Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata
Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata
Bardzo ciekawy skład, dużo żeńskich postaci. Super.
-Cholerna mapa.-pomyślał Kharlot - ten co to rysował nigdy chyba nie był na powierzchni.
Wybraniec stał na gościńcu bezradnie patrząc na mapę. Drogi na niej zaznaczone w ogóle nie odzwierciedlały rzeczywistości. Humor poprawiał łup zdobyty na pobory podatków. W sumie nie o pieniądze chodziło. Przypalanie, podtapianie, łamanie kończyn i inne zabawy trwały kilka dobrych godzin. Gdy z nim skończył stwierdził, że szkoda, by zebrany podatek łatał cesarską dziurę budżetową. Nie będzie za co prowadzić wojny z Chaosem. Niech żyje drobna sprawiedliwość.
Schował felerną mapę i ruszył gościńcem. Kilka godzin i zdobytych czaszek później zauważył w oddali karczmę. Nie omieszkał skorzystać z jej gościny. W środku panował półmrok, lecz jak na przydrożną karczmę zachowywała wysoki standard. Przy stolikach było mnóstwo podróżnych, ciągnących na arenę. Jego wzrok przykuła zwłaszcza jedna osoba. Była nią odziana w skórzane podróżne odzienie kobieta. Spod kaptura spływały krwawoczerwone pukle włosów...
-Cholerna mapa.-pomyślał Kharlot - ten co to rysował nigdy chyba nie był na powierzchni.
Wybraniec stał na gościńcu bezradnie patrząc na mapę. Drogi na niej zaznaczone w ogóle nie odzwierciedlały rzeczywistości. Humor poprawiał łup zdobyty na pobory podatków. W sumie nie o pieniądze chodziło. Przypalanie, podtapianie, łamanie kończyn i inne zabawy trwały kilka dobrych godzin. Gdy z nim skończył stwierdził, że szkoda, by zebrany podatek łatał cesarską dziurę budżetową. Nie będzie za co prowadzić wojny z Chaosem. Niech żyje drobna sprawiedliwość.
Schował felerną mapę i ruszył gościńcem. Kilka godzin i zdobytych czaszek później zauważył w oddali karczmę. Nie omieszkał skorzystać z jej gościny. W środku panował półmrok, lecz jak na przydrożną karczmę zachowywała wysoki standard. Przy stolikach było mnóstwo podróżnych, ciągnących na arenę. Jego wzrok przykuła zwłaszcza jedna osoba. Była nią odziana w skórzane podróżne odzienie kobieta. Spod kaptura spływały krwawoczerwone pukle włosów...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
Zaklepuje miejsce. Zaraz dam postać.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
Nie klepać miejscówek tylko postacie dawać.
Kilian "Wysoki"
Niziołek
Łowca Czarownic
Broń: Proca , krótki miecz (jako broń zapasowa)
Pancerz: Średni(kolczuga + kurtka) + Hełm Średni(wielki kolec na jego czubku)
Ekwipunek: bomby zapalające
Umiejętność: Odporny na magię i Nieprawdopodobne Szczęście
Kilian urodził się w małej wiosce na jakimś zadupiu. Od dziecka był z niego niezły nicpoń i rozrabiaka. Był marzycielem. Od zawsze chciał być dzielnym rycerzem, takim jak Sir Roland o którym krąży wiele legend. Jak to każdy niziołek ćwiczył się w strzelaniu z procy i do tego po kryjomu uczył się walczyć mieczem, używał do tego drewnianego kija. Ciężka praca i trening w 15 lat uczyniły go dość silnym i wytrzymałym aby wyruszyć w podróż życia. Dopomógł mu w tym pewien wypadek. W dniu jego 26 urodzin wioskę zaatakował zły czarownik, zjawił się gdy słońce zachodziło i rozpoczął rzeź... Tylko Kilian odważył się stanąć w szranki ze złym czarnoksiężnikiem. Walka trwała a podczas niej niziołek wykazał się niezwykłą odpornością na magię czarodzieja renegata i sprytem. Gdy zaczęło świtać obaj byli już zmęczeni, nasz mały bohater ostatni raz chwycił za proce i wypuścił pocisk, kamień uderzył prosto w oko napastnika i wbił mu się w mózg. Walka skończyła się a sam Kilian zemdlał z wycieńczenia.
Obudził się po 2 dniach i po otworzeniu oczu ujrzał mężczyznę w podeszłym wieku.
- Witaj, rzekł starzec, zwą mnie Traglof i jestem łowcą czarownic.
Wieśniacy opowiedzieli nam co się stało i szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem. Pierwszy raz widzę niziołka, który pokonał czarodzieja. Chiał bym złożyć ci propozycję nie do odrzucenia.. Dołącz do nas!
Przez następne 5 lat nasz mały bohater towarzyszył staremu mistrzowi i uczył się... Jednak w końcu zdarzył się pewien wypadek.
Chłopi z pewnej wioski donieśli o mordercy, który zabija ludzi w lesie a takiej sprawy łowcy zignorować nie mogli.
Stary Łowca i Kilian wyruszyli na poszukiwania, w lesie postanowili się rozdzielić. Mijały godziny a Kilian nikogo nie znalazł, wtem usłyszał głośny urwany krzyk.
Natychmiast pobiegł w tamtą stronę, po niespełna 1km biegu ujrzał ciało swojego mistrza, a jakieś 100m dalej znikającego w gąszczu człowieka. Jednak mistrz był ważniejszy.
Szybko podbiegł do niego.
-Co się stało?!!
Mistrz z trudem uniósł głowę i odrzekł
-To ten zabójca, nie doceniłem skurczybyka... Ale to już nie ważne, musisz mnie pomścić, ten potwór zabrał wezwanie na arenę. Udaj się tam i go zabij...
