





A na koniec bedę dodawał krótką historyjkę. Wszystkie się złączą w jedną całość zapewne.
Plauge bearer pochylał się nad truchłem na środku miejskiego brukowanego placu. Gęsty śluz spływał po jego zgniłym ciele. Z paszczy kapała krew jego ofiary. Ucho stwora pochwyciło odległy dźwięk. Coraz głośniejszy z czasem, po chwili już można było rozpoznać odgłos obuwia uderzającego rytmicznie o ziemie i chrzęst blachy. Tupot był tak zgrany ze potwór nie rozpoznał dziesięciu par stop lecz jedna. Ofiara była tuz za zakrętem. Siewca zarazy wyprostował się na ile pozwalał mu garb. Na plac wbiegło dziesięciu żołnierzy imperialnych. Wielkie miecze unosiły się wraz ze sztandarem, a niebieskie pióropusze powiewały od pędu. Siewca nie zdążył zareagować na ten widok. Długi miecz przeciął go na pół, weterani nawet nie zwolnili. Oddział zniknął w uliczce zostawiając za sobą cichy, pusty plac.