- Panie! – strażnik wpadł do prywatnej komnaty generała von Ruttmanna bez pukania – Skaveni! Widziano ich koło Halbe!
Gość dowódcy, ekscentryczny mężczyzna, bosonogi, odziany w zgrzebne szaty, skrywający poskręcane włosy pod wielkim kapturem spojrzał na intruza – i zaraz przeniósł wzrok na generała:
- Właśnie rozmawialiśmy o Kolumnie z Halbe, a teraz słyszę o pojawieniu się tam szczuroludzi. - Znacząco uniósł brwi – Przypadek?! Generale, nie ma chwili do stracenia – musimy być tam przed północą!
Von Ruttmann nie lubił gdy ktoś wydawał mu polecenia – ale czarodziej przybył z pełnomocnictwami podpisanymi przez samego Marszałka Imperium. Poza tym wczoraj, gdy przybył, uleczył jego samego i ćwierć garnizonu z wysoce uciążliwej biegunki…
- Rozumiem, że skoro się spieszymy, to nie zaczekamy na podciągnięcie artylerii?.. – Bardziej stwierdził, niż zapytał. Czarodziej przytaknął, w pośpiechu opuszczając komnatę.
* * *
Generał, czarodziej, ojciec – kapitan Dunstein i chorąży Ulm ze szczytu pagórka spoglądali w kierunku budowli czerniejącej na tle nieba. Von Ruttmann przekazał kapłanowi lunetę:
- Pochodnie ledwo widać, muszę je osłaniać. Lecz jeśli świętobliwy ojciec spojrzy nieco na prawo od kolumny…
- Co do kurwy nędzy! – Wyrwało się kapłanowi, gdy okolicę rozświetliła zielonkawa błyskawica.
* * *
Na szczycie kamiennego monolitu Szary Prorok złamał niesławną Trzynastą Pieczęć. Właśnie w tym miejscu, raz na 169 lat, gdy Morrslieb przyćmiewa zupełnie drugi księżyc, osnowa rzeczywistości przedziera się. Ten, kto posiadł wiedzę, na tej Kolumnie przywoła na świat potęgę Rogatego Szczura.
Zielonka błyskawica uderzyła w skaveńskiego czarownika, jej blask rozświetlił okolicę. Światło nie znikło jednak. Tam, gdzie przed chwilą odprawiał swe rytuały Szary Prorok, było Przejście – owal sczerniałej próżni, zasysającej do swego wnętrza wszelkie światło, rozbłyskującej nieregularnie ciemnozielonymi iskrami.
Z przejścia wyłoniła się bluźniercza postać – zgarbiony wielkolud, z trudem dźwigający na zdeformowanych barkach szczurzy łeb opatrzony rozłożystymi rogami. Kopyta bestii zastukotały o kamienie, z których wzniesiono kolumnę. Sam Rogaty Szczur pod postacią swego awatara zstąpił na tą ziemię, by poprowadzić swe dzieci…
* * *
- Spóźniliśmy się! – Dobry humor, który do tej pory nie opuszczał czarodzieja, znikł teraz bez śladu. W pośpiechu sięgał do swych kieszeni, torby i worków. Tymczasem imperialni oficerowie wydawali komendy swym podwładnym. Chorąży wznosili sztandary regimentów, dobosze bębnili na zbiórkę, sierżanci formowali szeregi. Rycerze zakonni, pod wodzą ojca-kapitana Dunsteina utworzyli dwuszereg, takoż i rajtaria na przeciwległym końcu doliny. Pomiędzy regularnym wojskiem kręcili się ochotnicy a nawet zdesperowane bandy biczowników. Zwykli prostaczkowie czuli, że tej dziwnej nocy, pełnej zielonego światła – muszą dać z siebie wszystko, bo gdy przegrają, ich samych – i ich ojczyznę – spotka los gorszy od śmierci.
