Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata
Re: Arena Śmierci nr 33 - W Czeluściach Pod-Świata
[Trikk, może zaczniesz odgrywać rolę Diany, bo pewnego razu zastasz ją z trzema chaośniakami w łóżku ]
W karczmie trwała zabawa w doborowym, północnym towarzystwie. Diana również została zaproszona. Kolejki szły jedna za drugą, zaś stół uginał się pod ciężarem półmisków pełnych jadła. Dopiero teraz Kharlot miał okazję porozmawiać z Aszkaelem. Wypytał go dokładnie o jego dzieje w królestwie Chaosu. Aszkael opowiadał, raz po raz uderzając kuflem w stół. Wszyscy goście w karczmie biesiadowali spokojniej, odkąd Killiana trafił szlag. Zdaje się, że nawet najemnicy byli wdzięczni Kharlotowi za pozbycie się małego psychopaty. Kruszący Czaszki cieszył się w duchu, że pancerz całkowicie zakrywał bandaże. Kufle znów zderzyły się w powietrzu. Wszyscy gawędzili wesoło. No, prawie wszyscy. Kharlot zauważył, że Bjarn siedział tylko wpatrzony w Dianę, z wzajemnością z resztą. Postanowił im nie przeszkadzać. Zauważył Selinę siedzącą na uboczu. Zastanawiał się, co ona robi tutaj. Nie wyglądała na poszukiwacza chwały. W co ty grasz?- pomyślał.
W karczmie trwała zabawa w doborowym, północnym towarzystwie. Diana również została zaproszona. Kolejki szły jedna za drugą, zaś stół uginał się pod ciężarem półmisków pełnych jadła. Dopiero teraz Kharlot miał okazję porozmawiać z Aszkaelem. Wypytał go dokładnie o jego dzieje w królestwie Chaosu. Aszkael opowiadał, raz po raz uderzając kuflem w stół. Wszyscy goście w karczmie biesiadowali spokojniej, odkąd Killiana trafił szlag. Zdaje się, że nawet najemnicy byli wdzięczni Kharlotowi za pozbycie się małego psychopaty. Kruszący Czaszki cieszył się w duchu, że pancerz całkowicie zakrywał bandaże. Kufle znów zderzyły się w powietrzu. Wszyscy gawędzili wesoło. No, prawie wszyscy. Kharlot zauważył, że Bjarn siedział tylko wpatrzony w Dianę, z wzajemnością z resztą. Postanowił im nie przeszkadzać. Zauważył Selinę siedzącą na uboczu. Zastanawiał się, co ona robi tutaj. Nie wyglądała na poszukiwacza chwały. W co ty grasz?- pomyślał.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
[Trikk, każdy od rpg oczekuje czego innego. Ja lubięjak niepozorna postać morduje wielkie demony itp... Poza tym na arenę przychodzą najwięksi Kozacy z całego Starego świata. Swojej postaci praktycznie nie prowadzisz, więc do mojej się nie mieszaj.
Pozdrawiam.
Matis. ]
Pozdrawiam.
Matis. ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
[Koniec przepychanek o to czyja postać jest mniej lub bardziej klimatyczna. ]
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
[ ani mi się waż wskrzeszać tego nizioła mumio, wtedy ja sprowadzam armię Kislevitów ]
Tuż po rozpoczęciu walki z kopuły zaczęły lecieć strugi wody. Gdy Olaf przechylał kufel z Whisky sporo wlało się do niego. Gdy Norsmen skosztował trunku, przepłukał go w ustach i wypluł, parskając.
- To owczarskie świństwo jest obrzydliwe... - wtedy na jego głowę kapnęło więcej wody, z kilkoma rybami - O Ægirze... to jest słona...
- Wodaaa ! - ryknął Thorrvald, wskazując w górę ! Vidarr pewnie spanikowałby pierwszy, lecz pamiętał cios w brzuch i siedział cicho z niepokojem patrząc na lecąca wodę.
Norsmeni natychmiast porzucili niedojedzone kawałki pieczywa i wieprzowiny, by pomknąć na tak wysokie miejsca jak się dało.
Niespodziewanie to Bjarn a nie Vidarr biegł pierwszy.
- No co ? Zamierzam utrzymać mój przydomek i nie stracić go przez jakieś szalone szczury ! - warknął Wydarty Morzu.
