Arena Of Death edycja III

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Niepek
Pseudoklimaciarz
Posty: 32
Lokalizacja: Crasny York

Post autor: Niepek »

Hehe nie chce sie chwialic ale ani przez chwile nie watpilem w zwyciestwo Gregoriusa. :D Aha i mam dziwne wrazenie ze ten nieumarlak rzucil cos w rodzaju KB w walce z nim :)
Po skończonej walce Gregorius podziękował Asurianowi za ochronę oraz Khainowi, który bez wątpienia był z nim tego dnia i z zaciekawieniem przyglądał się żałosnej walce bretońskiego głupa i wąsatej wołowiny, jednocześnie zastanawiając się czy znajdzie tu godnego przeciwnika oraz czy nagroda przygotowana przez tych ludzkich półgłówków jest warta jego wysiłku.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Życie niewolnika nie jest łatwe. Jedni panowie ich wykorzystują bez litości, innych biją przy każdej okazji a jeszcze innych zmuszają do walki w charakterze gladiatora. Tzun’kal należał właśnie do tej ostatniej grupy. Zabrany z rodzinnej Lustri musiał teraz swoją sztuką walki wrodzoną swemu całemu miotowi jak i nabytymi latami nauki okazać swą przydatność swemu panu. Właściwie nie różniło się to zbyt wiele od czasu służby Sloanowi Xaxilliliopitowi a jednak oddzielenie od rodzinnych dżungli sprawiało płazowatemu Tzun’kalowi wiele bólu. Właśnie teraz nadzorca niewolników przszedł. To oznaczało tylko jedno. Znów miał stoczyć walkę.

Chmury zasłoniły słońce. Fakt ten niezwykle cieszył Manfreda Drugiego z rodu von Carstein.
Im mniej słońca tym większa była jego skuteczność w walce. Von Carstein jak przystało na członka starego szlachetnego rodu nieumarłych nosił się ekstrawagancko. Drogie szaty a na nich lekka zbroja sporządzona z drogich materiałów i gęsto zdobiona. Manfred definitywnie
Lubił błyszczeć pośród ludzi w których się obracał. Tak było i tym razem. Publiczność była zachwycona jego pojawieniem się. Chwilę potem przeżył chwilę zdumienia gdy czterech
ludzi wniosło duże pudło z dziurami w środku. Tragarze postawili je na ziemii i otworzyli.
Z tego dziwnego ni to pomieszczenia ni to lektyki wyskoczyło coś zielonego. Nie nie goblin ale coś na kształt przerośniętej jaszczurki. O ile jaszczurki mają ręcę i trzymają w niej broń.

Gdy tylko tragarze usunęli się z piasków areny rozbrzmiał gong. Jaszczurowaty stwór mimo że niewielki od razu pokazał swą zręczność. Skoczył niczym żaba w stronę Manfreda uderzając włócznią w pierś wampira. Będąc jeszcze w locie cisnął wolną ręką niewielką kulkę pod nogi swego przeciwnika. Ta będąc specjalną bombą błyskową musiała mieć widocznie jakąś wadę jako że nie wywołała spodziewanego błysku. Grot włóczni odnalazł nieosłonięte miejsce zbroją wbijając się w nie.

Manfred syknął nie tyle z bólu ile z irytacji czując w sobie obce ciało. Jak ta paskuda śmiała naruszyć jego święte ciało. Poczuł jednak pewien ubytek sił witalnych. Zanim to coś zdołało wyrwać z powrotem swoją broń, Manfred ciął. Wątłe ciałko skinka z Austrii poczuło jak stal miecza głęboko je przecina. Tzun’kal zdołał jednak nie upaść. Wylądował na swoich żabich nogach kapiąc zielonkawą krwią na piasek. Wiedział że ten przeciwnik jest dużo groźniejszy niż szczury z którymi walczył w domu. Lecz miał w zanadrzu jeszcze jedną kulkę błyskową.
Postanowił ją wykorzystać teraz i oby zadziałała. Wyrzucił ją w powietrze trafiając wampira w pierś. Miniaturowe słońce oślepiło wampira dając okazję do ataku bohaterskiego skinka.

