowo na trick z popchnieciem, ale niestety popchniecie nie wyszlo. Wiadomo ze to 50% szans wiec nie placze. Pisze tylko dlaczego nie wygralem. Zamiast dupnac Seekerki i zwiac Bestiom z line of sight, dostalem je na bok i tam juz utknalem nie wchodzac z zaden wiecej combat.
4. Ewidentny moj blad - nie przewidzialem ze poleci Bloodthirsterem na pale na moja prawa flanke. Spodziewalem sie ze bedzie nim polowal na Abominacje. Stracilem przez to maga w drugiej turze.
5. Reakcja lancuchowa. Odwrocilem Jezzaile zeby dobily Bloothirstera. Bonifaci podlecial Furiami zeby je zaszarzowac. Ale nie zauwazyl ze dostanie w Furie Slavy z 10Ld. Niestety te Slavy zostaly zablokowane przez Psy ktore w szarzy utknely w moim niepelnym regonie drugich Slavow (???), zaslaniajac mi tym samym te skurwiale Furie. Dostalem przez to Furie na bok Jezzaili, Bloodthirster odlecial bezpiecznie na polowie ran, a ja stracilem dodatkowe Slavy.
6. Z D3S4 nie udalo sie zabic dwoch Furii. Wiem ze nie jest to bardzo prawdopodobne, ale w bitwie z dobrym przeciwnikiem trzeba przeciez na cos liczyc ;-)
7. Censer ratujacy Jezzaile zamiast cos zrobic z gazowania i atakow, to nie dosc ze nic nie zranil to sie sam zagazowal ;D Ale ostatnim rzutem w bitwie byl brejk tych nieszczesnych Jezzaili, ktory turbofartem ustalem na 2x1 ;P
Ostatecznie 10:10. Jako druzyna przegralismy. Szkoda bo zapowiadalo sie na poczatku calkiem dobrze - okrzyk Debka po 30min gry 'VAMPIRE LORD IS FUCKING DEAD!!!' zaowocowal oklaskami trzech pierwszych rzedow i dodal nam skrzydel. Ale niestety na tym sie skonczylo. Jedynie satysfakcja ze zatrzymalismy nie lubionych wlochow w drodze po zloto, ktore przejeli na oko calkiem sympatyczni dunczycy.

