bo płonie też granica Pakistan/Indie, Sudan Płn/Pd, Kaukaz, itd. - czytaj uważnie moje postyJankiel pisze: Islam sasiaduje z innymi kręgami kulturowymi - skąd założenie, że to granica Islamu płonie, a nie granica Europy na przykład?
miłego,
Ż.
Moderatorzy: Heretic, Grolshek, Albo_Albo
bo płonie też granica Pakistan/Indie, Sudan Płn/Pd, Kaukaz, itd. - czytaj uważnie moje postyJankiel pisze: Islam sasiaduje z innymi kręgami kulturowymi - skąd założenie, że to granica Islamu płonie, a nie granica Europy na przykład?
Dwie granice chrześcijańsko/islamski i jedna islamsko/cholera wie jaka. To nie za mała próba, by stwierdzać, że płoną granice islamu? To też pewne nadużycie, twierdzenie, że granica pomiędzy dwoma kręgami kulturowymi jest jedynie granicą jednego z nich. Równie dobrze mógłbyś mi udowadniać, że granica na Odrze jest granicą Polski, ale broń Boże , nie jest to granica Niemiecbo płonie też granica Pakistan/Indie, Sudan Płn/Pd, Kaukaz, itd. - czytaj uważnie moje posty
Ale jak by nie było, jest to jedynie pewna konwencja - powszechnie przyjmujemy, że właściwy jest brak wiary na starcie. Dlaczego? Bo tak sobie wymyślilismy i uważamy, że tak powinno być. Tak przyjmuje Barbarossa i reszta ma się do tego zastosować. To, że tak samo przyjmuje pewna grupa ludzi, nie jest żadnym argumentem. Kiedyś powszechnie przyjmowano, że Biblia jest prawdziwa i wszystkie nowe pomysły musiały się z Biblia zgadzać. Teraz przyjmujemy, że każde twierdzenie czy dowód, powinno być zgodne z "zasadami poprawnego rozumowania". Ale te zasady poprawnego rozumowania również są wymysłem ludzi, podobnie jak Biblia.Brak wiary jest stanowiskiem wyjściowym i logicznym - szalone byłoby wierzenie we wszystko na starcie.
Przecz z argumentami, które nie spełniają kryteriów, jakie im wyznaczyłem!Precz z perfidnymi argumentami!
Warhammer Pro-Tip #2: If Purple Sun isn't winning the game for you, consider using it more.
Bo jakby nie było rodzisz się człowiekiem bez wiary i przejmujesz pewne wzorce kulturowe od środowiska w jakim się obracasz/wychowujesz. Więc z góry założenie, Bóg istnieje nie jest miarodajne. Gdybyś wychowywał się w jakimś plemieniu u źródeł Amazonki to byś czcił wielkiego węża bo wpierniczył szefa Twojej wioski.Jankiel pisze: Ale jak by nie było, jest to jedynie pewna konwencja - powszechnie przyjmujemy, że właściwy jest brak wiary na starcie. Dlaczego? Bo tak sobie wymyślilismy i uważamy, że tak powinno być. Tak przyjmuje Barbarossa i reszta ma się do tego zastosować. To, że tak samo przyjmuje pewna grupa ludzi, nie jest żadnym argumentem. Kiedyś powszechnie przyjmowano, że Biblia jest prawdziwa i wszystkie nowe pomysły musiały się z Biblia zgadzać. Teraz przyjmujemy, że każde twierdzenie czy dowód, powinno być zgodne z "zasadami poprawnego rozumowania". Ale te zasady poprawnego rozumowania również są wymysłem ludzi, podobnie jak Biblia.
Owszem, jeżeli rozpatrujemy to w granicach Twojego modelu, jak najbardziej. Jeżeli nasz "kosmita" zacznie grozić ze wszystkich pozabija bo to jego misja, a model poszerzymy o małą lokalną społeczność, wówczas istotnie możemy gościa odizolowac i zamknąć w pokoju bez klamek. A póki co, niech se twierdzi że jest chujwieskąd. Skąd wiesz, może na planecie Gulgula tez zyją ludzie tacy sami jak tu i gośc stamtąd przyleciał?Przychodzi facet do lekarza.
Lekarz uważa, że facet zwariował - twierdzi, że jest kosmitą, choć wygląda na zwykłego gościa w okularkach, temperatura 36,6, lekka nadwaga, wszystko inne w normie dla gatunku homo sapiens.