Po tych słowach Tranglof umarł...
Kilian był wściekły i ze łzami w oczach wyciągnął swój plakat i krzyknął na cały głos.
Przyjmuję wyzwanie!!!!
Niziołek
Łowca Czarownic
Broń: Proca , krótki miecz (jako broń zapasowa)
Pancerz: Średni(kolczuga + kurtka) + Hełm Średni(wielki kolec na jego czubku)
Ekwipunek: bomby zapalające
Umiejętność: Odporny na magię i Nieprawdopodobne Szczęście
Kilian urodził się w małej wiosce na jakimś zadupiu. Od dziecka był z niego niezły nicpoń i rozrabiaka. Był marzycielem. Od zawsze chciał być dzielnym rycerzem, takim jak Sir Roland o którym krąży wiele legend. Jak to każdy niziołek ćwiczył się w strzelaniu z procy i do tego po kryjomu uczył się walczyć mieczem, używał do tego drewnianego kija. Ciężka praca i trening w 15 lat uczyniły go dość silnym i wytrzymałym aby wyruszyć w podróż życia. Dopomógł mu w tym pewien wypadek. W dniu jego 26 urodzin wioskę zaatakował zły czarownik, zjawił się gdy słońce zachodziło i rozpoczął rzeź... Tylko Kilian odważył się stanąć w szranki ze złym czarnoksiężnikiem. Walka trwała a podczas niej niziołek wykazał się niezwykłą odpornością na magię czarodzieja renegata i sprytem. Gdy zaczęło świtać obaj byli już zmęczeni, nasz mały bohater ostatni raz chwycił za proce i wypuścił pocisk, kamień uderzył prosto w oko napastnika i wbił mu się w mózg. Walka skończyła się a sam Kilian zemdlał z wycieńczenia.
Obudził się po 2 dniach i po otworzeniu oczu ujrzał mężczyznę w podeszłym wieku.
- Witaj, rzekł starzec, zwą mnie Traglof i jestem łowcą czarownic.
Wieśniacy opowiedzieli nam co się stało i szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem. Pierwszy raz widzę niziołka, który pokonał czarodzieja. Chiał bym złożyć ci propozycję nie do odrzucenia.. Dołącz do nas!
Przez następne 5 lat nasz mały bohater towarzyszył staremu mistrzowi i uczył się... Jednak w końcu zdarzył się pewien wypadek.
Chłopi z pewnej wioski donieśli o mordercy, który zabija ludzi w lesie a takiej sprawy łowcy zignorować nie mogli.
Stary Łowca i Kilian wyruszyli na poszukiwania, w lesie postanowili się rozdzielić. Mijały godziny a Kilian nikogo nie znalazł, wtem usłyszał głośny urwany krzyk.
Natychmiast pobiegł w tamtą stronę, po niespełna 1km biegu ujrzał ciało swojego mistrza, a jakieś 100m dalej znikającego w gąszczu człowieka. Jednak mistrz był ważniejszy.
Szybko podbiegł do niego.
-Co się stało?!!
Mistrz z trudem uniósł głowę i odrzekł
-To ten zabójca, nie doceniłem skurczybyka... Ale to już nie ważne, musisz mnie pomścić, ten potwór zabrał wezwanie na arenę. Udaj się tam i go zabij...
Po tych słowach Tranglof umarł...
Kilian był wściekły i ze łzami w oczach wyciągnął swój plakat i krzyknął na cały głos.
Przyjmuję wyzwanie!!!!
Ostatnio zmieniony 22 lut 2013, o 00:12 przez Matis, łącznie zmieniany 5 razy.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Imię: (hieroglif bardzo się zatarł <wymyślę do wieczora>)Czcigodny Sethep II następca Setepa I, Drugi Opiekun Nekropoli Lybarasu, Doradca Wielkiej Królowej Khalidy, hierofanta floty Lybarasu.
Klasa. Liche priest TK
Broń: kostur bojowy, nóż
Zbroja: Ceremonialna szata, lekki hełm
Ekwipunek, pożeracz mocy
Spec, umiejętność: Kontrola nad mocą
Obudził, się gdy tylko zadziałały zaklęcia obronne. Zaatakował, od razu, zanim rozwarły się jego powieki ,a a potężny strumień mocy uderzył w nachylającą się nad sarkofagiem postać. I rozwiał się niczym poranna rosa na pustyni.
-Widzę, jak zawsze w gotowości – powiedział Wielki Hierofanta Khetep –wstań, pora zwołać radę Kultu umarłych, gdyż dzieją się iście niezwykłe zdarzenia.
Sethep był w dość niekomfortowej sytuacji. Khetep, przywódca Kultu Śmierci, był banitą narażonym a gniew samego Settry. Poza tym, Kult nie był taką trwała strukturą jak mógłby wyglądać z zewnątrz, cały czas pleciono w nim drobne intrygi i trwała wojna podjazdowa. Przyczyna tego była dość prosta, w ,,normalny” społeczeństwie działała metoda sumiennej pracy i awansu ( a przynajmniej nadziei). Uczeń, wędrowny czarodziej, magister, Mistrz – każdy członek gildii wiedział, że wystarczy czekać i pracować. W przypadku Kultu było inaczej. Miejsca na ,,górze” nie zwalniały się w sposób ,,normalny”, więc czasami chęciom trzeba było dopomóc. ,,Wypadki” i zamachy zdarzały się dość często, a i otwarte pojedynki nie należały do rzadkości. Khetep utrzymywał się tylko dzięki swej ogromnej mocy, zdolności politycznych i instynktowi przetrwania. Wprawdzie ostatnio sytuacja się uspokoiła (Settra wyraźnie powiedział co zrobi każdemu, kto z powodu własnych waśni i intryg stanie na przeszkodzie Wielkiemu Podbojowi), to sytuacja była dość napięta.