Manfred boleśnie zasłonił oczy gdy rozbłysk go oślepił. Prawie jak by musiał patrzeć w miniaturowe słóńce. To było nie do zniesienia. Chwilę potem poczuł jak włócznia wbija mu się w brzuch i kolejna porcja energii życiowej ulatuje. Desperacko próbował dosięgnąć przeciwnika którego nie widział jednak bez skutku. Tzun’kal wzniósł rękę do kolejnego ciosu i tym razem przebił serce wampira. Ogłuszający pisk rozniósł się po całej okolicy i wszyscy na trybunach zakryli uszy przed tym głośnym i bolesnym odgłosem. Wampir tymczasem nabity na włócznie na oczach wszystkich obrocił się w proch.

Tzun’kal dysząc ciężko zwrócił się w kierunku wyjścia z areny. Musiał szybko zażyć regenerującego baseniku, który jego pan kazał dla niego utrzymywać. Tymczasem widownia otrząsnęła się z szoku spowodowanego śmiertelnym piskiem wampira i dała uznanie dzielnemu zielonemu gadowi swym aplauzem.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Błażej
Kretozord
Posty: 1507
Lokalizacja: Gdynia, BWT

Post autor: Błażej »

dodałem historie swojego bohatera na pierwszej stronie tematu... trochę naciągana ale jest!

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Niepek: słuszne przeczucie. Gdyby chociarz trochę był ten elf zraniony nie przeżyłby tego. Na szczęście dla niego dał radę a sam Wight Lord był na krawędzi rozpadnięcia się.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
OstryTM
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 111

Post autor: OstryTM »

właśnie zauważyłem że im mniejsza lub słabsza postać tym większe ma szanse wygrać:D:D:D:D :P

Awatar użytkownika
Sa!nt
Falubaz
Posty: 1472
Lokalizacja: Nowy Sącz

Post autor: Sa!nt »

Wow. To wszyscy co postawili na skinka musieli się nieźle obłowić. Bo nigdy w życiu bym nie uwierzył że coś takiego może się stać. Nie był faworytem w tej walce, a jednak mu się udało. Gratulacje dla zimnokrwistego.
squiq pisze:Mój Sigmar myśli inaczej.

Awatar użytkownika
Ziemko
Lex Luthor
Posty: 16595
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Ziemko »

Brawo dla skina :) Czekam na walke mojego koksa :)

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Stojący naprzeciw siebie wojownicy byli z daleka choć obaj różnili się od siebie jak tylko można było się różnić. Z Jednej strony przybysz z dalekiego Ulthuanu. Istota świetlista. Elf.
Z drugiej strony po prostu Jaszczur na dwóch nogach uzbrojony w prymitywny groźnie wyglądający topór. Z jednej strony dzikość z drugiej spokój.

Worxil był żądny krwi. Jeszcze w swojej klatce zdołał naćpać się środkiem odurzającym zapewnionym przez jego właściciela i miał teraz ochotę rozwalać i niszczyć. Wyładować się
na kimkolwiek za to że zabrano go z kochanej lustrii. Gdy wynoszono jego klatkę na arenę rzucił się na kraty. Bez skutku. Żelazne pręty były zbyt mocne. Gdy w końcu wyniesiono go jacyś ludzie otworzyli jego klatkę. I to był ich błąd. Wypadł stamtąd wsciekły. Jednego zabił swoim toporem, innego złapał i odgryzł mu głowę a ostatniemu skręcił kark. A walka nawet się jeszcze nie zaczęła z prawdziwym przeciwnikiem.
W końcu go dojrzał. Odziany w kunsztowną skórę lwa z inkrustowanym toporem na ramieniu przedstawiał zapierający dech w piersi widok.