Facet uważa, że lekarz zwariował - ma okazję porozmawiać z kosmitą, to zadaje głupie pytania w rodzaju "czy uderzył się Pan ostatnio w głowę?" lub "co Pan brał?".
Oba stanowiska są równoprawne?
Nie rzekomo. Oba stanowiska wynikają z wiary w jakąś hipotezę której nie można udowodnić. I owszem, zrównuje to oba stanowiska.Barbarossa pisze:Fluffy - sorry, ale ta argumentacja to w gruncie rzeczy gruby dość trick mający zrównać stanowiska "Boga nie ma" oraz "Bóg jest" - gdyż rzekomo obu nie da się udowodnić.
Owszem. Brak wiary jest stanowiskiem wyjściowym i logicznym. Tylko brak wiary znaczy, że dopuszczasz obie możliwości jako prawdopodobne. Ponadto znowu zrównujesz agnostycyzm i ateizm bo jest Ci tak wygodnie. Dla przypomnienia: ateista twierdzi że "nie ma Boga, bo tak i chuj"Sorry, ale to nie przejdzie - zawsze i wszędzie ciężar udowodnienia, ze coś "jest", spoczywa na twierdzącym. Brak wiary jest stanowiskiem wyjściowym i logicznym - szalone byłoby wierzenie we wszystko na starcie.
Tak samo kiedyś nie wierzono w teorię heliocentryczną, Ameryki, elektryczność, energię atomową, cząstki elementarne, możliwość że człowiek będzie latał, rozmawiał na gigantyczne odległośći, teorię cząstek splątanych, teorię względnośći i masę innych rzeczy. Nauka w tym momencie nie ma narzędzi, żeby jednoznacznie wykluczyć (lub zaakceptować) istnienie Boga. Rozsądny człowiek dopuści więc obie możliwości, ateista - cóż, hm..Jej fałszywość obnaża odniesienie jej do jakiejkolwiek innej rzeczy, która "mogłaby" być - krasnoludków, kosmitów, Cthulu, medycyny alternatywnej itd.
Jak wbijamy w takie rzeczy to możemy pojechać w ciacho solipsyzmem czy materialistycznym agnostycyzmem. Nic nie istnieje, oprócz mnie, a cały świat jest tylko moim złudzeniem. Udowodnij mi fałszywość tego stwierdzenia. Przedstaw mi dowód że ten świat istnieje naprawdę.Dodatkowo jest to argument wyjątkowo podły z tego powodu, że udowodnienie, iż coś nie istnieje, jest w praktyce niemożliwe.
Owszem. Zgodnie z prawami logiki jak najbardziej. Więc wierz sobie w pryszcz na nosie Jankiela, możesz próbować do tego przekonywać innych. Ja Ci odpowiem ze nie wiem i mam to w dupie - czyli występuję u mnie całkowity brak wiary.Nawet coś konkretnego i ograniczonego co do lokalizacji - nie da się udowodnić, że nie istnieje. Np weźmy hipotetyczny pryszcz na nosie Jankiela. Jeśli ja twierdzę, że pryszcz takowy istnieje, zawsze mogę dodawać kolejne kwantyfikatory (niewidzialny pryszcz wywołany przez niezidentyfikowane dotychczas mikroorganizmy) - i nikt nie jest w stanie wykazać, że się mylę.
Proszę uprzejmie. Wrzucam Cię do wanny pełnej kwasu. Rozpuszczasz się wrzeszcząc. Świat nadal istnieje. Quod erat demonstrandum.Fluffy pisze:Nic nie istnieje, oprócz mnie, a cały świat jest tylko moim złudzeniem. Udowodnij mi fałszywość tego stwierdzenia. Przedstaw mi dowód że ten świat istnieje naprawdę.
No przecież nie. Znika razem ze mną.Proszę uprzejmie. Wrzucam Cię do wanny pełnej kwasu. Rozpuszczasz się wrzeszcząc. Świat nadal istnieje. Quod erat demonstrandum.
Bardzo chętnie. Proponuję przyjąć że logika jest dobrym narzędziem rozstrzygnięcia sporu.Istotnie, jeśli popadamy w szczególny typ nihilizmu głoszony przez Jankiela - tzn. że w zasadzie nic nie da się udowodnić, bo nawet matematyka może być złudzeniem - to nie ma o czym gadać. Dla mnie jednak tekst p.t. "wszystko może być złudzeniem" to ulubiona metoda kończenia debaty przez pretensjonalnych licealistów, więc jeśli mamy gadać dalej, to ustalmy może, że opieramy się na nieco bardziej praktycznych paradygmatach. W przeciwnym wypadku nie ma to najmniejszego sensu.