Szybkie sprzatanie sali, rozdanie nagrod, oklaski na mistrzow 40k i wieczor spedzony na narzekaniu na pecha. Po godzinie mialem tego dosc, wiec zmylem sie z hotelu i poszlismy z Shino i runepriestem na hale napic sie jeszcze w spokoju piweczka. Rano zabralem sie z ekipa 40k z Krakowa (dzieki chlopaki) i dzieki temu dzis jakos funkcjonuje w pracy, bo spalem 3-4h wiecej niz sie spodziewalem ;) Pomijajac oczywiscie wywiad srodowiskowy w samochodzie na temat swiata i armii 40k na wypadek gdyby zadomowila sie u nas jednak 8ed ;P bardzo duzo dowiedzialem sie tez na temat tego jak solidnie ich druzyna przygotowywala sie do tego turnieju. Oni dostajac w zeszlym roku 2 miejsce uznali to za klepy i postanowili nad soba popracowac jeszcze bardziej. Zaimponowaly mi ich przygotowania.
1. Wczesne wygranie skladu, bez pierdolenia o glosowaniu na glosowanie, po ktorym zaglosuja na glosy ktore zdecyduja kto bedzie glosowal na reprezentantow. Zygac mi sie chce od tej battlowej zajawki na glosowania. To kto jest najlepszy wiemy nie od dzis. Slad mozna ustalic duzo wczesniej.
2. Maja niegrajacego trenera i byli zaskoczeni ze my nie mamy. W wielu battlowych druzynach tez to zauwazylem. Chlop ktory nie musi sie koncentrowac jednoczesnie na bitwie i na coachowaniu. Mysle ze to jeden z powodow dla ktorego Malal mial taki a nie inny wynik. Bardzo przydatny jest facet, ktory nie ciesnieniuje sie bitwa, tylko na zimno patrzy z gory na wszystko, analizuje, doradza taktyke, ma ogarniete paringi i na spokoje dostawia. Gracze nie powinni musiec sie tym martwic i zawracac sobie glowy, bo takie rzeczy juz od dawna powinny byc ustalone i przeciwczone. Chlopcy maja wiedziec z czym beda grac i spokojnie podejsc do bitwy. Musi byc tez ktos, kto z opanowaniem zawola sedziego, wyjasni itd. Bez przerywania bitwy, bez cisnienia o wynik. To naprawde bardzo wazne. Bylem pierwszy raz, ale juz zauwazylem jak bardzo zmienia sie postawa sedziow kiedy kogos nie lubia. Ale to juz na turnieju. Wczesniej chlop powinien sie zajac analiza z ostatnich lat jakie armie mieli przeciwnicy, jakie mieli rozpiski, jakie sa tereny i na tej podstawie dobrac dosc armii, zeby sposrod nich znalezc odpowiednio dobrych graczy zeby byli w stanie pocisnac. Dalej - przeanalizowac jeszcze raz jakie beda paringi - wszystkie kombinacje przeciwnikow i co mozemy dostac dobrego. I wtedy doradzic graczowi z jakimi armiami bedzie gral i jaka rozpiske ma przygotowac na te potrzeby. A nie kurwa ze nage gramy z XYZ i pada tekst od kolejnych blokarow naszych 'ja bym wolal nie', 'ja nie moge', 'dostane w czoko jak mi dostawia XYZ'. Przeciez nie o to w tym chodzi. I to samo w druga strone - ofens nie moze mowic 'wole nie bo nie znam tej armii' (przyznaje ze sam tez mialem taka sytuacje), 'moze byc roznie' itd. Konkretne armie do konretnych zadan. Zadnych watpliwosci.
3. Zgromadzenia. I to nie na Skype zeby sobie pogadac o dupie marynie, tylko spotkania przy stole i granie granie granie. Walkowanie w kolko. Nie jestesmy pewni wyniku, to gramy tak dlugo az wymyslimy sposob jak ta armie rozpierdolic. Zawsze i za kazdym razem. Tekst 'mialem kiepskie tereny', czy 'przegralem rzut na zaczynanie' nie ma prawa sie w ogole pojawic. Cwiczymy w najgorszej mozliwej kombinacji. Czaly czas chujowe tereny i z zalozeniem ze przegralismy i strone i zaczynanie. Tak sie kurwa hartuje komandosow. Tak sie hartuje zwyciezcow. Wchodzi i ma 6 tur zeby rozpierdolic. A jak przy okazji wygra rzut na zaczynanie, to po prostu rozpierdoli ture wczesniej.

Slowem konkrety i treningi, a nie pierdolenie o glosowaniu i glosowanie, po to tylko zeby znowu zaglosowac nad czyms innym, czego rezultatem bedzie 6 nie ogranych graczy. Przeciez mamy w polsce kilku zajebistych rozkminiaczy. Np. Furion, Butan, Malal.. To zboczeni matematycy przeciez, a do tego bardzo doswiadczeni gracze. Zreszta ten ostatni uwazam ze sprawdzil sie dobrze jako kapitan. Ale to nie to samo co coach.