Valdor ocenił jaszczura okiem znawcy. Ten był silny ale pewnie głupi. Nie miał wiele do czynienia z takimi jak ten jaszczurami ale cóż. Był tu by zdobyć chwałę w walce. A walka z tym jaszczurem mu ją dostarczy. Widząc że tamten pędzi na niego, podniósł filkę do ust i wychylił ją całą. Efekt był natychmiastowy. Wszystko dookoła zwolniło gdy on poruszał się normalnym(wedle obecnej percepcji elfa) tempem. Topór Valdora zatoczył półokrąg przerąbując się przez łuski Worxila. Ten ryknął boleśnie lecz nie przerwał ataku nawet mimo to że ostrze topora tkwiło głęboko w jego ciele. Teraz barbarzyński topór Worxila ciął głęboko tak samo raniąc chudszego elfa niemal odrąbując mu ramię. Wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka lecz nawet wspomagany eliksirem Valdor nie zdołał usunąć się z drogi gdy Worxil wpadł na niego. Ostatnią rzeczą którą ujrzał Valdor były szczęki jaszczura zamykające się na jego głowie.

Szybkość starcia zaskoczyła wszystkich. Rozległ się aplauz i wyjątkowe krzyki uznania. JASZCZUR! JASZCZUR!. Worxil wygrał lecz miał ochotę na jeszcze.

Poczuł się nagle niezwykle senny gdy wchodzący na arenę czarodziej nałożył na niego zaklęcie. Ułożył się na arenie i zasnął. Na to tylko czekali pozostali pomocnicy jego patrona i zapakowanego do klatki znieśli go z areny.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Ziemko
Lex Luthor
Posty: 16595
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Ziemko »

Dobre :lol2: :lol2: :lol2: Szybka akcja i nie ma elfika pedalika :wink:
Tylko czemu pojmany moj Worxil zostal i jako jeniec walczy? Dobra musze mu napisac jakas historie , ktora mam nadzieje uwzglednisz w nastepnej walce...

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Jak się nie piszę postaci to sam dorabiam.

Ano. Umieśc historię w swoim poście z postacią.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

MistrzMiecza
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 100

Post autor: MistrzMiecza »

To był tak zwany szybki szpil :D .

Awatar użytkownika
Gelo
Chuck Norris
Posty: 551
Lokalizacja: Lubartów - Zielony Smok

Post autor: Gelo »

:shock: :shock: Mój skinek wygrał? Masakra :lol2:

DZIK
Oszukista
Posty: 883
Lokalizacja: BP Border Princes Klan

Post autor: DZIK »

LIZARD POWER
nasi górą!
aż żałuję że w sobotę nie załapałem się z saurusem Chuko albo skinkiem Kokainochim na tak ekscytujące zmagania

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Książe Mondragon usadowił się w swojej loży honorowej. Na tej walce musiał być. Miał wystąpić w końcu jego „podopieczny”. Stwór o imieniu Washan. A przynajmniej tak utrzymywał został złapany na pobliskim cmentarzu. Pokraka przypominała ghula i od jakiegoś czasu już terroryzowała okolicę. W końcu został pojmany. A książę postanowił zrobić z niego użytek. Wypuszczony na arenę miotał się to w tą to w tamtą w poszukiwaniu przeciwnika że zwyczajny sposób ogłoszenia walk musiał zostać w tym przypadku zmieniony. Jego przeciwnik wybiegnie na arenę gotowy do walki gdy tylko rozbrzmi trzeci gong.

Washan nienawidził. Nienawidził ludzi którzy go złapali, nienawidził ludzi którzy teraz na niego patrzyli i nade wszystko nienawidził księcia, sprawcę jego niedoli. Kiedyś dokona zemsty za wszystkie swoje krzywdy a rzeki krwi nie przestaną płynąć.

