W końcu po miesięcznym zmaganiu z wypróbowywaniem różnych kombinacji bohaterów, jednostek i w ogóle ograniem się na nowo (bardzo długa przerwa w battleu), wczoraj miałem okazję zetrzeć się z wojownikami chaosu spod znaku nurgla, którymi dowodził mój przyjaciel.
Nie chcę tworzyć kolejnego postu z moją rozpiską (były kolejne zmiany) więc wkleję ją tutaj:
20 Zombie’s [full command group 12] 92 pts
20 Zombie’s [full command group 12] 92 pts
20 Ghouls [ghast 8] 168 pts
5 dire wolves 40 pts
5 dire wolves 40 pts
Corpse cart x2 150 pts
21 grave guard’s [full command group] 327 pts
- Banner of the Barrows 45
Varghulf 175 pts
5 wraith’s [including banshee] 275 pts
Vampire 185 pts
- Dark acolyte 30
- Summon ghouls 15
- Helm of commandment 30
- Talisman of the lycni 10
Wight Lord BSB 170 pts
- Battle standard bearer25
- Sword of the kings 25
- The accursed armor 25
- Skeletal steed [barding] 20
Necromancer [inwokacja] 105 pts
- Dispel scroll 25
- Dispel scroll 25
Vampire Lord 480 pts
- Red fury 50
- Master of the black arts 50
- Crown of the damned 35
- Dreadlance 60
- Extra magic lvl 50
- Hellsteed 30
2299 total
Na chaosie się nie znam najlepiej więc opowiem co widziałem ślepymi oczyma po przeciwległej stronie stołu: Lord na koniu, hero na rydwanie, 2 magów z 4 scrollami, 15 chosenów (magic resistance 3 [uff]), 5 knightów, 20 marauderów na piechotę, 2x 5 marauderów na konikach, 2x5 psów, 2 spawny, gigant, 3 dragon ogry.
Po bitwie, którą stoczyliśmy tydzień temu miałem niezłego stracha przed bitwą wczorajszą. Mając w pamięci szarże dragon ogrów rydwanu i knightów w jednej turze na moją linię obrony i umieranie mych wojsk, dosłownie dziesiątkami, postanowiłem ustawić się na 1 ćwiartce i wykorzystując teren zminimalizować potencjalne dostawianie się dużych modeli do mojej linii.
Wygrałem rozpoczęcie i udało mi się wystawić grave gardów i zombiaki między laskiem i górką, a wargulfa i ghoule między 2 stroną górki, a krawędzią stołu (drugie zombiaki pilnowały [chyba troszkę zbyt dumne określenie jak dla nich] drugiej strony lasku przed atakiem z flanki/tyłu, przez szybkich maruderów i psy). Reszta armii - carty i wraithy stały w okolicach środka armii.
Rozpoczynamy!

1 moja:
W sumie oprócz kosmetycznych ruchów w postaci ustawienia linii obrony nic wielkiego się nie stało. 4 zombiaki dokrzesane tu i tam, 11 ghouli doszło do oddziału 20stu. Wraithy niecnie ustawiły się za górką by w przyszłej turze przez nią przeniknąć i ustawiając się w dogodnej pozycji do szarży krzyknąć 2x6 w chosenów, albo giganta

1 chaosu
W turze chaosu została ustawiona a'la pułapka na wargulfę w postaci giganta i psów (w którą oczywiście świadomie wpadłem myśląc błędnie, że wargulf da radę [ale to potem]). Zombie zadrżały widząc zbliżające się ich przeznaczenie - spawny, a szybkie jednostki chaośników - knighci, dragon ogry i rydwan zajęły dogodne pozycje do przyszłych szarż. Ku mojej rozpaczy rozpoczęła się tura magii. Wraithy zajęły nie tak niecną pozycję o jakiej marzyłem bo widział je 1 mag, który na 2 kostkach rzucił fireballa (ja na 3 nie zdispellowałem) i umarły 3 (tak 6 ran). Po chwili 2 mag rzucił 2d6 z siłą 4 na nekromantę (tak dowiedziałem się że już nie ma czegoś takiego jak niewidzenie wrogich bohaterów jak stoją blisko swojego oddziału (jego mag był na górce)) i po mojej kolejnej nieudanej próbie dispella na 3 kostkach nekro się rozpadł, a z nim 2 scrolle.
2 moja
Więc musiałem przysiąść po zgarbieniu jakiego doznałem w turze poprzedniej, ale trzeba grać dalej

2 chaosu
Rozpoczęła się szarżą giganta w wargulfa (rawr) i maruderów w psy. Spawn doczłapał do zombiaków i oczywiście moi najtańsi, ale jedni z wierniejszych, ugrzęźli z nim w mozolnej walce o przetrwanie. Reszta ruchów to dalsze roszady w ustawieniach (obaj baliśmy się zrobić cokolwiek przed jakimkolwiek znakiem-sygnałem danym przez cokolwiek

3 moja
Kolejna tura bez szarż, ale moje wisiały już w powietrzu


3 chaosu
W końcu jakieś szarże!