Slyszalem duzo relacji od chlopakow i rzeczywiscie brzmialo jak duzy pech. Ale moze ten 'pech' wynikal z grania taktyki o zbyt wysokim ryzyku? Np 70% powodzenia to przeciez wcale nie tak duzo. I nie bynajmniej nie znaczy to ze zagralismy slabo w cislym sensie. Taktyki moglby byc zajebiste, ale zabralko nam ogrania. Ogrania i taktyki przede wszystkim. Dobrze przemyslanych rozpisek pod konkrety i pozniej trenowanie tych konkretow. Wynik w lidze czy tez wynik na masterach jest gowno warty Darku i nie wierze ze tego nie dostrzegles, bo sam duzo analizujesz podobnie jak Robson. Raz ze nie kazdy jezdzi na mastery. A dwa - i jest to duzo wazniejsze - ograniczenia Euro zmieniaja (w niektorych sytuacjach nawet bardzo) taktyke gry dana armia. Moze to wplynac na zmniejszenie, ale i zwiekszenie przydatnosci niektorych armii. To wszystko trzeba uwzglednic, a nie napinac sie jak koguciki kto ile zrobil punktow, bo kozackie podejscie 'bylem pierwszy w lidze wiec sobie pordze' sie ewidentnie nie sprawdzilo.

Podsumowujac, wedlug mnie niezbedne zmiany to:
1. Coach ktory zajmie sie:
a) analiza przeciwnikow juz teraz (dotychczasowy sklad, ich rozpiski i plany na zagranicznych forach na przyszly rok),
b) dobierze armie z najwiekszym potencjalem na kontre,
c) dobierze graczy ktory ta armia pocisna,
d) zorganizuje paringi i rozpiski,
e) bedzie sie kontaktowal z sedziami,
f) dbal o pozytywny PR z innymi graczami i sedziami.
2. Reprezentacja ktora zamie sie:
a) treningiem paringow,
b) wkuwaniem dokladnie zasad.

To chyba najdluzszy post jaki w zyciu napisalem :-) Jesli ktos dobrnie do konca to szacunek.
Anyway wedlug mnie sprawa jest prosta jak budowa cepa. Ale polacy uwielbiaja polemizowac, dyskutowac, glosowac, pierdolic bez celu po prostu zamiast wziac sie do roboty. Dlatego za rok jesli bedzie 8ed to pewnie nie pojade, a jesli bedzie 7ed to chetnie sie wybiore jako najemnik bo impreza jest super, ale wstyd jechac z tak przygotowana Polska.
Po wiaderku zimnej wody czas na podziekowania ;) Te okolicznosciowe pojawily sie juz wczesniej, ale mimo zajetego miejsca, chcialem podziekowac chlopakom za wspolna gre <sciska> Bylem tam i widzialem ze dawaliscie z siebie wszystko. Szacunek za to i za to ze nie gasla w was wola walki kiedy los dawal nam po pysku <ok>

Obysmy jak 40k wyciagneli wnioski i za rok siegneli wspolnie po Tarcze..