Sardin oficer morskiej straży Ulthuańskiej był gotowy do walki. Za chwilę wybiegnie na arenę by stoczyć walkę na śmierć i życie z jakimś przerośniętym Ghulem-jak utrzymywali strażnicy. Nie chciał dłużej przebywać w tej okolicy ale to był jedyny sposób jaki przychodził mu do głowy by powrócić do ojczyzny. Musiał wygrać turniej. Chwycił fiolkę eliksiru specjalnie dla niego uważonego przez alchemika książęcego i wychylił jednym haustem.

Rozbrzmiał trzeci gong. Drzwi otworzyły się tylko na chwilę by Sardin mógł wyjść, zamykając swe podwoje jak tylko elf wystąpił na Arenę. Washan od razu zauważył że coś się zmieniło i pognał w kierunku wychodzącej do niego postaci.
Sardin widział wyraźnie mknącego stwora z ogromnymi pazurami. Dzieki eliksirowi potrafił dokładnie prześledzić ruchy wampira mimo tego że zwykłemu widzowi z łatwością umykały. Będąc w biegu usunął się lekko z trasy ataku wampira i sam ciął. Miecze nie zdołały przebić się przez twardą skórę stwora a w tym czasie Washan doskonale zdający sobie sprawę że minie go w biegu, machnął ręką posyłając elfa na piaski areny z przeoranym pazurami torsem. Elf podniósł się błyskawicznie mimo obolałej spływającej krwią piersi. Dyscyplina i eliksir nadal krążący w jego ciele pozwoliły mu być znów szybszym. Po raz kolejny się uchylił i gdy góra mięsa z wielkimi zębami przebiegała obok niego ciął jak poprzednio. Niestety z takim samym rezultatem. Washan zatrzymał się w miejscu. Nie poczuł nawet tych nic nie znaczących uderzeń mieczem i porwał w łapy elfa zanim ten zdoła zrozumieć co się stało. Paszcza wampira pomknęła ku szyi Sardina wgryzając się w nią. Elf początkowo chciał się wyrwać jednak objęcia Wahana trzymały go zbyt mocno. Washan pił życiodajny płyn aż w końcu Sardin przestał się ruszać i oklapł mu w ramionach. Martwe truchło elfa poleciało na piasek. Washan ryknął triumfalnie „WAAASHAAAAAN!” przejmując wszystkich zebranych tutaj na arenie chłodem grozy.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Shakinos Dudkos został dosłownie wypchnięty na arenę przez durnego ogra nadzorcę. Teraz nie mając innego wyboru musiał oczekiwać na swojego przeciwnika. Z tego co mu tępy grubas powiedział, jeśli wywalczy sobie wolność, nikt go nie będzie zatrzymywał. A że znalazł się na południu zupełnym to czeka go daleka droga powrotna. Zakładając że przezyje. Westchnął i spojrzał na swojego przeciwnika, który nie wiadomo skąd się tam wziął.

Był to goblin. W czarnej szacie w kapturze ale nadal zwyczajny złośliwy goblin. Coś w wyrazie jego twarzy zaniepokoiło Shakinosa. Mały zielonoskóry miał puste oczy i nieskażone myślą oblicze. Na dodatek z buzi ciekła mu ślina i ciągle chichotał do siebie. Na domiar złego ciągnął za sobą miecz oburęczny. Nie wyglądało to bezpiecznie. Nie tylko dla goblina.

Gdy rozbrzmiał gong. Zakapturzony goblin począł iść w kierunku Shakinosa. Kislevita nie tracąc więc czasu wyjął zza pasa pistolet. Wymierzył. Huknął strzał i dym przesłonił twarz Dudkosa. Kula trafiła prosto w korpus zuzouacza posyłając go na plecy. Ten nie przestając chichotać podniósł się jednak chwiejnie. Shakinos widząc że mimo trafienia goblin nie był martwy zaatakował go.