Dlatego, Setep myśłał czy nie wysłać na przybysza dwóch tuzinów Uszbati (on naruszył jego świątynię, więc według nieoficjalnego kodeksu miał do tego prawo), lecz nagle u wejścia do jego ,,mieszkania” zauważył druga postać.
- Zaufaj mu. Settra wysłał właśnie soje legiony na złe ziemię, ale budzę się też nasi inni wrogowie. Nie pora teraz na waśnie. – rzekł Setep I naczelny hierofanta wojsk lądowych Lybarasu i naczelny opiekun Nekropolii.
- Tak o Wielki – odpowiedział Sethep. Bezgranicznie ufał swojemu mistrzowi, a poza tym… z dwoma nie dałby sobie rady. Wyszli na zewnątrz. Roztaczała się stąd piękna panorama okolicy, a gwiazdy niezwykle błyskały na niebie.
- Musimy wyruszać natychmiast – powiedział Khetep – weź co potrzebujesz najbardziej, byle szybko.
Chwilę potem Wielki hierofanta uniósł do góry swój kostur, piasekł podniósł się w ogromny wie i odleciał w dal. P chwili wszystko wyglądało tak jak wcześniej. Miasto było, piękne, ciche i (prawie) martwe.
CDN
Edit 1: Zmiana z Asapu na Lybaras
Edit 2: Zmiana z krótki miecz na nóż
Klasa. Liche priest TK
Broń: kostur bojowy, nóż
Zbroja: Ceremonialna szata, lekki hełm
Ekwipunek, pożeracz mocy
Spec, umiejętność: Kontrola nad mocą
Obudził, się gdy tylko zadziałały zaklęcia obronne. Zaatakował, od razu, zanim rozwarły się jego powieki ,a a potężny strumień mocy uderzył w nachylającą się nad sarkofagiem postać. I rozwiał się niczym poranna rosa na pustyni.
-Widzę, jak zawsze w gotowości – powiedział Wielki Hierofanta Khetep –wstań, pora zwołać radę Kultu umarłych, gdyż dzieją się iście niezwykłe zdarzenia.
Sethep był w dość niekomfortowej sytuacji. Khetep, przywódca Kultu Śmierci, był banitą narażonym a gniew samego Settry. Poza tym, Kult nie był taką trwała strukturą jak mógłby wyglądać z zewnątrz, cały czas pleciono w nim drobne intrygi i trwała wojna podjazdowa. Przyczyna tego była dość prosta, w ,,normalny” społeczeństwie działała metoda sumiennej pracy i awansu ( a przynajmniej nadziei). Uczeń, wędrowny czarodziej, magister, Mistrz – każdy członek gildii wiedział, że wystarczy czekać i pracować. W przypadku Kultu było inaczej. Miejsca na ,,górze” nie zwalniały się w sposób ,,normalny”, więc czasami chęciom trzeba było dopomóc. ,,Wypadki” i zamachy zdarzały się dość często, a i otwarte pojedynki nie należały do rzadkości. Khetep utrzymywał się tylko dzięki swej ogromnej mocy, zdolności politycznych i instynktowi przetrwania. Wprawdzie ostatnio sytuacja się uspokoiła (Settra wyraźnie powiedział co zrobi każdemu, kto z powodu własnych waśni i intryg stanie na przeszkodzie Wielkiemu Podbojowi), to sytuacja była dość napięta.
Dlatego, Setep myśłał czy nie wysłać na przybysza dwóch tuzinów Uszbati (on naruszył jego świątynię, więc według nieoficjalnego kodeksu miał do tego prawo), lecz nagle u wejścia do jego ,,mieszkania” zauważył druga postać.
- Zaufaj mu. Settra wysłał właśnie soje legiony na złe ziemię, ale budzę się też nasi inni wrogowie. Nie pora teraz na waśnie. – rzekł Setep I naczelny hierofanta wojsk lądowych Lybarasu i naczelny opiekun Nekropolii.
- Tak o Wielki – odpowiedział Sethep. Bezgranicznie ufał swojemu mistrzowi, a poza tym… z dwoma nie dałby sobie rady. Wyszli na zewnątrz. Roztaczała się stąd piękna panorama okolicy, a gwiazdy niezwykle błyskały na niebie.
- Musimy wyruszać natychmiast – powiedział Khetep – weź co potrzebujesz najbardziej, byle szybko.
Chwilę potem Wielki hierofanta uniósł do góry swój kostur, piasekł podniósł się w ogromny wie i odleciał w dal. P chwili wszystko wyglądało tak jak wcześniej. Miasto było, piękne, ciche i (prawie) martwe.
CDN
Edit 1: Zmiana z Asapu na Lybaras
Edit 2: Zmiana z krótki miecz na nóż
Ostatnio zmieniony 22 lut 2013, o 09:32 przez Giacomo, łącznie zmieniany 2 razy.
Boju przeczytaj historię mojej postaci bo będzie to ważne w późniejszym etapie gry
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Magnus idąc przez las szukając informacji o wejściu do Pod-Imperium zobaczył zwłoki w znanym mu stroju i klęczącego nad nim niziołka. Potajemnie odbezpieczył broń i zbliżył się ,po chwili zorientował się ,że młodzieniec nie jest zabójcą. Rzekł do niego -Nie płacz ,nie wypada. Pamiętaj słowa Teogonisty "Choćbym kroczył ciemną doliną zła się nie ulęknę ,bo młotodzierżca ze mną..."
