
Quikik jest obiecującym adeptem klanu Eshin. Wielokrotnie musiał ozbywać sie zagrażających mu konkurentów. Teraz nadarzyła sie okazja aby wreszcie udowodnić swoja wartość i zostać zauważonym przez kogoś wyżej. Jednak nie tylko on ma ambicje. Do konkursu stanął nie tylko on ale i dwóch rywali - Wirtik i Zartok. Quikik musiał dostać tę robotę wiec postanowił pozbyć sie konkurentów.
Gdy Zartoka wyciągnięto z kanału z garotą zaciśnięta na szyi Quikik niezmiernie sie ucieszył z tego, ze ktoś pozbawił go problemu. Został tylko Wirtik. Qukik zasadził sie na niego w ciemnym kanale gdy jego wróg wracał do legowiska. Już miał oddać strzał gdy Wirtik zauważył go i z nadskavenska szybkością rzucił sie w bok, przez co zatruta gwiazdka chybiła celu. Quikik nie miał wyboru. Założył parę stalowych pazurów na ręce i rzucił sie w pogoń za swa niedoszła ofiara. Tamten tylko na to czekał i wyskoczył na niego zza rogu korytarza. Qukik uchylił sie przed zatrutym ostrzem mierzącym w stronę jego głowy, zaatakował mijając o włos pierś przeciwnika. Quikik sparował następny cios i rzucił sie do przodu. Lewa ręką napotkał opór w postaci twarzy Wirtika. Tamten nie przejął sie tym za bardzo i przeszedł do ofensywy. Jego dwa ciosy cudem minęły Quikika. Qukik wyraźnie jednak zauważył ze jego rywal zaczyna wpadac w czarny głód. Nie miał zbyt wiele czasu gdyż Wirkit atakował z coraz większa zaciekłością. Nagle Quikik spostrzegł lukę w obronie przeciwnika i natychmiast to wykorzystał wbijając ostrza w pierś Wirtika. Ten zachwiał sie i wpadł do wody, a jego ciało popłynęło z prądem. Qukik nie miał siły by sprawdzić czy Wirtik na pewno nie żyje, byl jednak pewien, ze nie ma już konkurencji.
Z radością to ogłosił następnego ranka Throtowi Nieczystemu, dla którego miała być ta misja. Z tego co sie dowiedział klan Moulder potrzebował spaczenia do swoich genetycznych eksperymentów, a on Quikik miał udać sie do ruin ludzkiego miasta Mordheim i znaleźć jak najwięcej tego kamienia. Oczywiście nie bez odpowiedniego wsparcia. tydzień później Quikik był gotowy do drogi. Jako miejsce w którym miał spotkać się ze swoimi podkomendnymi, wyznaczono mu jeden z głównych kanałów prowadzących bezpośrednio pod Mordheim. Gdy Quikik stawił sie w umówione miejsce przeżył straszne rozczarowanie. Oczekiwał ze poprowadzi jakaś wielka armie, a to co zobaczył przypominało raczej bande obdartusów. Największy zawód sprawił mu klan Moulder przysyłając sześc wielkich szczurów. Quikik liczył na to, ze dostanie kilka tych wielkich bestii nazywanych szczuroogrami, a tu cos takiego. Klan Eshin sprawił sie nieco lepiej. Przysłał jednego ze swoich czarodziei, niejakiego Tranka. Oprócz niego dwóch kandydatów na zabójców, przechodzących ostatnie testy - Thola i Foxika, oraz dwóch nowicjuszy w sztuce zabijania - Glogina i Siquaka. Ci trzej pierwsi mogli stanowić zagorzenie dla Quikika, mogli chcieć przejąć dowództwo nad drużyną i co za tym idzie pozbawić go życia. Już mieli wyruszać gdy zjawił sie Throt. Zbliżył się do Quikika i dal mu jeszcze jedno zadanie. Powiedział "Miesiąc temu wysłaliśmy inna ekspedycje ta jednak od dwóch tygodni nie dostarcza nam spaczenia! Znajdźcie ich i odbierzcie zaległy spaczeń. Acha! I jeszcze jedno - im lepiej będziecie sie spisywać, czyli im więcej kamienia dostarczycie tym więcej dostaniecie w zamian. Rozumiecie? Więcej broni, skavenow i innych rzeczy. No to idźcie!" - zakończył przemówienie i odszedł. Quikik odwrócił sie do reszty bandy i powiedział - "No nie słyszeliście mistrza Throta? Idziemy!". I... poszli.
Jeśli nie dostanę za bardzo za moją grafomanię i jak będę miał chwile na poprawienie następnych raportów to dorzucę te resztki co mam na skrzynce