EDIT: To bedzie brutalne zdanie ktore przysporzy mi pewnie wiele asympatykow, ale:
Wiem ze tak zwani 'topowi' gracze mnie w tym nie popra, ale uwazam ze w przyszlosci wylanianie graczy na podstawie scislego ('jest pierwszy dana armia - jedzie') 'topu' jest strzalem w stope. Lubie sie imtegrowac, wiec rozmawialem duzo z innymi narodowosciami i sedziami. Widzialem rowniez wystarczajaco bitew na tym ETC, zaby dojsc do prostego wniosku: jezeli sedzia Cie nie lubi, jestes w dupie. Jesli trafisz na czarna liste, druzyna przegrywa z automatu w spornych kwestiach, a tych spornych kwestii nie brakuje. Nie mam pretensji do sedziow. Wrecz przeciwnie - popieram taki stan rzeczy bo tepi naciagaczy. Uwazam po prostu ze nie powinno sie zabierac cisnieniowcow. W Polsce prawdopodobnie przez to cisnienie wymakcuje punkty i zrobi top, ale pojedzie na ETC i druzyna dostanie przez niego 10 karnych i negatywnie nastawionych sedziow. Wierzcie mi, to naprawde duzo zmienia. Sedziowie w naszym przypadku juz po samej pierwszej bitwie mieli przygotowane czerwone kartki z punktami karnymi. Dyskutowanie/sprzeczanie/obrazanie decyzji sedziego to strzal w stope. Dlatego uwazam (i zaraz mnie pewnie zlinczuja) ze tacy gracze jak (wymieniam tych ktorych znam, nie obrazcie sie na mnie chlopaki - lubie was, ale chodzi o postawe) Darek, AndrzejAndrzej, Butan, Furion nie powinni jechac na ETC jesli nie zmienia nastawienia do gry, bo oprocz wysokiego poziomu gry, po prostu upierdola druzyne. Nie warto tracic punktow. Nie mowiac juz o sympatii przeciwnikow, bo wiem ze wiekszosc z was ma to w dupie. I np w tym roku bardzo milo zaskoczyl mnie Furion, a nikt o tym nie wspomnial. Cisnieniowec nie lubiony w Polsce, pokazal bardzo, ale to bardzo wysoki poziom kultury osobistej w trakcie gry w niemczech. Najwyraziej mozna to kontrolowac i Furionowi sie udalo. Duzy szacunek ode mnie za to. Podobnie Darek upomniany po pierwszej bitwie, spuscil z tonu i bardzo dobrze ;* Niestety bylo juz za pozno i u sedziow i tak mial juz kreche ;P
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, o 09:37 przez Cosmo, łącznie zmieniany 5 razy.

Awatar użytkownika
KrzysiekW
Wielki Śląski Ninja
Posty: 3850
Lokalizacja: Pilchowice, Klub "Schwarze Pferd"

Post autor: KrzysiekW »

Dobra relacja. Mam od za...ania roboty, ale przeczytałem od ręki.
Gratulacje i szacunek za podjętą walkę.
Cosmo pisze:Pomijajac oczywiscie wywiad srodowiskowy w samochodzie na temat swiata i armii 40k na wypadek gdyby zadomowila sie u nas jednak 8ed ;P
O, to nie tylko ja mam takie myśli. ;) CSM-y się sklejają...

Awatar użytkownika
Fisch
<><
Posty: 4131
Lokalizacja: Jeźdźcy Hardkoru

Post autor: Fisch »

Świetna relacja, świetne wyniki Cosmo!

Zajebiste gratki!
Obrazek

Awatar użytkownika
Barbarossa
Mniejsze zło
Posty: 5612

Post autor: Barbarossa »

Cosmo, bardzo ciekawa relacja. Wielowymiarowa, bo zawiera:

battle report
tournament report
wnioski usprawniające
studium choroby - alkoholizm

Coach to dobry pomysł. Jeśli chodzi o sędziów, to niestety imo na ETC nie było (jest?) to robione do końca profesjonalnie - na polskim masterze czuję spory komfort, krzycząc "sędzia!", na ETC to zawsze dla mnie koszmarny stres - bo raz, że rulingi bywają kosmiczne, a dwa, że jak sędzia uzna, iż zadajesz za dużo pytań, to cię prewencyjnie udupi. Gary traktuje ludzi z góry, jakby łachę wielką robił bandzie tępych powergamerów.

To wszystko oczywiście na podstawie doświadczeń z lat ubiegłych, w tym roku mogło wszak być inaczej ofc.

Sądzę, ze masz rację pisząc, że bez treningu nie ma sukcesów. Natomiast obawiam się, że ten trening jest strasznie trudno wyegzekwować i tyle. Ustalenie, że "będziemy trenować" się rozmywa, bo połowa nie może, a reszta może, tylko każdy kiedy indziej. Stąd był pomysł z turniejem eliminacyjnym, niestety został on zasadniczo olany.