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
Imię: Malesanth
Rasa: Mroczny elf
Klasa: Asasyn
Broń: Krótki miecz i kusza pistoletowa
Zbroja: Lekka zbroja
Ekwipunek: Trucizna Czarny lotos
Umiejętność specjalna: Sadysta
Malesanth był sierotą. Obaj jego rodzice zginęli z ręki plugawych Elfów Wysokiego Rodu. Przez to został podarowany świątyni Khaina. Uczył się zabijania od dziecka. Miał całkiem niezły talent, rozkoszował się zadawanym bólem. Gdy udało mu się zabić ostatniego przeciwnika ze szkolenia, dostał zadanie zabicia pewnego Wysokiego Elfa. Imię jego brzmiało Caladris z gór Caledoru, gdy usłyszał, że ów elf będzie walczył na arenie stwierdził, że przystąpi do zawodów.
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny
Arystoteles
Arystoteles
Mały, acz nieprzyzwoicie tłusty szczur wygramolił się ze swojego legowiska w górze gnijących odpadów. Rozejrzawszy się po okolicy, ujrzał spory kawał mięsa nieznanego pochodzenia. Najwyraźniej głupi ludzie znowu wyrzucili do rynsztoka całkiem dobre jedzenie ! Co z tego, że było zielonkawe i lekko zgniłe ? Gdyby szczury był tak wybredne, cała rasa wyginęła by ze szczętem.
Oczywiście także ten tłusty szczur nie miał żadnych obiekcji co do jakości napotkanego posiłku. Żwawo przebierając pazurzastymi łapkami, podbiegł do zdobyczy i rozpoczął ucztę.
Niestety, obżarstwo okazało się jego zgubą. Będąc zbyt zajętym jedzeniem, zbyt późno zauważył zbliżające się zagrożenie i nie miał żadnych szans na ucieczkę. W rezultacie został zmiażdżony gigantycznym, wojskowym buciorem...
- Cholera jasna, znowu wdepnąłem w jakieś gówno ! - Edlin z irytacją wytarł podeszwę buta o lekko wystający kamień.
- Jesteśmy w kanałach, nie powinieneś się zatem tak bardzo dziwić - Harren minął najemnika czyszczącego obuwie i pomaszerował dalej w głąb mrocznych korytarzy rozciągających się pod miastem. Zrezygnowany Edlin przerwał czynność i dogonił swojego pracodawcę.
- Po co szlajamy się po tych kanałach ? Nie powinniśmy być w drodze na tą twoją Arenę ?
- Nie płacę ci za zadawanie głupich pytań. Zaraz zobaczysz, czemu idziemy akurat tędy.
Ich przewodnik po podziemnym świecie, stary, zgarbiony szczurołap z jednym okiem, szedł kilka metrów przed nimi, oświetlając drogę dymiącą pochodnią. Nagle odwrócił się w ich stronę, a jego jedyne zdrowe oko było rozszerzone strachem i szaleństwem.
- Ciszej ! - Wysapał - Bo jeszcze was usłyszą !
- Ta ? - Edlin przywołał na twarz swój charakterystyczny, kpiący uśmieszek - A niby kto taki ? Karaluchy ?
Szczurołap wykrzywił twarz w płaczliwym grymasie i powiódł wzrokiem po ścianach kanału, jakby faktycznie spodziewał się, że coś może ich usłyszeć.
- Oni - odpowiedział po chwili zastanowienia.
- Że co ? Jacy oni ? O czym pleciesz, starcze ? - Najemnik nie dawał za wygraną.
Przewodnik pokręcił głową, mówiąc coś o siebie.
- Nie rozumiesz ! - Wykrztusił w końcu, całkiem wyraźnie - Ja ich widziałem, pojmujesz ? Oni istnieją !
Nie powiedział nic więcej, tylko odwrócił się i pokuśtykał dalej. Dwójka mężczyzn podążyła za nim.
- Skąd żeś wytrzasnął tego wariata ? - Edlin nie wytrzymał i zadał pytanie.
- Nieważne - Odrzekł Harren. Najemnika denerwowała jego enigmatyczność i zdawkowe odpowiedzi na jego pytania. Normalny klient płacił, pokazywał cel i mówił wszystko, było potrzebne do wykonania zadania. Harren z kolei kluczył i bawił się w zagadki. No ale cóż, jeśli faktycznie oferował tyle pieniędzy za wygranie tej całej Areny, to Edlin mógł ścierpieć jeszcze trochę jego irytującego stylu bycia.
-Tutaj - wysapał szczurołap - To tu ich widziałem ! Wyłazili z tego miejsca ! Nigdy tego nie zapomnę !
- Dobra, dobra - Harren uciszył starca, który wbrew własnym ostrzeżeniom robił strasznie dużo hałasu - Odsuń się.
Mężczyzna podszedł do ściany kanału, która swoim kolorem wyraźnie odcinała się od reszty. Harren przyjrzał się bliżej i ujrzał kosmaty znak, nabazgrany w tynku czymś ostrym.
- Poznaję te runy. Starcze, rozwal tą ścianę. Powinno pójść łatwo, jest świeżo murowana.
Szczurołap zaklął pod nosem, ujął kilof w poskręcane artretyzmem ręce zabrał się do roboty. Nie minęło pół minuty, jak ujrzeli ziejący w ścianie czarny otwór.
- Ha ! To faktycznie tutaj !
Tymczasem wyczulone zmysły Edlina wychwyciły ruch w dalszej części kanału, pogrążonej w mroku. To było coś dużego, ale jednocześnie bardzo cichego i ostrożnego.
Najemnik powoli złapał za rękojeść miecza.
- Coś poruszyło się w ciemnościach... - Wyszeptał do kompanów.
- Spokojnie - Odpowiedział Harren. Na razie nic nam nie grozi. To znaczy, mnie i tobie. Co do ciebie, starcze, nie mam takiej pewności. Bierz swoją zapłatę i zmykaj, jeśli ci życie miłe.
Szczurołap przyjął kilkanaście złotych monet i z cichym jękiem przestrachu, rzucił się do panicznej ucieczki, zabierając ze sobą pochodnię.
