
Walka skończyła się ,Kharlot padł . Po dłuższej chwili zszkowonay tłum zaczął krzyczeń i skandować. Przywódcy klanu opuścili lożę. Henry zerwał się i zaczął krzyczeć "Dobrze! Smierć heretykom!". Stary łowca czarownic siedział ,wśród tysiąca stojących i wydzierających się osób ,siedział ,podparty o rapier ,nie było widać jego bezemocjonalnej twarzy ,która przysłonięta była kapeluszem ,siedział i myślał "Kharlot... Kruszący Czaszki...heretyk...wielki wojownik...honorowy rycerz przeklętych bogów... zarazem poganin i bluźnierca... o potężnej sile... do dziś czuję jego pięść na moich żebrach... zabity w sposób nadzwyczaj niehonorowy... to już nie turniej... to już nie zawody... nie znajduję się na arenie ,ale w rzeżni ,gdzie każdy może wbić ci sztylet w plecy... Sigmarze chroń i nie pozwól zaćmić mego umysłu... prowadź mą rękę ,abym do końca swych dni oczyszczał ten świat z herezji..." po długich przemyśleniach Magnus wstał i od razu pdobiegł do niego cieszący sie Henry "Panie! Zwycięstwo Sigmara! Heretyk padł!" krzyczał ucieszony łowca ,Magnus spojrzał na niego surowo i chłodno rzekł "Czy Święty Imperator Sigmar... Młotodzierżca i patron Imperium... bohater chwalenego zwycięstwa w Przełęczy Czarnego Ognia... chce ,abyśmy mordowali się niczym szczury... wykorzystując chwilę słabości... bez planów i przygotowania?..." rzekł Magnus i udał się do kwater ,Henry zamarł ,jego euforia skończyła się ,doszło do niego co przed chwilą widział podczas walki.