Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata

Post autor: Kordelas »

[ Znając zarąbiste pomysły Naviedzonego ,zwycięzca zginie ,a miecz zabiorą Skaveny :mrgreen: ]

Podczas ,gdy Magnus zajmował się ostrzem ,Herny dostał dwie misje ,najpierw ruszył do miasta. Kiedy był na zewnątrz czuł odrazę do wszystkiego co widział - magia chaosu połączona ze spaczeniem ,naprawdę obrzydliwa mieszanka. Jednak uczeń akademii inkwizycyjnej nie czuł strachu ,prędko udał się na targ. Dostrzegł tam pewien znaczący towar ,a mianowicie krasnoluda z wytatuowanym na ramieniu symbolem Gildii Inżynierów . Podszeł szybko do sprzedawcy "W imieniu Świętego Oficjum rozkazuję ci przekaząc tego krasnoluda w moje ręce" na to Skaven wypiszczał "Ja nie rozumieć-słyszeć ,trudna mowa-wymowa" więc Henry kontynuował "Chcę kupić tego krasnala" to już szczur zrozumiał ,wtedy szybko odrzekł "Cena wysoka ,tak tak ,wysoka" jednak handlarz nie podał ceny ,bo jego żywot zakończył sztylet wbity w serce. Kiedy Klernst zbliżał sie już do klatki ,aby uwolnić kowala otoczyła go gromadka szturmoszczurów "Tak ,tak ,łotrzyk ,zabić łotrzyka" Henry bez zawachania dobył rapieru i z nadzwyczajnym refleksem odciął dowódcy głowę ,gdy reszta planowała rzucić się na niego krzyknął tylko "Stać w imieniu inkwizycji" jednak szczury nawet nie zareagowały "Jako uczeń Magnusa von Bittenberga nakazuję wam przerwać atak" wtedy wszystkie szczury zatrzymały się i popiskiwały do siebie po skaveńsku ,w końcu jeden przemówił we wspólnej mowie "My przepraszać ,ty nie mówić srogiemu-mściwemu kapelusznikowi ,przepraszać..." po czym szybko oddaliły się. Henry uwolnił kowala ,w zamian poprosił go o naprawę napierśnika Magnusa ,ten oczywiście zgodził się ,po paru godzinach pancerz był jak nowy. Wtedy Henry szybko wrócił do kwater. Było już bardzo późno ,stanął przed kwaterą Caladrisa ,bardzo szybko otworzył drzwi swoim wytrychem i wszedł do środka. Mimo ciemności panującej na zewnątrz w pokoju było dosć jasno. Elfa spała na łóżku ,a Caladris na prowizorycznym materacu. Przy oknie siedział brat Caladrisa ,jednak również spał. Henry zauważył na ziemi kawałek materiały ,spostrzegł ,że to zakrwawiona opaska na oczy Latahaina. Łowca zdziwił sie ,bo wiedział kim był elf i bardzo zdziwił go brak pozornej ślepoty. Szybko wziął opaskę i gdy chciał już wychodzić coś go zatrzymało ,odwrócił się i jego czaszka została by roztrzaskana młotem ,gdyby nie nadnaturalny unik. Henry kopnął napastnika w kość piszczelową ,a gdy ten klęknął ,łowca wycofał się pobiegł w stronę miasta ,nad ranem wrócił do kwatery Magnusa i przekazał mu napierśnik i opaskę z krwią.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Khornicie powoli kończyła się cierpliwość. Normalnie z chęcią wysłuchałby opowieści o Asgaardzie, o bogach, przodkach i bohaterach, lecz teraz czas naglił. Poczekał, aż Bjarn zakończy opowieść, jednak przy piątym daniu nie wytrzymał.
-Rargh! Będziemy w końcu walczyć? - walnął przy tym pięścią w stół- bogowie nie będą czekali wiecznie.
-Ta, bo akurat bogowie posłali cię po sztylet- Leif czknął przy tym.
-Młokosie, miałeś nie pić.- zrugał go Einar- miałeś kurwa nie pić i pilnować sztyletu, a nie urżnąć się i pleść głupstwa.
-A idź w cholerę ponukaru! Nicht mi go nie odbierze, niech no spróbujo! A ty- tu zwrócił się do Kharlota- się tak nie denerwuj. Ta twoja dziewka może poczekać.
Przy stole zrobiło się cicho jak makiem zasiał. W końcu Olaf zapytał niepewnie:
-O czym ty mówisz?
-Ano nasz duży czerwony kolega chędoży tę południówkę, jak jej było...? No w każdym razie walą się jak domy podczas oblężenia Praag. Kruszący Czaszki zupełnie stracił dla niej głowę, ale ciiii ....... to tajemnica!
Przez długi czas nikt się nie odzywał. Inni goście karczmy wyczuli napięcie przy stoliku Norsmenów, gdyż umilkły wszelkie rozmowy, niektórzy już przytomnie spieprzali gdzie pieprz rośnie. Pierwszy odezwał się Bjarn.
-Kharlocie, czy powinniśmy o czymś wiedzieć?
Kruszący Czaszki milczał. Duma nie pozwalała mu kłamać. Thorrvald za późno uciszył brata.
-Wiedziałem, na kształtne zadki Walkirii, wiedziałem, że coś jest nie tak!- krzyknął Olaf.- on chce zanieść sztylet tej dziewce! Bjarnie, wycofaj się, nie będziemy jej pomagać.
-Podjąłeś rękawicę Wydarty Morzu! Jeśliś człek honoru, to staniesz że mną w szranki.
Wszystkie oczy powędrowały w kierunku Ingvarssona.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Aszkael stanął nad ciałami ghuli. Ich ciała były w większości przerąbane na pół. Wszyscy już opuścili piaski areny. Działo się coraz dziwniejsze rzeczy, fala energii chaosu przeszła po arenie. Dotykając mutującym palcem chaosu wszystkich. Zawodnicy walczyli o fragmenty ostrza. Bjarn wrócił z krainy zmarłych. Oczy bogów na pewno były tu zwrócone. Wybraniec zeszedł z trybun znajdywał się dar od bogów. Para demonicznych skrzydeł.


