Krasnoludy bronią przełęczy atakowanej przez Bretończyków
Moderator: RedScorpion
Krasnoludy bronią przełęczy atakowanej przez Bretończyków
Witam serdecznie wszystkich. Bitwa rozegrana została na ok. 2250 pkt. W Bretońskiej strefie rozstawiania stało (na zachodzie) dwupoziomowe wzgórze, a na wschodzie niewielki pagórek. Khazadzi okopali się w zachodnim rogu pola bitwy przy niedokończonym forcie oraz spalonym domu w centralnej części ich strefy rozstawiania. To chyba tyle słowem wstępu, zapraszam do lektury.
***
Bori Złoty Młot stał na wzgórzu wraz z towarzyszami z kompanii Długobrodych, gdy na horyzoncie dostrzegł jeźdźców.
- Co to ma być, do jasnej cholery ?! - krzyknął widząc jak do jeźdźców dołączają łucznicy i włócznicy - Łapać za łopaty, okopać stanowiska dla dział! Ruszać się! Gromi, biegnij zawiadomić Lorda!
3 godziny później
- Nie wolno nam NIKOGO przepuścić przez przełęcz! NIKOGO! - krzyczał do swoich pobratymców Bori, dzierżąc swój potężny, dwuręczny topór, osławiony w bitwach z wampirami.
Kiedy tylko stanowiska były gotowe, krasnoludy wytoczyły dwa potężne działa, oraz dwa działa organowe - postrach tej przełęczy, którą zarówno wampiry, mroczne elfy jak i bretończycy od miesięcy próbują zająć. Na niższym poziomie wzgórza pozycję zajął tuzin Gromowładnych, a przed nimi piechota. Po środku Bori, wraz z dwoma dziesiątkami Długobrodych, na prawo od niego piętnastu wojowników z Żelaznego Bractwa, oraz dwie dziesiątki wojowników. Oba oddziały prowadzone przez potężnych Kowali Runów, na lewo zaś piętnastu Dzierżących Młoty wraz z Lordem niesionym na Lśniącej Tarczy. W spalonym domu nieopodal wzgórza skrył się tuzin kuszników.
Na przeciw dzielnych khazadów stanęli Rycerze Królestwa, Lord na hipogryfie, dwie służki Pani z Jeziora, ponad tuzin łuczników, dwie dziesiątki włóczników, konni giermkowie oraz niosący relikwię Graala fanatycy.
Gdy tylko Bretończycy chcieli ruszyć do przodu w oddział włóczników wpadła kula armatnia, rozrywając kilku z nich na strzępy. Druga kula świsnęła nad oddziałem rycerzy. Kule Gromowładnych nie dosięgnęły celu, lecz kusznicy byli skuteczniejsi, posyłając do piachu kilku łuczników.
Bretończycy nie byli dłużni krasnoludom. Nie wiadomo skąd na wzgórzu pojawiły się dwa trebusze , które cisnęły dwa potężne głazy w stronę Dzierżących Młoty. Na szczęście dla krasnali Bretończycy nie byli wprawnymi balistykami i oba głazy spadły z dala od celu.
Jeźdźcy i piechota ruszyli najszybciej jak mogli przez otwarte pole w stronę krasnoludzkiego szańca. Pierwszy przed tłum wyrwał się młody Lord na hipogryfie. Gdy był już kilkanaście metrów od linii wroga, oba działa organowe wypaliły w niego. Jedno wystrzeliło 10, drugie 8 kul. Wszystkie trafiły cel i rozerwały go na strzępy. Widząc to jeden z oddziałów rycerzy zwolnił nieznacznie, lecz nie zawrócił.
Kolejne salwy z dział rozbiły włóczników i uszczupliły szarżujących rycerzy. Gromowładni również nie próżnowali i słali kule we wroga. Kusznicy zabili konnych giermków, którzy chytrze starali się oflankować Dzierżących Młoty.
