Plagiusa. Nikt nie mógł dorównać Ryszardowi lecz hordy szkieletów były niezliczone. Raz za razem już tylko zbroja ratowała dzielnego rycerza. Ten przebił się w końcu do czarnego maga i już miał powalić go pojedynczym ciosem gdy ostrze włóczni zagłębiło się w jego ciele.
Ryszard obudził się w starym zamczysku, w lustrze ustawionym naprzeciw łóżka dojrzał swe nienaturalnie blade ciało, podkrążone oczy i długie kły. Zawył ze wściekłości gdy zrozumiał czym się stał. Jednym susem wypadł z łóżka, kopniakiem rozwalił drzwi. Za nimi stała jego straż. Ta próbowała go powstrzymać lecz on wykorzystując zwierzęcą furię którą wtłoczono mu do żył rozrywał szkielety, miażdżył kości i kruszył czaszki. Gdy dotarł do komnat nekromanty potężnym ciosem obalił go na ziemie po czym chwycił za gardło i uniósł w górę.
-Kimże się stałem?!-ryknął mu w twarz ukazując swe długie kły.
-Moim sługą! Jesteś pierwszym sztucznym wampirem, zrodzonym z nie krwi innego a czystego wywaru który wydestylowałem!-nekromanta zaśmiał się okrutnie. -Teraz puść mnie!
-Puszczę szaleńcze!-krzyknął Ryszard po czym z hukiem wyrzucił go za okno.
Ciało Plagiusa roztrzaskało się o kamienny dziedziniec.
Nowo narodzony Wampir ruszył w stronę swego domu. Lecz po drodze spotkał własnych rycerzy. Ci nie bacząc na to kim był zaatakowali go. Ten próbował im wytłumaczyć iż jest dalej Ryszardem ci jednak nie słuchali. Ogarnął go szał i zabił ich z łatwością po czym wychłeptał krew. Wówczas to dopadł go zwierzęcy głód i całkowite zrezygnowanie gdy zrozumiał iż w Bretonni nie ma już dla niego miejsca. Atakował ludzi po nocach znikał szybko chełpiąc ostatnie krople drogocennego płynu. W końcu powrócił do zamku Plagiusa i odkrył tajniki mrocznej sztuki. Stworzył więc wielką armię umarłych z którą nie mógł się liczyć żaden legion tego świata.
Ruszyła ona aby odzyskać to co mu się jawnie należało, a choć w głębi duszy nie był on jeszcze skalany złem to jego głód był niezaspokojony, zaś umysł niespokojny. Ku chwale starego wampirzego rodu przyjął nazwisko von Carstein i wkrótce zaatakował.
Legiony jego były nieprzeliczone zaś on sam stawał w bój z największymi rycerzami tego świata. Zabijał ich bez mrugnięcia okiem tylko po to by dostać się do narkotycznego płynu. Jego żądza zamieniła się w uzależnienie a uzależnienie w obłęd i wkrótce stał się tym co sam przysięgał zniszczyć.
Jedynym który mógł stawić mu czoła był lord Baudwin. Poprowadził on swą armie przeciw hordą dawnego rycerza. Po drodze Baduwin zebrał pośpiesznie armię. Dołączyły się do niego dwa duże oddziały królewskich rycerzy, stawili się także czterej synowie Lorda a każdy z nich przewodził rycerzom na pegazach. Szukając chwały pojawili się także legendarni rycerze Grala. Brat Baduwina o imieniu Galahad okrył się chwałą niosąc do bitwy sztandar armijny. Tuż zanim zaczęła się bitwa z okolicznego lasku wybrano dziesięć dużych dębów i stworzono dwa trebusz które miały ostrzeliwać hordę nieumarłych. Na samym końcu dzień przed planowaną bitwą przybyła tajemnicza czarodziejka. Jej moc była potężna i opierała się na potędze niebios.