[Trochę mnie nie było za co przeprasza, ale na DMŚ się wybrałem. Fajniejsze mutacje poszły, a dublować nie chciałem więc prosił bym o uznanie skrzydeł jako oblicza demona. ]
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

-Podjąłeś rękawicę Wydarty Morzu! Jeśliś człek honoru, to staniesz że mną w szranki! - wszyscy patrzyli na Kharlota, kierującego palec w stronę Bjarna. Minęła chwila. Potem kolejna, każda mogła się wydawać pijanym mężczyznom wiecznością. W końcu Bjarn podniósł się.
- Jak sobie życzysz Kruszycielu Czaszek. Staniemy do walki. Ale czy jesteś gotów poświęcić tyle dla jednej, południowej kobiety, która jest w stanie spiskować ze skavenami, gdy się zmierzycie tylko po to by grać w intrygi na twoim zimnym trupie ?
Hrothgar wypuścił z ust obłoczek dymu. Thorrvald zaklął. Kharlot spuścił wzrok. Pięści wojownika zadrżały, na chwilę za nim zaczął wstawać i sięgać do pasa po topory. Ingvarsson skinął głową, jego oczy świeciły nienaturalnie a głos był lodowaty, bezbarwny.
- A więc niech tak będzie. Wytłukę ci ze łba te cholerne kłamstwa !! Tu i zaraz jak psu !!! - ryknął Bjarn, skacząc z toporem na nieprzygotowanego i kompletnie zaskoczonego Kharlota.
Norsmen uderzył szybciej niż błyskawica, a równocześnie silniej i precyzyjniej niż dotychczas. Coś co go zmieniło, najwyraźniej usunęło także cielesne ograniczenia. Wszyscy patrzyli na to w osłupieniu - jakim cudem stał się tak szybki ? Topór wciął się w lewe ramię khornity, tnąc metal jak masło i wgryzając się w ciało, paląc je. Runy także się mieniły, teraz nie lśniły jak wcześniej lecz płonęły. Kharlot syknął, podnosząc dłonie w geście obrony, za późno. Bjarn grzmotnął go i wyprowadził potężne kopnięcie w brzuch. Czempion przeleciał przez ławę i padł, miażdżąc puste krzesło. Norsmen natychmiast do niego doskoczył, tłukąc trzonkiem i płazem topora. Oczy Kharlota nie nadążały za lawiną smagającego światła za to ból był nazbyt namacalny. Ciągle drąc się, Bjarn uderzał khornitę tarczą. Głośne wyzwiska rzucane były w starym, zapomnianym języku Norski z którego nic nie rozumiał.
Najpierw cios tarczą, łuski krakena wpiły się boleśnie w twarz Kharlota. Potem undo zadzwoniło o jego czoło. Na koniec stalowy rant tarczy powalił go na dobre. Khornita, krwawiąc wodził oszołomionym wzrokiem, pytającym "Dlaczego?"
Bjarn ryknął nad wrogiem - nie był to naturalny, przeszywający okrzyk "Eissvanrfiord"; był to jakby rezonujący zew składający się z wielu setek okrzyków o róznej treści, wydanych setkami głosów. Na jego dźwięk wszyscy w karczmie skulili się a karczmarz puścił piżmo strachu. Gdy zamknąl usta Bjarn podszedł do Leifa, który błędnie wodził wzrokiem i śmiał się głupio.
Topór świsnął w ułamek sekundy. Popłynęła krew. Leif złapał się za raniony płytko bok. Obok ławy upadł kawałek jego pasa. Bjarn pochwycił go i wybiegł, jego straszliwe ślepia płonęły.

Wszyscy wydali okrzyk zaskoczenia, Leif zawył. Vidarr pospieszył z torbą opatrunków. Przez chwilę patrzył na Kharlota, po czym zabrał się do roboty. Kilku z nich zerwało się miejsc, prubując ogarnąć ten chaos. Podnieśli głosy. Thorrvald posunął się do półżartu.
- A nie mówiłem że doszczętnie oszalał ? Widać śmierć nie poprawiła tego stanu.
- Zabrał sztylet !! - krzyknął Turo. Kharlot tępo powiódł wzrokiem po pomieszczeniu. Vidarr, podał znieczulające zioła opatrzonemu Leifowi i poszedł zająć się nim. Haakar podszedł do drzwi i wyjrzał przez nie w noc.
- Nic dobrego z tego nie będzie...czuję to w kościach...czuję też...mrowienie...polować, wyć, krrrwiii..- wpół powiedział w pół wyskomlał woj. Złapał się za rękę i postąpił kilka kroków na przód. Kilku z nich czuło to samo.