4 moja
W końcu z dzikim wrzaskiem mój lord zaatakował. Chcąc zniszczyć, pogrążyć, ośmieszyć i w końcu zbrakeować chosenów wpadł w nich od tyłu, a grobowa straż ruszyła na knightów. Wraithy poszły na giganta chcąc związać bydlaka w walce. W turze magii podleczyłem ghoule i chyba to tyle (może jeszcze jakieś leczenie było ale nie pamiętam). Banshee tradycyjnie nic nie zrobiła, a wraithy trafiając 8 razy zadały 1 wounda gigantowi. Lord wessał 6 chosenów, ghoule jednego i nawet był spory brake, ale choseni ze śmiesznym sztandarem zdali go na dublecie. Grobowi usiekli 1 rycerza z killing blowa tracąc coś koło 5 modeli (generalnie zostaliśmy w miejscu). Biedne zombie rozpadały się na kawałki jak je spawn chlastał swoją macką i kolejna tura bez większych korzyści dobiegła końca.
4 chaosu
Szarż nie było. Dragon ogry uciekały dalej, 20 marauderów stanęło na plecach mojemu lordowi (który miał wielki apetyt na zbrakeowanie chosenów w 1 turze) chcąc go zaszarżować w przyszłej turze. Rydwan z herosem ustawił się na plecy mojemu lordowi (który miał wielki apetyt na zbrakowanie chosenów w 1 turze!!! AAARRrrggHH!). 2 spawn doczłapał do zombiaków chroniących flankę, a marauderzy w nich szarżujący nie zdali feara, (co przedłużyło ich straszny koniec o 1 turę). Magia - nic. Kolejna dramatyczna walka zakończyła się stratą kolejnych grave guardów, którzy mimo setek lat wystawania przed grobami padali jak plebejskie zombiaki, twardo nie zdajając saveów i nic nie raniąc. Mój lord z automatycznym trafianiem i z ranieniem na 3+, został wyzwany przez championa chosenów na challengea. rzucił 1, 1, 1, 2 i musiałem odejść na chwilę od stołu. Po powrocie doń, chosen 2x trafił i rzucił 2x 6 i zranił mi wampira. Życie osłodził mi helsteed, który zabił zmutowane paskudztwo! Ghoule (ASF) zagryzły jednego i straciły raptem 2, ale ku mojemu zaskoczeniu choseni znowu zdali brakea. banshee nic, wraithy 7 hitów i 1 wound na gigancie (doh).
5 moja
Zauważyłem nadchodzącą ciemność i ze wszystkich sił starałem się coś z tym zrobić i w sumie mi się udało! Szarż nie było, ale magia zakończyła się udanym rzutem curse of years na oddział 20 marauderów, którzy stali za plecami lorda. 6 z nich zestarzało się na tyle szybko, że umarło, a reszta podłamana tym faktem uciekła w panice!! Wraithy w końcu zadały 2 rany i zbrakeowali giganta na 10tkach


5 chaosu
Dragon ogry nadal uciekają, ale marauderzy dali radę się otrząsnąć. Lord zaszarżował na biednych grave guardów, a marauderzy na koniach (lewa strona pola bitwy) na zombie od boku (całe się rozsypały). W turze magii nic się nie wydarzyło, a walka zakończyła się najważniejszą rzeczą - przeżyło 4 grave guardów (nic nie zrobili, ale to nieważne

6 moja (ostatnia gdyż należało zwolnić stół i zabrać się za tereny)
W sumie to nawet nie rozstrzygnęliśmy szarż (ghoule i lord poszły w rydwan z herosem, a wraithy w konnych maruderów (w końcu banshee zakrzyczała 3). Udało mi się wskrzesić CAŁY oddział grave guardów i chyba to sprawiło, że zakończyliśmy wcześniej.
Bitwa była bardzo wyczerpująca i zarówno chaos jak i wampiry miały w pytę pecha jak i szczęścia, a przez to, że chyba wspólnie czuliśmy respekt do swoich rozpisek (przynajmniej ja byłem świadom co potrafi zrobić chaos w szarży) każdy ruch miał bardzo duże znaczenie.
Jednak zabawa była przednia i w końcu po kilku łomotach czuję, że to co stworzyłem przy odrobinie uwagi może zdziałać naprawdę dużo:)
Pozdrawiam i dzięki za przeczytanie (mam nadzieję, że obiektywnie napisanego i długiego) raportu.