Po drugiej stronie zaś stanął Ryszard. Już sam byłby potęgą z jaką musiałby liczyć się Baduwin lecz on przyprowadził ze sobą cała armię. Tuż za nim powłócząc nogami przybyły dwie niezliczone hordy zombich. Obok nich krążyły plugawe ghule szukając mięsa. Tuż obok Wampira maszerowała grobowa straż wraz z jego starym przyjacielem. Ryszard bowiem związał ducha nekromanty chcąc odpłacić mu za wszystkie niegodziwości i okropności jakich doznał z jego rąk. Plagius cierpiał katusze lecz mimo to musiał być posłuszny rozkazom swego dawnego eksperymentu. I teraz wznosił sztandar ku jego chwale. Za tymi wszystkimi legionami pojawiły się mrożące krew w żyłach widziadła. To przeklęte zjawy wyjąc pojawiły się na polu bitwy. Niebo nagle przysłoniły ciemne chmury nietoperzy i Ryszard ryknął triumfująco czując iż zwycięstwo jest w jego rękach.
W tej samej chwili lady Isabel służka pani wzniosła sękaty kostur do góry. Niespodziewanie wszystko pokryło się mgłą tak gęstą iż teraz żadna ze stron nie widziała drugiej.
W ciszy całkowicie na oslep obie strony powoli formowały szyki. Lord Baduwin wraz ze swymi synami zdecydował się poprowadzić czoło armii. Trebuszety zostały rozstawione na flankac tak samo i królewscy rycerze, jeden oddział na jedną flankę. Na lewej flance (patrząc z perspektywy lorda) pojawili się także rycerze Grala i Galahad który poszukał schronienia wśród królewskich rycerzy.
Lady zaś schroniła się tuż za samym lordem bo nie posiadała rumaka.
Wampir sycząc z gniewu poprowadził chordę martwiaków na lewą flanke (z jego perspektywy) tuż za nimi piszcząc, wyjąc i krzycząc ruszyły piekielne zjawy. Za nimi zaś pociągnęły się chmury nietoperzy. Na prawej flance swe miejsce znalazła grobowa straż wraz z Plagiusem i hordą zombi. Jedynym oddziałem jaki szedł na czole były ghule. Plan Bitwy Ryszard zaczął się powoli walić.
Gdy tylko mgła się rozwiała Ryszard nakazał zmasowany atak. On i jego horda zombi ruszyły do przodu powłócząc nogami. Tuż obok przebiegły piekielne zjawy, a ziemia pokryła się cieniem który spowodował przelot nietoperzy. Na drugiej flance zombi poruszały się bardzo niemrawo, plując, charcząc i upadając na ziemię wyjęte spod zasięgu mocy ich mistrza.
Wampir poczuł przypływ mocy i zaczął powoli wyłapywać wiatry magii. Tuż obok niego stały jednak Tajemnicze Ruiny które skusiły go mocami w nich zawartymi i Ryszard spróbował zaczerpnąć także z nich. Jednak nagle poczuł iż zaczerpnął zbyt wiele mocy. Ta powoli lecz nieubłaganie musiała się wydostać. Oczy Wampira stanęły w słup zaś on sam zgiął się w pół. Rozległ się huk i sześć zombi obok niego padło na ziemie zaś z jego nosa strzelił strumień posoki. Dawny Rycerz zaklął szpetnie.
-Stać!- krzyknął Galahad.
-Alec panie czyż nie należało by ich teraz zmieść szarżą?-zapytał jeden z rycerzy.
-Głupiś! Możemy nie dojechać a tak zaczekamy aż sami do nas podejdą.
-Cofnąć się!-krzyczał Lord- cofać się na wasz honor!
-Ale panie przecież szarża, chwała...
-Chcesz ginąć bez sensu jak ten plugawy stwór tu podejdzie?!
-Całej armii nie da rady, ja muszę mój honor, kodeks....
-Tu szarżuj tam!-krzyknął Baduwin wskazując na oddział Ghuli.
-Ta jest panie, zdobędę dla ciebie chwałę!-krzyknął dowódca oddziału królewskich rycerzy i ze śpiewem na ustach zreformował swój oddział i ruszył w stronę trupojadów.