Awatar użytkownika
Durin
Niszczyciel Światów
Posty: 4766
Lokalizacja: The Gamblers

Post autor: Durin »

Cosmo.... to chyba jedyny gracz na świecie który zasypiając przy stole i nie ogarniajac co się dzieje jest w stanie wycisnąć 53 z 3 bitew:p

Proponuje oprócz coacha osobę która będzie pić z Cosmem:p bo reszta druzyny tego nie zniesie:p

Graty Cosmo!
Barbara pisze:Może nie wszyscy się w tym środowisku lubimy, ale akurat prawie wszyscy się znamy. To że dwóch znajomych da sobie czasem po ryjach nie powinno chyba nikogo dziwić.

Awatar użytkownika
bless
Pan Spamu
Posty: 8444
Lokalizacja: Jeźdźcy Hardkoru

Post autor: bless »

Super relacja! Dales bardzo barwny obraz tego, co tam sie dzialo. Do tego widze bardzo interesujace wnioski. Dzięki za dobra lekturę !!!
Obrazek

Dawid
Chuck Norris
Posty: 603
Lokalizacja: Pomiechówek [*]

Post autor: Dawid »

Tekst o komandosach mnie rozjebał, ale jest chyba najtrafniejszy w tym wszystkim i tego trzeba się trzymać :wink:

Awatar użytkownika
Lucas
Chuck Norris
Posty: 385
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: Lucas »

Zajebista relacja Cosmo :) i bardzo dobre wnioski.

Gratuluje indywidualnego wyniku.


Pozdrawiam
Lucas

Awatar użytkownika
Cosmo
Oszukista
Posty: 886
Lokalizacja: Zabrze

Post autor: Cosmo »

Dziekuje wszystkim. Ale naprawde nie ma czego gratulowac. Gralismy tam jako druzyna, a celem bylo podium a nie osme miejsce.

Jeszcze jedna rzecz przypomniala mi sie na temat topowych ludzi jako takich jako kryterium wyboru do skladu. Edytowalem swoj poprzedni post w tej kwestii zeby nie zasmiecac.
Ostatnio zmieniony 10 sie 2010, o 12:11 przez Cosmo, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
bless
Pan Spamu
Posty: 8444
Lokalizacja: Jeźdźcy Hardkoru

Post autor: bless »

Mam tylko nadzieje, ze nie stanie sie tak, jak wspomina Cosmo, ze nastepne ETC beda na 7edycje. Taka decyzja to bedzie poczatek konca tej imprezy.
Jak ktos tu niedawno wspomnial jestem w tym srodowisku dinozaurem a przez te już chyba naście lat obecności w srodowisku widzialem już dziesiatki swietnych graczy, ktorzy pojawili sie, osiagali swietne wyniki, a potem z roznych wzgledow rezygnowali z hobby. Ludzie pojawiaja sie i znikaja. Jesli zamkniemy srodowisko w 7 ed, to odcinamy, lub w bardzo duzym stopnu ograniczamy sobie, doplyw swiezej krwi. Nowi gracze nie polapia sie w tych zawiłosciach, nie beda znali realiow 7 edycji (bo sadze, ze ogolnie na turniejach dominowac bedzie jednak 8 edycja), nie beda znali podrecznika glownego 7ed., ze o armijnych nie wspomne. To w krótkim czasie doprowadzi do degradacji i stetryczenia srodowiska a w finale, w najgorszym ale tez calkiem prawdopodobnym scenariuszu - jego rozpad. Mowcie co chcecie, ale zaden fanowski produkt nie zastapi wspieranego konkretna kasą produktu korporacji. Nawet jesli bedzie lepszy, to nie bedzie tak popularny a wiec i tak bedzie skazany na porazke.

Podtrzymanie 7 edycji to moim zdaniem samobój.

Ja wiem,z e 8 edycja ma sporo slabych rzeczy, ale juz lepiej zrobic normalnego AR do 8 edycji i tyle. Tak jak bylo w poprzedniej edycji, ktora rowniez idealna nie byla.
Obrazek

Awatar użytkownika
sebol
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 110
Lokalizacja: Tczew
Kontakt:

Post autor: sebol »

Świetna relacja.