Jasne. Wszystko to jest “wymysłem” człowieka; logika, teorie kosmologiczne, religie, Jankielowe zasady świetnego grania w WFB jak i nędznego w szachy.Jankiel pisze: Ale te zasady poprawnego rozumowania również są wymysłem ludzi, podobnie jak Biblia.
Wskocz do wanny pełnej kwasu, a potem udowodnij mi, że świat istnieje.Proszę uprzejmie. Wrzucam Cię do wanny pełnej kwasu. Rozpuszczasz się wrzeszcząc. Świat nadal istnieje. Quod erat demonstrandum.
Matematyka i logika nie jest złudzeniem. To, że jest naszym wytworem nie znaczy, że nie istnieje. Ale to ludzie ją wymyślili - nie spadła nam z nieba na kamiennych tabliacach, nie została podyktowana Euklidesowi przez Boga czy inne Mzimu. Ot, potrzebowaliśmy narzędzia do ogarnięcia świata, to stworzyliśmy matematykę, prawo, geometrię, fizykę kwantową czy religię. To wszystko są nasze dzieła. Niektóre spełniają swoje funkcje lepiej, inne gorzej. Każde z tych narzedzi ma swoje zastosowania i możemy się jedynie spierać, czy należy używać religii do projektowania mostów, czy może jednak geometrii i fizyki. Ale to, że geometria nadaje się lepiej do projektowania mostów, nie sprawia od razu, że geometria jest prawdziwa, a religia nie. Że kąt prosty jest prawdziwy, a Bóg jest nieprawdziwy.Istotnie, jeśli popadamy w szczególny typ nihilizmu głoszony przez Jankiela - tzn. że w zasadzie nic nie da się udowodnić, bo nawet matematyka może być złudzeniem - to nie ma o czym gadać.
W zakresie mniej-bardziej użyteczne, oczywiście. W zakresie Dobro, Prawda etc. - nie ma szansIstnieją sposoby wartościowania nie wymagające absolutu.
Warhammer Pro-Tip #2: If Purple Sun isn't winning the game for you, consider using it more.
Parę osób w historii by się z tobą nie zgodziło. (Google „etyka świecka” „teoria wartości” itp..)Jankiel pisze:W zakresie mniej-bardziej użyteczne, oczywiście. W zakresie Dobro, Prawda etc. - nie ma szansIstnieją sposoby wartościowania nie wymagające absolutu.
Oczywiście, że jedynym LOGICZNYM założeniem jest: "nie wiem" Co napisałem wcześniej.Proponuję przyjąć że logika jest dobrym narzędziem rozstrzygnięcia sporu.(...)
Wracamy do casusu kota w pudelku. I trzech stanowisk: wierzacy (wierzę), agnostyk (może tak, może nie) i ateista (wierzę inaczej).
Nie, Ateista po prostu reaguje w dość instynktowny sposób na ludzi, którzy mówią mu "Lord Kuthas z planety Fallus II, zwierzchnik całej ludzkości, nakazuje Ci jeść w czwartki wyłącznie nabiał, więc planujemy wpisać to do konstytucji".Ateista ślepo i fanatycznie wierzy, że kot zdechł. Ma przeto podstawy nazywania wiary ze kot jeszcze miauczy bullshitem, pragnie forsowac "delegalizację ruchu nadziei dla kota". Ciekawe, że ateizm jest nieraz nazywany fundamentalizmem XXI w.
Wyjątkowo to wszystko naciagane. Masa zabiegów sprowadzająca się w istocie do tego, jak powiedzieć Bóg nie uzywając słowa Bóg.Parę osób w historii by się z tobą nie zgodziło. (Google „etyka świecka” „teoria wartości” itp..)
Czy ktoś tego oczekuje? Jak wpisuję do googla "etyka świecka" to nie odpalam 12 świeczek i nie śpiewam pieśni w intencji łaski googla.Osobiście bardzo cenię dobro i prawdę. Jednak ani bicie czołem przed Prawdą nie jest mi potrzebne w myśleniu, ani wycie do Dobra w postępowaniu.
Warhammer Pro-Tip #2: If Purple Sun isn't winning the game for you, consider using it more.
Póki tego nie zrozumiesz będziesz wciąz dostawać.Jedy Knight pisze:Nie wiem jak w partiach z Jankielem mogłem taki wpierdol dostawać.