Po drodze rozbijali łokciami i kopniakami skaveńska ciżbę lecz w końcu dotarli. Wreszcie wolni od słonej wody mogli obejrzeć pojedynek.
W końcu Kilian złapał pełne naręcze bomb i płynów łatwopalnych i wbiegł w ścianę, krzycząc gdy rozerwał go na kawałki ognisty huragan.
- Tak kończą głupi szaleńcy... - mruknął Bjarn, osłaniając głowę tarczą, o którą bębniła woda. Łuski krakena szeleściły w styku z opadem i moznaby przysiąc że pozostał w nich duch bestii. Kharlot wywlókł się z areny i poszedł wykurować ciężkie rany.
Norsmeni udali się na ucztę do karczmy, czekali na Kharlota. Dziś do niego należał honor pierwszego toastu. Gdy Khornita nadszedł w wyczyszczonym na karminowy błysk pancerzu, biesiada rozpoczęła się i trwała w najlepsze. Leif i Thorrvald po kilkunastu kuflach porwali harfę i róg by - tylko nieco plącząc słowa - zacząć deklamować swą ulubioną sagę o Gunnarze Młotopalcym a potem O Metalowych Rycerzach Apokalipsy. Hrothgar i Olaf uśmiechali się na wygłupy młodych bliźniaków. U szczytu stołu Kharlot zażarcie dyskutował z Aszkaelem. Przy drugim końcu zaś Bjarn żartował i rozmawiał z Dianą Asgersdottir. Wyglądało na to że teraz nawet wybranka Slaanesha się odprężyła i rozluźniła. Wyśmienite piwo lało się stumieniami, Turo już o to zadbał ,ciągle wołając karczmarza i dybiąc dziewki służebne za opieszałość.
Tuż po rozpoczęciu walki z kopuły zaczęły lecieć strugi wody. Gdy Olaf przechylał kufel z Whisky sporo wlało się do niego. Gdy Norsmen skosztował trunku, przepłukał go w ustach i wypluł, parskając.
- To owczarskie świństwo jest obrzydliwe... - wtedy na jego głowę kapnęło więcej wody, z kilkoma rybami - O Ægirze... to jest słona...
- Wodaaa ! - ryknął Thorrvald, wskazując w górę ! Vidarr pewnie spanikowałby pierwszy, lecz pamiętał cios w brzuch i siedział cicho z niepokojem patrząc na lecąca wodę.
Norsmeni natychmiast porzucili niedojedzone kawałki pieczywa i wieprzowiny, by pomknąć na tak wysokie miejsca jak się dało.
Niespodziewanie to Bjarn a nie Vidarr biegł pierwszy.
- No co ? Zamierzam utrzymać mój przydomek i nie stracić go przez jakieś szalone szczury ! - warknął Wydarty Morzu.
Po drodze rozbijali łokciami i kopniakami skaveńska ciżbę lecz w końcu dotarli. Wreszcie wolni od słonej wody mogli obejrzeć pojedynek.
W końcu Kilian złapał pełne naręcze bomb i płynów łatwopalnych i wbiegł w ścianę, krzycząc gdy rozerwał go na kawałki ognisty huragan.
- Tak kończą głupi szaleńcy... - mruknął Bjarn, osłaniając głowę tarczą, o którą bębniła woda. Łuski krakena szeleściły w styku z opadem i moznaby przysiąc że pozostał w nich duch bestii. Kharlot wywlókł się z areny i poszedł wykurować ciężkie rany.
Norsmeni udali się na ucztę do karczmy, czekali na Kharlota. Dziś do niego należał honor pierwszego toastu. Gdy Khornita nadszedł w wyczyszczonym na karminowy błysk pancerzu, biesiada rozpoczęła się i trwała w najlepsze. Leif i Thorrvald po kilkunastu kuflach porwali harfę i róg by - tylko nieco plącząc słowa - zacząć deklamować swą ulubioną sagę o Gunnarze Młotopalcym a potem O Metalowych Rycerzach Apokalipsy. Hrothgar i Olaf uśmiechali się na wygłupy młodych bliźniaków. U szczytu stołu Kharlot zażarcie dyskutował z Aszkaelem. Przy drugim końcu zaś Bjarn żartował i rozmawiał z Dianą Asgersdottir. Wyglądało na to że teraz nawet wybranka Slaanesha się odprężyła i rozluźniła. Wyśmienite piwo lało się stumieniami, Turo już o to zadbał ,ciągle wołając karczmarza i dybiąc dziewki służebne za opieszałość.