- Trzymajcie się towarzysze! - krzyknął Bori w momencie gdy rycerze uderz li z impetem w jego oddział. Podobna sytuacja miała miejsce w oddziale wojowników. Na potężnych Dzierżących Młoty rzucili się fanatycy, wraz z relikwią Graala, a na Żelazne Bractwo zaszarżowali rycerze. Kapitan jednego z oddziałów rzucił wyzwanie Kowalowi Runów dowodzącemu oddziałem wojowników.
Krasnolud stał na przeciw rycerza. Ten już szykował się do szarży, gdy nagle zza szeregu wyjechała służka, która magicznymi słowami nadała rycerzowi siłę niedźwiedzia. Ten nie czekając chwili dłużej zaszarżował na Kowala, który nie miał szans w starciu z rycerzem i padł martwy.
Bori wymachiwał dzielnie swoim Złotym Młotem rozłupując raz po raz czaszki swoich wrogów, podobnie jak Lord i Dzierżący Młoty oraz Żelazne Bractwo. Po zażartej wymianie ciosów Bretończycy zmęczeni i ranni nie mogli już kontynuować walki z krasnoludami, które dopiero się rozgrzewały i rzucili się do ucieczki. Tutaj ponownie spisali się Gromowładni, kusznicy i działa organowe, które postarały się, by rycerze nie uciekli za daleko. Obsługa trebuszy również została mocno nadszarpnięta, podobnie zresztą jak stan samych maszyn. Przyczyniły się do tego działa khazadów.
Walka zdawała się już przegrana dla Bretońskich jeźdźców, służka odwróciła się i w ostatnim krzyku rozpaczy rzuciła czar na Długobrodych. Tych zaczęły obrastać korzenie, ciernie i liany, które wciągały ich pod ziemię. Jednak z pomocą przyszli im wojownicy, którzy toporami uporali się z magicznymi roślinami, dzięki czemu nie wyrządziły one wielkich szkód.
Ostatni jeźdźcy padli martwi od kul Gromowładnych. Przełęcz po raz kolejny została obroniona.
Bitwa zakończyła się masakrą (20:0)
***
Bori Złoty Młot stał na wzgórzu wraz z towarzyszami z kompanii Długobrodych, gdy na horyzoncie dostrzegł jeźdźców.
- Co to ma być, do jasnej cholery ?! - krzyknął widząc jak do jeźdźców dołączają łucznicy i włócznicy - Łapać za łopaty, okopać stanowiska dla dział! Ruszać się! Gromi, biegnij zawiadomić Lorda!
3 godziny później
- Nie wolno nam NIKOGO przepuścić przez przełęcz! NIKOGO! - krzyczał do swoich pobratymców Bori, dzierżąc swój potężny, dwuręczny topór, osławiony w bitwach z wampirami.
Kiedy tylko stanowiska były gotowe, krasnoludy wytoczyły dwa potężne działa, oraz dwa działa organowe - postrach tej przełęczy, którą zarówno wampiry, mroczne elfy jak i bretończycy od miesięcy próbują zająć. Na niższym poziomie wzgórza pozycję zajął tuzin Gromowładnych, a przed nimi piechota. Po środku Bori, wraz z dwoma dziesiątkami Długobrodych, na prawo od niego piętnastu wojowników z Żelaznego Bractwa, oraz dwie dziesiątki wojowników. Oba oddziały prowadzone przez potężnych Kowali Runów, na lewo zaś piętnastu Dzierżących Młoty wraz z Lordem niesionym na Lśniącej Tarczy. W spalonym domu nieopodal wzgórza skrył się tuzin kuszników.
Na przeciw dzielnych khazadów stanęli Rycerze Królestwa, Lord na hipogryfie, dwie służki Pani z Jeziora, ponad tuzin łuczników, dwie dziesiątki włóczników, konni giermkowie oraz niosący relikwię Graala fanatycy.