W tym momencie ateiści stają się agnostykami - kwestia istnienia Boga schodzi na dalszy plan, nie zabierasz w tym temacie głosu, natomiast zaczynamy się spierać o slusznosć interpretacji jego woli. To już ma więcej sensu, możemy powbijać się w dyskusję nt wykorzystywania Mzimu do rozgrywek politycznych czy kontroli ludności. Pamiętajmy jeszcze o bardzo mocnych naleciałościach historycznych.Zamiast po prostu wrzeszczeć w kierunku strony przeciwnej, że bluźnią swoimi kłamstwami nt. znajomości woli Boga.
Jeżeli chodzi o ten akapit, to tu sprawa się rozbija o demokrację. Ogólnie ktoś wymyślił że to najlepszy system (co imo jest gówno prawda), wychodzimy z założenia że podporządkujemy się woli większośći. Więc przykro mi bardzo - skoro większość chce uwzględniać zakazy i nakazy Perkuna i żrec nabiał w czwartki a ciastka w sobotę, to może to wpisać nawet do konstytucji. Dopóki nie rozbiijemy się o casus norymbreski, wszystko jest w porządku. Owszem, jest wolność słowa, proszę uprzejmie, możesz postulowac wykopanie tego Dadźboga z kanonu lub koronowanie go na Sułtana Polski, jak będzie tego chciała większość, jak najbardziej. Podobnie jest z laicką Francją, gdzie jest z kolei odchył w druga stronę np. za znak Perkuna na własnej nabytej droga kupna klapie marynarki garnituru (od której każdy powinien się odpierdolic) wylece z pracy.Ponadto cała sprawa ateizm versus teizm ma silny aspekt ludzki. Otóż jest całkiem spora grupa ludzi, którzy mówią: Bóg istnieje i powiedział nam, że musicie robić A, B i C, natomiast zakazane jest D, E i F. Do tego Boga trzeba finansować. Stąd też proponujemy następujące prawa, drobną korektę budżetu państwa itd... Jeśli wyobrazisz sobie, drogi Fluffy, jak byś się czuł, gdyby ktoś w imię Peruna zakazywał ci korzystania z elektryczności (bo tylko Bóg może), to może zrozumiesz, co popycha agnostyków, by zajęli bardziej wyraziste stanowisko w kwestii istnienia Boga. Instynktownie łatwiej jest powiedzieć "jakiego ku...wa Peruna?" niż "skąd wiesz, czego chce od nas wszechpotężny Perun?"
Oczywiście, że jest pełna rowność hipotez. Na każda znajdziesz tyle samo logicznych dowodówNatomiast niestety dotyczy to sytuacji równoprawnych hipotez. W wypadku "bóg versus brak boga" nie ma żadnej równoprawności hipotez....
Po pierwsze - wykazujesz się głębokim niezrozumieniem współczesnej demokracji przedstawicielskiej. Demokracja ta nie polega na tym, że lud wybiera sobie co miesiąc, którą mniejszość teraz będzie się nurzać w smole i pierzu. To by się nazywało tyranią większości. Współczesna demokracja opiera się na liberalnych zasadach równości, wolności słowa itd, w szczególności na poszanowaniu praw mniejszości (np. narodowych, etnicznych, wyznaniowych itd.). Częścią tego kanonu jest właśnie "wara państwu od mojego wyznania, o ile nie obejmuje ono ofiar z ludzi". Stąd państwo neutralne światopoglądowo - a nie dotujące po cichu jedną z sekt.Fluffy pisze: Jeżeli chodzi o ten akapit, to tu sprawa się rozbija o demokrację. Ogólnie ktoś wymyślił że to najlepszy system (co imo jest gówno prawda), wychodzimy z założenia że podporządkujemy się woli większośći. Więc przykro mi bardzo - skoro większość chce uwzględniać zakazy i nakazy Perkuna i żrec nabiał w czwartki a ciastka w sobotę, to może to wpisać nawet do konstytucji. Dopóki nie rozbiijemy się o casus norymbreski, wszystko jest w porządku. Owszem, jest wolność słowa, proszę uprzejmie, możesz postulowac wykopanie tego Dadźboga z kanonu lub koronowanie go na Sułtana Polski, jak będzie tego chciała większość, jak najbardziej.
Chryste Panie.Fluffy pisze:Troszkę to chaotyczne, ale ciesze się że zajęliśmy wspólne stanowisko w kwestii ateizmu, zgodzimy się że jest nierozsądny.