[@Naviedzony- genialna walka, a zakończenie wprost idealnie pasujące do postaci. A już myślałem że nizioł upiecze Skullcrushera.]
[Kharlot twarzą słoneczka z teletubisiów ]
Sethep wyszedł wcześniej aby zająć lepsze miejsca, dosłownie o parę chwil mijając się z elfem zmierzającym do jego kwatery. Zmierzając na arenę zastanawiał się co będzie kolejnym miejscem jej odbycia. Kolejne nieszczęsne miasto, środek pustyni czy ruiny krasnoludzkiej twierdzy. Jednak obłąkanie skavenów zaskoczyło nawet tysiącletnią mumię. Sethep jako pierwszy dostrzegł otwierający się dach i lejące się z pomiędzy nitów strugi wody.
-Zamknijcie dach, zabijecie nas wszystkich- innych czekałaby szybka śmierć, ale liczowi nie podobał asię myśl o dziesiątkach lat spędzonych pod ruinami areny, przyglądając się jak jego truchło się rozkłada, a morskie żyjątka ścielą sobie leża w jego czaszce. Na szczęście rada 13 szybko się zorientowała i niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
Wtem zauważył, ludzka że najemniczka wymienia jakieś zapieczętowane kartki ze skavenem, który po chwili odbiegł w głąb tunelu. ,,Hmm… Interesujące”.
Walka się rozpoczęła. Hierofanta bardziej sprzyjał niziołkowi niż potężnemu wybrańcowi (będzie to trudny przeciwnik), ale wynik walki go nie zaskoczył. Jedynym zdziwieniem był sposób śmierci niziołka. Sethepowi przypominał postępowanie rycerzy nekropolii, którzy straciwszy honor rzucali się na zatrute zęby węzy-strażników.
Po zakończeniu starcia, zamiast do tawerny, licz udał się do swojej kwater w celu uporządkowania spraw i przeczytania listów i raportów.
[Kharlot twarzą słoneczka z teletubisiów ]
[Padłeś, powstań, nekromancja.]Grent pisze:[Z prochu powstałeś, w proch się obrucisz. ]
Sethep wyszedł wcześniej aby zająć lepsze miejsca, dosłownie o parę chwil mijając się z elfem zmierzającym do jego kwatery. Zmierzając na arenę zastanawiał się co będzie kolejnym miejscem jej odbycia. Kolejne nieszczęsne miasto, środek pustyni czy ruiny krasnoludzkiej twierdzy. Jednak obłąkanie skavenów zaskoczyło nawet tysiącletnią mumię. Sethep jako pierwszy dostrzegł otwierający się dach i lejące się z pomiędzy nitów strugi wody.
-Zamknijcie dach, zabijecie nas wszystkich- innych czekałaby szybka śmierć, ale liczowi nie podobał asię myśl o dziesiątkach lat spędzonych pod ruinami areny, przyglądając się jak jego truchło się rozkłada, a morskie żyjątka ścielą sobie leża w jego czaszce. Na szczęście rada 13 szybko się zorientowała i niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
Wtem zauważył, ludzka że najemniczka wymienia jakieś zapieczętowane kartki ze skavenem, który po chwili odbiegł w głąb tunelu. ,,Hmm… Interesujące”.
Walka się rozpoczęła. Hierofanta bardziej sprzyjał niziołkowi niż potężnemu wybrańcowi (będzie to trudny przeciwnik), ale wynik walki go nie zaskoczył. Jedynym zdziwieniem był sposób śmierci niziołka. Sethepowi przypominał postępowanie rycerzy nekropolii, którzy straciwszy honor rzucali się na zatrute zęby węzy-strażników.
Po zakończeniu starcia, zamiast do tawerny, licz udał się do swojej kwater w celu uporządkowania spraw i przeczytania listów i raportów.
Po wysłuchaniu opowieści Aszkaela i dyskusji o wyższości norskiej sztuki wojennej nad każdą inną Kharlot postanowił zaryzykować. Dopił piwo, przeprosił towarzyszy i udał się do stolika kobiety z krukiem. Ta łączyła wino, leniwie obserwując otoczenie spod przymrużonych rzęs. Wzrok skierował się na nadchodzącego wojownika.