Bjarn biegł przez noc. Obiecał. Musi. Nie zawiedzie. Po drodze zabił kilku przechodniów. Zaraz zaczną go szukać. Runy na toporach płonęły, tworząc wyspę światła wśród ciemności. Zaraz...jakiej ciemności. Widział wszystko jakoś dziwnie, jak w dzień !!
Na skraju miasta, przy ruinach areny zatrzymał się. Stanął na skalnym wzgórzu i zacisnąl zęby patrząc na ostrze Nagasha. Oczy płonęły mu pod okularami hełmu. "Ca ja zrobiłem... musiałem."
Wydarty Morzu i Śmierci nie wiedział jednak że jest obserwowany. Te same czerwone ślepia nie opuszczały go od czasu walki. Potem błysnęło żelazo. Długie i błyszczące, starannie naostrzone. Z cienia zgruzowanego zaułka wyłoniła się wysoka postać w pełnej, czarnej zbroi z nietoperzem na czubku hełmu i czerwonum smokiem na płaszczu. Rycerz machnął mieczem i skierował go na Ingvarssona, gdy się zbliżał. Wampir syknął unosząc tarczę. "Miecz, człowieku...stawaj i giń. Walcz a pomszczę towarzyszy."
- Człowieku ? O nie... - szepnął Bjarn, schowawszy sztylet za pas i unosząc topór i tarczę. - "Nie człowiek. Już nie." Giń śmieciu !
Norsmen runął na wroga niczym gorejąca strzała, mknąca szybko i zabójczo.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Czytając tą Arenę wydaje się czytać książkę fantasy :) ,a nawet półfinału nie ma :D ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

[No, normalnie nie mogę wyjść z podziwu, jacy wszyscy jesteśmy zdolni :) Naprawdę !]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Ta wszystko fajnie, tylko dostałem wpierdol bez ustalania... Jestem otwarty na propozycje, ale sensowne, bo jeśli to ma działać na zasadzie "przybył, dostał wpierdol i wybył", to mówię veto!]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

[ładnie napisane, ale swoja droga jeśli to mój smok to wolałbym żeby przeżył.]

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Selina siedząc w swojej kwaterze starała się zebrać myśli. Mutacja dotknęła najwidoczniej wszystkich uczestników Areny. Na szczęście ona sam doświadczyła jej w sensie fizycznym dość łagodnie. Zmianę koloru oczu da się przeżyć. Natomiast sam skutek jej spojrzenia był dość denerwujący. Wystarczyło się jednak przyzwyczaić, a nowa umiejętność mogła okazać się dość przydatna podczas walki. Znając mutującą potęgę chaosu mogła uznać, że miała farta. W czasie krótkiego spotkania nie zauważyła również, żeby Kharlotowi wyrosła jakaś macka, czy jakaś inna obrzydliwa rzecz.
Bardziej martwiła się informacjami, które przekazały jej skaveny. Zmiana na ich szczeblach władzy zwykle zapowiadała zmianę. Gytrich mógł mieć wobec niej zupełnie inne plany niż szary prorok. Podczas ich rozmowa zaznała wrażenia, że wódz będzie, po wszystkim, chciał się jej pozbyć. Postanowiła wciąż udawać pracę dla skavenów, a ostrze zdobyć dla siebie. Dzięki jego mocy zdoła wyjść z tego żywa, może z małym bonusem jak potęga Fellblade'a.
Ostatnio zmieniony 7 kwie 2013, o 21:04 przez MikiChol, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[*fellbladea/ fellblade'a]

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[Dzięki. Poprawione :wink: ]

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Kolory. Wybuch różnorodności wszystkich znanych barw i odcieni, mieszających się ze sobą wespół z fantastycznymi kształtami.
Ból. Płomień rozsadzający czaszkę od środka, przepalający myśli i topiący emocje, zostawiający jeno pył i zgliszcza.
Ciemność. Przychodząca na końcu, otulająca wszystko szczelnym płaszczem biernej obojętności.
Cisza.

Nie to, teraz to na pewno umarłem...

