Kedziorson pisze:"chłopaki sorry ale nie macie figórek to możecie wąchać pałeczkę" ?
Dokładnie tak. W wyścigach samochodowych nie wystartujesz na hulajnodze "bo nie mam kasy". Warhammer to bitewna gra
figurkowa, tj. polegająca na rozgrywaniu bitwy figurkami. Tak samo, jak Magic: The Gathering jest grą karcianą - spróbuj na turniej Magica przyjść z kapslami.
Kedziorson pisze:no sorry....chyba mamy rozwijać w młodych nasze zamiłowanie do plastikowych ludków,
Dokładnie tak. Do plastikowych ludków. A nie do reutylizacji biletów autobusowych czy źle pojmowanej kreatywności polegającej na zamianie stołu bitewnego w śmietnik.
Kedziorson pisze:a nie mówić wszystkim że najpierw kasa, potem malowanie,a na końcu zabawa....
Pokaż mi hobby lub sport/zabawę turniejową, w której kolejność jest inna niż najpierw kasa - potem kompletowanie - potem zabawa? Nawet w piłce nożnej drużyna musi mieć jednolite koszulki. Właściwie wyjątkiem są chyba tylko szachy, gdzie na imprezach sprzęt do grania zapewnia organizator.
Kedziorson pisze:ale każdy lokal powinien mieć zezwolenie na proxy, nawet karteczki. nie duśmy w młodych graczach zapału i zabawy.....
Jeśli nie jest to słomiany zapał, to niech choć trochę go włożą w skompletowanie armii. Na granie wystarczy, spokojnie. Patrz niżej.
Kedziorson pisze:sam jestem biedny jak mysz kościelna i wiem jak było ciężko iść do OHP w wakacje i zarabiać na wyjazd na polcon....a co mają powiedzieć 13-15 latki które pracować nie mogą..?
"To hobby jest dla nas za drogie. Tak samo jak nurkowanie i wyścigi na 1/4 mili - nie stać nas na sprzęt. Ale ci z nas, którzy mają jaja jak Kędziorson, zdobędą tę kasę na upragnione figurki i będą grać - chociażby zaczynając od mycia samochodów sąsiadom".
Kedziorson pisze:zastanówcie się:D
Zastanowiłem się. Aż sobie przypomniałem swoje początki. Moja niegdysiejsza wciągnęła mnie w to hobby - pamiętam popołudnia w śp. Schronie na Pradze, gdzie bywali figurkowcy i widziałem swoje pierwsze bitwy, pamiętam jej znajomych z Overruna opowiadających z pasją o kompletowaniu i malowaniu armii. Pamiętam, jak ciułałem studencki grosz: pierwszy rok studiów, tylko kieszonkowe od rodziców, a i jeść za coś trzeba było (prócz śniadań i kolacji w domu), więc w wakacje, zamiast opalać dupsko na plaży przez trzy miesiące, poszedłem do pracy. Pamiętam, jak spędzałem u swojej dziewczyny popołudnia po zajęciach (przed wakacjami) czy pracy (w wakacje) na sklejaniu i malowaniu swojej armii, żeby była gotowa do mojej pierwszej bitwy na 1k. Pamiętam, jak przez dwa tygodnie w wakacje ostro pociskałem u niej popołudniami wracając do domu praktycznie tylko na spanie, żeby mieć sklejoną armię na bodajże 1.5k (taki rozmiar to szał, myślałem wtedy) do turnieju parowego za owe dwa tygodnie - chciałem mieć wszystko sklejone i jak najwięcej pomalowane. Pamiętam gorączkę oczekiwania na przesyłkę z allegro z dwoma blistrami Tomb Guardów, bo mi 4 brakowało do skompletowania armii według rozpiski.
Pamiętam radość owego swojego pierwszego turnieju - był w Legionowie bodajże, w jakiejś szkole, w sierpniu 2004 chyba. Jak z Michałem Bukowskim obmyślaliśmy taktykę po dowiedzeniu się z kim teraz gramy. Pierwszą bitwę z Hohonusem i Martą (remis), drugą z Maulerem i Schtrasnym (remis), trzecią z Loremasterem (bezlitośnie nas rozjechał) - wszystkich ww. gorąco teraz pozdrawiam, to dzięki Wam złapałem bakcyla do grania.
Znaczącą częścią owej radości było oglądanie na stole FIGUREK, walczących z innymi FIGURKAMI - a pomalowane armie Schtrasnego i Maulera oraz Loremastera budziły mój autentyczny podziw i zazdrość. I postanowienie, że ja też będę niedługo grał na turniejach pomalowaną armią.
Zapadłbym się pod ziemię ze wstydu, gdybym na takich przeciwników wystawił karteczki, bilety, podstawki i chusteczki. Nie zdziwiłbym się, gdyby uznali to za totalny brak szacunku do przeciwnika i odmówili gry - przynajmniej wtedy tak mi się wydawało.
Widzisz, Kędziorson, jestem w stanie zrozumieć Pingusa, który gra armią niepomalowaną - bo ma autentyczny antytalent do malowania (chociaż ostatnio nawet dla Pingusa pojawiła się nadzieja - dipping!). Jestem w stanie zrozumieć Brata Tomasza czy Loremastera, którzy z braku czasu/ochoty/bakcyla_hobbystycznego oddają armię do malowania profesjonaliście.
Ludzi, którzy akceptują i uważają za OK granie karteczkami, chusteczkami i kartoflami, zrozumieć nie jestem w stanie.
PS. Nie przemawia do mnie argument o wysokiej cenie wejścia w to hobby. Właśnie na płytszą kieszeń istnieją gry typu skirmish - Warlord, Mordheim, Necromunda, Warmachine - które dostarczają nie mniejszej (lub niewiele mniejszej) frajdy przy śmiesznym nakładzie cenowym (100-200zł starter pozwalający grać - to naprawdę śmieszny koszt wejścia w hobby).