-Witaj! Nazywam się Kharlot Kruszący Czaszki, syn Thorgara Złamanego Wiosła.-rzekł wojownik, po czym zajął wolne krzesło naprzeciw Seliny. Te kilka chwil, jakie upłynęło zanim się odezwała zdawało mu się wiecznością. W końcu przemówiła....
-Witaj! Nazywam się Kharlot Kruszący Czaszki, syn Thorgara Złamanego Wiosła.-rzekł wojownik, po czym zajął wolne krzesło naprzeciw Seliny. Te kilka chwil, jakie upłynęło zanim się odezwała zdawało mu się wiecznością. W końcu przemówiła....
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
[Super walka. Opisy sposobu postrzegania świata przez naćpanego niziołka mnie rozwaliły]
Gdyby nie słona woda lejąca się z sufitu, Selina uważałaby tą walkę za najbardziej rozrywkową. Niestety ten "incydent" przemoczył doszczętnie jej drugie śniadanie. Jednak końcowe fajerwerki zdołały trochę poprawić kobiecie humor.
Po śmierci niziołka najemniczka zostawiła zepsute jedzenie skavenom (może jakiś niewolnik się dziś naje) i ruszyła do karczmy. Po drodze sprawdziła czy nikt nie zostawił w jej kwaterze żadnej wiadomości.
W tawernie nie sposób było nie zauważyć wielkiej popijawy urządzonej przez norsmenów na cześć zwycięscy. Selina usiadła jak w kącie jak najdalej od nich. Zamówiła wino i zaczęła studiować po kolei innych zawodników przebywających w pomieszczeniu. Crak przysiadł na brzegu stołu łypiąc na nią groźnie. Wyglądał na rozdrażnionego, pewnie przez ten mały "potop" na Arenie. Najemniczka rzuciła mu kilka ziaren z torebki przy pasie i wróciła do swoich myśli.
Czempion Khorna - osoba, która powinna być najszczęśliwsza z całego towarzystwa, w końcu wygrał pierwszą walkę, wydawał się cichy i obolały. Nic w tym dziwnego, gdyby nie był tak dobrze opancerzony, spaliłby się żywcem już po pierwszych dwóch pociskach zapalających.
Selina zauważyła, że jego wzrok spoczął na chwilę na jej osobie. Kobieta uśmiechnęła się. Starała się mieć jak najmniej kontaktów z resztą zawodników by nie ujawniać swoich umiejętności. Wiedziała, że nie przypomina typowego wojownika. Dla niej jednak nie liczyła się sama walka ale jej efekt. Dlatego spodziewała się, że wielu z tych zabijaków będzie się zastanawiało co ona tu robi.
Karczmarz wreszcie przyniósł dla niej wino. Selina pociągnęła solidny łyk. Jej wzrok spoczął ponownie na wojownika chaosu, który właśnie wstał i powoli ruszył w stronę jej stolika.
-Witaj! Nazywam się Kharlot Kruszący Czaszki, syn Thorgara Złamanego Wiosła.- powiedział zajmując miejsce naprzeciwko.
- Witaj. Gratulacje wygranej, choć walka z mojej perspektywy wyglądała tak, że niziołek najpierw chce cię ugotować, a potem się rozmyśla i decyduje zrobić żywą bombę z samego siebie. Ty nawet go nie drasnąłeś. Poszedłeś tam tylko po to by dać się spalić?- odpowiedziała po chwili, z żartobliwym uśmiechem.
Gdyby nie słona woda lejąca się z sufitu, Selina uważałaby tą walkę za najbardziej rozrywkową. Niestety ten "incydent" przemoczył doszczętnie jej drugie śniadanie. Jednak końcowe fajerwerki zdołały trochę poprawić kobiecie humor.
Po śmierci niziołka najemniczka zostawiła zepsute jedzenie skavenom (może jakiś niewolnik się dziś naje) i ruszyła do karczmy. Po drodze sprawdziła czy nikt nie zostawił w jej kwaterze żadnej wiadomości.