Harren otworzył oczy.
Leżał na ziemi, w kałuży własnych wymiocin zmieszanych z krwią, twarzą do podłogi. Kilka stóp dalej leżał jego bandaż, a zaraz obok miecz Edlina. Metal nabrał dziwacznej, niebieskiej barwy, a kamień w rękojeści delikatnie błyszczał niezdrową zielenią.
Harren czuł się cokolwiek dziwnie. Rana na twarzy przestała boleć, zamiast tego irytująco swędziała. Jego oczy stały się dużo wrażliwsze na światło i nie chciały przestać łzawić. I w dodatku temu wszystkiemu towarzyszył otępiający ból głowy. Tak, to dobre słowo. Nie był zbyt silny ani nie powalał swoim natężeniem, tylko był otępiający. Nie pozwalał zebrać myśli ani skoncentrować się chociażby na chwilę. Właśnie dlatego Harren potrzebował kilkunastu minut bezproduktywnego leżenia na ziemi, żeby przypomnieć sobie co takiego robił przed utratą przytomności.
Pamiętał, że wymknął się z Areny, na której trwała bitwa o fragmenty miecza. Zaraz potem usłyszał (a raczej poczuł) ogłuszającą eksplozję, która dosłownie zwalił go z nóg. A potem... Potem doznał dokładnie tego samego, odrażającego uczucia, jak kiedy odkrył tą skaveńską maszynerię w trzewiach Areny. Po tym już nic nie pamiętał.
Harren powiercił się trochę w kałuży rzygowin, z pewną ulgą odkrywszy, że nadal miał czucie w rękach i nogach. To już coś. Potem podjął dzielną próbę wstania na klęczki, ale obezwładniająca fala nudności rzuciła go z powrotem na ziemię. Uznał, że na razie najlepiej będzie pozostać w pozycji poziomej. Mimo swego nieciekawego położenia, ta mała gimnastyka pozwoliła mu przekonać się, że jakimś cudem znajdował się w swojej kryjówce, chociaż nie pamiętał, żeby tutaj szedł.
Po chwili zdał sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy.
Bandaż. Leżał na ziemi, czyli musiał go sobie zerwać z głowy po tym, jak tu przybył. To pewnie stąd obok wymiocin wzięła się krew. Prawdę powiedziawszy, było jej całkiem sporo. Jakim cudem udało mu się przetrwać ?
A właśnie, rana postrzałowa na twarzy. Harren przesunął rękę wzdłuż tułowia i ze sporym wysiłkiem pomacał się po głowie. Jego serce od razu zabiło mocniej.
Rana była zasklepiona, ale nie w taki sposób, w jaki by sobie tego życzył. Czuł pod palcami spaloną tkankę, jakby ktoś wsadził mu kawał rozgrzanego metalu w rozcięty policzek. Co dziwniejsze, rana nie bolała, ale swędziała i to bardzo. Mimo tego powstrzymał się od drapania, chociaż bardzo tego chciał.
- Co tu się do cholery stało ? - Szepnął sam do siebie, czując niemal uwłaczającą dezorientację. Nie miał dosłownie żadnego pojęcia, co się z nim dzieło przez ostatnie kilkanaście godzin. A nie, jednak miał pewien trop. Ta koszmarna skaveńska maszyna musiała mieć w tym jakiś udział.
- No kurwa mać, przecież nie mogę tutaj leżeć przez cały dzień...
Chyba będziesz musiał.
Harren jęknął z przerażenia i skulił się na ziemi w pozycji embrionalnej. To nie były majaki czy halucynacje, był tego pewien jak nigdy w życiu. Ten głos był całkowicie realny. Harren, spanikowawszy, starał się zlokalizować jego centrum w pomieszczeniu, gdy po chwili zdał sobie sprawę, że nie dochodził on z żadnego konkretnego źródła. Prawie tak, jakby wypowiedziano go...
W mojej głowie ?
Załkał, dusząc w sobie płacz. Nieludzki, irracjonalny strach chwycił go za serce i nie chciał puścić. Jakaś obrzydliwa, namacalna obecność zawisła nad jego kryjówką, roztaczając wokół siebie aurę pierwotnej grozy. A Harren mógł tylko leżeć na podłodze, wpatrując się w ciemność...
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Kharlot dochodził do siebie po tęgim laniu. Czuł na sobie palące spojrzenia, bolały bardziej niż głowa, czy rana na przedramieniu. Jego wzrok tępo wędrował po otoczeniu, nie mogąc pojąć co właściwie się wydarzyło. W końcu podniósł swój hełm z podłogi i nic nie mówiąc oddalił się do swojej kwatery. Chciał być sam.
Długo siedział w bezruchu, przypominając raczej rzeźbę niż żywą istotę. Myśli kłębiły mu się w głowie. Jak? Przecież jestem lepszy, silniejszy, niemożliwe. Wstyd, wstyd i hańba! Zabrał mi wszystko, dumę, honor, godność i reputację, rozbił je w pył, zdmuchnął jak płomień świecy. Nie! Nie zwracał uwagi na sączącą się krew, topory leżały odrzucone. Gorzkie słowa huczały w jego umyśle.. Bogowie mnie opuścili. Zawiodłem ich, żywiołem wszystkich, Khorna, ród, siebie...Selinę? Nie pokażę się jej z piętnem porażki! Hańba. Jestem niegodny, NIEGODNY! Stół rozleciał się pod uderzeniem pięści. Krew... Tylko krew zmyje znak mej hańby. Krew tego co zwą Wydarty Morzu. Nie jest on mi już druhem. Wezmę jego czaszkę i dokona się moja zemsta!!! Zerwał się z krzesła. Tętno mu podskoczyło, co jeszcze wzmocniło krwawienie. Ale nie teraz, nie, nie jestem gotowy. Potrzebuję siły, tylko skąd.... Spojrzał na swoją ranę. Patrzył jak czerwona jucha spływa po palcach i kroplami spada na podłogę. Stał tak dłuższą chwilę. W końcu wiedział co robić. Uklękł na podłodze, przed małą kałużą własnej krwi, wystawił rękę przed siebie, zacisnąwszy pięść, by dodać jeszcze trochę posoki, po czym przemówił.
-Khornie, panie bitew, oto Kharlot ofiarowuje swą krew.- zanurzył palec w czerwonej cieczy i kreślił na podłodze znaki swego bóstwa. Gdy narysował ostatni, rozpoczął krótką, mało znaną inkantację:
With blood and rage of crimson red,
ripped from a corpse, so freshly dead,
togheter with our hellish hate,
we'll burn you all, that is your fate!

