Battlestar Galactica
Moderatorzy: Heretic, Grolshek, Albo_Albo
Battlestar Galactica
Panie i Panowie,
kto nie widział, niech ogląda. Pierwszy serial - nie licząc Drużyny A, Kapitana Daimosa i Tsubasy - który obejrzałem na wkrętce zupełnej. Myśl przewodnia BSG (zbuntowane maszyny vs ludzkość) jest stara jak świat, ale podano ją w wyrafinowany sposób. Znakomite aktorstwo, muzyka i scenariusz (zróżnicowani bohaterowie i ich przemiany!).
Jak dotąd udało mi się polecić BSG kilku osobom. Sukces absolutny - rekordziści wkręcili się tak bardzo, że któregoś pięknego dnia obejrzeli w jednym podejściu - uwaga - 16 odcinków
Wątek zakładam, bo może istnieją forumowicze szukający czegoś wartego obejrzenia, lecz o BSG nie słyszeli. Wysoką jakość promować trzeba!
Ciekawa jest też planszówka na motywach serialu, nawiązująca do filmowej atmosfery podejrzeń, paranoi, zdrady. Również polecam. Gra jednak wymaga dystansu i pogodzenia z tym, że przy planszy nawet najlepszy przyjaciel/żona/brat będzie kłamał w żywe oczy...
kto nie widział, niech ogląda. Pierwszy serial - nie licząc Drużyny A, Kapitana Daimosa i Tsubasy - który obejrzałem na wkrętce zupełnej. Myśl przewodnia BSG (zbuntowane maszyny vs ludzkość) jest stara jak świat, ale podano ją w wyrafinowany sposób. Znakomite aktorstwo, muzyka i scenariusz (zróżnicowani bohaterowie i ich przemiany!).
Jak dotąd udało mi się polecić BSG kilku osobom. Sukces absolutny - rekordziści wkręcili się tak bardzo, że któregoś pięknego dnia obejrzeli w jednym podejściu - uwaga - 16 odcinków
Wątek zakładam, bo może istnieją forumowicze szukający czegoś wartego obejrzenia, lecz o BSG nie słyszeli. Wysoką jakość promować trzeba!
Ciekawa jest też planszówka na motywach serialu, nawiązująca do filmowej atmosfery podejrzeń, paranoi, zdrady. Również polecam. Gra jednak wymaga dystansu i pogodzenia z tym, że przy planszy nawet najlepszy przyjaciel/żona/brat będzie kłamał w żywe oczy...
w zasadzie serial byl ok przez 3 sezony (dla mnie moglby sie skonczyc po ladowaniu na New Caprica).
potem byl strajk teksciarzy i jakos zeszlo na psy.
zajebisty motyw z "ukrytymi cylonami" zmarnowany. a wiekszosc 4 sezonu ogladnolem w zasadzie z rozpedu niz ciekawosci.
choc sezon 1-2 byl naprawde miodny. fabularne- BSG i Pegasus mozna ogladnac.
na Caprice jakos juz nie mam werwy, chyba wolalbym ogladnac Babylon 5.
potem byl strajk teksciarzy i jakos zeszlo na psy.
zajebisty motyw z "ukrytymi cylonami" zmarnowany. a wiekszosc 4 sezonu ogladnolem w zasadzie z rozpedu niz ciekawosci.
choc sezon 1-2 byl naprawde miodny. fabularne- BSG i Pegasus mozna ogladnac.
na Caprice jakos juz nie mam werwy, chyba wolalbym ogladnac Babylon 5.
Według mnie wszystkie bez wyjątku sezony były świetne. Od pierwszego odcinka realizatorzy mieli plan, jak przeprowadzić wszystkie wątki, konsekwentnie wykorzystać każdy szczegół. Sezony były inne pod względem odwoływania się a to do wątków akcji, a to do pogmatwanych dusz bohaterów. Czasem dominowała intryga, czasem romans...