Gdy tylko Bretończycy chcieli ruszyć do przodu w oddział włóczników wpadła kula armatnia, rozrywając kilku z nich na strzępy. Druga kula świsnęła nad oddziałem rycerzy. Kule Gromowładnych nie dosięgnęły celu, lecz kusznicy byli skuteczniejsi, posyłając do piachu kilku łuczników.
Bretończycy nie byli dłużni krasnoludom. Nie wiadomo skąd na wzgórzu pojawiły się dwa trebusze , które cisnęły dwa potężne głazy w stronę Dzierżących Młoty. Na szczęście dla krasnali Bretończycy nie byli wprawnymi balistykami i oba głazy spadły z dala od celu.
Jeźdźcy i piechota ruszyli najszybciej jak mogli przez otwarte pole w stronę krasnoludzkiego szańca. Pierwszy przed tłum wyrwał się młody Lord na hipogryfie. Gdy był już kilkanaście metrów od linii wroga, oba działa organowe wypaliły w niego. Jedno wystrzeliło 10, drugie 8 kul. Wszystkie trafiły cel i rozerwały go na strzępy. Widząc to jeden z oddziałów rycerzy zwolnił nieznacznie, lecz nie zawrócił.
Kolejne salwy z dział rozbiły włóczników i uszczupliły szarżujących rycerzy. Gromowładni również nie próżnowali i słali kule we wroga. Kusznicy zabili konnych giermków, którzy chytrze starali się oflankować Dzierżących Młoty.
- Trzymajcie się towarzysze! - krzyknął Bori w momencie gdy rycerze uderz li z impetem w jego oddział. Podobna sytuacja miała miejsce w oddziale wojowników. Na potężnych Dzierżących Młoty rzucili się fanatycy, wraz z relikwią Graala, a na Żelazne Bractwo zaszarżowali rycerze. Kapitan jednego z oddziałów rzucił wyzwanie Kowalowi Runów dowodzącemu oddziałem wojowników.
Krasnolud stał na przeciw rycerza. Ten już szykował się do szarży, gdy nagle zza szeregu wyjechała służka, która magicznymi słowami nadała rycerzowi siłę niedźwiedzia. Ten nie czekając chwili dłużej zaszarżował na Kowala, który nie miał szans w starciu z rycerzem i padł martwy.
Bori wymachiwał dzielnie swoim Złotym Młotem rozłupując raz po raz czaszki swoich wrogów, podobnie jak Lord i Dzierżący Młoty oraz Żelazne Bractwo. Po zażartej wymianie ciosów Bretończycy zmęczeni i ranni nie mogli już kontynuować walki z krasnoludami, które dopiero się rozgrzewały i rzucili się do ucieczki. Tutaj ponownie spisali się Gromowładni, kusznicy i działa organowe, które postarały się, by rycerze nie uciekli za daleko. Obsługa trebuszy również została mocno nadszarpnięta, podobnie zresztą jak stan samych maszyn. Przyczyniły się do tego działa khazadów.
Walka zdawała się już przegrana dla Bretońskich jeźdźców, służka odwróciła się i w ostatnim krzyku rozpaczy rzuciła czar na Długobrodych. Tych zaczęły obrastać korzenie, ciernie i liany, które wciągały ich pod ziemię. Jednak z pomocą przyszli im wojownicy, którzy toporami uporali się z magicznymi roślinami, dzięki czemu nie wyrządziły one wielkich szkód.
Ostatni jeźdźcy padli martwi od kul Gromowładnych. Przełęcz po raz kolejny została obroniona.
Bitwa zakończyła się masakrą (20:0)
A mogłeś się bardziej rozpisać, na pewno byłoby ciekawiej...
Raport jak najbardziej w porządku, to, co kłuje w oczy, to z pewnością brak zdjęć czy mapek poglądowych. Takie "detale" zdają się być wręcz niezbędne przy większych bitwach
Widzę, że krasnoludy sporo ostrzału, można sie było spodziewać takiej rozpiski przy obronie przełęczy Podejrzanie słabo poszło Bretonnii, czy to efekt słabych rzutów czy po prostu złej strategii?