Powtarzał to w kółko, czując, jak zbiera się w nim gniew. Przypominał sobie cały ból, cierpienie, zdradzone zaufanie, wstyd, frustrację, wszystko to kumulowało się w nim, kazało krzyczeć, zabijać. A potem wszystko w sobie wytłumił. Wstał bez wątpliwości, bez balastu trosk. Absolutna kontrola. Zemsta poczeka, muszę się przygotować. A wtedy... gdy wypalę swoje wszelkie słabości... zabiję Bjarna Ingvarssona!
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Szarżujący norsmen ruszył na smoka szybko, za szybko jak na zwykłego śmiertelnika. Norsmen był szybszy od nieumarłego. Runiczna broń co chwilę zatrzymywała się na tarczy wampira, jednak ten nie miał szans na wyprowadzenie kontry. Ktoś patrzący na walkę z boku widziałby tylko rozmyte sylwetki. Szaleńczy styl walki Bjarna spychał wampira do coraz głębszej defensywy, nieumarły powoli acz nieustannie zbliżał się do głebokiej przepaści, wiedział ,że musi coś zrobić. Nie brakowało mu sił, jednakże jakikolwiek atak wiązałby się z odsłonięciem, a to ze śmiercią. Norsmen po raz kolejny zamachnął się i wyprowadził cięcie, tarcza wydała z siebie nieznośny zgrzyt, oczy Bjarna stały się całkowicie czarne, w swojej furii nie dawał smokowi najmniejszych szans na wykonanie jakiegokolwiek manewru. Wampir spychany do skarpy po raz kolejny o włos uniknął ścięcia głowy, ostrze odcięło nietoperza sterczącego z hełmu rycerza, wampir czekał na jakikolwiek błąd, wiedział ,że jeśli ten się zdarzy to będzie musiał go wykorzystać. Po wielu minutach nieustającego boju pod walczący usłyszeli zsypujące się kamienie, to krwawy smok stał na skraju przepaści i tylko jedno uderzenie runicznego miecza dzieliło go od runięcia w dół. Bjarn triumfalnie wziął potęzny zamach lekceważąc wroga. W ułamku sekundy smok wypuszczając z ust ogień jednocześnie uderzył tarczą w norsmena. Ten oślepiony i zaskoczony językami ognia nie zdołał utrzymać równowagi i zachwiał się. Takiej okazji wampir przepuścić nie mógł. Chwycił tarczę człowiek z pólnocy i pociągnął, zrobił to z taką siła że ten poleciał w przepaść. Zadowolony ze zwycięstwa wampir nie patrząc za norsmenem poszedł zameldować swojemu dowódcy wykonaną misję. Kiedy zdawał raport nie wiedział, że Bjarn kurczowo trzymając się skał starał się odnaleźć drogę z powrotem na górę.


W tym samym czasie Ludwig wraz z pozostałymi wampirami włamał się do mieszkania Seliny. Miał dla niej propozycję, a pewny ,że upokorzony Kharlot będzie starał się za wszelką cenę zemścić na Bjarnie nie będzie im przeszkadzał, czuł się bezpieczny. Zaskoczyli najemniczkę we własnym pokoju.
-A ty co tu robisz?! -powiedziała szeptem widząc, jak Ludwig gładzi delikatnie jej kruka.
-Kra-zakrakał ptak
-Najwyraźniej mnie polubił ,a ty uspokój się kochana. -odpowiedział jej widząc ,że wyciąga broń. - rozejrzyj się.- Z mroku wyłaniały się kolejny postacie lahmianki, nekromanty i 2 smoków.
-Chcemy tylko porozmawiać.
-Wy parszywe gnidy! Nie mamy o czym! -wykrzyknęła ,wyciagając broń i starając się jednocześnie spojrzeć któremuś z napastników w oczy. W ułamku sekundy potężne ramiona wyrwały jej bron i obezwładniły ją.
-Nie możecie jestem uczestniczką areny!
-Myślisz ,że sie tym przejmuję? Nikt się nie dowie kto cię zabił, ale nie martw się nie po to tu przyszedłem. Gdybyś miała zginąć już dawno byś nie żyła. -warknął
-Och ,czemu tak się denerwujesz? Takie piękne oczy nie powinny nosić w sobie tyle złości. - wyszeptała lahmianka stając przed Seliną, po czym złożyła na jej ustach całusa. Południówka zaskoczona takim zachowaniem nie opierała się zbytnio. Ludwig uśmiechnął się.
-Wiem, że masz część ostrza.
-Nie oddam ci jej!
-Nie chcę. Mam dużo lepszy pomysł. Razem będziemy zdobywać kolejne części i je niszczyć. Tak, tak dobrze słyszysz, chcę zniszczyć tę broń i mam nadzieję ,że mi w tym pomożesz. - zszokowana tym co właśnie usłyszała ,Selina nie wiedziała co powiedzieć, Ludwigowi nie było to potrzebne.
-To jest najlepsze rozwiązanie. Pomyśl ,chcesz żeby bronią władał jakiś szaleniec z inkwizycji albo elfi książulek? Co oni z tym zrobią? A tobie? Po co ci one. Przecież lubisz swoje życie takie jakie jest. To ostrze Cię zniszczy. Ono zniszczyło każdego kto je posiadał. Nie pragniesz zostać bohaterką zabijając Nagasha ,który obecnie nie planuje zdobywać świata jak sądzą Ci głupcy. Jest zajęty ważniejszymi sprawami. Nie masz dobrego powodu dla którego chciałabyś nosić brzemię tej broni.
-Jak ? jak chcesz to zrobić. - Selina na moment zapomniała o nieprzyjemnej sytuacji w jakiej w tej chwili była i postanowiła dowiedzieć sie więcej.
-Mamy swoje sposoby, zresztą zobaczysz. Ach , gdybyś zechciała współpracować czeka cię nagroda. Powiedźmy ,że po wszystkim wyciągniemy cię z tego miejsca i bezpiecznie przetransportujemy tam gdzie zechcesz. Będziesz też mogła liczyć na inne przywileje, ale o tym pomówimy później.
-Dlaczego ja?
-No bo kto inny? Elfy, zaschnięty wiór, inkwizytor nawet nie będą chcieli z nami rozmawiać. Kharlot? Wojownik z niego wielki ,jednak nieobliczalny. Ta pseudo wampirzyca nienawidzi każdego na tej arenie. Zostają norsmeni i ty. Z norsmenami jest ten problem ,że ich przywódcę ostro porąbało i wątpię by był zdolny do pokojowych rozmów. Po tym co odwalił w karczmie ostatecznie przekreślił moje plany z nim związane, zostajesz więc ty. Co odpowiesz?