* * *
Skaveni ruszyli pierwsi. Zwykle ostrożni i tchórzliwi – dziś przepełnieni wściekłością i żądzą krwi. Skoro Rogaty Szczur był z nimi – to któż przeciwko nim? Najlichszy niewolnik marzył o zatłuczeniu swym kijem jak największej ilości wrogów. Nieprzeliczone szeregi szczurów klanowych wypełniały okolicę. Ziemię deptały wielkie łapy szczuroogrów, zaś mnisi zarazy wyśpiewywali psalmy plagi i zagłady. Na przedzie armii, zadziwiająco szybko, toczyło się cielsko demona. Gdy wskazał wyszczerbionym pazurem na rycerzy zakonnych, z kości wojowników zaczęły odpadać kawałki ciała – i błyskawicznie gnić pod płytami zbroi. Trujące wyziewy popłynęły nad szeregi ochotników, czyniąc w nich jeszcze bardziej srogie spustoszenie.
Bluźniercza magia Demona przetrzebiła oddziały rycerzy i milicji.
* * *
- Szykować kusze, zewrzeć szeregi! – krzyczał ze szczytu wzgórza von Ruttmann. Na te słowa z nieba zaczęło lać – grube, oleiste krople zatęchłej wody niemal utworzyły mur, którego nie mogły przebić ni bełty, ni kule. Niesieni słusznym gniewem biczownicy rozbili na krwawą miazgę szczurzych harcowników.
Generał kontem oka spojrzał na czarodzieja – ten zostawił ochotników i znalazł ochronę w szeregach V regimentu piechoty. Gdy tylko zaczynał skandować słowa zaklęć, były one przedrzeźniane przez dziwne echo, niosące się od wciąż otwartego Przejścia na szczycie kolumny.
- Magia jest dziś przeciwko nam – wymruczał generał do swego adiutanta.
* * *
Prawa flanka była stracona. Kapłan Dunstein dodawał ducha rycerzom zakonnym: - kto się cofnie, ten cwel! – ale robił to bez przekonania, w narastającej panice. Już wiedział, że zignorowanie tak wielkiego oddziału skaveńskich niewolników było jego ostatnim błędem. Gdy całą swą wolę skupił na nadciągającym demonie, nędzne szczury natarły od flanki. Wulgarny sługa boży zginął, zmiażdżony przez oręż demona, reszta rycerzy nie zdołała ujść z życiem.
Ostatnie chwile templariuszy Morra.
Tymczasem nieopodal skaveńscy posłańcy rozbili się niczym fala o niewzruszone szeregi biczowników. Na lewej flance druga kompania straceńców zdołała odeprzeć samobójczy atak pokaźnego oddziału niewolników.
I w tej właśnie chwili generał von Ruttmann dostrzegł swoją szansę. Szczuroogry, pijane żądzą krwi zbliżały się do V regimentu – nadszedł idealny moment na przeprowadzenie kontrnatarcia. Zaś gdyby jego halabardnikom udało się tylko dobiec do flanki największego oddziału szczurów klanowych!...
- Co sił w nogach! - wykrzyczał rozkaz osobiście – Do ataku! Na nich! Zabić!
Generał von Ruttmann dostrzega dogodną sytuację taktyczną.
Żołnierze ruszyli, utrzymując formację. Do wrogiego oddziału było coraz bliżej – i nadszedł ten moment, kiedy stal napotkała stal. Zaskoczeni skaveni bronili się bezładnie, podczas gdy ciężkie ostrza halabard raz po raz spadały na pokryte sierścią stwory. Szczurza krew bryzgała dookoła, zaś generał ochoczo siekał i kłuł swym bojowym rapierem.
Wróg nie wytrzymał tego naporu i rzucił się do panicznej ucieczki. Rozochoceni zwycięstwem żołnierze próbowali go doścignąć, lecz w końcu przestali zmęczeni. Von Ruttmann zobaczył nieopodal szermierzy V regimentu ćwiartujących zwłoki znienawidzonych szczurooogrów.
- Nie wszystko jeszcze stracone! – uśmiechnął się do swoich ludzi – i pobladł. Zza wzgórza wyłoniły się długie rzędy mnichów zarazy. Zaś tuż przy flance czaił się niewielki oddział szczuroludzi. Dwa stwory wyglądały na szczególnie wielkie i zajadłe. Nosiły czarne, pordzewiałe zbroje poskładane z wielu kawałków metalu, zaś w łapach ściskały wyjątkowo ciężki oręż. Jeden z nich wbił obok siebie drąg, na którym zatknięta była brudna szmata, zabazgrana pokracznymi runami. Oba potwory toczyły pianę wściekłości z wykrzywionych pysków.
Zasadzka skaveńskiego wodza.