W tawernie nie sposób było nie zauważyć wielkiej popijawy urządzonej przez norsmenów na cześć zwycięscy. Selina usiadła jak w kącie jak najdalej od nich. Zamówiła wino i zaczęła studiować po kolei innych zawodników przebywających w pomieszczeniu. Crak przysiadł na brzegu stołu łypiąc na nią groźnie. Wyglądał na rozdrażnionego, pewnie przez ten mały "potop" na Arenie. Najemniczka rzuciła mu kilka ziaren z torebki przy pasie i wróciła do swoich myśli.
Czempion Khorna - osoba, która powinna być najszczęśliwsza z całego towarzystwa, w końcu wygrał pierwszą walkę, wydawał się cichy i obolały. Nic w tym dziwnego, gdyby nie był tak dobrze opancerzony, spaliłby się żywcem już po pierwszych dwóch pociskach zapalających.
Selina zauważyła, że jego wzrok spoczął na chwilę na jej osobie. Kobieta uśmiechnęła się. Starała się mieć jak najmniej kontaktów z resztą zawodników by nie ujawniać swoich umiejętności. Wiedziała, że nie przypomina typowego wojownika. Dla niej jednak nie liczyła się sama walka ale jej efekt. Dlatego spodziewała się, że wielu z tych zabijaków będzie się zastanawiało co ona tu robi.
Karczmarz wreszcie przyniósł dla niej wino. Selina pociągnęła solidny łyk. Jej wzrok spoczął ponownie na wojownika chaosu, który właśnie wstał i powoli ruszył w stronę jej stolika.
-Witaj! Nazywam się Kharlot Kruszący Czaszki, syn Thorgara Złamanego Wiosła.- powiedział zajmując miejsce naprzeciwko.
- Witaj. Gratulacje wygranej, choć walka z mojej perspektywy wyglądała tak, że niziołek najpierw chce cię ugotować, a potem się rozmyśla i decyduje zrobić żywą bombę z samego siebie. Ty nawet go nie drasnąłeś. Poszedłeś tam tylko po to by dać się spalić?- odpowiedziała po chwili, z żartobliwym uśmiechem.
Gdy jakiś czas temu Kharlot przeczytał jej imię wyryte na kamieniu nietrudno było się domyśleć skąd najemniczka pochodzi. Typowy Bretończyk na widok czempiona Khorna zareagowałby mieszaniną wzgardy, strachu i nienawiści. Selina była inna. Siedziała spokojnie, a na jego powitanie zareagowała żartem. Chyba. Kharlot miał nadzieję, że to nie była kpina.
-W chwili gdy pojął, że nie wygra wysadził się. Nie pierwszy raz przeciwnik ucieka się do takich praktyk, by uniknąć konfrontacji ze mną- starał się, by zabrzmiało to jak najmniej chełpliwie- Raz jeden, gdy płyneliśmy ją i czterech moich towarzyszy łodzią rybacką natkneliśmy się na tileańskich piratów. Liczyli na łatwy łup. Gdy ujrzeli z kim przyjdzie im walczyć sami zatopili własną galerię!
Selina uśmiechnęła się, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-A co robili potężni wybrańcy chaosu w łodzi rybackiej?- zażartowała- Wasz bóg zapragnął czaszki śledzia, czy Wszechwybraniec wysłał was z tajną misją połowu ryb?
-Ekhm.... to długą historia.
Kharlot opowiadał o swych dziejach, bacząc, by nie zabrzmiały one jak młodzieńcze przechwałki, a Selina słuchała, raz po raz wtrącając celne i zabawne uwagi. Minęła jedna butelka, druga, kolejne...
-W chwili gdy pojął, że nie wygra wysadził się. Nie pierwszy raz przeciwnik ucieka się do takich praktyk, by uniknąć konfrontacji ze mną- starał się, by zabrzmiało to jak najmniej chełpliwie- Raz jeden, gdy płyneliśmy ją i czterech moich towarzyszy łodzią rybacką natkneliśmy się na tileańskich piratów. Liczyli na łatwy łup. Gdy ujrzeli z kim przyjdzie im walczyć sami zatopili własną galerię!
Selina uśmiechnęła się, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-A co robili potężni wybrańcy chaosu w łodzi rybackiej?- zażartowała- Wasz bóg zapragnął czaszki śledzia, czy Wszechwybraniec wysłał was z tajną misją połowu ryb?
-Ekhm.... to długą historia.