W tym momencie smoki rozluźniły uchwyt i podały jej broń. Selina zamyśliła się.
-No więc...

(prosiłbym abym miał okazję do opisania mojego wyjścia, wolabym to zrobić dobrowolnie i niezauważenie unikając walki)

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Ponieważ kamień walk uległa strzaskaniu, zapisy na niej zginęły na wieki. Na ścianie zrujnowanej Areny ktoś zawiesił tabliczkę. Krzywymi literami wypisano na niej:

Następna walka:
Hyshis vs Sethep II

Miasto Skavenów przedstawiało sobą opłakany widok. Panował tu chaos nawet jak na standardy szczuroludzi, a biegające we wszystkie strony oddziały wojska przywodziły na myśl oblężoną twierdzę. Tu i ówdzie wybuchały pożary, albo ktoś nagle przewracał się i umierał, plując dziwacznymi płynami.

Nikt nie wiedział kto teraz rządzi miastem, ponieważ Rada Trzynastu nie pojawiła się od czasu katastrofy, Szary Prorok był martwy, a każdy ze Spacz-Inżynierów słuchał rozkazów kogoś innego. Mimo tego większość zmutowanych ciał usunięto, a żołnierze i niewolnicy powoli wprowadzali porządek.

Przy okazji magicznej katastrofy znaleziono resztę kawałków miecza, o którego sztych rozpoczęła się walka. Wraz ze śmiercią ośmiu zawodników rozpoczęła się epoka nowych sojuszy i nowych konfliktów, a stawką był Fellblade - broń, której potęga była nie do przecenienia.
Rogal700 pisze:[Trochę mnie nie było za co przeprasza, ale na DMŚ się wybrałem. Fajniejsze mutacje poszły, a dublować nie chciałem więc prosił bym o uznanie skrzydeł jako oblicza demona. ]
[Aszkael nie jest już zawodnikiem, więc nie musi koniecznie wybierać z listy. Ta lista jest ułatwieniem dla MG pod względem zasad prowadzenia walki.]

[Ingerencja MG: Bjarn jest oficjalnie martwy i wolałbym, żeby przy następnym spotkaniu z Kharlotem to Kharlot wszedł w posiadanie kawałka ostrza. To będzie bardziej sprawiedliwe, jako że Kharlot powinien odgrywać mimo wszystko ważniejszą rolę niż Bjarn w historii Areny (już teraz - po śmierci Bjarna oczywiście).]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Henry bez pukania wszedł do pokoju i zastał Magnusa spożywającego posiłek "Masz wszystko?" zapytał go ,po przełknięciu kawałka chleba "Oczywiście ,a nawet przynoszę dodatkową wieść" odrzekł Henry kładać na stole opaskę na oczy i odkładając do szafy napierśnik. "O proszę...a cóż to za wieść" zapytał niecierpliwie inkwizytor ,po czym zaczerpnął łyk wina "Skaveny mimo wielkiego zamieszania ogłosiły kolejną walkę ,ma zetrzeć się hierofanta z przedstawicielem słusznej magii." odrzekł płynnie Klernst "A to podłe szuje... może się było tego po Skavenach spodziewać..." szepnął cicho Magnus krojąc wyjątkowo żylasty kawałek wołowiny ,gdy skończył i spożył kęs zaprosił Henrego do spożycia posiłku ,sam wstał ,biorąc do ręki opaskę. "Bardzo podejrzane...kapłan Vaula ,który dobrze widzi... jest tu krew...bardzo dobrze..." Łowca czarownic pobrał próbkę i umieścił ją w szklanej friolce ,po czym razem z opaską zapakował ją do paczki ,po czym napisał raport ,który również tam umieścił ,a paczkę ukrył. Następnie założył nowy napierśnik ,był on wygodniejszy niż poprzednio ,widniał na nim miedziany krzyż Imperium. Von Bittenberg polał go wodą święconą i pobłogosławił.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Chyba doszło do nieporozumienia. Wyjaśniając to nie chciałem kolejnej nudnej bitki, i łatwej utraty kawałka. Nie jest tak że po prostu go sklepałem (PG), bo jestem Zeinherjarowany i wariuję, zauważ że mojego człeka też zaatakował. Mam plan :wink: Chyba każdy zauważył że z Bjarnem dzieje się coś dziwnego a kilku innych lata po mieście jako wilkołaki. Chciałbym jeszcze poodgrywać jakąś istotną rolę w tym wszystkim wg planu eventa. ]