Skaveni uderzyli we flankę halabardników. Sytuacja sprzed kilku chwil odwróciła się – teraz ludzie pierzchali przed wrogiem. Generał uciekał razem ze swoimi żołnierzami. W myślach liczył, że chorąży Ulm powstrzyma wroga.
* * *
Wtedy von Ruttmann nie wiedział jeszcze, że w czasie, gdy centrum pola bitwy przechodziło z rąk do rąk, awatar Rogatego Szczura unicestwił czarodzieja. Tąpnięciem kopyta otworzył przepastną szczelinę, znad której nie zdążył uskoczyć mag. Demon uparcie zmierzał do przodu, zostawiając za sobą nieistotną i nużącą walkę pomiędzy szczurzymi niewolnikami
a biczownikami.
Nie wiedział też, że rajtaria dostała się na tyły wroga – i tam dokonywała cudów waleczności. Jeźdźcy, zmyślnie powodując końmi, raz po raz palili do skaveńskich szturmowców. Szczurludzie nie znieśli tak licznych strat i uciekli, mijając po drodze domostwo zajęte przez biczowników.
Sukcesy rajtarii.
Uwadze generała uchodziła również wymiana ognia pomiędzy skaveńskim kulomiotem a oddziałem elektorskich kuszników. Podczas gdy ludzie raz po raz oddawali salwy, obsługujący machinę szczuroczłek z podnieceniem rozkręcał podajnik pocisków na coraz wyższe obroty. Wiele kul dosięgło celu, lecz kusznicy nie ustawali w swym trudzie – wkrótce przyniósł on owoce. Machina leżała w błocie – równie martwa, jak jej obsługa.
* * *
W końcu generał zdołał przywrócić porządek wśród halabardników. Oddział się przeformował – by przyjąć szarżę zbliżającego się Demona. Tymczasem Ulm kazał trąbić odwrót – nie raz już potykał się ze szczuroludźmi, i wiedział, jakim zagrożeniem są długie szeregi mnichów zarazy, nad którymi łopocze ociekający ropą i śluzem Sztandar Zarazy. Zwłaszcza, gdy mnisi atakują z flanki.
Horda mnichów zarazy szykuje się do szarży na V regiment.
Demon dopadł do halabardników. Wskazał na nich pazurem – i ciała żołnierzy w jednej sekundzie zaczęły swędzieć. W piątej zaś gnić i odpadać. Wtedy wewnątrz demona nastąpiła implozja –ale uczyniła więcej złego imperialnym – niż jemu samemu. Gdy magiczna poświata rozrzedziła się, wokół von Ruttmanna była tylko garstka ludzi. Generał nie zdążył zasłonić się przed ciosem potwora – padł rozpłatany na dwoje, a ze szczątków jego ciała wyroiły się stada szczurów. Ci z żołnierzy, którzy przetrwali tę walkę, nigdy już nie odzyskali jasności umysłu wystarczającej do opowiedzenia o tym, co wydarzyło się tamtego dnia.
Gdyby nie magiczna moc awatara Rogatego Szczura, halabardnicy mogliby przetrwać to starcie.
* * *
Chorąży Ulm cofał się. Rajtarii nie było – została spopielona błyskawicami miotanymi przez samotnego skaveńskiego czarownika – inżyniera. Garstka biczowników utrzymywała domostwo.
Kusznicy, mocą diabelskiej magii – już nie istnieli – a to, co zajęło ich miejsce – walczyło teraz po stronie wroga. Awatar Rogatego Szczura potrzebował czasu, by przyzwyczaić się do praw, które kierują magią w tym wymiarze egzystencji – lecz wiedział, że dalsza droga stoi przed nim otworem. Po dolinie niósł się jego jazgotliwy chichot. Słyszący go szczuroludzie przystawali, zawracali – i biegli ku swemu panu. Mnisi zarazy nie przestawali śpiewać.
V regiment szykuje się do bohaterskiej obrony wioski Halbe. tymczasem reszta doliny jest w rękach skavenów.
Sądna noc w dolinie Halbe - skaveni kontra imperium.
Moderator: RedScorpion
Sądna noc w dolinie Halbe - skaveni kontra imperium.