Kharlot opowiadał o swych dziejach, bacząc, by nie zabrzmiały one jak młodzieńcze przechwałki, a Selina słuchała, raz po raz wtrącając celne i zabawne uwagi. Minęła jedna butelka, druga, kolejne...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
Magnus wszedł powoli do karczmy ,po czym krzyknął "Gdzie nasz zwycięzca dzisiejszej walki Kharlot Spalona czaszka... czy jakoś tak... choć może zamiast słowa "zwycięzca" powinienem użyć zwrotu... jedyny ocalały z tej kaskady sztusznych ognii... bądź co bądź wojowniku północy ,powinieneś zmienić patrona na Ranalda ,bo wydaje mi się ,że Khorn (splunął) nie zbuduje wysokiego trony ze spalonych czaszek niziołków..." Von Bittenberg powiedział to w charakterystyczny dla inkwizycji sposób - nigdy nie można było przejrzeć intencji jaką się kierował. Po tych słowach łowca zasiadł przy kominku ,zamówił wino i zapalił fajke.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nadejście inkwizytora. Po jego słowach zrobiło się cicho jak makiem zasiał.
A mogliśmy miło spędzić wieczór- westchnął Kharlot. Przeprosił Selinę, wstał od stołu i powolnym krokiem zmierzał do stojącego łowcy czarownic. Czas jakby zwolnił, chwilą ta ciągnęła się, z punktu widzenia obserwatora trwała bardzo powoli. Gdy Kruszący Czaszki zbliżył się na odległość nieco ponad łokcia, stanął i spojrzał Magnusowi prosto w oczy. Tamten stał hardo,mimo, że czempion Khorna górował nad nim wzrostem i posturą.
-Normalnie urwał bym ci łeb i wstawił tam twoje wyrżnięte jaja, ale dziś świętujemy, a ja dotrzymuję damie towarzystwa, więc nie będę robił burdy, mimo, że bardzo mnie korci i ledwie się powstrzymuję. -rzucił Kharlot przez zaciśnięte szczęki.- Nie myśl jednak, że ci to zapomnę. Mamy rachunki do wyrównania. Nauczę cię jeszcze bólu. Tymczasem jednak wyjdź, zanim stracę resztę cierpliwości.
-W gębie mocnyś, jednak na arenie się nie popisałeś. Może powinienem wypalić ci kolejną pamiątkę. Albo tej dziwce z ptakiem dla odmiany?
Pocisk ugodził celnie. Tego było za wiele. To był ciężki dzień, a on chciał się jeszcze napić, ale właśnie obrażono jego, jego boga i jego towarzyszkę.
Mimo, że Magnus był gotowy na cios, to jednak pancerna pięść sięgnęła jego żeber.
-Graj muzyko!- mruknął Kharlot.
A mogliśmy miło spędzić wieczór- westchnął Kharlot. Przeprosił Selinę, wstał od stołu i powolnym krokiem zmierzał do stojącego łowcy czarownic. Czas jakby zwolnił, chwilą ta ciągnęła się, z punktu widzenia obserwatora trwała bardzo powoli. Gdy Kruszący Czaszki zbliżył się na odległość nieco ponad łokcia, stanął i spojrzał Magnusowi prosto w oczy. Tamten stał hardo,mimo, że czempion Khorna górował nad nim wzrostem i posturą.
-Normalnie urwał bym ci łeb i wstawił tam twoje wyrżnięte jaja, ale dziś świętujemy, a ja dotrzymuję damie towarzystwa, więc nie będę robił burdy, mimo, że bardzo mnie korci i ledwie się powstrzymuję. -rzucił Kharlot przez zaciśnięte szczęki.- Nie myśl jednak, że ci to zapomnę. Mamy rachunki do wyrównania. Nauczę cię jeszcze bólu. Tymczasem jednak wyjdź, zanim stracę resztę cierpliwości.
-W gębie mocnyś, jednak na arenie się nie popisałeś. Może powinienem wypalić ci kolejną pamiątkę. Albo tej dziwce z ptakiem dla odmiany?
Pocisk ugodził celnie. Tego było za wiele. To był ciężki dzień, a on chciał się jeszcze napić, ale właśnie obrażono jego, jego boga i jego towarzyszkę.
Mimo, że Magnus był gotowy na cios, to jednak pancerna pięść sięgnęła jego żeber.