Taka chyba jest specyfika serialu, że przede wszystkim jest on produkcją, która musi przynieść zysk, czyli trafić do szerokiej grupy odbiorców. Dlatego BSG raz gra na strunie melodramatycznej, raz wciąga widza w misterną intrygę typu "kto zabił". Ja nie widziałem jeszcze telewizyjnej produkcji, która tak dobrze zdołała połączyć wysoki poziom z wysokimi słupkami w sondażach.
IMO zakończenie jest miodne, no ale każdy lubi co innego :wik:
Co do planszówki, to świetnie oddaje klimat serialu. Celem jest dolecieć do Kobolu, ale nie jest to łatwe, bo Cyloni mieszają... jako gracz jesteś na ogół człowiekiem. Ale w połowie gry może się okazać , że jednak jesteś uśpionym Cylonem, który czekał na okazję, by pokrzyżować plany ocalałej ludzkości... do tego dochodzą nieustanne podejrzenia i oskarżenia innych graczy.
Logistycznie grę utrudnia fakt, że optymalna liczba graczy wynosi 4+. Im więcej tym lepiej.
Taka chyba jest specyfika serialu, że przede wszystkim jest on produkcją, która musi przynieść zysk, czyli trafić do szerokiej grupy odbiorców. Dlatego BSG raz gra na strunie melodramatycznej, raz wciąga widza w misterną intrygę typu "kto zabił". Ja nie widziałem jeszcze telewizyjnej produkcji, która tak dobrze zdołała połączyć wysoki poziom z wysokimi słupkami w sondażach.
IMO zakończenie jest miodne, no ale każdy lubi co innego :wik:
Co do planszówki, to świetnie oddaje klimat serialu. Celem jest dolecieć do Kobolu, ale nie jest to łatwe, bo Cyloni mieszają... jako gracz jesteś na ogół człowiekiem. Ale w połowie gry może się okazać , że jednak jesteś uśpionym Cylonem, który czekał na okazję, by pokrzyżować plany ocalałej ludzkości... do tego dochodzą nieustanne podejrzenia i oskarżenia innych graczy.
Logistycznie grę utrudnia fakt, że optymalna liczba graczy wynosi 4+. Im więcej tym lepiej.
- Don_Silvarro
- Chuck Norris
- Posty: 508
- Lokalizacja: W-wa
Leniwy jestem, więc przeklejam swoją wypowiedź sprzed dwóch lat z innego forum :
Pilotażowy miniserial jest świetny. Trwa trzy godziny i jest kapitalny nawet jako film stand-alone (AFAIR tym miał właśnie być, jego popularnosć przesądziła o powstaniu dalszego ciągu). Co zrobiło na mnie największe wrażenie? Trudne decyzje, do których zmuszeni są bohaterowie, i które NAPRAWDĘ podejmują. Już na samym początku Roslin musi wydać rozkaz porzucenia kilkunastu statków pełnych ludzi i zostawienia ich na śmierć. To nie Star Trek. W Star Treku w ostatniej chwili ktoś wymyśliłby jakiś technobabble, który uratowałby wszystkich. Ten element - ponura rzeczywistość, w której codziennie trzeba zacisnąć zęby i zrobić coś okropnego, żeby przetrwać - będzie sie przewijał przez cały serial.
Dalej jest tylko lepiej. Pierwszy odcinek, "33", wgniótł mnie w fotel. Prawdopodobnie mój ulubiony odcinek całego serialu - od pierwszej minuty czuć tę desperację, walkę o przetrwanie na granicy fizycznej możliwości... "We make mistakes - people die." Majstersztyk.
Potem łykam pierwszy sezon - super. Caly czas czuć ten sam świetny klimat, gra aktorska na najwyższym poziomie, scenariusz kapitalny, każdy odcinek trzyma w napięciu i jednocześnie wprowadza coś nowego - nową zasadę w grze o przetrwanie, nowy, niespodziewany story arc czy nowe szczegóły na temat bohaterów. Jedyne, co trochę mnie nudziło to ten cały wątek z Helo i kopią Boomer w Caprica City.