Ostatnio zmieniony 22 sty 2012, o 12:33 przez gervaz, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Mudżahedin
- Posty: 222
To rzeczywiście był sądny dzień dla Imperium (popraw tytuł ) - całkowita rezygnacja z artylerii w rozpisce kosztowała mnie brakiem odpowiedzi na pojedynczy, ciężki do zdjęcia cel - Vermin Lorda. Jedno działo mogłoby wystarczyć - przez ostatnie dwie tury demon trzymał się na jednym woundzie, miscasty znosił wyjątkowo łagodnie.
Gervaz, wrzuć proszę diagramy, które zrobiłem- może nie wszystkie, ale chociaż ten z deploymentu i pierwszych dwóch tur, a na koniec ten podsumowujący.
Gervaz, wrzuć proszę diagramy, które zrobiłem- może nie wszystkie, ale chociaż ten z deploymentu i pierwszych dwóch tur, a na koniec ten podsumowujący.
A teraz parę słów o okolicznościach i technicznej stronie bitwy. Grywam bardzo rzadko – jak również mój przeciwnik. Z tego powodu przed bitwą umówiliśmy się, że zrobimy zupełnie nietypowe rozpiski, bez zwyczajowych samograjów (abominacja, plague furnace, screaming Bell, artyleria). Nadal jednak nie chciałem się podkładać – stąd pomysł o wzięciu Vermin Lorda.
Ostatecznie nasze rozpiski wyglądały tak:
Imperium:
Flagellanci 10
Flagellanci 10
Wizard lord of jade order (4 lvl)
Pistoliers 10 (z czempionem I muzykiem)
Knights of inner circle 11, (w tym FCG, standard of discipline)
Warrior priest of sigmar, warhorse, crown of command
Halbardiers 29 (w tym FCG)
Generał imperium (full plate armour, generał)
BSB (full plate armour)
Crosbowman 18 (w tym banner of eternal flame)
Skaveni:
vermin lord
chieftain (generał)
clanrats 20
clanrats 50 (FCG, ratlig gun)
warlock engeener (doomrocket)
warlock engeener (1 lvl, warp energy condenser)
skavenslaves 30
skavenslaves 30
stormvermin (20, FCG, banner of under empire)
chieftain (bsb, stormbanner)
plaguemonks 30 (FCG, plaguebanner)
gutterrunners 5 (w tym death runner)
nightrunners 10
ratogres 2
Przed samą bitwą miało miejsce bardzo przykre wydarzenie – straciłem kontrolę nad pudełkiem do transportu figurek. W efekcie konieczna była szybka interwencja cyjanoakrylowego pogowia.
tak to wyglądało chwilę przed wypadkiem. Co ciekawe, konwertowany verminlord wyszedł z wypadku bez szkód. Omen?
Bitwa zaczęła się więc z małym opóźnieniem. Rozstawienie wyglądało następująco:
Postanowiliśmy urozmaicić sobie bitwę losowaniem terenów specjalnych. O ile lasy nei odegrały w grze wielkiej roli, to misterious monolith okazał się być sorcerous portalem – i przez całą grę wybitnie sprzyjał skavenom.
Miałem inicjatywkę i w pierwszej turze ruszyłem ostro do przodu. Gutter runerzy nic nie zrobili swoimi gwaizdkami rajtarii, doomrakieta poleciała troszeczkę za daleko, ale verminlord zapuścił plagę ze świetnym wynikiem. Miscast, który przy tym nastąpił, nie uczynił mu istotnych szkód.
skavy – 1 tura.
Kuba rozbił moich gutterunnerów flagelantami i wjechal rajtarią na tyły – na szczęscie storm banner powstrzymał go przed efektywnym strzelaniem. Reszta armii szykowała się do przyjęcia moich szarż. Nie udało mu się też puścić żadnego czaru.
imperium – 1 tura
W drugiej turze niewolnicy i verminlord zaszarżowali osłabiony oddział rycerzy zakonnych – i rozbił ich w pierwszej rundzie. Dużo gorzej poszły szarże nightrunnerom i drugiemu oddziałowi slabów – przegrali, każdy ze „swoim” oddziałem flagelantów. Resztę armii starałem się ustawić w pozycji dogodnej do szarży na centrum wroga (najlepiej okrążającej) – wyszło to średnio. Stormverminów wystawiłem naprzeciwko rajtarii – licząc na to, że w końcu zdołają oni zaszarżować lekką konnicę. Z czarami poszło podobnie – z tego co pamiętam, nic nie weszło.