Gratuluję zwycięstwa Khazadów, powstrzymać bretońską lancę nie jest tak prosto, Tobie się udało
Raport jak najbardziej w porządku, to, co kłuje w oczy, to z pewnością brak zdjęć czy mapek poglądowych. Takie "detale" zdają się być wręcz niezbędne przy większych bitwach
Widzę, że krasnoludy sporo ostrzału, można sie było spodziewać takiej rozpiski przy obronie przełęczy Podejrzanie słabo poszło Bretonnii, czy to efekt słabych rzutów czy po prostu złej strategii?
Gratuluję zwycięstwa Khazadów, powstrzymać bretońską lancę nie jest tak prosto, Tobie się udało
Popieram klegę wyżej no i duże brawa za chęciKraggo pisze:A mogłeś się bardziej rozpisać, na pewno byłoby ciekawiej...
Raport jak najbardziej w porządku, to, co kłuje w oczy, to z pewnością brak zdjęć czy mapek poglądowych. Takie "detale" zdają się być wręcz niezbędne przy większych bitwach
"Three things make the Empire great: faith, steel and gunpowder".
- Magnus the Pious
- Magnus the Pious
No, nie inaczej !!!Dymitr do Lohosta pisze:Wrocław nie jest częścią Śląska, który jest powszechnie rozumiany jako Górny Śląsk, geograficzny matole
A ja już wiem dlaczego bretoński gracz przegrał - łaska Pani go opuściła, bo wałował. Zaklęcia Gniew Niedźwiedzia nie można rzucić na konną postać, jedynie na piesze modele.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
No to nie daj się prosićArsene pisze: Mam jeszcze do opisania bitwę przeciw DE
"Three things make the Empire great: faith, steel and gunpowder".
- Magnus the Pious
- Magnus the Pious
No, nie inaczej !!!Dymitr do Lohosta pisze:Wrocław nie jest częścią Śląska, który jest powszechnie rozumiany jako Górny Śląsk, geograficzny matole
A Bretończycy mają wogóle jakąś taktykę poza "Cała na przód!"?? Jeśli tak, to się nie spotkałem z tak dziwnym tworem jak Bretończyk prowadzący wojnę manewrowąArsene pisze:a Bretończyk miał kiepską taktykę
Mój blog: http://arsbelli.blogspot.com/
"Kiedy atakujecie- wyjcie jak furie!"- Thomas "Stonewall" Jackson
"Kiedy atakujecie- wyjcie jak furie!"- Thomas "Stonewall" Jackson
oj nie wybrzydzaj... to byly Krasie wiezione w ruskich kopalniach a ten co krzyczal to byl podstawiony dzialacz partii...Tularian pisze:od tego momentu byłem za Bretończykami ;p- Trzymajcie się towarzysze! - krzyknął Bori
Moje morskie krasie z Barak Varr teraz także na blogu www.BarakVarr.pl
- Wiosłujesz [...] jakbyś w życiu nic innego nie robił. Myślałem, że krasnoludy nie umieją ani żeglować, ani pływać...
- Ulegasz stereotypom.
- Wiosłujesz [...] jakbyś w życiu nic innego nie robił. Myślałem, że krasnoludy nie umieją ani żeglować, ani pływać...
- Ulegasz stereotypom.
Bayard, jeśli uważasz, że jedyną dostępną taktyką dla Bretonnii jest frontalna szarża w typie "en haye", to musiałeś grać z bardzo ograniczonymi przeciwnikami xD
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
Nie "podobno", tylko gram. A nawet grając samymi rycerzami można pokusić się o nieco wymyślniejsze zagrywki taktyczne - bezmyślna frontalna szarża jest dla pozbawionych wyobraźni
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.