- Witajcie- zawołał elf kilka kroków przed nimi.
- Te rogo- odparł mu Pakja, a skink powtórzył to zaraz po nim.
- Kim jest twój towarzysz?- zapytał Etchan.
- To jest Toari- wyjaśnił saurus- Jest wielkim tropicielem. Zna las lepiej ode mnie.
- To zaszczyt- grzecznie odparł Asrai- Brakuje więc tylko spóźnialskiego...
- Jestem!- krzyknął z daleka ogr, mącąc poranną ciszę, zapewne obawiając się, że ominie go polowanie. Dyszał przy tym z ekscytacji, jak i z tego, że podbiegł dłuższy kawałek.
Pakja wręczył ogrowi trzy bukłaki.
- Ruszymy na wschód- zaczął opowiadać, rysując tępym końcem włóczni na piasku mapę- Będziemy podążać pewien czas w tym kierunku, aż do klifów Tengaru. Potem skręcimy na północ. Zanim zbliżymy się do Ixtly, skręcimy na zachód, ku rzece.
- Coś jeszcze?- spytał Etchan
- Zachowajcie ostrożność- przemówił wreszcie Toari- W dżungli każdy kwiat może skrywać pająka, a zwisająca liana może okazać się jadowitym wężem. Wystrzegajcie się krzykliwych barw. Czasem nawet dotknięcie drzewołaza może przynieść śmierć. Uważajcie też na mrówki.
- Mrówki?- zapytał ze zdziwieniem Asrai.
- Tak. Nawet największy zwierz schodzi im z drogi. Kolonia siafu może ogołocić do kości każdego, kto nie umknie w porę.
- Słyszałeś Piękny? Małe insekty mogą cię zeżreć! A zawsze myślałem, że to większe zjada mniejsze...
- Cortez na statku wspominał o orkach...- dodał Etchan- Czy istnieje ryzyko, że na nich natrafimy?
- Nie- odparł Pakja- Ich terytorium rozciąga się dopiero za rzeką Ukajali. Nie będziemy się tam zapuszczać.
- Nałapiemy dużo jedzenia?- spytał na wszelki wypadek ogr.
- Tyle ile będzie potrzeba- odparł saurus.
Odpowiedź najwyraźniej usatysfakcjonowała Skgarga. Bez zbędnej zwłoki myśliwi zagłębili się w las.
***
Przez dłuższy czas od opuszczenia Sanguax nie wydarzyło się nic. Toari szedł przodem, zaraz za nim Pakja i Ethchan, zaś pochód zamykał Skgarg z Pięknym na ramieniu. Poruszali by się cicho, a przynajmniej tak by było, gdyby nie pewien tłusty jegomość na końcu pochodu. I choć starał się on zachować bezszelestnie... efekt był do przewidzenia.
Wtem Toari dał znak, by się zatrzymali. Skink zastygł z wzrokiem wbitym w korony drzew. Pakja w lot zrozumiał. Na gałęzi siedział rajski ptak. Pięknemu na jego widok oczy rozszerzyły sie do wielkości sporych talerzy.

- Wspominałeś ogrze, że chciałeś nazbierać piór dla swego mniejszego brata- zagadnął cicho saurus- Oto jak to robimy...
- Zabijecie to wspaniałe stworzenie dla samych piór?!- warknął niezadowolony Etchan.
- Nie- zaoponował Pakja- Używamy do tego specjalnych strzałek, nienasączonych słabszą trucizną. Oszałamia ona ptaka, który nie czuje przy okazji bólu przy usunięciu kilku piór. Ptak nie odczuje ich straty, a wkrótce odrosną mu nowe. Spójrz.
Toari, wciąż z wbitym w ptaka wzrokiem sięgnął do schowka na pasie. Z niego wyciągnął niewielką strzałkę, którą włożył do pokuny, następnie zaś uszczelnił ją kłębkiem bawełny. Wtem błyskawicznie uniósł on broń do pyska u dmuchnął.
Trafione ptak zatrzepotał skrzydłami, lecz krótko, jako że trucizna szybko sparaliżowała jego ciało. Bezwładnie osunął się z gałęzi, lądując na baldachimie liści poniższych zarośli. Skink szybko dopadł zdobycz, po czym starannym ruchem usunął mu kilka piór. Po chwili wręczył je bez słowa Skgargowi.
- A co z ptaszkiem? Nie zjemy go?- zapytał nieco zawiedziony ogr.
- Rajskie ptaki nie należą do smacznych- wyjaśnił Pakja- Za chwilę zapolujemy na gatunki, którymi się nasycimy.
Skgarg przybrał cierpiącą minę, lecz usłuchał. Problem zaczął się niedługo później.
Spomiędzy drzew dał się usłyszeć głośny pomruk. Nie było to jednak zwierzę, ni wróg, ni leśna bestia. To kiszki Skgarga oznajmiały swoją pustkę.
- Głodny jestem- westchnął. Etchan przewrócił tylko oczami. Saurus jednak miał na to sposób.
Rozejrzał się po okolicy i podszedł do jednego z drzew. Zerwał kilka liści i wręczył naręcze ogrowi.
- Co to? Mam zieleninę wpieprzać? Ja nie koza!- zaprotestował.
- To liście koki- wyjaśnił Pakja- Żucie ich zabija głód, choć żołądek będziesz mieć dalej pusty. Pobudzają też strudzonych.
Skgarg spojrzał podejrzliwie na liście i zawahał się...
[Powyższe praktyki są wzięte z rzeczywistości