Mężczyźni pozostali sami w ciemnościach.
- Harren, co do...
- Zamknij się.
Kosmate sylwetki, które zauważył Edlin, zbliżyły się do nich. Było ich co najmniej pięciu, a najemnik, widząc tylko zamazane sylwetki skryte w mroku, nadal nie miał pojęcia, z kim, czy może raczej z czym miał do czynienia.
- A, ludź Harren - Zaskrzeczała najbliższa z postaci - Tak jak się umawialiśmy-zgadaliśmy. Wy iść-podążać za nami.
Kosmate sylwetki wlazły do tunelu w ścianie. Harren odczekał chwilę i zapalił miniaturową pochodnię.
- Idź dokładnie za moimi śladami - wyszeptał do najemnika - Nie próbuj nic kombinować, bo oboje zginiemy.
- Co to, kurwa, było ?!
-Później. Nie ma czasu na wyjaśnienia. Idź za mną.
Weszli do tunelu. Edlin szedł z mieczem w spoconym ręku. Mając przed oczami tylko plecy Harrena, nadal nie wiedział, gdzie, ani z kim idą. Ale miał bardzo, bardzo złe przeczucia.
Oczywiście także ten tłusty szczur nie miał żadnych obiekcji co do jakości napotkanego posiłku. Żwawo przebierając pazurzastymi łapkami, podbiegł do zdobyczy i rozpoczął ucztę.
Niestety, obżarstwo okazało się jego zgubą. Będąc zbyt zajętym jedzeniem, zbyt późno zauważył zbliżające się zagrożenie i nie miał żadnych szans na ucieczkę. W rezultacie został zmiażdżony gigantycznym, wojskowym buciorem...
- Cholera jasna, znowu wdepnąłem w jakieś gówno ! - Edlin z irytacją wytarł podeszwę buta o lekko wystający kamień.
- Jesteśmy w kanałach, nie powinieneś się zatem tak bardzo dziwić - Harren minął najemnika czyszczącego obuwie i pomaszerował dalej w głąb mrocznych korytarzy rozciągających się pod miastem. Zrezygnowany Edlin przerwał czynność i dogonił swojego pracodawcę.
- Po co szlajamy się po tych kanałach ? Nie powinniśmy być w drodze na tą twoją Arenę ?
- Nie płacę ci za zadawanie głupich pytań. Zaraz zobaczysz, czemu idziemy akurat tędy.
Ich przewodnik po podziemnym świecie, stary, zgarbiony szczurołap z jednym okiem, szedł kilka metrów przed nimi, oświetlając drogę dymiącą pochodnią. Nagle odwrócił się w ich stronę, a jego jedyne zdrowe oko było rozszerzone strachem i szaleństwem.
- Ciszej ! - Wysapał - Bo jeszcze was usłyszą !
- Ta ? - Edlin przywołał na twarz swój charakterystyczny, kpiący uśmieszek - A niby kto taki ? Karaluchy ?
Szczurołap wykrzywił twarz w płaczliwym grymasie i powiódł wzrokiem po ścianach kanału, jakby faktycznie spodziewał się, że coś może ich usłyszeć.
- Oni - odpowiedział po chwili zastanowienia.
- Że co ? Jacy oni ? O czym pleciesz, starcze ? - Najemnik nie dawał za wygraną.
Przewodnik pokręcił głową, mówiąc coś o siebie.
- Nie rozumiesz ! - Wykrztusił w końcu, całkiem wyraźnie - Ja ich widziałem, pojmujesz ? Oni istnieją !
Nie powiedział nic więcej, tylko odwrócił się i pokuśtykał dalej. Dwójka mężczyzn podążyła za nim.
- Skąd żeś wytrzasnął tego wariata ? - Edlin nie wytrzymał i zadał pytanie.
- Nieważne - Odrzekł Harren. Najemnika denerwowała jego enigmatyczność i zdawkowe odpowiedzi na jego pytania. Normalny klient płacił, pokazywał cel i mówił wszystko, było potrzebne do wykonania zadania. Harren z kolei kluczył i bawił się w zagadki. No ale cóż, jeśli faktycznie oferował tyle pieniędzy za wygranie tej całej Areny, to Edlin mógł ścierpieć jeszcze trochę jego irytującego stylu bycia.
-Tutaj - wysapał szczurołap - To tu ich widziałem ! Wyłazili z tego miejsca ! Nigdy tego nie zapomnę !
- Dobra, dobra - Harren uciszył starca, który wbrew własnym ostrzeżeniom robił strasznie dużo hałasu - Odsuń się.
Mężczyzna podszedł do ściany kanału, która swoim kolorem wyraźnie odcinała się od reszty. Harren przyjrzał się bliżej i ujrzał kosmaty znak, nabazgrany w tynku czymś ostrym.
- Poznaję te runy. Starcze, rozwal tą ścianę. Powinno pójść łatwo, jest świeżo murowana.
Szczurołap zaklął pod nosem, ujął kilof w poskręcane artretyzmem ręce zabrał się do roboty. Nie minęło pół minuty, jak ujrzeli ziejący w ścianie czarny otwór.
- Ha ! To faktycznie tutaj !
Tymczasem wyczulone zmysły Edlina wychwyciły ruch w dalszej części kanału, pogrążonej w mroku. To było coś dużego, ale jednocześnie bardzo cichego i ostrożnego.
Najemnik powoli złapał za rękojeść miecza.
- Coś poruszyło się w ciemnościach... - Wyszeptał do kompanów.
- Spokojnie - Odpowiedział Harren. Na razie nic nam nie grozi. To znaczy, mnie i tobie. Co do ciebie, starcze, nie mam takiej pewności. Bierz swoją zapłatę i zmykaj, jeśli ci życie miłe.