Zuzouzacz chichocząc do siebie ze sobie tylko znanego powodu skoncentrował wzrok na zbliżającym się szybko Dudkowie. Miał pod ręką pewną sztuczkę i zamierzał ją teraz wykorzystać. Odczepił z przypięte do pasa zawiniątok i rzucił wprost na Shakinosa.
Zawiniątko okazało się siecią rozwijającą się w locie, która nakryła Shakinosa wytrącając go z ataku dając okazję goblinowi by mógł uderzyć pierwszy. Niemniej jednak Shakinos nawet zaplątany zdołał uniknąć niepewnych ciosów dwuręcznego miecza z trudem wymachiwującego nim goblina. Przedzierając się przez sieć zdołał tylko sam w rewanżu lekko drasnąć zielonego kurdupla. Ten zarzucił drugą i ostatnią sieć jeszcze bardziej zaplątując Shakinosa. Niezgrabnie zadając ciosy zbyt ciężkim orężem w końcu trafił Dudkosa zadając mu głębszą ranę.
W końcu kislevita rozciął sieć i z rządzą mordu w oczach natarł na goblina. Nieudolna obrona goblina była żałosna. Shakinos z łatwością wykonał cios przez ramię trafiając swego przeciwnika ryjąc głęboką bruzdę od obojczyka do pachwiny. Zuozuwacz padł padł wydając z siebie ostatni chichot.
Ostatnio zmieniony 18 wrz 2007, o 17:26 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 1 raz.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Shakin' Dudi
Masakrator
Posty: 2632
Lokalizacja: Moria - Lublin

Post autor: Shakin' Dudi »

JUPI! Nie zostane wykastrowany! :D

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Zbierało się na deszcz. Ciemne chmury zasłoniły niebo gdy cieżko oddychający wojownik z emblematami chaosu wszedł na piaski areny. Krijak Przyszczopulchny wybraniec Nurgla przybył we własnej osobie by prócz rozsiewania chorób walczyć na tej arenie.
Jaka szkoda- pomyślał pod adresem widowni- że oni nie są bliżej. Jakże biedacy tracą oddech nurgla. Krijak westchnął. A tak byłoby pięknie rozsiać przychylność dziadzia Nurgla pośród tylu ludzi. Nie ma rady. Pchnie więc najwięcej osob w jego objęcia w klasyczny sposób.