Cosmo pozwolisz że wrzucę sobie w podpis: :D
Tak sie kurwa hartuje komandosow. Tak sie hartuje zwyciezcow. Wchodzi i ma 6 tur zeby rozpierdolic. A jak przy okazji wygra rzut na zaczynanie, to po prostu rozpierdoli ture wczesniej.

Awatar użytkownika
Shinue
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6756
Lokalizacja: Włocławek - Klub Fantasy "FENIX"

Post autor: Shinue »

@Cosmo: przednia relacja.
nie poczuj się urażony ale wydaje mi się, że mniejsza ilość alkoholu wpłynęłaby na jeszcze lepszy wynik.
no chyba, że to był styl pijanego mistrza w polskim wydaniu...
Obrazek

Awatar użytkownika
loko
Masakrator
Posty: 2645
Lokalizacja: wrocław

Post autor: loko »

@ cosmo:
"3. Zgromadzenia. I to nie na Skype zeby sobie pogadac o dupie marynie, tylko spotkania przy stole i granie granie granie. Walkowanie w kolko. Nie jestesmy pewni wyniku, to gramy tak dlugo az wymyslimy sposob jak ta armie rozpierdolic. Zawsze i za kazdym razem. Tekst 'mialem kiepskie tereny', czy 'przegralem rzut na zaczynanie' nie ma prawa sie w ogole pojawic. Cwiczymy w najgorszej mozliwej kombinacji. Czaly czas chujowe tereny i z zalozeniem ze przegralismy i strone i zaczynanie. Tak sie kurwa hartuje komandosow. Tak sie hartuje zwyciezcow. Wchodzi i ma 6 tur zeby rozpierdolic. A jak przy okazji wygra rzut na zaczynanie, to po prostu rozpierdoli ture wczesniej."

kwint esencja. =D>
kupię bretke,orki, leśne elfy i wampiry. http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=55&t=52293

Awatar użytkownika
Lazur
Niszczyciel Światów
Posty: 4573

Post autor: Lazur »

Wielkie dzięki za relację, na prawdę zajebiście się czytało. Bardzo ciekawe przemyślenia.
@sebol eh, nie będę jednak oryginalny :/
Obrazek

Awatar użytkownika
Daw
Masakrator
Posty: 2467
Lokalizacja: Wars i Sawa

Post autor: Daw »

Super relacja. Spokojnie pomimo nawału roboty jednym ciągiem przeczytane. Prosimy jeszcze resztę relacji, nie wstydzić się. Wyniku nie zmienicie, możliwa jest tylko zmiana rzeczy które przyczynią się do poprawy jakości gry w przyszłym roku.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
Kołata
Prawie jak Ziemko
Posty: 9572
Lokalizacja: Jeźdźcy Hardkoru

Post autor: Kołata »

Witam :)
Właśnie wstałem po odespaniu 12h za kółkiem.

Pojechałem jako najemnik w reprezentacji Kanady. Przed turniejem na forum widziałem po ich rozpach, że czekają na ostatnie stoły ;) Próbowałem ich przekonac do zmian, ale się nie dało - byli pewni swego :D Więc wziąłem swoje O&G bo w warzywniaku można nimi spokojnie pograc.

Początek wspólnego wyjazdu już Cosmo opisał ;)
Po dojechaniu na miejsce zaraz trafiłem na ekipę z Kanady. Okazało się, że jest w niej tylko 3 Kanadyjczyków. Do tego Szkot, Amerykanin i 2 Duńczyków. Poza młodymi Duńczykami średnia wieku w teamie to na oko 40 lat :D
Poszliśmy do knajpy się integrowac i rozkminiac pairingi. Na dzien dobry Bryan wręczył każdemu elegancko oprawioną książkę ze wszystkimi rozpiskami ETC, zasadami i FAQami :shock: Do tego podrukowane dla każdego mapki, rozpiski, wszystko full wypas :D No i zajebiste koszulki.
Ekipa bardzo wporzo, ale od razu się skapnąłem, że wyniki będą robic Duńczycy (mocne lizaki i skavy) i ewentualnie ja. Resztę czekał kubeł zimnej wody ;)