Szczurołap przyjął kilkanaście złotych monet i z cichym jękiem przestrachu, rzucił się do panicznej ucieczki, zabierając ze sobą pochodnię.
Mężczyźni pozostali sami w ciemnościach.
- Harren, co do...
- Zamknij się.
Kosmate sylwetki, które zauważył Edlin, zbliżyły się do nich. Było ich co najmniej pięciu, a najemnik, widząc tylko zamazane sylwetki skryte w mroku, nadal nie miał pojęcia, z kim, czy może raczej z czym miał do czynienia.
- A, ludź Harren - Zaskrzeczała najbliższa z postaci - Tak jak się umawialiśmy-zgadaliśmy. Wy iść-podążać za nami.
Kosmate sylwetki wlazły do tunelu w ścianie. Harren odczekał chwilę i zapalił miniaturową pochodnię.
- Idź dokładnie za moimi śladami - wyszeptał do najemnika - Nie próbuj nic kombinować, bo oboje zginiemy.
- Co to, kurwa, było ?!
-Później. Nie ma czasu na wyjaśnienia. Idź za mną.
Weszli do tunelu. Edlin szedł z mieczem w spoconym ręku. Mając przed oczami tylko plecy Harrena, nadal nie wiedział, gdzie, ani z kim idą. Ale miał bardzo, bardzo złe przeczucia.
Ostatnio zmieniony 21 lut 2013, o 19:30 przez Chomikozo, łącznie zmieniany 2 razy.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.
Kilian spojrzał na postać, która stała za nim. Odwrócił się i odpowiedział.
JESTEM KILIAN!!
-Dobrze znam te słowa a moje łzy były łzami złości. Zamierzam wytropić i zabić tego skurczybyka, a z tego co mi wiadomo kieruje się na Arenę do miasta szczuroludzi.
Widzę, że również jesteś łowcą czarownic, proponuję połączyć siły i ruszyć razem za tym sukinsynem.
------------------------------------------------------------
Pyskaty niziołek i do tego jest łowcą czarownic
JESTEM KILIAN!!
-Dobrze znam te słowa a moje łzy były łzami złości. Zamierzam wytropić i zabić tego skurczybyka, a z tego co mi wiadomo kieruje się na Arenę do miasta szczuroludzi.
Widzę, że również jesteś łowcą czarownic, proponuję połączyć siły i ruszyć razem za tym sukinsynem.
------------------------------------------------------------
Pyskaty niziołek i do tego jest łowcą czarownic
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
-Jam jest Magnus von Bittenberg ,inkwizytor ,człowiek głębokiej wiary... jeśli wiesz gdzie się kierować to chętnie pomogę ci dopełnić kontraktu i wysłać tego demona do czeluści zła. Musimy wnet ruszyć na tą piekielną arenę. Z "przesłuchań" dowiedziałem się ,że to swojego rodzaju turniej dla wszelkiej maści złoczyńców. Zbawmy wnet ich dusze..."
Łowcy pochowali zwłoki starego Inkwizytora zabezpieczając grób kamieniami ,aby padlinożerne stworzenia się do niego nie dobrały. Magnus odmówił także modlitwę ochronną.
Łowcy pochowali zwłoki starego Inkwizytora zabezpieczając grób kamieniami ,aby padlinożerne stworzenia się do niego nie dobrały. Magnus odmówił także modlitwę ochronną.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
Maria przyjrzała się nowo przybyłemu gościowi surowo, po czym wstała. Towarzystwo przerośniętej blaszanej konserwy, która wionęła potem, piwskiem i koniem na kilometr jej zdecydowanie nie odpowiadała. Rzuciła mieszek na ladę karczmarzowi, a brzdąkający trzos wyrwał z go z szału macadora. Szynkarz gdy tylko wybiegł zza zaplecza i ujrzał sakiewkę rozpromienił się i zaczął giąć w pas dziękując za hojność. Zbyła go władczym gestem dłoni po czym udała się do stęchłej i wilgotnej stajni. Musiała kontynuować podróż jeśli chciała zdążyć na czas.
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
-Ależ tu śmierdzi- pomyślał Caladris rozglądając się po podziemny tunelach skavenów. Czy te plugawe zwierząeta nigdy się nie myją? Spojrzał na jednego ze szczuroludzi, nie nigdy odpowiedział sobie w myślach. Trudno, czego nie robi się dla chwały?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
-Lodowaty początek.-pomyślał khornita.- ta kobieta prawie zamroziła mnie wzrokiem.
Zajął wolne miejsce. Oprócz krwawowłosej nikt chyba nie zwrócił uwagi na jego przybycie.
W okół panował gwar i harmider. Coś nie dawało mu jednak spokoju. Jakieś uczucie wewnątrz, drażniło go, miał ochotę wszystko rozpalić. Trafiło go to od paru dni. Kant przestał być interesujący, zdobywanie czaszek zabawne. Czegoś mu brakowało. Kontemplował nad tym racząc się pieczenią, popijając ciemnym piwem.
Czuł już wcześniej zew Khorna, czerwoną furię i euforię przelewania krwi. To co dręczyło było zgoła czymś innym. Liczył na to, że przejdzie mu to, gdy dojedzie na miejsce.
Padało coraz mocniej. W oddali uderzył grom. Kharlot zatonął w myślach...
Kilka godzin później stanął do zapisów. Po spisaniu personaliów jakiś skaven zaprowadził go do kwatery. Zapach przypominał wyznawców Nurgla. O czystej wodzie nie było mowy. Szykowały się częste wypady na powierzchnię, do pobliskiej tawerny .
Zajął wolne miejsce. Oprócz krwawowłosej nikt chyba nie zwrócił uwagi na jego przybycie.
W okół panował gwar i harmider. Coś nie dawało mu jednak spokoju. Jakieś uczucie wewnątrz, drażniło go, miał ochotę wszystko rozpalić. Trafiło go to od paru dni. Kant przestał być interesujący, zdobywanie czaszek zabawne. Czegoś mu brakowało. Kontemplował nad tym racząc się pieczenią, popijając ciemnym piwem.
Czuł już wcześniej zew Khorna, czerwoną furię i euforię przelewania krwi. To co dręczyło było zgoła czymś innym. Liczył na to, że przejdzie mu to, gdy dojedzie na miejsce.
Padało coraz mocniej. W oddali uderzył grom. Kharlot zatonął w myślach...
Kilka godzin później stanął do zapisów. Po spisaniu personaliów jakiś skaven zaprowadził go do kwatery. Zapach przypominał wyznawców Nurgla. O czystej wodzie nie było mowy. Szykowały się częste wypady na powierzchnię, do pobliskiej tawerny .
Ostatnio zmieniony 21 lut 2013, o 21:53 przez Byqu, łącznie zmieniany 1 raz.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
Wampir został zakwaterowany w zaskakująco czystym pomieszczeniu. Najwidoczniej szczury postanowiły zadbać o wygodę przybyłych gości. Pokój był duży. Na półkach przytwierdzonych do wykutych w litej skale ścian znajdowały się liczne książki i zwoje skradzione najpewniej z ludzkich , elfickich czy też krasnoludzkich bibliotek. Wampir postanowił później przeczytać pare wybranych. Najpierw jednak chciał obejrzeć innych nadchodzących gości. Wyczuwał zbliżających się wojowników ,elfów ludzi i ... wampira. Przeistoczył się w chmarę nietoperzy i wraz ze swoim pupilkiem polecieli przez plątaninę tuneli do wyjścia kanału, na zwiad. Nietoperze leciały z zaskakująco dużą prędkością ,przelatując nad głowami niziołka i innego człowieka ,którzy stali nad ciałem łowcy czarownic prawie dotykając koniszkami skrzydeł twarzy ludzi ,jeden z pędzących potworków wypróżnił się celując w twarz nieboszczyka. Następnie nietoperze połączyły się ze sobą i resztę droegi wampir pokonał jako sporych rozmiarów stwór ,któremu towarzyszyła jego mniejsza wierna kopia. Wylądowali na gospodzie ,a gdy wyszła z niej poirytowana wampirzyca ,śledził ją starając się przy tym ,aby ta mogła wyczuć czyjąś obecność lecz nie mogła dostrzec kto lub co ją obserwuje.
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
[Naviedzony, w której dokładnie części podziemi odbywa się ta Arena ? czy może wszędzie, a postacie będą ze sobą walczyć jak się przypadkiem spotkają ? W takim wypadku ja wracam na górę bo moich Norsów plecy bolą od garbienia się ]
Bjårn poprawił hełm. Szedł pierwszy, ze wzniesioną pochodnią i toporem w drugiej ręce, nieskończone ciemności doprowadzały go do wściekłości. Od czasu gdy weszli do tuneli minęły dwa dni, jeśli dobrze liczyli czas. Najpierw szli beztrosko docinkując i robiąc tyle hałasu co pełen oddział huskarli króla Erika Czerwonego Topora, pobrzękujących kolczugami. Drugiego dnia, Leif znalazł ślady - odciski szczurzych łap wielkości człowieka i ślady pazurów. Wtedy powzięli znaczne środki bezpieczeństwa i posuwali się wolniej. Bjårn już wcześniej słyszał o skavenach. Saga o bohaterze całego plemienia Graelingów - Styrkaarze, który zebrawszy armię wojowników Slaanesha uderzył na wielkie leże szczuroludzi i po 20 dniach dotarł do ich samic, głęboko pod ziemią, a następnie zabił je wykorzeniając ich ród w tamtej krainie.
Lecz pierwsze starcia z nimi nie miały w sobie nic heroicznego. Napastnicy atakowali, cicho z nienacka i znikali równie szybko jak napotkali opór. Nie zabijali ich przez to wielu, a wszystkie trupy znikały, toteż nie było im dane nawet ujrzeć oblicza zagrożenia. Niektórzy z nich odnosili drobne rany, a wtedy trzeba było opatrzyć je i obłożyć śmierdzącymi maśćmi i płynami - Bjårn nie chciał ryzykować z trucizną, czy po prostu zakażeniem. Jednak rankiem trzeciego dnia wszystko się zmieniło. Szczury napadły zbitą falą czarnego futra, ze wszystkich stron, otaczając i rozdzielając towarzyszy Bjårna. Każdy z nich walczył za 10, dając upust złości i gdy przegnali skaveny, korytarze były zasłane juchą i futrem.
Po opatrzeniu ran wojownik zbierał swój oddział, każdy odpowiadał okrzykiem, aż brakowało już tylko Turö. Odnaleźli wojaka w zaułku jednego z korytarzy, przypierającego do muru pojedyncze stworzenie. Skaveny znane są z szaleńczych ataków, przyparte do muru, lecz ten był ranny i skulony - nic dziwnego, brzuchaty woj wyglądał jakby chciał zjeść przeciwnika.
- Ty szczurze ! Jeśli zaprowadzisz nas do swoich władców, ocalisz żywot, w przeciwnym razie.... eee... zmienimy się w wilki i cię pożremy !
- Tak-tak ! Szpono-wład Ciririt ceni-szanuje skórę, zaprowadzi na arenę, tylko mnie nie zabijajcie !
- Vidarr zwiąż go sznurem i upewnij się że trzyma ciasno.
- Nieee, sznur-więz nas dusi-pali, sssskarbie tak pali..
Bjårn zasadził mu kopa pod ogon żelaznym glanem-butem (żesz udziela się ) i popędził kreaturę.
Choć okolica nie zmieniała się wcale, mieli teraz chociaż poczucie zmierzania w jakimś kierunku. Nagle Leif podniósł pięść i zatrzymał oddział
- Stać, coś jest nie w porządku - syknął - śmierdzi smarem.
- Tu śmierdzi WSZYSTKIM ! I nie mam ochoty poznać reszty składników tego odoru. - jęknął Thorrwald.
Bjårn spojrzał na szczuroczłeka. Ten pokiwał głową i jeszcze raz zapewnił o właściwości kierunku. Norsmen skinął na myśliwego. "-Leif !"
Ten skiął głową, wyciągnął patyk z nawiniętymi trocinami, odpalił go od pochodni i wystrzelił z łuku w głąb tunelu. Pocisk poleciał daleko, rozświetlając monotonny tunel, lecz w miejscu gdzie upadł, nagle wystrzeliły wszędzie jakieś drobnne obiekty, a z sufitu opadła zczerniona piła tarczowa na sznurze, szatkując patyk, po czym znieruchomiała. Wszyscy aż stękneli. Teraz wódz skavenów był zawsze pchany przodem, ku jego ewidentnemu niezadowoleniu. "Ciririt nie mógł nie spróbować, ludź-wilk rozumieć", pisknął i oberwał po raz kolejny w zad.
Bjårn poprawił hełm. Szedł pierwszy, ze wzniesioną pochodnią i toporem w drugiej ręce, nieskończone ciemności doprowadzały go do wściekłości. Od czasu gdy weszli do tuneli minęły dwa dni, jeśli dobrze liczyli czas. Najpierw szli beztrosko docinkując i robiąc tyle hałasu co pełen oddział huskarli króla Erika Czerwonego Topora, pobrzękujących kolczugami. Drugiego dnia, Leif znalazł ślady - odciski szczurzych łap wielkości człowieka i ślady pazurów. Wtedy powzięli znaczne środki bezpieczeństwa i posuwali się wolniej. Bjårn już wcześniej słyszał o skavenach. Saga o bohaterze całego plemienia Graelingów - Styrkaarze, który zebrawszy armię wojowników Slaanesha uderzył na wielkie leże szczuroludzi i po 20 dniach dotarł do ich samic, głęboko pod ziemią, a następnie zabił je wykorzeniając ich ród w tamtej krainie.
Lecz pierwsze starcia z nimi nie miały w sobie nic heroicznego. Napastnicy atakowali, cicho z nienacka i znikali równie szybko jak napotkali opór. Nie zabijali ich przez to wielu, a wszystkie trupy znikały, toteż nie było im dane nawet ujrzeć oblicza zagrożenia. Niektórzy z nich odnosili drobne rany, a wtedy trzeba było opatrzyć je i obłożyć śmierdzącymi maśćmi i płynami - Bjårn nie chciał ryzykować z trucizną, czy po prostu zakażeniem. Jednak rankiem trzeciego dnia wszystko się zmieniło. Szczury napadły zbitą falą czarnego futra, ze wszystkich stron, otaczając i rozdzielając towarzyszy Bjårna. Każdy z nich walczył za 10, dając upust złości i gdy przegnali skaveny, korytarze były zasłane juchą i futrem.
Po opatrzeniu ran wojownik zbierał swój oddział, każdy odpowiadał okrzykiem, aż brakowało już tylko Turö. Odnaleźli wojaka w zaułku jednego z korytarzy, przypierającego do muru pojedyncze stworzenie. Skaveny znane są z szaleńczych ataków, przyparte do muru, lecz ten był ranny i skulony - nic dziwnego, brzuchaty woj wyglądał jakby chciał zjeść przeciwnika.
- Ty szczurze ! Jeśli zaprowadzisz nas do swoich władców, ocalisz żywot, w przeciwnym razie.... eee... zmienimy się w wilki i cię pożremy !
- Tak-tak ! Szpono-wład Ciririt ceni-szanuje skórę, zaprowadzi na arenę, tylko mnie nie zabijajcie !
- Vidarr zwiąż go sznurem i upewnij się że trzyma ciasno.
- Nieee, sznur-więz nas dusi-pali, sssskarbie tak pali..
Bjårn zasadził mu kopa pod ogon żelaznym glanem-butem (żesz udziela się ) i popędził kreaturę.
Choć okolica nie zmieniała się wcale, mieli teraz chociaż poczucie zmierzania w jakimś kierunku. Nagle Leif podniósł pięść i zatrzymał oddział
- Stać, coś jest nie w porządku - syknął - śmierdzi smarem.
- Tu śmierdzi WSZYSTKIM ! I nie mam ochoty poznać reszty składników tego odoru. - jęknął Thorrwald.
Bjårn spojrzał na szczuroczłeka. Ten pokiwał głową i jeszcze raz zapewnił o właściwości kierunku. Norsmen skinął na myśliwego. "-Leif !"
Ten skiął głową, wyciągnął patyk z nawiniętymi trocinami, odpalił go od pochodni i wystrzelił z łuku w głąb tunelu. Pocisk poleciał daleko, rozświetlając monotonny tunel, lecz w miejscu gdzie upadł, nagle wystrzeliły wszędzie jakieś drobnne obiekty, a z sufitu opadła zczerniona piła tarczowa na sznurze, szatkując patyk, po czym znieruchomiała. Wszyscy aż stękneli. Teraz wódz skavenów był zawsze pchany przodem, ku jego ewidentnemu niezadowoleniu. "Ciririt nie mógł nie spróbować, ludź-wilk rozumieć", pisknął i oberwał po raz kolejny w zad.
Ostatnio zmieniony 21 lut 2013, o 21:45 przez GrimgorIronhide, łącznie zmieniany 1 raz.