Isabela wzniosła do góry kryształ i niespodziewanie niebo zachmurzyło się. Zerwały się silne wiatry które strąciły nietoperze z nieboskłonu. Te spadając piszczały choć odległość nie była wystarczająca by zabić. Następnie czarodziejka zaczerpnęła magii i krzycząc różnorakie formuły zaczęła machać rekami. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Z nieba runął grom zabijając piotkę zombi.
Ryszard wściekły jak nigdy dotąd chciał ruszyć do ataku, zabić wypić... lecz drogę zastąpiły mu te malutkie stworzenia! Wampir począł jak ogarnia go furia. Bo jak ma przejść przez te roje nietoperzy zalegając mu pod stopami?! Nie będzie przecież miażdżył własnych żołnierzy! Plując, sycząc i rycząc powoli parł naprzód wraz z oddziałem martwiaków a poprzedzała go bezmyślnie piszcząca horda małych latających szczurów!
Szybko zaczerpnął magii i prostym zaklęciem uzupełnił luki w szeregach swoich zombi. Tylko na tyle starczyło mu mocy. Zawiedziony prychnął i ruszył do przodu.
Dwa kamienie wystrzelone z trebuszów trafiły w sam środek grobowej straży czyniąc potężne wyrwy w ich szeregach. Jakby tego było mało w ich szeregi wbił się oddział królewskich rycerzy którzy nie bacząc na niebezpieczeństwo zaczęli przebijać kości, łamać mostki i tratować gnaty szkieletów. Ci odpowiedzieli lecz ich ciosy były zbyt słaby by przebić ciężkie zbroję Bretończyków i wielu z gwardii rozsypało się w proch.
Jeden z trupojadów znalazł akurat jakieś ciało psa pochylił się nad nim zaintrygowany zapachem zgnilizny. Chciał ugryźć, zasmakować słodkiego mięska. Nie zdążył kopia przebiła go na wylot, zaś kopyta stratowały jego plugawe ciało. Klin konnicy wbił się w trupojady, siecząc, niszcząc i bezlitośnie wyrzynając plugawych kanibali. Ostrza spłynęły krwią a kopie popękały, tak zażarta była walka.
Niespodziewanie wiatr ucichł i nietoperze wzbiły się ku niebu. Ryszard krzyknął triumfalnie i puścił się sprintem w stronę lorda i jego synów.
-Cofać się!-krzyknął Lord.-Ty i Lamorak de Galles okrążcie go!
Synowie posłusznie wykonali polecenie zaś wszelkie oddziały Lorda cofnęły się delikatnie.
-To jeszcze nie koniec!-Wrzasnął Ryszard. Zaczerpnął magi która napełniła jego ciało niewyobrażalna mocą. Zombi zwykle powolne i nie przejmujace inicjatywy wystrzeliły teraz sprintem do przodu gubiąc kawałki mięsa. Siły opuściły go tuż przed linią rycerzy na pegazach. Przeklęte zjawy podążały tuż za nimi
W tej samej chwili Lady nabrała mocy i z nieba strzeliły pioruny. Rozrywając i paląc nietoperze uderzyły w oddział zombi wywołując wśród nich pożogę. Kolejne zombi umierały powtórnie tym razem spalone mocą magi. Lecz nie był to koniec. Nagle z odmętów hordy martwaków wystrzeliło kolejne wyładowanie które obróciło w proch cały oddział piekielnych zjaw zaś z drugiego pozostawiając ledwie marne resztki. Kolejne nietoperze zginęły gdy piorun odbił się od ziemi i zawrócił w ich stronę, paląc je na popiół.
Isabela jednak drogo zapłaciła za ten jakżeby inaczej spektakularny sukces. Bariery jej umysłu oękły i mroczna osobowośc wlała sie do niego, niszcząc jej pamięć by po chwili zostac wyrzuconym przez spokój magiczki. Nic na to jednak nie mogła poradzić, zapomniała dwóch najważniejszych czarów!