W ostatniej chwili wampir zrobił coś dziwnego. Zionął w niego ogniem. "Widać nie tylko Hrothgar oberwał w ten sposób..."
Einherjar zasłonił się tarczą, ogień rozprysł się na migoczących w blasku łuskach krakena. Tchórz wykorzystał tę okazję i łapiąc za tarczę, rzucił nim za urwisko po czym uciekł. W ostatnim momencie Bjarn wbił z nieludzką siłą ostrze topora i zawisł. Odrzucił ostrożnie tarczę na plecy i sięgnął po Sztylet. Wbił zielone ostrze i podciągnął się, sapiąc. Wampir był dawno już za daleko i nie było sensu go gonić. Poświęcił chwilę na wytchnięcie i poszedł. Ogromny wysiłek wyraźnie uspokoił cokolwiek nim pokierowało i jego oczy znów przybladły. "Leif! Prawie go zabiłem..."
Bjarn pobiegł. W miejscu gdzie wbił sztylet skała topiła się i świeciła na zielono...

Haakar odrzucił hełm i pas na stół zza drzwi. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Wygiął grzbiet na kształt łuku i zawył. Jego sięgające pasa włosy jeszcze narastały, tak samo jak te na całym ciele. Jego twarz wydłużyła się a kły wyszły poza usta. Po chwili przed drzwiami stał na trzech łapach prawdziwy...
- Ulfwerenar... - jęknął Turo z mieszaniną podziwu i strachu. - Thorleifie...
Z resztą towarzyszy działo się to samo. Vidarr, wpół zmieniony upazurzoną łapą wręczył Kharlotowi opatrunek i odbiegł. Po chwili wilkołaki wybiegły w mrok nocy, wyjąc przeraźliwie. Przy stole pozostali tylko Einarr, Hrothgar, ociężały po uczie Turo i jęczący, ranny Leif.
- Szemu nas to nie spotkało ? - zapytał przez do połowy spiłowane nożem kły Einarr.
- Wydaje się że my dwaj już oberwaliśmy i to najciężej... i choć tamci stali dalej od okna to też ich zmieniło. Nie dość by ich zmutować lecz wyraźnie zbudziło wilczą krew, krążącą w niektórych z nas...
- A oni ? - wskazał ząbkowanym ostrzem na Leifa i Turo.
- Leif jest najebany jak szpadel i otumaniony ziołami i bólem a ten... chyba po prostu nażarł się tyle że jego Wilcza krew nie czuje głodu ani zewu księżyca... zbyt leniwa. Ha ! - tu puścił obłoczek dymu z ust. - Patrz zapanowałem nad tym i mogę pić !
Kharlot wyszedł, wyraźnie niepocieszony.

Bjarn truchtał główną ulicą miasta, wtem zauważył pięć szczupłych stworzeń, rozszarpujących gromadkę skavenów i przechodniów.
Jeden z nich, odgryzający rękę markietance miał charakterystyczną jasną rudoblond sierść na głowie i takąż szczecinę na pysku.
Inny, ogromny wilkołak z czarną sierścią na ciele i jaśniejszą z tyłu pyska rozwalał kości ciosami wielkich, szponiastych łap.
Bjarn natychmiast zaczął kojarzyć. Już wcześniej widział oznaki tego straszliwego "Daru" jak zwali go Baersonlingowie.
- Thorrvald, Olafie ! Słuchajcie... - krzyknął ścinając ostatniego skavena. Wilkołaki przez moment wpatrywały się w niego świecącymi ślepiami. Po chwili jeden z nich, być może Vidarr skoczył na niego. Bjarn przyjął ciężar na tarczę i przerzucił Ulfwerenara, kopiąc go i tłukąc tarczą. Tak jak sądził i słyszał, rana się zagoiła w kilka chwil. Musiał znaleźć sposób. Uniknął cięcia pazurów i kłapiącej paszczy Thorrvalda. "Mam ! Bogowie, oby się udało i teraz..."
Norsmen odrzucił głowę w tył. Jego oczy zapłonęły. Topór rozpalił się. Otoczyła go dziwna aura. Jarzące się jak dwie gwiazdy polarne oczy Einherjara omiotły kulące się Ulfwerenary. Bjarn otworzył usta i zawył, głośno i przeciągle. One zawtórowały mu.
Przez głowę Bjarna przeszła jego własna myśl, własna a jakby czyjaś inna. "Wiem z kim chciałbym się policzyć..."
Olaf obwąchał jego tarczę, w miejscu gdzie uderzył w nią płomień Smoka-Wampira. Bjarn potrząsnął toporem i pobiegł między nimi wyjąc, długimi susami dotrzymywał im kroku.
http://www.youtube.com/watch?v=o4_GfRvn ... E04884EDD9

miły5
Mudżahedin
Posty: 201
Lokalizacja: Poznań

Post autor: miły5 »

