No i oto chodzi!!! ;PGrimgorIronhide pisze:No ordynacja preferencyjna byłaby ciekawym eksperymentem.
Jak widać można znaleźć wspólny mianownik. Jakiś wspólny temat, który zapoczątkuje rozmowę i pozwoli wyjść sobie naprzeciwko.
JOWy lub coś podobnego można zrobić na wiele różnych sposób. Nie trzeba kopiować JOWów z Wielkiej Brytanii czy USA. Jeśli taką Australię było stać na to, aby owe JOWy usprawnić (np. minimalizują występujący syndrom zmarnowanego głosu) to równie dobrze można wprowadzić JOWy Polskie, które zadowolą w pełni Kukiza jak i Korwina. Akurat o dziwo Kukiz nie poruszał temat ordynacji preferencyjnej (może nie wiem, że takowa istnieje ;P), ale jestem wstanie zaryzykować stwierdzenie, że jeśli byłaby szansa na wprowadzenie ordynacji preferencyjnej to nie miałoby to dla niego większego znaczenia (JOWy to JOWy, zwłaszcza jak JOWY by Australia są lepsze od JOWów by USA ;P). Jeszcze lepiej jakby zaproponować jeszcze inną ciekawszą alternatywę - pomysł mógłby mu się tak spodobać, że teraz mówiłbym np. o super pomyśle JOWów strefowych (zmyślona nazwa ;P) podsunięta przez np. Korwina. Sam by go promował w mediach.
Zamiast zatem pomyśleć w ten sposób i znaleźć ośrodek wspólnego porozumienia to Korwin będzie krytykował klasyczne JOWy, a Kukiz jak powiedziałeś poleci do Szumlewicza czy kogokolwiek innego. Kompletnie tego nie rozumiem. Kukiz w zasadzie będzie wniebowzięty jeśli ktokolwiek pochyli się nad tematem JOWów. Nigdy nie rozumiałem idei szukania na siłę różnic, zamiast wspólnego mianownika. Na tej samej zasadzie widzę to u Korwina - osoby, które by na niego zagłosowały wynajdują jakąś rzecz, która im się nie podoba i tworzą z tego stalowy mur z kolcami. Ale już nie widzą steki spraw, na które mają zbieżne poglądy. Przy czym w kwestiach, w których się różnią w rzeczywistości łatwo dojść do porozumienia o ile się "chce".
Dlatego czemu nie spotkać się z takowym Kukizem, Marianem, Braunem, Korwinem itd. Następnie nawiązać dyskusje i omówić bardzo dokładnie program np. 10, 20 czy ile tam podstawowych i kluczowych punktów. Następnie stworzyć taki koalicyjny program i powiedzieć wyborcom mniej więcej tak: "to nasze wspólne 20 punktów programowych, łączymy siły i lansujemy ten program, wchodzimy do sejmu i robimy wszystko aby je wprowadzić, następnie jak już je wprowadzimy to potem możemy się kopać, bić, mordować, dzielić i szlachtować na temat innych spraw, ale dopiero po wprowadzeniu 20 kardynalnych punktów". Z jednej strony to może się wydawać nierealne, ale też nie zauważyłem, aby ktoś to na poważnie próbował zrobić - chociażby spróbować doprowadzić do "tajemnego spotkania opozycji", która by to chciała przedyskutować. Nie musi to być nawet jakaś wspólna partia, ale np. pakt o nieatakowania siebie nawzajem, wspólny front przeciwko przeciwnikom, medialne wspieranie się przy atakach mainstreamu na sojusznika, wspólne plany w debatach publicznych skierowane na zniszczenie przeciwników systemowych itd. Wbrew pozorom to bardzo dużo. Mam sporą grupę osób, których taka zjednoczona postawa opcji antysystemowych skłoniłaby do pójścia na wybory - bo należy wziąć poprawkę na to, że większość na wybory nie chodzi i można spokojnie z taką platformą czy pisem wygrać o ile dotrze się do części tych ponad 50% osób, która nie głosuje, tak aby widziały w tym jakiś sens.
Reasumując Korwin nie powinien się "krytycznie wypowiadać o JOWach" ale zaproponować takie JOWy, które poparłby on i Kukiz. Cała filozofia.