Aha – przestał działać storm banner, wiec moglem sobie postrzelac. Udał mi misfire z ratlinga – 10 strzałów poleciało prosto w kuszników – ale weszło chyba tylko 4 woundy… Jedynym jasnym momentem było wystawienie się na szarżę halabardników.
skavy – 2 tura.
W swej drugiej turze Kuba bezlitośnie wykorzystał moje błędy – zaszarżował hordę clanratów oraz ratoogry. Ten drugi oddział został unicestwiony w pościgu. Natomiast clanraci włączyli turbo dopalenie. Ponieważ musieli się ustawić za oddziałem plaguemonków, przebiegli dobre pół stołu.Pistolierzy krążyli wkoło moich stormverminów i cierpliwie ich ostrzeliwali, mag, który przeszedł do oddziału mieczników, zdołał wskrzesić 3 flagellantów, którzy złośliwie utrudniali verminlordowi swobodę ruchów.
imperium – 2 tura
W swojej trzeciej turze przegoniłem halabardników prawie na krawędź stołu. Slavi wdali się w bardzo długą walkę z flagelantami. Clanraci uciekali nadal. Chyba właśnie wtedy verminlord załatwił wrogiego maga crackcallem. Który zresztą przypłaciłem niegroźnym miscastem. Ratling strzelał do kuszoli – bez wymiernego efektu (jakies 3 woundy wbite…)
skavy – 3 tura
Trzecia tura imperium dała przeciwnikowi pewne korzyści. Załatwił mi na amen oddział z generałem i bsbkiem - ale wystawił się tym samym na szarżę plagueMonków. Zebrał halabardników i obrócił ich frontem do verminlorda. Rajtaria strzałami spanikowała stormverminów, ratling przegrał pojedynek strzelecki z kusznikami, a slavi i flagelanci ściągali sobie nawzajem po 1 ranie na runde Th.
imperium – 3 tura
W tej turze, dzięki niezwykle szczęśliwej fazie magii (puszczona z IF plaga, miscast daje więcej szkody wrogowi niż verminlordowi) został zniszczony oddział halabardników, wraz z imperialnym generałem. Horda clanratów i stormvermini uciekali w najlepsze, zaś przeciwnik umknął przed szarżą plaguemonków. No i war lock usmażył kilku pistolierów.
skavy – tura 4
Kuba był już w zasadzie na straconej pozycji. Obrócił kuszników do strzału w verminlorda (co nie było takim złym pomysłem – została mu już tylko 1 rana), a mieczników frontem do plaguemonków (co być może pozwoliło by mu wytrzymać 1 runde Th). Manewrowl pistoli erami tak, by wyjechac na bok plaguemonkow – ale w ten sposób narazal się na warplightinga.
imperium – 4 tura
Uciekające oddziały uciekały dalej – ale na szczescie z małą prędkością. Verminlord zapuścił 13 (znowu miscast – ale niegroźny – stracił jedynie 2 poziomy magii i 2 zaklęcia) na kuszoli – i tak zyskałem 9 clanratów. Wczesniej zaszarżował od boku na swordsmanow, licząc na powtorzeni szczescia, które miałem przy halabardnikach – ale tchórze uciekli. Plaguemonki deptały im po piętach. war lock zniszczył pistolierów – a slavi – flagellantow.
skavy – 5 tura.
Dalsza część gry to moje nieudane próby dogonienia oddziału mieczników i rozwalenia ich jakimiś czarami. Jednak były one czystą formalnością – bitwa zakończyła się czystym zwycięstwem skavenów. Tym bardziej, że w 6 turze zebrali się uciekający
układ stołu pod koniec gry.
