 ]
 ]- Nie będę brał udziału w losowych aktach przemocy- odparł elf- Lecz nie krępujcie się, jeśli chcecie dołączyć. Nie będę was zatrzymywał.
Nim Eliot zdołał odpowiedzieć cokolwiek, Azrael wstał i odszedł w mrok nocy, nie wiadomo po co.
- Cholera, czy tylko mnie wydawał się szurnięty?- spytał swej kompanii łowca. Wszyscy jak jeden mąż pokręcili głową.
***
Rozpętało się piekło. Nie, żeby nie można było przewidzieć tego. Dzwoneczek aż klasnął w dłonie, gdy usłyszał ostrą wymianę zdań pomiędzy rycerzem, a krasnoludem. Ledwie kilka chwil później ze słów przeszli do czynów. Eskalacja była nie do uniknięcia.
Arlekin porwał ze stołu śledzia solonego i zakręcił nim nad głową. Wywijając nim niczym maczugą, okładał na lewo i prawo, siejąc śmiech i zniszczenia. Niestety, łeb ryby odpadł po kilku razach, więc elf cisnął rybą prosto w Duszołapa i jął rozglądać się na innym orężem.


 
 





 ) bucior rozkwasił mu mordę wybijajac kilka zębów.
 ) bucior rozkwasił mu mordę wybijajac kilka zębów. ]
  ]
 ] - Dumał, kręcąc w palach lepką kulkę złotej żywicy. "Tylko gdzie jest ten..." - Dalsze rozmyślania przerwało mu gwałtowne poruszenie przy stoliku krasnoludów, do których przyczepił się któryś z miejscowych. Po chwili w sali biesiadnej rozpętała się gigantyczna, karczemna burda. W ruch poszły najpierw pięści, później również meble. Do zapachu jadła dołączył zapach krwi i męskich feromonów, gdy zapoconym od siedzenia jądrom dane było zaczerpnąć i tak już nieświeżego powietrza. Niektórzy tchórzliwe ruszyli do wyjścia, inni zaś siedzieli w na razie spokojnych kątach, których nie dosięgła jeszcze miniatura Wiecznej Bitwy, pozostali zaś stanęli do walki. Bitewne przysięgi w kahazalidzie (a w rzeczywistości zwykłe bluzgi) zmieszały się z głębokimi, charkliwymi zawołaniami wysoko urodzonych, oraz wrzaskami całej reszty, tworzące absurdalną kakofonię z przygrywającą w tle skoczną muzyczką. Trzeba było spacyfikować tłum, jednak Reinhard nie mógł użyć ostrej broni. Wśród wszechogarniającego chaosu burdy trafienie innego zawodnika było zbyt wysokie, w dodatku nawet nie zdążył się zorientować kto jest kim. Nie mając wielkiego wyboru, von Preuss porwał ławę na której siedział i cisnął nią w ciżbę walczących, powalając wielu. Nie czekając ani chwili skoczył w środek gorączkowego starcia, potrącając leżących, czy to z pijaństwa, jak toczący się gdzieś w tle ogr, czy od nokautów, by rozdawać kopniaki, łamać kończyny i wykręcać stawy specjalnymi technikami walki bez użycia oręża. Przede wszystkim jednak, by wyrzucać walczących mołojców drzwiami, oknami, a w razie konieczności bezpośrednio przez nadgryzione przez korniki ściany. Gdyby to zaś zawiodło, to przepastne kieszenie płaszcza wciąż skrywały wiele niespodzianek.
 ] - Dumał, kręcąc w palach lepką kulkę złotej żywicy. "Tylko gdzie jest ten..." - Dalsze rozmyślania przerwało mu gwałtowne poruszenie przy stoliku krasnoludów, do których przyczepił się któryś z miejscowych. Po chwili w sali biesiadnej rozpętała się gigantyczna, karczemna burda. W ruch poszły najpierw pięści, później również meble. Do zapachu jadła dołączył zapach krwi i męskich feromonów, gdy zapoconym od siedzenia jądrom dane było zaczerpnąć i tak już nieświeżego powietrza. Niektórzy tchórzliwe ruszyli do wyjścia, inni zaś siedzieli w na razie spokojnych kątach, których nie dosięgła jeszcze miniatura Wiecznej Bitwy, pozostali zaś stanęli do walki. Bitewne przysięgi w kahazalidzie (a w rzeczywistości zwykłe bluzgi) zmieszały się z głębokimi, charkliwymi zawołaniami wysoko urodzonych, oraz wrzaskami całej reszty, tworzące absurdalną kakofonię z przygrywającą w tle skoczną muzyczką. Trzeba było spacyfikować tłum, jednak Reinhard nie mógł użyć ostrej broni. Wśród wszechogarniającego chaosu burdy trafienie innego zawodnika było zbyt wysokie, w dodatku nawet nie zdążył się zorientować kto jest kim. Nie mając wielkiego wyboru, von Preuss porwał ławę na której siedział i cisnął nią w ciżbę walczących, powalając wielu. Nie czekając ani chwili skoczył w środek gorączkowego starcia, potrącając leżących, czy to z pijaństwa, jak toczący się gdzieś w tle ogr, czy od nokautów, by rozdawać kopniaki, łamać kończyny i wykręcać stawy specjalnymi technikami walki bez użycia oręża. Przede wszystkim jednak, by wyrzucać walczących mołojców drzwiami, oknami, a w razie konieczności bezpośrednio przez nadgryzione przez korniki ściany. Gdyby to zaś zawiodło, to przepastne kieszenie płaszcza wciąż skrywały wiele niespodzianek.