Po nocce w zajebistym hotelu i pysznym śniadaniu przyszedł czas na bitwy.
Na dzień dobry 'odwieczny' rywal - USA. Kolesie w koszulkach i spodenkach w barwach flagi narodowej wyglądali zdeka śmiesznie.
Dostałem Imperium standardowe.
W pierwszej turze peszek+ moj blad i panika na nocnikach z szamanem z 2ds za stół. Potem standardowa gierka. Koleś latał papierzem przed parkiem maszynowym i 3 razy wywardował klopę i raz bolca :P Ja mu porozwalałem kawalerie, armaty i coś tam. On mi troche śmieci. 12:8 dla mnie.
Ku mojemu zaskoczeniu drużyna przegrała tylko trochę :D

Potem Finlandia.
Dostałem Skaveny standardowe, spoko typek.
Po rozstawieniu było widac ze sie skończy remisem. Zabiliśmy sobie po 500 pts :P 10:10
Drużyna obsys.

Po tej bitwie powiedziałem, że mam dosc grania 'drużynowego' w sensie bezpiecznej gry. Zdecydowałem, że będę cisnął z ryzykiem, bo się zanudzę :P

3 bitwa i Nowa Zelandia.
Dostałem Dwarfy (kolo z 50 lat :D), dośc dziwne. 3 bolce, organy, gyros, kowadło, minerzy x2 i jakies 50 strzelców, i warriorzy 3x15.
Zaatakowałem jedną flankę wroną i nocnikami z BSB, środek big unami, a drugą 9 jazdy savage + gigson.
On mi porozwalał sporo minerami, moje maszyny nie powalczyły.
Pod koniec bitwy wrona i bsb skosili 1 flanke. Wrona z waagh zza domku skosiła jeszcze bolca z generałem. Big unsi 3 razy wygrali brejka z warriorami w domku, ale nie dali rady zbrejkowac, zwłaszcza że gdy zostało 3 to w 6 turze oblałem animozję i nie mogłem ich dobic :(
Najgorzej na prawej flance. Rydwan orkowy odbił się od 7 minerów w kresce szarżujac w ich bok . Gigson zjadł organki, ale potem go ustrzelili. A jazda savage najpierw rzuciła gałe na bannerze +d6 do szarży (dojeżdzałem na 2+), a na koniec odbiła się od 15 warriorów (koles zdał milion sejwów na moje ~60 ataków).
10:10. Ale przynajmniej było ciekawie i postanowiłem grac ofenywnie do końca :D Aha, Team Kanada znów w dupe :P
Aha, za fajną bitwę dostałem koszulkę nowej zelandii :)

Next day rano zwyciezcy kategorii fair play, czyli chlejusy z Irlandii :D
Trafiłem na zajebistego typa z zajebistą armią, czyli mirror orki na orki. Na dzień dobry dostałem fajne irlandzkie kostki :)
Bitwa zaczeła się pechowo, gdy klopa i doom diver wybuchły :( Potem się załamałem, jak ranny gigant zaszarżował na bolca (potem zamiatał całą flankę overrunem w klopę i terrorem na goblinach) ale niestety zabił go ostatni żywy goblin z obsługi :cry:
U przeciwnika było też zabawnie. Jego generał w 4 tury quellowania animozji zabił sobie 10 savage z oddziału :P
Ogolnie bitwa była pełna animozji, dziwnych akcji itd, jak to w mirrorze orkowym. Mieliśmy kupe śmiechu :) Niestety 2600 vs 2600 nie dalismy rady dograc do konca. Dlatego w 4 turze (ostatniej) postanowiłem zaryzykowac i zastawiłem 2 pseudo pułapki.
Pod jego warbossa na dziku w resztkach savage podstawiłem wronę, a pod wielki oddział nocników big unsów licząc na 6 z animozji na nocnikach :P
W jego ostatniej turze nocniki walą 6 na animozję i dostają wklepy od bigunów :D 300 za oddział i 200 z panik.
Jego warboss wbija 3 rany na moim a ja.. rzucam 3 wardy na 5+ i wbijam mu KB (+350).
Takze fart sie odwrócił na koniec i wygrałem 13:7.