Van Helsing wyszedł na arenę pewnym krokiem. Jak zawsze elegancki i jak zawsze arogancki. Miał wiarę w Sigmara i własny osąd niemniej jednak likwidacja tutejszych wojowników do cna zepsutych było pierwszym tylko krokiem. Ci wszyscy którzy pozwalają na te walki a zwłaszcza ci co dopuszczają do występów wiedzmy i mutantów muszą ponieść karę. Najlepiej na stosie. Pierwsze wejrzenie na swego przeciwnika upewniło go że ma do czynienia z plugawym chaosem.
-Ah Sigma mi widocznie błogosławi pozwalając zmierzyć się w pierwszej walce ze sługą tego co zarażą-rzekł do Krijaka- lepiej było zostać na pustkowiach chaosu.
Skrzywił się. Właśnie dotarł do niego cały smród od Krijaka.
-Na miłość Sigmara. Ależ smierdzisz…
Krijak rozkaszlał się przez chwilę wypowiadając słowa głosem drapiącym i oślizgłym.
-Czzzzzłowieszzzzkuuuuu miłość dziadzia mnie przepełnia ,cieeebieee teszzzzzz będzieee.
Kichnął.
-Ah na zdrowie!-odpowiedział mu Van Helsing po czym wyjął pistolet, wycelował i wystrzelił. Kula niegroźnie odbiła się od pancerza.
Krijak rozeźlony obelgą Van Helsinga rozkręcił swój korbacz. Helsing nie tracił jednak czasu i już był przy nim tnąc i próbując wbić miecz w ciało Krijaka. Na próżno. Zbroja chaosu twardo opierala się ciosom człowieka. W następnym momencie bijak dosięgnął pleców Helsinga tłucząc i łamiąc żebra. Łowca czarownic ruszył biegiem chcąc zajść wyznawcę chaosu od drugiego boku lecz jego ciosy okazały się znów nieskuteczne. Tam gdzie ominął zbroję i natrafił na z „rany” wypływał tylko śluz i ropa. Nic więcej. Krijak zaśmiał się głośno na te żałosne próby łowcy czarownic. Następny cios korbaczem posłał bijak prosto w pierś Helsinga. Łowca czarownic poleciał prosto na piasek areny plecami. Już nie wstał.
Krijak widząc to począł chichotać swoich chrypiącym głosem. Śmiech narastał aż w końcu przeszedł w rubaszny rechot. Wygrał i wysłał tego domniemanego łowcę czarownic prosto
Do dziadzia Nurgla. On się już nim zajmie.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Pierwsze krople deszczu spadły na piaski areny sprawiając że publiczność przerzedziła się nieco. Dwóm postaciom jednak na środku miejsca zmagań deszcz nie przeszkadzał. Belszazar z zawziętością obserwował krasnoluda. Czas niewoli jego duma zniosła źle. Bardzo źle a do tego był zniewolony przez swego pobratymca z zachodu. Był co prawda bykocentaurem jako rodzaj uznania Ojca Ciemności jednak w głębi ducha wciąż miał krasnoludzką naturę i właśnie ona przejmowała teraz górę. Setki lat uraz między oboma rasami. Uczucie było odwzajemnione przez Grunta. Lecz z kolei on brzydził się tą istotą niegdyś będącą krasnoludem a teraz uosobieniem korumpujących mocy chaosu i zdrady bogów przodków założycieli. Oboje z niecierpliwością czekali na gong.

Gdy zabrzmiał, w tym samym czasie roztoczyło się po okolicy echo grzmotu i błysk piorunu.
Belszazar ruszył galopem nacierając na Grounta. Ciosy jego toporów zazgrzytały o świetną Gromrilowa zbroję nie czyniąc schronionemu za nią krasnoludowi żadnej szkody. Grunt zrewanżował się mocnym zamachnięciem topora, lecz ten trafił w powietrze jako że Belszazar odgalopował już na bezpieczną odległość gotując się do następnego ataku.
Następną szarżę Grunt przyjął tak samo i tak samo topory nie przebiły znakomitej zbroi.
Tym razem jednak topór oburęczny dosięgnął grzbietu Belszazara. Ten stanął dęba z bólu starając się pomimo rany dalej atakować. Ciosy sparował Grunt toporem lub nie trafiły w cel.
Ponownie krasnolud z zachodu zranił potężnego bykocentaura robiąc głęboką bruzdę przez pierś. Belszazar dysząć i plując krwią nie bacząc na własne bezpieczeństwo ciął , rąbał tłukł.
Na próżno wszystko. Umiejętność krasnoluda we władaniu bronią go przerastała. Następny cios wielkiego topora pomknął prosto ku szyi Belszazara. Nie zdoławszy się uchylić ostrze kute przez najlepszych kowali na świecie bez większego trudu zdjęło głowę z ramion hybrydy Hashuta. Grunt z rykiem oznajmił zwycięstwo. Aplauz pozostałej części publiczności zagłuszył kolejny grzmot.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Gelo
Chuck Norris
Posty: 551
Lokalizacja: Lubartów - Zielony Smok

Post autor: Gelo »

Coś moje postacie mają farta, a może to po prostu papcio Nurgle patrzy na nie przychylnym okiem... Hłe Hłe Hłe

Awatar użytkownika
Aragorn007
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 105
Lokalizacja: Bełchatów

Post autor: Aragorn007 »

Oba Bullcentaury wąchają kwiatki od spodu :twisted: :D

ODPOWIEDZ