co prawda dobry dowódca nie zwali winy na kostki, ale szczęście od 3 tury nie było po mojej stronie. Po ładnym zwinięciu prawej flanki (black knight'ci i psy) byłem lordem i wargulfą na tyłach armii i potem zaczął się koszmar...
Po udanym always strike first z corpse carta i popychaczce na graveów z małym wampirem podsunąłem się na szarżę jego lorda i wraithów (mając więcej niż kilka opcji zgniecenia/szarży samemu w przyszłej turze). Tak jak się spodziewałem w jego turze szarża nastąpiła i... wyszedł mu vanhel's z total powerem w jego lorda = dobranoc always strike first dla graveów

mojemu małemu dzielnemu wampirowi, który był pewien zwycięstwa vs 5 black knightom atakując z siłą 7 udało się popsuć wszystko co było do popsucia i się rozsypał.
Kolejna moja tura. Próbując ratować resztki godności szarża Wargulfą w black coacha (był na efekcie 4) i lordem na 5 wraithów. wargulf nic, lord zabił 1 wraitha (furia, hate magiczna broń itp) ale przynajmniej nie zginął (!). Tura przeciwnika: (dla mnie ostatnia...) black coach wysysa mi 2 kostki armii (innych magów nie ma w zasięgu)i rzuca 2 szóstki i dostaje eteryczność (wargulf płacze) mój lord w challenge'u z jego lordem trafia 4 razy rzuca 1,1, 2, 2 na rany, abyssal na którym siedział lord dostaje 7 ran z jego strony i umiera lord się sypie i możemy sobie podać ręce

przynajmniej corpse cart sie spisał
także postanowiłem zagrzebać niepowodzenia głęboko pod ziemią razem z moją armią i (przeklętym) abyssalem



http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?t=14262
pozdr!