Team Kanada wygrał! :D

Potem Szkocja i dziwne Skaveny. Tu pograłem mocno średnio, gdyż nie doceniłem warlorda na rat ogr bone reaperze :D Ale po kolei. Wybucha mi klopa na 1 strzale w furmane ;) Druga klopa zadaje 2 rany na latarce..
Później koles podchodzi, furmanke dymam wilkami, kółko drugimi wilkami i rozwalam latarę. W 3 turze nadchodzą kombaty. Jak głupi wbijam sie dzikami z bsb w kloc z warlordem. Big unsi w slavy, gigson z giant ratami, warboss wyciaga censerów, a troll i rydwan z klanratami z magiem.
Dziki się spektakularnie odbijają. Giant raty z master moulderem którego nie widziałem 5 ran na gigsonie, troll i rydwan wtopa, ale stoją, big uns nie łamią slavów i tylko warboss kroi censerów. Zapowiada sie czoko.
Na szczescie dziki uciekaja i sie zbieraja. A po kilku rundach rozwalam big unsami najpierw slavy a potem klanraci którzy byli w walce z trollem i rydwanem. Kółko ginie w końcu z ostrzału. Na tyłach gutterzy i runnerzy coś mi psują, ale giną.
Po bitwie okazuje się że straciłem niewiele, a koles jednak całkiem sporo i wygrywam 13:7.
Kanada dostaje wklepy.

Na koniec Holandia i Lizaki. Slann w gwardii, silnik, biegacz, skink na stedziu z lancą, jazda na CO i śmietnik.
Koles byl strasznym warzywem, choc miłym. Fatalnie się wystawił i fatalnie grał. Z ciekawostek:
1 tura: strzały z klop zabijają priesta z silnika i połowę templi.
2 tura: obie klopy wybuchają
3 tura: koles daje flee coldami przed społowionym gigantem (???) i zostaje zagoniony, po czym gigant nie przebija się przez skinki :D
Do tego masakruję stegi strzelaniem, magią i warbossem oraz czyszcze wiekszosc śmieci bez wiekszych strat.
16:4

Kanada wygrywa i zajmuje 26 miejsce :D Udało się nie byc ostatnim, głównie dzięki duńczykom w teamie, którzy zobyli 101 i 100 pts :P Ja 74. Gdybym robił mniej głupich błędów, to by było spokojnie 10 więcej. Ale kto by się przejmował w warzywniaku ;) Tak naprawdę nie trafiłem na żadnego mocnego gracza, ale bawiłem się super :D

Byłem 3 raz na ETC (wcześniej w 2006 i 2007 w ekipie Belgii) i było znów genialnie. Najlepszy turniej ever, zwlaszcza jesli chodzi o atmosfere :)

Szkoda tylko że nasz team tak dostał. Widziałem to z bliska bo non stop do nich biegałem :P
Czemu wtopili?
Moim zdaniem złożyło się na to kilka rzeczy, ale najważniejsze to:
- nieogranie danymi armiami/rozpiskami
- kilka uber pechów jak wybuch templi Stasia z warzywem z Grecji

Sorry, że nie zrobiłem pełnej relacji Live. Cienko było z czasem i netem. Musiałbym nie grac, zeby była non stop wypasiona relacja.

Gratulacje należą się teamowi 40k!!

Pozdrawiam wszytkich i polecam ETC każdemu, komu się chciało przeczytac mojego posta ;)

ODPOWIEDZ