Najlepszy kompromis pomiedzy frekwencja, wygoda uczestnikow, a faktycznym odzwierciedleniu rywalizacji w wynikach turnieju, jaki do tej pory udalo sie w polskim srodowisku batlowym wypracowac to 5 bitew po 3 godziny kazda w przypadku mastera na 2k+. Wiecej bitew klarowniej wyznaczaloby czolowke turnieju, bo usuwa element "rajdu przez restauracje", kiedy dobry gracz w pierwszej bitwie trafia slabego, w drugiej gracza slabego, ktory w pierwszej pocisnal innego slabego, a w trzeciej trafia sredniego, ktory tez trafil wysoko dzieki dobrym match-upom. W tej sytuacji dany gracz dobry zaczyna 4 bitwe z przewaga 10-15 punktow nad kolejnymi graczami i jesli bylaby to ostatnia bitwa, zapewne wystarczylby mu remis do wygrania turnieju.
Z drugiej strony nie mozna tez zwiekszac ilosci bitew - wfb dobrze sie trzyma turniejowo, bo na weekend kazdy moze jeszcze wyskoczyc, bo wiadomo ze wroci sie w niedziele wieczor do domu i jest okazja troche wypoczac przed poniedzialkiem, a te 5 bitew juz bardzo dobrze wylania faktyczna czolowke turnieju.
Tutaj natrafiamy jednak na inny problem, ktory nie byl tak wyrazny w poprzedniej edycji. Moim zdaniem 8 edycja wydluzyla gre, moze nie ma juz klotni o zasiegi co chwila, ale czas, jaki jest potrzebny chocby na zliczenie kostek do walki dowolnych dwoch hord, wydatnie niweluje te oszczednosc. Mozna sie spierac, czy w 8 edycji bitwa trwa dluzej, czy krocej niz w poprzedniej, ale na potrzeby tego konkretnego problemu jest to niewazne, bo kwestia istniala tez wczesniej. Chodzi o stallowanie.
Czesto jak gram na turnieju, slysze takie oto opowiesci: "no sluchaj, jechalem do niego 3 tury, w 4 wjechalem w smietnik, on mi w tym czasie caly smietnik rozwalil i jeszcze jeden duzy klocek, ale 5tej juz nie dogralismy i przegralem 15:5. W nastepnej turze mialem juz zniszczyciela i druzgotora na flance jego kurczakow, a w jego duza magiczke wpadl wlasnie moj turbogwalciciel". W momencie wystawienia nikt nie wie ile tur bedzie grana dana bitwa, dlatego wszyscy zazwyczaj poczatek graja tak, jakby miala trwac 6 (przynajmniej przy zalozeniu, ze zaden z graczy juz na poczatku nie zalozy sobie, ze zagra maksymalnie 3 tury). Oczywiscie dla defensow i defensow z kontra dogrywanie calej bitwy jest niekorzystne, zreszta niekorzystne jest takze dla tych wszystkich, ktorzy maja w plecy na poziomie rozpiski i ktorym wydarzy sie jakies niespodziewane nieszczescie w jednej z pierwszych tur.
Czasu na bitwe zwiekszyc sie wlasciwie nie da, master zaczyna sie o 10, wiec przy zalozeniu dwoch polgodzinnych przerw, impreza ta czy inaczej skonczyc sie moze najwczesniej o 20, a najczesciej wskutek przedluzania niektorych par lub spoznien po stronie organizatora, konczy sie krotko przed 21. Po parogodzinnej podrozy, wydluzanie tego dalej byloby po prostu niehumanitarne

W praktyce wiekszosc wie, jak to wyglada: sa tury, ktore trwaja 5 minut, bo jest tylko magia i kombaty, ale sa tez tury ktore trwaja po 30 minut i wiecej, bo w turze ruchu trzeba sie przygotowac na wszystkie sztuczki tury przeciwnika. Epicki 7-godzinny remis z roznica 40 malych miedzy Pasiakiem i Darkiem swietnie ilustruje caly problem.
Moim zdaniem stall on purpose (pozniej SoP) to zwykle oszustwo, walek taki sam jak przesuwanie oddzialow, gdy nikt nie patrzy, podmienianie przedmiotow na bohaterach i oddzialach, itp. Sam nie jestem tu swiety, pamietam jakas moja bitwe z Asassello na lokalu na Narbutta, gdzie jak spojrzalem na rozpiske, to juz wiedzialem, ze wiecej niz 3 punkty nie uciagne, wiec z premedytacja wyszedlem na fajka, po fajku poszedlem na piwo, po piwie na kebaba i udalo mi sie ugrac remis, co przy przyznanych 3 karniakach oznaczalo zysk przynajmniej 4 DP. Good deal!
Sporo ostatnio rozmawialem z chlopakami z klubu na ten temat i zastanawialismy sie nad jakims rozwiazaniem. Moim zdaniem, jedna z najlepszych propozycji to zegary szachowe, o takie jak chocby ten tutaj: http://allegro.pl/profesjonalny-zegar-s ... 81705.html
Jak widze uzycie takiego zegara w praktyce? Bardzo prosto. Przy odpowiednich obwarowaniach ze strony organizatora czy LL (chodzi oczywiscie o WP), gra wyglada nastepujaco:
10:00 rzut za wystawienie, strone, kto pierwszy wystawia oddzial. 10:05 wlaczamy zegar graczowi A, ktory zaczyna rozstawienie, wystawil oddzial - pyk, czas leci juz u przeciwnika, on wystawia oddzial, pyk zegar leci teraz u gracza A. Pozniej w czasie bitwy tak samo. Poczatek tury. Szarza grali na kameleony, pyk. Reakcja, ruszenie oddzialu. Pyk. Pegazy na kameleony, uciekaja dalej. Dalsze ruchy. Magia. Kometa w slanna, rzut, pyk. Skrol, pyk. Uranos w terki, rzut, udal sie, pyk. To ja z wszystkich, nie udalo sie, wchodzi, pyk. Ciosy. Panika, uciekaja, przebiegly przez kohorte, ucieka (czas wciaz leci u goscia, co rzucil uranosa). Walka. Najpierw kohorta z lordem. Ataki. Stoimy. Kohorta zdala stubborna, reform, pyk. Ustawione, pyk. Koniec tury. Pyk.
Wiadomo, ze wyglada to nienaturalnie, ze trzeba by sie bylo do takiego rodzaju gry przyzwyczaic, ale nie mam innych pomyslow na walke z SoP. Kiedys w Kozlowie trafilem na Darka w B&G - mial 5 BP i duzego demona, a ja 6 maszyn, wiec obawialem sie, ze nie bedzie chcial dograc bitwy. Poprosilem wiec Liddera, zeby cala bitwe siedzial przy stoliku, a dodatkowo wlaczylem stoper na tury i gralem bardzo pospiesznie. Darek wygral (na farcie

Zamierzam wyprobowac zegar szachowy na paru najblizszych lokalach na Narbutta, jest to wedlug mnie dosc obiektywne narzedzie sprawdzenia kto ile gral. W przypadku, gdy po 3 godzinach, dalej robimy 3 ture wystarczy rzucic okiem na zegar i przeczytac - no pieknie, ja chwilowo gralem 40 minut, Ty juz 2h 15 minut, zglaszam sedziemu 3WP za SoP.
Debek tez zaproponowal fajna rozwiazanie przy wykorzystaniu zegara czasowego. Przy zalozeniu, ze kazdy ma 1,5h na bitwe, w momencie kiedy jednemu z graczy skonczylby sie czas, nie moglby on podejmowac juz zadnych decyzji, dispelowac czarow, ani rozgrywac zadnych tur ^^
Zapraszam do dyskusji.