Zombi wykazując niezwykłą inicjatywy okrążyły i zaatakowały oddział rycerzy walczący ze strażą ( z którego zostały już marne niedobitki). Wbiły sie w rycerzy powalając ich cała swoja masą i ściągając z koni. Na nic jednak nie zdało się to, bo oto rycerze którzy pogromili trupojadów zaszarżowali na tyły martwaków. Tnąc, siekąc i rozpruwając ich niegodne ciała.
Dopiero teraz Ryszard zdał sobie sprawę iż jest okrążony. Zaryczał dziko. On i jego horda ze wszystkich stron widzieli tylko nieprzyjaciół. Szybkim ruchem nakazał resztką przeklętym zjawą zaatakować trebusz. Sam zaś ujrzał nadjeżdżającą ku niemu konnice grala. Wrzeszcząc dziko wybiegł z oddziału zombi (pozostawiając je na pewną śmierć) prosto pod podkowy rycerstwa.
Zombi padały jak muchy, tratowane, miażdżone i cięte. Po chwili już nic z nich nie zostało i oddziały jazdy mogły zwrócić się w inną stronę. Tam ujrzały coś co przeraziło ich niezmiernie.
Ryszard wbił się w rycerz nie bacząc na kopię sterczącą mu z ramienia szybkimi ciosami zadawał kolejne rany. Wpadł w szał. Ciął rąbał i dźgał gdy nagle uświadomił sobie iż stoi samotnie na polu wypełnionym trupami jazdy. Sycząc wyrwał sobie kopię z ramienia. Nagle usłyszał róg. Zobaczył iż jego zombi są atakowane ze wszystkich stron i już miał im biec na pomoc gdy Baduwin spikował na niego z nieba.
-Walczmy na ziemi tak będzie bardziej honorowo!-zakrzyknął schodząc z konia. Obaj dobyli mieczy.
Pierwszy zaatakował Ryszard, tnąc z góry z rozbiegu, Lord zasłonił się tarczą po czym wyprowadził kontratak. Wampir wykręciwszy się w piruecie ciął zaskoczonego lorda w ramie przebijając zbroję i kolczugę. Rycerz sapnął cicho i uderzył wampira tarczą w twarz, ten zachwiał się na nogach zaś Baduwin zaatakował. Miecz odbił się od niewidzialnej tarczy chroniącej wampira i Lord pojął iż niedane mu zwycięstwo. Próbował kopniakiem powalić ogłuszonego przeciwnika lecz ten nad wyraz przytomnie uniknął i zbliżył się do lorda. Ten zaatakował z lewej celując w szyje wąpierza. Niestety cios warty zapisania w kronikach został sparowany. Wampir zbił ostrze rycerza po czym ugryzł go w szyje i wyssał z niego życie.
-Nie!!!-krzyknął Galhad widząc to z odległego krańca pola bitwy.
W tej samej chwili w Ryszarda trafił pocisk z trebusza.
Żołnierze zamarli myśląc iż właśnie widząc koniec von Carsteina. Niestety ten niedbale wygramolił się spod kamienia i błysnął w ich stronę kłami. Zadrżeli z przerażenia.
Ryszard nie patrząc długo rzucił się za panikującą magiczką po czym jednym ciosem skrócił Lady o głowę.
-Wycofujemy się.-rzekł Gahald.
Armia Bretonni wycofała się pospiesznie do pobliskiej twierdzy. Twierdza została oblężona przez Ryszarda dwa dni później ale ostaecznie lord Lancelot przybył oblężonym na ratunek. I choć bitwa zosta łą tym razem wygrana to ciała Ryszarda nigdy nie odnaleziono.....
[W tekście są trzy Ester Eggi kto znajdzie je wszystkie?]
EDIT: Nie no 145 wyświetleń i ani jednego komentarza, nikt nie dotrwał do końca raportu?

1 Easter Egg: Darth Plagius był mistrzem Dartha Sidiusa (Imperatora) w filmach spod szyldu star wars.
2 Easter Egg: Wszystkie imiona bretończyków (z wyjątkiem lady) użyte w tym opowiadaniu to imiona rycerzy okrągłego stołu.