-Ta arena zamienia się w cyrk prowadzony przez Boga chaotycznych zmian Tzeentcha...(rzekł Hyshis wychodząc z domu Sethepa).
Udał się on w kierunku bliżej nieokreślonym , po prostu by się przejść.Co chwila widział jakieś budynki z przeszłości to tu , to tam , gdzie nie gdzie ujrzał też różnorakie fortece zbudowane z cegieł i krwawej zaprawy Boga deprawacji.Gdzieś latał sobie dysk , a jeszcze indziej biegał chłop z pancerzem płytowym i różowym cepem.Zdawał on sobie teraz sprawę , iż jego ciało jest już nieodłącznym elementem próżni i świata rzeczywistego.Dokuczały mu jeszcze ludzkie słabości jak głód , zmęczenie choć mógł tworzyć przedmioty z wyobraźni.

chwilę później dochodząc do areny zauważył iż brak tu kamienia z walkami.Były one jednak napisane na kawałku drewna , które pamięta jeszcze czasy Sigmara.
-Ciekawe ... CZY JA KURNA WIDZĘ TO CO WIDZĘ ?! ... Mam walczyć z Sethepem ?
Sprawa gorsza niż mogłaby się wydawać.Teraz był jeden wielki problem do rozwiązania.Mimo iż wstrząsały nim różnorakie problemy , jako też przez to iż poznał wreszcie kogoś znającego się na rzeczy to teraz musi go zabić.Mimo to istniała jednak rzecz ważniejsza od , której zależało wiele... Fellblade ...
Hyshis biegiem ruszył do Sethepa (po drodze widział oczywiście wilkołaki , cóż za zbieg okoliczności ? oraz wstąpił jeszcze na chwilę do podniebnej karczmie gdzieś w innym wymiarze.)

-Sethepie ... Mamy problem (rzekł Hyshis wchodząc do domu) ... Mamy walczyć między sobą...Pozostaje pytanie o twój fragment miecza ... Na wstępie najlepiej będzie jeśli zwycięzca weźmie ten fragment...Jest mi wielce żal iż to mi przypadło to okropieństwo lecz jeśli któreś nas zginie to naprawdę .. Zwycięzca bierze fragment i próbuje dojść do finału ...


[Naviedzony - Ale żeś niespodziankę przygotował :wink: ]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

W mieście działo się dużo i mało kto zwrócił uwagę na wojownika w karmazynowej zbroi. Ci, co widzieli jak Kharlot znosi do swego lokum stalowe pręty, grube konopne liny, worki z piaskiem, czy kamienne ciężary pukali się w czoło, bądź patrzyli zdumieni. Nikt nie wiedział po co mu były te graty.
Zajęło to dobre pare godzin, lecz w końcu Kharlot odetchnął, gymnazjon był ukończony. Pora się wziąć do roboty pomyślał. Podnoszenie prowizorycznych sztang, skakanie przez sznur, boksowanie w wielki worek z piaskiem, skoki z ciężarem u nóg i walka z cieniem, to tylko część z tego na czym spędził resztę dnia. Pot ściekał z niego litrami, zakwaszone mięśnie zdawały się krzyczeć "dość", ale Kharlot nie przestawał. Potem chwycił topory i rąbał w wielką kłodę drewna, przywleczoną z pobliskiego lasu. [Ten filmik od 2 minuty w miarę dobrze to obrazuje :wink: http://www.youtube.com/watch?v=wcmizNnM1n8] Gdy skończył, zanurzył się w balii lodowatej wody.
Potem ubrał się i poszedł się posilić. Nie zwracał uwagi na biegające wilkołaki i ogarniętego szałem Bjarna. Jeszcze nie teraz myślał. W tawernie siadł na uboczu, sam, nie słuchał rozmów, nie obserwował otoczenia, myśląc o sposobnej chwili do ataku. Gdy półmiski i kufle zostały opróżnione wstał i wyszedł bez słowa. Nadal był głodny, lecz nie strawy, głodny zabijania. Wiedział jednak, że żywoty skavenów nie zaspokoją jego apetytu, potrzebował kogoś bardziej godnego... Pozwolił by żądza mordu podsycała jego nienawiść, którą pielęgnował w sercu, stawiając kolejne kroki na drodze zemsty.
Niestety, wszystko przypominało mu o zszarganej dumie. Wtedy zauważył tabliczkę z ogłoszeniem kolejnej walki. Interesujące. Jaka szkoda, że nie mi przypadnie zabicie tych głupców, lecz reguły Areny zabraniają bym walczył z nimi wszystkimi na śmierć. Magnus von Bittenberg... Caladris... Hyshis...Maria Steinvor... i Bjarn! Wszyscy oni muszą zginąć!
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Najście grupy wampirów zaskoczyło Seline. Jednak to ich propozycja współpracy wywarła na niej największe wrażenie. Najemniczka nie sądziła, że krwiopijce powstrzymają się by ją zabić, gdy przestanie być potrzebna, ale ten sojusz mógł być przydatny także dla niej.
- Zgoda, będę wam pomagać. Mam jednak nadzieję, że nasza umowa pozostanie tajna. Gdzie i kiedy mam wam przekazać mój fragment? W tej chwili nie mam go przy sobie. - ciekawiła ją jeszcze jedna rzecz - i jak zamierzacie zniszczyć ostrze?

ODPOWIEDZ