-Graj muzyko!- mruknął Kharlot.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Kharlot już podnosił pięść, by uderzyć raz jeszcze, gdy drzwi do karczmy otworzyły się i zaraz za Magnusem do środka wkroczyła Maria, szeptem konsultując ze swym towarzyszem nowe parowanie walk. Tłum zawodników i przygodnych bywalców karczmy podnoszący już z podłogi krzesła i stołki przycichł na chwilę. Wszystkie spojrzenia skierowały się ku wampirzycy.
- Co jest? Nie wiecie? - zdziwiła się Maria. - Uzupełnili Kamień Walk w czasie trwania ostatniego pojedynku. Ostatnie dwie walki są już rozpisane.
- Licz będzie się bił ze Skavenem, a ten inkwizytor o niewyparzonej gębie stanie naprzeciw Bjarna w ostatniej walce - dodał Willard, widząc zaciekawione spojrzenia.
Niektórzy natychmiast udali się wgłąb miasta, by na własne oczy zobaczyć, jak imię Kiliana napełnia się krwawymi naciekami, a piąta od góry linijka zaczyna jarzyć się chorobliwą zielenią. Reszta popatrzyła na siebie niepewnie. Syto zapowiadająca się rozróba została właśnie przerwana. Magnus wyrwał się Kharlotowi i obydwaj stali naprzeciw siebie mierząc się wrogimi spojrzeniami...
1. Diana vs Tomku Drwal
2. Hyshis vs Aszkael
3. Xyz vs Maria Steinvor
4. Kilian "Wysoki" vs Kharlot Kruszący Czaszki
5. Edlin z Marienburga vs Caladris z gór Caledoru
6. Selina Ar'dmont vs Malesanth
7. Cunnilingus vs Czcigodny Sethep II
8. Magnus von Bittebberg vs Bjårn Ingvársson
- Co jest? Nie wiecie? - zdziwiła się Maria. - Uzupełnili Kamień Walk w czasie trwania ostatniego pojedynku. Ostatnie dwie walki są już rozpisane.
- Licz będzie się bił ze Skavenem, a ten inkwizytor o niewyparzonej gębie stanie naprzeciw Bjarna w ostatniej walce - dodał Willard, widząc zaciekawione spojrzenia.
Niektórzy natychmiast udali się wgłąb miasta, by na własne oczy zobaczyć, jak imię Kiliana napełnia się krwawymi naciekami, a piąta od góry linijka zaczyna jarzyć się chorobliwą zielenią. Reszta popatrzyła na siebie niepewnie. Syto zapowiadająca się rozróba została właśnie przerwana. Magnus wyrwał się Kharlotowi i obydwaj stali naprzeciw siebie mierząc się wrogimi spojrzeniami...
1. Diana vs Tomku Drwal
2. Hyshis vs Aszkael
3. Xyz vs Maria Steinvor
4. Kilian "Wysoki" vs Kharlot Kruszący Czaszki
5. Edlin z Marienburga vs Caladris z gór Caledoru
6. Selina Ar'dmont vs Malesanth
7. Cunnilingus vs Czcigodny Sethep II
8. Magnus von Bittebberg vs Bjårn Ingvársson
Ostatnio zmieniony 12 mar 2013, o 22:21 przez Naviedzony, łącznie zmieniany 1 raz.
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
[Jaki kurna wilhem. Willard!! ]
-
- Wałkarz
- Posty: 53
Ostatnie wybryki małego inkwizytora o wielkich ambicjach, zostały zwieńczone pięknym widowiskiem na arenie, niczym w sylwestrową noc. Cunnilingus był przekonany, że pokurczowi uda się przysmażyć wielkiego woja, lecz ku zdziwieniu wszystkich, samobójcza akcja zmieniła przewidywany wynik walki. Skaven opuścił arenę z uśmiechem na twarzy zanim Wybraniec został ugaszony.
Uwagę Skavena przyciągnęły nowo rozlosowane pary na kolejne bitwy, które widniały już na kamieniu obok krwawo-czerwonego imienia "Kilian". Przeciągnął wzrokiem w górę i w dół dwa razy, znalazł pozycję ze swoim imieniem i kalecząc nieco język, postarał się wypowiedzieć na głos imię swego przeciwnika.
