Sethep chciał dołączyć do czwartego, niewidzialnego frontu który rozgrywał się na płaszczyźnie metafizycznej. Gdy nieumarli upadli bez wspierającej ich mocy, Sethep chciał połączyć swe siły z Hyshisem i czarodziejką. Nie zdążył jednak. Wrogi nekromanta, przełknął niesamowitą ilość grzybków i wykrzyczał słowo mocy. Trupy wstały, a próbujący powstrzymać zaklęcie magowie padli jak kłosy.
-Cholera – wprawdzie po rzuceniu czaru Waldenhof krwawił z licznych ran i krew ciekła mu z nosa to nadal żył i kontrolował nieumarłych. Sethep wiedział, że nie uda mu się rozproszyć mocy napakowanego grzybkami nekromanty, ale sam przecież tez mógł rzucić czar. Obłąkany nekromanta raczej nie będzie próbował go powstrzymać. Licz zaczął mruczeć pod nosem wstępne słowa inkantacji. Wiatry magii zaczęły zawijac się wokół jego wysuszonego ciała. Po chwili otaczał go potężny wir mocy, a gdy Sethep wykrzyczał ostatnie głoski zaklęcia wszystko umilkło. Walka na chwilę ustała. Tak wielkie skupisko mocy wzbudziło niepokój nawet zwykłego śmiertelnika. Wojownicy rozglądali się dookoła z przestrachem. A potem z nieba zaczęły spadać płonące i wrzeszczące czaszki, zamieniając środek areny w płonące inferno. Kryptowe ghule z upiornym wrzaskiem przyjmowały na siebie kolejne obrażenia, zamieniając się w obłąkane maszyny zniszczenia, miażdżące zarówno wrogów jak i sojuszników. Walka ustała gdy wojownicy podjęli rozpaczliwą próbę ucieczki z płonącego obszaru, przy okazji uniemożliwiając to przeciwnikowi. Sethepowi została tylko nadzieja, że zginie więcej wampirów niż uczestników areny.
[ wiem że może lekki PG, na ale jak często można się bić