Drugi sezon. Zaczyna się świetnie, kontynuacja cliffhangera z ostatniego odcinka pierwszej serii. I to nie rozwiązanie i happy end całego wątku - Tigh wprowadza stan wojenny i smród z tym związany ciągnie się jeszcze przez ćwierć sezonu, zanim wszystko wróci do normy - nie ma sztucznego 'skrócenia' wątku, aby zmieścić się w 'dwuczęściowcu'.
Potem w połowie sezonu pojawia się Pegaz i Admirał Caine, konfrontacja z nią to znów świetny wątek. Niestety już od początku można się domyślić, że Pegaz nie zagrzeje miejsca na długo i raczej prędzej niż później zostanie zniszczony. Cóż, takie sa prawidła seriali SF, że nie można bohaterom na zbyt długo dać jakiejś fajnej zabawki.
Niestety, mniej więcej od połowy drugiego sezonu wszystko zaczyna się sypać. Powoli zanika klimat z "33" i innych pierwszych odcinków. Wprowadzane są niepotrzebne moim zdaniem komplikacje, byle tylko pociągnać kilka następnych odcinków. Co więcej, okazuje sie, że ulubioną zagrywką scenarzystów staje się Deus Ex Machina - nagle, totalnie z dupy, pojawiają się nowe, często nielogiczne elementy. Najgorszy jest sposób wprowadzenia nowych Cylonów - totalnie niespodziewanie pojawia się całkiem nowy bohater, i W TYM SAMYM ODCINKU okazuje się, że jest on Cylonem. Porażka.
Co więcej, serial zaczyna zmieniać się w jakąś cholerną telenowelę. Zamiast walki o przetrwanie, mamy rozterki Apolla na temat tego, czy zdradzić żonę, czy nie zdradzić, rozterki Starbuck na temat tego, czy kocha, czy nie kocha, i chciałaby a boi się, i do tego nagle wszystkim zaczynaja rodzić się dzieciaki, i nagle to, kto jest ojcem, a kto nie, staje się ważniejsze od walki z Cylonami. Co to ma niby być, Złotopolscy?
Im dalej w las, tym gorzej. Po prostu nie czuć tego klimatu. Na plus można by było policzyć to, że pojawiają się nowe, umiarkowanie ciekawe tajemnice i pytania (choc nie wszystkie są sensowne. IMO cały wątek z Final Five jest zrobiony tak mocno z dupy i na siłę, że aż zęby bolą). Tylko co z tego, jeśli wszystkie tajemnice - "Vision of the opera house", powrót Starbuck w nowym myśliwcu i jej ciało na Ziemi, tożsamość i motywacja Szóstki w głowie Baltara i Baltara w głowie Szóstki i generalnie każdy inny, chocby i szczątkowo ciekawy wątek, zostaje wyjaśniony w ostatnim odcinku tym samym, najbardziej porażkowym w historii scenariuszy serialowych, zdaniem (wielki "spoiler", jeśli mozna to tak nazwać, sam scenariusz jest jednym wielkim spoilerem, nie mniej mouseover): God did it. . Do tego na sam koniec dostajemy końską dawkę tragicznie grzecznego, katolickiego moralizatorstwa. Że juz nie wspomnę o tym, jak zmienili postać Baltara. W pierwszym sezonie był moim ulubiionym bohaterem. W ostatnim rzygać mi się chciało, gdy pojawiał się na ekranie.
Odniosłem wręcz w pewnym momencie wrażenie, że jakoś na przełomie drugiego i trzeciego sezonu zwolniono scenarzystę, a jego pracę przekazano przecietnemu amerykańskiemu ośmiolatkowi, który najbardziej na świecie lubi Makdonalda i wybuchy, i któremu przez cały czas przez ramię zaglądał pastor-ortodoks i poprawiał co drugie zdanie.
Takie jest moje zdanie. Pierwszy sezon - must watch. Drugi - do połowy must-watch, dalej wg. uznania. Trzeci i czwarty - tylko dla desperatów i miłośników odmóżdżaczy, bo do tego serial zostaje sprowadzony.
Planszówka - mam i nie żałuję, gra jest fajna. Z wad - bardzo dużo zależy od współgraczy - jedna osoba nadająca 'złego wajba' popsuje rozrywkę wszystkim. Tylko trzeba dozować - mi się szczerze mówiąc zaczyna trochę nudzić, a jest to gra, która ma tendencje do 'wypierania' innych tytułów z porządku spotkań planszówkowych.
Pilotażowy miniserial jest świetny. Trwa trzy godziny i jest kapitalny nawet jako film stand-alone (AFAIR tym miał właśnie być, jego popularnosć przesądziła o powstaniu dalszego ciągu). Co zrobiło na mnie największe wrażenie? Trudne decyzje, do których zmuszeni są bohaterowie, i które NAPRAWDĘ podejmują. Już na samym początku Roslin musi wydać rozkaz porzucenia kilkunastu statków pełnych ludzi i zostawienia ich na śmierć. To nie Star Trek. W Star Treku w ostatniej chwili ktoś wymyśliłby jakiś technobabble, który uratowałby wszystkich. Ten element - ponura rzeczywistość, w której codziennie trzeba zacisnąć zęby i zrobić coś okropnego, żeby przetrwać - będzie sie przewijał przez cały serial.
Dalej jest tylko lepiej. Pierwszy odcinek, "33", wgniótł mnie w fotel. Prawdopodobnie mój ulubiony odcinek całego serialu - od pierwszej minuty czuć tę desperację, walkę o przetrwanie na granicy fizycznej możliwości... "We make mistakes - people die." Majstersztyk.
Potem łykam pierwszy sezon - super. Caly czas czuć ten sam świetny klimat, gra aktorska na najwyższym poziomie, scenariusz kapitalny, każdy odcinek trzyma w napięciu i jednocześnie wprowadza coś nowego - nową zasadę w grze o przetrwanie, nowy, niespodziewany story arc czy nowe szczegóły na temat bohaterów. Jedyne, co trochę mnie nudziło to ten cały wątek z Helo i kopią Boomer w Caprica City.
Drugi sezon. Zaczyna się świetnie, kontynuacja cliffhangera z ostatniego odcinka pierwszej serii. I to nie rozwiązanie i happy end całego wątku - Tigh wprowadza stan wojenny i smród z tym związany ciągnie się jeszcze przez ćwierć sezonu, zanim wszystko wróci do normy - nie ma sztucznego 'skrócenia' wątku, aby zmieścić się w 'dwuczęściowcu'.
Potem w połowie sezonu pojawia się Pegaz i Admirał Caine, konfrontacja z nią to znów świetny wątek. Niestety już od początku można się domyślić, że Pegaz nie zagrzeje miejsca na długo i raczej prędzej niż później zostanie zniszczony. Cóż, takie sa prawidła seriali SF, że nie można bohaterom na zbyt długo dać jakiejś fajnej zabawki.
Niestety, mniej więcej od połowy drugiego sezonu wszystko zaczyna się sypać. Powoli zanika klimat z "33" i innych pierwszych odcinków. Wprowadzane są niepotrzebne moim zdaniem komplikacje, byle tylko pociągnać kilka następnych odcinków. Co więcej, okazuje sie, że ulubioną zagrywką scenarzystów staje się Deus Ex Machina - nagle, totalnie z dupy, pojawiają się nowe, często nielogiczne elementy. Najgorszy jest sposób wprowadzenia nowych Cylonów - totalnie niespodziewanie pojawia się całkiem nowy bohater, i W TYM SAMYM ODCINKU okazuje się, że jest on Cylonem. Porażka.
Co więcej, serial zaczyna zmieniać się w jakąś cholerną telenowelę. Zamiast walki o przetrwanie, mamy rozterki Apolla na temat tego, czy zdradzić żonę, czy nie zdradzić, rozterki Starbuck na temat tego, czy kocha, czy nie kocha, i chciałaby a boi się, i do tego nagle wszystkim zaczynaja rodzić się dzieciaki, i nagle to, kto jest ojcem, a kto nie, staje się ważniejsze od walki z Cylonami. Co to ma niby być, Złotopolscy?
Im dalej w las, tym gorzej. Po prostu nie czuć tego klimatu. Na plus można by było policzyć to, że pojawiają się nowe, umiarkowanie ciekawe tajemnice i pytania (choc nie wszystkie są sensowne. IMO cały wątek z Final Five jest zrobiony tak mocno z dupy i na siłę, że aż zęby bolą). Tylko co z tego, jeśli wszystkie tajemnice - "Vision of the opera house", powrót Starbuck w nowym myśliwcu i jej ciało na Ziemi, tożsamość i motywacja Szóstki w głowie Baltara i Baltara w głowie Szóstki i generalnie każdy inny, chocby i szczątkowo ciekawy wątek, zostaje wyjaśniony w ostatnim odcinku tym samym, najbardziej porażkowym w historii scenariuszy serialowych, zdaniem (wielki "spoiler", jeśli mozna to tak nazwać, sam scenariusz jest jednym wielkim spoilerem, nie mniej mouseover): God did it. . Do tego na sam koniec dostajemy końską dawkę tragicznie grzecznego, katolickiego moralizatorstwa. Że juz nie wspomnę o tym, jak zmienili postać Baltara. W pierwszym sezonie był moim ulubiionym bohaterem. W ostatnim rzygać mi się chciało, gdy pojawiał się na ekranie.
Odniosłem wręcz w pewnym momencie wrażenie, że jakoś na przełomie drugiego i trzeciego sezonu zwolniono scenarzystę, a jego pracę przekazano przecietnemu amerykańskiemu ośmiolatkowi, który najbardziej na świecie lubi Makdonalda i wybuchy, i któremu przez cały czas przez ramię zaglądał pastor-ortodoks i poprawiał co drugie zdanie.
Takie jest moje zdanie. Pierwszy sezon - must watch. Drugi - do połowy must-watch, dalej wg. uznania. Trzeci i czwarty - tylko dla desperatów i miłośników odmóżdżaczy, bo do tego serial zostaje sprowadzony.
Planszówka - mam i nie żałuję, gra jest fajna. Z wad - bardzo dużo zależy od współgraczy - jedna osoba nadająca 'złego wajba' popsuje rozrywkę wszystkim. Tylko trzeba dozować - mi się szczerze mówiąc zaczyna trochę nudzić, a jest to gra, która ma tendencje do 'wypierania' innych tytułów z porządku spotkań planszówkowych.
Z jakiego, jesli wolno spytać?Don_Silvarro pisze:Leniwy jestem, więc przeklejam swoją wypowiedź sprzed dwóch lat z innego forum :
GrimgorIronhide pisze:Tą logiką Kudłaty jest wzorem uczciwości i nieprzekupnościZiemko pisze:Cholera jak od lapowek sie lysieje to gdzie moje miliony
BSG to mój absolutny nr 1 na liście seriali sf. Jak w każdym serialu były odcinki/wątki lepsze i słabsze, ale nr 1. Zaplanowano 4 sezony, tyle nakręcono, serial trzyma się kupy i przede wszystkim kończy się zamknięciem całej historii i wszystkich wątków (dla prawdziwych zapaleńców: prawie wszystkich)
Caprica - po pierwsze to nie space opera - nazwałbym to raczej dramatem sf, jednym jedynym w pełnym tego słowa znaczeniu który znam. Dzieje się kilkadziesiąt lat przed BSG i w zamyśle miał pokazać początek, tzn m.in. stworzenie cylonów.
pierwszy odcinek był ok, ciężko (czasami naprawdę ciężko) było przebrnąć przez kilka kolejnych, fakt. Gdzieś w połowie ogłoszono, że z powodu niskiej oglądalności kończą serial po 1 (chyba z 4) sezonie. I tu niespodzianka. Twórcy chcieli chyba zamknąć historię i ostatnie odcinki są po prostu rewelacyjne (jakieś 5-6 końcowych) a ostatni to perełka. Jeden jedyny raz po newsie, że kasa się skończyła, twórcy stanęli na wysokości zadania. Ale diamencikiem było to, że w ostatnich minutach pokazali, jak miały wyglądać kolejne wydarzenia - i powiem tak - zapowiadało się rewelacyjnie.
no, ale ja jestem fanem.
teraz krecony jest BSG stal&chrome (jakoś tak) - po failu oglądalności Caprici poszli w kolejną space opera - czyli pierwsza wojna z Cylonami. Poczekamy, zobaczymy. Jak bardzo złe nie będzie i tak obejrzę wszystko.
Caprica - po pierwsze to nie space opera - nazwałbym to raczej dramatem sf, jednym jedynym w pełnym tego słowa znaczeniu który znam. Dzieje się kilkadziesiąt lat przed BSG i w zamyśle miał pokazać początek, tzn m.in. stworzenie cylonów.
pierwszy odcinek był ok, ciężko (czasami naprawdę ciężko) było przebrnąć przez kilka kolejnych, fakt. Gdzieś w połowie ogłoszono, że z powodu niskiej oglądalności kończą serial po 1 (chyba z 4) sezonie. I tu niespodzianka. Twórcy chcieli chyba zamknąć historię i ostatnie odcinki są po prostu rewelacyjne (jakieś 5-6 końcowych) a ostatni to perełka. Jeden jedyny raz po newsie, że kasa się skończyła, twórcy stanęli na wysokości zadania. Ale diamencikiem było to, że w ostatnich minutach pokazali, jak miały wyglądać kolejne wydarzenia - i powiem tak - zapowiadało się rewelacyjnie.
no, ale ja jestem fanem.
teraz krecony jest BSG stal&chrome (jakoś tak) - po failu oglądalności Caprici poszli w kolejną space opera - czyli pierwsza wojna z Cylonami. Poczekamy, zobaczymy. Jak bardzo złe nie będzie i tak obejrzę wszystko.
- Don_Silvarro
- Chuck Norris
- Posty: 508
- Lokalizacja: W-wa
http://www.thenode.pl/Siweusz pisze:Z jakiego, jesli wolno spytać?Don_Silvarro pisze:Leniwy jestem, więc przeklejam swoją wypowiedź sprzed dwóch lat z innego forum :
Na forum słychać głównie świerszcze, ale serwis jako taki jest fajny. Polecam zwłaszcza moje artykuły
takie podejscie rozumiem.Według mnie wszystkie bez wyjątku sezony były świetne. Od pierwszego odcinka realizatorzy mieli plan, jak przeprowadzić wszystkie wątki, konsekwentnie wykorzystać każdy szczegół. Sezony były inne pod względem odwoływania się a to do wątków akcji, a to do pogmatwanych dusz bohaterów. Czasem dominowała intryga, czasem romans...
ale przez wiekszosc 4 serii dominowala nuda. bylo kilka perelek-jak pokazanie zblazowania po paru latach lotu i 2 epic failach. ok.
ale wprowadzanie nowych watkow i tlumaczenie ich "bo tak" jest glupie.
generalnie o gustach sie nie dyskutuje ale mam podobne wrazenia jak Don_Silvarro.
Hmm 4 sezony juz dawno za mną... powiem tak jakoś dwa pierwsze były ok, potem gorzej i gorzej. Imo 5 ostatnich odcinków to juz totalna gra przypadków i próba łączenia jakiś wydarzeń w jedną całość.
Sam motyw, że ten mechanik dowiaduje sie kto zabił jego żonę i dziecko a przez to dochodzi do innych wydarzeń kończących się skokiem na aktualną "ziemię" to po prostu turbo w uj masakra.
Motyw ze Starbuck w ogóle nie rozumiem...
Chyba muszę sobie oglądnąć 3-4 od początku.
Capricę mam ale nie oglądałem. BYłem zbyt zniesmaczony końcówką by wrócić do początku :d
NIe zmienia to jednak faktu, że od dawna na ekranie PC/TV nie było serialu s-f. Kiedyś z tych nowszych oglądałem Andromedę... nie wspomnę juz o startreku. Fireflye? u kolegi ale tylko chyba 3 odcinki więc słabo kojarzę.
Tak na marginesie.
W star treku nie podoba mi się tylko jeden aspekt: no jasna cholera.... na iluś tam członków załogi (ok 200-360?) w akcji abordażowej lub podobnej głównie bierze udział kapitan lub jego zastępca... fuck yea......
Sam motyw, że ten mechanik dowiaduje sie kto zabił jego żonę i dziecko a przez to dochodzi do innych wydarzeń kończących się skokiem na aktualną "ziemię" to po prostu turbo w uj masakra.
Motyw ze Starbuck w ogóle nie rozumiem...
Chyba muszę sobie oglądnąć 3-4 od początku.
Capricę mam ale nie oglądałem. BYłem zbyt zniesmaczony końcówką by wrócić do początku :d
NIe zmienia to jednak faktu, że od dawna na ekranie PC/TV nie było serialu s-f. Kiedyś z tych nowszych oglądałem Andromedę... nie wspomnę juz o startreku. Fireflye? u kolegi ale tylko chyba 3 odcinki więc słabo kojarzę.
Tak na marginesie.
W star treku nie podoba mi się tylko jeden aspekt: no jasna cholera.... na iluś tam członków załogi (ok 200-360?) w akcji abordażowej lub podobnej głównie bierze udział kapitan lub jego zastępca... fuck yea......
Oczywuiście, polecam Oglądałem wszystkie sezony, krótkie serie, odcinki specjalne (Razor i Plan) oraz Capricę, szkoda, że Capricę anulowali, ale za to będzie serial o młodzieńczych wyczynach adm. Adamy
Chłopska Bretka : W/R/P: 4/2/4
Miami Vice ?Nijlor pisze:...ale za to będzie serial o młodzieńczych wyczynach adm. Adamy
Jakoś zaskoczymy jestem ze ten temat to nie nekromancja BSG wykręca sutki - jest mega w deche ... ale nie skończyłem sam nie wiem czemu
Czcij Koze !!
Twoja Stara gra w Age of Sigmar !
Twoja Stara gra w Age of Sigmar !
- Grand Admiral Thrawn
- Falubaz
- Posty: 1258
- Lokalizacja: Biała Podlaska
Caprica niestety została zdjęta. Zbyt inteligentny serial dla jankesów. Owszem 2-3 pierwsze odcinki nie były zbyt ciekawe ale potem się to powolo rozkręcało.
Remember, having fun and keeping to the spirit of the game is more important than winning at any cost.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
a zna ktoś pierwszą serię z końca lat 70tych? chciałbym to znaleźć ale jakoś do oglądania online a nie ściągania.
- Grand Admiral Thrawn
- Falubaz
- Posty: 1258
- Lokalizacja: Biała Podlaska
Z pół roku temu próbowałem sobie ją odświeżyć ale spasowałem. Tak jakoś mi nie podeszło. Dlatego w tej chwili przetwarzam ST: The Next Generations
Remember, having fun and keeping to the spirit of the game is more important than winning at any cost.