Podczas gry cały czas działał na moją korzyść sorcerous portal – każdy czar, jaki trafiał w moje jednostki, dopakowywał mnie, przeciwnikowi zaś szkodził. Wybitnie sprzyjały mi wiatry magii – ale z drugiej strony chyba żaden inny skaveński mag nie mógłby przetrwać tylu miscastów. Ogólnie byliśmy bardzo zadowoleni z bitwy – choć ja mogłem cieszyć się – oprócz samej gry – zwycięstwem
psautorem rysunkow jest moj przeciwnik, na tym forum znany pod nickiem dumny puchacz
Ostatecznie nasze rozpiski wyglądały tak:
Imperium:
Flagellanci 10
Flagellanci 10
Wizard lord of jade order (4 lvl)
Pistoliers 10 (z czempionem I muzykiem)
Knights of inner circle 11, (w tym FCG, standard of discipline)
Warrior priest of sigmar, warhorse, crown of command
Halbardiers 29 (w tym FCG)
Generał imperium (full plate armour, generał)
BSB (full plate armour)
Crosbowman 18 (w tym banner of eternal flame)
Skaveni:
vermin lord
chieftain (generał)
clanrats 20
clanrats 50 (FCG, ratlig gun)
warlock engeener (doomrocket)
warlock engeener (1 lvl, warp energy condenser)
skavenslaves 30
skavenslaves 30
stormvermin (20, FCG, banner of under empire)
chieftain (bsb, stormbanner)
plaguemonks 30 (FCG, plaguebanner)
gutterrunners 5 (w tym death runner)
nightrunners 10
ratogres 2
Przed samą bitwą miało miejsce bardzo przykre wydarzenie – straciłem kontrolę nad pudełkiem do transportu figurek. W efekcie konieczna była szybka interwencja cyjanoakrylowego pogowia.
tak to wyglądało chwilę przed wypadkiem. Co ciekawe, konwertowany verminlord wyszedł z wypadku bez szkód. Omen?
Bitwa zaczęła się więc z małym opóźnieniem. Rozstawienie wyglądało następująco:
Postanowiliśmy urozmaicić sobie bitwę losowaniem terenów specjalnych. O ile lasy nei odegrały w grze wielkiej roli, to misterious monolith okazał się być sorcerous portalem – i przez całą grę wybitnie sprzyjał skavenom.
Miałem inicjatywkę i w pierwszej turze ruszyłem ostro do przodu. Gutter runerzy nic nie zrobili swoimi gwaizdkami rajtarii, doomrakieta poleciała troszeczkę za daleko, ale verminlord zapuścił plagę ze świetnym wynikiem. Miscast, który przy tym nastąpił, nie uczynił mu istotnych szkód.
skavy – 1 tura.
Kuba rozbił moich gutterunnerów flagelantami i wjechal rajtarią na tyły – na szczęscie storm banner powstrzymał go przed efektywnym strzelaniem. Reszta armii szykowała się do przyjęcia moich szarż. Nie udało mu się też puścić żadnego czaru.
imperium – 1 tura
W drugiej turze niewolnicy i verminlord zaszarżowali osłabiony oddział rycerzy zakonnych – i rozbił ich w pierwszej rundzie. Dużo gorzej poszły szarże nightrunnerom i drugiemu oddziałowi slabów – przegrali, każdy ze „swoim” oddziałem flagelantów. Resztę armii starałem się ustawić w pozycji dogodnej do szarży na centrum wroga (najlepiej okrążającej) – wyszło to średnio. Stormverminów wystawiłem naprzeciwko rajtarii – licząc na to, że w końcu zdołają oni zaszarżować lekką konnicę. Z czarami poszło podobnie – z tego co pamiętam, nic nie weszło.
Aha – przestał działać storm banner, wiec moglem sobie postrzelac. Udał mi misfire z ratlinga – 10 strzałów poleciało prosto w kuszników – ale weszło chyba tylko 4 woundy… Jedynym jasnym momentem było wystawienie się na szarżę halabardników.
skavy – 2 tura.
W swej drugiej turze Kuba bezlitośnie wykorzystał moje błędy – zaszarżował hordę clanratów oraz ratoogry. Ten drugi oddział został unicestwiony w pościgu. Natomiast clanraci włączyli turbo dopalenie. Ponieważ musieli się ustawić za oddziałem plaguemonków, przebiegli dobre pół stołu.Pistolierzy krążyli wkoło moich stormverminów i cierpliwie ich ostrzeliwali, mag, który przeszedł do oddziału mieczników, zdołał wskrzesić 3 flagellantów, którzy złośliwie utrudniali verminlordowi swobodę ruchów.
imperium – 2 tura
W swojej trzeciej turze przegoniłem halabardników prawie na krawędź stołu. Slavi wdali się w bardzo długą walkę z flagelantami. Clanraci uciekali nadal. Chyba właśnie wtedy verminlord załatwił wrogiego maga crackcallem. Który zresztą przypłaciłem niegroźnym miscastem. Ratling strzelał do kuszoli – bez wymiernego efektu (jakies 3 woundy wbite…)
skavy – 3 tura
Trzecia tura imperium dała przeciwnikowi pewne korzyści. Załatwił mi na amen oddział z generałem i bsbkiem - ale wystawił się tym samym na szarżę plagueMonków. Zebrał halabardników i obrócił ich frontem do verminlorda. Rajtaria strzałami spanikowała stormverminów, ratling przegrał pojedynek strzelecki z kusznikami, a slavi i flagelanci ściągali sobie nawzajem po 1 ranie na runde Th.
imperium – 3 tura
W tej turze, dzięki niezwykle szczęśliwej fazie magii (puszczona z IF plaga, miscast daje więcej szkody wrogowi niż verminlordowi) został zniszczony oddział halabardników, wraz z imperialnym generałem. Horda clanratów i stormvermini uciekali w najlepsze, zaś przeciwnik umknął przed szarżą plaguemonków. No i war lock usmażył kilku pistolierów.
skavy – tura 4
Kuba był już w zasadzie na straconej pozycji. Obrócił kuszników do strzału w verminlorda (co nie było takim złym pomysłem – została mu już tylko 1 rana), a mieczników frontem do plaguemonków (co być może pozwoliło by mu wytrzymać 1 runde Th). Manewrowl pistoli erami tak, by wyjechac na bok plaguemonkow – ale w ten sposób narazal się na warplightinga.
imperium – 4 tura
Uciekające oddziały uciekały dalej – ale na szczescie z małą prędkością. Verminlord zapuścił 13 (znowu miscast – ale niegroźny – stracił jedynie 2 poziomy magii i 2 zaklęcia) na kuszoli – i tak zyskałem 9 clanratów. Wczesniej zaszarżował od boku na swordsmanow, licząc na powtorzeni szczescia, które miałem przy halabardnikach – ale tchórze uciekli. Plaguemonki deptały im po piętach. war lock zniszczył pistolierów – a slavi – flagellantow.
skavy – 5 tura.
Dalsza część gry to moje nieudane próby dogonienia oddziału mieczników i rozwalenia ich jakimiś czarami. Jednak były one czystą formalnością – bitwa zakończyła się czystym zwycięstwem skavenów. Tym bardziej, że w 6 turze zebrali się uciekający
układ stołu pod koniec gry.
Podczas gry cały czas działał na moją korzyść sorcerous portal – każdy czar, jaki trafiał w moje jednostki, dopakowywał mnie, przeciwnikowi zaś szkodził. Wybitnie sprzyjały mi wiatry magii – ale z drugiej strony chyba żaden inny skaveński mag nie mógłby przetrwać tylu miscastów. Ogólnie byliśmy bardzo zadowoleni z bitwy – choć ja mogłem cieszyć się – oprócz samej gry – zwycięstwem
psautorem rysunkow jest moj przeciwnik, na tym forum znany pod nickiem dumny puchacz
-
- Mudżahedin
- Posty: 222
Od razu prostuję, że diagramy są niedokładne - kilka szarż wygląda na nielegalne i odległości są zakłamane, ale raczej z grubsza powinny przedstawiać stan rzeczy.
W mojej rozpie był jeszcze ok.50 osobowy oddział swordsmenów z command groupem, w którym siedział BSBek i 15 milicjantów do pilnowania wizarda - jak tylko dostali z plagi (w pierwszej turze) wizard uciekł do mieczników i free company przestało być istotne.
Swoją drogą, nie wiem, czy nie powinniśmy rzucać look out sir'a kiedy crack's call objął BSBka i Wizarda... Obaj byli w oddziale, a to chyba template. Muszę doczytać na przyszłość.
W mojej rozpie był jeszcze ok.50 osobowy oddział swordsmenów z command groupem, w którym siedział BSBek i 15 milicjantów do pilnowania wizarda - jak tylko dostali z plagi (w pierwszej turze) wizard uciekł do mieczników i free company przestało być istotne.
Swoją drogą, nie wiem, czy nie powinniśmy rzucać look out sir'a kiedy crack's call objął BSBka i Wizarda... Obaj byli w oddziale, a to chyba template. Muszę doczytać na przyszłość.