- Zeehhhtttt... Seeeehhhhhhht... Setttthhh... Seeeetttttthhhhhhhheeeeeeeppppp... Sethep. O, więcej lub mniej, tak to chyba brzmi. Kości okryte szmatą, machające długim patykiem na dodatek, zobaczymy co z tego będzie. A co w ogóle mają oznaczać te dwie kreski po prawej "II"? - zamyślił się Cunnilingus.
Niedługa chwila minęła, gdy tłum głodnych informacji gapiów, zaczął zbierać się pod kamieniem. Skaven przemknął bokiem i popędził w kierunku karczmy, tam mógł najprawdopodobniej znaleźć swego przyszłego przeciwnika. Trzeba będzie trochę poobserwować zachowania oponenta, aby poznać go nieco przed starciem. Sprawdzimy czy on taki "Czcigodny", cokolwiek by to nie znaczyło...
Uwagę Skavena przyciągnęły nowo rozlosowane pary na kolejne bitwy, które widniały już na kamieniu obok krwawo-czerwonego imienia "Kilian". Przeciągnął wzrokiem w górę i w dół dwa razy, znalazł pozycję ze swoim imieniem i kalecząc nieco język, postarał się wypowiedzieć na głos imię swego przeciwnika.
- Zeehhhtttt... Seeeehhhhhhht... Setttthhh... Seeeetttttthhhhhhhheeeeeeeppppp... Sethep. O, więcej lub mniej, tak to chyba brzmi. Kości okryte szmatą, machające długim patykiem na dodatek, zobaczymy co z tego będzie. A co w ogóle mają oznaczać te dwie kreski po prawej "II"? - zamyślił się Cunnilingus.
Niedługa chwila minęła, gdy tłum głodnych informacji gapiów, zaczął zbierać się pod kamieniem. Skaven przemknął bokiem i popędził w kierunku karczmy, tam mógł najprawdopodobniej znaleźć swego przyszłego przeciwnika. Trzeba będzie trochę poobserwować zachowania oponenta, aby poznać go nieco przed starciem. Sprawdzimy czy on taki "Czcigodny", cokolwiek by to nie znaczyło...
Magnus już miał rzucić się w wir walki kiedy dowiedział się o kolejnych paringach. Nie odrywajac wzroku od Kharlota wyszedł z karczmy ,po czym ruszył w stronę tablicy. Gdy był już przed nią zaczął rozmyslac "A wiec Altdorfska inkwizycja zadziałała - nie walczylem w pierwszych walkach...chmmm....no proszę...przyjdzie mi oczyścić wybitnego w walce wojownika...albo zginąć z jego ręki... Na szczęście jego pojedynek dostarczył mi sporo wiadomości na temat jego techniki..."
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
[Sorry. Nie ogarnąłem.]kubencjusz pisze:[Jaki kurna wilhem. Willard!! ]
- kubencjusz
- Szef Wszystkich Szefów
- Posty: 3720
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
[Ha! zwiodła cię postać Wilhema w moim prologu ]
Gdy Magnus opuścił karczmę, Kharlot powrócił do stolika. Na szczęście Selina nadal tu była.
-Wybacz, zdarzają się tacy upierdliwcy od czasu do czasu. Cena popularności- uśmiechnął się.
-Skromność chyba nie jest twoją mocną stroną, co?
-Na to wygląda.- nalał następną kolejkę wina do kielichów. -A co z twoim przeciwnikiem? Nie za często się pokazuje. Coś zauważyłaś?
-Jestem dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadbać.- Kharlot miał nadzieję, że jej uśmiech był zachętą.
-Nie wątpię. Co powiesz na przechadzkę? Rozprostujemy nogi i obejrzymy tablicę walk...
-Hmmm...zgoda.
-Wybacz, zdarzają się tacy upierdliwcy od czasu do czasu. Cena popularności- uśmiechnął się.
-Skromność chyba nie jest twoją mocną stroną, co?
-Na to wygląda.- nalał następną kolejkę wina do kielichów. -A co z twoim przeciwnikiem? Nie za często się pokazuje. Coś zauważyłaś?
-Jestem dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadbać.- Kharlot miał nadzieję, że jej uśmiech był zachętą.
-Nie wątpię. Co powiesz na przechadzkę? Rozprostujemy nogi i obejrzymy tablicę walk...
-Hmmm...zgoda.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN